Stiles od razu
zauważył, że Derek próbuje trzymać go z daleka od watahy i nieznanych wilków.
Szczerze mówiąc, trochę mu ulżyło z tego powodu, bo ten cały „Col” sprawiał, że
przechodziły go dreszcze. Coś w tym chłopaku trochę go odrzucało pomimo dość
niezwykłej i unikalnej urody i cieszył się, że nie musi przebywać w jego
obecności.
Obce wilkołaki
miały się wynieść na swój teren zaraz po pełni, więc Stiles postanowił je
zignorować i skupić się na swoim planie uwiedzenia Dereka. Lydia była mistrzynią,
ale do tej pory nawet jej sztuczki nie zrobiły na Dereku wrażenia, więc musiał
wymyślić coś innego.
Jedyne, co
przychodziło mu do głowy, to igranie z wyostrzonymi zmysłami wilkołaka. Ciągle
pamiętał, jak Derek stracił kontrolę podczas pierwszej pełni Stilesa z watahą.
Wilk chciał go oznaczyć i wyraźnie próbował go posiąść, co z jakiegoś powodu
nakręcało Stilesa, gdy o tym myślał. Cóż, miał przecież tylko osiemnaście lat. Czy można było go za to winić? Ha.
No więc, igranie
ze zmysłami Dereka. Stiles wprowadził spore zmiany w swoim życiu, by nie
drażnić zmysłów wilkołaków. Zmienił płyny i proszki, zrezygnował z perfum i mył
się naturalnymi, bezzapachowymi mydłami, które kazał Derekowi powąchać przed
zakupem. Jeśli chodziło typowo o Dereka, wilkołak często ocierał się o niego i
dotykał, by zostawić na nim swój zapach. Uwielbiał, kiedy Stiles pożyczał od
niego ubrania i lubił go trochę spoconego. Stiles był przekonany, że zapach
potu będzie dla wilkołaków odrażający, ale Derek zdawał się go lubić, więc
Stiles tego nie kwestionował. Jasnym było, że Derek uwielbiał też, kiedy Stiles
odsłaniał przed nim szyję. Wilki postrzegały szyję jako jedno z najbardziej
podatnych na zranienia miejsc. Pokazywanie przed wilkołakiem szyi w taki sposób
oznaczało zaufanie i chęć podporządkowania się. Nie trudno było zauważyć z
jakim głodem Derek patrzył na niego za każdym razem, kiedy Stiles to robił.
Istniało wiele
sposobów, by Dereka sprowokować. Wilkołaki były niezwykle zaborcze, więc w to
miejsce Stiles postanowił uderzyć. Derek znał zapachy innych ludzi, z którymi
Stiles się kolegował, więc ich zapach z pewnością go nie ruszy. Musiał więc
znaleźć inny sposób, by pachnieć jak nieznana Derekowi osoba, by poczuł się
trochę zagrożony. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, prawda? A
Stiles przecież nie robił tego tylko dla siebie. Derek też na tym skorzysta.
Gdy nadszedł
czasu rytuału Stiles niemal chodził po ścianach. Też chciał w tym uczestniczyć,
choćby po to, by wiedzieć, co go czeka. Derek jednak kategorycznie mu zabronił
i jeszcze uprzedził jego ojca, że Stiles ma zostać tego dnia w domu. Nastolatek
nie miał więc wyjścia. Jedyny plus tej sytuacji był taki, że Derek obiecał
przyjść do niego po wszystkim i spędzić z nim noc, więc może cała ta akcja w
lesie trochę go nakręci i będzie miał szansę na małe co nieco ze swoim
chłopakiem.
Egh…
Nie spał do
drugiej w nocy, przewracając się z boku na bok. Fakt, że Allison też nie mogła
towarzyszyć watasze, ani trochę nie poprawiał jego nastroju. W końcu jednak
zasnął.
Obudził go cichy
trzask dochodzący od strony okna. Stiles usiadł pospiesznie i spojrzał zaspany
w tamtą stronę. Derek błysnął na niego krótko oczami. Zawsze tak robił, żeby
Stiles miał pewność, że to na pewno on.
- Chris jest w
szpitalu – powiedział wilkołak bez ceregieli.
- Co? – zdumiał
się Stiles, trąc zaspane oczy.
- Chris jest w
szpitalu – powtórzył Derek. Stiles zapalił lampkę obok łóżka. Ze zgrozą
zobaczył, że Derek jest cały utaplany w błocie i krwi.
- Co się stało?
– spytał z niedowierzaniem, gramoląc się z łóżka.
