Miałam to wstawić wczoraj razem z życzeniami, ale padłam jak kawka i wstałam dzisiaj dopiero jakieś dwie godziny temu. Więc z małym opóźnieniem życzę Wam wszystkiego najlepszego w najbliższych dniach, szczerego uśmiechu na twarzy, udanego wypoczynku i nabrania energii do przeżycia kolejnego, zbliżającego się 2013 roku.
Doczekaliście się wreszcie. Przed Wami dodatek do "Okowów życia". Historia jednego z bliźniaków. Dedykuję tego one-shota Murasaki, która wytypowała mnie do Liebster Award, ale że miałam trochę do dupy w szkole, nie odpowiedziałam na jej pytania i już chyba tego nie zrobię, bo minęło sporo czasu... To dla Ciebie.
To pierwsze z opowiadań, które pojawią się w ciągu najbliższych kilku dni, więc... wypatrujcie.
Miłego czytania!
***
Nigdy nie chciał
znaleźć się w TAKIEJ sytuacji.
Cały czerwony na
twarzy chował się za Jeffem, który również nie wyglądał na kogoś, kto wie, jak
postąpić w zaistniałej sytuacji. Wszystko pogarszał fakt, że obaj byli nadzy i
siedzieli na kanapie w salonie.
Kilka metrów przed
nimi stali Sean, Dominik i David. Sean w pierwszej chwili stanął jak wryty, a w
następnej Dominik już musiał go przytrzymywać, żeby czasem nie zabił Jeffa.
David pacnął się w czoło i pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć, że jego bliźniak
dał się tak głupio złapać. Całe szczęście, że nie zabrał swojej dziewczyny na
ten zaimprowizowany obiad. Gdyby to zobaczyła i przed kimś coś chlapnęła, Dylan
nie miałby życia.
- Może zamiast się na
nas gapić, pozwolilibyście się nam chociaż ubrać?! – spytał Dylan łamiącym się
głosem.
Nie wiedział, co teraz
będzie. David wiedział o wszystkim od jakiegoś czasu, ale Sean i Dominik trwali
w błogiej nieświadomości. Nawet nie chciał sobie wyobrażać reakcji Seana na to
wszystko. Bał się tego, jak jego starszy brat zareaguje na to, czego za kilka
minut będzie musiał się dowiedzieć.
- Skoro nie wstydzisz
się biegać z gołym dupskiem przy nim, równie dobrze możesz się ubrać przy nas!
– warknął Sean rozzłoszczony.
- Kochanie! – mruknął
Dominik, zaciskając ręce na ramionach partnera. Rzucił szybkie spojrzenie na
Dylana. – Chodźmy do kuchni. Dylan i Jeff zaraz do nas dołączą.
Sean burczał coś
jeszcze pod nosem, ale pozwolił się zaprowadzić do kuchni.
- Mam nadzieję, ze
masz dobrą wymówkę, Jefferson! – krzyknął jeszcze do starszego mężczyzny. – W
przeciwnym razie rozszarpię cię na strzępy.
David uniósł tylko
jedną brew i popatrzył na bliźniaka z politowaniem. Chociaż pomagał mu ukryć
ten związek, jego mina mówiła dobitnie, że nie ma zamiaru się wtrącać w
rozmowę, która się odbędzie niedługo. Dylan nie miał mu tego za złe. Wiedział,
że to on tutaj namieszał i teraz musi się z tego wytłumaczyć.
Gdy wszyscy opuścili
salon, Dylan zerwał się z kanapy i szybko odnalazł poszczególne części
garderoby. Ubrał się szybko i przeczesał palcami swoje dość długie blond włosy.
- Sean nas zabije –
jęknął.
- Raczej mnie –
mruknął Jeff, zapinając guziki koszuli. Wyglądał trochę żałośnie, biorąc pod
uwagę, że część guzików Dylan oderwał chwilę wcześniej, kiedy szarpnął go za
nią.
Jeff podszedł do niego
i przytulił go.
- Będzie dobrze –
mruknął. – Sean zrozumie.
- A jeśli nie? Będzie
zły, że mu nie powiedziałem wcześniej.
- Sean nie będzie miał
do ciebie o nic pretensji. Jak już, przyczepi się do mnie. O nic się nie martw,
damy radę.
Dylan złapał go
niepewnie za rękę. Jeff bez sprzeciwu splótł swoje palce z palcami młodszego
chłopaka. Był za stary, żeby tłumaczyć się z takich związków, ale czego się
spodziewał, wybierając sobie na kochanka chłopaka, który był od niego o
dwadzieścia jeden lat młodszy? Po prostu musiał jakoś to załatwić tak, żeby
nikt zbytnio nie ucierpiał. Zwłaszcza Dylan. To on był w tym wszystkim
najważniejszy.
Spletli mocniej palce
swoich dłoni i weszli do kuchni tak pewnym krokiem, na jaki było ich stać w tej
sytuacji. Dylan czuł się źle z tym wszystkim. Oczy Seana zwężyły się
niebezpiecznie, ale nic nie powiedział. Zacisnął tylko mocno zęby. Dominik
pogłaskał go uspokajająco po ramionach.
Tylko David usiadł,
pozostała czwórka stała. W kuchni panowała niezręczna cisza, której nikt nie
chciał przerwać pierwszy.
W końcu David się
odezwał.
- No? Macie zamiar tak
milczeć cały dzień?
- Zamknij się, David!
– warknął od razu Sean. – W ogóle nie byłeś zaskoczony, Dominik zresztą też!
Czy tylko ja tu o niczym nie wiedziałem?
- Ja się tylko domyślałem,
kochanie – rzucił brunet, obejmując partnera w pasie i wtulając jego plecy w
swój tors. Po czternastu latach w związku wyglądali na kompletnie w sobie
zakochanych, zupełnie jakby dopiero co się poznali. Był to przykładny gejowski związek, który łamał
stereotyp, że geje są bardzo rozwiąźli.
- Więc? – spytał Sean
ostro. – Ile to trwa?
Dylan zacisnął mocniej
palce na dłoni Jeffa.
- Dwa lata –
powiedział w miarę spokojnie.
W pomieszczeniu
zapadła grobowa cisza. Właściwie wszyscy czekali jedynie na reakcję Seana.
- Dwa lata? –
powtórzył głucho mężczyzna. – Dwa lata?! Chcesz mi powiedzieć, że przeleciałeś
mojego brata, kiedy miał jeszcze siedemnaście lat?! Ty chuju!
Dominik w ostatniej
chwili zdołał przytrzymać swojego wyrywającego się kochanka.
