Bill siedział wygodnie na swoim
stworze i trzymał się sierści na jego karku. Zwierzę było na tyle duże, że
położył się na nim i przytulił lewy policzek do jego futra. Było takie miękkie
i puszyste! Czarny jeszcze nigdy nie przytulał się do czegoś tak wspaniałego.
Stwór biegł spokojnie lasem. Tuż
obok niego, w odległości jakichś dwóch metrów, na podobnym zwierzęciu poruszał
się Tom. On również przytulił się do sierści tamtego. Reszta nie poszła za
nimi.
Bill patrzył obojętnym wzrokiem na
brata i wszystko dookoła. Na początku rozglądał się z zachwytem, szybko jednak
mu się to znudziło. Im bliżej byli celu, tym bardziej się bał.
Wiedział, że jest słaby nie tylko
fizycznie, ale również i psychicznie. Miał wiele różnych słabości i na pewno
nie uda mu się ich przezwyciężyć. Lęk wysokości był tylko jedną z nich.
Ktokolwiek ich tam będzie poddawać próbom, na pewno będzie wiedział o nich
dosłownie wszystko. Co się z nim stanie, jeśli sobie nie poradzi? Co on wtedy
zrobił? Tom był silny, na pewno świetnie przejdzie wszystkie testy. Ale on?
Czarny zastanawiał się, co by
zrobił, gdyby musiał zostać w tym świecie sam, gdyby musiał spędzić tutaj całą
wieczność. Na samą myśl o tym oblewał go zimny pot i żołądek podchodził mu do
gardła. Nie wytrzymałby. Nie było takiej opcji. Umarłby tu z głodu albo coś by
go zabiło. Jeśli by nie stało się nic takiego, sam popełniłby samobójstwo.
Zupełnie by oszalał. Bez Toma byłoby tu całkiem pusto i ponuro.
Wiedział, że musi jakoś przejść ten cały
test, ale miał tyle wątpliwości...
Ta sytuacja kompletnie go dobijała.
Czuł, że drży ze strachu i miał tylko nadzieję, że jego bliźniak tego nie
dostrzega. Kiedy jeszcze żył, był przekonany, że to, co robi mu Tom jest
najgorszą rzeczą, jaka mogła go spotkać. Jak bardzo się pomylił! Po szkole,
jaką dostał w tym miejscu, dowiedział się, co to znaczy prawdziwy strach i
cierpienie.
Przeżył osiemnaście lat, nie zdając
sobie sprawy z tego, jak bardzo powinien się cieszyć ze wszystkiego, co ma.
Matka nigdy im niczego nie żałowała, wolała oddać im pieniądze niż kupić coś
sobie. Robiła dla nich tyle dobrego! Dała im tak dużo, chociaż sama miała
niewiele. Przez długi czas ciągnęła dwie prace tylko po to, żeby zaoszczędzić
jak najwięcej pieniędzy na ich studia. Wszystko, co tylko udało jej się
zarobić, inwestowała w nich. Żałował, że nigdy jej za to nie podziękował, że
nie powiedział jej, jak bardzo docenia jej starania. Że nie potrafił cieszyć
się prostymi rzeczami, że przyjmował je jako coś oczywistego w swoim życiu.
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że niektórzy ludzie nie mają nawet tego. Czy jak
uda mu się jakoś przejść ten test, to czy wróci do domu? Jeśli tak, to na pewno
będzie patrzył na pewne sprawy inaczej. Już nie będzie tak marnował swojego
życia. O ile mu się uda...
Bał się, tak strasznie się bał, że
nie da sobie rady! Strach wyżerał mu wnętrzności, wypalał szare komórki,
pozostawiając dojmującą pustkę. Tak bardzo mu zależało na tym, żeby się stąd
wydostać! Ale to wcale nie oznacza, że mu się to uda. Jakżeby chciał mieć tyle
siły co Tom! On potrafił zachować zimną krew w każdej sytuacji. Nie miał
praktycznie żadnych słabości, był utalentowany i bystry. Szybko wyciągał trafne
wnioski i świetnie sobie radził. Dlaczego on taki nie był? Dlaczego to on był
słabszy? Dlaczego to on jest kłębkiem nerwów, podczas gdy Tom jest spokojny i
wyluzowany? Nienawidził siebie za te wszystkie słabości, bo przeczuwał, że to one
go zgubią.
