- A więc wreszcie się spotykamy –
powiedział Gerard z szerokim uśmiechem na ustach. Wyglądał na niezwykle pewnego
siebie. U jego boku stał Chris, zaraz obok jego żona i prawie dwudziestu innych
łowców. Parking nie był dla nich najlepszą opcją na walkę, ale Peter nie
zamierzał wybrzydzać. Nadeszła poda, by to zakończyć.
- Koniec twoich gierek, Gerard.
Naprawdę nie musiałeś posuwać się do takich rzeczy, by trzymać Chrisa z daleka
od watahy – powiedział Peter spokojnie. Nie wyglądał na osobę, której zamordowano
całą rodzinę i spalono dom. Nawet uśmiechnął się lekko. – Teraz się doigrałeś.
- Odważne słowa jak na kogoś, kto zaraz
zginie – odpowiedział Gerard. – Ale cieszę się, że postanowiłeś wynurzyć się ze
swojej nory. Nadszedł czas, by położyć kres tym wszystkim morderstwom.
Peter zaśmiał się. Jego oczy zabłysły
na czerwono.
- Dalej zamierzasz udawać, że to my
pozabijaliśmy tych wszystkich ludzi? Nie bądź żałosny. Dobrze wiem, że to twoja
sprawka. Miejmy to już za sobą.
Gerard dał sygnał do ataku. Peter nie musiał,
wilki wyskoczyły i zaczęły atakować, zdejmując tych najbardziej wysuniętych
łowców. Wybuchł chaos. Isaac obserwował wszystko z oddali, kierując wilki na
tych najbardziej zagrażających im łowców. Na Peterze skupiła się największa
grupa, ale dzięki temu, że był alfą, ich kule niewiele mogły mu zrobić. Nie
strzelali kulami z tojadem, więc nie chcieli ich zabić, nie od razu.
Stiles obserwował wszystko z ukrycia.
Nie wiedział, gdzie patrzeć, wszędzie toczyły się walki. Derek dobrze sobie
radził. Był szybki i zwinny i dobrze wiedział, co robi. Nie zależało mu na
zabijaniu, lecz obezwładnieniu. Popchnął dwóch tak, że uderzyli głową o beton i
stracili przytomność. Liam też sobie dobrze radził, gorzej było z Corą i
Beoydem. Cora była uparta i chętna do bitwy, ale wyraźnie brakowało jej
umiejętności i trzeźwego spojrzenia na sytuację, którymi wykazywali się Liam i
Derek. Liam, mimo swoich napadów złości, walczył fenomenalnie.
Najwięcej trudności miał jednak Boyd.
Albo nie uczył się z innymi wilkołakami, albo śmierć Erici dotknęła go do tego
stopnia, że już mu zwyczajnie nie zależało. Łowcy zdążyli go już dość
konkretnie poranić. Victoria Argent skrzywiła się i wycelowała w niego broń.
W następnej chwili Boyd padł i już nie
wstał.
Peter przedzierał się między łowcami,
próbując dostać się do Gerarda, ale ten dobrze się ustawił i nie było to takie
proste. Stiles zaklął. Miał nadzieję, że Boyd żył i że reszcie też nic nie
będzie.
Musiało się udać.
Jeden z łowców poraził czymś Petera
sprawiając, że ten padł, drgając. Liam dostał czymś i upadł, jego ciało wróciło
do swojej ludzkiej postaci. Stiles nie wiedział, co mu zrobiono, ale
prawdopodobnie był to też prąd. Derek uskoczył w ostatniej chwili i wgryzł się
w ramię jednego z łowców, powalając go na ziemię. Dwóch kolejnych władowało w
niego cały magazynek, zanim ten wreszcie odpuścił i odsunął się od łowcy.
Gerard wygrywał.
- Chyba nie myślałeś, że naprawdę macie
jakieś szanse? – spytał mężczyzna. – Żałosne. Skarbie, podejdź.
Jedna z nielicznych kobiet podeszła do
Gerarda. Jej włosy były jasnozłote. Na głowę miała naciągniętą czarną czapkę. W
ciemności nie można było dostrzec więcej.
- Wykończ go – powiedział Gerard,
wskazując jej Petera.
Jeden łowca tak dla pewności poraził go
po raz kolejny prądem, żeby nie mógł się podnieść. Peter warknął, ale ból nie
pozwolił mu na nic więcej.
Kobieta uśmiechnęła się zadowolona i
zrobiła kilka kroków w stronę alfy.
Cichy świst przeciął powietrze i trafił
ją w sam środek klatki piersiowej. Wszyscy zamarli.
Fuck yeah, pomyślał Stiles zadowolony.
Prawdziwa walka właśnie się zaczęła i
to w momencie, kiedy Chris Argent uniósł broń i wycelował ją w kulącą się blondynkę.
- Nawet o tym nie myśl – powiedział.
Łowcy nagle zaczęli celować do siebie
nawzajem. Nie wiadomo było, kto jest z kim.
- Chris? – zdumiała się Victoria. – Co
to ma znaczyć?
Ojciec Allison zerknął na nią.
- Skoro Kate żyje i najwyraźniej ma się
dobrze – wskazał blondynkę, która spojrzała na niego z wyraźnym zaskoczeniem –
atakujemy niewinnych. Mamy kodeks. Polujemy na tych, którzy polują na nas.
Gerard pokiwał głową.
- Dalej stajesz w jego obronie? –
zdumiał się. – Po tym wszystkim, co zobaczyłeś? Po tym, jak na twoich oczach
zabił swoją siostrzenicę? Nadal jest dla ciebie taki ważny? Zupełnie straciłeś
rozum?!
- Cóż – stęknął Peter, podnosząc się do
siadu z wyraźnym trudem. Uśmiechnął się w ten swój cwaniacki, pełen wyższości i
pewności siebie sposób. – Widać seks był tak
dobry.
Stiles zachłysnął się śliną. Seks?!
Seks?!
Jaki seks?!
I nagle do niego dotarło.
„Ugh…
Peter był prawdopodobnie u swojego kochanka…”
„On
i Patricia nie kochali się, po prostu pragnęli mieć dziecko…”
„…
kilka godzin później łowcy zaatakowali całe nasze stado. Peter miał jakieś
kontakty. Ostrzegł mamę i resztę, ale
było już za późno…”
Chris Argent. Kochankiem Petera był
Chris Argent. Chris Argent, który ostrzegł watahę, gdy Gerard powiadomił go o
swoich zamiarach. Chris Argent przekazał to Peterowi, a ten ostrzegł resztę i
dzięki temu część wilków przeżyła.
Kochankiem Petera był cholerny Chris
Argent.
A więc to o to chodziło, pomyślał
Stiles, nagle wszystko rozumiejąc. Gerard nie kombinował jak koń pod górę
dlatego, że mu się nudziło w domu. Nie, on chciał zrazić Chrisa do watahy.
Wiedział o jego powiązaniach i pewnie mu się to nie podobało. Gdy Peter zabił siostrzenicą
na oczach kochanka, ten powinien postawić na nim krzyżyk.
Cholerny Chris Argent.
- Christopher, nie wygłupiaj się –
powiedziała Victoria. – Czas wreszcie pozbyć się tych psów.
- Mamy kodeks – upierał się Chris. –
Polujemy na tych, którzy polują na nas. Nie będę brał udział w bezsensownej
rzezi.
- Wybierasz jego ponad swoją rodzinę? –
Gerard prawie splunął.
- Nie. Moja prawdziwa rodzina wie, że
mam rację – odparł ostro – i wybierze mnie.