- ZABIJĘ CIĘ! JAK W
OGÓLE ŚMIAŁEŚ GO TKNĄĆ?! Jest ze dwadzieścia lat od ciebie młodszy!
- Dwadzieścia jeden –
wtrącił David.
Dominik spiorunował go
wzrokiem.
- No, co? Przecież to
prawda.
- NIE MIAŁEŚ PRAWA!
NAWET NIE POWINIENEŚ O TYM POMYŚLEĆ! PRZECIEŻ TO BYŁO JESZCZE DZIECKO!
Sean wrzeszczał tak
głośno, że gdyby nie wielkość domu, zapewne usłyszałaby ich cała okolica. Jeff
patrzył młodszemu od siebie mężczyźnie hardo w oczy. Zdawał sobie sprawę z
tego, że Sean ma rację, ale… nie potrafił żałować tego związku. Tylko dzięki
Dylanowi przeżył ostatnie dwa lata. Gdyby nie on, w tej chwili zapewne byłby
zwykłym wrakiem człowieka, alkoholikiem z masą pieniędzy do roztrwonienia.
- Mój brat… Jak mogłeś
dotknąć mojego brata?
Sean powoli się
uspokajał, chociaż nadal był wzburzony.
- To ja to zacząłem –
odezwał się Dylan, zdobywając się na odwagę. – To ja go sprowokowałem.
- Wyjaśnijcie nam
wszystko po kolei, Dylan – powiedział łagodnie Dominik. – Rozumiesz, że to dla
nikogo nie jest łatwa sytuacja.
- W porządku. Zaczęło
się przez… przypadek. Ja… nie byłem pewien swojej orientacji i… Jeff wtedy
często do ciebie przychodził. Dowiedział się o zdradach żony i tym, że bardzo
niedelikatnie przyprawia mu rogi. Kłócił się też ze swoimi dziećmi. Chcieli od
niego tylko pieniędzy i był z tego powodu załamany. Trochę z Davidem
podsłuchiwaliśmy, jeśli nadarzyła się okazja.
…Dylan uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył Jeffa w progu kuchni.
Wiedział, że przyjaciel Dominika wręcz
obsesyjnie unika jego i Davida. Bliźniacy uwielbiali wycinać mu różne
głupie kawały, za które Sean naprawdę niechętnie dawał im szlaban, bo też za
Jeffem nie przepadał. Jeff odnosił się do nich naprawdę chamsko, kiedy Dominik
nie mógł tego usłyszeć. Dylan nie lubił, kiedy ktoś czuł do niego antypatię bez
żadnych konkretnych powodów, dlatego celowo go prowokował. Wiedział, że
mężczyzna jest biseksualny, a on sam był w fazie eksperymentów. Postanowił
zarzucić na Jeffa sieci. Jeśli jego uda mu się złapać, nikt mu się nie oprze.
- Cześć – powiedział Dylan z szerokim uśmiechem na twarzy. To chyba
najbardziej denerwowało stojącego przed nim mężczyznę – nie ważne było, jak
bardzo obrażał nastolatka, ten i tak zawsze witał go uśmiechem.
Chłopak nie miał na sobie koszulki. Dopiero się wykapał po dwóch
godzinach siedzenia w siłowni.
- Jest Dominik? – spytał mężczyzna, nie odpowiadając na powitanie.
- Nie wiem, nie widziałem go dzisiaj. Chciałeś coś konkretnego?
- Już ci mówiłem, że masz się do mnie zwracać per „pan” – warknął Jeff.
- Jesteś aż taki stary? – Dylan udał zdziwienie. Szczęka gościa
zacisnęła się gniewnie, a oczy pociemniały.
- Czy. Mógłbyś. Sprawdzić. Czy. Na pewno. Go. Nie ma? – wysyczał Jeff,
starając się trzymać nerwy na wodzy.
Dylan prychnął, odwracając się do niego plecami.
- A może sam się pofatygujesz, co? Czuj się jak u siebie.
Mężczyzna zaklął szpetnie. Już nie pierwszy raz zapragnął przełożyć
tego dzieciaka przez kolano i po prostu mu przygrzać. Od małego bliźniacy i
Sean działali mu na nerwy. Zabrali mu Dominika i sprawili, że nie mógł nawet
spotkać się sam na sam ze swoim przyjacielem. Kiedy Sean jeszcze się uczył, pod
nogami wciąż kręcił się któryś z dzieciaków, w dodatku były to dzieciaki tak
wstrętne, że Jeff chwilami dziękował Bogu za swoje nieznośne bachory, którym do
szczęścia wystarczyła stówa w łapie.
Dylan i David nie byli tacy przekupni. Gdy po raz pierwszy spróbował
ich przekabacić w ten sposób, David się rozpłakał i poszedł naskarżyć Seanowi,
co chłopak odebrał bardzo dosłownie – Jeff przecież wiedział, w jaki sposób on
i Dominik się poznali. Sean okropnie się wściekł, ale nie powiedział o tym
Dominikowi, bo wtedy jeszcze nie czuł się u niego za pewnie.
Dominik i tak się dowiedział. A jak już się dowiedział, opierdolił
przyjaciela od góry do dołu, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że Sean i
dzieciaki są dla niego bardzo ważni i nie pozwoli ich obrażać w taki sposób. A
Jeff chciał tylko, żeby ten bachor sobie poszedł, bo nie potrzebował
dodatkowych świadków swoich zwierzeń.
Od tamtej pory nie próbował robić tego nigdy.
Dylan był tym spokojniejszym z bliźniaków. Chociaż przy swoim
żywiołowym bracie wypadał naprawdę blado, nie dało się go nie zauważyć. Jeffa
bardzo irytowało to, że za każdym razem, kiedy widział tego gówniarza, coś mu
się dziwnie przewracało w żołądku. Dylan uśmiechał się naprawdę ślicznie i już
jako mały szkrab był urzekający. Chociaż on i David byli z tych bliźniaków,
których ni cholery nie idzie rozróżnić, Jeff dawał sobie radę właśnie dzięki
temu uśmiechowi.
Okropna sprawa.
- Jesteś bezczelnym smarkaczem! – warknął Jeff, robiąc krok w stronę
chłopaka. – Celowo się ze mną drażnisz, tylko pamiętaj! Któregoś dnia się
przeliczysz!
Dylan wzruszył ramionami.
- Nie moja wina, że jesteś już stary dziad i nie pamiętasz prostych
faktów ze swojego życia. Może mi się tylko wydaje, ale Dominik trzy raz w
drzwiach ci wczoraj powtarzał, że dzisiaj wypada dwunasta rocznica jego związku
z Seanem i przygotował dla niego niespodziankę gdzieś poza miastem. – Jeff
znieruchomiał, ledwo powstrzymując chęć klepnięcia się w czoło. Zupełnie
zapomniał! – Widzę, że dotarło. Jeśli znowu przyszedłeś się nad sobą użalać,
niestety musisz poczekać do jutra.
