…5
lat później…
Stiles uniósł
głowę i spojrzał na księżyc w pełni. Uśmiechnął się pod nosem. Ta chwila
wreszcie nadeszła, a on, mimo tego, co go czekało, nie czuł ani odrobiny
strachu. Tylko ekscytację. Nie widział Dereka od dwóch tygodni i nie spędził z
nim ostatniej pełni, żeby trochę wyostrzyć jego zmysły. Teraz zamierzał
wykorzystać całą swoja wiedzę na temat wilczego stada, jaką posiadł przez
ostatnie pięć lat treningu, by dać Derekowi pościg życia.
Nikt nie
twierdził, że nie można przygotować się wcześniej do pościgu, więc ukrył w
różnych punktach lasu swoje rzeczy, który powinny mocno nim pachnieć. Teraz
stopniowo opróżniał worki i tworzył fałszywe ślady, które powinny zmylić nos
Dereka i dać mu więcej czasu na ucieczkę.
Specjalnie też
przez ostatnie dwa tygodnie używał innego szamponu i żelu pod prysznic oraz
proszku, żeby dać sobie jak największą przewagę. Nie omieszkał też przygotować
kilku pułapek z jarzęba pospolitego, by Derek nie mógł pobiec za nim po
prostej, lecz zmusić go do szukania właściwej drogi i nakierować tam, gdzie
Stiles chciał go mieć. Skoro Chris Argent zdołał przemycić na swój pościg broń
i postrzelić Petera dwa razy, zanim ten wreszcie go dopadł, on mógł pomagać
sobie jarzębem. Tojad był ciosem poniżej pasa, więc to sobie darował.
Udało mu się
dobiec do jeziora, kiedy usłyszał wycie wilka w oddali. Derek był coraz bliżej.
Stiles i tak uważał, że wytrzymał całkiem długo, bo pościg musiał trwać już
blisko godziny. Albo Derek się nie spieszył, albo jego pułapki rzeczywiście się
sprawdziły.
Stiles wbiegł w
butach do wody i wyciągnął spod pomostu kij bo, który ukrył tam specjalnie na
tę właśnie okazję. Potem wszedł na pomost i czekał. Miał na sobie tylko luźne
spodenki – bez bielizny – i buty. Buty po tej całej przeprawie raczej nie będą
się nadawać do chodzenia, więc wybrał stare adidasy. Światło księżyca dobrze
oświetlało jezioro, pomost i plażę, więc wszystko było widoczne nawet dla
ludzkich oczu.
Stiles
uśmiechnął się, kiedy zobaczył parę niebieskich oczu obserwujących go zza
drzew. Wilk spokojnie podszedł w jego strony, wyginając usta w wilczym, lekko
pokracznym uśmiechu.
Kiedyś Stiles
zapytał swojego chłopaka, dlaczego tamtej pamiętnej nocy ten go nie ugryzł.
Derek twierdził, że ból, który wysysał ze Stilesa oprzytomnił go na tyle, że
zdołał się powstrzymać, nawet jeśli w innej kwestii było już pozamiatane. Derek
nie chciał zrobić tego wbrew woli Stilesa, a teraz… teraz Stiles wyraźnie mu
sugerował, że żeby go mieć, Derek najpierw musi go zdobyć.
Derek wszedł na
pomost i przekrzywił głowę, po czym błyskawicznie zmienił się w człowieka. Jego
oczy nadal się świeciły. Uśmiechał się.
- A więc tak to
sobie wymyśliłeś, hm? – spytał, podchodząc jeszcze bliżej i przybierając
pozycję.
- Chyba nie
myślałeś, że tak łatwo się poddam, hm? – spytał Stiles takim samym tonem,
ciągle się uśmiechając.
- Nie ty,
Stiles.
- Dobrze, że się
rozumiemy.
Derek poruszył
ustami w niemym „kocham cię”. Stiles odpowiedział tym samym gestem, a potem
zaczęła się walka.
