Dlaczego to zawsze
muszę być ja, wrzeszczał w myślach, gnając przed siebie.
To był już naprawdę
standard. Nie wiedział, jak to się stało, ale z jakiegoś powodu jego samochód
odmówił mu posłuszeństwa w połowie drogi. Jakby tego było mało, deszcz lał się
z nieba prawdziwymi strumieniami. Jak się miało szczęście, to trafiło się na
kałużę, w której było po kostki wody. Oczywiście, nie byłby sobą, gdyby
przynajmniej w jedną taką nie wbiegł. Był doszczętnie przemoczony, brudny,
spocony, zasapany i… spóźniony. To chyba było już wpisane w jego życiorys.
Już w parku widział
majaczącą nazwę agencji „Chadwick Models”. Miał jeszcze spory kawałek i trzy
minuty spóźnienia. Obiecał sobie, że za pieniądze z kolejnego kontraktu kupi
sobie porządny samochód, a tego wstręciucha, który ciągle płatał mu te okrutne
figle, po prostu wyrzuci na złom! Na nic lepszego się nie nadawał.
Zatrzymał się na
czerwonym świetle. Poczuł okropny ból w płucach, kiedy spróbował wziąć głębszy
oddech. Miał nadzieję, że nie rozchoruje się znowu. To byłby istny koszmar.
Gdy wreszcie wbiegł po
schodach i był już przy drzwiach, miał ochotę się uśmiechnąć. Meta! Nareszcie,
po tych wszystkich trudach i znojach, wreszcie jest w…
Ledwo postawił stopę
na wypucowanej podłodze, kiedy jego mokry spod spodu trampek pisnął desperacko
i śliznął się po gładkiej powierzchni. Andrej w artystyczny sposób wyrzucił
nogi do góry i upadł plecami na podłogę, jęcząc z bólu. Drzwi zamknęły się za
nim same, a recepcjonistka aż wstała ze swojego miejsca, żeby sprawdzić, co się
stało.
- No kurwa! – warknął,
siadając. Skrzywił się i zaczął masować sobie biodro, które pulsowało tępym
bólem. Klnąc i sapiąc, wstał i z krzywą miną ruszył po schodach na górę. Po
wypadku z windą sprzed tygodnia wolał trzymać się od niej z daleka, nawet jeśli
zależałoby od tego jego życie, co w tym przypadku nie było dalekie od prawdy.
- Nic mi nie jest –
rzucił z dumnie uniesioną głową, kiedy recepcjonistka otworzyła usta, zapewne
chcąc się go zapytać o samopoczucie. Chyba by się rozpłakał, gdyby udało jej
się zadać to pytanie. Czuł się po prostu okropnie. A mówią, że praca modela
jest łatwa. Pff! Akurat!
Ostatni tydzień był
całkiem przyjemny. Andrej nie wiedział, jak to możliwe, ale Eric przeszedł
jakąś metamorfozę i był dla niego naprawdę MIŁY. Eric. Miły. DLA NIEGO. Bosz,
świat staje na głowie. Nie, żeby narzekał. Nareszcie praca z nim nie była
torturą, jeszcze gorszą od drogi do Chadwick. Atmosfera była całkiem przyjemna,
chociaż Andrej nadal czuł się w jego towarzystwie trochę nieswojo. No, ale miał
prawo, prawda? W końcu nie każdy facet wkłada ci palce w tyłek. Uch, aż mu się
gorąco zrobiło, ale to może z wysiłku.
Poczłapał korytarzem w
kierunku gabinetu CeCe, gdzie już zapewne na niego czekała. Miał się też
pojawić właściciel magazynu, który chciał jego zdjęcie na pierwszej stronie.
No, i był jeszcze Eric.
Chłopak zapukał i
wszedł, kiedy usłyszał przyzwolenie. Tak jak tydzień temu, CeCe gawędziła
beztrosko z Ericem. Wyglądało na to, że dopiero zaczęli pić kawę i przyjęli, że
na sto procent się spóźni.