- Nie użalam się nad sobą.
- Bynajmniej! – mruknął chłopak ironicznie. Odstawił pobrudzone
naczynie do zlewu i otworzył jedną z szafek, gdzie znajdowała się wbudowana
lodówka. Wyciągnął z środka paczkę frytek. – Jesteś… niezbyt stary, całkiem
dobrze się trzymasz i na kilometr pachniesz kasą. Zamiast ciągle biegać do
Dominika z żalami na swoją popierdoloną rodzinę, zacząłbyś żyć. Myślisz, że to
są problemy? Czy zastanowiłeś się kiedyś chociaż przez chwilę, jakie problemy
miał Sean, kiedy nasza matka dała nogę? Dam ci jedną dobrą radę. Pozbądź się
żony, dzieci i kup sobie psa. On przynajmniej cię nie zdradzi.
Jeff odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Bał się, że
jeszcze jedno słowo i zwyczajnie pobije tego gówniarza.
Przez kilka tygodni marzył o tym, żeby dzieciaka szlag trafił. Nie
spodziewał się, że kiedy pewnego wieczoru przyjdzie do domu Dominika, coś w tym
właśnie guście zobaczy.
Na początku wszystko wydawało się w porządku. Dopiero kiedy zajrzał do
salonu ze zdumieniem zauważył, że ciężkie, staromodne meble, które stały w
jednym kącie, były teraz przewrócone. Podszedł tam, ciekawy, co się stało i
zamarł.
Spod mebli wystawała część ciała, a konkretniej jasna głowa, część
tułowia i jedna ręka. Jeff podbiegł do chłopca i klęknął przy nim. Gdy Dylan
usłyszał kroki, obrócił lekko głowę i spojrzał na gościa ledwo przytomny. Jego
oczy były zaszklone, ale na twarzy pojawił się uśmiech. Po raz pierwszy w życiu
wymuszony.
- Pomóż… Proszę.
- Dasz radę się wyczołgać, jak je podniosę? – zapytał Jeff.
- Tak.
Nie dał. Gdy Jeff podniósł ciężkie meble, ledwo dając sobie z nimi
radę, Dylan zaledwie drgnął. Może był w szoku, a może naprawdę porządnie
oberwał? Meble spadły mu przecież na plecy.
Jeff nie wiedział, jakim cudem udało mu się wyciągnąć stamtąd
nastolatka, ale kiedy dzieciak już się do niego tulił, mamrocząc coś cicho,
odetchnął z ulgą. Skoro mógł się normalnie poruszać, nie miał uszkodzonego
kręgosłupa.
- Co się stało? Tak po prostu się przewróciły? – zapytał.
Dylan go pocałował.
Szok to za lekkie słowo, by wyrazić uczucia starszego mężczyzny.
- Chcesz zapomnieć o żonie? – spytał cicho Dylan, dłonią umiejętnie
ugniatając krocze swojego „bohatera”. – Dawno nie byłeś z żadnym facetem, co?
- Przestań.
- Nie mów, że nigdy nie miałeś na mnie ochoty. Jestem młody i ładny. Na
pewno ci się spodobam.
Jeff nie wiedział, czy Dylan naprawdę tak myślał, czy była to reakcja
na szok. Jego oczy wyglądały jednak normalnie i była w nich ogromna
determinacja.
To Jeff skapitulował.
Przez jakiś czas mężczyzna unikał nastolatka, mając w pamięci jego
słowa. A potem pewnego dnia pokłócił się ze swoją żoną. Było mu przykro, bo
pomimo tych wszystkich problemów, darzył ją szacunkiem. Naprawdę rzadko ją
zdradzał, a jeśli już to robił to tak, by nikt nie miał o niczym pojęcia. Ona
nie kryła się z niczym. Zarzucała mu, że ogranicza jej dopływ pieniędzy,
chociaż w ciągu roku traciła setki tysięcy na swoje zachcianki. Ciągle chciała
czegoś więcej. Chciała, żeby zarabiał jak najwięcej pieniędzy, a jednocześnie
poświęcał czas tylko jej, żeby czuła się jak księżniczka. Była zła, że zrobił
jej trójkę dzieci, że straciła przez nie wiele lat swojej młodości, a na koniec
kazała mu się wyprowadzić z własnego domu, żeby jego miejsce mógł zająć jej
nowy kochanek.
Tego było za wiele. Po raz pierwszy nie zachował się tak, jak go
wychowywano. Pchnął ją na łóżko i wykrzyczał jej wszystkie swoje żale,
wszystkie pretensje i uzasadnione motywy postępowania. Było mu naprawdę
przykro, że nawet najbliższa mu rodzina ma go jedynie za skarbonkę, z której
zawsze można wyciągnąć nieokreśloną ilość pieniędzy. Poczuł się tak samotny jak
nigdy w życiu. To on się w końcu popłakał, kiedy po tym wszystkim kazał jej się
wynosić z jego domu. Wsiadł w samochód i nawet się nie zastanawiał, gdzie
jedzie. Dopiero gdy zaparkował przed domem Dominika, zorientował się w swoich
zamiarach.
Otworzył mu Dylan. Jak zwykle. David często chodził na różne imprezy i
uwielbiał się bawić, ale Dylan był ulepiony z innej gliny. On lubił domowe
zacisze, gdzie mógł się poświęcić swojej pasji. Jeff tylko raz miał okazję
zobaczyć jeden z jego rysunków i wprost nie mógł uwierzyć w jego talent.
Dzieciak miał przed sobą przyszłość, był tego pewny.
- Coś się stało? – spytał Dylan cicho, patrząc na niego z troską.
Zaschnięte łzy wciąż musiały zdobić jego twarz.
- Nadal chcesz mnie pocieszyć? – spytał Jeff bez ogródek.
Dylan nie wahał się nawet chwili. Zamknął za sobą drzwi i pociągnął go
do małej altanki w ogrodzie, gdzie czasami rysował.
Chłopak stworzył sobie tam wspaniałe warunki do pracy. Latem on i David
często tam razem spali, nie wyjaśniając nikomu, co oni tam właściwie robią i
dlaczego akurat tam. To było po prostu ich miejsce, coś jak domek na drzewie
dla innych dzieciaków.
Gdy tylko weszli po schodkach do środka, Dylan pociągnął go do ścianki.
Rozłożył pospiesznie koce i pościel, po czym bez słowa zdjął z siebie koszulkę.
