Zimno.
Był to pierwszy bodziec, który
dotarł do Billa.
Boże, dlaczego jest mi tak zimno,
zastanawiał się półprzytomnie.
Jeszcze nie do końca rozumiał, co
się stało. W głowie miał kompletną pustkę. Nie potrafił sobie nic przypomnieć,
był cały obolały.
Dopiero po dłuższej chwili udało mu
się otworzyć oczy, lecz od razu musiał je zamknąć. Jęknął z bólu.
- No, dalej, Bill... - szepnął do
siebie.
Odczekał chwilę, podnosząc się do
pozycji siedzącej. Jak strasznie go wszystko boli! Odniósł wrażenie, że wpadł
pod walec drogowy. Albo gorzej... Pod dwa walce.
Kiedy następnym razem otworzył oczy,
było już lepiej. Trochę mu się wszystko rozmazywało, ale nie miał zamiaru
narzekać. Wciąż siedząc, zaczął się rozglądać i zastanawiać, gdzie wylądował.
Był na jakiejś polanie otoczonej
dookoła przez gęsty, ciemny las. Na niebie wisiały przerażające, wręcz
granatowe chmury. Trawa wydawała mu się jakaś taka wyblakła, zresztą jak
wszystkie kolory. No, i było zimno. Najbardziej jednak przeszkadzała mu
nienaturalna cisza, zupełnie jak przed tornadem.
- Gdzie ja jestem? - spytał sam
siebie.
Zacisnął zęby i powoli wstał. Na
początku trochę mu się trzęsły kolana. Zdziwiło go to. Co się z nim, do
cholery, działo? Gdzie on był? Jak się tu znalazł?
Przerażało go to, że nie zna
odpowiedzi na żadne z pytań. Zaczął się nad tym poważnie zastanawiać i nagle
poczuł, jakby ktoś walnął go z pięści w żołądek. Przed oczami zaczęły mu
przelatywać różne dziwne obrazy.
Kłótnia z Tomem...
Ucieczka z domu...
Tabletki i scyzoryk, który zwinął
kiedyś Kevinowi...
Sen...
Umarłem, pomyślał. Ale nie tak
wyobrażałem sobie niebo... albo piekło. Powinienem pamiętać, że w niebie nie ma
miejsca dla samobójców. Boże, czy ja naprawdę umarłem?!
Bill z przestrachem zaczął się rozglądać.
Czy naprawdę był tak złym człowiekiem, że wylądował w takim miejscu? Co
powinien teraz zrobić? Gdzie iść?
Powoli zaczynał wpadać w panikę.
Oczy zaszkliły mu się od łez. No, tak. Nawet po śmierci jest beksą.
- Jest tu kto? - krzyknął w
przestrzeń, ale odpowiedziało mu tylko echo własnych słów.
Spanikowany zaczął rozglądać się na
wszystkie strony. Co to za miejsce? Nigdy wcześniej go nie widział. A może to
był tylko sen? Czy on śnił? A co, jeśli nie? Co powinien teraz zrobić? Dlaczego
jest tu sam?
Jeszcze przez chwilę rozglądał się
przerażony, a potem zrezygnowany spuścił głowę i odetchnął głęboko. Nie, nie
może teraz płakać. Nie może...
Jak mógł być takim głupkiem i
próbować się zabić? Trzeba było uciec z domu albo zrobić coś innego, byle nie
to, co zrobił. No, i na co mu to było? Wpakował się tylko w jeszcze większą
kabałę.
- Bill? - usłyszał zza swoich pleców
zdziwiony, lecz znajomy głos.
Chłopak odwrócił się gwałtownie i
spojrzał prosto w zaskoczone oczy brata. Otworzył szeroko usta, jakby chciał coś
powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle.
Tom podszedł do niego. Na jego
twarzy malowała się irytacja.
- Co się tak gapisz?!
Bill zamrugał kilka razy i zamknął
usta.
- Co ty tu robisz? - spytał Czarny.
- O to samo mógłbym się ciebie
zapytać - odparł blondyn, lustrując wzrokiem otoczenie.
- Ja umarłem - rzucił Bill i
spojrzał na brata podejrzliwie. - Chcesz mnie dręczyć po śmierci, tak? Za życia
było ci mało?
Tom prychnął.
- Chyba kompletnie ci odbiło!
