Tom miał wrażenie, że głowa pęka mu
na pół. Nieźle zabalował w nocy i teraz odczuwał skutki swojego postępowania.
Zastanawiał się, czy czasem nie doszło do bójki, której nie pamięta. Na pewno
tak było. Musiała być jakaś awantura i ktoś zapewne przygrzał mu w głowę kijem
bejsbolowym albo krzesłem. Aż tak bardzo się nie upił. Co z tego, że nic nie
pamięta? To o niczym nie świadczy!
Zwlekł się z łóżka dopiero w
południe, wcześniej już zażywając tabletki na ból głowy, które znalazł na
stoliku nocnym. Nie wierzył, żeby zostawiły je tam jakieś dobre myszki. Zapewne
mama zobaczyła gdzieś jego zwłoki i postanowiła mu trochę ulżyć w cierpieniu.
Będzie ją musiał za to przeprosić. Nie powinien jej się pokazywać w takim
stanie.
Kiedy jeszcze leżał na łóżku, odkrył
naszyjnik, który miał na szyi. Był pewny, że jeszcze wczoraj go tam nie było.
Na początku pomyślał, że to zapewne jakiś kumpel mu go podarował, ale niemal
natychmiast odrzucił tę opcję. Żaden z nich nie bawiłby się w tego typu
prezenty. Tak więc pozostawała tylko jedna osoba, a mianowicie Czarny, jego
bliźniak. Że też nie pamiętał, jak dowlókł się do łóżka i co mu nagadał!
Powinien to zerwać z szyi i wyrzucić
do śmieci. Albo lepiej... Rzucić mu to w twarz na przerwie w szkole, tak, żeby
wszyscy to widzieli. Powinien to zrobić, ale nie potrafił.
Minęły już dwa lata, odkąd się
pokłócili i zaczął gnębić brata. Być może nie powinien był tego robić. Wszyscy
jego kumple byli wniebowzięci, że znaleźli sobie wspaniałego kozła ofiarnego.
Na początku był z tego zadowolony, ale potem już tylko zniesmaczony, zwłaszcza
wtedy, gdy zabierali mu pieniądze. Matka ciężko na nie pracowała i nie chciał,
żeby jej trud szedł na marne. Wszystko działo się jednak tak szybko, że po
kilku tygodniach nie miał już wpływu na to, jak dzieciaki traktują jego brata.
Sam go wyzywał na każdym kroku, ale raczej starał się go unikać. Z jakiegoś
powodu bliźniak niezwykle go drażnił i w jego obecności po prostu nie mógł się
powstrzymać. Chciał go zniszczyć. To było silniejsze od niego.
Ale naszyjnik zatrzymał. Choć
niezbyt pasował do jego stylu, postanowił, że będzie go nosił pod koszulką.
Nie, żeby planował pogodzić się z Czarnym. Po prostu prezent mu się spodobał.
Ciekawiło go, czy Bill dostał coś od
kogoś, ale zdał sobie sprawę z tego, że skutecznie pozbawił go jakichkolwiek
kolegów czy koleżanek. Wszyscy bali się jego bandy i nikt nie chciał wchodzić
im w drogę, a zadawanie się z Czarnym można by właśnie za coś takiego uznać. A
więc Bill nie dostał nic.
Zrobiło mu się z tego powodu trochę
głupio, ale szybko zdusił to uczucie w zarodku.
Za długo już tu leżę, pomyślał.
Wstał z łóżka i poszedł do łazienki, żeby wziąć prysznic. Nigdy nie miał
problemów z żołądkiem, nawet po najmocniejszych trunkach. Mógł pić i pić, a i
tak nie wymiotował. Błogosławił za to swój organizm.
Kiedy już się odświeżył, od razu
poczuł głód. Na szczęście ból głowy już minął i mógł w miarę normalnie
funkcjonować.
Był niemile zaskoczony, kiedy
zobaczył brata w kuchni. Nie potrafił mu wybaczyć, że pogrzebał jego marzenia,
odbił dziewczynę i w dodatku upokorzył go przed całą szkołą. Billa nie było w
szkole dzień po tym pamiętnym dniu, w którym go pobił, tak więc nie wiedział,
że wszyscy się z niego naśmiewali, iż własny brat go załatwił. Wciąż dobrze
pamiętał to upokorzenie i nie potrafił pozbyć się swojej nienawiści do bliźniaka.