Jeff popchnął go na posłanie i zaczął całować po całym ciele. Dylan był
taki młody… Miał takie delikatne i piękne ciało. Zazdrościł mu tego.
Zazdrościł, bo chłopak dopiero właściwie zaczynał żyć, podczas gdy on już swoje
przeżył. Miał już prawie czterdziestkę na karku. Wystarczająco dużo, żeby
pragnąć być młodszym.
Chłopak po raz kolejny go
zaskoczył. Odepchnął jego ręce i kazał mu się ułożyć na kocach, a potem pieścił
go mało wprawnie przez długie minuty, bardzo powoli pobudzając. Dopraszał się o
instrukcje, które wypełniał bez cienia zażenowania. Dla Jeffa sam fakt, że tak
młody i śliczny chłopiec patrzy z podziwem na jego ciało, był szokujący. Ale
cieszył się z tego. Z każdego najdrobniejszego gestu chłopaka czerpał tyle
przyjemności, ile nie czerpał nigdy z seksu z żadną inną osobą.
Jęknął głośno, kiedy Dylan wziął go w usta.
- Nigdy tego nie robiłem – mruknął cicho nastolatek, jakby na
usprawiedliwienie, po czym zaczął go zawzięcie ssać. Brał go w usta tak
głęboko, ja był w stanie, pieszcząc intensywnie. Zasysał się na czubku i
oblizywał go, doprowadzając Jeffa do pasji.
- Nigdy bym się nie domyślił – mruknął mężczyzna, gdy chłopak przerwał.
Odgarnął swoje długie blond włosy do tyłu. Dla Jeffa artyści mieli właśnie
takie włosy, które opadały na twarz, przysłaniając oczy.
Dylan wstał na chwilę i wychylił się w bok, a potem nagle w jego ręce
pojawił się żel intymny i prezerwatywy. Bez słowa podał to swojemu kochankowi,
po czym ułożył się na plecach i czekał. Jego członek sterczał dumnie, ale
chłopak nie poprosił, żeby Jeff się nim zajął.
- Robiłeś to kiedyś? – spytał mężczyzna, nakładając prezerwatywę.
Chłopak pokręcił głową.
- Ufam ci – powiedział tylko.
- Dominik mnie zabije – westchnął mężczyzna, układając się pomiędzy
rozsuniętymi nogami młodszego chłopaka.
- Nie musi o tym wiedzieć – odparł Dylan. Syknął cicho, kiedy pierwszy
palec zagłębił się w nim. Nikt jeszcze tam nie był.
- Już…
Jeff nie miał zbytniego doświadczenia z chłopakami, ale sądził, że
jedno szybkie pchnięcie jest lepszym rozwiązaniem niż powolne tortury. Gdy
tylko wsunął w chłopaka główkę, jednym szybkim, ale delikatnym pchnięciem,
wszedł w niego do końca. Dylan jęknął, rozsuwając zmysłowo usta.
- Dlaczego to robisz? – spytał Jeff.
Dylan uśmiechnął się, gładząc go po ramieniu.
- Lubię cię.
Jeff miał ochotę się rozpłakać. Pocałował nastolatka i wykonał pierwsze
pchnięcie. Dylan jęknął, poruszając się pod nim nerwowo, jednak po kilka
delikatnych ruchach rozluźnił się. Widocznie przestało go boleć. Jeff zaczął
się poruszać szybciej, cały czas całując młode ciało. Doszedł bardzo szybko,
prawie błyskawicznie. Schował twarz w zagłębieniu szyi chłopaka i zapłakał
cicho.
Tak dawno już nikt mu nie powiedział, że go lubi.
Opuścił ciało Dylana i uświadomił sobie, że prezerwatywa im pękła.
- Pękła – mruknął z poczuciem winy.
Dylan w pierwszej chwili znieruchomiał, a potem zamknął oczy i wziął
głębszy oddech.
- Jesteś zdrowy? – spytał niepewnie.
- Nie uważasz, że powinieneś zapytać przed?
- Jesteś czy nie?
- Jestem.
- Więc nie było tematu. Ja też.
Dylan nie wiedział, co zrobić, więc odwrócił się do kochanka plecami i
skulił na posłaniu. Jeff odetchnął i ułożył się obok dzieciaka. Jego ręka
odnalazła wciąż sztywny penis nastolatka i zaczęła go wprawnie pieścić.
- Nie zapomniałem o tobie – mruknął.
Gdy tylko udało mu się chłopaka doprowadzić na szczyt, kilka sekund po
wszystkim Dylan już spał wtulony w niego jak małe kocię.
W tamtej chwili Jeff zdał sobie sprawę, że go kocha…
- Na początku Jeff nie
chciał tego kontynuować – mówił cicho Dylan, ze wzrokiem wbitym w podłogę. –
Bał się waszej reakcji, ale jego żona znowu coś odwaliła i znowu nie miał komu
się wyżalić. On… miałem wrażenie, że myśli nawet o samobójstwie.
Dominik otworzył usta
ze zdumienia, ale wzrok Jeffa powiedział mu wszystko. Tak, naprawdę o tym
myślał. To były najgorsze tygodnie w jego życiu, nic mu się nie udawało, miał
problemy w pracy i w domu.
- Przyjechałem do was
– podjął wątek mężczyzna. – Jak zwykle w domu był tylko Dylan. Zaczęliśmy
rozmawiać. Przegadaliśmy niemal całą noc. Przekonał mnie, żebym wniósł pozew o
rozwód. Tak też zrobiłem, podejmując pewne kroki prawne. Zaczęliśmy ze sobą
spędzać więcej czasu. Początkowo tylko zabierałem go na obiad, do kina,
gdziekolwiek… Dobrze nam się rozmawiało, a Dylan cieszył się dosłownie ze
wszystkiego. Dużo też wtedy rysował, mimowolnie rzucając mi wyzwanie. Zdarzało
się, że całymi godzinami myślałem nad kolejnym miejscem, w które go zabiorę,
żeby przebiło swoim pięknem to poprzednie i żeby Dylan mógł je uwiecznić w
swoim szkicowniku. Po kilku tygodniach wypadły urodziny bliźniaków. Dzień przed
postanowiłem spędzić z Dylanem. Wiedziałem, że w ich urodziny pewnie dom będzie
pękał w szwach.
…
- Gdzie mnie zabierasz? – pytał Dylan z ciekawością.
Jeff mu się dziwił. Dlaczego się nie bał? Przecież nie był głupi.
