Nietrudno było zaważyć, że jego
wzrok Jacoba co rusz wędruje w stronę coraz bardziej widocznego księżyca. Do
pełni pozostały tylko dwa dni, a Jacob z każdą chwilą coraz bardziej zamykał
się w sobie.
– Boisz się pełni? – spytał w
końcu Dante, nie bardzo wiedząc, jak rozumieć zachowanie chłopaka. Do tej pory
był przekonany, że wilkołaki traktowały pełnię jak rodzaj święta, a Jacob
zachowywał się, jakby nadchodził czas jego pogrzebu.
– Nie bądź śmieszny – parsknął
Jacob lekceważąco. – Oczywiście, że nie!
– To czemu jesteś taki
niespokojny? Myślisz, że ktoś nas zaatakuje?
– Wątpię.
– No to o co chodzi?
Jacob zacisnął usta, nie patrząc
na niego. Wyraźnie nie chciał powiedzieć, z czym był problem.
– Tracisz nad sobą kontrolę? –
dopytywał dalej wampir, ciekawy rozwiązania zagadki.
– Nie! – mruknął Jacob. – Moja
wilcza forma jest… trochę inna od pozostałych – dodał po chwili cicho, a na
jego policzkach pojawił się lekki rumieniec zażenowania.
Dante zmarszczył brwi. Inna? To
mogło oznaczać wszystko.
– Co? Masz zieloną sierść? Krzywe
zęby?
– Chciałbym – mruknął Jacob,
splatając ramiona na piersi w obronnym geście.
– To o co chodzi? Niedługo i tak
się dowiem, po co to ukrywać? – Dante nie dawał za wygraną.
– Nic ci nie powiem – uparł się
Jacob. – Jeśli się domyślisz, w czym rzecz, to będziesz wiedział. Jeśli nie, to
masz pecha.
Wampir westchnął cicho i dał
sobie spokój. Nie chciało mu się bawić w przepychanki słowne z tym gówniarzem i
chociaż zżerała go ciekawość, co takiego w wilczej formie Jacoba było innego,
postanowił poczekać do pełni i przekonać się samemu.
Szczerze mówiąc, markotny nastrój
wilkołaka był mu na rękę, bo dzięki temu nie musiał się tłumaczyć, dlaczego
zrobili ogromne koło i w sumie jeżdżą bez celu. Gdyby Jacob go o to zapytał,
Dante nie miałby pojęcia, jak wyjść z tego twarzą i nie przyznać się, że po
prostu nie wiedział, co dalej.
Byli w kropce. Prastare wampiry
nie miały pojęcia, jakim cudem zostali związani, w dodatku twierdziły, że nie
istnieje żadne słowo pisane, które mogłoby rzucić światło na tę sprawę. Skoro
wampiry nie wiedziały, wilkołaki zapewne też, a nawet jeśli, Dante nie widział
żadnego, który chętnie by im pomógł. Ojciec włóczył się gdzieś po świecie i
nikt nie miał pojęcia, gdzie go znaleźć, więc Dante nie był na tyle naiwny, by
myśleć, że akurat im mogłoby się to udać. Właściwie jedyną ich szansą na
dowiedzenie się czegoś były wilkołaki, ale najpierw musieli się zorientować,
które watahy były w ogóle skore do pomocy, a których powinni unikać. Dante nie
wyobrażał sobie, by mogli wejść na teren jakiejś watahy, nawet w pokojowych
zamiarach, i wyjść stamtąd w jednym kawałku, gdyby wilkołaki postanowiły ich
zaatakować. No więc jechał po prostu przed siebie, z nadzieją, że wpadnie mu do
głowy jakiś błyskotliwy pomysł.
Na razie w głowie tylko hulał mu
wiatr.
– Wiesz coś w ogóle na temat
pełni księżyca? – spytał nagle Jacob.
– Trochę – odparł Dante. Swego
czasu miał obsesję na punkcie i wilkołaków i smoków, więc czytał o tych dwóch
gatunkach, ile tylko się dało. – Wiem, że pełnia księżyca zwiększa wasze moce,
ale też w większości przypadków wymusza na was przemianę w wilka i odbiera
zdolność ludzkiego myślenia. Dopiero z wiekiem wilkołaki zaczynają panować nad
przemianą nawet podczas pełni i choć nie potrafią się powstrzymać przed
przemianą, są w pełni świadome tego, co robią i co się wokół nich dzieje.
– To tak w wielkim skrócie –
skomentował Jacob. – Ale masz rację, dzieci nie potrafią nad sobą panować. To
jeden z powodów, dla których trzymamy się na uboczu i razem. Bez watahy
jesteśmy bezbronni. – Chłopak urwał na chwilę, po czym dodał kwaśno: – To
będzie moja pierwsza pełnia bez watahy. I jakby tego było mało, muszę spędzić
ją z tobą.
Ach, więc o to chodzi, pomyślał
Dante. Jacob nie zachowywał się tak dziwnie dlatego, że jego wilk był „dziwny”
czy cokolwiek jego nastoletni mózg sobie ubzdurał. Jacob był spięty, bo po raz
pierwszy przeżyje pełnię z daleka od swojej rodziny.