Być może dałby radę, gdyby spróbował, ale nie chciał tego robić.
Czarny co chwilę zerkał na swojego
brata. Tom wyglądał całkiem normalnie, biorąc pod uwagę stan, w jakim był w
nocy. Chłopak wiedział, że nie może teraz wyjść, bo to byłoby tchórzostwo z
jego strony. Jednak mama była w pracy, a oni sami w domu. Nie wyglądało to
dobrze, a poza tym Bill miał jak najgorsze przeczucia. I nie mylił się.
Wszystko stało się przez to, że
zrobił sobie głupie postanowienie, że już nie da się więcej traktować jak psa.
Kiedy Tom rozkazał, żeby mu zrobił jajecznicę i herbatę, posłusznie wstał i
zaczął przygotowywać jedzenie. Jednak zamiast cukru wsypał do herbaty sól i
wymieszał.
Postawił wszystko na stole i szybkim
krokiem wyszedł z kuchni. Miał nadzieję, że uda mu się dojść do pokoju i
zamknąć drzwi na klucz, ale przeliczył się. Nie minęło nawet pięć sekund, kiedy
usłyszał wściekły wrzask Toma.
- Zapłacisz mi za to!
Bill wystartował jak z procy w
stronę swojego pokoju, a blondyn za nim. Niestety, starszy bliźniak był
szybszy. Kiedy Czarny już, już miał złapać za klamkę od drzwi swojego pokoju,
brat chwycił go za nadgarstek i zacisnął rękę. Bill krzyknął, kiedy Tom
odwrócił go twarzą do siebie i łapiąc za bluzkę na piersi, popchnął mocno na
drzwi.
- Jeśli myślisz, że puszczę ci
płazem takie zachowanie, to jesteś w błędzie! Zapamiętaj sobie raz na zawsze,
Czarny! Ze mną się nie zaczyna!
Tom zaczął okładać go pięściami po twarzy i
brzuchu. Był tak wściekły, że stracił nad sobą panowanie. Bill próbował się
zasłonić, ale nie miał szans na jakąkolwiek obronę. Tom opanował się dopiero
wtedy, gdy dostrzegł na twarzy brata łzy pomieszane z krwią. Znowu rozwalił mu
nos. Przeraził się, że naprawdę zrobił mu krzywdę, bo kiedy go puścił, Bill
zachwiał się. W ostatniej chwili zdążył przytrzymać się ściany.
- Czarny? - odezwał się cicho
blondyn.
- Nienawidzę cię! Nienawidzę! Tak
bardzo ci zależało, żeby mnie zniszczyć?! Możesz być z siebie dumny! Udało ci
się! - wrzasnął histerycznie chłopak, odwracając twarz od brata i próbując powstrzymać
krwotok ręką.
- Bill... - Tom wyciągnął rękę w
kierunku bliźniaka. Już dawno nie zwracał się do niego po imieniu.
Czarny odskoczył jak poparzony. Łzy
ciągle płynęły mu po twarzy, w oczach miał obłęd.
- Nie dotykaj mnie!
- Posłuchaj, ja...
- Zostaw mnie! Jeszcze ci mało?! Ile
mam jeszcze znieść, żebyś wreszcie dał mi spokój?! No, ile?! Zrobiłeś ze mnie
nic nie wartego śmiecia!
- Ja...
- Och, zamknij się!
Bill odepchnął bliźniaka i głośno
szlochając, zbiegł po schodach, a potem wybiegł na dwór. Tom odetchnął głęboko.
Przesadził. Czarny jeszcze nigdy się przy nim nie rozpłakał. Zawsze był
obojętny, docinki go nie ruszały, starał się je zignorować. Teraz było inaczej.
Chłopak czuł, jak coś mu się przewraca w żołądku. Jego brat był w kiepskim
stanie.
