Tom na początku nie zorientował się,
gdzie się znalazł. Tak, jak wcześniej, przeszedł przez drzwi. Był w jakiejś
toalecie, ale gdzie? Stał tak i zastanawiał się nad tym gorączkowo. Co on ma
tutaj zrobić? Umyć ręce? Zrobić siku? A może jeszcze coś innego?
Kojarzył to miejsce. Na prawo od
wejścia był rząd umywalek i luster, a na lewo - małe kabiny. Cała łazienka była
biała, do połowy wysokości ściany były położone kafelki. Stał tak i myślał, gdy
nagle usłyszał jakiś dziwny odgłos dochodzący z jednej z kabin. Zmarszczył
brwi. Już miał tam podejść i sprawdzić, co to takiego, gdy nagle drzwi
otworzyły się i Tom stanął jak wryty.
Patrzył, jak jego brat zarzuca sobie
plecak na jedno ramię i wierzchem dłoni ociera łzy. Nie zauważył go jeszcze.
Spojrzał w lustro i przez chwilę obserwował swoją zapłakaną twarz. Blondyn zdał
sobie sprawę, że bliźniak musiał tam długo siedzieć. Gdyby tak nie było, na
pewno nie miałby takiej napuchniętej i zaczerwienionej twarzy.
Nagle Bill spojrzał w jego kierunku
i zamarł. Stał nieruchomo i wpatrywał się w niego z przerażeniem, po czym
odwrócił się na pięcie i wbiegł do jednej z kabin, trzaskając drzwiami.
Tom stał przez chwilę i wpatrywał
się w jakiś bliżej nieokreślony punkt. Jego wzrok był nieobecny. Dopiero po
dłuższej chwili ocknął się z tego dziwnego odrętwienia.
To był cios poniżej pasa.
Westchnął i niepewnie podszedł do
ostatniej kabiny, gdzie zamknął się Czarny. Stał przez chwilę pod drzwiami,
niezdecydowany, a potem delikatnie zapukał.
- Bill? - zawołał.
Cisza.
- Wiem, że się nie dogadywaliśmy,
ale... Czy moglibyśmy teraz o tym porozmawiać?
Znowu nic.
- Bill, to naprawdę bardzo ważne.
Ja... Odezwij się, dobra?
Czarny nadal nie zareagował.
- Słuchaj, i bez tego jest mi
ciężko. Nie będę gadał do zamkniętych drzwi. Otwórz.
Zero reakcji.
- Jeżeli nie otworzysz, sam wejdę do
środka - ostrzegł Tom. – Nie zmuszaj mnie do tego!
- Spadaj! - usłyszał stłumiony głos.
- Bill...
- Daj mi spokój!
Blondyn westchnął ciężko.
Przynajmniej się odezwał, to już coś. Teraz tylko trzeba jakoś go stamtąd
wyciągnąć, a potem paść przed nim na kolana i błagać o wybaczenie. Oczywiście,
łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
- Wyjdź! To naprawdę bardzo ważne!
- Spadaj, jasne?!
- Bill, otwórz!
Starszy Coger starał się zachować
spokój, ale upór brata zaczynał go drażnić.
- Wal się! - usłyszał Tom zza drzwi.
Otworzył usta chcą powiedzieć coś
głupiego, ale powstrzymał się dosłownie w ostatniej chwili.
- Nie zmuszaj mnie do tego, żebym
cię stamtąd wyciągnął siłą. Otwórz - powiedział spokojnie.
- Już ci powiedziałem, żebyś mi dał
spokój.
Tom ponownie zapukał.
- Ja nie odpuszczę! - ostrzegł
bliźniaka.
- Ja też nie!
Zdenerwowany blondyn łupnął w drzwi.
- Otwieraj, do cholery! - wydarł
się.
Miał nadzieję, że nikt nie przyjdzie
sprawdzić, co się dzieje. To był niby tylko test, ale mimo wszystko Tom nie
chciał, żeby ktoś mu przeszkadzał. Brat nawet nie raczył mu odpowiedzieć.
Przeklinając ten głupi test i wszystko, co tylko przychodziło mu do głowy,
blondyn zacisnął dłonie w pięści. Bycie ignorowanym nie było czymś, co
przypadło mu do gustu.