Nie wytrzyma! Nie wytrzyma tego! To
uczucie niepewności było takie przytłaczające, wręcz dławił się nim. Strach go
paraliżował, nie wiedział już, co ma myśleć. Powinien jakoś psychicznie się
przygotować. Naprawdę powinien to zrobić, ale zdawał sobie sprawę, że w żaden
sposób nie jest w stanie sprostać temu wyzwaniu. Nic nie może mu pomóc przez to
przebrnąć. Musi to zrobić tylko i wyłącznie sam. Bez matki, ojca, brata. Tylko
on sam i test. Nikt mu nie pomoże, będzie mógł liczyć tylko na siebie. Jeżeli
da ciała, przepadnie. I tego obawiał się najbardziej.
Gdyby chociaż Tom mógł ze mną być,
myślał gorączkowo. Może one tylko chciały nas nastraszyć? Może będziemy tam
razem? Wtedy na pewno wszystko byłoby dobrze. Na pewno! Tom nie pozwoliłby nam
tam przegrać, walczyłby do upadłego.
On sam przy nim też by taki był,
pewność brata dodawała sił i jemu. Kiedy bliźniak był obok niego, zaczynał
wierzyć, że jest w stanie podbić cały świat. Tom dawał mu oparcie i poczucie
bezpieczeństwa, jakiego nie potrafił zapewnić mu nikt inny. Dlaczego więc teraz
chcą mu go odebrać? W momencie, kiedy najbardziej go potrzebował, bliźniak nie
mógł z nim być. To nie było fair!
Cały dzień Bill był pogrążony we
własnych myślach i widział przed oczami coraz to mroczniejsze scenariusze.
Wyobraźnia podsuwała mu tak makabryczne sceny, że kiedy zatrzymali się na noc w
jakiejś grocie, Czarny cały się trząsł i nie był w stanie wypowiedzieć nawet
słowa. Czuł w żołądku bolesny ucisk. Bestie znalazły dla nich jedzenie, ale nie
był w stanie niczego przełknąć. Usiadł pod ścianą dosyć daleko od brata i
podkulił nogi, opierając łokcie na kolanach. Palce wplótł we włosy i wbijał w
swoje stopy zrozpaczony wzrok. Nie da rady! Na pewno mu się nie uda!
- Bill, co się dzieje? Jesteś jakiś
dziwny - rzekł Tom, siadając przy nim.
Czarny pokręcił tylko przecząco
głową. Nie chciał teraz rozmawiać, bo bał się, że okaże swój strach. Nie chciał
płakać, nie teraz, kiedy mieli przed sobą najważniejszą chwilę w ich życiu. Nie
mógł rozpraszać bliźniaka. Gdyby z jakiegoś powodu bratu nie udało się zdać
testu, czułby się winny. Nie chciał, żeby Tom się o niego martwił. Nie teraz, a
być może już nigdy.
- Billy... Wiesz, że mi możesz
powiedzieć, prawda? - ponownie odezwał się blondyn.
Jego głos był niezwykle łagodny. Tylko
do niego się tak odnosił i to wtedy, kiedy naprawdę się martwił.
Czarny kiwnął potakująco głową.
Chciał mu odpowiedzieć, że wszystko jest w porządku. Było ciemno i bliźniak na
pewno nie wyczułby kłamstwa. Bał się jednak, że kiedy wypowie chociaż słowo,
jego głos się załamie i dla Toma wszystko stanie się jasne.
- Jesteś pewien, że nie chcesz mi
powiedzieć? - odezwał się blondyn po chwili ciszy.
Bill pokiwał tylko głową. Tom
westchnął ciężko.
- Wiem, że martwisz się tym całym
testem, ale niepotrzebnie. Jesteś silniejszy niż ci się wydaje. Przeżyłeś dwa
lata, znosząc nieustanne poniżanie, wyszydzanie, znęcanie się... Byłeś z tym
wszystkim sam, a jednak wytrwałeś. To wielki wyczyn. Mało kto dałby sobie z tym
radę. Cokolwiek nas tam czeka, wiem, że sobie poradzisz. Wierzę w ciebie,
Billy. Wierzę w nas. Jesteśmy bliźniakami Coger. Teraz, kiedy już nareszcie
wszystko sobie wyjaśniliśmy, nikt ani nic nas nie rozdzieli. Nie pozwolę na to.
Ty też walcz do końca, dobrze?
Czarny pokiwał głową, zaciskając
zęby. Zbierało mu się na płacz.
- Nigdy się nie poddawaj, Bill.
Pamiętaj, że ja w ciebie wierzę. A reszta niech się pocałuje w dupę!
Bill uśmiechnął się lekko, słysząc
ostatnie stwierdzenie brata. Tom uścisnął go lekko i odszedł. Świetnie rozumiał
jego rozterki i wiedział, że potrzebuje czasu, żeby to wszystko sobie jakoś
poukładać. Wyczuwał jego strach, jakby był jego własnym. Nie wiedział tylko
tego, jak bardzo Czarny jest przerażony tym wszystkim. To właśnie to, jak
bardzo się boi, chciał ukryć.