- No, to w takim razie skąd się tu
wziąłeś?
- A niby skąd mam wiedzieć? Ostatnie
co pamiętam, to... - urwał.
- To co? - ponaglił Czarny.
Starszy bliźniak westchnął.
- Znalazłem cię na Starej Stacji.
Bladego jak trupa. Swoją drogę mam ochotę cię zabić za to, co zrobiłeś.
- Jestem trupem. Nie można mnie
zabić - wtrącił Bill.
- Tak, masz czarujące poczucie
humoru, ale do rzeczy... Kiedy czekałem, aż przyjedzie karetka, w stację
uderzył piorun. Zrobił prawdziwą rozpierduchę. Potem straciłem przytomność.
Walnęło tuż obok nas, góra dziesięć metrów. Zgon na miejscu. Nie mieliśmy szans
na przeżycie, jestem tego pewny.
- Cokolwiek się stało, na pewno nie
jesteśmy na stacji.
- Brawo, Einsteinie. Jak na to
wpadłeś? - Tom odezwał się, jakby mówił do dziecka.
- Mógłbyś przestać się tak
zachowywać? - zdenerwował się młodszy bliźniak.
- Niby jak?!
- Chcę nam jakoś pomóc, a ty mi
tylko utrudniasz!
- Jak coś wymyślisz, daj znać.
Zapadła cisza. Czarny westchnął
cicho. Nie wyglądało to najlepiej.
Stali tak dłuższą chwilę nie odzywając się. Co mieli powiedzieć? Może
i byli rodziną, ale różnili się jak dzień i noc. Poza tym relacje między nimi
wyglądały tragicznie. Mieli tak po prostu zacząć ze sobą rozmawiać? Na pewno
nie w tym życiu, żaden z nich nie miał na to ochoty.
- Zaczyna się ściemniać. Chyba
powinniśmy zacząć iść - stwierdził nagle Tom, przełamując się.
- Iść? Niby dokąd? - spytał Bill.
- Nie wiem, przed siebie. Nie możemy
tu zostać. Robi się coraz chłodniej, musimy poszukać jakiegoś miejsca do
spania, a nie mamy za wiele czasu.
- Chcesz iść tak na ślepo?
- A masz lepszy pomysł?
Znowu ta ironia. Billa aż świerzbiła
ręka, żeby przygrzać bratu. Skoro był trupem, to Tom nie mógł już mu zrobić
krzywdy. Mógł go najwyżej wkurzać, co jak na razie świetnie mu wychodziło. Czy
właśnie na tym miała polegać kara za jego grzechy? Miał wiecznie znosić
wkurzającego go brata? Jeśli tak...
To wcale nie jest zabawne, pomyślał
Czarny naburmuszony. Ja się tak nie bawię.
- Idziesz? - odezwał się nagle
bliźniak.
Bill patrzył, jak Tom idzie przed
siebie, a potem wchodzi w las. Wystraszył się, że go zgubi, więc z
westchnieniem szybko podążył za nim. Nie żeby mu zależało na obecności brata.
Po prostu nie chciał włóczyć się po tym lesie w pojedynkę. Razem zawsze
raźniej, nawet jeśli wędruje się z takim gburem jak Tom.
Las był bardzo gęsty i ciemny, ledwo
było widać drzewa. Bill był nieostrożny i zaliczył z jednym czołowe zderzenie.
Jego bliźniak tylko przewrócił oczami. Czarnemu było głupio, więc z wypiekami
na twarzy dreptał posłusznie za bratem.
Nie odzywali się do siebie. Żaden z
nich nie miał takiej potrzeby. Obaj dobrze pamiętali, jak bardzo się
nienawidzili. Szli razem tylko dlatego, że czuli się pewniej... O ile w takiej
sytuacji można mieć jakąkolwiek pewność.
Maszerowali kilka godzin, obaj
zatopieni w swoich myślach. To, co się działo, było dla nich niepojęte.
Zastanawiali się, jak to jest w ogóle możliwe i o co tak naprawdę może w tym
wszystkim chodzić. Czy to była jakaś kpina? Skoro umarli, to czy nie powinni
zobaczyć chociaż jednego anioła? Albo coś w tym rodzaju? Może jakiś tunel, światło?
Cokolwiek? Ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, nie wspominali o żadnym
lesie. Nigdy.