- Dobra, sam tego chciałeś! -
rzucił.
Złapał się rękami na górze drzwi,
postawił lewą nogę na klamce i podciągnął się do góry. Potem tylko przełożył
obie nogi na drugą stronę i omijając zdumiony wzrok brata, zeskoczył na
podłogę.
Każda kabina była kwadratowa i miała
może z metr na metr. Było tam trochę ciasno, ale Tom miał to gdzieś. Ponieważ
Bill siedział na podłodze oparty o jedną ze ścian bokiem do drzwi, on sam
rozsiadł się wygodnie na zamkniętym sedesie.
Czarny był ubrany w modne, dosyć
obcisłe rurki i, standardowo, czarne trampki. Miał na sobie niebieską bluzę z
kapturem zapinaną na zamek, a na prawym nadgarstku było widać zawiązany brązowy
rzemyk. Jego włosy już były przefarbowane. Uparcie wpatrywał się w papier
toaletowy, ignorując blondyna.
Tom przeczesał włosy dłonią, nie
bardzo wiedząc, co powinien zrobić. Takie rozmowy zawsze szły mu opornie albo w
ogóle wcale. Zastanawiał się, co teraz powiedzieć. W takiej sytuacji wszystko
wydawało się takie banalne! Nie potrafił wczuć się w sytuację bliźniaka, nie
potrafił do końca zrozumieć jego cierpienia. A skoro tego nie rozumiał, jak
miał sobie z tym poradzić? Powinien mieć jakiś plan działania i, przede
wszystkim, czas na rozmyślenia. Niestety, nie miał żadnej z tych rzeczy. Musiał
improwizować i poniżyć się, żeby Czarny w ogóle zaczął go słuchać.
Ten test był gorszy od dwóch
poprzednich. Nie musiał wykazać się tu silną wolą ani odwagą, lecz musiał
znieść ból Billa i przekonać go, że się zmienił. Odkąd się pogodzili nie mógł
patrzeć na jego łzy. Gdy bliźniak płakał, sam czuł ucisk w gardle. Nigdy
wcześniej tak nie reagował, to w ogóle nie było do niego podobne, a jednak
działo się tak za każdym razem i Tom musiał się z tym pogodzić. To nie było łatwe.
Nie chciał, żeby płacz brata doprowadzał go do takiego stanu. Miał ochotę
rozbeczeć się, przytulić go i jakoś mu pomóc. W takich chwilach zrobiłby
wszystko, żeby tylko mu ulżyć. Niestety, nie zawsze było to łatwe, a jeszcze
częściej po prostu niemożliwe.
Patrzył jeszcze chwilę na nieruchomą
twarz Czarnego i nieobecny wzrok wbity w szary papier toaletowy.
- Nie ucieknie ci - stwierdził Tom,
starając się rozluźnić atmosferę.
- He? - mruknął cicho Bill.
- Ten papier. Nie ucieknie ci. Jeśli
wszedłeś tutaj za potrzebą, mogę wyjść na chwilę.
Czarny uśmiechnął się smutno, ale
nic nie powiedział. Tom wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- To, co powiem, może wydawać ci się
mało prawdopodobne, ale jednak to szczera prawda. Przede wszystkim ja... Hmm,
chciałbym cię przeprosić. Za wszystko, co ci robiłem. To było... Ja... Nawet
nie wiem, dlaczego tak postępowałem. Zupełnie mi odbiło. Wiem, że nie ma dla
mnie żadnego usprawiedliwienia, ale... Czy moglibyśmy znowu być braćmi? Takimi
prawdziwymi, nie tak, jak teraz...
Bill skrzywił się i blondyn poczuł,
że zaczynają mu się pocić dłonie ze zdenerwowania. Czarny mu nie wierzył. W
sumie to Tom mu się nie dziwił, ale mimo wszystko liczył na to, że gdy już
wszystko mu wyzna, to może... Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że być może
Bill nigdy już nie będzie w stanie mu zaufać, że pozbawił go tej umiejętności.
Zaraz jednak przypomniał sobie, że przecież bliźniak, z którym wędrował po tym
nieszczęsnym ponurym świecie, miał do niego zaufanie. Jeżeli tamten był w
stanie powierzyć mu swoje życie, ten również jest do tego zdolny. Co prawda
tamten znalazł się w ekstremalnych warunkach, ale mimo wszystko nie zamierzał
teraz tracić nadziei. Zaszedł już tak daleko! Obiecał bratu, że nie podda się
bez względu na wszystko i miał zamiar dotrzymać tej obietnicy.