- I pomyśleć, że włożyłem tyle wysiłku
w to, by pokazać ci jego prawdziwe kolory – powiedział Gerard, po czym
uśmiechnął się. – Cóż, widać niepotrzebnie zadawałem sobie trud.
Gerard wyciągnął rękę z bronią w stronę
Chrisa. Kolejny świst przeciął powietrze i trafił go w ramię, ale mężczyzna
zdążył oddać strzał. Ojciec Allison syknął i padł, łapiąc się za ramię. Kate
złapała strzałę i obróciła się w stronę Petera. Zanim zdążyła go zaatakować,
Cora rzuciła się jej do gardła i powaliła ją na ziemię.
Łowcy zaczęli walczyć między sobą.
Widać było, że ekipa Chrisa walczy przeciwko ekipie posłusznej Gerardowi.
Allison ściągała jednego łowcę po drugim. Stiles kiedyś coś słyszał, że
trenowała łucznictwo, ale nie sądził, że jest aż taka dobra.
I nie bardzo rozumiał, co właśnie się
działo na jego oczach, ale obserwował uważnie, nie chcąc niczego przegapić.
Chris kucnął przy Peterze, trzymając
broń w drżącej dłoni. Kate już nie kryła się z tym, że jest wilkołakiem. Z
łatwością poradziła sobie z Corą i wykorzystując zamieszanie, atakowała
znienacka łowców pod wodzą Chrisa. Liam dostał znak do odwrotu, więc zrobił to.
Ledwo.
Walka już prawie się kończyła. Kate
chyba zdała sobie z tego sprawę, bo odwróciła się nagle z zamiarem ucieczki,
kiedy na plecy rzucił jej się Derek. Gerard w tym czasie próbował się pozbyć
tych, którzy mu się sprzeciwiali.
Parking zaścielony był zakrwawionymi
ciałami. Stiles nie miał pojęcia, ile z nich to trupy.
Kolejna strzała przecięła ze świstem
powietrze. Viktoria padła na ziemię, próbując nabrać powietrza w płuca.
Gerard potraktował ją jako ludzką tarczę.
Nagle w cały ten raban wjechał samochód
Stilesa, trąbiąc głośno.
- Uwaga, uwaga! Nie wszyscy łowcy są
źli! – powiedział Stiles do słuchawki w uchu.
Samochód niemal od razu został ostrzelany.
Scott schylił się, a reszta pasażerów wyskoczyła z auta. Ayumu wyciągnął swoją
katanę, która zajarzyła się na niebiesko i włączył się płynnie do walki,
wykorzystując swoje nadnaturalne zdolności. Jego dwaj bracia i siostra zrobili
to samo.
- Ayumu, z prawej! – ostrzegł go
Stiles, widząc jak Gerard się na niego zamierza.
Japończyk płynnie uniknął ataku,
odbijając kulę cholernym mieczem.
Kulę. Mieczem! Był lepszy niż Deadpool.
Po kilku minutach było po walce.
- Nie! – krzyczał Gerard, kiedy został
pchnięty na kolana. – Nie pozwolę na pokrzyżowanie moich planów! Wiecie, ile czasu
i zachodu kosztowało mnie to wszystko?! Przemienienie Kate! Przekonanie Chrisa,
że jesteście bandą morderców! Doprowadzenie do walki! To ja miałem być alfą! To
ja…
Allison strzeliła mu w ramię,
wyłaniając się nagle z cienia. Musiała zejść z drzewa, na które pomogli się jej
wdrapać, by miała dobre miejsce do strzelania.
- Więc przyznajesz, że to wszystko
ukartowałeś? – spytał Chris, patrząc na niego z dezaprobatą.
Gerard spojrzał na niego ze złością.
- Dokładnie tak – odezwał się Stiles,
wychodząc z ukrycia. – Wszystko to sobie zaplanował. Zabicie omegi, potem
niewinnych ludzi… Wszystko po to, by zrzucić to na watahę. Kiedy okazało się,
że pozorowanie ataków zwierząt się nie uda, pozwolił, doprowadził do
przemienienia Kate w wilkołaka. Mógł sam dać się ugryźć i wyleczyć się z raka,
ale wolał przy okazji zniszczyć Hale’ów. Nie chciał, by jego syn się z nimi
zadawał. Chciał, by rodzina zabijała wszystkie istoty nadprzyrodzone, nie tylko
te winne przelania krwi. Pozwalał Kate hasać w czasie pełni i zabijać, a potem
zwalał to na watahę Hale’ów. Nagrał, jak zabija Malię, po czym pokazał to
Patricii i ją sprowokował. Powiedział, że ta zabiła Kate, a tak naprawdę zabili
Patricię i Angelę Moron, identyfikując zwłoki tej drugiej jako Kate, żeby Kate
mogła bezkarnie poruszać się po mieście i lesie. Chciał, żeby Peter zabił Laurę
na oczach Chrisa, żeby zdobyć jego pełne poparcie. Potrzebował całej rodziny,
by móc pozbyć się tak potężnej watahy. No, była jeszcze opcja, żeby Chrisa też
sprzątnąć i zająć się treningiem Allison, gdy ta już skończy osiemnaście lat.
Oczywiście, gdyby zdołał przekonać Chrisa, że wszystkie wilkołaki to bestie,
Chris sam wytrenowałby córkę na bezwzględnego zabójcę.
Wszyscy patrzyli na niego zszokowani.
- Widzisz – uśmiechnął się do Petera –
mówiłem, że te wszystkie informacje są ważne.
- Skąd wiesz o nagraniu? – zdumiał się
Gerard. – Skąd…?
- Kate wrzuciła mi je do kieszeni. Albo
podejrzewała, że nie można ci ufać, albo chciała cię wystawić i zdobyć moc dla
siebie. O to musiałbyś spytać ją. – Stiles spojrzał na blondynkę, która
przytrzymywana była przez Dereka. Brunet był zdeterminowany, by nie dać jej
zwiać. – Sam jestem ciekaw kilku rzeczy.
- Co teraz? – spytał Chris, patrząc na
Petera.
Alfa wstał i podszedł do Kate. Derek
uniósł jej głowę.
Peter bez wahania rozerwał jej gardło
pazurami.
Allison odwróciła wzrok, trochę zielona
na twarzy.
- Teraz twoja kolej – powiedział Peter
do Gerarda. – Twoja rodzina jest w dobrych rękach – dodał z uśmieszkiem. Zanim
zdążył wykończyć mężczyznę, Chris uniósł broń i zastrzelił swojego ojca.
Peter obejrzał się na niego zaskoczony,
ale nie skomentował tego.
Reszta pupilków Gerarda poddała się.
Nikt nie chciał się mieszać w coś takiego. Ayumu i jego rodzina skinęli
Stilesowi i zniknęli tak szybko jak się pojawili, zapewnie nie chcąc się dłużej
mieszać w całą historię. Przez całą akcję ukrywali twarze, by łowcy nie mogli
ich zidentyfikować. Stiles się cieszył, że w ogóle zdołał ich skłonić do
współpracy.
- Skąd pan wiedział? – spytał Stiles,
patrząc na Chrisa Argenta. Jego w swoim planie nie uwzględnił. Udało mu się
zadzwonić do Scotta i Allison i skłonić do współpracy Ayumu. Co do Chrisa dalej
nie miął pewności, więc nie zdecydował się na wcielenie go do swojego planu.
- Powiedziałam mu o wszystkim –
odezwała się Allison. – Mówiłam, że mój tata nie miał o niczym pojęcia.
Stiles się na nią zagapił.
- Jezu Chryste, poważnie?! – złapał się
za głowę. - Mogłaś nas wszystkich zabić!
- Cóż, nie zabiłam, prawda?
Stiles tylko jęknął ze zgrozą. Allison
była uparta jak osioł.