Szlag by to, irytował się Bill w
myślach. Nie dość, że nie wiemy gdzie się znajdujemy, to jeszcze jesteśmy tu
razem. W życiu się stąd nie wydostaniemy, prędzej pozabijamy się nawzajem.
- Cholera! - warknął Tom.
Czarny ocknął się i spojrzał
zdziwiony na brata. Zamyślił się i przez chwilę w ogóle nie rozumiał, o co tym
razem chodzi. Zobaczył jednak, że bliźniak patrzy przed siebie z dość dziwnym
wyrazem twarzy. Bill też spojrzał w tamtą stronę i jęknął zrezygnowany.
- To jakiś żart? - spytał.
Przed nimi kończyła się droga, bo na
kilkadziesiąt metrów do góry wznosiła się bardzo stroma ściana. Prawdopodobnie
mogliby ją obejść, ale ciągnęła się w obie strony i nie wiadomo było, czy w
ogóle się skończy. Skały były zupełnie brązowe. Bill nigdy jeszcze takich nie
widział. Poza tym było już bardzo ciemno. Kiedy byli w lesie odnosili wrażenie,
że szli nocą, ale gdy już z niego wyszli, wszystko było całkiem dobrze widać.
Nadal było szarawo.
- I co teraz? - spytał Bill.
-Tam jest jakaś grota. Możemy się do
niej wspiąć i się w niej przespać, a z samego rana pójdziemy dalej - powiedział
Tom, wskazując palcem jedno miejsce.
Faktycznie, w skale była grota.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że znajdowała się kilkanaście metrów
nad ziemią. Na samą myśl o wspinaniu się do niej Bill poczuł ciarki na plecach.
- Chyba sobie żartujesz! Nie ma
mowy, żebym tam wszedł! - rzekł.
Tom tylko wzruszył ramionami.
- W takim razie będziesz spał na
dole, żaden problem.
Billa znowu ogarnęła wściekłość
- Nienawidzę cię! - syknął do brata.
- To sobie już chyba wyjaśniliśmy.
Nie lubię cię tak samo, jak ty mnie. Ale, niestety, jesteśmy na siebie skazani.
Obaj siedzimy w tym gównie i musimy się z niego jakoś wygrzebać. Na pewno
znajdę wyjście… Z tobą, czy bez ciebie... Wszystko mi jedno.
- Ty...
- Daruj sobie.
Zapadła cisza. Bracia rzucali sobie
złe spojrzenia. Z chęcią by teraz rozpoczęli bójkę, ale coś ich powstrzymywało.
Cokolwiek to było, na pewno nie starczy tego na długo, tego obaj byli pewni.
- Jeśli się boisz... - zaczął Tom.
- Nie boję się! - syknął Czarny.
- Bill, masz lęk wysokości. Boisz
się. Mogę ci pomóc. Będę się wspinał za tobą i w razie czego przytrzymam cię czy
coś.
- Czy coś? Czy coś?! Upadnę na głowę
i się zabiję!
- Przecież sam powiedziałeś, że już
jesteś trupem. Nie możesz się zabić. Przestań panikować i właź do góry, jeśli
nie chcesz spać tutaj.
Czarny aż zazgrzytał zębami ze
złości.
No, Bill, jesteś tym mądrzejszym
bliźniakiem, pomyślał. Nie daj się sprowokować. Wdech, wydech, wdech, wydech...
W normalnej sytuacji nic by go nie
zmusiło do wspięcia się do tej groty, ale to nie była normalna sytuacja i w
dodatku został sprowokowany przez Toma. Nie miał zamiaru dać mu satysfakcji.
Nigdy by nie przypuszczał, że jest taki dumny i uparty. Odkąd odnaleźli się w
tym dziwnym lesie to on raczej rzucał bratu złe spojrzenia, chociaż bliźniak
już dawno powinien oberwać w łeb za swoje lekceważące zachowanie. Wyglądało na
to, że to on jest tym wrednym, a przecież było na odwrót.
Te rozmyślenia nie były zbyt
przyjemne. Z kwaśną miną podszedł do skały i złapał się najwyżej, jak potrafił.
Ruchy miał utrudnione przez obcisłe, czarne jeansy i zwykłą bluzę z kapturem,
która podwijała się do góry przy każdym uniesieniu rąk, wystawiając jego brzuch
na niemiły chłód ciągnący od skalnej ściany. Na szczęście jego czarne trampki
sięgały za kostkę i były wygodne. Co prawda miały cienkie podeszwy, ale można
było uznać je za dość dobre na taką wyprawę.
