– Najgorszy
film, jaki widziałeś.
Zastanowiłem
się chwilę. Trochę tego było, to trzeba przyznać.
– „Zmierzch” –
rzuciłem w końcu. Nie trawiłem tego gówna. Mogło to mieć więcej wspólnego z
faktem, że Lucy zmusiła mnie do obejrzenia całej serii cholernych pięć razy,
niż z fabułą samą w sobie, ale no… Fakt pozostawał faktem.
– Oj, przestań!
– zaprotestował Pascal. – „Zmierzch” nie był taki zły!
– Jestem tobą
głęboko rozczarowany w tym momencie – oznajmiłem, zaciągając się papierosem.
– Były gorsze!
Na przykład „Stagecoach”.
Spojrzałem na
niego w półmroku jak na idiotę.
– Wziąłeś film
nakręcony jakieś siedemdziesiąt lat temu i porównujesz go ze współczesnym
kinem? Wstydź się.
– Były też
inne! – wykłócał się. – Na przykład „Pięćdziesiąt twarzy Gerey’a”! A poza tym,
film to film.
Zaśmiałem się.
Z tym ostatnim argumentem nie mogłem się kłócić. Obróciłem się i zagasiłem peta
w popielniczce. Normalnie nie paliłem w domu, tylko na balkonie, ale po seksie
zawsze ciągnęło mnie na faję. Pascal się zlitował i pozwolił mi fajczyć w
łóżku, żebym nie musiał wychodzić na to zimnisko.
– Właśnie sam
sobie zaprzeczyłeś – powiedziałem. – „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a” to tak
naprawdę fanfiction do „Zmierzchu”.
– Wcale nie!
– A właśnie, że
tak! – pokazałem mu język. – Weronika mnie ostatnio uświadomiła w tym temacie.
Skoro nie lubisz tego filmu, nie powinieneś też lubić oryginału.
– Fanfiction to
nie oryginał, to fanfiction. To nie to samo.
Zaśmiałem się,
bo znowu miał rację. Nie oznaczało to jednak, że zamierzałem odpuścić w kwestii
„Zmierzchu”. Serio? Zmierzch? Chyba powinienem zajrzeć w jego historię
wyszukiwarki. Nic tak nie pomaga ci poznać drugiego człowieka jak jego historia
wyszukiwarki.
Nakryłem się
szczelniej kołdrą, kiedy poczułem podmuch chłodu na ramionach. W półmroku
dobrze widziałem zarys sylwetki Pascala, który założył ręce za głowę i
najwyraźniej nie czuł chłodu. Przysunąłem się bliżej, opierając głowę na jego
klacie. Przesunąłem nosem jego nieśmiertelnik, nie chcąc mieć znowu odbitej
blaszki na policzku jak ostatnim razem.
Potarł stopami
o moje.
– Widzę, że już
na dobre pozbyłeś się swoich skarpetek – rzucił. Wiedziałem, że uśmiecha się
bezczelnie. Złapałem go za jaja i ścisnąłem. Jęknął, ale i tak się dupek śmiał.
– Cicho. Chcę
spać – powiedziałem i zamknąłem oczy. Było już grubo po pierwszej w nocy, a
kolejnego dnia zaczynał się semestr letni i trzeba było ruszyć dupę na zajęcia
i to dosyć wcześnie.
– I tak cię
obudzę w nocy – oznajmił mi, wyciągając ręce spod głowy i obejmując mnie.
– Tylko
spróbuj. Będziesz spał na podłodze – ostrzegłem go.
Prychnął tylko.
Pewnie by się odszczeknął, ale raz już go wykopałem z łóżka, więc zapewne nie
chciał zadzierać. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
Lucy stosowała
różne triki, gdy byliśmy parą. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie z tego
sprawy, ale teraz, będąc z Pascalem, powoli zaczynałem kojarzyć fakty. Używanie
tych trików na nim było trochę chamskie, ale cóż, nigdy nie uważałem się za
aniołka i zdecydowanie znaleźliby się ludzie, którzy by mnie nazwali chamem.