– Przynajmniej jeden z nas
zachowa trzeźwość umysłu i przeciwstawne kciuki. – Dante uśmiechnął się lekko
pod nosem.
– Na was pełnia nie wpływa? –
zapytał Jacob, ignorując jego komentarz.
– Nie. Nie sądzę. Nigdy nie
zauważyłem, by działo się ze mną coś podejrzanego podczas pełni. Ojciec też
nigdy mnie nie przestrzegał. W kontekście pełni uczono mnie tylko, by uważać na
wilkołaki, bo dostają szału i zachowują
się jak opętane bardziej niż zwykle.
– Ugh, dzięki.
– Polecam się na przyszłość.
– Jak to w ogóle możliwe? –
burknął Jacob. – Jakim cudem więź mogła zadziałać w naszym przypadku? Pomijając
oczywiste różnice gatunkowe i płeć, nasz styl życia i przekonania, właściwie
wszystko jest tak różne, że jesteśmy jak z innych światów. Czemu magia
zadziałała?
– Płeć nie ma dla wampirów
znaczenia – zauważył Dante. – Generalnie nie wiążemy się na stałe, może dlatego
płeć nie gra wielkiej roli. Damon i Theo byli związani w ten sam sposób, co my,
a obaj są facetami. Dla nas jest to bardziej kwestia pożywienia. Partnerstwa?
Nie jestem pewny, nie bez powodu wampiry unikają zobowiązań jak ognia. Styl
życia też raczej nie ma nic do rzeczy, gdy w grę wchodzi popęd seksualny i
czysta biologia.
– Ale coś jednak musi być na
rzeczy. Przecież to niemożliwe, żebyśmy byli pierwszą taką parą w historii.
Ktoś musiał być przed nami!
– Może niekoniecznie. W końcu my
też nie związaliśmy się dobrowolnie.
– Wampiry i wilkołaki wiecznie ze
sobą wojowały i zapewne szybko się to nie zmieni. Naprawdę myślisz, że nikt
wcześniej by się nie związał choćby przypadkowo? Bo mi się w to trochę nie chce
wierzyć.
Cóż, Dante też nie sądził, by
mieli aż takiego pecha. Poza tym Jonas coś wspominał, że coś takiego już miało
miejsce, ale wszelkie wzmianki na ten temat zostały wręcz wymazane z ksiąg i
pamięci innych. Skoro aż Ojciec interweniował w tej sprawie, choćby poprzez
zadbanie, by te informacje nie wpadły w niepowołane ręce, coś musiało być na
rzeczy. Coś, co najwyraźniej było na tyle potężne lub niebezpieczne, że wiedza
na ten temat została pogrzebana wraz z istotami, które były tego świadkami. Tylko
co?
Nic nie wskazywało na to, by ich
więź jakoś znacznie różniła się od tych zawartych przez wilkołaki lub wampiry
(choć na temat tych drugich generalnie niewiele było informacji z powodu ich
niechęci do zawierania więzi). Fakt, więź zdawała się czerpać i ze strony
wilkołaków, i zapewne wampirów, ale poza tym wszystko było zupełnie normalnie.
Żaden z nich nie zrobił się jakoś znacznie silniejszy ani samowystarczalny. Dante
był w stanie zrozumieć watahę Jacoba i to, że chcieli chronić swoje tyłki
kosztem jego życia, ale czemu Ojciec zadbał, by informacje o takiej więzi
zataić? Nie widział w tym najmniejszego sensu.
Przez chwilę wpadła mu do głowy
głupia myśl, by skontaktować się z ojcem Jacoba i poprosić jego o informacje.
Szybko jednak odrzucił tę opcję, bo po pierwsze, Jacob mógłby wtedy faktycznie
rzucić się pod pociąg tak dla zasady, a po drugie, wataha mogła chcieć zabić Jacoba tylko przez wzgląd na swoje
głupie tradycje i zabobony. Równie dobrze o ewentualnych niebezpieczeństwach
takiej więzi mogła nic nie wiedzieć, a oni tylko podaliby się jak na tacy.
Wieczorem zajechali do
przydrożnego motelu, gdzie wynajęli sobie pokój z dwoma łóżkami, by nie
wzbudzać zbytnich podejrzeń. Dante uważnie obserwował recepcjonistę, nie chcąc,
by skończyło się to jak ostatnio, ale mężczyzna nie wydawał się ani trochę nimi
zainteresowany i gdy tylko wszystko im wyjaśnił i oddał klucze, wrócił do
grania w grę na telefonie.
Jacob pierwszy poszedł do
łazienki wziąć prysznic, a Dante wykorzystał ten czas na rozejrzenie się po
pokoju i znalezienie w plecaku ciuchów do spania.
Wilkołak siedział w łazience całe
wieki. Dante tylko dlatego jeszcze nie próbował wywarzyć drzwi, że wyraźnie
słyszał jego mamrotanie i kręcenie się w środku. No i w łazience nie było okna.
Gdy drzwi wreszcie się otworzyły i stanął w nich Jacob, Dante od razu zauważył
jego lekko spanikowaną minę.
– Co ty mi znowu zrobiłeś?! –
spytał oskarżycielsko z wyraźnym strachem w głosie.
Dante spojrzał na niego z
zaskoczeniem. Czego on znowu od niego chciał?
– Co masz na myśli?