- Stiles…
Nastolatek odwrócił się w stronę
samochodu. Scott wyczołgał się z niego ledwo co, opierając się ciężko o maskę.
Przód jego zielonej koszulki pokryty był krwią.
- Scott? – spytał z przerażeniem.
- Chyba nie jest dobrze – odparł Scott
z lekkim uśmiechem po czym osunął się na ziemię.
- Scott!
- O mój boże, Scott! Scott! – Allison dopadła
do niego i padła na kolana. Potrząsała nim, ale ten ledwo reagował. Oczy mu się
wyraźnie zamykały i był blady. – Musimy coś zrobić. Trzeba dzwonić po karetkę.
- Nie ma czasu – powiedział Peter,
podchodząc do niego z trudem. – Jego serce przestało bić. Obawiam się, że…
- Zrób coś! – krzyknął Stiles, nie
wiedząc, za co się złapać i co zrobić, by jakoś pomóc przyjacielowi. – Pomóż
mu.
Peter spojrzał na niego.
- Mogę mu pomóc tylko w jeden sposób –
powiedział.
- Przemienić go – skomentował Stiles.
Peter skinął spokojnie. Spojrzał na
Argenta. Chris zacisnął usta, wyraźnie niezadowolony z tego, co chcieli zrobić.
Potem spojrzał na swoją córkę i w końcu skinął głową.
Peter kucnął przy nieprzytomnym
nastolatku, złapał go za rękę i wgryzł się w jego nadgarstek. Jego oczy
zajarzyły się na czerwono na krótką chwilę.
- I już? – spytał Stiles, kiedy Peter
wstał i odsunął się.
- Teraz trzeba czekać – odparł wilkołak.
Potrząsnął głową. – Jeśli ugryzienie się przyjmie, powinien wrócić do zdrowia.
Jeśli nie… widać takie jego przeznaczenie.
Stiles już go nie słuchał. Liczył się
dla niego tylko przyjaciel.
Nie docierało do niego nic innego.
Wiedział, że panowało poruszenie i że Chris i Peter próbują zapanować nad
sytuacją. Tym, którzy byli w stanie odejść o własnych siłach, właśnie to
rozkazano.
- Stiles, potrzebuję twojej pomocy –
powiedział Peter, wracając do niego po kilku minutach.
Stiles tylko pokręcił głową. Nie
zamierzał zostawiać Scotta. Alfa sapnął zirytowany, złapał go za ramię i zmusił
do wstania.
- Potrzebuję cię – powtórzył. – Mądrala
z ciebie, prawda? – spytał. – Wymyśl jakąś historię, którą możemy sprzedać
policji.
- Scott… - zaczął Stiles, ale Peter mu
przerwał ostro.
- Nic już dla niego nie zrobisz. Albo
ugryzienie się przyjmie, albo nie. Tutaj jesteś naprawdę potrzebny.
Stiles obejrzał się na przyjaciela i
zagryzł dolną wargę. Peter zawarczał zirytowany.
- Stiles – odezwał się Chris, kładąc mu
rękę na ramieniu. – Spójrz na mnie. – Gdy ich wzrok się spotkał, mężczyzna
kontynuował: - Musimy coś powiedzieć policji. Żaden z nas nie zna szczegółów
tak dobrze jak ty. Allison zajmie się Scottem, dobrze? Wiesz, że w jej rękach
będzie bezpieczny.
Nastolatek jeszcze raz obejrzał się na
przyjaciela. Allison skinęła mu głową.
Stiles odetchnął głęboko i spojrzał na
całe pobojowisko.
Na parkingu zostało już niewiele osób.
Trupy, ciężko ranni, dwóch łowców ze świty Chrisa, sam Chris, Peter, Allison,
Scott i Stiles.
Trupów było sporo.
Victoria Argent.
Kate
Argent.
Gerard
Argent.
Boyd.
Sześciu kolejnych łowców, których imion
nie znał.
- Okej. Okej – powiedział cicho, biorąc
głęboki oddech i próbując wymyślić jak najlepszą historię, w którą mogłaby
uwierzyć policja.
Próbował przypomnieć sobie wszystkie
informacje, jakie do tej pory zgromadził. Przetarł twarz dłońmi, myśląc
zawzięcie.
- Okej. Okej – powtórzył, oblizując
usta. – Gerard jakiś czas temu dowiedział się, że ma raka i że nie ma wielkich
szans na wyleczenie się z niego. Panicznie bał się śmierci i zaczął szukać
odpowiedzi u lekarzy, znachorów, wiedźm, w starych książkach, kronikach…
Ubzdurał sobie, że rodzina Hale’ów to tak naprawdę wataha wilkołaków i
ugryzienie alfy go wyleczy. – Peter i Chris spojrzeli na niego jak na wariata.
– Wymyślił sobie, że przecież tak silna wataha nie da mu łatwo czegoś takiego,
więc najpierw musi pozbyć się części z nich, żeby osłabić alfę. Kate… Kate to
była jego ukochana córeczka i oczko w głowie. Miał do niej słabość, wszyscy to
wiedzieli. A i ona kochała ojca. Widziała, że mu odbiło, ale nie miała serca
odbierać mu nadziei tuż przed śmiercią, więc w tajemnicy przed wszystkimi
zaczęła zabijać. Najpierw zwykłych ludzi, żeby stworzyć iluzję bestii, a potem
wszystkich ludzi związanych ze stadem, żeby zmniejszyć liczebność „wilkołaków”.
Było jej to na rękę, bo nie pałała do nich wielką sympatią i nie znosiła tego,
jak bardzo poważano ich w mieście. Chris i Allison nie raz słyszeli, jak klęła
na nich i mówiła, że z chęcią zobaczyłaby ich wszystkich martwych. – Stiles
przetarł twarz dłońmi. – Wymyślili cały ten alarm jako przykrywkę dla swoich
akcji. Gerard miał układy z szeryfem, więc policja nigdy nie była w stanie
trafić na odpowiedni trop, bo szeryf krył swojego starego kumpla, ale… Ale
Chris nie był idiotą i wiedział, że coś jest nie tak. – Stiles gestykulował
zawzięcie, dopasowując kolejne elementy układanki. - Ostrzegł Petera o
zamiarach swojego ojca, który już tak ześwirował, że wciągnął w ten bałagan
całą swoją rodzinę, a że ślady rzeczywiście wyglądały na zwierzęce, wszyscy
chcieli znaleźć to zwierzę i zabić, zanim zabije więcej ludzi. Ci z rodziny
Hale’ów, którzy przetrwali pierwszy atak, schronili się w lesie. Łowcy
patrolowali granice, więc opuszczenie lasu i poproszenie o pomoc nie wchodziło
w grę. Łowcy byli uzbrojeni i niebezpieczni, a cała rodzina Hale’ów przekonana,
że oni wszyscy chcą ich zabić. Nie mieli śmiałości próbować opuścić lasu.
Większość z nich to w końcu dzieci i przestraszone nastolatki, prawda? Kate nie
była w stanie zabić wszystkich na raz, więc dopadała pojedyncze osoby. W końcu
Gerard postanowił doprowadzić do ostatecznego starcia. W nocy podpalili dom w
lesie, żeby wreszcie wywabić stamtąd wilkołaki i im się to udało. Na skraju
lasu Peter znalazł mój samochód, ukradł go i postanowił pojechać nim na
policję. Wszyscy wiedzieli, że interesuję się lasem, nikogo to nie zdziwi…
Gerard, oczywiście, tylko na to czekał. Ostrzelali samochód w konsekwencji czego
zginął Boyd, kierowca. Isaac, Derek, Peter i Liam wyszli z tego cało. W tym
czasie łowcy zorientowali się, że Gerard oszalał i że strzela do zwykłych
cywili. Doszło do strzelaniny. Kate i Gerard przeciwko Chrisowi i jego ludziom.