Oczywiście, nie używałem ich złośliwie ani nic, po prostu… byłem ciekawy, czy
zadziałają. I, ku mojemu zdumieniu, działały za każdym cholernym razem.
Robienie z seksu systemu kar i nagród nie było czymś, czego chciałem w swoim
związku, po części dlatego, że sam lubiłem się bzykać, a po części dlatego, że
nie byłem świnią i nie zamierzałem robić tego Pascalowi. Wiedziałem, jakie to
frustrujące. No więc tylko to przetestowałem. I jakie było moje zdumienie, jak
skuteczne to było…
Ugh…
Następnego dnia
przyszliśmy na wykład na czas, co było dość sporym osiągnięciem po tym, co
wyprawialiśmy w łóżku do godzin porannych. Bawiło mnie, że Weronika wyglądała
jeszcze gorzej niż my, z worami pod oczami i wyraźnie rozjebana. Gdy spytałem
ją, czemu wygląda jak gówno odparła, że znalazła zajebiste fanfiction i nie
mogła się oderwać do samego rana. Wiedziała, że makijaż jej nie pomoże, bo już
przekroczyła granicę, kiedy makijaż mógłby cokolwiek zdziałać, więc tylko
związała włosy w kitkę – bez czesania – i przyszła z nadzieją, że znajdzie
jakiś kąt, w którym da się ukryć.
Obaj z Pascalem
byliśmy rozbawieni, ale żaden z nas tego otwarcie nie skomentował. Usiedliśmy w
rzędzie za nią, czekając na przyjście wykładowcy. Ludzie cały czas się
schodzili. W pewnym momencie do Weroniki podszedł jakiś Chińczyk i usiadł obok
niej.
Zatkałem usta
dłonią, ledwo powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem na widok jej miny.
– Zhaoyu! –
bąknęła, rumieniąc się ostro. – H–hej!
Szturchnąłem
Pascala, wskazując mu brodą całe zdarzenie, bo grzebał w telefonie i nic do
niego nie docierało. Spojrzał na Weronikę trochę zdezorientowany. Wiedział o
jej zauroczeniu, bo dopowiedziałem mu to, co Weronika powiedziała mi podczas
jego nieobecności. Myślałem, że ten cały crush był już przeszłością, ale widząc
jej reakcję, nie byłem już tego taki pewny.
– Hej, my się
jeszcze nie znamy! – zagadałem, nachylając się do nich. Chińczyk spojrzał na
mnie pytająco. – Jestem Phil, a to Pascal.
– Hej! –
rzucił, ściskając moją rękę, a potem Pascala. – Zhaoyu, ale możecie mówić na
mnie Jerry.
Skinąłem głową,
chociaż totalnie nie rozumiałem, dlaczego Azjaci tak uparcie wybierali sobie
amerykańskie imiona i chcieli, żeby w ten sposób ich wołano. No, ale… ich
sprawa.
– Myślałam, że
darujesz sobie dzisiejszy dzień – rzuciła Weronika, drapiąc się po głowie i
tylko pogarszając stan swoich włosów. Pewnie pluła sobie w brodę, że olała
makijaż.
– Obudziłem się
rano całkiem wypoczęty, więc postanowiłem przyjść – wzruszył ramionami.
Spojrzał na całą naszą trójkę. – Imprezowaliście wczoraj razem? Wyglądacie na
bardziej zmęczonych niż ja, a byłem w podróży prawie dobę.
Uniosłem jedną
brew i powiedziałem złośliwie:
– Niee, ja i
Pascal jesteśmy zmęczeni, bo bzykaliśmy się do samego rana. Co robiła Weronika,
nie mam pojęcia.
Dziewczyna
spojrzała na mnie z rządzą mordu, na co tylko uśmiechnąłem się szeroko. Dałbym
sobie rękę uciąć, że Zha–coś–tam nie wiedział o jej zamiłowaniu do gej porno.
Chińczyk
spojrzał na mnie, a potem na Pascala i skinął spokojnie głową. Lubiłem to, że
ludzie tak luzacko reagowali na takie rewelacje. Oczywiście, zdarzały się
wyjątki, jak wszędzie, ale ogółem czułem się całkiem bezpiecznie na ulicy,
nawet gdybym miał na czole wytatuowane „pedał”.