Nie szanował młodszego bliźniaka,
nie lubił go i uwielbiał utrudniać mu życie, ale wiedział, że tym razem
przegiął. Nie miał jednak zamiaru go przepraszać. Gdyby to od niego zależało,
Bill mógłby zniknąć. Niestety, gdyby teraz jego bratu coś się stało, musiałby
to jakoś wyjaśnić. Nie chciał mieć przez niego kłopotów. Wiedział, że musi go
odszukać. Nie dla siebie ani Billa, ale dla matki. Już dość wycierpiała.
- Muszę go znaleźć - powiedział do
siebie cicho.
Znalazł w swoim pokoju jakąś ciepłą
bluzę, z kuchni wziął jabłko i wyszedł na miasto. Wyciągnął komórkę, chcąc
zadzwonić do kogoś, kto będzie wiedział, gdzie podział się jego brat. Szybko
zdał sobie sprawę z tego, że nie było takiej osoby. Czarny nie miał przyjaciół
ani nawet znajomych. Był zupełnie sam.
Tom szukał Billa przez cały dzień,
ale nigdzie go nie było. Nie, żeby szukał jakoś wytrwale.
Nad miastem zaczynały zbierać się
ciężkie chmury. W niedługim czasie co chwilę słychać było grzmoty, a na niebie
można było dostrzec przerażające pioruny.
Było już po północy, gdy rozbolała
go głowa, więc wszedł do jakiejś całodobowej apteki tym samym kryjąc się przed
deszczem.
- Biedaczek, całą twarz miał we
krwi. Ciekawe, co mu się stało?
- Wyglądał okropnie...
- Szkoda, że nie chciał powiedzieć,
co...
- Mam nadzieję, że nie zrobi nic
głupiego.
- Czy ten chłopak miał czarne włosy?
- spytał szybko, podchodząc do dwóch rozmawiających kobiet.
Spojrzały na niego zdziwione.
- Tak, a dlaczego pan pyta? -
zapytała jedna.
- Nie widziały panie może, gdzie
poszedł? To mój brat.
- Co mu się stało? - spytała druga.
Z chęcią by porządnie zaklął i
wyzwał obie nieznajome, ale mogły wiedzieć coś istotnego i nie chciał
zaprzepaścić swojej szansy na odnalezienie Billa. Coś go wręcz zmuszało do
tego, żeby go szukał. Jakiś wewnętrzny głosik, który nagle się uaktywnił,
podpowiadał mu, że musi się spieszyć, bo sytuacja jest naprawdę poważna.
Rozumiał ten dziwny stan, w jakim się znalazł, bo już nieraz go doświadczył. To
uczucie oznaczało tylko jedno - bliźniak miał kłopoty.
-To nieistotne. Gdzie poszedł?
-Poszedł w stronę Starej Stacji.
Tom bez słowa wybiegł z apteki i
pobiegł we wskazanym kierunku. W pewnym momencie jego brzuch przeszył okropny
ból. Krzyknął i skulił się. Brzuch bolał go zawsze tylko z jednego powodu. Miał
złe przeczucia.
Nie wiedział, co powie Czarnemu,
kiedy go znajdzie. Chciał tylko zobaczyć, że po ich sprzeczce, o ile można to
tak nazwać, bliźniak czuje się dobrze. Jakieś irracjonalne uczucie kazało mu
jak najszybciej go znaleźć. Nie reagował tak nawet wtedy, kiedy jego koledzy
bili Billa, więc sytuacja musiała być naprawdę poważna. Czuł to.
Dostał zadyszki, jednak dosyć szybko
dotarł na miejsce. Cała stacja była spowita w ciemnościach, nic nie było widać.
Od około dziesięciu lat stała opuszczona i nikt nie kwapił się, żeby ją
zburzyć. W dachu było dosyć sporo dziur, a podłoga wyglądała jak śmietnik. Gdy
tylko wszedł do środka, poczuł odrażający zapach zmieszanego ze sobą alkoholu i
smrodu zgnilizny oraz jeszcze czegoś, o czym wolał nie myśleć. Starał się nie
patrzeć na roztrzaskane butelki i puste strzykawki, które leżały tuż pod jego stopami. Jego nowe adidasy Nike
wyglądały nienaturalnie przy tym wszystkim. Puste jamy po oknach były zabite
dechami, a szkło z wybitych szyb spoczywało na podłodze. W dodatku było zimno,
co Tom bardzo dobrze odczuwał poprzez przemoczoną koszulkę i bluzę. Bill też na
pewno marzł. Tom miał nadzieję, że nie natknie się tutaj na żadnego
wygłodniałego ćpuna. Samo miejsce budziło w nim niesmak.