Stiles przez
bite pięć lat szkolił się w różnych dziedzinach. Sztuki walki i walka z bronią
były tylko jedną z nich. Studia przygotowujące go do pracy w FBI dały mu tysiące
godzin lekcji strategii i doskonalenia innych umiejętności potrzebnych w pracy
detektywa. Stary Stiles, którym był, gdy Derek go poznał, już nie istniał. W
jego miejscu znajdował się teraz pewny siebie, wysportowany i uroczy mężczyzna,
która był pełnoprawnym emisariuszem stada Hale i prawą ręką alfy, Petera Hale.
Był emisariuszem, pod wodzą którego wataha rozkwitła i stała się jednym z
najpotężniejszych w całej Kalifornii.
Derek natarł
pierwszy, ale Stiles zgrabnie się uchylił. Wilkołak wiedział, że musi mu ten
kij zabrać i w żadnym wypadku nie złamać. Stiles z kijem bo przełamanym na pół
był niczym wcielony diabeł. Już nieraz
ich wszystkich nastrzelał po głowie.
Pozostali
członkowie watahy zebrali się na plaży i obserwowali ich zmagania, wyjąc co
jakiś czas. Scott pierwszy nie wytrzymał i się przemienił, dopingując
zawzięcie. Stiles bronił się jak mógł. Derek trochę żałował, że nauczył go tych
wszystkich chwytów i tego, jak sobie radzić w pewnych sytuacjach. Stiles nie
wahał się wykorzystać tego w praktyce, przez co walka z nim nie była taka
prosta.
Przeciętny wilk
nie miałby szans. Tylko fakt, że Derek był doświadczonym, zaprawionym w boju i
bardzo umiejętnym wojownikiem – najlepszym po Peterze w ich watasze – już
leżałby na łopatkach.
Widząc, że
Stiles broni się rękami i nogami i nie zamierza odpuścić, w końcu zdecydował
zrobić się coś, czego Stiles z pewnością się nie spodziewał – najzwyczajniej na
świecie wyciągnął ramiona i rzucił się na niego. Stiles otworzył szeroko oczy,
kiedy Derek go dopadł i popchnął na deski pomostu. Udało mu się unieruchomić
ręce młodego mężczyzny, zanim ten zdołał mu się wywinąć i go z siebie zepchnąć.
- I co teraz? –
spytał Derek zadowolony, nachylając się do niego i patrząc mu prosto w oczy.
- Oszukiwista!
- W miłości i na
wojnie wszystkie chwyty dozwolone, czyż nie? – Derek uniósł jedną brew.
- Och doprawdy?
– spytał Stiles z szerokim uśmiechem, po czym wcisnął kolano w odsłonięte
krocze wilkołaka. Ten sapnął i omal nie puścił jego rąk. W oczach aż zakręciły
mu się łzy, ale ostatkiem sił powstrzymał odruch, który nakazał mu puścić
wiercipiętę i skulić się w pozycji embrionalnej.
Wilki zawyły
radośnie, widząc ich zmagania. Takie święta jak to nie zdarzały się rzadko,
zazwyczaj maksymalnie jedno w jednym pokoleniu, a ich stado świętowało po raz
trzeci w niespełna sześć lat.
Stiles dalej się
wiercił tak dla zasady. Obaj wiedzieli, że Derek już go złapał. Gdy wilkołak
zrobił sobie miejsce między jego nogami, układając się w wygodnej pozycji,
Stiles zrobił wielkie oczy i z zaskoczenia aż znieruchomiał.
Derek, widząc
jego minę, uśmiechnął się szeroko i wsunął się w niego bez większych problemów.
Stiles przed rozpoczęciem pościgu dobrze się przygotował nie chcąc, by ich
zbliżenie skończyło się jak to pierwsze podczas ataku tamtej zwariowanej Carmen
czy jak jej tak było.
- Czekaj,
czekaj! – marudził, wiercąc się jeszcze bardziej. – Nie powinieneś…? – urwał.