Jeden z ludzi Chrisa strzelał z daleka z łuku, osłaniając swoich. Koniec
końców, wreszcie udało się dopaść Kate i Gerarda, ale sporo ludzi już zginęło.
Stiles spojrzał na Petera i Chrisa
Argenta, którzy wyraźnie się zastanawiali nad tym, co powiedział.
- Najlepsze kłamstwa są najbliższe
prawdy – stwierdził Peter i skinął głową. – W porządku, zarys mamy, ale ciągle
jest sporo luk.
- To bez znaczenia – powiedział
nastolatek. – Wiem, jak pracuje policja. Jeśli wszyscy opowiemy tę historię,
każdy ze swojej perspektywy, będzie po kłopocie. Tym bardziej, że Kate i Gerard
nie mogą się bronić. Martwi nie mają głosu.
- Co z Viktorią? Jak wytłumaczysz jej
śmierć? – spytał Peter.
Stiles uniósł brwi.
- Wszyscy wiedzieli, że twarda z niej
babka i zawsze stawia na swoim. Była zazdrosna.
Peter uniósł brwi.
- Zazdrosna? – spytał wolno.
- Heloł! Jej mąż regularnie wymykał się
do ciebie na bzykanie. Widziała w tobie zagrożenie. Gdy dowiedziała się o
szaleństwie Gerarda, postanowiła mu pomóc, byle tylko się ciebie pozbyć. Gdybyś
zginął, wreszcie miałaby męża tylko dla siebie.
Chris Argent patrzył na niego z
wyraźnym niedowierzaniem.
- W sumie to mógł być jej prawdziwy
powód – mruknął Peter. – Pewnie był. Nie
znosiła mnie.
- Nasikałeś na nią – zauważył Chris
Argent, patrząc na Petera spod byka. Nie wyglądał na nieszczęśliwego z powodu
śmierci żony. – Co ze śladem pazurów na szyi Kate?
- Ugh… Nie da się tego jakoś przerobić?
– Ojciec Allison spojrzał na niego pustym wzrokiem. – Egh, okej, uhm… Nie ma
jakiejś broni, która mogłaby coś takiego zostawić?
- Trochę to naciągane, ale shuko
założone na zewnętrzną stronę dłoni chyba się nada. Akurat mam w bagażniku. Chyba
pora dzwonić na policje. Allison zabierze stąd Scotta, a moi ludzie pozostałych,
których teoretycznie nie powinno tu być. Pozostaje jeszcze problem ciebie.
- Mnie? – zdziwił się Stiles.
- Skoro Peter zabrał twój samochód, ty
ciągle powinieneś się szwędać przy lesie.
- Cholera. – Stiles podrapał się po
głowie. – Okej, Dereka tu nie było. On i Cora zostali z dziećmi w lesie i mieli
je chronić. Peter zostawił mnie z nimi. Mieli upewnić się, czy na pewno nic mi
nie jest.
- Tak z ciekawości, czemu cię
zaatakowałem? – Peter spytał z lekkim uśmieszkiem.
Stiles wzruszył ramionami.
- Wziąłeś mnie za Argenta. Dopiero
potem się okazało, że jestem tym samym dzieciakiem, którego uratowaliście kilka
miesięcy wcześniej. W ten sposób mój ojciec ci wybaczy, a Derek zdobędzie u
niego trochę punktów za to, że się mną zaopiekował. No i mam przy okazji
historię o tym, jak go poznałem.
- Widzę, że pomyślałeś o wszystkim.
- Wcale nie, ale wszyscy są w sytuacji,
w której wiele nie wiedzą. To nam pomoże. Niech każdy powie swoje i twierdzi,
że nie zna motywów Gerarda i Kate. Filmik z Malią i zidentyfikowanie Angeli
Moron jako Kate już ich mocno obciąża. Tyle wystarczy. Policja resztę sobie
sama dośpiewa, szukając motywu. Szaleństwo dobrze usprawiedliwi wszystko.
Peter spojrzał na niego sceptycznie.
- Zobaczymy.
Chris zadzwonił na policję. Allison i Stiles
zapakowali Scotta do jej samochodu i pojechali pod las, gdzie znajdowała się
reszta wilkołaków. Scott zaczął oddychać, gdy Stiles rozmawiał z Peterem i
Chrisem, więc wszystko z nim powinno być dobrze.
Allison wysadziła Stilesa na skraju
lasu i sama zabrała go w inne miejsce. Musiała go ukryć. Nikt nie mógł
zobaczyć, że został postrzelony. Jeśli rzeczywiście się przemieni, jego ciało
samo pozbędzie się kuli, a po ranie nie będzie śladu.
- Wszystko w porządku? – spytała Cora.
- Tak. Słuchajcie, jaką mamy wersję
zdarzeń, okej?
Opowiedział im jeszcze raz całą
historię. Dał wskazówki, co mówić, jeśli czegoś nie wiedzą. Na koniec
powiedział:
- To teraz ktoś musi mnie ogłuszyć.
Muszę mieć ślad, jeśli to ma wyglądać wiarygodnie.
- Stiles, nie moż… - zaczął Derek, ale
Cora już do niego wystartowała. Nim się zorientował, zrobiło mu się ciemno
przed oczami i stracił przytomność.
Obudził się w szpitalu. Jęknął głucho,
czując tępe pulsowanie z tyłu głowy. Cora zdecydowanie miała uderzenie. Co za
wredna jędza! Nie musiała bić aż tak mocno.
- Stiles!
Do pomieszczenia wszedł jego ojciec. Na
jego twarzy wymalowała się ogromna ulga.
- Hej, tatko – powiedział, rozglądając
się. – Em… co tym razem zrobiłem?
- Masz szlaban do końca życia! – John
zaczął wygrażać mu palcem. – Coś ty sobie myślał?! Tyle razy ci mówiłem, żebyś
wreszcie dał sobie spokój z tym lasem!
- Em… bestia mnie zaatakowała? - udał zdziwienie. – I żyję?
John westchnął ciężko.
- Nie, to nie była bestia – powiedział.
– Cała sprawa się wyjaśniła. Dostałeś w głowę od Petera Hale’a.
- Od kogo? – spytał.
- To bardzo długa historia, Stiles.
Jest prawie czwarta nad ranem. Opowiem ci, jak się wyśpisz, okej?
Stiles zagryzł dolną wargę.
- No, weź, tato, nie możesz mi tego
zrobić. Musisz mi powiedzieć, co…
- Dobranoc, Stiles.
Stiles aż się zagapił na zamykające się
drzwi.
- Ale tato! – krzyknął za nim. Zaraz
przypomniał sobie, że jest środek nocy. Westchnął ciężko. – Jasne, jak zwykle.
Nawet nie wiem, czy wszystko wypaliło.
O dziwo, wypaliło, jak dowiedział się
następnego dnia.
Większość watahy też była w szpitalu na
obserwacji. Przebadano ich dokładnie, spodziewając się słabego zdrowia po ponad
połowie roku życia w lesie, ale wszyscy byli zupełnie zdrowi. Lekarze wydawali
się kompletnie zaskoczeni, ale Peter jakoś zdołał to wyjaśnić.
Stilesa też wypuszczono. Allison
napisała mu, że S. też jest okej i że nie ma nawet śladu po ranie. Nastolatek
odetchnął z ulgą. Gdyby coś się stało Scottowi… Nigdy by sobie tego nie
wybaczył.