Wiedział, że jego towarzysz jest teraz pod wpływem wielkiego stresu i presji, a
wcześniej go nie lubił. Tak łatwo byłoby zrobić mu krzywdę… Położyć dłonie na
jego smukłej szyi i zacisnąć je tam… Tak łatwo byłoby go pobić, zabić… Czemu
Dylan się nie bał? To, że przyjaźnił się z Dominikiem nie oznaczało, że go nie
skrzywdzi. Dlaczego to ignorował?
- To niespodzianka.
- Ej. Nie jestem czasem za duży na niespodzianki? Jutro kończę
siedemnaście lat!
- Być może, ale dzisiaj wciąż masz jeszcze szesnaście.
Dylan westchnął.
- Daleko jedziemy?
- Jeszcze ze dwie godzinki.
- Mhm… Zdrzemnę się trochę, ok?
Niespodzianką okazał się domek w górach, w malowniczej okolicy, gdzie
Dylan mógł czerpać natchnienie do rysowania nawet ze zwykłej muchy. Gdy chłopak
zobaczył otaczającą go przyrodę, aż zaczął podskakiwać z radości.
Pół dnia biegał po okolicy ze szkicownikiem i uwieczniał na kartkach
wszystko, co tylko zobaczył w zasięgu wzroku. Nawet biednemu gównu nie
przepuścił, a to z kolei sprawiło, że Jeff po raz pierwszy od miesięcy
roześmiał się naprawdę szczerze. I jeszcze komentarz oburzonego Dylana –
„sztuka to sztuka”.
A potem zjedli we dwójkę kolację, wypili trochę wódki (Dylan pogardził
wytrawnym winem za kilka stów) i kochali się namiętnie aż do rana. Gdy Dylan
spał, Jeff zawiesił mu na szyi łańcuszek z literką „D”. Bał się, że danie mu
swojej literki jest zbyt śmiałe, więc wybrał pierwszą literkę jego imienia.
Dylan.
Piękne imię…
- Wtedy pokapował się
David – kontynuował Dylan. – Po naszych urodzinach. Dorwał się do mojego
telefonu i przeczytał moje smsy. Dość jednoznaczne, przynajmniej z mojej
strony. Okropnie się wtedy pokłóciliśmy. Był wściekły, że nic mu nie
powiedziałem. Po raz pierwszy w życiu pobiliśmy się naprawdę. Nigdy tego nie
zapomnę.
David zagryzł dolną
wargę i po raz pierwszy od początku rozmowy spuścił wzrok.
Źle się czuł z tym, że
tak wtedy naskoczył na bliźniaka.
…Dawno nie płakał. Nawet kiedy miał jakiś wypadek czy coś mu nie szło,
radził sobie ze łzami. Był niezwykle pogodną osobą i ciężko było mu zepsuć
humor.
Teraz tak po prostu czuł, że mimo zagryzania warg niemal do krwi,
zdradzieckie łzy zaczynają mu spływać po policzkach. Trochę bolała go warga w
miejscu, gdzie David go uderzył. Po krótkiej szarpaninie Dylan uciekł do
swojego azylu. Rysowanie zawsze mu pomagało się uspokoić, ale nie tym razem.
Miał z Davidem różne konflikty, ale jeszcze nigdy nie było to nic tak
poważnego.
- Dylan?
Zacisnął mocno powieki, pozwalając spłynąć kolejnym łzom. Wyprostował
się i kontynuował rysowanie, chociaż drżała mu ręka i prawie nic nie widział
przez łzy.
- Dylan… przepraszam.
Głos Davida był cichy, pełen poczucia winy. Chłopak podszedł do
bliźniaka i usiadł przy nim, nie wiedząc, co zrobić.
- Dylan?
Chłopak rozpłakał się w głos.
- Nie chciałem tego przed tobą ukrywać – wyszlochał Dylan. – Bałem się,
że nie zrozumiesz.
- Jest dla ciebie za stary.
- Kocham go.
David nie wiedział, co powinien na to odpowiedzieć.
- Dobrze nam razem… Naprawdę. I dobrze mnie traktuje. Dba o mnie i nie
robi mi nic złego.
- W świetle prawa jest pedofilem.
- Nie zmusza mnie przecież do niczego. Sam mu to zaproponowałem.
- Dylan…
- Nie chciałem ci mówić, bo bałem się, że nie zrozumiesz. A jeśli ty
mnie nie zrozumiesz, to kto?
- Nie płacz. Proszę.
David objął brata i pozwolił mu się do siebie przytulić. Dylan szlochał
głośno, mocząc mu koszulkę na piersi. Coś go boleśnie ściskało gdzieś w
brzuchu, kiedy słyszał płacz brata. Ostatni raz widział go płaczącego, kiedy
miał dwanaście lat i spadł z drzewa.
- Jeśli jesteś z nim szczęśliwy – zaczął David – to nie mam nic
przeciwko. Naprawdę. Nie lubię go, ale jeśli między wami jest ok, to w
porządku. Tylko, Dylan… Wiesz, że Sean się wścieknie, jak się dowie?
- Nie musi się dowiedzieć.
- To jest Sean… On zawsze wie. Nie będzie zachwycony.
- Na razie nie ma o czym mówić. Spotykamy się od niedawna.
David skinął głową.
- Nie płacz już. I jeszcze… przepraszam, że cię uderzyłem.
Zdenerwowałem się.
- Nic się nie stało.
Gdy Dylan się uspokoił, poszli do jego pokoju i do późno w nocy chłopak
opowiadał bratu całą historię, nie pomijając żadnych szczegółów. Chciał być z
nim szczery. David naprawdę na to zasłużył…
- Wszystko układało
się nam naprawdę dobrze. Nie mieliśmy żadnych większych awantur, a nawet jeśli
dawałem Jeffowi w kość, szybko się godziliśmy. Dzięki Dominikowi i temu, że
Jeff przepisał na niego chwilowo całą swoją firmę przed złożeniem pozwu, udało
mu się zatrzymać prawie wszystkie pieniądze. Jego żona dostała marne grosze, z
czego nie była zbyt zadowolona. Zgodziła się na rozwód, bo znalazła sobie
innego „sponsora”. Po rozwodzie Dominik przepisał firmę z powrotem na Jeffa i
wszystko wróciło do normy. Wprowadził się do innego domu, bo tamten w spadku
przypadł tamtej harpii. Wszystko było dobrze, dopóki jego dzieci się nie
dowiedziały, że z nim jestem. Któregoś razu czekałem na niego w jego domu,
kiedy wpadła tam cała święta trójca. Jeff był jeszcze w pracy, spóźniał się.
Już na wstępie wiedziałem, że mam przechlapane.
…Dylan bujał się lekko w rytm muzyki lecącej z jego telefonu.