Usta Dereka
rozszerzyły się w jeszcze szerszym uśmiechu. Wilkołak zaśmiał się cicho,
składając na jego czole czuły pocałunek. Stiles jęknął cicho, kiedy penis otarł
się o jego prostatę i zalała go fala przyjemności.
Mimo tego, że
byli w trakcie seksu, Stiles dalej
gadał. Derek szybko się przekonał, że zatkanie ust swojemu chłopakowi jest
prawie niemożliwe, co najwyżej tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nawet
podczas seksu Stiles miał bardzo dużo do powiedzenia. Był komentatorem
rzeczywistości numer jeden, inaczej się tego określić nie dało.
- Ale dlaczemmm!
– Stiles wygiął się pod nim w łuk i objął go nogami w pasie. Złapał Dereka za
włosy i przyciągnął jego głowę do siebie, namiętnie go całując. Derek ochoczo
odpowiedział na pieszczotę. Uwielbiał z nim to robić. Uwielbiał sposób, w jaki
ciało Stilesa zmieniło się z chłopięcego na ciało mężczyzny, jak dorósł i
zmężniał. Jak oplatał nogi wokół jego pasa lub jak namiętnie wyglądał,
przejmując dowodzenie i biorąc jego w posiadanie. Gdyby Derek miał wymarzyć
sobie partnera, nigdy nawet nie przyszło mu do głowy, by wymarzyć sobie kogoś
tak perfekcyjnie doskonałego.
Stiles był jego.
Tylko jego. Jeszcze tylko chwila i…
Poruszył
szybciej biodrami, dążąc do spełnienia.
- No bez jaj! –
marudził Stiles, pojękując pod nim cicho. – Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że…
- znowu urwał, przejeżdżając paznokciami po plecach wilkołaka. Derek czując
pieczenie w tym miejscu tylko bardziej się napalił. Zamknął oczy, skupiając się
na miarowym ruchu bioder i przyjemności, która z każdą chwilę coraz bardziej
się nasilała.
Stiles jęknął
pod nim i spiął się. Derek wiedział, że to ten moment. Świerzbiły go zęby i
dziąsła, jak zawsze, kiedy pojawiały się jego wilcze zęby. Stiles odsunął głowę
w bok, robiąc mu miejsce. Derek czuł, że zaraz dojdzie. Oczy błysnęły mu dziko
w ciemności, po czym wgryzł się w szyję partnera, dochodząc w nim mocno.
Stiles
zesztywniał w jego ramionach, zapewne zamroczony bólem, jaki mu sprawił, gryząc
go. Derek trzymał mocno, wbijając zęby jeszcze głębiej i przytrzymując go w ten
sposób w miejscu. Czuł na języku jego krew i formującą się więź. Ogarnęło go
nagłe gorąco, przeszył go silny prąd i chwilę później opadł na partnera,
oddychając ciężko. W jego świadomości pojawiło się coś, jakby uczucie obecności
kogoś jeszcze. Kogoś znajomego, kogoś…
Spojrzał w bok.
Stiles oddychał ciężko, wyraźnie zmęczony ucieczką, walką, seksem. Ostatki
energii wykorzystał na obrócenie się i wtulenie
w niego. Drżał.
- Stiles? –
spytał cicho Derek. Słyszał wicie innych członków stada i ich oddalenie się z
miejsca zdarzenia. Wszyscy widzieli, że ceremonia się zakończyła. Teraz reszta
poszła świętować, podczas gdy Derek zaopiekuje się Stilesem i przyzwyczai do
więzi.
- Czuję twoją
obecność – powiedział cicho. – Tak jakbyś był… gdzieś na końcu mojej
świadomości, jakby… - urwał i wtulił się w niego mocniej.
- Wiem – odparł
tylko.
Przytulili się
do siebie i leżeli w ciszy. Krótkiej, bo Stiles to przecież Stiles i nie
wytrzymałby zbyt długo w ciszy.