Jacob podszedł do niego i chwycił
go za rękę, a potem pokierował ją do swoich pośladków.
– Co ty wyprawiasz? – spytał
wampir, chcąc zabrać rękę, ale Jacob mu na to nie pozwolił. Drugą ręką odsunął
pośladek w bok, robiąc więcej miejsca. – To nie jest… – Dante zamarł, kiedy jego palce natrafiły na ciepły,
lekki śluz. – Co to jest? Czym się tam wysmarowałeś?
– Niczym! To samo zaczęło ze mnie
wypływać! Co to jest?!
– Przecież właśnie cię o to
spytałem – sarknął Dante, nie do końca mu wierząc. Przesunął palce trochę
wyżej, natrafiając na pomarszczoną skórę i wsunął palec do środka. Jacob jęknął
głośno i złapał go za ramiona, z całych sił wczepiając się palcami w koszulę.
Wyraźnie zaczęły się pod nim uginać kolana.
Dante ze zdumieniem zdał sobie
sprawę, że Jacob mówił prawdę. Jego palec bez problemu wsunął się do środka,
gdzie jeszcze większa ilość śluza zdawała się zbierać na ściankach odbytu. Nie
tylko to było zaskakujące, ale też fakt, jak łatwo jego palec wsunął się do
środka. Dołożył drugi na próbę, ale wszedł równie gładko, jak pierwszy,
zupełnie jakby ciało Jacoba przygotowywało się na inwazję. Śluzu było coraz
więcej i więcej, aż zaczął ciec po umięśnionych udach i kapać na podłogę.
Ich wzrok spotkał się na chwilę.
Oczy Jacoba zdradzały strach i zdezorientowanie.
– Umieram! – powiedział
spanikowany.
– Nie umierasz – zaprzeczył od
razu Dante. Wydawało mu się to trochę niedorzeczne. Czemu coś takiego miałoby
być śmiertelne?
– Chciałem mieć chociaż wpływ na
to, jak umrę, skoro jest to nieuniknione – mamrotał dalej Jacob. – Ale nawet to
nie jest mi dane.
– Nie umierasz – powtórzył
spokojnie Dante. – To pewnie jakaś dziwna reakcja na księżyc. Przeczekamy
pełnię i będzie po wszystkim.
– Nie mam zamiaru dłużej czekać.
– Jacob spojrzał mu prosto w oczy. – Masz mnie za idiotę, prawda? Myślisz, że
nie zauważyłem, jak jeździłeś dzisiaj w kółko? Wilkołaki mają świetną orientację
w terenie, nawet jeśli poruszamy się na kółkach, a nie własnych łapach. – Dante
milczał. – Nie masz pojęcia, co dalej. Nie wiesz, gdzie szukać pomocy ani jak
zerwać więź. Zostało nam tylko czekać, aż ktoś przyjdzie po nasze głowy albo
zakończyć to własnoręcznie.
– Znajdziemy sposób.
– Nie sądzę. Ale okej. Tak czy
siak – Jacob wziął głęboki oddech – nie zamierzam umrzeć jako prawiczek.
Dante uniósł brwi, kiedy Jacob
nachylił się do niego i wpił się w jego usta. Wampir nie zareagował, zbity z
pantałyku. Co temu gówniarzowi znowu wpadło do głowy?
– Jake… – Dante odsunął wilkołaka
za ramiona, oblizując usta. – Co ty robisz?
– Nic nie rozumiesz, prawda?
– Co stało się z „nie możemy
uprawiać seksu, bo to mogłoby przypieczętować więź”?
– Pierdolę to – odparł pewnie
Jacob. – Tak czy siak mamy przejebane. A ja dosłownie czuję, ze jeśli zaraz
czegoś nie wsadzę w tyłek, to oszaleję. To ty mi to zrobiłeś i ty weźmiesz za
to odpowiedzialność. Teraz.
Głos Jacoba brzmiał władczo i
pewnie. Dante poczuł przypływ rozbawienia, nawet jeśli w tej sytuacji nie było
nic śmiesznego. No, może to, że Jacob po raz pierwszy brzmiał jak prawdziwy
przywódca, a dopraszał się o to, by go wyruchać. To była cholerna ironia, która
nie umknęła jego uwadze.
Jacob chciał seksu? Dante nie był
pewny, co o tym myśleć. Dzieciak już nieraz zdołał go pobudzić, ale to jeszcze
nie oznaczało, że chciał z nim uprawiać seks. Nie wspominając o tym, że to
faktycznie mogło przypieczętować więź, a wtedy już nie zdołałby się z tego wszystkiego
wykaraskać. Dante nie był pewny, czy chce ryzykować własną wolnością. Nie
zamierzał spędzić całej wieczności z tym irytującym bachorem, nie był
masochistą.
– Nie.
– Dante… – wysyczał Jacob,
patrząc na niego groźnie zmrużonymi oczami.
– Nie widzę powodu, by to z tobą
zrobić. Dziwny śluz wypływający z dupy to trochę za mało, żeby mnie przekonać.
Jacob warknął dziko, obnażając swoje
ludzkie zęby ostrzegawczo. Dante uniósł brwi, rozbawiony zachowaniem wilkołaka.