Przygotowywał dla siebie i kochanka kolację, zastanawiając się, kiedy zrobi
zadania domowe na poniedziałek. David był w innej grupie z hiszpańskiego i miał
inne tematy, a jemu nie chciało się nic robić.
Kątem oka zerknął na rysunek, który przyniósł dla Jeffa. Naszkicował
ich razem z jednego ze zdjęć, które zrobili sobie z ciągu ostatniego roku. Nie
chciało mu się wierzyć, że są razem już tyle czasu. W dodatku zbliżały się jego
urodziny, a to oznaczało porządną imprezę.
Drzwi trzasnęły, ale chłopak wiedział, że to nie był jego kochanek.
Usłyszał wyraźny stukot cienkich szpilek na panelach i jeszcze jakieś inne
kroki. Wyjrzał zza drzwi lodówki, ciekawy, kogo przywiało.
- Proszę, proszę.
Dylan wiedział, kto przyszedł. W portfelu Jeffa była cała święta
trójca, jak nazywał dzieci swojego chłopaka. Uśmiechnął się szeroko.
- Hej. Nie znamy się, prawda? – odezwał się Dylan, zamykając lodówkę.
Jeden z jasnowłosych chłopaków uniósł jedną brew.
- Przyszliście do ojca? – dopytywał blondyn. – Dzwonił przed chwilą, że
się trochę spóźni. Jeśli macie ochotę, możecie zostać na kolacji. Z chęcią was
poznam.
- Zostaw naszego starego w spokoju, mała dziwko – warknęła dziewczyna,
patrząc na niego z pogardą. – Jeśli myślisz, że coś ci zapisze za dawanie dupy,
to…
- Wasza matka nie dostała zbyt wiele za świadczenie takich usług, więc
ja chyba też nie mam na co liczyć – odszczeknął się Dylan, powodując tym samym,
że cała trojka zamarła w szoku. Uśmiechnął się lekko– Serio, po co ta
nienawiść? Nie chcę od waszego ojca kasy.
- Mamy uwierzyć, że dajesz dupy za darmo? – spytał kpiąco starszy z
chłopaków.
Dylan odgarnął do tyłu swoje długie włosy.
- Wy naprawdę nie doceniacie swojego staruszka, co? Dowiem się, co z tą
kolacją? Zostajecie?
- Nie zmieniaj tematu! – warknął chłopak agresywnie, robiąc krok w jego
stronę. – Panoszysz się tutaj jakbyś miał do tego prawo! Jesteś prawie w naszym
wieku, jak możesz z takich staruchem…
- Nie sądzę, żeby to był twój interes – odparował Dylan. – Nie masz
własnego życia osobistego, że zajmujesz się czyimś? Nie chcę od waszego ojca
kasy, nie potrzebuję jej. Mój brat ma jej w bród. Ale wam, jak widzę, bardzo
zależy. Może gdybyście nie robili z ojca dojnej krowy, nie miałby oporów przed
rozpieszczeniem was?
- Jak śmiesz, ty…
Dylan spodziewał się ciosu od któregoś z chłopaków, całkowitym więc
zaskoczeniem było dla niego uderzenie kobiety. I nie, nie uderzyła go w twarz
„z liścia”. Przywaliła mu z pięści na tyle mocno, że padł na podłogę nie bardzo
wiedząc, co się dzieje.
- Co ty…
Syknął głośno, kiedy starszy z chłopaków wykorzystał okazję i kopnął go
w brzuch.
- Weź od starego chociaż centa, a popamiętasz nas do końca życia.
Młodszy z chłopaków stał nieruchomo. Gdy Dylan spojrzał na niego,
chłopak odwrócił wzrok. Miał piętnaście lat, jeśli dobrze pamiętał. Alan. I
chyba niezbyt podobało mu się to, co robiło jego rodzeństwo.
Dylan zacisnął zęby i podniósł się. Chociaż nie bił się z Davidem,
często się siłowali i miał w tym naprawdę dobrą wprawę. Nie bał się otwartej
bójki.
- Nie będziesz mi rozkazywał. Gdybyś był przykładnym synem, nie
musiałbyś się martwić o swój majątek. Jeff prędzej zapisze swojej pieniądze
zwykłym dachowcom niż wam.
- Ty…
- Co tu się dzieje?!
Jefferson podszedł szybko do nastolatków. Jeden rzut oka wystarczył,
żeby wszystko zrozumieć.
- Wynoście się stąd! – krzyknął do swoich dzieci rozzłoszczony.
- Tato… - odezwał się Alan niepewnie.
- Powiedziałem wynocha! Nie chcę tu widzieć żadnego z was.
- Jeff…
- Nie broń ich, Dylan. Mają się stąd wynieść.
Dziewczyna prychnęła jak kotka i wyszła z dumnie uniesioną głową.
Starszy chłopak również poszedł w jej ślady. Ostatni w kierunku wyjścia ruszył
Alan, wyraźnie zawiedziony. Dylan chciał go zatrzymać, ale powstrzymał się w
ostatniej chwili.
- Wszystko w porządku? Czego chcieli?
- Tylko mnie poznać, nic wielkiego – powiedział nastolatek. – Twoja
córka ma cios, to ci muszę przyznać.
- Uderzyła cię?
Dylan zaśmiał się.
- Znokautowała mnie jak zawodowy bokser.
Jefferson westchnął.
- Jutro idę do adwokata, zmienić testament. Wydziedziczę wszystkie te
wstrętne bachory.
Chłopak westchnął.
- Powinieneś porozmawiać z Alanem.
- Dlaczego?
- Nie wiem, po prostu tak czuję. On nie jest tacy jak tamta dwójka,
Jeff.
- Skąd możesz wiedzieć? Nie znasz go.
- Znam się na ludziach.
Dylan mówił prawdę. Mimo to Jeff zignorował swojego najmłodszego syna i
celowo go unikał, nawet jeśli ten przychodził do niego do biura.
Po tygodniu do Jeffa zadzwonili ze szpitala, informując, że jego syn
trafił do nich po przedawkowaniu jakiegoś leku. Mężczyzna był w szoku, chociaż
tamtego dnia jeszcze wiele rzeczy miało wyprowadzić go z równowagi.
Początkowo wszystko przyjął dość lekko, bo dowiedział się, że
chłopakowi nic nie zagraża. Kiedy jednak pojechał do szpitala, tak dla świętego
spokoju, zobaczył swojego syna w kompletnej rozsypce. Alan kulił się na łóżku i
płakał. Jeff nie wiedział, czy to jakaś gra, czy naprawdę coś jest nie tak.
- Alan? Co się stało?