Derek pokręcił
głową. Wyglądał na wykończonego. Był zupełnie nagi. Zawsze tak przychodził, gdy
szedł pobiegać w swojej wilczej formie i przychodził prosto do Stilesa. Zawsze
jednak był czysty. Tym razem wyglądał jak obraz nędzy rozpaczy.
Stiles zabrał go
do łazienki.
- Twoje rany się
nie goją – zauważył ze zdumieniem. Derek wszedł pod prysznic, by zmyć z siebie
brud i krew.
- Tojad – rzucił
Derek. Po krótkiej chwili dodał. - Wszystko szło świetnie. Peter był już blisko
Chrisa i wtedy nagle znikąd pojawiły się te… omegi i zaczęły nas atakować. Były
wściekłe i żądne krwi. Ledwo daliśmy im radę, ale Chris dość mocno oberwał.
Peter i Col zabrali go do szpitala, a reszta została w lesie. Z tego, co wiem,
nic mu nie będzie.
- Żadne z was
ich nie wyczuło? – zdziwił się. Derek pokręcił głową, zakręcając kurki i
wycierając się w ręcznik, który podał mu Stiles. Na koniec owinął go sobie
wokół bioder. Stiles obszedł go dookoła, szukając obrażeń. Na szczęście nie
zauważył nic poważnego.
- Jakim cudem
oberwałeś tojadem? – spytał. Nic z tego nie rozumiał.
- Miały go na
pazurach.
- Chcesz mi
powiedzieć, że inne wilkołaki zaatakowały was tojadem?!
Derek przetarł
twarz znużony.
- Stiles, wiem
że masz dziesięć tysięcy pytań, ale ja mam dość wrażeń na dzisiaj. Możemy do tego
wrócić jutro?
Nastolatek nie
chciał, ale skinął głową. Derek odetchnął z ulgą i włócząc nogami wrócił do
pokoju swojego chłopaka. Otworzył jedną z szuflad, w której były jego spodenki
do spania i naciągnął je na siebie z gracją, po czym dosłownie rzucił się na
łóżko. Stiles jeszcze nie widział Dereka zachowującego się… tak. Jak
nastolatek.
Pogasił wszędzie
światła i wdrapał się na łóżko obok wilkołaka. Nawet nie próbował wsunąć się
pod przykrycie. Noce były ciepłe, a Derek grzał jak piec. Nie było opcji, żeby
zmarzł tej nocy.
Następnego dnia,
kiedy Derek zszedł z nim na śniadanie, jego ojciec nawet nie skomentował jego
obecności. Wieść o tym, co zaszło w lesie, musiała już dotrzeć do policji.
Ukrywanie takiej ilości ciał nie miało najmniejszego sensu, zwłaszcza jeśli
miało się po swojej stronie stróża prawa i to w dodatku samego szeryfa.
- Muszę już
jechać, ktoś narozrabiał w nocy – powiedział mężczyzna, patrząc na Dereka z
lekką naganą. Rany na jego torsie dalej były widoczne, mimo że minęło już kilka
ładnych godzin od całego zajścia. – Po południu chciałbym spotkać się z Peterem
i usłyszeć jakieś wyjaśnienia.
- Przekażę mu –
powiedział Derek spokojnie.
- Dobrze –
odparł John. Stiles wywrócił oczami. Jego tata zachowywał się tak w stosunku do
Dereka od czasu, gdy dowiedział się, czym Derek jest. Nie ufał mu ani trochę,
ale już nie próbował się wtrącać w ich sprawy. Na szczęście.
Gdy John
wyszedł, Stiles odetchnął. Poczekał, aż Derek wypije swoją porcję kawy, po czym
zaczął go wypytywać o szczegóły całego zajścia. Niestety, Derek nie wiedział
wiele ponadto, co już mu powiedział.
Kończyli jeść,
kiedy zawitał u niego Peter.
- Nie mamy za
dużo czasu – powiedział, przechodząc od razu do rzeczy. – Jesteś naszym małym
mądralą, więc twoim zadaniem będzie zdobycie dla mnie wszystkich potrzebnych
informacji.
- To nie był
przypadek – stwierdził od razu Stiles.
- Nie – poparł
go Peter. – Ktoś celowo próbował mnie sabotować. Dokończenie takiej więzi jest
błogosławieństwem, a partner rozszarpany przed ceremonią oznaką słabości. Sępy
już zaczynają krążyć. Twoim zadaniem jest dowiedzenie się, o co chodzi z tymi
cholernymi omegami i kto je na nas nasłał. Derek i Allison ci ze wszystkim
pomogą. Nikomu innemu nie mów o tym, że kazałem ci się tym zająć. Im mniej osób
wie, tym lepiej.