- Staraj się robić to sprawnie,
korzystaj tylko z pewnych uchwytów. Ta ściana jest dosyć stroma, ale powinieneś
sobie poradzić - podpowiedział mu Tom.
Bill westchnął i zaczął się wspinać.
Musiał przyznać, że nie jest to aż takie
trudne, jak mu się wydawało. Skupił się na tym, żeby cały czas posuwać
się do przodu. Starał się nie myśleć o tym, że mógłby spaść i zrobić sobie
krzywdę. Tuż pod nim wspinał się jego brat. Był od niego sprawniejszy i szło mu
to znacznie lepiej.
W pewnym momencie postawił prawą
stopę w nieodpowiednim miejscu i stracił równowagę. Krzyknął. Druga noga
również straciła oparcie i nagle wisiał na skale tylko dzięki rękom.
Jego serce zaczęło bić w szaleńczym
tempie, ogarnęło go przerażenie. Boże, zaraz spadnie!
- Spokojnie, nie panikuj - rzekł
Tom.
Czarny spojrzał w dół z nadzieją, że
dostrzeże jakiś bezpieczny występ skalny...
- Bill, nie! Nie patrz w dół! -
warknął do niego bliźniak, ale było za późno.
Chłopak zdał sobie sprawę z tego, że
wisi kilkanaście metrów nad ziemią. Zrobiło mu się słabo. Poczuł, że ręce
powoli zaczynają mu się ześlizgiwać i
dotarło do niego, że zaraz spadnie i się zabije. Nie pomogło nawet
myślenie o tym, że prawdopodobnie już nie żyje. Tak czy siak, nie chciał spaść
w dół.
- Bill, ty idioto!
Już miał się puścić, kiedy nagle
brat szybko wspiął się wyżej i przytrzymał go za tyłek przy ścianie. Pomógł mu
znaleźć oparcie dla stóp.
- Jeszcze tylko około dwa metry. Nie
bądź mięczak!
- Zamknij się, Tom - wyszeptał
Czarny.
Odczekali chwilę, a potem wspięli
się do groty. Bill z prawdziwą ulgą wszedł do niej i dosłownie padł.
- Posuń się, ja też muszę się tu
zmieścić - warknął blondyn.
Grota była niska. Strop znajdował
się kilka centymetrów nad głową Czarnego w momencie, kiedy siedział. Z
westchnieniem wszedł na czworakach głębiej, nie komentując wypowiedzi brata..
- Idź dalej, i tak nie będziemy spać
tutaj. Nieźle by nas przewiało - odezwał się Tom.
Bill przeszedł może ze trzy metry,
kiedy nagle jego lewa ręka trafiła w próżnię. Z okrzykiem zdumienia przechylił
się niebezpiecznie do przodu, po czym zaczął turlać się w dół jakiegoś tunelu,
wrzeszcząc jak opętany. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążył na
dobre wpaść w panikę. Wydzierał się chyba dlatego, że nareszcie mógł to robić.
Wcześniej nie pozwalał sobie na okazywanie uczuć, bo bał się, że Tom i reszta
jeszcze bardziej będą z niego kpić.
Czarny czuł ból w całym ciele. Co
chwilę pojawiał się w innych miejscach i to tak szybko, że praktycznie zlewał
się w jedno. Otaczała go zupełna ciemność, nie miał pojęcia, z której strony
oberwie w danym momencie. Ciało miał nienaturalnie spięte. Był przerażony.
Nagle tunel skończył się. Chłopak
przeturlał się jeszcze kawałek aż w końcu się zatrzymał, leżąc na wznak. Był
zszokowany. Zaparło mu dech w piersiach, a oczy miał szeroko otwarte. Jakby
tego było mało, gdy tylko zaczerpnął wreszcie powietrza, od razu zaczął
kaszleć. Mrugał jak głupi w nadziei, że ta przeklęta ciemność zniknie, ale nic
takiego się nie stało. Kurz, który wzniecił, zaczął z wolna opadać i Bill
westchnął z ulgą. Z kwaśną miną podniósł się do pozycji siedzącej i jęknął.