Jeśli Jacobowi się wydawało, że w taki sposób go przekona, to czekało go
wielkie rozczarowanie.
- Oł! – Aż go cofnęło, kiedy
wilkołak dosłownie rzucił się na niego. Stracili równowagę i padli razem na
podłogę. Jacob od razu uniósł się na rękach do góry, obejmując go udami w pasie
i przytrzymując w miejscu. Dante spojrzał na niego z politowaniem. – I co ty
niby zamierzasz zrobić, hmm? Nawet nie wiesz, co i jak.
- Natura ma to do siebie –
mruknął Jacob w odpowiedzi – że sama mną pokieruje. – Dante szczerze wątpił.
Jacob uśmiechnął się do niego cwaniacko. – No i przypominam, że mój najlepszy
przyjaciel bzykał Alana całe wieki. Chyba nie sądzisz, że mi nie powiedział,
jak zastąpić kobiecą dziurę i zrobić użytek z dwóch penisów?
Cóż, to już brzmiało bardziej
wiarygodnie niż „natura sama mną pokieruje”.
- To nienajlepszy pomysł –
stwierdził Dante, nie przerywając Jacobowi w rozbieraniu się.
- Na tym etapie już nie ma
miejsca na dobre pomysły. – Jacob był już zupełnie nagi. – Całe życie robiłem
wszystko dla dobra watahy. Jeśli mam się przekręcić, choć jeden wieczór chcę
żyć tylko dla siebie. Czuję, że ciebie też to jara, więc przestań być upartym
dupkiem. Przestań egzystować i zacznij żyć.
Dante nie był ani trochę
przekonany.
- Nie.
Uderzył Jacoba z całej siły w
twarz, posyłając go nieprzytomnego na podłogę. Podniósł go i bezceremonialnie
rzucił na jedno z łóżek, a potem otrzepał ręce i poszedł pod prysznic.
Raz się żyje, też mi coś!,
myślał, szorując zawzięcie całe ciało. Tylko dlatego, że Jacob nagle „umierał”,
nie oznaczało, że on musiał robić głupoty, żeby nie żałować tych swoich
ostatnich chwil, czy cokolwiek ten gówniarz miał w głowie.
Cóż, nie z Dante takie numery, a
poza tym… Jasne, mieli „przejebane”, ale gdy już dobije się do dna, to potem
można już tylko się odbić w górę.
Chyba.
I zapeszyłem, pomyślał wampir,
patrząc na rzucającego się po łóżku Jacoba. Czyżby to było nowe dno, którego
sięgnięcia się nie spodziewał?
Jacob do tej pory miał sporo
ataków, które dość mocno dawały mu w kość, ale żaden nie był jeszcze na tyle
silny, żeby pozbawić wilkołaka zdolności trzeźwego myślenia.
Ten był.
Jacob nie tylko cały drżał,
próbują rękami się jakoś zaspokoić. On wił się na łóżku, prosząc w kółko
niewiadomo o co. Zupełnie stracił nad sobą kontrolę. W pewnym momencie zaczął
przeszukiwać pokój w poszukiwaniu czegoś – jak się okazało – co mogłoby
zastąpić palce, które desperacko w siebie wsuwał.
Dante jeszcze nigdy wcześniej
czegoś takiego nie widział. Wyglądało to boleśnie i wręcz nieprzyjemnie.
Najgorsze było jednak to, że feromony Jacoba działały na niego jak swego
rodzaju afrodyzjak. Już od dłuższego czasu był twardy w spodniach, czując silną
potrzebę spełnienia pragnienia Jacoba i wykorzystania sytuacji, by zaspokoić
się seksualnie. Powstrzymywał go przed tym tylko zdrowy rozsądek i silna samokontrola,
której nauczył się jeszcze jako nastoletni wampir. Raul zadał sobie sporo
trudu, by wyszkolić swoje dzieci. Gdy wampiry były dla ludzi jeszcze tylko
postaciami z legend i mitów, wyjawienie ich istnienia nie wchodziło w grę.
Dante od najmłodszych lat wiedział, że gdy ojciec go wszystkiego nauczy,
nadejdzie czas życia na własny rachunek. Panowanie nad pragnieniem było jedną z
pierwszych i najcięższych rzeczy, której musiał się nauczyć, jeśli chciał
przetrwać sam w świecie i nie wzbudzać podejrzeń ludzi.
Stan Jacoba był niezwykle
fascynujący. Dante całe lata poświęcił na studiowaniu różnych ksiąg i kronik
dotyczących wilkołaków: styl życia, zwyczaje, sposób parowania… To był jednak
pierwszy raz, kiedy słyszał o takim przypadku. Już sam nie był pewny, co mogło
wywołać u Jacoba takie symptomy i czy dzieciak faktycznie nie był o krok od
śmierci. Nie wyglądał na chorego, tylko… spragnionego seksu? Tak to wyglądało.
To, czego Dante nie mógł pojąć, to czemu ciało Jacoba tak mocno domagało się
zaspokojenia?
Po części rozumiał ogólną frustrację
i zniechęcenie Jacoba, ale on nie zamierzał się tak łatwo poddać jak ten
gówniarz. Prędzej piekło zamarznie niż poda się komuś na tacy do pożarcia.