Chris odwalił kawał dobrej roboty,
opowiadając o szaleństwie swojego ojca i Kate. Wyszedł z pokoju przesłuchań
prawie ze łzami w oczach, co musiało zrobić wrażenie na policji, bo uwierzyli
we wszystko, co im powiedział. Stiles nie mógł uwierzyć, że to rzeczywiście
zadziałało, bo cała historia miała sporo niewiadomych, ale cóż…
Peter przyszedł do niego, kiedy jeszcze
obaj byli w szpitalu i oficjalnie go przeprosił – przy jego tacie – za
uderzenie go w głowę i za to, że przez niego ostrzelano jego samochód. Stiles,
oczywiście, był zmieszany i przyjął przeprosiny, wyrażając swoje niedowierzanie
co do tego, co Peter właśnie przeżył. Poprosił też o podziękowanie Derekowi i
Corze, którzy się nim zajęli – ojciec mu powiedział, że gdy tylko podjechała
karetka, Derek od razu go do niej zapakował i poprosił, żeby najpierw się nim
zajęli, bo dość mocno dostał w głowę.
Zaraz po powrocie do domu Stiles
zniszczył wszystkie materiały dowodowe, które miał w swoim pokoju. Skoro on dał
radę dotrzeć do tych informacji, policja też powinna pokojarzyć fakty.
Wiedział, że będzie musiał kiedyś wyznać prawdę o tym wszystkim, ale
zdecydował, że jeszcze nie teraz.
Przez kilka kolejnych dni nie widział
praktycznie nikogo. Ani watahy, ani Argentów, ani Scotta... Nawet jego tata
prawie cały czas spędzał poza domem, pracując nad sprawą Gerarda i Kate.
Dwa dni po całej akcji w domku Kate na
obrzeżach miasta znaleziono cztery osoby uważane do tej pory za zaginione. Byli
to członkowie stada Hale’ów: Matthew, Samantha, Lilieth i Oscar. Cała czwórka
była naga i w opłakanym stanie, ale zdecydowanie żywa. Ich zeznania jeszcze
bardziej pogrążyły Kate i Gerarda. Jakiś kontakt Petera zdołał dotrzeć do nich
na czas i powiedzieć im, co mają mówić. Matthew i Samantha zeznali dodatkowo,
że ich dwunastomiesięczny synek, Brian, został im odebrany i sprzedany. Kate
śmiała się z tego w głos i ciągle opowiadała, jak wielu ludzi chciało go kupić
i że nigdy więcej go nie zobaczą. Jeśli do tej pory policja miała wątpliwości
co do tego wszystkiego, tyle wystarczyło, by obwinić Kate i Gerarda o wszystkie
zbrodnie.
Reszta mogła odetchnąć z ulgą.
Stiles chciał iść na pogrzeb Boyda i
Erici, ale teoretycznie nie znał żadnego z nich. Nie chciał zniszczyć tego
wszystkiego, co udało im się osiągnąć, więc z niezadowoleniem został w domu.
Kilka dni później John Stilinski został
wybrany na nowego Szeryfa.
W szkole rozmawiał trochę z Allison. Powiadomiła
go, że jej ojciec uratował Oliwera Hale’a, dwunastoletniego brata Dereka i Cory
i już prawie pół roku minęło od czasu, kiedy podrzucił go watasze Satomi Ito.
Nikt nie miał o tym pojęcia, bo tylko tak chłopak mógł być bezpieczny.
Stiles chodził po ścianach. Docierały
do niego tylko strzępki informacji, które zasłyszał tu i tam. Szkoła
doprowadzała go do szału. Wszędzie plotkowano o całym zdarzeniu, ale nikt nic
konkretnego nie wiedział. Allison nie mogła zbyt otwarcie z nim o tym rozmawiać,
sama zresztą niewiele wiedziała, a Scott cały swój czas spędzał z Peterem i
resztą stada, przyzwyczajając się do swojego nowego życia. Jego mama, Melissa,
odbyła już rozmowę z Peterem i poznała prawdę o wilkołakach. Scott nie musiał
się więc niczym martwić – mógł skupić się na opanowaniu swoich nowych mocy.
Minęły prawie dwa tygodnie, zanim
wszystko powoli ucichło. Scott wrócił od szkoły, cała sprawa była już
praktycznie opisana w gazecie i Stiles wreszcie mógł się skontaktować z watahą.
Dom w lesie był spalony, a apartament
Petera zdemolowany. Scott powiedział mu, że Peter wynajął jakiś ogromny
budynek, w którym zmieściła się cała wataha. Budynek znajdował się niedaleko
starych magazynów, w których Stiles po raz pierwszy zobaczył Dereka. Prawie nie
było tam ludzi.
Scott zaprowadził go do szerokich,
przesuwanych w bok drzwi. Gdy je otworzył, oczom Stilesa ukazała się masa
przestrzeni z łóżkiem wciśniętym w kąt i sporym aneksem kuchennym w rogu po
prawej stronie. Były stolik i kanapa, ale generalnie całe pomieszczenie było
puste. Z lewej strony znajdowały się kręcone schody, które pewnie prowadziły do
pokojów na górze.
- Proszę, proszę – rzucił Peter z
kanapy, na której siedział z książką. – Któż to nas odwiedził?
- Ktoś, kto chodził po ścianach ze
zdenerwowania przez ostatnie tygodnie. Jezu, nawet podwójna dawka Adderallu nie
dawała sobie ze mną rady. Scott mówił, że wszystko jest okej?
Stiles zatrzymał się blisko alfy,
przestępując z nogi na nogę.
- Mhm… Miałeś rację. Wszystkie czyny
przypisali szaleństwu Gerarda i Kate. Nikt tego nie kwestionował.
- Uhm… - To była dobra wiadomość. -
Gdzie są wszyscy?
- Och, Cora jest jeszcze w szkole. Tak
samo Isaac i Liam. Derek poszedł pobiegać. Samantha i Matthew wyjechali prawie
od razu na poszukiwania swojego synka. Oscar postanowił zostać ze stadem Satomi
na jakiś czas i pomóc Oliwerowi, który ciągle jest rozbity. Moje dzieci też tam
zostały, bo najwyraźniej mają traumę po tym, jak ktoś je uwięził w swoim pokoju
w kręgu jarzęba pospolitego… i to po tym jak prosiłem, by się nimi zaopiekował.
W głosie Petera słychać było wyraźną
groźbę. Stiles mimowolnie się cofnął, kiedy czerwone oczy alfy na nim spoczęły.
Scott patrzył to na jednego, to na drugiego.
Peter uśmiechnął się pod nosem, a jego
oczy powoli wróciły do swojej normalnej, błękitnej barwy.
- Ale chyba mogę ci wybaczyć, skoro
tyle dla nas zrobiłeś i jeszcze nakłoniłeś do pomocy kitsune. To imponujące.
Ale, Stiles… NIE RÓB TEGO WIĘCEJ! – Ryknął ostatnie słowa. Stiles aż podskoczył
i omal się nie wywrócił, potykając o własne nogi.
- O mój boże, okej! Okej! – wykrzyknął
ze strachem, unosząc do góry ręce w geście poddania.
Drzwi do apartamentu rozsunęły się po
raz kolejny i pojawił się w nich Derek. Zapocony jak szczur i emanujący energią
Derek.
Ogolony Derek.
Stiles zagapił się na niego. To był
drugi raz, kiedy miał okazję zobaczyć go bez zarostu. Derek wyglądał o wiele
młodziej. Jego mięśnie i mocno zarysowana szczęka nie pozostawiały wątpliwości
co do tego, że nastoletnie lata miał za sobą, ale kurde… Jego młoda twarz krzyczała
na odległość, że Derek z tych młodzieńczych lat dopiero co wyrósł.