- Szepraszam za
śpóźnieninie… - wysapał, cicho zamykając za sobą drzwi. Oparł się o nie plecami
i przymknął oczy. Wreszcie jakiś odpoczynek.
- Standard –
stwierdził Eric.
- Boże, Andrej, jak ty
wyglądasz?! – CeCe chwyciła się za głowę.
- Jak smoka hura…
- Co?
- Jak zmokła kura –
przetłumaczył Richards. – Chyba.
Przez chwilę w
pomieszczeniu panowała cisza, a potem Eric i CeCe wybuchli śmiechem. Pejic
spojrzał na nich naburmuszony.
- Jasne, śmiejsie się!
Śmiejsie! To takie zabawne! Ha, ha, boki srywać! – burczał zły. Odepchnął się
od drzwi i usiadł na krześle obok Erica. Mężczyzna pokręcił tylko głową z
niedowierzaniem i podał mu swój kubek z kawą.
- Pij, powinieneś się
rozgrzać – powiedział spokojnie.
Andrej spojrzał na
niego podejrzliwie, ale poza rozbawieniem w jego oczach nie dostrzegł nic
innego, więc z wdzięcznością przyjął kubek i napił się trochę kawy. Na
szczęście była naprawdę dobra, taka, jaką lubił. Jego zmarznięte dłonie wręcz
płakały z radości, wtulone w gorący kubek. Wreszcie trochę ciepła.
- Nie mamy żadnych
ciuchów, w które mógłbyś się ubrać, żeby się rozgrzać – mruknęła zatroskana
dziewczyna.
Pejic machnął tylko
ręką.
- Poczekacie chwilę.
Eric wyszedł, a po
chwili wrócił z koszulką i ciepłym swetrem.
- Nocuję poza domem,
więc wziąłem kilka rzeczy. Załóż to, powinno ci być lepiej.
- Dzięki.
Andrej nie miał
zamiaru protestować. Czuł się jak kostka lodu i miał tego dość.
Nie krępując się
obecnością ani fotografa, ani wizażystki, pospiesznie zdjął swoje przemoczone
ciuchy i założył to, co dał mu Eric. Następnie wyciągnął z garderoby zwykłe
spodnie i szybko się w nie ubrał. Nawet udało mu się znaleźć skarpetki, z czego
był bardzo zadowolony. Ubrany, znowu przyssał się do kawy Richardsa. Była
naprawdę dobra.
- Już lepiej? –
spytała CeCe.
- Mhm… Nie znoszę
takiej pogody.
- Gdzie masz samochód?
Andrej westchnął.
- Zepsuł się po
drodze. Jesteś najbardziej pechową osobą, jaka chodzi po tej ziemi.
- Nie może być aż tak
źle.
- Nie wierzę. PO
PROSTU NIE WIERZĘ!
Andrej też nie
wierzył, ale nie zamierzał wypowiadać tego na głos. Bał się, że wtedy Eric po
prostu by go zostawił, a nie do końca wiedział, gdzie byli. Siedział więc z
założonymi rękami na przednim siedzeniu, wpatrując się w przednią szybą, za
którą nie widział praktycznie nic.
Po sesji w Chadwick
Eric obiecał odwieźć go do domu, ale najpierw chciał zajechać na obrzeża
miasta, gdzie mieszkali jego rodzice i przekazać im coś. Andrej nie wiedział,
co to było i nie chciał być wścibski. Cokolwiek to było, ważne, że po oddaniu
tego czegoś mieli jechać do niego. Deszcz wciąż lał, nie ustępując nawet na
krótką chwilę, a ciężkie chmury wiszące nad miastem sprawiły, że już o godzinie
dziewiętnastej było zupełnie ciemno.
Do momentu przekazania
rzeczy wszystko szło zgodnie z planem. Niestety, ujechali jakieś dwa kilometry,
kiedy nagle złapali gumę. Może i nie było to takie nieprawdopodobne, gdyby nie
to, że w samochodzie siedział właśnie ANDREJ, wieczny sprawca zamieszania i
osoba, która wiecznie pakowała się w kłopoty.