Stiles skinął
głową. Peter w ciągu kilku ostatnich miesięcy zrobił szereg dziwnych i
bezsensownych rzeczy, z których nikomu nie próbował się wytłumaczyć. Stiles był
pewny, że Peter wiedział, że coś takiego się stanie. Wiedział, że ktoś będzie
próbował ich zaatakować.
Omegi, które ich
zaatakowały, nie tylko pojawił się dosłownie znikąd – jak twierdził Derek – ale
też miały na pazurach tojad. Same by sobie tego na pewno nie zrobiły i w życiu
nie zaatakowały obcego stada. Omegi były wyrzutkami. Niw trzymały się razem,
nie prowadziły walk terytorialnych i zdecydowanie nie były odporne na tojad. Co
oznaczało, że ktoś inny maczał w tym palce. Ktoś, kto je wszystkie zebrał i
napuścił na Petera i jego watahę podczas pełni. Kto? Tego Stiles zamierzał się
dowiedzieć.
- Co ze stadem
Caren? – spytał nastolatek.
Peter uśmiechnął
się pod nosem, przekrzywiając głowę.
- Brawo, Stiles.
Masz niezwykły dar do zadawania właściwych pytań – powiedział, patrząc na niego
wymownie. – Oczywiście, ceremonia nie doszła do skutku, więc całe stado
zostanie do następnej pełni. Dałem już Caren swoje pozwolenie.
- Nie sądzisz,
że to wielki błąd? Nie wyglądają zbyt przyjaźnie. Szczerze mówiąc, nie
zdziwiłbym się, gdyby to oni stali za tym atakiem – powiedział Stiles. Peter
tylko uśmiechał się, patrząc na niego z czymś w rodzaju… dumy? Rozbawienia?
- Nie mam do
nich za grosz zaufania, ale – alfa wzruszył ramionami – nic nam teraz nie mogą
zrobić. Są od nas słabsi i dalibyśmy sobie z nimi radę w mgnieniu oka. Caren
dobrze o tym wie. Jest nowym alfą, nie zdążyła jeszcze nawiązać kontaktów z
innymi, więc jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nikt z zewnątrz jej
nie pomoże w zdobyciu naszego terytorium.
- A obecność
Caren na waszym terytorium będzie postrzegane jak przymierze, więc nikt nie
odważy się wystąpić przeciwko dwóm watahom naraz – dodał Stiles.
Peter skinął.
- Do kolejnej
pełni jesteśmy z nimi bezpieczni. Jeśli Caren stoi za tym atakiem, ktoś jej
pomaga. Muszę wiedzieć, kto. To twoje zadanie, Stiles. Nie zawiedź mnie.
- Dobrze, tato –
rzucił nastolatek.
Peter spojrzał
na niego spod byka, ale nic nie powiedział.
Stiles cały
dzień gdybał na tym, co się stało, próbując połączyć fakty. Poprosił tatę o
dane dotyczące omeg. John nie był zadowolony, ale zgodził się na pokazanie mu tych
dokumentów. Wiedział, że to Stiles rozwiązał zagadkę zabójstw i że jeśli znowu
działo się coś takiego, najlepiej było powierzyć to w ręce syna. Oczywiście, na
milion sposobów dał mu do zrozumienia, że ani trochę mu się to nie podoba, ale
obiecał wszelaką pomoc.
Nastolatek
porobił sobie na komisariacie zdjęcia i posprawdzał wszystko, czego
potrzebował. Potem zabrał się do roboty.
Siedział nad
dokumentami dobrych kilka godzin, kiedy ktoś wdrapał się do jego pokoju przez
okno. Stiles uśmiechnął się lekko widząc, że to Derek.
- Wszystko w
porządku? – spytał, widząc jego nieprzeniknioną twarz.
Derek skinął
głową z lekkim westchnieniem.
- Jak ci idzie?
– spytał, podchodząc do niego i patrząc mu przez ramię.
- Tak sobie.
Większość ciał już zostało zidentyfikowanych, ale na pierwszy rzut oka nic ich
nie łączy. Są z różnych stanów, pochodzą z różnych środowisk, różne wyznania,
kolor skóry, wszystko… Jak na razie nie udało mi się znaleźć nic, co mogłoby
ich łączyć. Przeszukałem też wszystkich ze stada Caren w bazie danych policji
i… - Stiles nie dokończył, bo Derek nachylił się i pocałował go. Wsunął mu
język do ust, penetrując je dość natarczywie. Stiles tylko otworzył szeroko
oczy, kompletnie nie spodziewając się takiego ataku. Po krótkiej chwili szok
minął. Objął wilkołaka za szyję, przyciągając go bliżej i odpowiadając na
namiętne pocałunki. Derek jeszcze nigdy go tak nie całował. Nie tak… namiętnie,
pasjonująco. Nie tak natarczywie.