- Wiem, brzmi to banalnie, ale nigdy
nie byłem dobry w takich przemówieniach. Przecież wiesz. Naprawdę zależy mi na
tym, żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili.
- Ty chyba kpisz! - powiedział Bill,
patrząc na bliźniaka.
Tom nie wiedział, dlaczego w oczach
brata malowały się ból i niedowierzanie. Czyżby było już za późno?
- Nie, mówię poważnie. To jest...
- Czy ty do reszty zgłupiałeś?
Naprawdę myślisz, że uwierzę w taką bzdurę?
- To nie jest bzdura - rzekł
zakłopotany blondyn.
W oczach Billa malowało się tak
wielkie niedowierzanie, że właściwie nie rozumiał, o co chodzi Czarnemu. Bill
wyglądał, jakby z wrażenia zabrakło mu słów. Tom nie był pewny, czy chodziło mu
o jego słowa, czy może o samą rozmowę?
Co jest, do cholery, myślał
marszcząc brwi.
- Nie rozumiem - stwierdził w końcu
Tom, kręcąc głową.
- Jasne! - prychnął Bill, znowu
odwracając wzrok.
- Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi.
Wiem, że to, co mówię, brzmi szokująco, ale bez przesady!
- Nie wierzę w ani jedno twoje
słowo. Podejrzewałem, że będziesz chciał dzisiaj ze mną tak rozmawiać.
- Co? - zdziwił się Tom.
Już nic z tego wszystkiego nie
rozumiał.
- Nie udawaj idioty! Po prostu wyjdź
i pozwól mi w spokoju się nad sobą użalać! Skoro już dowiedziałeś się, co robię
w tej głupiej budzie na okienkach i gdzie się chowam, udław się tymi
rewelacjami i idź sobie!
- Bill...
- Zostaw mnie! Chcesz mnie jeszcze
bardziej poniżyć? Tak bardzo ci zależy, żeby zobaczyć, jak płaczę? Sprawia ci
to przyjemność? - pytał Czarny załamującym się głosem.
- Nie chcę cię poniżać. Dlaczego mi
nie wierzysz?
- Czy ty to nagrywasz? Dla kolegów?
Są gdzieś tutaj?
- Nie, jestem sam. Czy naprawdę aż
tak mocno cię skrzywdziłem, że mi nie wierzysz?
- Przestań szpanować tymi ckliwymi
gadkami, bo się na to nie nabiorę.
- Ale ja naprawdę chcę się z tobą
pogodzić! - zirytował się blondyn.
- Taki kit możesz wcisnąć swojej
babci! - warknął do niego bliźniak.
- Dobrze wiesz, że obie nasze babcie
nie żyją. Powiesz mi wreszcie, o co ci chodzi?
Czarny zerwał się na równe nogi i
zaczął wrzeszczeć jakby był obdzierany ze skóry.
- Jesteś idiotą, jeśli myślisz, że
uwierzę w te bzdury, które gadasz! Myślisz, że nie wiem, jaki dzisiaj dzień?
- Jaki? - zdziwił się blondyn.
- Pierwszy kwietnia, do cholery!
Dzień kłamstwa! Twoje słowa nie są warte złamanego grosza! A przynajmniej nie w
moim przypadku! Przestań wreszcie zachowywać się jak jakiś pieprzony snob i
przejrzyj na oczy! Możesz mieć mnie za śmiecia i co ci tam tylko przyjdzie do
głowy, ale nie jestem idiotą! Nie wierzę ci! Daj sobie spokój i przestań
odwalać takie głupie kawały, bo wcale nie są zabawne!
- Bill...
- Kiedy wreszcie dasz mi spokój?
Chcesz mnie tak gnębić do końca mojego życia? Zależy ci na tym, żebym się
zabił? Tego chcesz?