Blondyn wszedł do środka i
przyświecając sobie telefonem, zaczął szukać brata. Wątpił, że ten się odezwie,
ale mimo to postanowił zawołać.
- Bill?! Bill, wiem, że tu jesteś!
Wyjdź, musimy porozmawiać!
Cisza.
Nagle zadzwonił jego telefon.
Zmarszczył brwi, wyciągając komórkę z kieszeni i przykładając do ucha.
- Halo?
- Tom, gdzie jesteś? Już jest późno.
- Wiem, mamo. Czy Bill wrócił już do
domu?
- Więc nie jesteście razem?
W głosie matki usłyszał przerażenie.
Bill nigdy tak późno nie wracał.
- No, właśnie nie. Pokłóciliśmy
się... Jak go znajdę, to wrócę, dobrze? Nie martw się.
Tom rozłączył się i wznowił
poszukiwania. Dopiero po jakimś kwadransie dostrzegł stare łóżko stojące przy
ścianie. Widocznie jakiś bezdomny sobie je tu skądś przyciągnął. Opuszczona
stacja była świetnym miejscem dla takich ludzi. Było tam całkiem sucho, nie
licząc tych miejsc, gdzie nie było dachu, no i ściany chroniły przed chłodem i
wiatrem.
Blondyn skierował się w upatrzone
miejsce. Po drodze potknął się jeszcze, co tylko go zdenerwowało.
- Cholera! - warknął wściekły.
Nagle dostrzegł na łóżku jakiś
kształt. Podszedł bliżej i poświecił telefonem. Okazało się, że to był jego
brat. Tom odetchnął z ulgą. Więc nic mu się nie stało, po prostu zasnął. Przez
chwilę myślał o tym, czy czasem go nie kopnąć za to, co właśnie odwalił.
Coś mu się jednak nie zgadzało.
Zmarszczył brwi i podszedł bliżej.
Jakim cudem Bill spał tak spokojnie, skoro on był ubrany cieplej i cały drżał z
zimna? I dlaczego nie obudził się, kiedy on wydzierał się już dobre piętnaście
minut? Dlaczego był tak dziwnie nieruchomy? Dlaczego...
Tom poczuł, że w jego serce wkrada
się paniczny lęk. Już dawno czegoś takiego nie czuł. Bał się podejść do brata i
nie rozumiał, dlaczego.
Niepewnie zbliżył się i kucnął przy
łóżku. Poświecił telefonem na twarz Billa. Była blada i zakrwawiona, co
dostrzegł nawet w tak słabym świetle.
- Bill...? - spytał cicho.
Dotknął jego ramienia i potrząsnął
nim, powtarzając uporczywie jego imię, ale brat nawet nie drgnął.
Chłopak dostrzegł w bezwładnej ręce
bliźniaka jakiś przedmiot. Mając jak najgorsze przeczucia, skierował światło
telefonu na to miejsce, mrużąc oczy.
Poczuł, jak oblewa go zimny pot, a
całe ciało ogarnia paraliż wywołany szokiem. Nie… Nie, to nie prawda! Bill…? On
nie mógłby…
Ale mógł. W zakrwawionej dłoni
czarnowłosy trzymał mały scyzoryk. Jego nadgarstek obficie krwawił. Widząc
głębokie nacięcia na skórze, które prawdopodobnie miały na celu przeciąć żyłę,
poczuł odruch wymiotny.
Czy on naprawdę…?
Obok jego ręki leżało małe, białe
pudełeczko. Wystarczył jeden rzut oka, żeby się przekonać, co to jest. Tabletki
nasenne.