- Możesz mi
powiedzieć, jak to się stało, że zrobiłeś to ze mną w swojej ludzkiej postaci?!
– wypalił.
Derek uśmiechnął
się pod nosem. Wiedział, że to pytanie padnie prędzej czy później.
- Chyba nie
myślałaś, że naprawdę będę to z tobą robił w formie wilka? – odpowiedział
pytaniem, patrząc na swojego kochanka z uniesionymi brwiami.
Stiles aż się
zapowietrzył, słysząc to.
- CO?! A-ale… -
Drgnął i zrobił wielkie oczy. – Chwila, chwila. To dlatego nie pozwoliliście mi
uczestniczyć w ceremonii parowania Petera i Cola? Nie chcieliście, żebym się
połapał, co i jak? – Derek tylko się uśmiechał. Stiles aż usiadł i wyrzucił
ręce do góry. – Serio, Derek?! Pozwoliłeś mi żyć całe 6 lat w przekonaniu, że
będę musiał uprawiać seks z wilkiem?!
Stiles miał tak
oburzoną minę jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Derek miał wrażenie, że od tego
ciągłego uśmiechania się pęknie mu twarz.
- TY wredny…!
Uśmiech spełzł
mu z twarzy, kiedy Stiles wykonał kilka nieokreślonych ruchów rękami i po
chwili Derek już nie leżał na pomoście, lecz został wrzucony do wody. Gdy się
wynurzył, Stiles stał na pomoście z założonymi rękami i patrzył na niego z
nietęgą miną.
- Tak to jest,
jak zadzierasz z emisariuszami, Derek. 6 lat… No serio?!
Derek tylko się
roześmiał. Stiles dalej mamrocząc, że to nie jest śmieszne i że Derek jest
kretynem, wskoczył do niego do wody, próbując go podtopić. Derek tylko
przygarnął go do siebie i pocałował, czując że serce chyba mu pęknie z miłości
do tego młodego mężczyzny.
Był gotów oddać
za niego życie. Miał lata na pogodzenie się z tym, że Stiles tak młodo dowiedział
się o ich więzi i tym, że tamtej pamiętnej nocy zrobił mu krzywdę. Gdy
wyjechali razem na studia, dość szybko się dotarli i spędzili najlepsze pięć
lat swojego życia, budując swoje wspólne życie.
Nie wszystko
szło po ich myśli. Już na samym początku Derek miał spory żal do Stilesa za to,
że doradził Peterowi przyjęcie do watahy Hayden, Olafa, Iana i Cola. Co do
pierwszej trójki, niezbyt go obchodzili, ale Col… Tego chłopaka Derek nie
chciał widzieć. Dość długo i sporo się o to kłócili. Derek omal nie
eksplodował, kiedy rudzielec wylądował w tym samym akademiku, co oni, studiując
na tym samym kampusie. Derek myślał, że to jakiś cholerny żart, ale potem…
Potem Stiles przyprowadził swojego kumpla z grupy, który razem z nim studiował, żeby pracować w FBI i nagle
się okazało, że jest to partner więzi Cola i… sprawa rozeszła się po kościach,
bo Col całą swoją siłę i zapał włożył w zdobycie przeznaczonej mu osoby. Teraz
para była już rok po przypieczętowaniu więzi i obaj służyli jako świadkowie na
ich ceremonii.
Tyle się
zmieniło i tyle rzeczy pozostało dokładnie takich samych. Tyle się
naprostowało. Cora ostatecznie, po dwóch latach opierania się i darcia kotów, w
końcu skończyła w burzliwym związku z Cecyl’em, od którego tygodniami trzęsła
się chata. Wszystko jakoś się… poukładało. Powoli, bo powoli, ale jednak.
Derek nie mógłby
powiedzieć, że wszystkie jego obawy sprzed pięciu lat były bezpodstawne, bo tak
nie było. Jak by nie patrzeć, wciąż był dla Stilesa tym pierwszym i czasami
było to widać jak na dłoni. Stiles miał jednak rację co do jednego – przez cały
ten czas widział tylko Dereka. To się nie zmieniło. Nieważne, że ludzie
wreszcie zaczęli zauważać, jak seksowny i inteligentny jest Stiles, bo Stiles
widział tylko jego.