Chłopak obejrzał się na niego.
- Tata!
Jeff spojrzał na niego ze zdziwieniem. Gdy tylko podszedł do łóżka, syn
rzucił mu się w ramiona (po raz pierwszy, odkąd skończył osiem lat) i rozpłakał
się.
- Zabierz mnie od niej! Proszę!
- Od matki? Czemu?
- Proszę! Proszę, zabierz mnie! Ja nie chcę tam być.
Początkowo nie wierzył synowi, biorąc to za jakiś podstęp. Przypomniał
sobie jednak słowa Dylana i coś go tknęło, żeby sprawdzić, o co tak naprawdę
chodzi.
- Czemu? Zabiorę cię, jeśli mi powiesz, dlaczego.
Alan odsunął się lekko, po czym niepewnie podwinął szpitalną koszulę. Nie
miał nic pod spodem. Podbrzusze, brzuch, nawet uda miał pokryte siniakami i…
malinkami. Gdy mężczyzna się przyjrzał, to samo dostrzegł na jego szyi i
ramionach.
- Co… to?
- To… to ten jej facet. Jest obleśny i kiedy jej nie ma, ciągle… On… A
ona mi nie wierzy – Alan na nowo się rozpłakał. – Wiem, że mnie nie lubisz, ale
proszę… Proszę, nie każ mi tam wracać.
- Alan…
- Mogę nawet sprzątać i gotować czy coś… Cokolwiek, ale… I nie będę przeszkadzał.
- Spokojnie. Jeszcze dzisiaj się spakujesz i wprowadzisz do mnie,
dobrze?
- Dziękuję.
Jeff zostawił syna w szpitalu i pojechał do byłej żony, chcąc wyjaśnić
zaistniałą sytuację. Tak jak powiedział Alan, kobieta mu nie wierzyła. Znowu
doszło do wybuchu awantury, po której mężczyzna spakował rzeczy najmłodszego
syna i pojechał z powrotem do szpitala, przy okazji zgarniając Dylana ze
szkoły.
Dylan wcale nie był zły, że już nie będą mieli prywatności w domu
Jeffa…
- Okazało się, że Alan
nie kłamał – kontynuował Jeff. Do teraz pluł sobie w brodę, że nie zwracał
uwagi na najmłodsze dziecko. – Wprowadził się do mnie i, co bardzo mnie
początkowo irytowało, szybko zaprzyjaźnił się z Dylanem. Właściwie kiedy ta
dwójka zaczynała gadać o jakichś bzdurach, ja się nie liczyłem. Alan na
początku mi nie ufał. Długo walczyłem o to, żeby to zmienić, aż wreszcie się udało. Tak jak zasugerował
Dylan, nie wydziedziczyłem go, zrobiłem to jedynie z pozostałą dwójką. Wszystko
ponownie się ułożyło… Zaskakująco szybko zaczęliśmy z Dylanem działać jak
dobrze naoliwiona maszyna… David trochę nam pomagał to wszystko kryć… Alan też.
I tak dochodzimy do chwili obecnej.
David wszystko
wiedział, więc jego wyraz twarzy się nie zmienił. Dominik nie miał nic
przeciwko, co wyraził lekkim skinieniem głowy. Jedynym problemem był Sean,
który patrzył na Jeffersona z rządzą mordu.
- Słuchaj, Sean,
naprawdę zależy mi na twoim bracie. Nigdy nie zrobiłbym mu krzywdy. Przysięgam.
Sean podszedł do
kochanka brata i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, powalił go na podłogę
silnym ciosem.
- Nie miałeś prawa go
tknąć!
- Sean! – w oczach
Dylana stanęły łzy.
- Cicho bądź, Dylan.
Wykorzystał cię, nie rozumiesz?!
- Nieprawda!
- Prawda! To nie jest
chłopak dla ciebie! Nie możesz znaleźć sobie kogoś w swoim wieku?!
- Sean…
- Nigdy nie zgodzę się
na ten związek.
Jeff otarł krew z
twarzy, ale nie zamierzał oddawać. Patrzył na Dylana.
Blondyn pokręcił tylko
głową, a po jego policzkach popłynęły łzy.
- Dylan, przestań.
Wiesz, że…
- Daj mi spokój, Sean.
W tej chwili cię nienawidzę.
- Dylan! – upomniał
chłopaka Dominik.
- To dla twojego dobra
– upierał się Sean.
- Tak sobie tłumacz.
Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj.
- Dylan…
Chłopak odwrócił się
na pięcie i wyszedł z domu. Trzask zamykanych drzwi na chwilę zagłuszył
histeryczny szloch nastolatka.
- Sean, daj mu spokój!
– mruknął David.
- Nie wtrącaj się!
Powinieneś był mi od razu o wszystkim powiedzieć.
- To jego życie.
- A ja nie pozwolę,
żeby je sobie zmarnował.
- Sean? – głos zabrał
Jeff. – Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać. Na osobności.
- Jeszcze jakiś
tajemnice? – prychnął mężczyzna.
- Nie… Po prostu chcę
ci coś powiedzieć.
Dominik odepchnął się
od mebli i podszedł do Davida. Kiwnął mu głową, że ma iść za nim. Odeszli obaj
w ciszy, dając pozostałym dwóm mężczyznom trochę prywatności.
- Słuchaj – zaczął
Jefferson – wiem, że mnie nie lubisz. Szczerze powiedziawszy ja was też niezbyt
lubiłem, nawet jeśli nie daliście mi ku temu powodów. To, co się stało…
Naprawdę zależy mi na twoim bracie. – Sean zacisnął zęby. – Naprawdę, Sean.
Przysięgam, że nigdy nie zrobiłbym mu krzywdy. Poza tym, naprawdę myślisz, że
zmarnuje przy mnie swoje życie? Jestem od niego o wiele starszy, niedługo idzie
na studia… Obaj dobrze wiemy, że pozna mnóstwo nowych ludzi, zacznie się
spotykać z rówieśnikami, być może nawet tak imprezować jak David. Obaj wiemy,
że mnie zostawi.
Sean zamrugał ze
zdziwienia. Nie spodziewał się, że Jeff tak do tego podchodzi.
- Jestem dla niego za
stary, za bardzo doświadczony, zupełnie dla niego nieodpowiedni. Pozwól mi
spędzić z nim ten czas, kiedy jeszcze będzie chciał to ciągnąć. Obiecuję, że
nie zrobię mu krzywdy.
- Ty naprawdę go… -
mężczyzna urwał, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Jeff uśmiechnął się gorzko.