Stiles poczuł,
że brunet łapie go pod kolanami i unosi z krzesła, więc złapał go mocniej za
szyję, żeby nie spaść.
Derek rzucił go
na łóżko i wdrapał się na niego, wracając do pocałunków. Stiles jęknął cicho,
gdy usta wilkołaka zjechały na jego szyję, zasysając się na niej i podgryzając.
Nastolatek próbował się otrzeć swoją erekcją o udo mężczyzny, nie mogąc
wytrzymać tego napięcia. Derek z powrotem wrócił do całowania jego ust,
przyciskając go mocniej do łóżka i dotykając po bokach, udach, pośladkach…
Stiles sapnął, gdy nagle poczuł dłoń wilkołaka zaciskającą się na jego kroczu.
Derek absolutnie nigdy jeszcze go tam nie dotknął.
Stiles z
rozdziawionymi ustami obserwował, jak Derek podnosi się z niego do siadu
pomiędzy jego rozsuniętymi udami i sprawnie rozpina mu spodnie. Ich wzrok
spotkał się na chwilę. Oczy Dereka błyszczały na niebiesko. Miał bardzo
zdeterminowaną minę. Stiles oblizał usta, nie mogąc uwierzyć, że to wreszcie
się dzieje. Nie miał pojęcia, czemu jego chłopak zmienił zdanie, ale nie
zamierzał narzekać ani dopytywać. Chciał cieszyć się chwilą.
Oparł się n
łokciach i obserwował, jak Derek zsuwa z niego spodnie i bokserki, po czym łapie
jego erekcję u nasady i przeciąga językiem od jej podstawy aż po sam czubek.
Stiles jęknął głośno, zaciskając palce na pościeli i modląc się o to, by nie
dojść natychmiast. Derek oblizał
wargi, rzucając mu krótkie spojrzenie, po czym skupił się na pieszczeniu jego
erekcji. Brał ją ostrożnie w usta, coraz głębiej i głębiej, aż po samą nasadę,
by równie powoli przeciągnąć wargami od nasady po czubek. Zmarszczył brwi,
zupełnie jakby próbował znaleźć najlepszy sposób na pieszczenie Stilesa w tej
sposób, po czym zaczął mu miarowo obciągać, pomrukując cicho przy tym.
Stiles czuł się
przytłoczony nadmiarem emocji i ekstazy. Nie wiedział, czy większą przyjemność
daje mu to, że Derek mu obciąga czy to, jak Derek wygląda podczas obciągania.
Bo wyglądało to niezwykle gorąco. Stiles widział w swoim życiu całe zastępy
pornoli, ale nikt jeszcze nie zrobił na nim takiego wrażenia jak Derek.
Opadł na
pościel, zamykając oczy i jedynie pojękując z każdym jednym ruchem wilkołaka.
Był w niebie. Jego biodra mimowolnie podrywały się do góry, próbując się
wepchnąć głębiej w to przyjemne ciepło. Na początku Derek przytrzymywał jego
biodra, ale po pewnym czasie już nie. Przestał poruszać miarowo głowo i
pozwolił Stilesowi wbijać się w jego usta tak, jak ten tego chciał. Patrzył na
niego spod na wpół przymkniętych powiek. Jego oczy błyszczały na
jaskrawoniebieski kolor, obserwując go uważnie.
Stiles nie był w
stanie dłużej wytrzymać. Nim zdążył jakoś ostrzec wilkołaka, już dochodził w
jego ustach. Derek nie odsunął się, przełykając wszystko. Potem powoli odsunął
się z głośnym mlaskiem, wycierając usta ze śliny.
- O mój boże! –
wymamrotał Stiles, oddychając ciężko i patrząc w sufit. Czuł, że jego policzki
płoną. Jakoś tak przypomniało mu się, że powinien być zawstydzony. Nie mógł
uwierzyć, że to naprawdę się stało. Leżał chwilę, próbując pozbierać się do
kupy. Miał wrażenie, że jego mózg już na zawsze zmienił się w galaretę.
Potem go tknęło,
że Derek też na pewno był podniecony i też należało mu się spełnienie. Ta myśl
była wystarczającą motywacją dla Stilesa, by usiąść na łóżku i przyciągnąć do
siebie wilkołaka. Pocałował go w usta, nie przejmując się, że ten przed chwilą
mu obciągnął. Przejechał dłońmi po bokach Dereka i zatrzymał je na jego pasku
od spodni. Z małymi problemami udało mu się go rozpiąć. Z zamkiem poszło
szybciej i już po chwili zaciskał palce na pokaźnych rozmiarów erekcji Dereka.