Stiles chlapnął
mu w twarz wodą, wyrywając go z rozmyśleń. Derek uśmiechnął się i pocałował go
namiętnie. Woda była nawet ciepła, nagrzana po połowie upalnego lata,
przyjemnie chłodząc ich rozgrzane ciała.
Derek potarł
palcem ślad, który zostawił partnerowi na szyi. Czuł lekkie mrowienie pod
palcem.
Stiles
wyszczerzył się.
Derek
odwzajemnił uśmiech.
Więź czy nie, on
wiedział, że jego uczucia względem Stiles nigdy się nie zmienią. I nawet jeśli
ludzie rzeczywiście nie odczuwali więzi tak, jak wilki, teraz już wiedział.
Wiedział, że
uczucia Stilesa względem niego również pozostaną takie same. Pogłębią się,
ewoluują… Ale tak czy siak, wszystko będzie sprowadzać się do jednego.
Wzajemnej
miłości. I to mu wystarczało, by odetchnąć pełną piersią i optymizmem patrzyć w
przyszłość.
KONIEC
***
Witajcie po długiej nieobecności.
Jak mówiłam, jakoś udało mu się tu dotrzeć z ostatnim rozdziałem liczących prawie 20 stron w Wordzie i dość długim epilogiem. Choć udało mi się opowiadanie zakończyć tak, jak sobie to już dość dawno upatrzyłam, wiem że poszłam trochę na skróty i nie opisałam wszystkiego tak dobrze, jak zapewne wszyscy byśmy chcieli. Ale... nic na to nie poradzę. Miałam długą przerwę, nawet po przeczytaniu całego tekstu trochę ciężko mi to szło.
Ale jest! Trochę na skróty, ale ostatecznie udało mi się dopisać te ostatnie strony i zakończyć tak, jak zakończyć chciałam, co przyniosło mi wielką ulgę. Jestem otwarta na wszelką krytykę i wytykanie, czego nie zawarłam, a ja odpowiem na Wasze pytania lub ewentualnie dam znać, że coś powinno zostać owiane tajemnicą, gdyby jednak kiedyś przyszło mi do głowy napisać jakiś side osadzony w ten pięcioletniej przerwie.
Wszystkim wytrwałym, którzy ciągle tu jeszcze zaglądają, bardzo dziękuję za cierpliwość i zrozumienie. Jestem bardzo wdzięczna za to, że mnie wspieracie i nie dajecie mi zniknąć z przestrzeni internetowej :) Czytam wszystkie komentarze, nieważne czy pojawiają się pod najnowszymi postami, czy pod jakimiś starymi. Nawet jeśli na jakiś nie odpowiem, bo zapomnę, to możecie być pewni, że docieram do absolutnie wszystkiego, co pojawia się na moim blogu.
No więc jeszcze raz DZIĘKUJĘ <3 <3 <3
Mam nadzieję, że końcówka przypadnie Wam do gustu i nie będziecie chcieli mnie bić, że tak krótko xd
Co do przyszłości bloga... Hibernujemy dalej. Coraz bardziej gryzą mnie w dupę deadliny i choć znalazłam czas na napisanie tego, nie podejmę się regularnego publikowania. Nie oznacza to, że zamykam w ten sposób bloga, o nie. Mam kilka rozpoczętych projektów, ale dopóki nie napiszę dość znacznej części jakiegoś opowiadania, nie zacznę publikacji. W ten sposób będę mogła wstawiać Wam regularnie rozdziały i nie martwić się deadlinami, podczas gdy będę pisać dalszą część. To chyba najbardziej logiczne rozwiązanie w tej sytuacji. Co o tym myślicie?
Jakieś pytania? Nie bójcie się pytać w komentarzach :)
Pozdrawiam i do następnego!