Trzymając się kurczowo tej myśli, odetchnął głęboko i usiadł pod ścianą po drugiej
stronie pokoju, obserwując Jacoba z bezpiecznej odległości. Starał się oddychać
przez usta, by nie wdychać nasilającego się, słodkiego zapachu, coraz bardziej
uderzającego mu do głowy. Obawiał się, że jeśli choć przez chwilę się zawaha i
pomyśli, by jednak uprawiać seks z Jacobem, jego samokontrola pryśnie i zrobi
coś, czego obaj będą później żałować.
Ktoś zapukał do drzwi, a potem
wszedł do środka, jakby nigdy nic. Dante otworzył usta, rozkazując tej osobie
natychmiast wyjść, ale słowa zamarły mu na ustach, kiedy zobaczył rosłego
mężczyznę, który jak zahipnotyzowany szedł w stronę Jacoba, z wyciągniętymi
przed siebie rękami jak jakieś cholerne zombie. Dante sapnął cicho i podniósł
się na równe nogi.
– Wynocha, bo cię zabiję! –
zagroził, ale facet zachowywał się, jakby go nie było, już wdrapując się na
łóżko i rozsuwając Jacobowi nogi na boki. – No chyba, kurwa, żart! – warknął
Dante do siebie.
Nabrał powietrza w płuca i
wstrzymał oddech, a potem dopadł do mężczyzny i chwilę później wyrzucił go
przez okno. Mieli pokój na pierwszym piętrze, więc przy odrobinie szczęścia
może mu nawet nic nie będzie. Potem zamknął okno, zasunął rolety i zamknął
drzwi na klucz, by nikt inny nie wszedł do środka, zwabiony nęcącym zapachem.
Słodka woń była coraz silniejsza,
krusząc kontrolę Dante w rekordowym tempie. Wampir rozejrzał się po ich pokoju,
szukając jakiejś deski ratunku. Jego wzrok padł na drzwi od łazienki. Jak
większość łazienek w takich miejscach, ta nie miała okna, więc mógł tam zamknąć
wilkołaka do czasu, aż mu przejdzie.
Jak postanowił, tak zrobił. Jacob
nawet mu pomagał, obejmując go chętnie za szyję i pozwalając się nieść do
łazienki bez najmniejszych protestów. Problem pojawił się w momencie, kiedy
Dante miał wyjść, bo jego ręce zwyczajnie nie chciały wilkołaka puścić. Zacisnął
zęby, walcząc ze sobą. Zamknął oczy i spróbował policzyć do dziesięciu. Gdy je
otworzył, zamarł.
Jacob odsunął się lekko od niego,
patrząc mu prosto w oczy całkiem przytomnie. Przez chwilę patrzyli tylko na
siebie, a potem Jacob zrobił coś, czego Dante nigdy by się nie spodziewał –
zacisnął zęby na własnym ramieniu, przegryzając się przez skórę aż do krwi.
– Nie! Jacob, nie… – Ale było już
za późno. Słodki zapach krwi pomieszany z feromonami Jacoba sprawił, że
zawirowało mu w głowie i ugięły się pod nim kolana. – N–nie. Ty mały, cholerny…
Jęknął, nie potrafiąc już nad
sobą zapanować, i wgryzł się w ramię Jacoba, wysysając łapczywie krew z rany. Zaszumiało
mu w głowie i ugięły się pod nim kolana. Padli na podłogę, Dante ani na chwilę
nie odrywając zębów od rany na ramieniu Jacoba, a Jake majstrując przy jego spodniach.
Reszta potoczyła się
błyskawicznie. Dante nawet nie był pewny, kiedy wszedł w uległe i zdecydowanie
gotowe na niego ciało Jacoba. Wiedział tylko, że nigdy wcześniej nie czuł
takiej ekstazy. Chciał więcej, i więcej, i więcej. Chciał, żeby to nigdy się
nie skończyło. Jego biodra poruszały się w prymitywnym rytmie, dążąc do
spełnienia, a usta ssały ranę. Połączenie tych dwóch bodźców dało piorunujący
efekt i Dante nie sądził, by mógł przerwać, choćby świat się walił na głowę.
Jacob ani drgnął. Gdy dostał, czego chciał, jego ciało zwiotczało i pozwalało
wampirowi na wszystko. Szkliste oczy patrzyły w sufit, zamroczone ekstazą, a
usta wykrzywiały się w dość upiornym, pełnym zadowolenia uśmiechu.
Dante nie był pewny, ile to
wszystko trwało, ale miał wrażenie, że bez końca. Doszedł kilka razy, nie
przestając poruszać się w Jacobie nawet na chwilę, zanim jego ciało wreszcie
nie miało sił na kolejny raz, nawet pod wpływem silnych feromonów wilkołaka.
Gdy jego otumaniony umysł zaczął powoli rejestrować, co się dzieje, ogarnęło go
niepomierne zmęczenie. Padł na wilkołaka i zasnął, do połowy na nim leżąc. Nie
przeszkadzała mu ani niewygodna pozycja, ani pot, ani to, że cały się klei.
Gdy się obudził, bolał go kark i
było mu zimno. Na podłodze w łazience leżał sam. Obrócił się na plecy i
przetarł twarz dłońmi, próbując się dobudzić. Nigdy jeszcze nie czuł, żeby jego
zmysły były do tego stopnia przytępione, co teraz.