Całe ciało było jednym wielkim bólem. Z obrzydzeniem zaczął otrzepywać ubranie -
dobrze wiedział, że jest brudne. Jedynym pocieszeniem było to, że końcówka
lądowania była całkiem znośna. Nie trafił na żaden kamień, lecz na piasek.
Dzięki Bogu chociaż za to.
- Bill?! Bill?! Żyjesz?! - usłyszał
krzyk brata.
Przez chwilę zastanawiał się, czego
on chce. Echo utrudniało mu zrozumienie chociażby jednego słowa. Wydawało się,
że głos Toma dochodzi z każdej strony i to w kilku kopiach. Straszne uczucie.
Jakby jeden Tom Coger to za mało.
Czarny usłyszał, że bliźniak
krzyknął „tyjesz”, ale nawet Tom nie wpadłby na takie głupstwo w tej sytuacji,
więc pewnie chodziło mu o coś innego. Wzruszył ramionami, wziął głęboki wdech i
krzyknął.
- Nic mi nie jest!
- Co?!
To zrozumiał.
No, tak, mogłem się tego spodziewać,
pomyślał.
Westchnął. Wsunął palce we włosy i
zaczął je energicznie czochrać, co tylko wznieciło nową chmurę pyłu nad jego
głową. Zakurzony piasek! Też coś!
Nagle usłyszał krzyk Toma. Poczuł
ból w całym ciele, dokładnie taki sam, jak przed chwilą, kiedy turlał się w dół
tunelem. Nie musiał długo czekać, aż cielsko ważące co najmniej pół tony
przygwoździło go ponownie do piasku. Jęknął w tym samym momencie, co Tom, który
leżał na nim rozwalony. Obaj zaczęli kaszleć.
- Tom... Złaź! - wyjęczał Bill.
Starszy bliźniak posłusznie zaczął
się podnosić. Odetchnął głęboko. Czarny ze złością podniósł się do pozycji
siedzącej i znowu zaczął otrzepywać ubranie i włosy. Słyszał, że brat robi to
samo.
- Gdzie my, do cholery, jesteśmy?! -
burknął starszy Coger.
- Nie wiem, ale więcej cię nie
słucham! Wejdźmy do tej groty! Prześpimy się, a potem pójdziemy dalej... - Bill
zaczął przedrzeźniać bliźniaka.
- Jasne, zwal wszystko na mnie!
- Ale to jest twoja wina!
- Pewnie, a jaki ty miałeś plan,
co?! Ja przynajmniej coś wymyśliłem!
- Jak widać myślenie ci nie idzie!
- W takim razie teraz ty zastanowisz
się nad tym, jak się z tego wygrzebać!
- Niby dlaczego ja?!
- Przecież mi nie idzie myślenie,
więc teraz ty pokaż, na co cię stać!
- Chcesz zwalić wszystko na mnie! Ty
nas władowałeś w to gówno i teraz ty nas stąd wyciągniesz! Nie obchodzi mnie,
jak to zrobisz!
- Nic takiego by się nie stało,
gdyby nie zachciało ci się nażreć tabletek i podciąć żył! Nie walnąłby w nas
piorun i wszystko byłoby w porządku!
Bill zacisnął dłonie w pięści.
- Nikt ci nie kazał za mną iść na tą
cholerną stację! Nie chciałem, żeby to się tak skończyło!
- A kogo obchodzi, co ty chciałeś?!
Jesteś pieprzonym egoistą! Wiesz, jak matka by to przeżyła?!
- Miałaby jeszcze ciebie! Szybko by
się pozbierała, już od dawna z nią normalnie nie rozmawiałem! Ale skąd możesz
to wiedzieć, nigdy cię nie ma...
- Nie piernicz głupot!
- ... w domu! Ciągle łazisz po
ulicach z podejrzanymi typami i cholera wie, co z nimi robisz! Zastanawiałeś
się kiedyś, jak twoje zachowanie się na niej odbija?! Ciągle się martwi, że któregoś
dnia zadzwoni telefon i dowie się, że się zaćpałeś na śmierć albo ktoś cię
zabił! Ale nic ci nie mówi, bo jesteś już dorosły, a ona naiwnie ci ufa! Ja
siedzę w domu i nawet jeśli z nią nie gadam, przynajmniej wie, że jestem
bezpieczny!