Miał na sobie krótkie materiałowe
spodenki – Stiles zagapił się na jego szczupłe, ładnie umięśnione łydki i
zdecydowanie szczupłe i ładnie umięśnione uda, o mój boże - i sportowe buty
oraz koszulkę na krótki rękaw, która była praktycznie cała zapocona.
- Uhm, cześć, Stiles – powiedział cicho
wilkołak. Jego policzki zarumieniły się lekko.
Stiles czuł, że jego serce mimowolnie
zaczęło mocniej bić.
- Cześć, Derek – powiedział, nie
odrywając od niego wzroku. Nie potrafił. Derek był zbyt idealny, by nie cieszyć
oczu jego widokiem.
Zapadła cisza. Peter i Scott
obserwowali ich, czekając na jakąś reakcję.
- Ugh, śmierdzisz – powiedział nagle
Scott do Dereka.
- Nic nie czuję – zauważył Stiles.
- Bo nie jesteś wilkołakiem – odparł
Scott.
Stiles wywrócił oczami.
- Już się nie popisuj. – Scott
uśmiechnął się szeroko. – Poza tym, jesteś jeszcze szczeniaczkiem i wiele
musisz się nauczyć. To, że czujesz tylko zapach potu o tym świadczy.
- Ej! Nieprawda! Potrafię wyczuć
więcej, to nie takie skomplikowane.
- Och, doprawdy?
Derek coś burknął o prysznicu i wbiegł
po schodach na górę.
- Tak. Mogę wyczuć, na przykład,
że - Scott zbliżył się i zaczął go
niuchać – spędziłeś dzisiaj sporo czasu z Allison. I jadłeś jajecznicę z
bekonem.
- Ej, odsuń się! – Stiles położył
przyjacielowi rękę na twarzy i odepchnął go. – Zły pies. Wąchanie kogoś jest
nieuprzejme! Nie, żebym oczekiwał, że Peter nauczy cię dobrych manier.
Alfa tylko parsknął i wrócił do swojej
książki.
- I to trochę straszne, że wyczułeś na
mnie Allison. Serio, stary? Na korytarzu otarło się o mnie dzisiaj co najmniej
kilkanaście osób.
Scott wzruszył ramionami.
- Może, ale zapach Allison już znam.
Wszędzie ją wyczuję. No i… uspokaja mnie to. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale…
Stiles zamarł.
- Co powiedziałeś? – spytał.
- Em, co?
- Co powiedziałeś?
- Co masz na myśli?
- Znasz zapach Allison i go rozpoznasz…
Uspokaja cię to – powtarzał Stiles na głos. Peter spojrzał na niego z
uniesionymi brwiami. – To dlatego żadne z was nie wyczuło Kate i Gerarda, jak
podpalili wasz dom! – Stiles zaśmiał się i pokręcił głową. – Nie mogę uwierzyć,
że wcześniej na to nie wpadłem.
- Co masz na myśli, Stiles? – spytał
Peter zaintrygowany.
- Dziwiło mnie, że Kate tak bezkarnie
sobie biegała po lasach i nikt jej nigdy nie spotkał ani nie wyczuł. Ona nie
miała takiego problemu, skoro dała radę was unikać. No i potem ten dom… - Peter
dalej tylko na niego patrzył. – Zapach. Wasi krewni zostali znalezieni bez
ubrań. Kate zakładała ich rzeczy, żeby zmylić wasz zmysł powonienia. Dlatego
żadne z was jej nie wyczuło. Gdy podeszli pod wasz dom, wasze zmysły was nie
ostrzegły, nawet jeśli prawdopodobnie ich słyszeliście. Wasz zmysł powonienia
pozwolił wam sądzić, że jesteście bezpieczni, bo to członkowie stada.
Peter spojrzał na niego dziwnie.
- Czy ty kiedykolwiek dajesz odpocząć
swojemu małemu móżdżkowi? – spytał.
- Hej! – obruszył się Stiles.
W tym momencie ze schodów zbiegł Derek,
już wykąpany i przebrany w świeże ciuchy. Wzrok Stilesa mimowolnie powędrował w
jego stronę. Kątem oka widział, jak Peter wywraca oczami, ale miał to gdzieś.
Nic nie mógł poradzić na to, jak Derek na niego działał. Było w nim coś… magnetycznego.
Nie chodziło tylko o urodę. Stiles czuł wewnętrzną potrzebę poznania go. Przez
to, że Derek był taki cichy i spokojny, za wiele o nim nie wiedział. Nie miał
pojęcia, co lubi jeść, jakie wolał filmy, książki, samochody. Co lubił robić w
wolnym czasie. Jakie miał plany na przyszłość… Nie wiedział o nim prawie nic, a
chciał wiedzieć wszystko.
- Uhm, chciałbyś może… - urwał i
zaczerwienił się mocno. – Gdzieś ze mną wyjść?
Derek uśmiechnął się lekko i skinął
głową.
- O mój boże, po prostu już stąd
idźcie! – rzucił Scott, łapiąc się za głowę. – Dudnienie waszych serc
doprowadza mnie do szału!
Obaj się zaczerwienili mocno i
spojrzeli na siebie niepewnie.
Stiles był w siódmym niebie, bo,
cholera, Derek był nieśmiały! I rumienił się! Nie dziwił się, że Scott był zły,
sam miał wrażenie, jakby jego serce miało eksplodować.
Derek podrapał się po głowie i zaczął
iść w stronę drzwi. Stiles wystawił Scottowi język i pobiegł za nim.
- Uhm, chciałbyś pojechać w jakieś
konkretne miejsce? – spytał Stiles.
Derek zastanowił się krótko.
- Jest ładna pogoda. Moglibyśmy
posiedzieć trochę nad jeziorem.
- Okej, super.
Zapadła cisza. Wsiedli do samochodu
Stilesa i pojechali do lasu. Derek jak zwykle nie był rozmowny, ale Stiles nie
był na niego za to zły. Wiedział, że potrzeba czasu, by przełamać tą
niezręczność między nimi i że jak już to zrobią, będą się czuli w swoim
towarzystwie bardziej komfortowo.
Zajechali prosto pod zgliszcza domu.
- Peter planuje zbudować nowy –
powiedział znienacka Derek. – Pieniędzy nam nie brakuje, więc… - Wzruszył
ramionami.
Stiles skinął. To był ich dom. Nie
tylko budynek, ale też i okoliczne lasy. To zrozumiałe, że chcieli tu zostać,
nawet mimo tych wszystkich rzeczy, które się wydarzyły.
Nastolatek pomyślał o tym, że nie tak
dawno z tych zgliszczy wyciągnięto ciało Erici i coś mu się boleśnie
przewróciło w żołądku. Tęsknił za nią i jej komentarzami, za jej śmiechem i
samą obecnością. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić, co może czuć wataha po
utraceniu tak wielu członków rodziny.
Poszli nad jezioro i usiedli na
kamieniach, na których Laura i Derek lubili się wylegiwać w postaci wilków.
Stiles usiadł po turecku przodem do Dereka. Ten zmarszczył brwi, po czym zrobił
to samo.
- Więc – zaczął Stiles, biorąc w rękę
patyczek i obracając go w palcach – więź. – Derek westchnął. Chyba wiedział, że
Stiles go o to zapyta. – Jak to w ogóle działa? Skąd wiesz, że akurat… ja?
Jakoś musisz wiedzieć, prawda?
- Ciężko mi to opisać. Nie jesteś
wilkiem, więc twoje zmysły nie są tak wyostrzone jak moje, ale… Chodzi głównie
o zapach.
- Zapach? – zdziwił się.