Kiedy położyli się spać odwróceni do
siebie plecami, bestie ułożyły się przy wylocie groty z zamiarem czuwania. To,
że ktoś chciał im pomóc wcale nie oznaczało, że inni nie będą próbowali ich
zabić. Obaj to świetnie wiedzieli. Ten czarny demon, który go porwał, na pewno
ostrzy sobie na nich kły. Zniknął, bo wiedział, że był na straconej pozycji.
Nie był taki głupi, za jakiego można by go uważać. Świetnie to sobie zaplanował
i gdyby nie wtrąciły się inne demony, Bill na pewno już by nie żył. Musieli się
śpieszyć, jeżeli nie chcieli napytać sobie biedy. Nie mieli pewności, że bestie
dadzą sobie ze wszystkimi radę.
Następnego dnia wyruszyli wcześnie
rano. Bill wmusił w siebie dwie gruszki, które przyniósł mu czarny stwór w
pysku. Zignorował fakt, że owoc był ośliniony. Napili się jeszcze wody w
pobliskim źródełku i znowu dosiedli czworonogi.
To miał być ten dzień. Były trzy
opcje: wszystko pójdzie dobrze i obaj jakoś się stąd wydostaną, będzie tak
sobie i jeden z nich zostanie w tym dziwnym świecie albo wszystko skończy się
tragicznie i obaj utkną tu na zawsze. Tylko pierwsza opcja podobała się
młodszemu Cogerowi i bardzo chciał, aby to właśnie ona stała się faktem.
Pozostałe dwie napawały go lękiem. Nie chciał zostać w tym miejscu, a jeszcze
bardziej nie chciał, żeby Tom musiał tu przebywać. Wiedzieć o tym i nie móc nic
zrobić... Bezsilność była zdecydowanie jednym z uczuć najbardziej
znienawidzonych przez obu Cogerów.
Po kilku godzinach szybkiego biegu
lasem nagle wyrosła przed nimi bardzo stroma ściana skalna. Bill odnosił
wrażenie, że to powtórka z rozrywki. Miał już dość takich ścian, w ich pobliżu
zawsze działy się złe rzeczy.
Ta jednak różniła się od innych
głównie tym, że znajdowała się w niej przeogromna grota. Miała z piętnaście
metrów wysokości i z dziesięć szerokości. Było w niej ciemno i Bill nie mógł
dostrzec, czy coś jest w środku. Nad grotą był wyryty jakiś dziwny napis,
którego Czarny nie potrafił odczytać.
- Co tam pisze? - spytał.
- Wejście do Komnaty Czterech Prób,
a pod spodem Tunel Ostatniej Nadziei. Jeżeli tutaj nie dacie sobie rady,
nadzieja na wydostanie się stąd jest złudna - rzekła czarna bestia.
I po co pytałem, pomyślał ponuro
Bill.
- Dalej nie możemy wam towarzyszyć.
Tu nasze zadanie się kończy. Teraz wszystko zależy od was - rzekł biały zwierz.
- Dzięki za wszystko - powiedział
Czarny.
- Nie bójcie się w środku, wasze
naszyjniki zadziałają jak latarki. Powodzenia, chłopcy! - rzekło czarne
zwierzę.
Obaj skinęli głową z lekkimi
uśmiechami. Bestie pochyliły przed nimi łby, po czym odbiegły w las. Jeszcze
przez chwilę było je widać, a potem znikły między drzewami.
Tom i Bill spojrzeli na siebie. Ich
twarze były nieprzeniknione. W tym samym momencie skinęli sobie lekko głowami,
po czym odwrócili się przodem do wejścia jaskini i weszli do niej wolnym
krokiem. Nie musieli długo czekać aż ich łańcuszki zaczęły się świecić. Dawały
tak dużo światła, że mieli oświetloną drogę na jakieś dziesięć metrów.
Nie odzywali się do siebie. Słowa
były zbędne w tym wypadku. Wiedzieli, co mają do zrobienia. Wyczuwali nawzajem
swój strach i choć z jednej strony czuli się niepewnie, z drugiej strony byli
zadowoleni, że mają z kim się tym wszystkim dzielić. To prawda, że lepiej jest
cierpieć w grupie. Nie zadaje się wtedy pytania, dlaczego tylko mnie to
spotkało. Zaczyna się tworzyć pewnego rodzaju solidarność, która z czasem
przesadza się w prawdziwe więzi. Zamiast skupiać się na swoich problemach,
zaczyna się myśleć o tym, jak pomóc innym. Tak też było z bliźniakami. To
trudności i partnerstwo w niedoli tak ich do siebie zbliżyły.