- Fajne mi bezpieczeństwo! Ja
koleguję się z tamtymi już ponad dwa lata i jeszcze mi się nic nie stało! Ty
raz gdzieś polazłeś i trzeba było wzywać karetkę! Ofiara!
Czarny poczuł, jak łzy zbierają mu
się pod powiekami, a potem spływają po policzkach. Nie potrafił już dłużej w
sobie tego wszystkiego dusić, musiał wreszcie z siebie wyrzucić cały ból i żal.
Tyle czasu walczył z tymi emocjami, a i tak nie był w stanie się ich pozbyć.
Zbyt mocno go zraniono i upokorzono.
- Sam ją ze mnie zrobiłeś,
pamiętasz?! Jeśli próbowałem popełnić samobójstwo, to tylko dlatego, że miałem
już tego wszystkiego cholernie dość! Mam przerąbane! Nawet we własnym domu nie
czuję się bezpiecznie! Nie gadam z własną matką, a poskarżyć się mogę tylko
głupiemu pamiętnikowi, który tak naprawdę ma mnie w dupie tak samo jak reszta!
Twoi kumple ciągle mnie poniżają, a ty zamieniasz moje życie w piekło! Nie mogę
wyjść na ulicę bez strachu, że spotkam któregoś z twoich koleżków! Nie wiem, co
wtedy by mi zrobili! Może by mnie pobili, a może gorzej! Ja już nie mam życia!
- Bill... - odezwał się cicho Tom.
- Myślisz, że kiedy już uda mi się
od tego odciąć i czytam swoje zapiski w pamiętniku, to nie jestem przerażony?!
Otóż, jestem! Prawie na każdej stronie wspominałem o odebraniu sobie życia!
Potem byłem przestraszony i wyzywałem się, że jestem głupi, że niby jak mógłbym
coś takiego zrobić?! Ale pojawiałeś się ty i znowu mi dopieprzałeś, i pisałem
kolejną taką stronę! Chciałem wreszcie na dobre się od tego oderwać! Nie
prosiłem cię, żebyś za mną szedł! Nie prosiłem...
Czarny rozpłakał się na dobre. Ukrył
twarz w dłoniach. Nie wiedział, co go podkusiło, żeby wspominać o pamiętniku,
ale było mu odrobinę lżej. Nie miał pojęcia, co się z nimi stanie, dlatego mógł
pozwolić sobie na szczerość. Co z tego, że wykrzyczał to bratu podczas kłótni i
jeszcze się poryczał? Miał do tego prawo, do cholery!
Boże, było mu tak źle!
Nagle drgnął, kiedy poczuł, że Tom
położył mu niepewnie rękę na ramieniu. Znieruchomiał, zastanawiając się, co
brat znowu wymyślił.
- Bill... Bill, nie płacz -
powiedział cicho.
Młodszy chłopak nie miał zamiaru
odpowiadać. Już dość powiedział. Nie chciał zrobić z siebie jeszcze większego
idioty. Fakt, że przyznał się do swojego cierpienia, był poniżający. Zawsze
starał się okazywać obojętność, a teraz kompletnie się rozkleił.
Tom przysunął się do niego jeszcze
bardziej.
- Bill...
Chłopak odwrócił zapłakaną twarz od
brata. Cieszyło go to, że jest ciemno. Światło zdradziłoby go zupełnie.
Blondyn spróbował odsunąć jego ręce,
ale Czarny nie chciał mu na to pozwolić. Zorientował się jednak, że brat robi
to w jakiś dziwny sposób, z jakąś nienaturalną dla siebie delikatnością.
Zdziwiło go to i przestał się opierać. Pozwolił bliźniakowi odkryć twarz, a
potem poczuł, jak Tom delikatnie go obejmuje i przytula jego głowę do swojej
piersi. Otworzył szeroko oczy, nie rozumiejąc, co właśnie się stało. Siedział
spięty, czekając aż brat parsknie śmiechem.
Nie zrobił tego. Zaczął go jedynie
delikatnie głaskać po plecach, jakby zajmował się małym dzieckiem, któremu
przyśnił się koszmar. Niestety, koszmarem Billa było jego życie. To
rzeczywistość, z której nikt nie mógł go obudzić.
- Bill, nie płacz... Ja... Eh,
dobra. Jeśli poczujesz się po tym lepiej, to się wypłacz. Obiecuję, że nie będę
się śmiał. No... I jeśli kiedykolwiek stąd wyjdziemy, to nikt nigdy się o tym
nie dowie. Słowo. Dobrze? - szeptał mu prosto do ucha.