– Więc? Co
robiłaś? – spytał z przyjaznym uśmiechem.
Weronika
spojrzała na mnie jeszcze raz morderczo i burknęła coś, co brzmiało jak
„lądałam filmy”, ale nie mogłem być pewny.
W końcu pojawił
się profesor, który miał prowadzić zajęcia. Okazało się, że w ostatniej chwili
nastąpiła zmiana w kadrze z powodu urazu kręgosłupa tego drugiego profesora i
ten przejął po nim kilka modułów. Mieliśmy jeszcze z nim seminarium. Wyglądał
na spoko gościa.
Przez większość
wykładu pisałem z Weroniką na Facebooku, śmiejąc się z niej i tego, jak
strasznie reagowała na Chińczyka. On zdawał się tego kompletnie nie widzieć,
zatopiony w swoim mini MacBooku. Dużo ze sobą rozmawiali, a kiedy tego nie
robili, ja pisałem z Weroniką, a on siedział na necie. Podpuszczałem ją przez
cały czas. Musiałem przyznać, że Chińczyk był całkiem przystojny jak na Azjatę.
Nigdy nie leciałem na ten typ urody – dostrzeganie atrakcyjności innych kolesi
było dla mnie całkiem nowym doświadczeniem – ale no… Miałem oczy, najwyraźniej.
Napisałem
Polce:
„pewnie ma
małego fiuta”
„wszyscy azjaci
mają małe fiuty”
Weronika aż
sapnęła i obejrzała się na mnie z oburzeniem. Zacząłem się po cichu śmiać.
„weź”
„nie wszyscy”
„i wielkie dzięki, do tej pory jakoś o tym
nie myślałam”
„teraz już totalnie nie spojrzę mu w oczy”
„nie będzie tak
źle”
„może po prostu
zapytaj? :D”
„pierdol się”
„to właśnie
robiłem przez całą noc”
„też byś mogła,
jakbyś się za niego porządnie wzięła”
„widze ze ten gejowski seks ci w kurwe
sluzy”
„fiut”
Zaśmiałem się.
Pascal siedział cicho przez cały wykład, potupując niecierpliwie nogą przez
cały czas. Wyglądał na mocno zdekoncentrowanego i nie mógł usiedzieć na
miejscu. Aż tak mu dałem popalić w nocy? Ja siedziałem normalnie, a się zmienialiśmy,
więc z jego tyłkiem też nie mogło być tak źle.
Spytałem go z
głupim uśmiechem, czy boli go dupa, że się tak kręci, ale tylko wywrócił oczami
i stwierdził, że chyba wreszcie kawa zaczęła działać, bo nosi go na wszystkie
strony świata. Zazwyczaj nosiło go i bez tego, więc tylko pokręciłem głową i
wróciłem do nabijania się z Weroniki. Profesor i tak nie mówił nic ciekawego, a
poza tym, był to tylko dodatek do seminarium, więc generalnie wszyscy mieli to
gdzieś. Właściwie to nie wiedziałem, czemu fatyguję się na wykłady, skoro i tak
prawie nigdy nie słuchałem, ale no… Jakoś głupio było nie chodzić i nie
wiedzieć dokładnie, co się działo.
Jestem
odpowiedzialnym człowiekiem, który na poważnie bierze swoje studia. Haha. Ha.
Nigdy w życiu.
Po wykładzie poszliśmy
całą ekipą do mensy na coś do jedzenia, bo wszyscy byliśmy głodni. O tej
godzinie otworzyli już drugą część, więc nie trzeba było się martwić o miejsca.
Pascal już trochę się ogarnął i wreszcie włączył się do rozmowy. Weronika
wlewała w siebie kawę strumieniami, chcąc się trochę obudzić. Dała wreszcie
spokój swoim włosom dochodząc do wniosku, że i tak im nie pomoże, a, o dziwo,
jest w stanie pogorszyć sytuację. Gdzieś mi minął Malik, człapiąc z własną tacą
w odległy kąt. Jeszcze nigdy nie widziałem go z kimś innym. Był sam jak palec,
co nie zdarzało się często w tak wielkich skupiskach ludzi.