Czarny siłą powstrzymywał się, żeby
nie wybuchnąć płaczem. Tom patrzył na niego i poczuł, jak po policzkach
zaczynają mu spływać łzy. Znowu. Spuścił głowę, chcąc je ukryć, ale mu się to
nie udało. Jego serce rozdzierało się na strzępy i nawet nie do końca wiedział,
dlaczego. Sam już nie był pewny, czy chodziło o to, co powiedział mu Bill, czy
o to, że tak bardzo go ranił i nawet nie dostrzegał jego cierpienia. A może
dostrzegał i to sprawiało mu przyjemność? Czy był aż tak wielkim potworem?
Odpowiedź malowała się na twarzy
brata i było to tak dobijające, że nikt, kto tego nie przeżył, nie byłby w
stanie tego zrozumieć. Jego łzy wprawiły młodszego w zażenowanie. Czarny był
speszony i nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Nie spodziewał się
takiej reakcji po Tomie.
- Jeśli chcesz, żebym popełnił samobójstwo,
to powiedz. Wiem, że jesteś uparty i będziesz mnie gnębił, aż wreszcie zrobię
to, co chcesz, żebym zrobił. Jeżeli o to ci chodzi, załatwione. Nie mam sił już
walczyć z tym wszystkim. Moje życie to piekło i nie sądzę, żebym sobie na nie
zasłużył. Tylko mi powiedz, czego ode mnie chcesz? - rzekł Bill bezbarwnym
głosem.
Blondyn zaczął się gorączkowo
zastanawiać, co powinien teraz zrobić. Nie mógł pozwolić, żeby to się tak
skończyło. Musiał znaleźć jakiś sposób na pogodzenie się z tym czarnowłosym uparciuchem!
Nie dostałby takiego testu, gdyby nie był możliwy do przejścia.
Cholera!
- Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?
Powiedz, a zrobię to! - zapewnił żarliwie Tom, wpadając w panikę.
Jeśli Czarny teraz odejdzie, nie
przejdzie tej próby. Przegra. Musiał być jakiś sposób!
- Nie ma takiej rzeczy - odparł Bill,
kręcąc głową.
- Musi coś być! Proszę...
- Nie. Skończ już z tym. Zaraz
zadzwoni dzwonek, lepiej idź na lekcje.
Bill otworzył drzwi i wyszedł na
zewnątrz. Tom poczuł przeraźliwy strach, że to koniec. Usłyszał, że brat
opuszcza łazienkę i nagle wpadł na genialny pomysł. Tak szybko zerwał się ze
swojego miejsca, że zaliczył bolesne zderzenie z drzwiami. Wybiegł z łazienki i
korytarzem pognał za bliźniakiem.
- Bill! Ja... Twój pamiętnik! - krzyknął za nim.
Czarny stanął jak wryty. Tom mógł
sobie tylko wyobrazić, co teraz działo się w jego głowie.
- Skąd o nim wiesz? - zapytał z
przerażeniem, odwracając się do starszego brata.
Blondyn stanął przed bliźniakiem i
spojrzał mu w oczy.
- Wiem o nim. Ja... Cóż, wpadł mi w
ręce przez przypadek. Nie czytałem go, przysięgam. Tylko... Kusiło mnie, więc
zerknąłem...
Nie mógł mu wyznać, że sam mu
powiedział o tym nieszczęsnym pamiętniku, gdy wlecieli do tunelu. Ten Bill nic
o tym nie wiedział i tylko uznałby go za wariata.
- Wiem, że pisałeś o samobójstwie.
To mi się rzuciło w oczy. Ja... Przemyślałem wszystko. Nie chciałem z tobą o
tym rozmawiać akurat dzisiaj, ale bałem się, że ty... Nie sądziłem, że
odbierzesz to jako blef. Naprawdę chcę, żebyśmy znowu byli braćmi! Proszę, daj
mi szansę! Obiecuję, że wszystko naprawię!
Czarny patrzył na niego z
powątpiewaniem, więc Tom w akcie desperacji upadł na kolana. Nie mógł teraz
przegrać!
- Proszę! Przysięgam, że wszystko
odkręcę! To naprawdę bardzo ważne. Ja... - produkował się blondyn, mając łzy w
oczach i zastanawiając się, co jeszcze mógłby zrobić.
Bill patrzył na niego szeroko
otwartymi oczami.
- Tom, wstań! – powiedział,
wykonując nieokreślony ruch ręką i pospiesznie oglądając się, czy aby nikt tego
nie widzi.
- Billy...
- Pogadamy o tym w domu, ale teraz
wstań! Zdałeś.
Blondyn westchnął z ulga. Chciał
wstać, gdy nagle zakręciło mu się w głowie. Przechylił się do tyłu i upadł.
Próbował spojrzeć na bliźniaka, ale obraz zaczął mu się rozmazywać przed
oczami.
Stracił przytomność.
Bill długo leżał na ziemi, wpatrując
się w strop tunelu. Myślał o tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatniego
miesiąca i sam nie mógł uwierzyć, że to właśnie jemu się to przytrafiło. Jako
człowiek cierpiący na akrofobię skoczył w przepaść, zbuntował się jakiemuś
postrzelonemu potworowi, pogodził się z Tomem, przechodził jakieś dziwne testy,
w których jeździły zabójcze pociągi i pękały deski. Normalny na umyśle człowiek
reagowałby inaczej na to wszystko. Na pewno nie byłby taki spokojny. Dlaczego
więc on po prostu sobie tak leży i gapi się na kawałek skały, który był
identyczny jak miliony innych? Sam nie do końca wiedział, jak się z tym
wszystkim uporać.
Test ze złym bliźniakiem dał mu
wiele do myślenia. Przede wszystkim zastanawiał się, czy powinien pokazać bratu
swój pamiętnik. Oczywiście, jeśli wrócą. Z jednej strony chciał to zrobić.
Wiedział, że w poprzednim sprawdzianie musiał rozwiązać problem w inny sposób.
Czy rzeczywisty Tom naprawdę przejąłby się tym, co napisał „śmieć”? Czy może
jednak pokazałby to swoim kolegom i znajomym ze szkoły? Gdy tak o tym myślał,
nasunęło mu się kolejne nieprzyjemne pytanie. Czy ma do brata bezgraniczne
zaufanie? Co prawda szedł za nim jak cielę w tym dziwnym lesie, ale tylko
dlatego, że nie chciał zostać sam, no i nie bardzo wiedział, co powinien
zrobić. Tom był silniejszy psychicznie i potrafił zachować zimną krew. Dawał mu
swoiste poczucie bezpieczeństwa.
Ale czy powinien pokazywać mu swój
pamiętnik? Czy to nie byłby cios poniżej pasa? Czarny widział, że brat ma
wyrzuty sumienia z powodu swojego zachowania i chce jakoś to naprawić. Jeśli
przeczyta jego zapiski, może poczuć się jeszcze gorzej. Tom również wiele
wycierpiał w tym dziwnym miejscu, nie zasłużył sobie na kolejne przykrości.
Gdy Bill wreszcie doszedł do
wniosku, że Tom nie powinien zobaczyć jego pamiętnika, wstał i pchnął ostatnie
drzwi. Został mu tylko jeszcze ten test. Miał nadzieję, że uda mu się go zdać.
Wierzył, że bliźniak świetnie sobie radził. Gdy tak teraz o tym myślał,
faktycznie było czego się bać. Próby doskonale uderzały w ich słabości,
stawiając ich w bardzo trudnych sytuacjach. Ktokolwiek by ich nie wymyślił,
znał ich na wylot.
Czarny przystanął i rozejrzał się po
pomieszczeniu. Nigdy wcześniej tu nie był. Nic nie widział, gdyż wszystko było
zasnute przez kłęby śmierdzącego dymu. Krzywiąc nos, zastanawiał się, co to
jest. Gdy spojrzał w bok i dostrzegł, że pali się pół pokoju, wszystko nagle
stało się jasne.
Przerażony chłopak chciał podbiec do
drzwi i je otworzyć, ale całe stanęły w płomieniach. Nie miał żadnej możliwej
drogi ucieczki.
Oczy zaczęły mu łzawić i zakrztusił
się. Zasłaniając usta jedną ręką, spróbował znaleźć okno. Miał nadzieję, że
mieszkanie jest położone nisko i będzie mógł wyskoczyć.
Czekało go jednak rozczarowanie,
ponieważ wszystko było zasnute tak gęstym dymem, że nic nie widział.
- Bill! Bill! Jeśli mnie słyszysz,
odezwij się! - usłyszał rozpaczliwe wołanie.
- Tom?! -odkrzyknął.
No, tak, mógł się spodziewać brata.
Przecież to o niego cały czas chodziło.
- Bill! Skacz!
- Co?! Nie ma mowy, tu jest wysoko!
- To tylko trzecie piętro! Nic ci
się nie stanie! Skacz!
- Za wysoko, zabiję się!
Czarny odszedł od okna i ponownie
spróbował wydostać się drzwiami, ale nie było to możliwe. Zrozpaczony pomyślał,
że przecież nie może skoczyć w dół, bo na pewno się zabije. Jakie było inne
wyjście?
Klnąc wściekle, Bill ponownie
podszedł do okna. Tom cały czas go wołał z dołu.
- Zapomnij! Nie skoczę! - wrzasnął
Bill w dół.
- Billy! Skacz, zanim stanie ci się
krzywda!
- Jak skoczę to się skrzywdzę, nie
ma mowy!
- Proszę!
- Spieprzaj! Mam lęk wysokości!
- Bill, do cholery!
- Zapomnij!
- Ale...
- Nie!
Przez chwilę Tom się nie odzywał, a
potem nagle Bill usłyszał jakiś huk na dole i jego wściekły krzyk.
- Ty ośle!
Czarny nabrał powietrza w płuca i
znowu odsunął się od okna. Rozpaczliwie poszukiwał innej drogi ucieczki.
Niestety, nic nie widział. Całe pomieszczenie było zasnute dymem, większość
pokoju stała w ogniu. Czuł potworne gorąco buchające na jego odkryte ciało.
Ogień był tak blisko, że aż go parzył, jego skóra była zaczerwieniona. Bill
krztusił się, mimo wszystko pozostając w bezruchu. Nie ma mowy, żeby tak w
ciemno skoczył! Może i był samobójcą, ale teraz akurat nie miał ochoty popisać
się jakimś kolejnym głupim wybrykiem.
Zaczął się zastanawiać, co robić.
Skoro nie mógł stąd wyjść, na pewno w końcu dosięgnie go ogień i spali się
żywcem. Nie była to zbyt przyjemna perspektywa i cały zadrżał, starając się
wyobrazić sobie ten potworny ból. Pamiętał, że jako dziecko wylał sobie na rękę
gorącą kawę. Choć nie kojarzył, jak mocno go bolało, wiedział, że płakał dobrą
godzinę. Matka trzymała mu dłoń pod zimną wodą, próbując go uspokoić, ale w
ogóle nie zwracał na nią uwagi. Dopiero kiedy Tom do niego podszedł i
przytulił, poczuł się lepiej.
Tom...
Cholera jasna! Nie skoczę, pomyślał
wściekły.
Miał jeszcze jedną możliwość. Dym
stanie się tak gęsty, że w końcu nie będzie miał czym oddychać. Zacznie się
dusić, straci przytomność i...
Nie zda testu. To był już ostatni
sprawdzian, jeśli mu się powiedzie, być może będzie mógł wrócić do domu. Ale aż
taki zdesperowany nie był, żeby skakać przez okno, nie mając pojęcia, co jest
na dole. Słyszał nieustanne krzyki bliźniaka, ale starał się je ignorować.
Zaczął się zastanawiać, jaka śmierć najbardziej mu odpowiada. Miał aż trzy
opcje do wyboru, to naprawdę dużo, biorąc pod uwagę to, w jakiej znalazł się
sytuacji. Najbardziej przerażała go możliwość spalenia się żywcem, więc z
miejsca ją odrzucił. Zostały mu więc tylko dwie: albo skoczy przez okno, albo
zaczadzi się. Ta druga była bardziej kusząca. Trochę będzie go bolało, ale
straci przytomność i będzie po wszystkim. Z drugiej jednak strony jeśli skoczy,
umrze w mgnieniu oka. Taką przynajmniej miał nadzieję. W sumie to dużo osób
żyje po upadku z trzeciego piętra. Czy warto ryzykować?
Stary, jesteś psycholem. Wybierasz
rodzaj swojej śmierci zupełnie tak samo jak twoja matka kiełbasę w markecie,
pomyślał zgrzytając zębami.
Bill zaklął i ponownie podszedł do
okna.
- Tom! - wrzasnął.
- Bill?! -usłyszał z dołu
zaniepokojony głos brata.
- Nie chcę się tu spalić żywcem!
- Skacz! Nic ci się nie stanie,
obiecuję!
- Boję się!
- Zaufaj mi, Bill!
Sparaliżowało go, kiedy to usłyszał.
Zaufaj mi...
Czy o to w tym chodziło? To był
test, czy wystarczająco mocno ufa bliźniakowi? Chodziło o zaufanie?
Wszystkie inne drogi ucieczki miał
odcięte, na dole stał blondyn i wrzeszczał, że ma skakać. W dodatku wyzywał go
od osła, już on mu pokaże, jak go dorwie.
Czy ja mu ufam?, zastanawiał się
gorączkowo.
Ogień rozprzestrzeniał się coraz
bardziej. Miał coraz mniej czasu na podjęcie decyzji, inaczej żywioł zrobi to
za niego.
Chłopak westchnął zrezygnowany. Z
całej siły pacnął się w głowę i pokręcił niedowierzająco głową. Zrozpaczony
spojrzał na okopcony sufit.
- Za jakie grzechy mnie tak każesz?-
spytał z miną zbitego psa.
Postawił prawą nogę na parapecie i
spojrzał w dół. Nie widział nic prócz czarnego dymu.
- Tom! Jeśli kłamiesz, zabiję cię! -
krzyknął.
Zebrał się w sobie, po czym zamknął
oczy i skoczył. Wydzierał się najgłośniej, jak umiał. Serce biło mu tak głośno,
że aż zagłuszało jego wrzask. Strach chwytał go za gardło.
Nie było odwrotu.
Choć lot trwał zaledwie kilka
sekund, Bill miał wrażenie, jakby spadał całą wieczność. Nie zabił się jednak.
Spadł na coś miękkiego i zapadł się w tym. Otworzył szeroko oczy, ale nadal
wszędzie był tylko dym. Zdumiony zamrugał.
Przeżył? Żyje?
Cholera, czy ja żyję, zastanawiał
się zaszokowany.
To było dla niego zbyt wiele.
-Zdałeś.
Zemdlał.
***
Wstawiam dwa rozdziały. Mam to opowiadanie na telefonie, więc jeśli będę miała okazję tak jak dzisiaj wepchać się do kogoś na komputer, będę je wstawiać. Nie powiadamiam, bo nie ma tu GG.
Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać.
Pozdrawiam!
cieszę się, że wróciłaś ;3
OdpowiedzUsuńa odcinek świetny, jak zwykle zresztą.
Ciagle tu zaglądałam bo nie mogłam się doczekać następnej notki. Odcinek świetny. Tylko szkoda że zbliżamy się do końca. Ale mam nadzieję że wszystko skończy się szybko szczesliwie. Czekam na next. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO jery, o jery, O JERYY! Myślałam, że Tom nie zda, kiedy zaczął si.ę kłócić z Billem. Ale jednak zdał... Uff.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu dodałaś notkę, ale nie bój się aż tak długo nie czekaliśmy ;)
Pozdrawiam!
Jeju z każdym odcinkiem zapewne coraz bliżej końca a ja tak uwielbiam to opowiadanie jest takie ione magiczne. Odcinek wspaniały. Z niecierpliwością czekam na kolejny...
OdpowiedzUsuńhttp://www.petycje.pl/petycja/9256/koncert_tokio_hotel_w_polsce!.html głosujcie
Usuńbo ja się już pogubiłam- ile testów im zostało? test Toma wydał mi się dużo trudniejszy ;/ nie mogę się doczekać jaki będzie finał tego wszystkiego
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że niedługo wszystko się wyjaśni i dobrze skończy. Po tym co chłopaki przeszli zasługują na to. : )
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam czytać "odkryć siebie" i po prostu stwierdzam, że to było cuodnwe! Dziękuje za te opowiadanie, wspaniałe. Aaa jaram się, noo. Okej. To zabieram się za czytanie innych. C;
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział.
OdpowiedzUsuńJejku, ile oni przeszli... To opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu, jest po prostu świetne!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego 'Twarzą w twarz.' Wracaj do nasz szybko!
Pozdrawiam ;*
Zapraszam na rozdział.
OdpowiedzUsuńChyba kupię ci nowego laptopa, wiesz? xD
OdpowiedzUsuńhaha, dołożę się. ;3
Usuń