Bill chciał popełnić samobójstwo…
Nagle, w tej jednej chwili dotarło
do niego, że… że to właściwie jest jego wina. To on do tego doprowadził! On
sprawił, że jego młodszy brat próbował się zabić!
Wiedział, że musi działać, nie był
jednak zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Szeroko otwartymi oczami
wpatrywał się w nieruchome ciało brata. Przez oczami widział dziesiątki scen, w
których zwyczajnie się nad nim pastwił.
Dopiero kolejny grzmot ocucił go na
tyle, że nachylił się nad bliźniakiem i sprawdził, czy oddycha. Odetchnął z
ulgą, kiedy dotarło do niego, że tak. Spróbował pospiesznie wystukać numer na
pogotowie ratunkowe, ale ręka nie chciała go słuchać. Kiedy próbował się skupić
na małych cyferkach, zdał sobie sprawę, że obraz rozmazuje mu się przed oczami
i nie jest w stanie ich dostrzec. Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie, że
płacze. Nawet nie zauważył, kiedy jego ramiona przestały drżeć z zimna, a
zaczęły od szlochu.
- Boże, Bill... – jęknął, zerkając
przez łzy na bliźniaka.
Otarł je, chociaż następne niemal
natychmiast zajęły ich miejsce. Szybko chwycił za telefon i spróbował ponownie.
Wiedział, że teraz wszystko zależy od niego. Życie Billa leżało w jego rękach.
Dodzwonił się dopiero za trzecim
razem.
- Szpital im. Jana Pawła II,
słucham? - odezwał się spokojny głos po drugiej stronie.
Nic nie mogło go tak zdenerwować jak
ten spokojny, niewzruszony głos, który wręcz kpił z sytuacji, w jakiej się
znalazł. Jakby to, że Bill jest o krok od śmierci, nie było wystarczającym
powodem do tego, żeby okazać jakiekolwiek emocje.
Wszystko, tylko nie obojętność.
Odetchnął głęboko i postarał się
mówić najspokojniej, jak tylko potrafił w takiej sytuacji. Dławił się
tłumionymi łzami.
-Na Starej Stacji osiemnastoletni
chłopak najadł się tabletek nasennych i podciął sobie żyły. Nie wiem, jak dawno
to było, ale na pewno nie więcej niż kilka godzin... Jest nieprzytomny, nie
porusza się, nie reaguje na żadne bodźcie… Ja... Jestem Tom. Tom Coger. Błagam,
niech ktoś tu szybko przyjedzie! Błagam!
To, że słowo „błagam” w ogóle
przeszło mu przez usta i w dodatku miało związek z jego bliźniakiem było co
najmniej dziwne, ale Tom nawet nie zwrócił uwagi na proszący ton swojego głosu.
Najważniejszy był Czarny.
- Proszę się uspokoić, już wysyłam
karetkę.
- Jak mam się uspokoić, do cholery?!
To mój brat! - wybuchnął.
- Pana bratu nic się nie stanie,
zaraz lekarze się nim zajmą.
- On umiera!
- Proszę się uspokoić...
Tom miał ochotę na nią wrzasnąć, ale
tylko zakończył połączenie. Nie miał sił na uspokajające rozmowy. Wiedział, że
tamta kobieta chciałaby prowadzić z nim konwersację, żeby czas leciał mu
szybciej, ale jego to nie obchodziło.
Szybko wybrał numer matki. Chciał
powstrzymać płacz, ale on wypływał z głębi jego serca. Naprawdę się starał, ale
nie potrafił.
- Halo?
- Mamo? - zaszlochał.
- Tom? Coś się stało? - spytała
zaniepokojona.- Znalazłeś Billa?
- Tak. On... Ja...
Nie potrafił sklecić nawet jednego
sensownego zdania. Czuł tak wielki ból, że nie był w stanie tego opisać. Łzy
zalewały mu oczy. Wiedział, że jeśli Billa nie da się uratować, on nigdy sobie
tego nie wybaczy. Nie chciał do tego doprowadzić. Nie powinien straszyć matki.
Naprawdę nie powinien, ale miała prawo wiedzieć. Słyszał w jej głosie obawę,
ale nic nie mógł na to poradzić.
- Tom, co się dzieje? Wszystko w
porządku?