Jacoba obok niego nie było. Wstał
z podłogi i poszedł do pokoju, gdzie z ulgą zobaczył, że Jacob śpi na łóżku.
Sprawdził, czy jeszcze w ogóle żyje – był umazany spermą i cały kleił się od
potu, ale poza tym wyglądał zupełnie w porządku
– i poszedł do łazienki doprowadzić się do ładu, a potem wrócił do
pokoju i położył się obok Jacoba. Nie sądził, żeby jeszcze mógł zasnąć, ale po
chwili zapadł w sen.
Obudził go Jacob, który, choć już
zupełnie przytomny i świadomy swoich czynów, nadal był napalony i chciał
powtórki z rozrywki. Dante nawet nie protestował. Mleko już się rozlało. Jeśli seks
w jakikolwiek sposób zaszkodził ich więzi, kilka kolejnych zbliżeń już sytuacji
nie pogorszy. Z tą myślą przytrzymał wilkołaka za biodra, pozwalając mu
wykorzystać swoje ciało do zaspokojenia swoich potrzeb. Jacob uprawiał seks tak
samo, jak żył: chaotycznie, prymitywnie, z werwą i determinacją typową dla
zdrowego mężczyzny w jego wieku. I choć jasne było, że nie miał doświadczenia,
Dante jeszcze nigdy nie czuł takiej ekstazy podczas zbliżenia z drugą osobą.
W trakcie dostał głupawki,
śmiejąc się z przekornego losu, który ich związał i tak urządził. Pomyślał, że
Jacob już nie będzie mógł mu zarzucić, że tylko egzystuje. To już nie była
egzystencja, gdzie musiał ostrożnie stawiać każdy krok w obawie, że jeden zły
ruch doprowadzi do jego śmierci.
Dante właśnie zaczynał żyć,
biorąc byka za rogi i śmiejąc się przeznaczeniu w twarz. Jacob miał rację,
mieli przejebane. Bardziej przejebane niż słowa mogły to wyrazić. Ale z
jakiegoś powodu Dante czuł… ulgę. Ulgę i ekscytację, bo oto wreszcie stał się
panem własnego życia, odbierając wodze strachowi.
I zamierzał wykorzystać tę
kontrolę na maksa, zaczynając od gorącego seksu, który teoretycznie mógł go
zabić.
Obudził się otumaniony, spocony i
kompletnie zdezorientowany. Minęły długie minuty, zanim przypomniał sobie,
gdzie jest i co się stało. Wszystkie mięście jego ciała mrowiły przyjemnie jak
po długiej sesji treningowej, przyjemne rozgrzane i gotowe do wysiłku.
Już dawno nie czuł się tak
wspaniale.
Usiadł na łóżku i rozejrzał się.
Nigdzie nie widział Jacoba, co nie zwiastowało niczego dobrego.
Zaklął cicho i wstał z łóżka, ale
niemal od razu potknął się o coś leżącego na podłodze. Z trudem złapał
równowagę i obejrzał się, zdumiony czymś miękkim, co stanęło mu na
przeszkodzie.
Jego wzrok napotkał zwiniętego w
kulkę brązowego wilka, który warczał na niego, niezadowolony, że wytrącono go
ze snu.
Dante zamrugał, zaskoczony. Już
była pełnia?
- Jacob? – spytał dla pewności.
Wilkołak prychnął cicho,
opierając pysk na łapach i łypiąc na niego złym wzrokiem. To musiało wystarczyć
wampirowi za odpowiedź.
Przypominając sobie słowa Jacoba,
że jego forma jest „inna” niż innych, przejechał wzrokiem po całym cielsku
wilka, ale nie znalazł nic zaskakującego. Miał przed sobą sporych rozmiarów zwierzę,
z dość długą, brązową sierścią, miejscami upstrzoną białymi łatkami. Brązowe
oczy i czarny nos, wydłużony pysk i masywne łapy. To nie była istota, z którą powinno
się zadzierać.
Nie widział w niej nic
niezwykłego.
Kilka kolejnych godzin Dante
spędził na odpoczywaniu w łóżku. Jake w wilczej formie zaczynał mu się podobać.
Był w tym samym pokoju, a miał z nim taki spokój, że cisza aż dudniła po
ścianach. Choć musiał przyznać, że tak naprawdę mu jej nie brakowało, to jednak
cieszył się, że ma choć chwilę na zebranie własnych myśli. Jacob większość
czasu przespał w swojej wilczej formie lub rozgryzał poduszki, za które ich
skasowali przy wymeldowywaniu się. Mina recepcjonisty na widok Jacoba w wilczej
formie powalała. Na szczęście zanim mężczyzna zdołał się pozbierać i spytać o
wilkołaka, Dante już pakował go do samochodu.
Otworzył mu drzwi od strony
pasażera i Jacob wskoczył na siedzenie bez najmniejszego problemu. Dante
zatrzasnął drzwi i zajął miejsce kierowcy. Westchnął cicho. Nie był pewny,
gdzie jechać dalej, ale nie chciał zostawać zbyt długo w jednym miejscu, w
razie gdyby wataha Jacoba ciągle deptała im po piętach. Było to bardziej niż
prawdopodobne, więc zmiana miejsca pobytu wydawała się logicznym posunięciem.