Szli jakąś godzinę. Z każdą chwilą
tunel był coraz mniejszy aż wreszcie miał wysokość jakichś dwóch metrów i
szerokość trzech. Był półokrągły.
W pewnym momencie zatrzymali się i z
niedowierzaniem patrzyli przed siebie. Tunel rozgałęział się na dwa osobne
korytarze. Stwory mówiły, że na pewno będą wiedzieć, gdzie iść. Czy to miało
oznaczać, że muszą się już teraz rozstać?
- Mam wrażenie, jakbym grał w jakimś
kiepskim filmie - westchnął Tom.
- Ja też - mruknął Bill.
- Myślisz, że to już?
- Po co pytasz, skoro doskonale
znasz odpowiedź?
- Może miałem nadzieję, że zwariowałem
i instynkt mnie zawodzi.
Zapadła cisza. Obaj przez dłuższą
chwilę patrzyli w ziemię, nie odzywając się nawet jednym słowem. Dopiero po
pewnym czasie spojrzeli sobie głęboko w oczy. Stali tak i patrzyli na siebie aż
wreszcie w tym samym momencie rzucili się sobie w ramiona. Obaj mieli w oczach
łzy. Obaj wiedzieli, że to być może ich ostatnie spotkanie. Jeśli cokolwiek nie
pójdzie tak, jak powinno, już się nie spotkają. To była ostatnia chwila, w
której mogli coś sobie powiedzieć. Ostatnia, w której mogli się przytulić i
nawzajem pocieszyć.
Potem mogło już być za późno.
- Bill, proszę. Uważaj na siebie! -
powiedział cicho Tom.
- Ty również! Wiem, że sobie
poradzisz, ale... Bądź ostrożny! Nie rób nic głupiego.
- Spokojnie. Wiesz przecież, że
nawet ja potrafię podejść do sprawy poważnie. Jeśli muszę, oczywiście…
- Wiem. Powodzenia.
- I vice versa.
Odsunęli się od siebie i spojrzeli
na tunele. Tom pierwszy zaczął wchodzić do swojego. Chciał mieć to wreszcie za
sobą.
- Tommy? - zawołał go jeszcze Bill.
- Tak? - spytał chłopak, nie
odwracając się.
- Kocham cię.
Tom uśmiechnął się lekko. Wiedział o
tym, ale nie miał pojęcia, czym sobie na to zasłużył.
- Ja ciebie też, Billy.
Obaj odetchnęli głęboko i każdy z
nich wszedł do swojego tunelu. Czarny poczuł się nagle bardzo samotny. Po raz
drugi w tej całej wyprawie był zupełnie sam. Za pierwszym razem omal nie
zginął, uratowało go pojawienie się demonów i Toma. Chociaż był nieprzytomny,
świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Jak więc skończy się to teraz?
Nie chcesz tego wiedzieć, pomyślał
ze złością. Naprawdę nie chcesz.
To dziwne, ale nie pomyślał o tym,
żeby zawrócić i nie wchodzić do tego tunelu. Szedł przed siebie z nadzieją, że
kiedy to wszystko się skończy, znowu będzie miał wspaniałego brata i wszystko wróci
do normy. Będzie szczęśliwy, choćby koledzy Toma dalej katowali go w szkole.
Jeśli tylko Tom będzie z nim, reszta jest nie ważna. Musi tylko przejść cztery
testy.
Tylko, a może aż, cztery testy.
Niech to wszystko się już skończy,
pomyślał.
Nie wiedział, co go czeka.
Tom ani przez chwilę nie tracił
czujności. Nie wiedział, czego ma się spodziewać, dlatego wolał zachować
ostrożność. Tutaj miał niby przejść test, ale to wcale nie oznacza, że ktoś nie
będzie próbował go zabić. Bardziej niż sprawdzianem martwił się o bliźniaka.
Dobrze widział, jaki był przerażony i załamany. Bill bał się, że mu się nie
uda. Blondyn był na siebie zły, bo nie wiedział, jak mógłby mu pomóc. Mógł
tylko życzyć mu powodzenia.
Cholerny test! Durny świr, który ich
w to wciągnął. Pieprzeni sanitariusze, którzy nie przyjechali na czas! To przez
to wszystko Czarny był w tak kiepskim stanie. Tom miał poważne wątpliwości, czy
Bill naprawdę nie oszalał. Kiedy wrócą, będzie musiał go nieźle przepytać.
Oczywiście, jeśli im się uda...
Prychnął cicho. Oczywiście, że im
się uda. Obawiał się jednak o swój test. Na pewno będą chcieli uderzyć w niego
poprzez Billa. To był chyba jego najsłabszy punkt w tej chwili. Najsłabszy i
jednocześnie najmocniejszy.
