Kolejne dni minęły zaskakując spokojnie. Jacob
wreszcie przestał celowo doprowadzić do kłótni za każdym razem, gdy Dante się
odezwał. Dzięki temu spędzanie czasu z
Jacobem przestało być tak uciążliwe, jak do tej pory. Udało im się nawet
zamienić kilka neutralnych zdań nie kończących się sprzeczką ani wyzwiskami.
Dante chciał uważać to za ogromny
sukces, ale z jakiegoś powodu czuł tylko niepokój. Miał wrażenie, że to tylko
cisza przed burzą stulecia. Pojawił się też pewien zasadniczy problem.
Żaden z nich nie był pewny, co
dalej. Brunet początkowo obawiał się, że Jacob chwyci za nóż i będzie próbował
się zabić, tak jak chciała jego wataha. Gdy jednak czas mijał, a Jacob nie
wydawał się zainteresowany popełnieniem samobójstwa, Dante uznał, że się
pomylił i nie pilnował wilkołaka tak gorliwie jak wcześniej. Ich największą
nadzieją było znalezienie watahy, która mogła coś wiedzieć na temat więzi.
Problem polegał na tym, że wataha Jacoba była w przyjaznych stosunkach z
wieloma innymi. Jacob nie był pewny, z którymi dokładnie, przez co zwrócenie
się do jakiejś w ciemno mogło być śmiertelnie niebezpieczne. Jacob stał się
wrogiem publicznym numer jeden, więc każdy potencjalny sojusznik watahy mógł go
zaatakować. Dante sam nie mógł tak po prostu zaczepić jakiegoś wilkołaka i
poprosić o pomoc. Najpierw by go wyśmiano, a potem rozerwano na strzępy. Jacob
mógł sobie mówić, co chciał, ale wilki wcale nie były takie święte, jak chciały
być postrzegane. Głównie przez to minęło kilka dni, zanim podjęli decyzję, co
powinni zrobić. Po niemal tygodniu od ataku, Dante i Jacob spakowali się i
ruszyli w dalszą drogę.