- Ja... Nie... Przyjedź do szpitala
im. Jana Pawła II. Bill... On...
- Tom, na miłość boską! Co się
stało?
- Ja... Przepraszam, mamo... To...
moja wina!
- Tom, uspokój się! Co się stało?!
- Przyjedź, mamo...
Chłopak przerwał rozmowę. Nawet
przez telefon nie potrafił powiedzieć matce, że doprowadził brata do próby
samobójczej.
Nie wiedział, co ma robić. Nie
potrafił udzielić mu pierwszej pomocy, ponieważ na lekcjach przysposobienia
obronnego zawsze zajmował się jakimiś bzdurami. Nie słuchał, kiedy nauczyciel
tłumaczył, jak postępować w takich przypadkach. Bał się, że jego działania
mogłyby przynieść więcej szkód niż pożytku, tak więc nie robił nic. Mógł tylko
stać i patrzeć, jak z jego bliźniaka ulatuje życie. Cały aż skręcał się z powodu
wyrzutów sumienia, tysiące myśli przelatywało mu przez głowę.
Nie rób mi tego, Bill, pomyślał
zrozpaczony. Nie możesz umrzeć! Nie umieraj, błagam!
Mijały cenne minuty, a karetka nadal
się nie pojawiała. Tom zdawał sobie sprawę z tego, że na dworze szaleje ulewa
wraz z burzą z piorunami, ale co go to obchodziło? Po to byli sanitariusze,
żeby w każdych warunkach jak najszybciej udzielić poszkodowanemu pomocy. Nie
ważne, czy akurat środkiem ulicy sunęła trąba powietrzna, czy szalała burza z
piorunami. Poza tym, ten wypadek był wyjątkowy. Bo to był j e g o
brat. Nikt nie miał prawa zwlekać w takim momencie, inaczej Tom Coger
zacznie sobie z delikwentami inaczej rozmawiać i na pewno nie będzie to dla
nich przyjemne.
Starał się myśleć logicznie, chociaż
szło mu to opornie. Usiadł na łóżku przy bliźniaku i patrzył na niego poprzez
łzy. To wszystko była jego wina. Jeszcze nigdy nie czuł się tak źle w swojej
skórze.
Nagle wyczuł zagrożenie. Usłyszał
ogromny huk, jakby grzmot, a potem niedaleko braci Coger posypały się części
stropu. Wielkie kawałki dawnego sufitu zaczęły spadać na betonową podłogę.
Podniósł się kurz.
Chłopak rozszerzonymi oczami
dostrzegł żółty błysk i zrozumiał, co się stało, dosłownie na kilka setnych
sekundy przed tym, jak poczuł ból przeszywający całe jego ciało. Wrzasnął.
Czuł, jak prąd przenika każdą
komórkę jego ciała, jak pobudza nerwy i sprawia mu ogromny ból. I chociaż
wydawało mu się, że to trwa wieczność, zemdlał prawie natychmiast.
W ostatnim przebłysku świadomości
zorientował się, że upadł na ciało brata. Z ulgą osunął się w ciemność, mając
nadzieję, że ona rozproszy jego ból. Pomyślał, że jak na ironię losu umrze
razem z bliźniakiem.
Bill...
***
Jest to opowiadanie fantasy, ale wszystkiego dowiecie się (albo nie) w następnych odcinkach. I jeśli chodzi o to, dlaczego Tom przez dwa lata "gnoił" Billa i nie potrafił się z nim pogodzić, to odpowiedź pojawi się w dalszej części tekstu, więc musicie uzbroić się w cierpliwość.
Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie!
Ojojoj. Dzieje się 0.o
OdpowiedzUsuńAle wiem, że nie umrą haha, albo... jeśli to opowidanie fantasty... to mogą być aniołami? Jeszcze nigdy nie czytałam fantasty, tzn może coś tam czytałam, ale nie za bardzo mi przypadło.. W każdym razie to postęp, że Tom martwił się o Billa. A ten... biedaczek. To takie żałosne, że ludzie się ninawidzą czy coś przez pomyłkę. A potem moze być już za późno. Ale na tym polega dramat. Na szczęście twoje opowiadanie dobrze się skończy (mam nadzieję) więc, nic, tylko czekać :D
Ale się porobiło. O.O
OdpowiedzUsuńJedyne, co mogę napisać to to, że chyba nie wytrzymam tego tygodnia.