- Wystarczy ręką
– mruknął brunet, całując go w bok głowy. Stiles chciał zaprotestować, ale
zaraz ugryzł się w język. Wolał nie przeciągać struny.
Wyciągnął z
szafki żel intymny, którego używał często przy masturbacji. Wylał sobie sporo
na rękę i ponownie ujął męskość Dereka w dłoń.
Kąt był trochę
dziwny i penis też inny. Stiles zmarszczył brwi, próbując znaleźć najlepszy
sposób, by najefektywniej Dereka zaspokoić. Po chwili udało mu się odpowiednio
ułożyć rękę w pozycji, która była całkiem wygodna. Derek zamruczał z aprobatą,
kiedy zacisnął mocniej palce i zaczął go miarowo pieścić. Stiles całował i
lizał go dodatkowo po brzuchu, nie mogąc się powstrzymać od dotykania go.
Zapach Dereka, jego dotyk, ciche pojękiwanie i pomrukiwanie pełne aprobaty… To
pewnie ten jego młody wiek, ale penis
Stilesa był o krok od stanięcia na baczność. Brakowało temu finezji, wprawy,
było trochę niezręczne i Stiles czuł, że boli go nadgarstek od trzymania ręki w
nie do końca komfortowej pozycji, ale nie miało to dla niego znaczenia.
Wiedział, że seks jak wszystko wymagał wprawy i ćwiczenia i był gotowy ćwiczyć
do upadłego, aż obaj osiągną perfekcję w zaspokajaniu swoich potrzeb.
Derek był
niezwykle cichy podczas seksu, skupiając się bardziej na doznaniach niż
gadaniu. Po dłuższej chwili odsunął ręce nastolatka i popchnął go z powrotem na
posłanie. Stiles ze zdumieniem patrzył, jak Derek jedną rękę podsuwa do góry
jego bluzę i koszulkę, odsłaniając jego brzuch, a drugą zaczyna się pieścić.
Stiles obserwował jak zahipnotyzowany poczynania bruneta, jego wspaniałe ciało
i nie mogąc uwierzyć, że to wszystko się dzieje. I to po tym, jak Derek się
zarzekał, że jeszcze za wcześnie.
Nagle Derek
warknął cicho i wypiął lekko biodra, wyraźnie celując nasieniem na brzuch Stilesa,
który nawet nie mrugał, nie chcąc przegapić ani sekundy tego, co działo się
przed jego oczami. Chwilę trwało, zanim Derek skończył dochodzić na jego brzuch
i krocze, a potem… potem przesunął ręką po jego brzuchu, rozcierając spermę po
każdym odsłoniętym kawałku skóry.
- Bleh! Czy to
jakiś wilkołaczy fetysz? – spytał, nie wiedząc, jak odebrać zachowanie swojego
chłopaka.
- Jesteś mój – mruknął cicho Derek, w końcu
odsuwając rękę. Nachylił się lekko, obwąchując Stilesa po brzuchu. – I wreszcie
tak pachniesz.
- Och. Okej. –
Nastolatek tylko uniósł brwi. Nikt nie kwestionował tego, czyj Stiles był, a
czyj nie. Czyżby Derek dowiedział się o planie uwiedzenia go? Niemożliwe,
Stiles jeszcze z nikim nawet o tym nie rozmawiał.
- Chcę wiedzieć,
dlaczego zmieniłeś zdanie? – spytał spokojnie, kiedy Derek układał się obok
niego na łóżku, obejmując go i przyciągając mocno do siebie. Kompletnie nie
przejmował się faktem, że Stiles był przez niego cały upaprany spermą. Wcisnął
nos w jego szyję, wąchając go z cichym pomrukiem zadowolenia.
- Nie – odparł
tylko wilkołak.
Stiles westchnął
cicho. Zazwyczaj nie miał problemów z rozszyfrowywaniem ludzi, ale Derek…
Dereka nie potrafił zrozumieć. Za każdym razem, gdy już myślał, że wie, co ten
zrobi, Derek wracał i robił… coś takiego.
Cokolwiek jednak
skłoniło go do zmiany zdania, Stiles był wdzięczny. Bo już naprawdę nie wiedział,
co zrobić z tym całym „poczekajmy do twoich dziewiętnastych urodzin”.
Kolejne dwa
tygodnie minęły w mgnieniu oka. Stiles wreszcie miał wakacje, ale jego mózg
niezbyt to zarejestrował, za bardzo skupiony na sprawie, którą Peter kazał mu
się zająć. Miał już coraz więcej elementów układanki i coraz mniej mu się to
podobało, ale póki nie udało mu się dotrzeć do sedna sprawy, nie próbował w
żaden sposób ingerować w życie stada.