Do naszego
stolika dosiadł się jeszcze Jerry – Weronika usilnie nazywała go „Zhaoyu” – i
dwie laski, które najwyraźniej miały oko na Pascala.
… który
kompletnie je zlał i gładził moje udo pod stolikiem, przez co szczerzyłem się
jak głupi, patrząc na nie wyzywająco.
Ekhem, no...
Spędziliśmy
czas całkiem miło. Weronika nie okazała się tak bezradna przy Chińczyku, jak
myślałem, że będzie. Dwa razy wyczaiła odpowiedni moment na wystrzelenie z
jakimś tekstem, przez co biedny raz opluł stół i raz zakrztusił się tak mocno,
że kawa prawie poszła mu nosem. Typiary lecące na Pascala nie okazały się
całkiem puste i szybko zostały wciągnięte do rozmowy. Jedna miała na imię Maja
i była z Francji, a druga, Alicja, przyjechała w ramach Erasmusa z Anglii, bo
wychowywała się w Berlinie i trochę tęskniła za tymi stronami. Obie dziewczyny
biegle mówiły po niemiecku, więc nie mieliśmy problemów z porozumieniem się.
– To nie jest
śmieszne! – zaprzeczył Jerry, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Zasnąłeś w
barze na kiblu. Oczywiście, że to jest śmieszne – skomentowała.
– Byłem
zmęczony! – bronił się.
– Przecież nie
mówię, że nie byłeś – odparła, szczerząc się do niego.
Westchnął.
– Dobrze, że
kolega mnie obudził… bo nie wiem, jak ja bym wrócił do akademca bez niego –
powiedział, kręcąc głową.
– Zygzakiem –
odparła Polka.
– Ja po prostu
jestem chill.
– W to nie
wątpię.
Zachowanie
Chińczyka trochę mnie zdziwiło, bo chillowanie nie było w charakterze jego
nacji, ale był śmieszny. Więcej do szczęścia nie potrzebowałem.
– Okej, powiem
wam coś zabawnego… – powiedziała Weronika. – Z życia mojej Erasmuski, ale to
akurat mogę jej wybaczyć. Znacie tą grę „die Sonne”?
Wszyscy zgodnie
pokiwali. Gra słońce była całkiem popularna na zajęciach z języków obcych.
Polegała na skojarzeniach – przysłowiowe słońce musiało wybrać spośród dwóch
odpowiedzi, które z podanych skojarzeń bardziej mu się podoba. Osoba, która nie
została wybrana, musiała szukać swoich własnych i tak dalej i dalej.
– Okej, więc…
Laska chodzi tutaj na zajęcia z DaF i tam mają dydaktykę języka niemieckiego
jako języka obcego. I na pierwszych zajęciach mieli w to grać. Problem polega
na to, że w Polsce mamy też taką grę. Nazywa się „słoneczko”. – Uśmiechnęła się
szeroko. – W skrócie jest to orgia, gdzie dziewczyny leżą nago na podłodze z
rozłożonymi nogami, a chłopcy na czas je pieprzą i co jakiś czas się zmieniają.
Wygrywa ten, który dojdzie jako ostatni. – Okej, to zainteresowało nawet Pascala,
bo spojrzał na nią i zamrugał, jakby myślał, że się przesłyszał. Też na nią
patrzyłem z zaskoczeniem. – Mało nie dostała ataku serca, kiedy profesor
powiedział, że teraz, żeby się lepiej poznać, zagrają w „die Sonne”, bo wszyscy
znają zasady, i wszyscy na to „o, yay!
Let’s do it”.
– Pierdolisz!
Pokręciła
przecząco głową, śmiejąc się.
– Nie.
Powiedziała mu tylko po zajęciach, żeby nie grał w tą grę z uczniami z Polski,
jeśli mu się kiedyś jacyś trafią, bo ktoś ze słabszym sercem może dostać
zawału.