Strasznie lubię twoje opowiadania i będę czekać na następne. Tylko dawaj znać, że wszystko ok.
OdpowiedzUsuńZdradzisz chociaż o czym są te zaczęte projekty??? Tak w przybliżeniu oczywiście 😶
OdpowiedzUsuńA co do tekstu to jest jest super. Miłą niespodzianką były aż 2 rozdziały
Dzięki 🙇🙏
Hmm, niech pomyślę... Jeden krótki Sterek, jeden trochę dłuższy Sterek... Do tego historia fantastyczna o chłopaku (prawej ręce przyszłego króla), który zostaje przypadkiem porwany przez wroga, z którym są w stanie wojny, i trafia w ręce wysoko postawionego wojownika w szeregach wroga (w roli niewolnika)... Jest jeszcze kilka pomysłów, ale na razie jeszcze nic nie zaczęłam pisać. Ale jak to z moją weną bywa, nic nie jest z nią pewne -.-
UsuńPozdrawiam!
Już mi się to podoba 😍
Usuńfajnie że zamykasz ten rok końcem tej historii, notabene super, życzę weny w pisaniu kolejnych opowieści
OdpowiedzUsuńJa niestety jestem zawiedziona zakończeniem historii nie samym w sobie zakończeniem ale jego sposobem, rozdział 20 jest dla mnie rozczarowaniem. Odczułam po prostu przepaść między całym opowiadaniem i jego zakończeniem naprawdę wolała bym poczekać koleje kilka miesięcy i otrzymać pełniejsze zakończenie. Mam nadzieje że jeszcze kiedyś Doznasz olśnienia i natchnienia i chęci i Uzupełnisz to opowiadanie bo jak do tej pory było ono moim faworytem.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny przy inny opowiadaniach :)
Pozdrawiam
Dżoana
Fajnie się skończyło chociaż szkoda, że po skrótach ale myślę, że i tak ciekawość jest raczej syta :D moja droga, trochę mi głupio o to pytać ale za tydzień mam 18 urodziny. Czy mogłabyś napisać dla mnie one shota? Byłabym bardzo szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lulu
Hej! Przykro mi, ale moja doba musiałaby mieć 36 godzin, żebym dała radę coś napisać w tak krótkim czasie będąc tak zawalona robotą. Jeśli odpowiada Ci dedykacja jakiejś późniejszej publikacji mojego autorstwa, to nie ma problemu ;)
UsuńPozdrawiam!
Witaj, że piszę dopiero teraz ale miałam problemy z Internetem. Życie bez niego przez dwa tygodnie to MASAKRA... Rozumiem, również nie cierpię na nadmiar czasu ale byłabym niezmiernie szczęśliwa z dedykacji :)) Dziękuję :3 i pozdrawiam!
UsuńFajne zakończenie :) Może spodziewałam się jakiegoś większego opisu walki między stadami i czegoś bardziej z tym ich emisariuszem ale tak też dobrze wyszło :) Bardzo mi się podoba jak wybrnęłaś z tym zawiązaniem więzi :) I fajny ten epilog. Tak mi to wygląda na nawiązanie do amerykańskiego zabójcy 😆 I taki Stilles jeszcze bardziej mi pasuje :) Gadający nawet podczas seksu 😉 Ach lubię dobre zakończenia 😍 Bardzo dziękuję i liczę, że znajdziesz czas by napisać coś jeszcze. Życzę dużo weny :) Pozdrawiam serdecznie i Szczęśliwego Nowego Roku 😙
OdpowiedzUsuńSuper zakończenie :) Fajnie było dowiedzieć się, jak potoczyło się życie Stillesa i Dereka oraz innych członków watahy :) W sumie najbardziej mnie zaskoczyło, że Scott nie wrócił do Allison, ale może to i dobrze :)
OdpowiedzUsuńStilles agentem FBI, teraz to już mu nikt nie podskoczy xD
Cudownie opisałaś zawiązywanie więzi pomiędzy głównymi bohaterami, oj Derek musiał się trochę natrudzić, aby zdobyć swojego partnera, który jakby nie chciał być złapany to by się nie dał, ale kochają się na zabój, więc innego finału nie mogło być :) Zaskoczenie Stillesa, że nie musiał uprawiać seksu z wilkiem było niesamowite, przez 6 lat nikt mu nie powiedział prawdy, ale dobrze, że tak rozwiązałaś tą sprawę :)
Dziękuję za cudowną historię :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S Szczęśliwego Nowego Roku :)
Dziękuję za ten tekst :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czekać na kolejne publikacje.