Stiles nie miał
zbyt wielu okazji na obcowanie z Caren i jej stadem. Derek wychodził z siebie,
by trzymać go z dala od obcych wilków. Pewnie myślał, że jest przy tym
subtelny, ale nie był. Ani trochę. Stiles nic sobie z tego nie robił, bo nie
lubił tamtych wilków, ale zaczynał się zastanawiać, czy to nie dlatego Derek
tak chętnie ostatnio dość odważniej poczynał sobie z nim w łóżku. Lub pod
prysznicem, jak kto woli, detale nie były w tej sytuacji ważne. Stiles był
szczęśliwy, że coś ruszyło się w tej sprawie, że detale nie obchodziły go ani
trochę i…
Egh, wracając do
tematu. Zachowanie Dereka zaczęło wydawać mu się podejrzane, kiedy nagle Scott
zaczął się skarżyć na swoje problemy z Allison, Cecyl omal nie wywołał wojny
między stadami prawie zabijając jednego z watahy Caren… Hayden coś podejrzanie
przykleiła się do Liama… No, najpierw przyklejała gumy na każde krzesło, na
które miał usiąść. Biedny Liam usiadł w każdą jedną. Stiles nie wiedział, na
jakiej zasadzie działał mózg tego wilkołaka, ale Hayden swoim zachowaniem
musiała poruszyć w nim jakąś czułą strunę, bo Liam wcale nie był taki niechętny
spędzaniu z nią czasu sam na sam. Derek twierdził, że Liam pachnie Hayden tak
jak Stiles pachnie nim, co Stiles uznał za kiepską nowinę. I informację, której
wolałby nie mieć.
I sam też został
wzięty na celownik. Wracał pewnego dnia wieczorem do domu, kiedy jego samochód
odmówił mu posłuszeństwa. Kiedy wkurzony wysiadł i zajrzał pod maskę, usłyszał
trzask łamanych gałązek i po chwili z lasu obok wyszedł Col.
- Jakiś problem?
– zapytał całkiem spokojnie. Był ubrany w krótkie spodenki do biegania i
adidasy. Miał dość mocno przepoconą koszulkę i nie wyglądał ani trochę
podejrzanie, co samo w sobie było dla Stilesa podejrzane.
- Poradzę sobie
– odparł Stiles. Udawał, że obecność Cola w ogóle go nie ruszała i skupił swoją
uwagę samochodzie, próbując zlokalizować problem. Nie znał się na autach, ale
Col tego nie wiedział i nie musiał wiedzieć. – Co ty tutaj robisz?
- Biegam –
odparł rudy, podchodząc bliżej i opierając się o maskę samochodu bardzo blisko
Stilesa. Nastolatek tylko cudem zdołał zapanować nad biciem swojego serca i nie
zareagował, dalej grzebiąc pod maską. – Twój silnik wydaje charakterystyczne
dźwięki. Wyglądało na to, że masz kłopoty.
- Poradzę sobie
– powtórzył Stiles. Nie był pewny, co powinien zrobić. Nie wiedział, jakie Col
miał zamiary. Chciał go zabić? Byłby głupi, gdyby to zrobił. Stiles nie widział
go przez dwa tygodnie. Peter i Derek na pewno by znaleźli jego ciało i wyczuli
na nim Cola. Nie wywinąłby się z tego. Czego więc mógł chcieć.
- Nie wyglądasz,
jakbyś się znał na samochodach – odparł wilkołak z lekkim uśmieszkiem. Zbliżył
się jeszcze bardziej sprawiając, że serce Stilesa mimowolnie zabiło mocniej.
Przeklął się za to, ale nic nie mógł poradzić na reakcję swojego organizmu. Col
przez chwilę przyglądał się temu, co było pod maską, po czym westchnął.
- Kompletnie nie
znam się na samochodach – przyznał, ocierając się o niego lekko i wreszcie
odsuwając o krok. – Lepiej zadzwoń po jakąś pomoc.
Stiles spojrzał
na niego kątem oka. Podrapał się po karku. Wilkołak miał rację. Stiles nawet
nie był pewny, co się zepsuło.
Wyciągnął
telefon z kieszeni i zawahał się. Mógł zadzwonić do taty i poprosić go o pomoc,
a Derekowi powiedzieć później. Podejrzewał jednak, że Derek wściekłby się, że
Col śmiał zbliżyć się do niego na tyle, by zostawić na nim swój zapach i nie
byłby zadowolony, że dowiedział się po fakcie. Z drugiej strony, zadzwonienie
do Dereka oznaczało, że jego chłopak pojawi się od razu i zastanie go samego z
Colem, co również mogło skończyć się źle.