W pewnym momencie tunel się
skończył. Były jakby drzwi z jakimś dziwnym napisem, którego nie umiał
odczytać. Miał jednak wrażenie, że wiedział, co tam pisze. To było takie dziwne
uczucie! Nie widział wcześniej tych znaków, a jednak...
Wzruszył ramionami i pchnął je.
Drzwi czy nie, nie miały klamki.
Ustąpiły z lekkim trzaskiem. Tom bez
wahania wszedł do środka i...
Zamarł widząc, że jest na ulicy.
Było już ciemno, światło dawały tylko lampy. Wiedział, co to za miejsce, nie
raz przychodził tutaj z kolegami. Znajdował się w pobliżu starych magazynów.
Było ich tutaj mnóstwo, ale nie nadawały się do użytku. Miały zostać rozebrane,
a w ich miejsce mieli postawić nowe, nikt jednak się z tym nie śpieszył.
Tom zastanawiał się, czy to czasem
nie jest wyjście, ale pomyślał, że w końcu ma do zdania test. Jeśli tamte dwie
bestie ich nie wkręcały, to pewnie była to część jego sprawdzianu. Tylko co on
ma tutaj zrobić?
Rozejrzał się zrezygnowany. Miał
nadzieję, że nie musi w pojedynkę rozbierać tych magazynów, z rok by mu to
zajęło.
Nagle usłyszał jakiś krzyk. Miał
wrażenie, że to głos Billa. Wystartował jak z procy i biegł w kierunku, z
którego dochodził ten rozdzierający wrzask. Długo nie musiał biec.
Między dwoma magazynami znajdowało
się kilka osób. Stali w kółku i śmiali się, co chwilę popychając i kopiąc kogoś
w środku. Jakieś dwie lampy, które świeciły się akurat nad tym miejscem, dawały
dość dużo światła. Jego naszyjnik zgasł.
Znał wszystkich, którzy tutaj byli.
Mateusz, Piotrek, Paweł, Aleks, Marcel, Fabian i... Kevin. Kevin Zakrzewski. To
była w sumie ich cała paczka, brakowało tylko jego samego. Co oni tutaj robią?
Był jeszcze Bill. Cały obdarty i
zakrwawiony. Twarz miał mokrą od łez, ziemi i krwi. Leżał skulony i trzymał się
za brzuch. Tom wpadł we wściekłość, widząc, w jakim jest stanie.
- Zostawcie go! - warknął do
chłopaków.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Co ci odbiło, Tom? Przecież sam go
tutaj przyprowadziłeś - powiedział Mateusz.
Tom znieruchomiał.
- Co? - zdziwił się.
- Uderzyłeś się w głowę jak
poszedłeś się odlać? - zaśmiał się Paweł.
- Dajcie mu spokój! - odparł zły.
- Nie! Miał przecież być przykładem
dla innych, którzy będą próbowali z nami zadzierać. Piotrek, dawaj nóż! - rzekł
Kevin z ohydnym uśmiechem na twarzy.
Tom patrzył z niedowierzaniem, jak
Piotrek podaje nóż Kevinowi, a ten podchodzi do jego brata. Bill miał szeroko
otwarte oczy, cały drżał. Wpatrywał się w przedmiot jak zahipnotyzowane
zwierzątko.
- Co wy pieprzycie? Zostawcie go w
spokoju! Zupełnie wam odbiło! - blondyn podszedł bliżej.
- Uspokój się! To tobie coś odbiło!
Wszyscy ustaliliśmy, że zabijemy tego szmaciarza, więc przestań nagle udawać
zatroskanego braciszka i przytrzymaj go, żeby się za bardzo nie wyrywał. Nie
chcę pobrudzić sobie ciuchów jego krwią, wydałem na nie mnóstwo kasy - odezwał
się Kevin.
- Zaraz się pobrudzisz, ale własną!
Jeżeli go nie zostawisz w spokoju, wbiję ci ten nóż w dupę! - krzyknął Tom
coraz bardziej wściekły.
- Stary, wyluzuj - odezwał się
Fabian.
- Właśnie. Ogarnij się, bo jesteś
jakiś dziwny - dodał Marcel.
- Tom chyba nie chce już należeć do
naszej paczki - rzekł Kevin, wywracając oczami.
- Jasne, że nie chcę! Wszyscy macie
nasrane w łepetynach!
- W takim razie... Zabawimy się
trochę inaczej. Tak bardzo zależy ci na braciszku? Dobrze. Puścimy go wolno w
zamian za... ciebie.
Tom patrzył ze zdumieniem na Kevina.
Czy on właśnie mu zaproponował, że wypuści jego brata, jeśli on sam da się
tutaj zasztyletować? Zupełnie mu odbiło! I reszcie tak samo.
- Co się z wami stało? Gdzie nasze
zasady? Jedna z nich mówiła, że nigdy nie posuwamy się do takich przestępstw – powiedział,
patrząc na wszystkich.
Twarze jego kolegów były
nieprzeniknione.
- Zasady się trochę zmieniły. Co
wybierasz? Życie tego śmiecia czy swoje? Radzę ci się szybko zastanawiać, muszę
być w domu przed drugą.
Czy to możliwe, że to wszystko w
tamtym dziwnym świecie to była tylko jego wyobraźnia? Czy naprawdę posunął się
tak daleko, że przyciągnął brata między te magazyny i zostawił go na pastwę
losu tym wyjętym spod prawa świrom? Zrobił to?
Jeśli nie było lasu i reszty, to
nigdy nie pogodził się z Billem. On nadal trwa w przekonaniu, że są wrogami i
że nie może liczyć na jego pomoc. Było to w sumie widać w jego oczach. Przez
chwilę patrzył na niego z mieszaniną strachu i nadziei, szybko jednak wbił
wzrok w ziemię. Nie wierzył, że uda mu się z tego wyjść cało. Bał się, że
umrze. Kevin stał nad nim z nożem, a on nawet się nie ruszał. Już nie krzyczał.
Najzwyczajniej w świecie czekał, aż to wszystko się skończy.
Jeśli jednak jest to jego test,
zapewne musi jakoś go uratować. Tylko dlaczego Bill patrzy na niego tak, jakby
nie wierzył w to, że się zmienił? Dlaczego ma tak przerażająco puste oczy? Tom
nie wiedział, czy starczy mu odwagi, żeby mu pomóc.
Przypomniał sobie swoje słowa, że
powinien zostać zadźgany w jakimś ciemnym zaułku za to, co mu zrobił. Teraz
chyba właśnie przyszedł moment, żeby naprawdę dać się zabić w taki sposób.
Bał się. Wiedział, że Kevin na pewno
nie będzie dla niego miły, że z premedytacją wbije mu nóż w brzuch, a być może
nawet zrobi to kilka razy. To był jego koniec. Definitywny koniec. Czuł, że
ogarnia go paniczny lęk, a jednocześnie złość. Miał ochotę złapać tego
irytującego szatyna za włosy i walnąć jego głową w ścianę.
Przełknął głośno ślinę i podszedł do
swojego bliźniaka. Chłopacy stali czujni i wpatrywali się w niego z
zaciekawieniem. Bill również na niego patrzył. Jego wzrok był... dziwny, a
źrenice nienaturalnie zwężone.
On się boi, że to ja go zabiję,
pomyślał smutny.
Nachylił się nad nim i delikatnie
oplótł ramionami w pasie. Nie wiedział, jakie jego brat ma obrażenia, a nie
chciał sprawić mu jeszcze więcej bólu. Pomógł mu wstać. Gdy Bill stał już na
nogach i patrzył na niego, nic nie rozumiejąc, Tom spytał cicho:
- Dasz radę sam wrócić do domu?
Bill wpatrywał się w niego szeroko
rozwartymi oczami. Kiwnął lekko głową, przełykając ślinę.
- Idź jak najszybciej, Bill.
Postaram się ich tutaj zatrzymać.
- Tom... - wyszeptał cicho.
Blondyn zagryzł dolną wargę. Jeszcze
raz zastanowił się na całą tą sytuacją. Jeśli naprawdę nie było lasu całej tej
ich zwariowanej przygody…
Nie miał już nic od stracenia.
- Bill, przepraszam cię. Za
wszystko. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. A teraz idź.
- Tom... - powtórzył
zdezorientowany.
- Kocham cię, młody.
- Ja...
- Idź, Bill. Już.
- Ale...
- Wynoś się!
Czarny patrzył na niego. Jego oczy
zaszkliły się od łez.
- Patrzcie, zaraz znowu się rozbeczy
- zaśmiał się Fabian.
- Co za mięczak - dodał Piotrek.
Bill przytulił go mocno, szepcząc mu
do ucha tak, że tylko on to usłyszał.
- Dziękuję.
- Billy...
- Ja już ci wybaczyłem, Tom.
- Idź już.
Czarny spojrzał na niego ostatni raz
z rozpaczą w oczach, a potem, kulejąc lekko, zaczął odchodzić. Co chwilę się
oglądał. Po chwili zniknął za jednym z magazynów.
- Jeśli któryś z was coś mu zrobi,
zabiję was! Wszystkich! - powiedział Tom zimno.
- Mocne słowa jak na trupa. Marcel, Aleks.
Przytrzymajcie go - rzekł Kevin, wpatrując się w nóż.
Dwóch chłopaków podeszło do niego i
złapało go za ramiona. Nie bronił się. Wiedział, że nie ma szans przeciwko tylu
osobom. Został kopnięty pod kolanami i mimowolnie się przewrócił.
- Zawsze chciałem cię zobaczyć
właśnie w takiej pozycji. Na kolanach, przede mną - rzucił Kevin, stając przed
nim.
- Jeszcze mi za to zapłacisz!
- Tak, oczywiście. Cały się trzęsę!-
zaśmiał się, a potem podsunął mu nóż pod
sam nos. - Widzisz to? Ostrze ma dokładnie dwanaście centymetrów. Nigdy nie
byłem dobry z biologii, ale to naprawdę sporo, jeśli chce się go wbić komuś w
brzuch, nie uważasz? W sumie to chyba nie zacznę od tej części ciała. Hmm...
Blondyn zacisnął zęby, przygotowując
się na najgorsze. Już kiedyś widział u Kevina taki wzrok. Wyszli wtedy na jakąś
imprezę i zobaczył mężczyznę z dziwną blizną na twarzy. Mruknął do siebie coś w
stylu „Zapłacisz mi za tamto”, a potem tak po prostu złapał go za fraki i
wywlókł na zewnątrz. Nawet najprawdziwszy pistolet w rękach tamtego faceta nie
powstrzymał go przed zmasakrowaniem go. Tom nie bardzo rozumiał, o co poszło,
ale wydawało mu się, że miało to coś wspólnego z dzieciństwem Kevina. Cokolwiek
to jednak nie było, sprawiło, że tamten mężczyzna na długo wylądował w szpitalu
i nawet nie śmiał złożyć skargi.
Szatyn z głupim uśmiechem zamachnął
się i wbił mu ostrze w lewe udo. Tom jęknął, czując okropny ból. Zakręciło mu
się w głowie. Spojrzał na swoją nogę, spodnie powoli robiły się czerwone od
krwi. Jego oprawca nachylił się tuż nad nim i patrząc mu w oczy ze słodkim
uśmiechem, wyrwał nóż z jego nogi. Tom ponownie jęknął.
- Kevin, co ty wyprawiasz? Mieliśmy
go tylko nastraszyć! - powiedział spanikowany Mateusz.
- Zamknij się! Nikt cię o zdanie nie
pytał - odparł Fabian.
- Ale... - zaczął Piotrek.
- Ani słowa! Teraz rozmawiam z Tomem,
potem mogę zająć się wami, jeśli tak bardzo wam zależy - odezwał się Kevin, po
czym ponownie przeniósł wzrok na klęczącego blondyna.
- Teraz trochę inaczej śpiewasz, co?
- zaśmiał się chłopak, obracając nóż w ręce. Krew spływała po ostrzu i kapała
na brudną ziemię. Zakrzewski patrzył na to z prawdziwą przyjemnością.
Tom nie wytrzymał. Wiedział, że to
dolewanie oliwy do ognia, ale czuł, że nie przeżyje tej nocy. Nie mając nic do
stracenia, poczekał, aż Kevin się ponownie nad nim nachyli, a potem napluł mu w
twarz. Jeśli miał umrzeć, to przynajmniej ze świadomością, że zalazł temu
sadyście za skórę.
Rany, jak on nienawidził Kevina
Zakrzewskiego! Z całej paczki swoich kumpli, tego chłopaka od samego początku
nie mógł strawić. A teraz jeszcze to…
- Ty... - syknął chłopak, ale
blondyn tylko ponownie na niego napluł.
Kevin zmrużył groźnie oczy, odsunął
się i wytarł twarz. Nawet w tak słabym świetle było widać, że jest wściekły i
ledwo trzyma swoje emocje na wodzy.
Tom jęknął, kiedy nagle Marcel i Aleks
popchnęli go na ziemię, po czym zaczęli go bić. Tom, skulony, znosił wszystkie
kopniaki i ciosy pięściami, chociaż całe ciało potwornie go bolało. Nie mieli
zamiaru go oszczędzać. Jedno bardzo silne uderzenie trafiło go w twarz i trochę
zamroczyło.
- Starczy - odezwał się szatyn.
Chłopacy przytrzymali go ponownie za
ramiona, nie pozwalając mu wstać, a jeden jeszcze nadepnął mu na ranę na udzie.
Tom krzyknął i spojrzał na swojego największego wroga z mordem w oczach. Już
chciał coś powiedzieć, kiedy Kevin pochylił się i z premedytacją dźgnął go w
brzuch. Coger poczuł potworny ból i otworzył szeroko oczy. Przez chwilę nie
mógł złapać powietrza. Patrzył na chłopaka nic nierozumiejącym wzrokiem.
- Przestań, zabijesz go! - usłyszał
jakiś przerażony głos.
Kevin wyrwał ostrze, po czym
ponownie wbił je w jego ciało, a potem zrobił tak jeszcze raz, tym razem nie
wyciągając go z jego brzucha.
Zdezorientowany Tom patrzył na swoje
ubranie. Choć bluza była obszerna, znajdowały się na niej już duże plamy krwi.
Słyszał czyjeś krzyki i inne podniesione głosy, ale docierało to do niego jakby
przez ścianę. W uszach mu szumiało. Uścisk na ramionach zelżał. Nie widział już
ani Kevina, ani reszty chłopaków. Patrzył tylko na plamę krwi na bluzie, która
z każdą chwilą robiła się coraz większa. Całe ciało miał wręcz sparaliżowane z
bólu. Słyszał odgłosy kroków, jakby ktoś gdzieś biegł. Pomyślał, że pewnie
wszyscy uciekli. Podsunął bluzę do góry, ale nie był w stanie dostrzec rany.
Przyłożył dłoń do brzucha, a potem podniósł ją na wysokość oczu i spojrzał na
nią. Była cała we krwi i drżała.
Zamrugał, próbując coś dostrzec. Nie
mógł złapać oddechu. Poczuł, że ktoś głaszcze jego warkoczyki. Rozchylił
mocniej powieki i zobaczył rozmazaną twarz Kevina, który pochylał się nad nim.
Przyłożył rękę do jego rany na brzuchu, jakby chciał zatamować krwotok. Tom jęknął
z bólu. Zaczął się dławić. Był oszołomiony i nie bardzo wiedział, co się wokół
niego dzieje. Pomyślał, że przynajmniej udało mu się uratować bliźniaka.
Obraz zaczął mu się rozmazywać przed
oczami, a ból przenikał całe ciało. Nie ruszał się, bo wtedy tylko jeszcze
bardziej cierpiał. Zamknął oczy. To był koniec.
- Spokojnie, Coger. Zdałeś – mruknął
cicho Kevin, odchodząc.
***
Wkleiłam znowu dwa połączone rozdziały. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
A oto Kevin. AkFa użyczyła mi to zdjęcie (za co bardzo dziękuję). Kevin wygląda prawie dokładnie tak, jak od początku go sobie wyobrażałam, tylko jest na tym zdjęciu trochę za ładnie uśmiechnięty, ale... hm, jeszcze wszystko może się zdarzyć;).
Pozdrawiam i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
ale on przeżyje co nie? błagam powiedz że on nie umrze!! on nie może umrzeć ;( skoro taki był test toma to boję się pomyśleć jaki będzie miał Billy
OdpowiedzUsuńNajserdeczniejsze życzenia szczęścia, zdrowia
OdpowiedzUsuńoraz wszelkiej pomyślności w Nowym 2013 Roku!
Zapraszam na 1 rozdział. :D
OdpowiedzUsuńmrrr oby tak dalej! Wiesz jak mi serce stanęło!? Kurcze! Ale ostatnie zdanie wypowiedziane przez Kevina, spowodowało, że wcałe powietrze tak ze mnie wyleciało! ;) WENY I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ^^
OdpowiedzUsuńWow... Naprawdę myślałam, że nie przejdzie tego testu, ale na słowa Kevina kamień spadł mi z serca xD
OdpowiedzUsuńCiekawe co czeka Billa. Boję się o niego, on nie jest taki silny jak Tom, ale może podczas testu stanie się silniejszy? Nie mam pojęcia.
Pozdrawiam i szczęśliwego nowego roku!
CU-DOW-NE! Widziałam! Tommy, jesteś bohaterem! Świetnie to opisałaś (chociaż w jednym momencie poczułam zgrzyt. Mianowicie: "wasze naszyjniki zadziałają jak latarki. " No ni kija, nie pasowało mi słowo "latarki"... ale nie przejmuj się tym, bo to pewnie moja osobista schiza), ta scena, gdy Bill odchodzi, a Kevin szykuje się do zadania ciosu Tomowi... Genialna
OdpowiedzUsuńTeż go sobie tak wyobrażam, dokładnie identycznie!
OdpowiedzUsuńRyczałam jak bóbr przy tym rozdziale, wiesz? wyłam jak nigdy. masakra.
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Tom zda... coś wspaniałego... jestem ciekawa, co spotk Billa - lecę czytać dalej.