Gdyby jeszcze tylko mieli jakiś plan działania…
Jacob ziewnął szeroko. Dante
rzucił mu krzywe spojrzenie i odpalił silnik, po chwili mknąc opustoszałą szosą
przed siebie. Po około dwóch godzinach zatrzymał się na poboczu, kiedy Jacob
zaczął mu wyć nad uchem i drapać do drzwi. Początkowo Dante zamierzał go ignorować,
ale skowyt nasilał się z każdą chwilę, więc wampir odpuścił i wypuścił go z
samochodu.
- Cholerny gówniarz – mruknął pod
nosem, obserwując, jak Jacob ugina tylne łapy, obniżając swój tyłek i sika na
piasek.
Chwila, chwila.
Przekrzywił głowę w bok, przyglądając
się hasającemu wilkołakowi. Nie potrafił określić, co mu w tym wszystkim nie
pasowało. To było dziwne i irytujące uczucie. Wiedział, że coś nie gra, ale nie
potrafił powiedzieć co. Odtworzył całą sytuację jeszcze raz w głowie, a potem
jeszcze raz i jeszcze.
I nagle zrozumiał.
Hej-o!
Po całych latach świetlnych nieobecności przybywam wreszcie z nowym rozdziałem. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że wena kopnęła mnie w dupę z zupełnie innej strony i czas, który miałam poświęcić na te opowiadanie, poświęciłam na dwa inne o.O Więc choć tyle dobrze, że nie próżnowałam te ostatnie tygodnie...
Jeśli w rozdziale pojawiają się jakieś nieścisłości, śmiało mi je wytknijcie. Miałam zamiar przeczytać cały dotychczas opublikowany tekst przed publikacją tego rozdziału, żeby nie strzelić jakiejś gafy, ale nie chciałam Was już dłużej przetrzymywać.
Nie wiem, jak przyjmiecie ten rozdział, zwłaszcza drugą część, ale to się praktycznie samo napisało? -.-
Plus ktoś się zorientował, co takiego zrozumiał Dante? :D
Nie mam pojęcia, kiedy kolejny rozdział, ale dopóki oddycham, to tworzę, więc obiecuję, że się pojawi :)
Pozdrawiam!
Hm... moze Jacob to pies, nie wilkolak? :D
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, ale w koncu nowy rozdzial! Cos tam czulem, ze Dante ulegnie Jacobowi. W sumie jesli nie umarli od razu... to pewnie ten seks jednak ich mial nie zabijac. Wiec co ich teraz od tego odciaga? Moga to robic bez strachu :D
Wiem, wiem, nie było mnie latami -.- Ale ciągle tu wracam :D Masz rację, teraz teoretycznie nic ich przed tym nie powstrzymuje. Poza tym, że się nie lubią. Ale jak to mówią, od nienawiści do miłości rzut beretem :)
UsuńPozdrawiam!
Wilk Jacoba jest płci żeńskiej. Coś czuję, że z tym związaniem więzi przez seks to po części rację mieli ����
OdpowiedzUsuńDing, ding, ding! Pierwsza część jak najbardziej, druga niekoniecznie ;) Ale to wszystko będzie się już powoli wyjaśniać (mam nadzieję), więc pojawi się coraz więcej elementów układanki.
UsuńPozdrawiam!
Suczka... Zrób z tego mpreg, proszę...
OdpowiedzUsuńHeh, przykro mi, ale pokrzyżowałoby mi to wszystkie plany, więc raczej odpada :( Ale prawdą jest, że ostatnio wzięło mnie na mpregi i czytałam sporo fanfiction z tym wątkiem, więc nie wykluczam, że i coś takiego kiedyś napiszę. W tym opowiadaniu byłoby to dla Dante i Jacoba bardzo problematyczne. Dlaczego, dowiesz się wkrótce ;)
UsuńPozdrawiam!
Nie łam się, carpe diem, pamiętaj, że jeszcze na tym etapie można wymyślić nową koncepcję, a tę zawsze wykorzystać w innej parze;D
UsuńJak po zmianie formy Dante go zlustrował to od razu pomyślałam, że pewnie ma sutki jak u suczki czy coś, i co? Dużo się nie pomyliłam:D
OdpowiedzUsuńI witaj w klubie, też mnie ostatnio ciągnie do mpregów, ale chyba nie widzę Jacoba z brzuchem;P
Mimo wszystko rozdział jest dobrym umilaczem dnia i wyjątkowo możemy ci wybaczyć nieobecność jeśli rzeczywiście nie próżnowałaś;P
No niech mnie, tyle czekałam i w nagrodę oczywiście skończyło się w najciekawszym momencie. Na pewno sikał jak suczka co?
OdpowiedzUsuńJa natomiast mam wrażenie jakoby Jake był omegą? XD to brzmi strasznie. I strasznie urywać w takim momencie. Mam nadzieję, że teraz wena już Cię nie opuści pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńObsesjo! Nie chcę by to zabrzmiało chamsko albo jako żądanie bo nie tak ma być ale chciałabym się zapytać czy następny rozdział wrzucisz szybciej?