Szybko zrozumiał,
że pewnie właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Z cichym westchnieniem
zadzwonił do Dereka i wyjaśnił mu, że utknął i że potrzebuje pomocy. Derek
kiedyś mu wspomniał, że pracował przez jedne wakacje w warsztacie samochodowym
i umie naprawiać auta, więc nie powinien mieć problemu z samochodem Stilesa.
Stiles wolał mu pokazać, że Col sam się do niego przyczepił i Stiles absolutnie
nie ma ochoty być blisko niego.
Grobowa mina
Dereka, gdy się pojawił, była totalnie jednoznaczna. Wyglądał jakby za chwilę
miał się rzucić na rudzielca za sam fakt, że stał w pobliżu. Stiles spokojnie
wyjaśnił mu problem i pozwolił zajrzeć pod maskę. Widział, że Derek jest cały
spięty i wpieniony na maksa i że przestawił Stilesa tak, by jak najbardziej
odgrodzić go od Cola. Rudy tylko uśmiechał się lekko, gadając o jakichś
pierdołach, których mózg Stilesa nie zarejestrował.
Nie był głupi.
Liam, Cora, Allison i Scott, wszyscy mieli obstawę. I on sam też, z tym że
Derek trzymał go z daleka. Col wyraźnie próbował wejść pomiędzy nich. Stiles
pomyślał, że on sam może i nie widuje rudzielca, ale Derek musiał spędzać dość
dużo czasu w jego towarzystwie. Col nie był zbyt cichy. Lubił gadać głośno i
lubił gadać dużo. Mógł przez ten cały czas prowokować Dereka na każdym kroku,
wykorzystując jego brak pewności siebie. Mógł swoją postawą sprawić, że Derek
poczuł się zagrożony i postanowił dać Stilesowi to, czego ten chciał, byleby
tylko go nie stracić. Stiles już trochę Dereka znał i wiedział, że ta opcja
była bardzo prawdopodobna. Caren i jej stado nie chcieli rzucić się im do
gardeł i wytłuc w jeden dzień. Nie, w ten sposób niczego by nie osiągnęli, byli
zbyt słabi. Najpierw chcieli osłabić stado, więź pomiędzy jego poszczególnymi
członków, a dopiero potem uderzyć, wykorzystując ich słabość.
- Gotowe. – Głos
Dereka wyrwał go z zamyślenia. Brunet zatrzasnął maskę z trochę większą siłą
niż było to konieczne. Stiles uśmiechnął się do niego mimo wszystko, nie chcąc
dać Colowi satysfakcji. Objął swojego chłopaka za szyję i pocałował go w usta,
pewnie wsuwając mu język do ust. – Dziękuję – wymruczał zmysłowo… No, na tyle,
na ile Stiles był w stanie zrobić cokolwiek zmysłowo. – Jesteś najlepszy.
Derek trochę się
rozluźnił, obejmując go w pasie i odpowiadając krótko na pocałunek.
- Powinieneś już
jechać, twój tata może się martwić – powiedział brunet.
- Mhm… Widzimy
się jutro tak jak ustaliliśmy?
- Jasne. Gdyby
coś jeszcze było nie tak, daj znać – powiedział.
- Się wie. –
Stiles jeszcze raz nachylił się i pocałował go w policzek. – Do zobaczenia.
Derek błysnął na
Cola oczami, ale poza tym zupełnie go zignorował. Wsiadł do swojego samochodu i
odjechał zaraz za Stilesem, zostawiając rudego samego na środku drogi.
Stiles
odetchnął. Niby nic wielkiego się nie działo, ale miał wrażenie, że sytuacja
coraz bardziej się komplikowała.
Wiedział sporo o
zamiarach Caren i tym, dlaczego pojawiła się ze swoim stadem na terytorium
Hale’ów.
Problem polegał
na tym, że nadal nie znał tożsamości osoby, która napuściła na nich te
wszystkie omegi, a miał silne przeczucie, że ta osoba jest kluczowym pionkiem w
całej grze.
***
Hej! Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Nie jest sprawdzony, więc sorry za literówki, itd. Postanowiłam w drugiej części nie rozwodzić się tak bardzo nad detektywistyczną częścią historii, więc dopóki nie usłyszę silnego sprzeciwu, śledztwo Stilesa opiszę tylko marginalnie i dopiero na końcu sam wyjaśni, co po kolei i jak.
