Przed Wami fragment tekstu "Cola", z którym już jutro w całości będziecie mogli zapoznać się w "Antologii opowiadań LGBT+" na Bucketbook.
Enjoy!
Spotkanie
Patricka wyraźnie poprawiło Emilowi humor. Uśmiechał się radośnie, nucił pod
nosem przy przygotowywaniu jedzenia i ciągle zerkał na telefon. Raz nawet wziął
mnie na ręce i zaczął ze mną tańczyć po kuchni, przez co zrobiło mi się
niedobrze i prawie puściłem na niego pawia. Kto by przypuszczał, że uwaga
innego samca aż tak może drugiego człowieka podbudować.
Gdy
telefon wreszcie zadzwonił, Emil omal nie zabił się o własne nogi, próbując jak
najszybciej się do niego dostać. Potem wziął głęboki oddech i celowo odczekał
dłuższą chwilę, pozwalając mu dzwonić przez kilka długich sekund. W końcu
odebrał, zagryzając dolną wargę i wyraźnie się denerwując.
–
Halo?... Och, cześć, Patrick! – Już nie
udawaj takiego zaskoczonego, Emil, wysiałeś nad tym telefonem jak sęp od
czterech długich dni. – Mecz koszykówki?... Nie, nie, chętnie pójdę. Dawno
nie byłem na żadnym meczu… Okej, w takim razie czekam na wiadomość… Co? – Emil zaśmiał się radośnie. – Nie, nie,
już więcej nie uciekł. Jest zaskakująco grzeczny. – Tu spojrzał na mnie z
lekkim uśmiechem. – Haha, okej, pozdrowię go… Mhm… Do zobaczenia, pa.
Gdy
tylko się rozłączył, aż podskoczył z radości, wyrzucając zaciśniętą pięść w
powietrze. Aż tak się cieszył na spotkanie z Patrickiem? Już dawno nie
widziałem na jego twarzy tak ogromnej radości, więc aż na chwilę zaparło mi
dech w piersiach. Emil go polubił. I Patrick też musiał go polubić choć trochę,
skoro wymienił się z nim numerem i wyszedł z inicjatywą. To oznaczało, że był
zainteresowany. Musiałem tylko się upewnić, czy polubił Emila w ten sam sposób,
co Emil najwyraźniej polubił jego.
– Cola, masz
pozdrowienia od Patricka – powiedział mi Emil, czochrając mnie za uszami. – I
zaprosił nas w weekend na towarzyski mecz, który jego drużyna zagra z innym
uniwersytetem. Nawet powiedział, że możesz przyjść ze mną. Co ty na to?
A co za różnica? I tak mnie tam wyciągniesz,
czy będzie mi się to podobać, czy nie.
Zamerdałem
ogonem, pokazując mu, że też się cieszę na to wyjście, bo to przecież o wariata
Emila tutaj chodziło. Moja aprobata najwyraźniej wprawiła go w jeszcze lepszy
humor, bo wyszczerzył się do mnie i pocałował mnie w pyszczek.
Jak pewnie się domyśliliście, tytułowy Cola to... zwariowany psiak. Psiak, który całym serduchem kocha swojego właściciela i pragnie dla niego jednego: miłości. Gdy na jego drodze staje Patrick, Cola po raz pierwszy jest bliski osiągnięcia celu.
Tyle ode mnie na dzisiaj ;)
Pozdrawiam!
Już się cieszę. Mam nadzieję, że Cola da radę, bo zwariowany właściciel to mnóóóóstwo pracy:-)
OdpowiedzUsuńOmg <3 juz teraz moge powiedziec ze kolejne cudo na twoim blogu rośnie <3
OdpowiedzUsuńWenyyy <3
Przeczytałam. Tekst świetny. Pies genialny. Bardzo udany pomysł z tym psiakiem. Doskonale się bawiłam czytając Colę. :)
OdpowiedzUsuńTo takie uroooczd
OdpowiedzUsuń