Derek skinął.
- Dla nas zapach to coś więcej niż
mieszanina związków chemicznych. To… - Pokręcił głową i westchnął. - Na
podstawie zapachu jestem w stanie bardzo dużo powiedzieć o danej osobie. O tym,
jak się czuje, czy jest podniecona, smutna… Potrafię wyczuć jej emocje, jej… -
pokręcił znowu głową. – Nie umiem tego opisać. Po prostu wiem. Wyczuwam to.
Inne zmysły pomagają w odebraniu kolejnych bodźców, które wszystkie razem
dostarczają mi kompletnych informacji o danej osobie.
- Czyli chcesz powiedzieć, że możesz
wyczuć moje cechy charakteru? – zdumiał się Stiles.
Derek podrapał się po głowie.
- Mogę wyczuć, jaki ktoś jest. Nie
powiem, czy lubi niebieski czy zielony kolor, ale wiem, jakim jest człowiekiem.
Cóż… w większości. Zrozumienie tych wszystkich woni nie jest proste. Większość
wilków tego nie umie. Ja też nie. Po prostu… twój zapach. Mój wilk go lubi.
Widzi w tobie partnera. Rozpoznaje w
tobie partnera. Czuję się w jego obecności dobrze.
- To brzmi naprawdę skomplikowanie. –
Stiles spojrzał na niego niepewnie. – Ile jest w tobie wilka, a ile ciebie?
- Jesteśmy jedną osobą. Bliżej pełni
księżyca do życia budzi się ta bardziej prymitywna część mnie. Gdy jest nów,
ludzka. Wilkiem nazywamy tę prymitywną część, którą nie zawsze potrafimy
kontrolować.
- Czyli… co się dzieje, kiedy tracisz
nad sobą kontrolę?
Derek spojrzał w bok.
- Kieruję się prymitywnymi instynktami.
Wtedy, podczas pełni… Podczas pełni jest nam najtrudniej się kontrolować. Od
dawna chciałem być bliżej ciebie, ale nie mogłem przez okoliczności. Gdy
pojawiłeś się nagle w zasięgu mojej ręki, straciłem kontrolę. Myślałem tylko o
tym, by cię oznaczyć i uczynić mojego. To był instynkt. Wilk wiedział, że
jesteś zainteresowany i nie rozumiał, czemu się powstrzymuję. Ludzka strona
mnie myśli, wilcza działa instynktownie. Sorry, że cię wtedy wystraszyłem.
- W porządku. – Stiles zastanowił się
chwilę. - Laura mówiła, że więź trzeba dokończyć… - chłopak urwał sugestywnie.
Derek mimowolnie zrobił się cały czerwony na twarzy i wyraźnie się zawstydził.
– Co? – spytał Stiles zdezorientowany. – O co chodzi? Coś z dokończeniem więzi?
Derek spojrzał na niego niepewnie.
- Uhm…
- To jakaś tajemnica?
- N-nie, ale… Nie chcę cię
przestraszyć. Poza tym, jeśli kiedyś byśmy się na to zdecydowali, to dopiero za
kilka lat. Musisz być absolutnie pewny. Od tego rodzaju związku tylko śmierć
może cię uwolnić.
- Eee, okej, ale… o co chodzi z tym
dokańczaniem więzi? Jak to wygląda? Czemu robisz taką minę? To nie może być
takie straszne.
Derek zawahał się.
- Kiedyś będę musiał się dowiedzieć –
zauważył Stiles.
Wilkołak wyglądał, jakby za chwilę miał
umrzeć w męczarniach.
- Um… aby więź była kompletna, człowiek
musi zaakceptować nie tylko ludzką stronę wilka, ale też tą zupełnie zwierzęcą.
Z tego względu osłabia się wilka, żeby był bardziej podatny na działanie
księżyca i… - Derek westchnął ciężko. Nie czuł się ani trochę komfortowo. –
Organizowany jest pościg. Człowiek ucieka przez las. Jest zdobyczą wilka, który
tropi go i… i… - Derek spojrzał na niego jak kopnięty szczeniak. – Gdy go znajdzie, dochodzi do aktu. Członkowie
watahy są świadkami. Gdy człowiek zostaje naznaczony, wataha zostawia parę
samą, a sama świętuje.
Stiles zagapił się na niego. Zaczynał
żałować, że spytał.
- Wilk – powtórzył bezmyślnie.
- Wilk – powiedział Derek płasko.
- Masz na myśli wilkołaka. W postaci
wilka.
Derek tylko skinął.
Stiles gapił się na niego z otwartymi
ustami. Złapał się za głowę.
- O mój boże! Ale… Ale czemu? Jaki jest
tego sens? Przecież to praktycznie zoofilia!
- Tak to wygląda… Chodzi o zaakceptowanie
wilkołaka w całości, nie tylko tej ludzkiej części. Tylko wtedy taka para ma
szansę na szczęśliwe życie. To kwestia zaufania. Człowiek ufa wilkowi nawet
wtedy, gdy ten jest kierowany samym instynktem. Wilkołak może zaufać sobie i
pozwolić sobie na utratę kontroli, czerpiąc siłę od swojego partnera i jego
wiary w to, że nigdy by go nie skrzywdzi.
Derek wyglądał, jakby miał się zapaść
pod ziemię. Stiles miał ochotę wsadzić głowę do jeziora i poczekać, aż się
utopi. Na samą myśl, że Derek może go kiedyś pieprzyć w ciele wilka czuł… Sam
nie wiedział co czuł. Jakaś część niego się bała. Inna czuła ekscytację. Cała
reszta jeszcze nie wiedziała, co czuje, bo to było zbyt… Po prostu zbyt.
- Okej, to jaki jest twój ulubiony
kolor? – spytał Stiles pół żartem, pół serio.
Derek odetchnął z wyraźną ulgą.
Rozmawiali już o mniej poważnych
rzeczach, poznając się trochę. W pewnym momencie ich palce splotły się ze sobą.
Bawili się nimi bezmyślnie, wymieniając się poglądami i opowiadając o sobie.
Jasnym było, że obaj chcą spróbować.
W końcu przyszedł czas na pocałunek.
Już kilka razy to zrobili, ale ciągle obaj byli niepewni i trochę zawstydzeni.
Stiles klęknął przy Dereku i objął go za szyję, całując niespiesznie. Nad
jeziorem byli tylko oni. Mieli tyle czasu, ile chcieli. Wreszcie mogli spać
spokojnie i nie martwić się tym, że następnego dnia Dereka już może nie być na
tym świecie.
Stiles miał wrażenie, że całowali się
godzinami. Na początku tylko ocierając się o siebie ustami, potem już z
języczkiem. Całowali się i całowali, z małymi przerwami na jakieś uwagi,
znalezienie lepszej pozycji czy podzielenie się jakąś myślą. Potem wracali do
całowania.
Ostatecznie Stiles skończył między
nogami Dereka, oparty plecami o jego klatkę piersiową i objęty jego ramionami w
pasie. Patrzyli na rozpościerający się przed nimi krajobraz i rozmawiali cicho
o tym, co oznaczało bycie z wilkołakiem i jak to wpłynie na życie Stilesa oraz
co powinien zrobić, by nie drażnić zmysłów Dereka.
Wilkołak był wyraźnie zadowolony z tych
wszystkich pytań i tego, że się dla niego starał. Z chęcią pocierał nosem jego
odsłoniętą szyję, wdychając jego zapach.
Stiles czuł rozpierające go szczęście i
miał nadzieję, że tak już będzie zawsze.
***
Hej :)
Wszystko jasne, czy ciągle są jakieś niewiadome? W kolejnym rozdziale wreszcie więcej Stereka! Ktoś zaskoczony wątkiem Chris/Peter? Mam nadzieję, bo cieszę się na niego jak głupia.