Eric był wściekły. Pierwszy szok i
niedowierzanie minęły i teraz została już tylko złość. Na co, Andrej nie miał
pojęcia i jakoś mu się nie spieszyło, żeby się tego dowiadywać. W tej chwili
chciał po prostu zniknąć.
- Andrej… - zaczął
szatyn starannie modulowanym głosem, wyraźnie próbując oddychać głęboko.
- Em… tak? – spytał
model niepewnie.
- Czy mógłbyś być tak
miły i wysiąść z samochodu? W bagażniku masz zapasowe koło i lewarek. Byłbym
wdzięczny, gdybyś się tym zajął.
Głos szatyna był
bardzo spokojny i wręcz przesłodzony, ale właśnie to spowodowało, że Andreja
przeszły ciarki. Wiedział, że Eric jest wściekły i nie było ważne, czyja to
była wina.
- Mam zmienić koło? Ale
pada i…
- WYNOCHA! I nie
wracaj, dopóki nie skończysz!
Chłopak aż podskoczył.
Z niechęcią odpiął pasy. Nagły huk sprawił, że obaj spojrzeli na siebie. Andrej
trochę niepewnie, a Eric z wyrzutem.
- To nie ja! –
wykrzyczał Pejic na tak rażącą niesprawiedliwość. Co jak co, ale nad burzą nie
miał kontroli.
Eric jęknął i uderzył
głową w kierownicę.
- To jakiś koszmar! –
jęknął cicho.
Andrej zagryzł dolną
wargę. Nie wiedział, jak ma mu powiedzieć, że nigdy wcześniej nie zmieniał koła
i nie bardzo wie, jak to zrobić. Poza tym, głupio było się przyznać, ale bał
się burzy.
- Lepiej się pospiesz,
nie zamierzam tu siedzieć do rana – mruknął w końcu mężczyzna.
Pejic przełknął ciężko
ślinę, ale nie miał odwagi zaprotestować. Wysiadł z samochodu i zatrzasnął za
sobą drzwi, po czym rozejrzał się panicznie. Nigdy nie lubił tego typu miejsc.
To było jakieś kompletne odludzie. Odkąd się zatrzymali, nie minął ich ani
jeden samochód.
Potężny grzmot
sprawił, że podskoczył z piskiem. Niemal rzucił się na bagażnik, skąd
pospiesznie wyciągnął potrzebne mu rzeczy. Spojrzał na lewarek i ze zgrozą
pomyślał o tym, jak powinien go użyć. Nie miał zielnego pojęcia!
Przez chwilę po prostu
się na niego patrzył, a potem, nie mogąc znaleźć lepszego wyjścia, szybko
wyciągnął swój telefon i wszedł w Internet. To było jedyne, co mogło mu pomóc.
Okazało się, że nie
było to aż takie trudne. O wiele ciężej było mu wytaszczyć tą przeklętą oponę z
bagażnika. Tylko cudem udało mu się ją złapać, zanim sama nie zjechała sobie z
górki. Gdyby jeszcze musiał ją gonić w tych ciemnościach…
Podczas swojej żmudnej
pracy zdarzało mu się pisnąć od czasu do czasu. Burza nie ustępowała. Dobrze
wiedział, że w samochodzie będzie bezpieczny, dlatego starał się to wszystko
zrobić jak najszybciej. Gdy mu się już udało, schował potrzebny sprzęt do
bagażnika, zatrzasnął go i niemal z euforią rzucił się na swoje miejsce.
Eric tylko się
skrzywił, widząc go ociekającego wodą. Od tyłek rzucił mu jakiś ręcznik, który
wyciągnął niewiadomo skąd.
- Zrobione – mruknął
Andrej zadowolony z siebie.
- Twoje szczęście –
odparł Richards.
Odpalił silnik i w
kiepski nastroju ruszył w dalszą drogę. Andrej trząsł się z zimna jak osika,
ale żaden z nich nie mógł nic na to poradzić.