Czarny jeszcze przez chwilę siedział
spięty, a potem rozluźnił się i wtulił w brata, obejmując go w pasie. Tak
bardzo potrzebował teraz tej bliskości, że nawet mu nie przeszkadzało, że był
to jego prześladowca. Płakał jeszcze długo, aż wreszcie zmęczony zasnął.
***
Trochę długie mi wychodzą te odcinki, nie?
Chciałabym Was poinformować, że mogę mieć poślizg z PM. W chwili obecnej jestem terroryzowana w szkole i nie bardzo mam czas, żeby pisać, chociaż jestem typem ucznia, w słowniku którego nie ma takich słów jak "uczenie się" i "zadanie domowe". Dziwne, co? Jak widać szkoła każdego może dopaść.
Nie przedłużam więcej. Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam!
Boże, na końcówce ryczałam wraz z Billem. To jest wspaniałe! co prawda do wielu momentów przyplatywałam twincest, bo mam już tak ustawiony mózg o.O do pierwszej połowy odcinka się śmiałam, do drugiej płakałam.... Uwielbiam cię, uwielbiam to, jak piszesz, z jaką dokłądnością opisujesz istotne, jak i te mniej istotne fakty,z jaką dokładnością... Jesteś wspaniała, to jest wspaniałe, wszystko, co napiszesz, jest wspaniałe. <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie... <3
OdpowiedzUsuńOczywiście, o wiele bardziej lubię Rodzinny Dom, ale to opowiadanie także jest cudowne <3
Kiedy czytałam o reakcji Toma na słowa Billa, myślałam sobie takie "Tom WTF??" O.o
Czyżby w końcu zaczął dostrzegać, jak bardzo krzywdził własnego brata?
To takie urocze... <3
Czekam niecierpliwie na następne części Rodzinnego Domu i Bliźniaków ^^
Pozdrawiam i weny życzę ^^
Trzymaj się, szkoła potrafi dopiec każdemu ><*
odcinek przyjemnie długi jak i z nutką humoru i smutku.. efekt świetny ;D
OdpowiedzUsuńJestem w szoku. o.O Skąd w Tomie taka nagła zmiana zachowania?
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że to nie twincest. Tak samo jak Czarna Pe., w niektórych chwilach dostrzegałam w ich zachowaniach skłonności kazirodcze. ^^
Ogólnie mówiąc, fajne opowiadanie. Intryguje mnie ten las.
Pozdrawiam!
Z Toma wychodzą ludzie? O.o Co się z nim dzieje? Końcowa scena bardzo mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą aż musiałam spojrzeć jeszcze raz jak napisałaś "długi odcinek" - nie zauważyłam długości, znaczy się dobrze się czyta.
Poślizg, poślizgiem (szkoła to coś na co można kląć, ale i tak świetnie się ją potem wspomina) ale czemu PM ;( Na tą chwilę chyba najbardziej na nie czekam.
Nie rozumiem, jak oni się tam znaleźli, skoro w poprzednim odcinku obaj byli nieprzytomni? Sen? Taki prawdziwy?
OdpowiedzUsuńDobrze, że Bill wyrzucił to wszystko z siebie. Może Tom przestanie go dręczyć? No ale jeśli to sen... Nie wiem.
Co do długości odcinków, to i tak wydają mi się za krótkie xD
Czekam na kolejny odcinek :)
Hmm... a może oni znaleźli się w tym miejscu między niebem a piekłem? No wiesz, czyściec czy coś takiego. Może właśnie teraz okaże się gdzie ich puszczą. Do góry czy na dół...
OdpowiedzUsuńBardzo wciągające i pomysłowe, naprawdę!
Pozdrawiam :)
Jak wszedłem na Twojego bloga i przejrzałem ten rozdział to naprawdę pomyślałem sobie, że jest długi. Zacząłem czytać.. i tak strasznie szybko się skończyło! Czytało się fajnie i ogólnie, było świetnie, ale Ty już o tym wiesz. Jesteś niesamowita. Prawdziwy talent. : ) I już Cię nie chwalę, i inni też tak jej nie chwalcie, bo jeszcze się spieprzysz i co będzie? :c xD Nie no, żartuje.
