Ponieważ znalazła się osoba, która wyraziła chęć kupienia mojego e-booka na beezar, zgodnie z obietnicą umieszczam tekst również w drugim sklepie:
Jeśli ktoś jeszcze woli tekst kupić na beezar.pl, ale z jakiegoś powodu do mnie w tej sprawie nie napisał, teraz ma okazję to zrobić ;) Wstawiłam też darmowy fragment, więc można go sobie pobrać zarówno na Bucketbook, jak i Beezar. Przypominam, że ze względu na różnicę w prowizji pobieraną przez Bucketbook i Beezar, tekst na Beezar jest kilka złotych droższy.
Osobom, które już kupiły, bardzo dziękuję <3 Nic nie daje takiego motywacyjnego kopa, jak wsparcie osób, które czytają moje teksty. Dlatego dziękuję zarówno cichym czytelnikom, jak i tym, który zadali sobie trud, by zostawić mi jakiś komentarz lub napisać do mnie maila i podzielić się swoimi przemyśleniami lub pomarudzić, że spodziewali się zupełnie innego rozwoju zdarzeń :P
A dla tych, którzy po przeczytaniu pierwszych czterech rozdziałów nadal nie mogąc się zdecydować, czy e-booka chcą kupić, zostawiam krótki fragment, który może pomoże Wam podjąć decyzję;)
Pozdrawiam!
Dylan vs. Miki
Josh odchrząknął,
przerywając długą ciszę.
– W czym mogę panom
służyć? – Wyciągnął z kieszeni fartuszka notes i długopis i spojrzał na
piłkarzy wyczekująco.
– Em, dla mnie waniliowe
cappuccino i pęczotto z warzywami – powiedział Bennet, uśmiechając się lekko do
Josha. Chłopak zapisał jego zamówienie i przeniósł wzrok na Michaela.
– A dla pana? – spytał
uprzejmie.
– Daruj sobie tego pana –
odparł Miki, nic sobie nie robiąc z obserwujących ich ludzi. – I nie
przyszedłem się tu obżerać jak ten prosiak. – Tu rzucił krzywe spojrzenie
koledze z drużyny. – Możemy pogadać?
Josh pokręcił przecząco
głową.
– Jestem w pracy. Kończę
zmianę za trzy godziny – odparł. – Chciałby pan coś zamówić?
– Cóż, w takim razie
poproś menadżera – rozkazał Michael.
Bennet westchnął,
odchylając się do tyłu na krześle. Wyglądał na zrezygnowanego.
Josh zmarszczył brwi.
Michael chciał rozmawiać z Dylanem? Na samą myśl jeżyły mu się włosy na głowie.
Michael wyglądał na bojowo nastawionego, a to nie wróżyło niczego dobrego.
– Michael… – zaczął
niepewnie.
– Różnooki, znowu robisz
zamieszanie? I gdzie, do cholery, jest Marlena? To jej sektor.
O wilku mowa, pomyślał
Josh z westchnieniem. Dylan nie będzie zadowolony.
Gdy menadżer podszedł do
odpowiedniego stolika, Michael uniósł brwi. To chyba nie był ten słynny Dylan
Anderson, prawda? Josh przecież nie dałby mu kosza dla takiego pokurcza!
– Jesteś menadżerem? –
spytał mimo wszystko.
Ku zdumieniu obu
piłkarzy, nowoprzybyły odparł twierdząco. Josh obserwował Dylana przez cały czas.
Jeśli mężczyzna zdziwił się, widząc dwóch sławnych piłkarzy, i to w dodatku ze
swojej ulubionej drużyny, szybko zdołał ukryć emocje pod maską zwyczajowej
obojętności.
Michael zacisnął dłonie w
pięści, gotując się ze złości. Ten konus z krzywą gębą miał czelność ignorować
kogoś takiego jak Josh? Ten gnom nie dorastał mu do pięt! Powinien go całować
po nogach za to, że Josh w ogóle na niego spojrzał!
Przyzwyczajony do tego,
że może robić i mówić co mu się podoba bez większych konsekwencji, omiótł kurdupla
uważnym spojrzeniem i powiedział z pełną premedytacją, udając niewinność:
– Łał. Ale jesteś niski!
– Josh sapnął, robiąc wielkie oczy i zaczął kręcić gwałtownie głową. Próbował
dać Michaelowi w ten sposób do zrozumienia, że powinien zamilknąć natychmiast,
jeśli mu życie miłe. – Gdzie się ubierasz? – kontynuował piłkarz zjadliwie.
Nosiło go na myśl, że Josh wolał kogoś takiego od niego. – W dziale dla
gnomów?
Cała kawiarnia jakby
zamarła.
Dylan zmrużył lekko oczy.
O nie, pomyślał Josh, on przecież…
– Na męskim, ale ciebie
tam nie widziałem – odparł menadżer, niewzruszony.
Bennet rozdziawił usta ze
zdumienia. Michael zamarł, kompletnie nie spodziewając się, że Dylan mu się
odszczeknie.
Reszta ludzi zrobiła
głośne „uuu!”, wyczuwając konflikt jak sępy padlinę.
– Nic dziwnego. Z takiej
wysokości pewnie nie za wiele widzisz – odparował Michael.
Josh jęknął w duchu.
Wdawanie się w potyczki słowne z Dylanem to jak szturchanie dzikiej pumy
patykiem. To się nie mogło dobrze…
– Widzę całą masę dup,
dzięki za troskę. Ale bez obaw, na twoją i tak nie ma co patrzeć.
Bennet zakrył usta
dłonią. Ramiona mu dziwnie drżały, a w oczach zaczynały kręcić się łzy.
– No i z czego rżysz? –
zirytował się Michael, popychając kolegę w ramię. Zmrużył groźnie oczy i spojrzał
na Dylana. – Widzę, że mamy tutaj problem. Rozwiążmy go jak mężczyźni.
Josh spojrzał na piłkarza
zaalarmowany.
– Michael, chyba nie
zamierzasz się z nim bić?! – krzyknął szeptem, łapiąc mężczyznę za ramię. –
Odbiło ci?!
– Spokojnie, nie o to mi
chodziło – zapewnił piłkarz, uśmiechając się lekko do niego. – Ponoć grasz w
piłkę? – zagadał do Dylana. Pewny siebie uśmiech nie schodził mu z twarzy,
podczas gdy po Dylanie cała ta rozmowa najwyraźniej spływała. – Co powiesz na
mały piłkarski pojedynek? Jeden na jeden. Ten, kto pierwszy zdobędzie trzy
bramki, wygrywa.
Zrobiło się jeszcze
ciszej, o ile było to w ogóle możliwe. Nawet mucha nie odważyła się przelecieć
w okolicy, nie chcąc zburzyć napiętej atmosfery. Dwaj mężczyźni przeszywali się
wzrokiem. Michael był pewny wygranej. Zaproponowanie takiego pojedynku było
żałosne, wygraną miał w końcu w kieszeni. Josh był na niego okropnie wściekły,
bo nie dość, że przyszedł do jego miejsca pracy, nie konsultując z nim tego
wcześniej, to jeszcze próbował ośmieszyć i upokorzyć niewinną i bliską mu
osobę.
– To śmieszne – próbował
interweniować Josh. – Przecież grasz zawodowo, nie możesz…
– Jasne – odparł Dylan
spokojnie, wzruszając ramionami. – Skoro szukasz guza, chętnie ci go nabiję.
Ludzie zaczęli szeptać i
naśmiewać się po cichu, że Dylan zupełnie upadł na głowę, przyjmując takie
wyzwanie. Josh był świadomy jego umiejętności, ale przecież wyzwanie rzucił mu
najlepszy piłkarz świata! Dylan zupełnie oszalał, zgadzając się na to!
Nie, żeby Josh nie
rozumiał jego decyzji. Gdyby Dylan po tak ostrej ripoście wycofał się z
konfrontacji, upokorzenie byłoby o wiele większe niż po przegranym pojedynku w
piłkę nożną z cholernym mistrzem świata. To oczywiste, że postronna osoba nie
miała najmniejszych szans.
Josh cały aż kipiał w
środku, kiedy Michael stwierdził, że ma piłkę w samochodzie i mogą zrobić to tu
i teraz. Prawie wszyscy dosłownie wybiegli przed kawiarnię, zostawiając swoje
rzeczy i niedojedzone potrawy. Nim Josh wyszedł na tyły, gdzie zebrał się tłum
gapiów, ktoś wpadł już na pomysł zorganizowania naprędce bramek, którymi były
dwie kelnerki, stojące naprzeciwko siebie w odległości około sześciu metrów z
szeroko rozstawionymi nogami.
Michael go popamięta za
ten numer, obiecał sobie Josh. To było wybitnie nie fair. Tak strasznie się
starał, by ułatwić Dylanowi życie, by pomóc mu, jak tylko ktoś obserwujący z
boku mógł, a tu wpadał taki Michael i wszystko psuł! Jeśli myślał, że nabije
sobie u niego punktów, ogrywając kogoś amatorsko grającego w piłkę, to się grubo
pomylił.
– Josh, uspokój się! –
Bennet położył mu rękę na ramieniu.
Josh wyrwał mu się,
patrząc na niego ze złością.
– Uspokój się?! Michael
właśnie robi wszystko, co w jego mocy, by upokorzyć mojego wieloletniego
przyjaciela. I to za co?! Bo mu się odszczeknął, do czego miał pełne prawo?! –
wrzasnął na niego tak głośno, że aż kilka osób się obejrzało. – Po co w ogóle
tu przyszliście?!
– Miki mówił, że lecisz
na tego konusa.
Josh zamarł. Szybko
jednak wrócił mu bojowy nastrój.
– I? Myśli, że upokarzając
go przy innych ludziach, nabije sobie punktów?! Po moim, kurwa, trupie! – Josh
aż wrzał. Ręce mu się trzęsły z emocji.
Bennet pokręcił tylko ze
smutkiem głową.
Ludzie zaczęli krzyczeć i
gwizdać, dopingując głośno. Większość kibicowała Michaelowi. Był osobą
publiczną, zawodowo grającą w piłkę, ale znaleźli się i tacy, którzy
dopingowali Dylana, dostrzegając niesprawiedliwość owego wyzwania.
– Ale dziura! – krzyknął
ktoś.
– Ja pierdolę, okiwał go!
– Dylan! Dylan! Jeszcze
jeden! Jesz–cze jeden! – krzyczeli jedni.
– Miki! Mi–ki! Mi–ki! –
wrzeszczeli drudzy.
Jeszcze jeden? Josh
łokciami przepchał się do przodu, by widzieć pojedynek. Przy piłce był Michael,
pokazując różne sztuczki i doskonałą technikę, dopracowaną latami treningów.
Dylan stał na lekko ugiętych nogach, nie spuszczając wzroku z piłki. Gdy
piłkarz rozpoczął atak, Dylan ustawił się w pozycji obronnej. Michael próbował
go okiwać, ale Dylan dobrze się bronił. Obserwując ich zmagania przez chwilę,
do Josha dotarło, że Dylan zaskakująco dobrze sobie radzi jak na kogoś, kto
tylko gra w drużynie uniwersyteckiej, nieważne jak dobrej.
Michael zamierzył się do
strzału, ale mały i szybki Dylan czubkiem buta wytrącił mu piłkę i pognał za
nią do przodu. Michael siedział mu na ogonie, ale Dylan kompletnie się tym nie
przejmował, robiąc swoje. Nie próbował zmylić piłkarza ani go okiwać, tylko do
końca szedł w zaparte, jak ze wszystkim, za co się brał.
Strzelił i piłka wpadła
pomiędzy rozsunięte nogi Diany. Tłum zaczął szaleć.
– Dwa! Strzelił mu już
dwa!
– Kto to, kurwa, jest?!
– Nie wierzę!
Michael wyglądał na
strasznie wściekłego. Pobiegł po piłkę i od razu przeprowadził atak. Dylan
próbował go zatrzymać, ale nie miał szans.
Michael zdobył gola.
Dwa do jednego.
Dylan zmrużył oczy i
odetchnął, spokojnie idąc po piłkę. W przeciwieństwie do Mikiego, był opanowany
i wyraźnie kalkulował swoje ruchy. Jego strategiczny umysł musiał już
analizować dane, bo gdy Dylan doszedł do piłki i uniósł wzrok na przeciwnika…
Josh po jego minie już widział, że Dylan właśnie podjął decyzję.
O mój Boże! Dylan miał
szansę ograć mistrza świata! Nawet nie chciał sobie myśleć, jak wielkie
poruszenie by zapanowało, gdyby coś takiego się stało.
Josh wstrzymał oddech,
kiedy menadżer kawiarni rozpoczął atak. Miał świetną technikę gry. Perfekcyjnie
panował nad piłką, co było widać po sposobie, w jaki się poruszał. Jego ruchy
były płynne i precyzyjne, ale też instynktowne, nie pozwalając Mikiemu choćby
zbliżyć się do piłki.
Przez chwilę tak kręcili
się, bawiąc w kotka i myszkę, aż wreszcie Dylan wyrzucił lewą nogę do przodu i
cofnął ją, uderzając w piłkę, a potem podbił ją piętą prawej nogi tak, że
przeleciała piłkarzowi między nogami. Dylan wykonał płynnie półobrót, wymijając
zgrabnie Michaela i już sunął w stronę prowizorycznej bramki.
Josh wstrzymał oddech.
Dylan zamachnął się,
chcąc zakończyć grę, kiedy Miki dognał go i zaczął przepychać barkiem. Było to
agresywne zachowanie na granicy faulu, ale Dylan tak łatwo nie dał mu się
przepchnąć, odpowiadając równą lub nawet większą siłą.
Menadżer złożył nogę do
strzału i już miał kopnąć, kiedy Miki zabrał mu piłkę i pobiegł w przeciwnym
kierunku.
Josh jęknął, łapiąc się
za głowę. A było tak blisko!
Dylan pobiegł za
Michaelem, ale było już za późno.
Michael zdobył bramkę.
Dwa do dwóch.
Ludzie krzyczeli i
wiwatowali, dopingując i jednego, i drugiego. Josh, nadal wściekły, darł się na
całe gardło, dopingując swojego menadżera. Stojący obok Bennet był wyraźnie
zszokowany wysokim poziomem gry. Nie przyłączył się do wiwatującego tłumu. Stał
tylko i obserwował w ciszy.
Michael był znowu przy
piłce. Jako doświadczony napastnik miał swoje sposoby na omijanie przeciwników.
Dylan nie był w stanie go powstrzymać.
Część ludzi jęknęła z
niezadowoleniem, chcąc zobaczyć spektakularną porażkę sławnego piłkarza.
Zdecydowana większość krzyczała i wiwatowała na cześć Danielsa. Ludzie mówili
między sobą, że oczywiście, że Miki wygrał i że Dylan zupełnie zgłupiał,
podejmując wyzwanie, a strzelone przez niego bramki to absolutny przypadek lub
też dobra wola Mikiego.
Josh nie był taki głupi.
Wiedział, że Dylan zdobył te punkty uczciwie, bez żadnych forów ze strony
swojego przeciwnika.
Dylan patrzył przez
chwilę na cieszącego się Michaela, którego ludzie poklepywali po plecach i
któremu gratulowali. Josh zerknął w jego stronę i mimowolnie uśmiechnął się pod
nosem, widząc, że Dylan wywrócił ostentacyjnie oczami, odwrócił się na pięcie i
jakby nigdy nic zaczął się przepychać przez tłum w stronę kawiarni.
– Koniec przerwy,
nieroby! Do roboty! – powiedział donośnym głosem. Stojące jak wmurowane
kelnerki aż podskoczyły i pospieszyły za nim.
– Ale jazda! –
ekscytowała się Marlena. – Kurczę, Dylan, nie wiedziałam, że jesteś taki dobry!
Strzeliłeś dwa gole mistrzowi świata! Mistrzowi świata! – podkreśliła.
Dylan nie wyglądał na
przejętego.
– I? Jakby to był wielki
wyczyn.
– A nie? – zdziwiła się
Diana.
Menadżer wyciągnął
saszetkę z herbatą z drewnianego pudełka i zalał ją wrzątkiem w swoim ulubionym
kubku.
– Nie bardzo. – Wzruszył
ramionami, dmuchając do kubka, by ostudzić trochę gorący płyn. – Po pierwsze,
był na tyle głupi, że kompletnie mnie nie docenił. Pierwsza zasada, gdy o coś
walczysz brzmi: nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika. Po drugie, znam jego
cholerny styl gry z meczy, które oglądałem. Miałem czas na przeanalizowanie go,
a on mnie nie. Nie miał pojęcia, jakim jestem typem zawodnika. Obrońca,
napastnik, rozgrywający? Dobra technika, siła, a może wytrzymałość? Triki,
sztuczki? Lewo– czy prawonożny? Co umiem, a czego nie? Krótko mówiąc, ja wiedziałem
o tym idiocie wszystko, a on o mnie nic. Nie trzeba być fenomenem, by wykiwać
napuszonego jednokomórkowca.
Au, pomyślał Josh. Przytyk
co do wzrostu musiał zaboleć, skoro Dylan aż tak źle wyrażał się o swoim
ulubionym – cóż, do tej pory – piłkarzu.
Ciekawszy z mikim jest ten fragment z jego drugą wizytą w kawiarni, przy okazji przeczyłam dawno temu i się zakochałam, kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńHej, wiem, ale mam wrażenie, że ten fragment byłby do pewnego stopnia spoilerem... Więc zdecydowałam się na ten :) Ale możliwe, że nie jest to ostatni fragment, który wstawię ;)
UsuńCo do kontynuacji... Nie wiem =.= Pierwszą część pisałam miesiącami, a szło mi to bardzo sprawnie. Zaczęłam już pisać drugi tom, ale ta część jest o wiele bardziej skomplikowana. Nie chciałabym tego skopać poprzez pospieszenie się. Z tego też powodu zakończyłam pierwszą część tak, jak zakończyłam. Pomijając kilka niedomówień, to równie dobrze mógłby być koniec całej historii. Choć totalnie nie jest :) Na pewno będę informować o postępach w pisaniu, na chwilę obecną mam jakieś 10% całości T.T No ale... wakacje są długie, a ja mimo pracy będę mieć sporo czasu na pisanie :P
Pozostaje trzymać kciuki...
Pozdrawiam!
A wiesz już może ike tomów powstanie?
UsuńPozdrawiam!
Jest to dwutomowa historia (przynajmniej taki był zamysł na początku), chociaż w głowie pojawił mi się już pomysł na trzecią xd Ale wątpię, żeby rzeczywiście powstała... Tak więc powiedzmy, że będą to w sumie dwa tomy :)
UsuńPozdrawiam!
Wiesz co... Nie mam możliwości tego BOOKA nie kupić... Szczerze... Gdyby była książka to chętnie bym kurna kupiła żeby zacząć zbierać kolekcje - w końcu mam gdzie... Jeszcze tylko 2 dni do wypłaty i przeczytam cale te CUDO!!!
OdpowiedzUsuńWeny do reszty pomysłów i oby tak dalej <3
Hej, daj znać, czy Ci się podobało ;) Będę trzymać kciuki, żeby tak było!
UsuńPozdrawiam!
A i wgl... Tom II wiem że a miliona kupię jak tylko go wypuscisz z łapek ^^
OdpowiedzUsuńE-book właśnie w tym momencie kupiony na bucketbook ❤ Przekonał mnie fragment xD Mam chociaż nadzieję, że zakończenie będzie dobre, a nie znowu będę przeżywać historię i nie spała po nocach, ah.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ❤
Hej, historia jest raczej lekka i nie powinna wywołać żadnej traumy xd No, może jedynie metody wychowawcze Dylana można uznać za lekko (ekchem) kontrowersyjne, ale to chyba tyle :D
UsuńPozdrawiam!
Wcześniej nie pisałam, a uwierz, już drugi raz raz z rzędu przeczytałam "Kwestie Perspektywy". Cóż mogę powiedzieć... Zabawna, lekka i wręcz pochłaniająca historia. Zapewne drugi tom ukaże się za iks lat? XD Uwielbiam Dylana ❤ Jesteś mistrzem ~
UsuńJA jak tylko kask wpadnie kupie całość przeczytałamten frag. i ten na beezar i nie mogłam sie nie uśmiac z sms Do Dylana i od razu ja polubiłam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że więcej rzeczy rozbawi Cię w tym tekście :)
UsuńPozdrawiam!
Hej miałaś nosa! mnie fragment również przekonał do zakupienia, bałam się że to będzie smutne opowiadanie o niespełnionej miłości, a teraz jestem po przeczytaniu i gorąco wszystkim polecam! Bardzo fajna historia z dużą dawką humoru. A Dylana po prostu uwielbiam- świetna i oryginalna postać! Gorąco pozdrawiam i dużo weny!
OdpowiedzUsuńDżoana
Niee, jestem niepoprawną romantyczką, nie mogłabym im tego zrobić, oni od początku byli dla siebie stworzeni ^^ Cieszę się, że Ci się podobało! <3
UsuńPozdrawiam!
Przeczytałam w jeden dzień. Bardzo ciekawa, czekam na drugi tom z niecierpliwością �� życzę weny i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada, ciężko się oprzeć 😍 zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttps://hmskpisanemm.blogspot.com/?m=1
Cześć!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze mam prawdziwą obsesję na punkcie granic i światła w ciemności. Po drugie, cieszę się, ze w końcu wyszło spod Twojego pióra coś nowego (i niekoniecznie o wilkach i wampirach). Czekam z niecierpliwością na kontynuację.
Poleciłam Cię u siebie,
gdyby Ci się bardzo nudziło, to zapraszam:
https://szesana.blogspot.com/
Pojawi się kiedyś nowy rozdział Więzi czy czekamy na darmo? Bardzo niesprawiedliwe wobec czytelników. Kumam, że wena to różnie, ale chociaż jakaś informacja "Sory, porzucam to, bo mi się znudziło, nie czekajcie. Elo."... :/ :(
OdpowiedzUsuńNie ma takiej informacji, więc zakładam, że trzeba czekać. Obsesja nie porzuca tekstu, ale nie ma co dodać, więc nie wstawia. Bez sensu też dodawać ciągle jakieś notki w stylu "Nadal piszę, czekajcie". Jak coś się pojawi, to się pojawi. Trzeba być wytrwałym. Szczególnie, że w którymś z ostatnich postów wspominała, że ma problemy z pisaniem tego tekstu i nie będzie się pojawiał regularnie.
UsuńAle ten blog faktycznie zaczyna wyglądać na porzucony
OdpowiedzUsuń