Nie minęło nawet pięć
minut, a już samochód znowu się zatrzymał i ani myślał ruszyć. Andrej zamrugał
ze zdziwienia i ze zgrozą pomyślał, że źle zmienił koło. No, ale przecież
jechali przez chwilę, więc wszystko powinno by dobrze! Jakim cudem więc…?
W samochodzie panowała
cisza, której żaden z nich nie przerwał.
- Wiesz co? – odezwał
się w końcu Eric zmęczonym głosem. - Idę spać. Jak ten przeklęty deszcz
przestanie padać, zastanowię się, co dalej. Teraz nie mam sił.
Szatyn odpiął pas i
przecisnął się między siedzeniami do tyłu.
- A, jeszcze jedno. Następnym
razem cię nie wezmę.
Andrej westchnął
tylko. Nie bardzo wiedział, co powinien w takim wypadku zrobić Pewny był tylko
jednego – nie zamierzał tu marznąć przez całą noc.
Odpiął pas i
zdeterminowany, podążył za Ericem. Mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na niego
z prawdziwym zdumieniem.
- Zimno mi – burknął
Andrej. – I nienawidzę burzy.
- Nie zmieścimy się tu
obaj.
- Jak się popieści to
się wszystko zmieści – rzucił Andrej, zanim drążył pomyśleć. Eric uśmiechnął
się kpiąco, ale nie skomentował tej wypowiedzi.
- Myślałem, że
będziesz unikał dotykania mnie.
- To wyjątkowa
sytuacja.
Eric pokręcił tylko
głową.
- Poczekaj, mam lepszy
pomysł.
- Lepszy?
- Mam koc. Mogę złożyć
siedzenia, będzie nam wygodniej.
- Jesteś pewny?
- Spoko, nasze łóżko
będzie równiusieńkie. Jakoś się przemęczymy.
Faktycznie, nie było
tak źle. Niestety, po raz kolejny Andrej zmuszony był się rozebrać. Jego
ubrania były mokre i tylko pogarszały sprawę. Został więc jedynie w
skarpetkach, obcisłych bokserkach i koszulce, która cudem uniknęła wody. Trząsł
się lekko, więc Eric przytulił go mocno do siebie.
- Czy wszystkie
przygody z tobą w roli głównej kończą się w taki sposób?
- Większość.
Mężczyzna westchnął.
- Chyba powinienem się
już do tego przyzwyczaić – mruknął. Nieświadomie głaskał drobne ciało, sprawiając modelowi
przyjemność. Andrej bardzo wyraźnie zdawał sobie z tego sprawę, jak i ze
wzwodu, który nagle pojawił się między jego nogami i zaczynał mu przeszkadzać.
- Um… Przestań…
- Co?
- G-głaskać mnie. Ja…
Eric pocałował go lekko
w czoło, a jego ręka zacisnęła się na penisie modela.
- Wiem – mruknął. –
Mogę ci pomóc, jeśli chcesz.
- A- ale…
Andrej był cały
zarumieniony i nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Eric złożył mu
wyraźną propozycję, a on nie był pewien, czy powinien ją przyjąć. Chociaż
ostatnio nie robił żadnych głupich insynuacji i przestał działać mu na nerwy…
Właściwie, co mu szkodzi?
Jedną ręką zsunął
bokserki lekko w dół, dając fotografowi lepsze dojście do swojego ciała.
Zamknął oczy i jęknął, kiedy ciepła dłoń zacisnęła się na jego pulsującej
męskości, na początku lekko ją ugniatając, a potem pieszcząc posuwistymi
ruchami.
- Och…
- Dobrze? – spytał Eric,
całując go za uchem. Obaj oddychali ciężko.
- Tak… Bardzo.
- Cieszę się.
Andrej zaplótł jedną
rękę na karku szatyna, a drugą pomagał mu się pieścić, szeroko rozkładając
nogi. Jęczał, z każdą chwilą coraz mniej się tego krępując. Był niesamowitym
pieszczochem. Uwielbiał, kiedy ktoś go dotykał i delikatnie pobudzał, a to… to
było coś naprawdę mega.