OdpowiedzUsuńI tak.. Też tak czasem miałem, że w niektórych momentach kojarzyło mi się z twincestem i aż szkoda, że nim nie jest. No, ale cóż. Trudno.
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
Mam nadzieję, że popuszczą w tej szkole(choć moje nadzieje, są marne, bo przecież sam wiem, że to jest niemożliwe -,-).. Coś miałem napisać i zapomniałem. xD Ale nie przedłużam już.
Pozdrawiam i weny życzę!
Muszę przyznać, że to jest wyjątkowo interesująca wizja tego, co spotyka ludzi po śmierci. A może nie tyle interesująca, co przerażająca - już wolę zupełnie zniknąć w momencie śmierci, niż trafić w jakieś obce, dziwne miejsce, nie otrzymać żadnych wyjaśnień, nie wiedzieć, ile czasu tam spędzę, czy powinnam coś w ogóle zrobić, czy najzwyczajniej w świecie utknęłam tam w samotności na wieki. Taka świadomość pewnie by mnie zabiła, gdyby nie fakt, że będąc tam już byłabym martwa. W każdym bądź razie jakoś przyswoiłam sobie tę opcję i całą sytuację, w której znaleźli się bliźniacy, zaczęłam nawet dostrzegać pewne nieznaczne gesty i słowa, które mogłyby świadczyć o tym, że choć Tom nadal stara się być złośliwy, w rzeczywistości troszczy się o brata - dostrzegłam to już znacznie wcześniej od całego tego wybuchu Billa, bo wtedy to już w ogóle Tom jawnie okazał troskę, czego raczej się po nim nie spodziewałam. Myślę nawet, że byłam w większym szoku od samego Billa - wcześniej dopuszczałam do siebie myśl, że Tom troszczy się o brata, ale przypuszczałam raczej, że nadal będzie zgrywał nieczułego i jego stosunek do Billa w ogóle się nie zmieni, a tutaj... takie coś. To był normalnie postęp życia, ale żeby nie było za dobrze, oczywiście muszę bać się, że rano wszystko wróci do normy, a Tom będzie jeszcze okropniejszy, bo za wszelką cenę będzie chciał zapomnieć o tym zajściu i postara się, by Bill też o tym zapomniał, by nie myślał, że nagle staną się kochającymi się braćmi. I muszę przyznać, że jestem pełna podziwu dla nich, a w szczególności właśnie do Toma, bo zdaje się być wyjątkowo opanowany w zaistniałej sytuacji, jakby wiedział, co ma zrobić i jakby miał pewność, że faktycznie znajdą jakieś wyjście. Zastanawiam się tylko, do czego - według niego - to wyjście miałoby prowadzić. Z powrotem do świata żywych, czy gdzieś... dalej?
OdpowiedzUsuńCo do szkoły - przez całe moje życie byłam dokładnie tym samym typem ucznia, a później... później poszłam do liceum i przez idiotyczne ambicje, które zamiast zostać zaspokojone, z każdą chwilą się powiększają, stałam się zupełnym przeciwieństwem samej siebie. Także zgadzam się ze stwierdzeniem, że szkoła może dopaść każdego.
Zastanawia mnie gdzie oni są... Może obaj po tym piorunie są w śpiączce i mają jeden wspólny sen... Pożyjemy, zobaczymy co tam ciekawego wymyślisz:) Mniej, więcej wiem co czuje Bill bo też nie miałam życia w szkole, może to nie było aż na taką dużą skalę ale było okropne... Nie dziwię mu się że chciał popełnić samobójstwo chociaż nawet z takiej sytuacji jest jakieś inne wyjście... Podoba mi się że Bill uzewnętrznił się przed bratem, może nie powiedział mu wszystkiego ale wierzę że to wyznanie zapoczątkuje szereg zmian w zachowaniu Toma... Odcinek bardzo mi się podoba i wcale nie jest za długi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny:)
Hej Dorcik wiem jak to jest na same wspomnienia chce mi się płakać... znam uczucie nienawiści teraz po tylu latach wraca to do mnie i nienawiść nie zniknęła czasem wyobrażam sobie jak się nad nimi znęcam najbardziej wymyślny sposób
OdpowiedzUsuńBill za dużo wycierpiał ..... i tak dał się przytulić ? to hmm nie wiem jak to nazwać ! naiwność ?