OdpowiedzUsuńHej, kto pyta nie błądzi, choć poczułam się wezwana na dywanik ;)
UsuńSzczerze mówiąc, to nie wiem. Mam nadzieję, że tak będzie, ale nie chcę nic obiecywać i potem tych obietnic nie dotrzymywać... Dlatego kwestia dat publikacji kolejnych rozdziałów jest niestety otwarta. Nie mam nic przeciwko temu, by co jakiś czas mnie dopytać w komentarzu czy mailu, jak mi tam idzie z rozdziałem. Wtedy jakoś łatwiej mi się zebrać, by popchnąć go dalej.
Nawet nie wiesz, jak zazdroszczę ludziom, którzy publikują regularnie bez większych problemów...
Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, jak najbardziej pytaj ;)
Pozdrawiam!
Jesteś wielka ❤ Czekanie się opłaciło, rozdział jest świetny ❤
OdpowiedzUsuńO tak :) Bardzo mi się podobało. Jacob przechytrzył swojego wampira i dostał co chciał xd Uśmiałam się również z tego obcego faceta co to przylazł zwabiony zapachem :D boskie 😜 Ciekawe co tam wymyśliłaś z tą zmianą płci przy przemianie Bardzo ciekawe Też mi się nasunęło mpreg, ale skoro zaprzeczasz to czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie być może już w następnym rozdziale :) Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie 😘
OdpowiedzUsuńJezu cudny rozdział :) haha. Trochę z opóźnieniem napisałam ale łał! Sama się zastanawiam co naszemu wampirkowi nie pasuje xD Weny wszyscy czekamy niecierpliwie <3
OdpowiedzUsuńO jpdl xd skapnełam się! Jacob sika jak suczka! XD beka... Jezu jestem ciekawa co to będzie - na pewno ktoś wcześniej to zauważył ale nie mam czasu czytać komentarzy xD
OdpowiedzUsuńWeny :)
Dziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSikanie zdradziło Jake xD Ciekawe, co na ten temat pomyśli Dante? Dlaczego Jake nie sika, jak inne psy?
Jake jednak zmusił Dante do działania, znalazł chłopak sposób, któremu Dante nie mógł się oprzeć, jego kontrola przegrała ;)
Fajnie byłoby przeczytać mpreg, ale tu coś myślę, że nie będzie mieć racji bytu, ale z przyjemnością przeczytałam opowiadanie Twojego autorstwa o mpreg :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Wartka historia i naprawdę godna uwagi. Nie mogę przy tym oprzeć się wrażeniu, że Ty tylko opisujesz to, co każą poszczególne postacie. Właściwie wychodzi mi, że sama jesteś zaskoczona zwrotem akcji. Boskie :) Jeśli o mnie chodzi, daj się zaskakiwać jak najczęściej i jak najszybciej :) MB
OdpowiedzUsuńPlot twist mnie literatnie wmurował w fundamenty, a mieszkam na 3-cim piętrze 0.0 Mój mózg został oficjalnie zgwałcony tą informacją. Gratuluję złotego liścia życiowej satyry - nagrodę doślemy jak komisja się pozbiera Xd
OdpowiedzUsuńA konkretnie - bardzo się cieszę że opowiadanie wciąż idzie do przodu ^^ Żałuję, że tak wolno, ale pamiętaj obsesjo - rób to co kochasz. Twoi fani w tym ja poczekamy ile będzie trzeba żeby ujrzeć to arcydzieło :)
Obstawiam że Ojciec ma coś na sumieniu i prędzej czy później ich spotkają. Ciekawe ile osób nie czytało poprzedniego opowiadania i dostanie zawału jak się dowiedzą kim jest Ojciec XD W każdym razie - wyczuwam, że wiele osób przy tej sprawie ma coś za uszami, a opis zachowania Jacoba mnie w tym utwierdza. Ciekawi mnie tylko gdzie będzie main plot-twist tej fabuły. Bo dobrze wiem, że masz jeszcze parę asów w rękawie i to mnie rozpala do czerwoności przy czekaniu. Ale nie spiesz się i twórz :D
Ciekawi mnie, jak bardzo intensywna będzie przemiana Dantego na motto "Carpe Diem". Obstawiam, że w walce wilkołaki vs wampiry (jeśli do takiej dojdzie, a może dojść jeśli spotkają Ojca) Dante i Jacob będą takim oddziałem One Man Army XD I wtedy dopiero poznamy pełną ich moc :)
Ale może się mylę. Może się nie znam. Wiem jedno - czekam na kolejny rozdział i jaram się jak pochodnia w lochach więziennych ;)
Weny Kochana! I chęci pisania :)
Dawno tu nie wchodziłam, ale miałam taką frajdę podczas czytania, że brnę dalej 😂🦄 Weny ❤️
OdpowiedzUsuńHejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, fantastycznie, zastanawiałam się co jest nie tak w wilczej foramie Jackoba, ale za nim do tego przejde, to czy to pragnienie i ten śluz nie było sprawką pełni i pragnienia połączenia... i jedna sprawa czy w wilczej formie jest kobietą? bo tak to kobiety sikaja...
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej :)
OdpowiedzUsuńCzy wrócisz jeszcze do tego opowiadania? Z wielką przyjemnością poznałabym dalsze losy naszych bohaterów.
Pozdrawiam :)