Eric odsunął się
lekko, po czym wpił w usta blondyna, który wręcz z radością przyjął ten gest.
Ich języki spotkały się i z ochotą wzięły udział we wspólnej zabawie, ocierając
się o siebie i ssąc na przemian. Całowali się do utraty tchu, a Andrej w
dodatku odruchowo poruszał biodrami, żeby doznania były bardziej intensywne.
Eric kciukiem zebrał śluz, który zaczął się pojawiać na męskości modela i
przejechał tym palcem miedzy jego pośladkami.
- Jesteś już blisko,
prawda? – spytał cicho Richards, rozkoszując się tą chwilą. Wcześniej mógł
jedynie o tym marzyć, ale tak naprawdę nie śmiał tego robić. Dopiero teraz…
Pieścił go coraz
bardziej zapamiętale. Andrej wygiął się w łuk i jęknął, spuszczając się wprost
na jego rękę. Znieruchomiał i tylko jego szybko unosząca się klatka świadczyła o
tym, że żyje.
- Cudowny… - wymruczał
Eric, całując go w czoło. Wytarł dłoń o spodnie na udzie.
- Eric, ja…
- Cii… Chodźmy spać.
Rano zastanowimy się, co dalej – odparł Eric, bojąc się, że Andrej będzie
żałował tego, co zrobił.
Model westchnął cicho.
Otulił się szczelnie kocem i po chwili wahania, ułożył głowę na ramieniu
towarzysza. Eric z radością go objął i zamknął oczy.
Uśpił ich dźwięk kropli
deszczu rozbijających się o zimny metal i odgłosy burzy, niknące w ogólnym
szumie.
Zdajesz sobie sprawę ile razy wchodziłam już na tego bloga zanim dodałaś kolejny rozdział XD ?
OdpowiedzUsuńNo ale chociaż odcinek jest naprawdę dobry ;)
coś Andrej i Erick z odcinka na odcinek są coraz bliżej siebie :D
Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać!
Pozdrawiam :)
Jednak pech prześladujący Andreja ma swoje dobre strony. :D Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że oboje zmienili swoje podejście do siebie nawzajem. Kocham to opowiadanie, jest przeboskie.
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam i jeszcze raz czekam. Pozdrawiam! ♥
Omomomom. To moje ulubione Twoje opowiadanie! Eric w końcu zachowuje się jak człowiek. "- Cudowny… - wymruczał Eric, całując go w czoło." Słodkie. Tylko wkurzył mnie, że kazał mu koło zmieniać 0.o A Andrej taki słodziudki *.* Jak kotek...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nn (:
I mam pytanie. Mogłabyś mi napisać w jakie dni dodajesz poszczególne odcinki? Bo wgl nie mam pojęcia...
Po prawej stronie w "UWAGA" pisze drukowanymi literkami:)
Usuńto ja mam jeszcze słówko z serii 'funkcjonowanie bloga' - zakłądka 'Bliźniacy' coś nie śmiga.
Usuńpech Andreja mnie powala xd
OdpowiedzUsuńco do rozdziału to aww cudnie <3
jej....... jak można mieć takiego pecha? xD no ale super *.* widać, że coś między nimi się zmienia. :]
OdpowiedzUsuńAndrej ma dużego pecha i przynosi go innym. Za to mam się z czego pośmiać. :D
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, jak Eric mógł kazać chłopakowi zmieniać koło. Jakaś kara czy co. Czy może chciał później rozebrać go z tych mokrych ciuchów. :D
Fajnie, że obaj się do siebie zbliżają. :D
Zapraszam do mnie na informację. :D
UsuńAndrej jest mega pechowcem ale tym razem, ten pech wyszedł mu na dobre:) Może w końcu się dogadają w ten odpowiedni sposób... Eric stał się w końcu normalnym człowiekiem :)
OdpowiedzUsuń