Zaśmiałem się.
– Lubię Polskę
– powiedział Jerry. – Grałaś w to?
– Oszalałeś?! –
spojrzała na niego jak na wariata. – To seks grupowy. A ja się wstydzę. –
Wystawiła mu język.
Po zjedzeniu
obiadu, wypiciu kawy i naśmianiu się po wsze czas, towarzystwo się rozeszło.
Jerry zmył się do Selbslernzentrum, Pascal poszedł na swoje zajęcia, a my z
Weroniką na swoje. Wybraliśmy inne przedmioty z danych modułów, więc nasze
plany nie do końca się pokrywały. Zajęcia te trwały aż cztery godziny. Koleś
zrobił nam krótką przerwę, żeby nas nie zajechać, którą wykorzystałem na fajkę.
Wziąłem ze sobą Weronikę, chociaż nie do końca była przekonana, czy nawiedzanie
azylu Malika jest bezpieczne.
– Oj, weź –
powiedziałem, ciągnąc ją za sobą. – On dużo szczeka, ale nie gryzie. Hej,
właściwie to ani nie szczeka, ani nie gryzie. Pewnie go nawet nie będzie.
Ale był.
Siedział i palił fajkę, trzymając na kolanach szkicownik i bazgrając coś na kartkach.
Nawet nie podniósł głowy, kiedy otworzyliśmy drzwi i stanęliśmy obok niego.
– Hej – rzuciłem,
wygrzebując fajki z kieszeni kurtki. Weronika spojrzała na Malika krzywo, po
czym wzruszyła ramionami i też się krótko przywitała.
Malik uniósł
wzrok na chwilę, rejestrując nasze przybycie. Skinął głową i wrócił do
bazgrania.
– Rozmowny jak
zawsze – rzuciłem z rozbawieniem, siadając kawałek od niego i odpalając sobie
fajkę. Weronika stanęła naprzeciwko mnie, paląc swoją.
– Chcesz się
podzielić robotą na wykładach? – spytała Polka.
– W sensie? –
spytałem.
– Możemy
chodzić na zmianę i powymieniać się notatkami – wzruszyła ramionami.
Zamrugałem.
– Straszni z
was kombinatorzy, co? – spytałem z lekką złośliwością. Słyszałem, że Polacy
lubią kombinować, ale nigdy nie sądziłem, że aż tak. No, i że tak dobrze im to
idzie.
– Oj, tam, od
razu kombinatorzy. Chcę tylko zaoszczędzić czas. Nie sprawdzają przecież
obecności.
– Więc czemu
dzisiaj przyszłaś, skoro całą noc czytałaś gej porno?
Weronika
zerknęła pospiesznie na Malika, czekając na jego reakcję, ale Malik nie zawiódł
– nie zareagował w żaden sposób. Tylko mu brew dziwnie tyknęła, ale Weronika
tego nie widziała. Nie sądziłem, że będę miał taki ubaw z jej zamiłowania do
gejowskich romansideł.
– Widać
dostosowuję się do realiów niemieckich. Serio, chodzicie na te zajęcia jak
pojebani, ale w sumie wy chcecie się czegoś nauczyć, ja chcę to po prostu
przetrwać.
Zaśmiałem się.
– Fair enough.
Spojrzałem na
Malika. Nie mogłem uwierzyć, że nie wtrącił się do rozmowy. Uśmiechnąłem się
szeroko do Weroniki.
– Kiedyś ktoś
cię wreszcie złapie za jaja i utemperuje, Brown. Będę stać obok i wiwatować
najgłośniej z całego tłumu.
Wywróciłem
oczami.
– Przestań.
Dobrze wiem, że mnie uwielbiasz.
– Ciebie? –
prychnęła, kopiąc mnie w kostkę. – Nigdy w życiu.
– Okej, dobre,
uwielbiasz tylko Jerry’ego.