Wahałam się długo z tym całym "kończeniem więzi" i tak dalej, ale zdecydowałam się napisać to tak, jak oryginalnie przyszło mi do głowy. Jeśli ktoś jest przeciwny temu, proszę o komentarz, wtedy wstawię odpowiednie ostrzeżenie, gdy ten wątek znowu wypłynie.
To chyba tyle z mojego marudzenia. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i do następnego!
Pozdrawiam!
Heh, wreszcie pierwsza! Rozdział pełen akcji oraz zoofilii Σ(  ̄□ ̄||)
OdpowiedzUsuńTo dopiero zaskoczenie. Ale to autor decyduje o czym jest jego opowiadanie i co zawiera. Czytelnik zgadza się lub nie. Kiedyś nie potrafiłam w yaoi przetrawić gwałtów, a teraz no cóż... Nie skreślam opowiadania czy mangi na tej podstawie. Więc kwestia przyzwyczajenia.
Mam nadzieje, że to jeszcze nie koniec Więzi 2. Czuje bowiem niedosyt.
Pozdrawiam i weny życzę!
Hej, masz rację, ale nie chciałabym, żeby ktoś położył krzyżyk na opowiadaniu z powodu czegoś takiego. Zresztą, jeszcze zobaczymy, jak to będzie. Możliwe, że odwrócę kota ogonem i wyjdzie coś zupełnie innego.
UsuńI nie, to jeszcze nie koniec opowiadania, jesteśmy mniej więcej w połowie całości. Można powiedzieć, że z tym przyszłym rozdziałem skończy się pierwsza "część" tego, co tu zaplanowałam, a potem jedziemy już z drugą. Jeszcze wiele musi się wydarzyć, zanim dam chłopakom spokój.
Pozdrawiam!
A ja myślałam, że czeka nas tylko scena finałowa i koniec.
UsuńNic tylko się cieszyć :>
WOWOWOWOWOWOWOWOW
OdpowiedzUsuńTO BYŁO
PIĘKNE
ZAJEBISTE
WOWOWOWOWOWOWO
Ciesze sie z tego rozdziału, bo wreszcie wszystko sie wyjaśniło i przestane sie wreszcie czuć jakbym nic nie kumała.:p
OdpowiedzUsuńZaskoczylas mnie troche z tym kończeniem więzi. Jak to czytałam to wszystko sie logicznie trzyma kupy ale mimo wszystko poprosiłabym żebyś w przyszłości umiesiła jakieś ostrzeżenie przed fragmętem opisujacym ten akt. Miło że o tym pomyślałaś. Czekam na kolejny rozdzial. :)
REWELACYJNY ROZDZIAŁ :)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowitą pisarką :) To opowiadanie jest SUPER :)
Wspaniale wyjaśniłaś wszystkie kwestie intrygi Gerarda, myślę, że o niczym nie zapomniałaś :)
Związek Petera i Chrisa był dla mnie szokiem!
Wszyscy nagle dowiedzieli się o nich, nawet córka Chrisa i co nikt nie ma nic przeciwko, super :) Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się ich wątek, np. kiedy się spotkali itd, mogłoby być to ciekawe :)
Scott wilkołakiem, nie przewidziałam czegoś takiego, ale to dobrze, gdyż Stillsowi będzie miał kto doradzać odnośnie wilkołactwa, gdyż ten ma wiele, wiele pytań :)
Zaszokowałaś mnie, że będzie taka forma zawiązania więzi- jestem ciekawa, jak to opiszesz, żeby wyszło na jakoś uczucia, a nie zaspokojenie pierwotnych potrzeb.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
No to fajowe było, i tak ten wątek z Peterem mnie zaskoczył, ale zoofilia jeszcze bardziej:-)
OdpowiedzUsuńNie zmieniaj niczego. Pierwotna wersja jest świetna i zaskakująca. Pomysł z zaakceptowaniem każdej strony życia z wilkołakiem bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPadłam ze śmiechu czytając o AŻ tak dobrym seksie... To było boskie
Teraz tylko czekam na seksy w wydaniu chłopaków <3
Świetny rozdział, zaskoczyłaś mnie nie tyle wątkiem Petera i Chrisa, co oznaczeniem- może być ciekawie!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że to jeszcze nie koniec bo bardzo lubię to opowiadanie.
Pozdrawiam i życzę weny
Akira
WOW, normalnie bak mi słow. Ten rozdział był genialny, fenomenalny. Nigdy wcześniej w twoim wykonaniu nie czytałam aż nic tak znakomitego, tak pięknego i tak doskonale stworzonego od początku do końca. Superaśna scena walki a potem wzruszające rodzące się uczucie. Aż strach się bac co dalej wymyślisz. Weszłaś tym rozdziałem na szczyt. Trzymam kciuki by kolejny był równie znakomity
OdpowiedzUsuńKompletnie się nie spodziewałam, że to Chris będzie kochankiem Petera ale cieszę się jak głupia. Fajnie gdyby były jeszcze wzmianki o nich. Wreszcie jestem spokojna, że Gerard nie zagraża naszym wilkołakom i innym ludziom.
OdpowiedzUsuńMega mnie zaskoczyło to jak trzeba dokończyć więź, ale za długo już siedzę w yaoi i wiele widziałam, więc nic mnie już chyba nie odepchnie, że tak powiem xD Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i tego co będzie dalej. I czekam na seksy! 😂😂
~Demi Lerman
Hmmm motyw z zoofilią całkiem dobry xD. Ale wydaje mi się nielogiczny skoro Perer mógłby przemienić też Stilesa tak jak jego przyjaciela(bo chyba jednak wilkołaki dłużej żyją ? czy mogę się mylić) i chyba więź mogła by się jakoś inaczej dokończyć xD. Chociaż ja bym połączył obydwa motywy jakoś xD. Lubię jak ktoś poszerza horyzonty i nie zajmuje się samym obyczajowym romansem a próbuje różnych wątków, chociażby kryminalnych :). Cierpliwości i weny:)
OdpowiedzUsuńDante
Chcę więcej 😁
OdpowiedzUsuńWiesz że przez Ciebie zaczęłam oglądać ten serial? No i wszędzie się doszukuję dwuznaczności pomiędzy Derekiem i Stillsem 😉
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę super, wszystko się logicznie złożyło do kupy :) Ale zupełnie nie spodziewałam się Petera i Chrisa razem, zupełnie... :) Co do kończenia więzi też mnie zaskoczyłaś, nie jestem na nie ale trochę się obawiam jak to opiszesz 🤔 Pozostaje tylko poczekać 😆 Bardzo dziękuję i pozdrawiam 😃
To było zaskakujące i po prostu genialne! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Nie przeszkadza mi to całe "kończenie więzi ", to ma w sumie sens, jak powiedział Derek, ale najpierw tak jak Stiles pomyślałam: " Że co, kurna?! To szaleństwo!!!" Życzę dużo weny i proszę, nie trzymaj nas długo w niepewności.
OdpowiedzUsuńKończenie więzi z wilkiem? Jestem za! (To źle zabrzmiało)
OdpowiedzUsuńAle, że tak przy wszystkich...?
Proszę niech będzie kończenie więzi z Derekiem w wilczej formie, ale proooszeee nie przy innych������
OdpowiedzUsuńCichy świst przeciął powietrze i trafił ją w sam środek klatki piersiowej. Wszyscy zamarli.
OdpowiedzUsuńFuck yeah, pomyślał Stiles zadowolony. <<<< OJ JAK JA SMIECHŁAM :D KOCHAM CIĘ XDDDD