Jej jakie to zawiłe na razie. CZekam na dalsze części, bo muszę to rozgryźć ;D
OdpowiedzUsuńPozdraawiam ;*
No jak na razie opowiadanie wydaje mi się być bardzo interesujące i wciągające. Heh... Jak szybko nienawiść może zostać zastąpiona miłością i troską, prawda? Tom przekonał się o tym na własnej skórze. Szkoda, że tuż przed śmiercią...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Osobiscie nie mam zbyt dobrych skojarzen z fantasy ale skoro to Twoje opowiadanie to musi byc dobre. Czekam na dalszą cześć i mam nadzieje że chłopaki nie umrą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńłooohooo, ale czad!! i jak tu czytać lektury jak jest twój blog? kobieto, ty weź ksiązke wydaj, kupię na pewno, powodenia i już czekam na kolejne odcinki- anikka tenebris
OdpowiedzUsuńojojoj ale się dzieje.. biedaczysko moje Billusiowate T^T
OdpowiedzUsuńczekam na następną część bo kurde chcę wiedzieć co dalej szybko! <3
Hm, cięzko mi jeszcze cokolwiek powiedzieć xd Oprócz tego, że oczywiście strasznie szkoda mi tutaj Billa... Jestem strasznie ciekawa tego opowiadania :*
OdpowiedzUsuńomg TY TO WIESZ jak zrobić nastrój i nastraszyć! :( Miałam łzy w oczach! ...czekam na następny rozdział. weny!!! *tuli*
OdpowiedzUsuńOh.. ja za to uwielbiam fantasy, oczywiście jeśli jest dobre. Nie wiem jak tu będzie, ale czytając Twoje wcześniejsze opowiadania(choć o innej tematyce), to uważam, że to będzie świetne. Ciekawe co stanie się z bliźniakami, bo raczej wątpię, że przeżyją.
OdpowiedzUsuńNo.. to teraz tylko czekam na dalszą część. Szkoda, że znowu trzeba czekać tydzień.. Nie, jeszcze sześć dni! xD Ale pociesza mnie jeszcze myśl, że zaraz poniedziałek i pojawi się kolejny odcinek rodzinnego domu. :D
Pozdrawiam!
haha, na dobrą sprawę, gdyby bliźniacy nie przeżyli to ta histioria by się już kończyła xD
UsuńAle skoro to jest fantasy, to może coś się z nimi stanie? W Toma jebnął piorun, będzie tytanem. xD
UsuńNiekoniecznie śmierć bliźniaków mogłaby zakończyć tę historię... bo życie nie kończy się na śmierci. (;
UsuńA opowiadanie jak na razie świetne *.*
hahaha, okej, okej, moja teoria może być błędna xD Tom Totan, dobre xD
UsuńO kurde... Biedny Bill! Tom wreszcie zrozumiał, jak bardzo gnębił brata! Oby tylko nie za późno...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny odcinek z niecierpliwością :)
Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko rozegrasz... Wątpię żeby bliźniacy przeżyli więc ciekawi mnie kim będą po śmierci... Gdzieś tam w środku mam jeszcze nadzieję że przeżyją chociaż przy takich okolicznościach wydaje mi się to nierealne... Pozostaje mi tylko snuć setki domysłów a tym niczego nie zdziałam więc pozostaje mi czekać na następny odcinek:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny:)
Zapraszam serdecznie na długo oczekiwany 16 odcinek! Uwielbiam twoją twórczość :) Pozdrawiam gorąco, Blanka!
OdpowiedzUsuńJa również podejrzewam, że bliźniacy tego nie przeżyją i też nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, czym się staną lub czym po prostu stanie się ich życie. Czekanie jest okropne, ale tutaj na szczęście wiem, że nie muszę czekać bez końca. Dwa dni i - mam nadzieję - kolejny element układanki znajdzie swoje miejsce.
OdpowiedzUsuń