– Zhaoyu! –
poprawiła od razu. – Jezu, jego imię nie jest takie trudne do wypowiedzenia, na
cholerę mu jakaś głupia ksywka? Wrrr…
Weronika
wyraźnie wyluzowała widząc, że Malik ma nas kompletnie w dupie. Siedzieliśmy i
gadaliśmy jeszcze chwilę, kończąc nasze papierosy. Potem wróciliśmy na drugą
część zajęć. Malik nawet się z nami pożegnał słownie, co było dość sporym
wyczynem jak na niego.
Pascal prosto
po zajęciach leciał jeszcze na zumbę, więc wróciłem do domu sam. Byłem dość
konkretnie zjebany, ale podejrzewałem, że z nim będzie jeszcze gorzej, więc
mimo wszystko zabrałem się za robienie obiadu. Nie potrafiłem gotować takich
cudów jak Pascal, ale ciepły posiłek to ciepły posiłek, a taki totalnie
tragiczny nie byłem, więc jakoś ogarnąłem nam późny obiad.
I było warto,
kiedy wrócił wyraźnie wypompowany i zobaczył obiad w garnku, aż zaświeciły mu
się oczy i odetchnął z wyraźną ulgą. I musiał być cholernie głodny, skoro
gotowałem na dwa dni, a zjedliśmy wszystko w jeden. No, on zjadł o wiele
więcej, niż przypuszczałem.
Potem poszedłem
się kąpać – on już wziął prysznic w szkole tanecznej po zajęciach – i wlazłem z
nim do łóżka, żeby obejrzeć jakiś film. Skończyło się na tym, że mu obciągnąłem
w trakcie, bo film mnie znudził – obciąganie było ciekawsze. Pascal chyba
potrzebował tego, bo wyraźnie się rozluźnił.
– Żyjesz? –
spytałem, naciągając mu majtki na tyłek i całując go w policzek. – Wyglądasz na
wykończonego.
Uśmiechnął się
słabo, zamykając oczy.
– Jestem. To
był długi dzień.
– Okej –
powiedziałem, chociaż nie do końca mu wierzyłem. Pascal miewał już o wiele
dłuższe, ale chyba coś leżało mu na wątrobie, bo był jakiś cichy i przybity.
Wiedziałem jednak, że nie było sensu go wypytywać i że jeśli będzie chciał mi
powiedzieć, to zrobi to. Postanowiłem więc odpuścić teraz i poczekać, aż zbierze
się w sobie i to z siebie wydusi. Cierpliwość nie leżała w moim charakterze,
ale z Pascalem tak trochę nie miałem wyboru.
Następnego dnia
w czasie zajęć zaczepiła mnie Lucy. Trochę mnie to zaskoczyło, bo prócz tego
jednego razu, kiedy chciała pogadać, zostawiła mnie w spokoju. Zdziwiło mnie
więc to, że po tych kilku miesiącach znowu czegoś ode mnie chciała.
– To plotka,
prawda? – rzuciła.
Zmarszczyłem
brwi. Plotka?
Nie miałem
pojęcia, o co może jej chodzić.
No, dobra, może
jednak trochę podejrzewałem.
– Jaka plotka?
– spytałem.
– O tobie.
Uniosłem brwi.
– Noo, domyślam
się, że o mnie, skoro mnie zaczepiłaś, żeby ją zweryfikować.
Lucy
westchnęła.
– To prawda, że
ty i Pascal Luft – zmarszczyła brwi –
jesteście razem?
– To nie twoja
sprawa – odparłem szczerze.
– Czyli to nie
jest prawda – stwierdziła, patrząc na mnie.
– Tego nie
powiedziałem – zaprzeczyłem od razu. Wsunąłem ręce w kieszenie i patrzyłem na
nią wyczekująco. – Coś jeszcze?
– To jesteście
razem czy nie jesteście razem?
– Już ci chyba
powiedziałeś, że to nie twoja sprawa.
– Daj spokój.
Po prostu mi powiedz. Co ci szkodzi?
– Co cię to
obchodzi? – odbiłem piłeczkę.
Wzruszyła
ramionami, udając obojętność.
– Ciekawość.
Patrzyłem na
nią dłuższą chwilę. Nie miałem pojęcia, dlaczego pytała i co zamierzała zrobić
z tą informacją i chyba niezbyt mnie to obchodziło.
Nie ukrywałem
tego, że jestem z Pascalem. Jasne, nie gadałem o tym na prawo i lewo, nie
całowałem się z nim na środku korytarza i nie chodziłem za ręce, ale to tyle.
Byliśmy razem. Nie kryliśmy tego, kiedy rozmawialiśmy z innymi. Gdy ktoś
wchodził z nami w interakcję, praktycznie od razu był w stanie stwierdzić, że
jesteśmy parą. Nie ogłaszaliśmy tego szerszej publiczności i nie zachowywaliśmy
się ostentacyjnie, ale gdyby ktoś mnie zapytał wprost, nigdy bym się Pascala
nie wyparł.
– Jesteśmy –
powiedziałem w końcu zwięźle.
Spojrzała na
mnie zszokowana. Chyba była przekonana, że zaprzeczę. W sumie się jej nie
dziwiłem. Nie chodziło już nawet o to, że tak szybko o niej zapomniałem czy
coś. Pascal był facetem, a ja nie byłem gejem. Poza tym, namiętnie nie znosiłem
gościa i ani trochę się z tym przed nią nie kryłem. Gdy byłem z Lucy, Pascal
był moim wrogiem numer jeden. Nic dziwnego, że nie wierzyła w te plotki. Też
bym nie uwierzył, gdybym był na jej miejscu.
– Ale… ale… –
zająknęła się.
Wzruszyłem
ramionami.
– Ale przecież
ty… Ty go nie znosisz!
– Cóż, widać
sytuacja się trochę zmieniła. Coś jeszcze czy już mogę sobie iść?
Patrzyła na
mnie dłuższą chwilę z otwartymi ustami. Pokręciła głową z wyraźnym
niedowierzaniem.
– Za każdym
razem, kiedy myślę, że już niczym mnie nie zaskoczysz… – powiedziała.
– Vice versa –
odparłem, pijąc do tego, że mnie zdradziła. Zasalutowałem jej kpiąco, obróciłem
się na pięcie i odszedłem.
Ojciec Pascala
stał niedaleka z założonymi rękami i przysłuchiwał się tej rozmowie. Gdy
zmierzyłem go wzrokiem, uśmiechnął się pod nosem, ale nic nie powiedział.
Minąłem go bez
słowa i odszedłem.
Ten stary pierdziel jest genialny :3 czekam na następny rozdział. Nosi mnie że Pascala nosi. No i szybciutko muszę się dowiedzieć co dalej :3 weny!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i serio mam nadzieję, że brak odzewu pod postami znaczy tyle, że ludzie po prostu kupili ebooka :D
OdpowiedzUsuńJa czekam na ostatni rozdział, żebyś skomentować ogólne wrażenia po przeczytaniu całości, na beezar też na dniach zamkerzam wrzucić komentarz!
Uwielbiam to! Oby tak dalej, Kochana!!
Kocham to po prostu kocham
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Lucy coś zrobi. Cóż okaże się.
OdpowiedzUsuńZabawa w "słoneczko" rozbawiła mnie do łez. Każdy mógłby wyjść z siebie, gdyby nie znał polskiej historii tej zabawy, a Weronika ma talent do opowiadania takich historii, dziewczyna rządzi :)
OdpowiedzUsuńCzy to zawsze ukochana osoba musi się pojawić na horyzoncie, gdy człowiek jest nieogarnięty? To chyba jakieś fatum.
Ciekawe co dręczy Pascala, mam nadzieję, że nic złego.
Phil dobrze odgryzł się Lucy.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej mogłaś napisać jak to wyglądał sex po zmianie jak Phil był na górze a jest tylko opisane jak był na górze Pascal
OdpowiedzUsuńkonkretnie chodzi o emocje i resztę Phila jakie miał kiedy brał Pascal...
nie znalazłam tego chyba że przegapiłam !!!
sprostowanie chodzi mi w jakich okolicznościach doszło do zmian miejscami jaka reakcja na propozycję ......
Usuńpozdrawiam