- Za bardzo. Wiem, że
źle was traktowałem. Teraz to rozumiem. Dylan naprawdę mi pomógł w okresie
separacji i rozwodu z żoną. Dzięki niemu odzyskałem syna. Poza tym, jest
jeszcze jedna rzecz… Nikt… Nikt o tym nie wie, prócz mnie i mojego adwokata.
Spisałem testament. Starszym dzieciom zapisałem grosze, żeby nie mogli podważyć
testamentu po mojej śmierci. Cały majątek podzieliłem pomiędzy Alana i Dylana, dodatkowo
razem będą mieli aż osiemdziesiąt procent udziałów w mojej firmie, każdy z nich
dostanie po czterdzieści. Nawet jeśli dalej będziesz się burzył, tak już
zostanie.
- Dylan nie potrzebuje
tych pieniędzy, Dominik zapisał mu połowę swojego majątku.
- Wiem, ale chcę, żeby
to miał.
- Jesteś stuknięty.
- Tylko zakochany.
Proszę, Sean… Przemyśl to chociaż.
- W porządku. Tyle
mogę ci obiecać.
- Pójdę już. Do
zobaczenia.
Sean skinął mu głową i
przeczesał rudawe włosy ręką, nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
Musiał sobie to dobrze
przemyśleć.
Dylan leżał na łóżku w
swoim pokoju. Chociaż pierwsze łzy popłynęły kilka godzin temu, gdy myślał o
tym wszystkim co jakiś czas pojawiały się nowe.
Wtulił się w poduszkę.
Bał się, że straci Jeffa. Nie chciał wybierać pomiędzy nim a rodziną. Gdyby
Sean kazał mu to zrobić… To byłoby po prostu okrutne.
Naprawdę mu zależało
na tym mężczyźnie. Jego ciemne włosy i
niebieskie oczy oraz ładnie zbudowane ciało działało na niego jak najlepszy
afrodyzjak. Do tego, kiedy Jeff już wyszedł z depresji, stał się naprawdę
dobrym kompanem. Dużo żartował i śmiał się, dzięki czemu naprawdę dobrze się
bawili w swoim towarzystwie.
Dylan nie chciał tego
stracić.
Usłyszał ciche
pukanie, ale nie zaprosił tego kogoś do środka. Wiedział, że to nie David. Jego
bliźniak by nie pukał.
Drzwi skrzypnęły cicho
i do pokoju wszedł Sean. Bez słowa podszedł do łóżka i usiadł obok młodszego
brata. Dylan nawet nie drgnął, czekając na werdykt.
- Nie pochwalam tego,
Dylan, ale… Masz moją zgodę.
Kilka prostych słów, a
nastolatek był w siódmym niebie. Choć był w wieku, w którym okazywanie czułości
rodzinie przychodzi z wielkim trudem, tym razem objął mocno Seana i przytulił
się do niego.
- Dziękuję, Sean. To
wiele dla mnie znaczy.
- Widzę, ale nadal go
nie lubię. Uważaj na siebie.
- Będę. Obiecuję.
Jeff naprawdę
niedoceniał nastolatka, argumentując swoje racje przed jego starszym bratem i
prawnym opiekunem.
Dylan nie tylko trwał
przy mężczyźnie, dzielnie znosząc wszystkie awantury, ale po jakimś czasie
nawet z nim zamieszkał. Sean i Jefferson nadal się nie lubili, chociaż starali
się tego nie okazywać.
Dylan był szczęśliwy,
a przecież o to wszystkim chodziło. Nikt nie miał żadnych zastrzeżeń. Wszyscy
jedynie uśmiechali się pobłażliwie, kiedy Dylan mówił, że trafił do homoraju.
Obsesja, brak mi słów. Ten dodatek jest niezwykły. Stworzyłaś wspaniałą historię, którą czytałam zapartym tchem. Cała ta sytuacja, retrospekcje nadały niezwykły klimat temu opowiadaniu. Pokazałaś jaka miłość potrafi być piękna mimo wieku i,że warto o nią walczyć mimo,że nie wszystkim może to się spodobać.Uwielbiam cię i to jak piszesz. Jesteś genialna. Pozdrawiam. Będę czekała na nowe opowiadanie ;-)
OdpowiedzUsuńBoże.. To jest genialne. Nie wiem co mam napisać, ale po prostu.. Jesteś niesamowita. Twój talent jest ogromny i...i.. Nie wiem, pustka.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest dodatek do tego opowiadania. A ich miłość, jest po prostu piękna.
Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Mam nadzieję, że tych kilka, bezsensownych słów, jednak Cię zadowoli.
Ja również będę czekać na nowe opowiadanie.
Pozdrawiam!
Nie wiem, co napisać. Jestem poruszona tym dodatkiem. Niesamowicie to wszystko opisałaś. Cieszę się, że Sean w końcu pogodził się z tym, że Dylan jest z Jeffem. Kocham Twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
Awww~
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację *kłania się nisko*
Ten dodatek był czyś wspaniałym, taką odskocznią od codzienności. Pokazuje on nie tylko niezbyt popieraną relację mężczyzna-mężczyzna, ale także mężczyzna-chłopiec.
Temat sam w sobie jest kontrowersyjny dla wielu osób, co jest smutne.
Pokazałaś właśnie, jak, tak naprawdę, wyglądają takie związki. Nie różnią się praktycznie niczym z innymi, "normalnymi" związkami.
Dziękuję ci za tego one-shota, całkowicie poprawiłaś mi nim humor. Był śliczny, uroczy, lekki, puchaty i taki całkowicie cudowny.
Jeszcze raz dziękuję za dedykację, one-shota, oraz życzę ci wesołych świąt i szalonego sylwestra c:
niesamowite.. *.*
OdpowiedzUsuńotwarcie przyznam iż to było szokująco fajne! <3
A kiedy jakiś nowy twincest?
OdpowiedzUsuńDzisiaj wieczorem, ewentualnie jutro:.
UsuńWiem, że to tylko dodatek ale chciałabym przeczytać to w wersji "rozszerzonej".
OdpowiedzUsuńTo było genialne, a Jeff powinien dostać porządnego kopa w dupsko za to, że wątpił w Dylana. Cóż mogę więcej powiedzieć... Czekam na kolejne takie wspaniałości :)
Przegapiłam takie cudo. To było piękne. Nie spodziewałam się, że połączysz Dylana z Jeffem, ale wyszło to bardzo interesująco. Ich historię przeczytałam jednym tchem i aż szkoda, że to tylko one-shot. :D
OdpowiedzUsuńSuperancki desrek - oby jak najwięcej takich! Bardzo lubiłam tamto opowiadanie więc sprawiłaś mi sporą radość - dziękuję :)
OdpowiedzUsuń