Wracam i wracam do twoich opowiadań po kilka razy i coś mi się wydaje że wracać będę i do tego :D Po prostu uwielbiam twój styl pisania i genialne pomysły! Mega się cieszę że nie zostawiasz tego bloga, to byłaby dla mnie katastrofa XD Ściskam mocno i życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego opowiadania 😁
OdpowiedzUsuńNiby tez czyje rozczarowanie 20 rozdzialem, ale co za duzo to nie zdrowo. Bez tych opisow walk bylo chyba lepiej, bo i tak pojawilo sie tu ich juz sporo.
OdpowiedzUsuńMyslalem, ze ten seks przy publicznosci bedzie gorszy, a sie okazal taki nawet spoko. Bylem pewny, ze wszyscy beda doslownie stac obok nich i ogladac jak to robia xd
Troche jestem spiacy i ledwo komentuje, ale jakos dam rade. Super bylo te opowiadanie, mam nadzieje, ze jeszcze cos napiszesz.
,,...w ceremonii parowania Petera i Cola?'' - chwila, to Peter jest z Colem? A nie z Chrisem? Za duzo tych imion, juz nic nie ogarniam xd
UsuńI w ogole ze Scott nie byl z Alisson?? To byla taka nagla zmiana, ze w ogole sie nie polapalem o co chodzi. Ale moze to lepiej, jesli ciagle sie klocili to znaczy, ze nie byli sobie przeznaczeni.
Hej! Być może ten fragment nie jest jasny, ale jak się wczytasz, później jest informacja, że Col sparował się ze znajomym Stilesa ze studiów i że to trzecia taka ceremonia w stadzie w ostatnich latach, co wskazuje na to, że po Peterze i Chrisie był jeszcze ktoś. Tym kimś jest właśnie Col ;)
UsuńPozdrawiam!
obsesja
Dobrze, że nie kończysz z blogiem, bo chyba bym się popłakała gdyby tak się stało. Przeczytałam twoje wszystkie opowiadania, siedzę na tym blogu już trzeci rok i chyba nigdy nie przestanę czytać twoich opowiadań, bo są tak dobre, że aż boli kiedy nie mam już co na twoim blogu czytać. Czekam niecierpliwie na kolejne twoje opowiadania <3 jestem ciekawa tylko czy jeszcze będziesz pisać o Billu i Tomie czy raczej zostawiasz ten ship i będziesz pisać inne opowiadania?
OdpowiedzUsuńW tym co robisz jesteś po prostu GENIALNA, życzę ci tyle weny ile jest do słońca u spowrotem<3 Planujesz może jeszcze napisać jakiś twincest? Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZ roku na rok jesteś co raz lepsza twa twórczość jest fenomenalna , ubóstwiam ją :* Abyś nigdy nie zaprzestała tworzyć :)
OdpowiedzUsuńPochłonęła już chyba wszystkie twoje opowiadania. Z niecierpliwością czekam na następne :) Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńhaha super, Peter postrzelony przez Chrisa i to dwa razy podczas ceremoni! to naprawę musiał być wielki pościg... och Stilles w FBI to daje wiele możliwości watasze, nie ma co się dziwić z takim umysłem i ta ceremonia, Stilles nie dał się tak łatwo upolować, co za dupek z Dereka tak go okłamać, ale przecież Stilles mógł wypytać Scota...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia