wtorek, 7 maja 2019

"Kwestia perspektywy" na Beezar! + fragment

Hej!
Ponieważ znalazła się osoba, która wyraziła chęć kupienia mojego e-booka na beezar, zgodnie z obietnicą umieszczam tekst również w drugim sklepie:


Jeśli ktoś jeszcze woli tekst kupić na beezar.pl, ale z jakiegoś powodu do mnie w tej sprawie nie napisał, teraz ma okazję to zrobić ;) Wstawiłam też darmowy fragment, więc można go sobie pobrać zarówno na Bucketbook, jak i Beezar. Przypominam, że ze względu na różnicę w prowizji pobieraną przez Bucketbook i Beezar, tekst na Beezar jest kilka złotych droższy.

Osobom, które już kupiły, bardzo dziękuję <3 Nic nie daje takiego motywacyjnego kopa, jak wsparcie osób, które czytają moje teksty. Dlatego dziękuję zarówno cichym czytelnikom, jak i tym, który zadali sobie trud, by zostawić mi jakiś komentarz lub napisać do mnie maila i podzielić się swoimi przemyśleniami lub pomarudzić, że spodziewali się zupełnie innego rozwoju zdarzeń :P 

A dla tych, którzy po przeczytaniu pierwszych czterech rozdziałów nadal nie mogąc się zdecydować, czy e-booka chcą kupić, zostawiam krótki fragment, który może pomoże Wam podjąć decyzję;)
Pozdrawiam!

Dylan vs. Miki

Josh odchrząknął, przerywając długą ciszę.
– W czym mogę panom służyć? – Wyciągnął z kieszeni fartuszka notes i długopis i spojrzał na piłkarzy wyczekująco.
– Em, dla mnie waniliowe cappuccino i pęczotto z warzywami – powiedział Bennet, uśmiechając się lekko do Josha. Chłopak zapisał jego zamówienie i przeniósł wzrok na Michaela.
– A dla pana? – spytał uprzejmie.
– Daruj sobie tego pana – odparł Miki, nic sobie nie robiąc z obserwujących ich ludzi. – I nie przyszedłem się tu obżerać jak ten prosiak. – Tu rzucił krzywe spojrzenie koledze z drużyny. – Możemy pogadać?
Josh pokręcił przecząco głową.
– Jestem w pracy. Kończę zmianę za trzy godziny – odparł. – Chciałby pan coś zamówić?
– Cóż, w takim razie poproś menadżera – rozkazał Michael.
Bennet westchnął, odchylając się do tyłu na krześle. Wyglądał na zrezygnowanego.
Josh zmarszczył brwi. Michael chciał rozmawiać z Dylanem? Na samą myśl jeżyły mu się włosy na głowie. Michael wyglądał na bojowo nastawionego, a to nie wróżyło niczego dobrego.
– Michael… – zaczął niepewnie.
– Różnooki, znowu robisz zamieszanie? I gdzie, do cholery, jest Marlena? To jej sektor.
O wilku mowa, pomyślał Josh z westchnieniem. Dylan nie będzie zadowolony.
Gdy menadżer podszedł do odpowiedniego stolika, Michael uniósł brwi. To chyba nie był ten słynny Dylan Anderson, prawda? Josh przecież nie dałby mu kosza dla takiego pokurcza!
– Jesteś menadżerem? – spytał mimo wszystko.
Ku zdumieniu obu piłkarzy, nowoprzybyły odparł twierdząco. Josh obserwował Dylana przez cały czas. Jeśli mężczyzna zdziwił się, widząc dwóch sławnych piłkarzy, i to w dodatku ze swojej ulubionej drużyny, szybko zdołał ukryć emocje pod maską zwyczajowej obojętności.
Michael zacisnął dłonie w pięści, gotując się ze złości. Ten konus z krzywą gębą miał czelność ignorować kogoś takiego jak Josh? Ten gnom nie dorastał mu do pięt! Powinien go całować po nogach za to, że Josh w ogóle na niego spojrzał!
Przyzwyczajony do tego, że może robić i mówić co mu się podoba bez większych konsekwencji, omiótł kurdupla uważnym spojrzeniem i powiedział z pełną premedytacją, udając niewinność:
– Łał. Ale jesteś niski! – Josh sapnął, robiąc wielkie oczy i zaczął kręcić gwałtownie głową. Próbował dać Michaelowi w ten sposób do zrozumienia, że powinien zamilknąć natychmiast, jeśli mu życie miłe. – Gdzie się ubierasz? – kontynuował piłkarz zjadliwie. Nosiło go na myśl, że Josh wolał kogoś takiego od niego. – W dziale dla gnomów?
Cała kawiarnia jakby zamarła.
Dylan zmrużył lekko oczy. O nie, pomyślał Josh, on przecież…
– Na męskim, ale ciebie tam nie widziałem – odparł menadżer, niewzruszony.
Bennet rozdziawił usta ze zdumienia. Michael zamarł, kompletnie nie spodziewając się, że Dylan mu się odszczeknie.
Reszta ludzi zrobiła głośne „uuu!”, wyczuwając konflikt jak sępy padlinę.
– Nic dziwnego. Z takiej wysokości pewnie nie za wiele widzisz – odparował Michael.
Josh jęknął w duchu. Wdawanie się w potyczki słowne z Dylanem to jak szturchanie dzikiej pumy patykiem. To się nie mogło dobrze…
– Widzę całą masę dup, dzięki za troskę. Ale bez obaw, na twoją i tak nie ma co patrzeć.
Bennet zakrył usta dłonią. Ramiona mu dziwnie drżały, a w oczach zaczynały kręcić się łzy.
– No i z czego rżysz? – zirytował się Michael, popychając kolegę w ramię. Zmrużył groźnie oczy i spojrzał na Dylana. – Widzę, że mamy tutaj problem. Rozwiążmy go jak mężczyźni.
Josh spojrzał na piłkarza zaalarmowany.
– Michael, chyba nie zamierzasz się z nim bić?! – krzyknął szeptem, łapiąc mężczyznę za ramię. – Odbiło ci?!
– Spokojnie, nie o to mi chodziło – zapewnił piłkarz, uśmiechając się lekko do niego. – Ponoć grasz w piłkę? – zagadał do Dylana. Pewny siebie uśmiech nie schodził mu z twarzy, podczas gdy po Dylanie cała ta rozmowa najwyraźniej spływała. – Co powiesz na mały piłkarski pojedynek? Jeden na jeden. Ten, kto pierwszy zdobędzie trzy bramki, wygrywa.
Zrobiło się jeszcze ciszej, o ile było to w ogóle możliwe. Nawet mucha nie odważyła się przelecieć w okolicy, nie chcąc zburzyć napiętej atmosfery. Dwaj mężczyźni przeszywali się wzrokiem. Michael był pewny wygranej. Zaproponowanie takiego pojedynku było żałosne, wygraną miał w końcu w kieszeni. Josh był na niego okropnie wściekły, bo nie dość, że przyszedł do jego miejsca pracy, nie konsultując z nim tego wcześniej, to jeszcze próbował ośmieszyć i upokorzyć niewinną i bliską mu osobę.
– To śmieszne – próbował interweniować Josh. – Przecież grasz zawodowo, nie możesz…
– Jasne – odparł Dylan spokojnie, wzruszając ramionami. – Skoro szukasz guza, chętnie ci go nabiję.
Ludzie zaczęli szeptać i naśmiewać się po cichu, że Dylan zupełnie upadł na głowę, przyjmując takie wyzwanie. Josh był świadomy jego umiejętności, ale przecież wyzwanie rzucił mu najlepszy piłkarz świata! Dylan zupełnie oszalał, zgadzając się na to!
Nie, żeby Josh nie rozumiał jego decyzji. Gdyby Dylan po tak ostrej ripoście wycofał się z konfrontacji, upokorzenie byłoby o wiele większe niż po przegranym pojedynku w piłkę nożną z cholernym mistrzem świata. To oczywiste, że postronna osoba nie miała najmniejszych szans.
Josh cały aż kipiał w środku, kiedy Michael stwierdził, że ma piłkę w samochodzie i mogą zrobić to tu i teraz. Prawie wszyscy dosłownie wybiegli przed kawiarnię, zostawiając swoje rzeczy i niedojedzone potrawy. Nim Josh wyszedł na tyły, gdzie zebrał się tłum gapiów, ktoś wpadł już na pomysł zorganizowania naprędce bramek, którymi były dwie kelnerki, stojące naprzeciwko siebie w odległości około sześciu metrów z szeroko rozstawionymi nogami.
Michael go popamięta za ten numer, obiecał sobie Josh. To było wybitnie nie fair. Tak strasznie się starał, by ułatwić Dylanowi życie, by pomóc mu, jak tylko ktoś obserwujący z boku mógł, a tu wpadał taki Michael i wszystko psuł! Jeśli myślał, że nabije sobie u niego punktów, ogrywając kogoś amatorsko grającego w piłkę, to się grubo pomylił.
– Josh, uspokój się! – Bennet położył mu rękę na ramieniu.
Josh wyrwał mu się, patrząc na niego ze złością.
– Uspokój się?! Michael właśnie robi wszystko, co w jego mocy, by upokorzyć mojego wieloletniego przyjaciela. I to za co?! Bo mu się odszczeknął, do czego miał pełne prawo?! – wrzasnął na niego tak głośno, że aż kilka osób się obejrzało. – Po co w ogóle tu przyszliście?!
– Miki mówił, że lecisz na tego konusa.
Josh zamarł. Szybko jednak wrócił mu bojowy nastrój.
– I? Myśli, że upokarzając go przy innych ludziach, nabije sobie punktów?! Po moim, kurwa, trupie! – Josh aż wrzał. Ręce mu się trzęsły z emocji.
Bennet pokręcił tylko ze smutkiem głową.
Ludzie zaczęli krzyczeć i gwizdać, dopingując głośno. Większość kibicowała Michaelowi. Był osobą publiczną, zawodowo grającą w piłkę, ale znaleźli się i tacy, którzy dopingowali Dylana, dostrzegając niesprawiedliwość owego wyzwania.
– Ale dziura! – krzyknął ktoś.
– Ja pierdolę, okiwał go!
– Dylan! Dylan! Jeszcze jeden! Jesz–cze jeden! – krzyczeli jedni.
– Miki! Mi–ki! Mi–ki! – wrzeszczeli drudzy.
Jeszcze jeden? Josh łokciami przepchał się do przodu, by widzieć pojedynek. Przy piłce był Michael, pokazując różne sztuczki i doskonałą technikę, dopracowaną latami treningów. Dylan stał na lekko ugiętych nogach, nie spuszczając wzroku z piłki. Gdy piłkarz rozpoczął atak, Dylan ustawił się w pozycji obronnej. Michael próbował go okiwać, ale Dylan dobrze się bronił. Obserwując ich zmagania przez chwilę, do Josha dotarło, że Dylan zaskakująco dobrze sobie radzi jak na kogoś, kto tylko gra w drużynie uniwersyteckiej, nieważne jak dobrej.
Michael zamierzył się do strzału, ale mały i szybki Dylan czubkiem buta wytrącił mu piłkę i pognał za nią do przodu. Michael siedział mu na ogonie, ale Dylan kompletnie się tym nie przejmował, robiąc swoje. Nie próbował zmylić piłkarza ani go okiwać, tylko do końca szedł w zaparte, jak ze wszystkim, za co się brał.
Strzelił i piłka wpadła pomiędzy rozsunięte nogi Diany. Tłum zaczął szaleć.
– Dwa! Strzelił mu już dwa!
– Kto to, kurwa, jest?!
– Nie wierzę!
Michael wyglądał na strasznie wściekłego. Pobiegł po piłkę i od razu przeprowadził atak. Dylan próbował go zatrzymać, ale nie miał szans.
Michael zdobył gola.
Dwa do jednego.
Dylan zmrużył oczy i odetchnął, spokojnie idąc po piłkę. W przeciwieństwie do Mikiego, był opanowany i wyraźnie kalkulował swoje ruchy. Jego strategiczny umysł musiał już analizować dane, bo gdy Dylan doszedł do piłki i uniósł wzrok na przeciwnika… Josh po jego minie już widział, że Dylan właśnie podjął decyzję.
O mój Boże! Dylan miał szansę ograć mistrza świata! Nawet nie chciał sobie myśleć, jak wielkie poruszenie by zapanowało, gdyby coś takiego się stało.
Josh wstrzymał oddech, kiedy menadżer kawiarni rozpoczął atak. Miał świetną technikę gry. Perfekcyjnie panował nad piłką, co było widać po sposobie, w jaki się poruszał. Jego ruchy były płynne i precyzyjne, ale też instynktowne, nie pozwalając Mikiemu choćby zbliżyć się do piłki.
Przez chwilę tak kręcili się, bawiąc w kotka i myszkę, aż wreszcie Dylan wyrzucił lewą nogę do przodu i cofnął ją, uderzając w piłkę, a potem podbił ją piętą prawej nogi tak, że przeleciała piłkarzowi między nogami. Dylan wykonał płynnie półobrót, wymijając zgrabnie Michaela i już sunął w stronę prowizorycznej bramki.
Josh wstrzymał oddech.
Dylan zamachnął się, chcąc zakończyć grę, kiedy Miki dognał go i zaczął przepychać barkiem. Było to agresywne zachowanie na granicy faulu, ale Dylan tak łatwo nie dał mu się przepchnąć, odpowiadając równą lub nawet większą siłą.
Menadżer złożył nogę do strzału i już miał kopnąć, kiedy Miki zabrał mu piłkę i pobiegł w przeciwnym kierunku.
Josh jęknął, łapiąc się za głowę. A było tak blisko!
Dylan pobiegł za Michaelem, ale było już za późno.
Michael zdobył bramkę.
Dwa do dwóch.
Ludzie krzyczeli i wiwatowali, dopingując i jednego, i drugiego. Josh, nadal wściekły, darł się na całe gardło, dopingując swojego menadżera. Stojący obok Bennet był wyraźnie zszokowany wysokim poziomem gry. Nie przyłączył się do wiwatującego tłumu. Stał tylko i obserwował w ciszy.
Michael był znowu przy piłce. Jako doświadczony napastnik miał swoje sposoby na omijanie przeciwników. Dylan nie był w stanie go powstrzymać.
Część ludzi jęknęła z niezadowoleniem, chcąc zobaczyć spektakularną porażkę sławnego piłkarza. Zdecydowana większość krzyczała i wiwatowała na cześć Danielsa. Ludzie mówili między sobą, że oczywiście, że Miki wygrał i że Dylan zupełnie zgłupiał, podejmując wyzwanie, a strzelone przez niego bramki to absolutny przypadek lub też dobra wola Mikiego.
Josh nie był taki głupi. Wiedział, że Dylan zdobył te punkty uczciwie, bez żadnych forów ze strony swojego przeciwnika.
Dylan patrzył przez chwilę na cieszącego się Michaela, którego ludzie poklepywali po plecach i któremu gratulowali. Josh zerknął w jego stronę i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, widząc, że Dylan wywrócił ostentacyjnie oczami, odwrócił się na pięcie i jakby nigdy nic zaczął się przepychać przez tłum w stronę kawiarni.
– Koniec przerwy, nieroby! Do roboty! – powiedział donośnym głosem. Stojące jak wmurowane kelnerki aż podskoczyły i pospieszyły za nim.
– Ale jazda! – ekscytowała się Marlena. – Kurczę, Dylan, nie wiedziałam, że jesteś taki dobry! Strzeliłeś dwa gole mistrzowi świata! Mistrzowi świata! – podkreśliła.
Dylan nie wyglądał na przejętego.
– I? Jakby to był wielki wyczyn.
– A nie? – zdziwiła się Diana.
Menadżer wyciągnął saszetkę z herbatą z drewnianego pudełka i zalał ją wrzątkiem w swoim ulubionym kubku.
– Nie bardzo. – Wzruszył ramionami, dmuchając do kubka, by ostudzić trochę gorący płyn. – Po pierwsze, był na tyle głupi, że kompletnie mnie nie docenił. Pierwsza zasada, gdy o coś walczysz brzmi: nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika. Po drugie, znam jego cholerny styl gry z meczy, które oglądałem. Miałem czas na przeanalizowanie go, a on mnie nie. Nie miał pojęcia, jakim jestem typem zawodnika. Obrońca, napastnik, rozgrywający? Dobra technika, siła, a może wytrzymałość? Triki, sztuczki? Lewo– czy prawonożny? Co umiem, a czego nie? Krótko mówiąc, ja wiedziałem o tym idiocie wszystko, a on o mnie nic. Nie trzeba być fenomenem, by wykiwać napuszonego jednokomórkowca.
Au, pomyślał Josh. Przytyk co do wzrostu musiał zaboleć, skoro Dylan aż tak źle wyrażał się o swoim ulubionym – cóż, do tej pory – piłkarzu. 

20 komentarzy:

  1. Ciekawszy z mikim jest ten fragment z jego drugą wizytą w kawiarni, przy okazji przeczyłam dawno temu i się zakochałam, kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, wiem, ale mam wrażenie, że ten fragment byłby do pewnego stopnia spoilerem... Więc zdecydowałam się na ten :) Ale możliwe, że nie jest to ostatni fragment, który wstawię ;)
      Co do kontynuacji... Nie wiem =.= Pierwszą część pisałam miesiącami, a szło mi to bardzo sprawnie. Zaczęłam już pisać drugi tom, ale ta część jest o wiele bardziej skomplikowana. Nie chciałabym tego skopać poprzez pospieszenie się. Z tego też powodu zakończyłam pierwszą część tak, jak zakończyłam. Pomijając kilka niedomówień, to równie dobrze mógłby być koniec całej historii. Choć totalnie nie jest :) Na pewno będę informować o postępach w pisaniu, na chwilę obecną mam jakieś 10% całości T.T No ale... wakacje są długie, a ja mimo pracy będę mieć sporo czasu na pisanie :P
      Pozostaje trzymać kciuki...
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. A wiesz już może ike tomów powstanie?
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Jest to dwutomowa historia (przynajmniej taki był zamysł na początku), chociaż w głowie pojawił mi się już pomysł na trzecią xd Ale wątpię, żeby rzeczywiście powstała... Tak więc powiedzmy, że będą to w sumie dwa tomy :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Wiesz co... Nie mam możliwości tego BOOKA nie kupić... Szczerze... Gdyby była książka to chętnie bym kurna kupiła żeby zacząć zbierać kolekcje - w końcu mam gdzie... Jeszcze tylko 2 dni do wypłaty i przeczytam cale te CUDO!!!
    Weny do reszty pomysłów i oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, daj znać, czy Ci się podobało ;) Będę trzymać kciuki, żeby tak było!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. A i wgl... Tom II wiem że a miliona kupię jak tylko go wypuscisz z łapek ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. E-book właśnie w tym momencie kupiony na bucketbook ❤ Przekonał mnie fragment xD Mam chociaż nadzieję, że zakończenie będzie dobre, a nie znowu będę przeżywać historię i nie spała po nocach, ah.
    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, historia jest raczej lekka i nie powinna wywołać żadnej traumy xd No, może jedynie metody wychowawcze Dylana można uznać za lekko (ekchem) kontrowersyjne, ale to chyba tyle :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wcześniej nie pisałam, a uwierz, już drugi raz raz z rzędu przeczytałam "Kwestie Perspektywy". Cóż mogę powiedzieć... Zabawna, lekka i wręcz pochłaniająca historia. Zapewne drugi tom ukaże się za iks lat? XD Uwielbiam Dylana ❤ Jesteś mistrzem ~

      Usuń
  5. JA jak tylko kask wpadnie kupie całość przeczytałamten frag. i ten na beezar i nie mogłam sie nie uśmiac z sms Do Dylana i od razu ja polubiłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że więcej rzeczy rozbawi Cię w tym tekście :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Hej miałaś nosa! mnie fragment również przekonał do zakupienia, bałam się że to będzie smutne opowiadanie o niespełnionej miłości, a teraz jestem po przeczytaniu i gorąco wszystkim polecam! Bardzo fajna historia z dużą dawką humoru. A Dylana po prostu uwielbiam- świetna i oryginalna postać! Gorąco pozdrawiam i dużo weny!
    Dżoana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, jestem niepoprawną romantyczką, nie mogłabym im tego zrobić, oni od początku byli dla siebie stworzeni ^^ Cieszę się, że Ci się podobało! <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Przeczytałam w jeden dzień. Bardzo ciekawa, czekam na drugi tom z niecierpliwością �� życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawie się zapowiada, ciężko się oprzeć 😍 zapraszam do mnie

    https://hmskpisanemm.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!
    Po pierwsze mam prawdziwą obsesję na punkcie granic i światła w ciemności. Po drugie, cieszę się, ze w końcu wyszło spod Twojego pióra coś nowego (i niekoniecznie o wilkach i wampirach). Czekam z niecierpliwością na kontynuację.
    Poleciłam Cię u siebie,
    gdyby Ci się bardzo nudziło, to zapraszam:
    https://szesana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Pojawi się kiedyś nowy rozdział Więzi czy czekamy na darmo? Bardzo niesprawiedliwe wobec czytelników. Kumam, że wena to różnie, ale chociaż jakaś informacja "Sory, porzucam to, bo mi się znudziło, nie czekajcie. Elo."... :/ :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma takiej informacji, więc zakładam, że trzeba czekać. Obsesja nie porzuca tekstu, ale nie ma co dodać, więc nie wstawia. Bez sensu też dodawać ciągle jakieś notki w stylu "Nadal piszę, czekajcie". Jak coś się pojawi, to się pojawi. Trzeba być wytrwałym. Szczególnie, że w którymś z ostatnich postów wspominała, że ma problemy z pisaniem tego tekstu i nie będzie się pojawiał regularnie.

      Usuń
  11. Ale ten blog faktycznie zaczyna wyglądać na porzucony

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)