Ostatnio (wczoraj?) dostałam maila od Kaliny z zaproszeniem do grupy na FB, która zrzesza pisarzy i czytelników autorskich opowiadań LGBT. Dodałam się do grupy i przejrzałam ją sobie z grubsza i zapowiada się super. Myślę, że każdy może tam znaleźć wiele fajnych opowiadań o tematyce LGBT, o których do tej pory się nie słyszało. Taka strona daje możliwości wypromowania mało znanych, a naprawdę dobrych, autorów. Jeśli ktoś jest zainteresowany (a mam nadzieję, że znajdzie się spora grupa), zapraszam https://www.facebook.com/groups/255806524860375/
Pozdrawiam i życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych!
ojejku, super
OdpowiedzUsuńBył super naprawdę, a ciekawość mnie po prostu zżera, ciekawe jak to się miesza i dlaczego omegi nie zdechły od tojadu może jakieś badania paznokci albo coś podobnego?
OdpowiedzUsuńDzięki i wesołych świąt :) to
OdpowiedzUsuńŚwietne 😁 wesołych świąt
OdpowiedzUsuńRewelacja :)
OdpowiedzUsuńKolejna zagadka i to bardzo intrygująca :)
Dlaczego omegi miały tojad na paznokciach? Kto chce zniszczyć rodzinę Dereka?
Tyle pytań i już nie mogę się doczekać, co odkryje Stilles xD
Derek miał być tak stanowczy, czekać do 19-stki Stillsa, a tu taka zmiana frontu, co było piękne :) Czyżby druga(wroga) wataha przyczyniła się do jego decyzji?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Awwww, uwielbiam Stilesa i te jego śledztwa. Nie pogardzę jeśli się nad tym bardziej rozwodzisz, kocham zagadki! Rozdział genialny jak zawsze i już chcę następny :3
OdpowiedzUsuńAhh i znów czekanie na kolejny rozdział, to jest najgorsze! XD
OdpowiedzUsuńale fajnie wyszedl ci ten rozdział, o jezu jak ja kocham watki zazdorści w opowiadaniach <3
Pozdrawiam :D
No i Stilles się doczekał 😆 Dobrze bo już mnie Derek zaczął trochę irytować tym opóźnianiem 😉 Gorące to było, poproszę więcej 😍 Fajnie że Stilles znowu rozwiązuje zagadkę kryminalną, to obce stado naprawdę zachowuje się podejrzanie. Mam nadzieję że Derek nie da się wkręcić w te głupie gierki Cola, chociaż to może skutkować kolejnymi gorącymi scenami, hmm... to może niech się da wkręcić? 😆 Pięknie dziękuję, super rozdział 😀
OdpowiedzUsuńA jestem na tej grupie! Naprawdę jest świetna :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział! A najbardziej podoba mi się przemyślane zachowanie Stilles w stosunku do poczynań obcej watahy. Cieszy mnie to że nasz uke świeci mądrością i pomysłowością a nie jest ciepłą kluchą ( w skrócie super zbudowana osobowość postaci ) :).
OdpowiedzUsuńA co do wątku kryminalnego jest mi on obojętny był w dużej mierze rozwinięty na początku więc jeśli planujesz go nie rozwijać to ok. Opowiadanie wedle mnie na tym nie straci, bo główny bohater i tak co chwila odkrywa kolejne zasady i zwyczaje panujące w watasze jaki i jej sekrety. A sama historia jest urokliwa i tajemnicza :D
Życzę weny w dalszym pisaniu!
Pozdrawiam Dżoana ;)
Kiedy następny rodział ?
OdpowiedzUsuńPostaram się wstawić do majówki.
Usuńobsesja
Nie moge sie już doczekać na ciąg dalszy codziennie wchodze tutaj i odświeżam strone a tu dalej nic :(
OdpowiedzUsuńuwielbiam stereka i to opowiadanie jest chyba najlesze jakie czytałam (z tą parą) <3 wspaniale piszesz więc prosze dodaj jak najszybciej nowy rodział :)
^ oh tak też ciąglę wchodzę, i mnie ciekawi co dalej :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? Wchodzę codziennie i sprawdzam, a tu nic :(
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, pracuję nad tym =.= Rozdział jest gotowy w jakichś 70%. Trzymajcie kciuki, to uda mi się go dokończyć i jutro już wreszcie wstawić.
UsuńPozdrawiam!
Trzymamy kciuki :)
OdpowiedzUsuńAkurat na moje 18 urodziny *-* to byłby cudowny prezent. Trzymam mocno palce!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest świetne.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały :)
Kiedy rozdział ��
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, czyżby ten atak byl jednak powiązany z Garardem? ceremonia nie została skończona, Col mnie to bardzo denerwuje... a Derek ocho czyżby chciał oznaczyć Stillsa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia