UWAGA!
Mam problemy z laptopem i chwilowo jestem uziemiona. Tą notkę dodaję z komputera kuzynki, ale innych na razie nie będzie, bo wszystko jest zapisane na moim laptopie. Obiecałam jednak, że wstawię ten odcinek do końca tygodnia, wiec udało mi się jakoś go napisać i opublikować.
Skomentuję u WAS, gdy już będę miała sprawny sprzęt.
Wybaczcie wszelkie opóźnienia.
Miłego czytania i pozdrawiam!
Andrej patrzył i nie
wierzył. Gdyby nie to, że ostatnio miał tak podły nastrój i depresję, teraz
zapewne kulałby się po podłodze ze śmiechu. Idąc tutaj spodziewał się chyba
wszystkiego, począwszy od ostrego rżnięcia się Erica z kimś z skończywszy nad
pracą nad jakimś projektem z jakimś przystojniakiem albo… jeszcze coś.
Wyobrażał sobie chyba wszystko, ale… ale nie TO.
Eric siedział okrakiem
na plecach Marka, który leżał plackiem na skórzanej kanapie. Fotograf trzymał
go za szyję wystarczająco mocno (dusił go!), żeby twarz Marka zrobiła się buraczano
czerwona i uderzał jego głową w poduszkę, którą Mark podłożył sobie specjalnie
pod głowę. Eric był jednak zawzięty i mimo tego biała poduszka splamiona była
krwią z nosa bruneta. Cała ta sytuacja wyglądała tak komicznie, że Andrej
stwierdził w końcu „jebać depresję” i roześmiał się szczerze i głośno.
Eric znieruchomiał i
zerknął niepewnie na swojego „eks”. Wciąż zaciskał mocno palce na szyi Marka,
który również patrzył na Andreja dość… dziwnie.
- Andrej…
- Kurwa! – wycharczał Mark,
próbując jakoś oderwać palce Erica od swojej szyi, ale była to syzyfowa praca. –
Spóźniłeś się! Miałeś przyjść wcześniej! Miałeś zobaczyć jak go pieprzę, a nie
jak on mnie dusi!
- Zamknij ryj! –
syknął Richards, wbijając brunetowi kolano w kręgosłup. Mark krzyknął. – Już jesteś
martwy.
Coś w głosie Erica
zaalarmowało Pejica. Eric niezwykle rzadko używał takiego tonu, ale kiedy już
to robił, był niezwykle poważny. Wyglądało więc na to, że Eric wcale nie
żartował.
- Obaj się uspokójcie –
powiedział. – Czy ktoś mi wreszcie wyjaśni, o co tu chodzi?
Mark uśmiechnął się
cwaniacko.
- Z przyjemnością.
- Zamknij się! –
warknął fotograf, łapiąc go za włosy i wbijając jego twarz w poduszkę. Mark
zaczął się panicznie szamotać.
- Eric, puść go, bo
naprawdę zrobisz mu krzywdę.
- Ma, na co sobie
zasłużył.
- Eric…
Andrej podbiegł do
nich i jakoś udało mu się ściągnąć Richardsa z drugiego mężczyzny. Mark
przekręcił się na wznak, biorąc płytkie, chaotyczne oddechy. Ciągle patrzył na
Erica i Andreja, jakby spodziewał się ataku. A potem jego twarz wykrzywiła się
w grymasie uśmiechu.
Brunet zerwał się z
kanapy i stanął za nią. Kaszlnął kilka razy i zaśmiał się.
- Chcesz wiedzieć, o co chodzi? – spytał. – Z przyjemnością
cię oświecę.
- Zamknij się! –
warknął Eric.
- Tak się składa, że
co nieco na ten temat wiem, bo to w końcu…
- SIEDŹ CICHO!
Eric rzucił się na
Marka ale ten szybko uciekł za stolik.
- … To w końcu MOJEGO
fiuta ssał przez ostatnich kilka tygodni.
Andrej wciągnął
głęboko powietrze, a Eric zatrzymał się, zaciskając ręce w pięści. Spojrzał
niepewnie za zszokowaną twarz Pejica i jeszcze bardziej zapragnął zabić Marka. Chciał
wręcz delektować się widokiem Marka konającego w bólu.
- Jest w tym całkiem
niezły, wiesz? – kontynuował Mark.
Eric zacisnął mocno
zęby.
- Naprawdę dobry… Nie
spodziewałem się, że przez te wszystkie lata nabrał aż takiej praktyki… Jak
łykał moją spermę to zaczynałem żałować, że nie mam HIV. Z chęcią bym go
zaraził, a potem on ciebie… Należało mu się.
Richards, widząc łzy w
oczach modela, sam miał ochotę się rozpłakać.
- Eric…? – zapytał cicho
Andrej, jakby na potwierdzenie tego, co usłyszał.
- Eric nie skłamie –
Mark zaśmiał się nieprzyjemnie. – Eric wie, że to nic nie da… Wie, że ty już
wiesz. Co teraz?
- Dlaczego? – spytał cicho
Pejic.
- Właśnie, Eric,
dlaczego? – spytał niewinnie Mark. Eric stał nieruchomo i brunet już się nie
obawiał, że fotograf rzuci się na niego z łapami. – Dlaczego to zrobiłeś?
Dlaczego zapragnąłem się na tobie zemścić? Dlaczego w taki sposób? Dlaczego od
razu nie powiedziałeś mu prawdy?
- Zamknij się!
- Dlaczego tak łatwo
przyszło ci robienie loda komuś innemu niż SWOJEJ WIELKIEJ miłości?! – pytał ark
sarkastycznie.
- O co tu chodzi? –
spytał cicho Andrej. Eric zrobił krok w jego stronę, ale blondyn się cofnął
odruchowo.
- Andrej…
- O CO TU, DO CHOLERY,
CHODZI?! – wydarł się Pejic, ledwo powstrzymując szloch. Nie chciał płakać. Nie
przy nich. Nie chciał pokazywać, jak to go boli.
- Powiedz mu – rzucił Mark.
– Powiedz, DLACZEGO to zrobiłeś. Czemu tak bardzo się bałeś, że on się dowie.
- ZAMKNIJ SIĘ! –
krzyknął Andrej. – Czego ty chcesz? Czemu mi to zrobiłeś?!
- Tobie? Ty wmieszałeś
się w to przypadkiem. Serio, nic do ciebie nie mam. Co to tego śmiecia, to już
coś innego. No, Eric… Przyznaj się w końcu. Albo ty to wreszcie z siebie
wykrztusisz, albo ja mu powiem.
Eric zazgrzytał
zębami, wiedząc, że nie ma innego wyjścia. I tak planował powiedzieć o wszystkim
Andrejowi, nie chciał tego jednak robić przy Marku. Tak jednak wyszło, że… nie
miał wyjścia. Serce biło mu jak oszalałe ze zdenerwowania, a ręce pociły się ze
strachu. Bał się tego, co stanie się po wyjawieniu całej prawdy, ale chyba i
tak lepsze było to niż zabranie tajemnicy do deski grobowej.
- To… To dość stara
historia – zaczął szatyn.
- Dla ciebie na pewno –
zakpił Mark.
- Pamiętasz, mówiłem
ci, że ja i Mark znamy się od dziecka. Jak byliśmy dziećmi, kolegowaliśmy się.
Ja, Emily, Mark i… Matt. Jego… brat bliźniak.
Andrej zerknął na
bruneta, który wyglądał na dość… zniecierpliwionego, ale jednocześnie
delektował się każdym jednym wydukanym przez Erica słowem.
- Masz brata
bliźniaka? – spytał Andrej. Nigdy wcześniej żaden z nich
otym nie wspominał.
Mark uśmiechnął się
jedynie gorzko, nic nie odpowiadając.
- My… byliśmy naprawdę
dobrą paczką, ale… zdarzało nam się kłócić. Kiedy… Kiedy mieliśmy po jedenaście
lat, zbudowaliśmy sobie domek na drzewie. Był naprawdę ekstra jak na możliwości
jedenastolatków i…
- Do rzeczy – wtrącił Mark,
splatając ręce na piersiach. Opierał się tyłkiem o szklany stolik i mimo
wyluzowanej pozy, był bardzo spięty. I zdecydowany. Andrej nie miał tylko
pojęcia, na co.
- Pewnego dnia, latem,
jak zwykle byliśmy w domku. Mark droczył się z Emily, ciągnąc ją za warkoczę, a
ja i Matt… zaczęliśmy kłócić. Poszło o jakąś kompletną głupotę, jeden
szturchnął drugiego i zaczęliśmy się szarpać. Matt zaczął sobie kpić z mojej
rodziny, z mojego młodszego braciszka, który był niepełnosprawny…
- Masz
niepełnosprawnego brata? – zdziwił się model.
Eric westchnął.
- Miałem. Zmarł pięć
lat temu. W każdym bądź razie, zaczęliśmy się szarpać. Byłem bardzo drażliwy na
punkcie takich kpin i…
- Nie usprawiedliwiaj
się – rzucił Mark. – Dla tego, co zrobiłeś, nie ma usprawiedliwienia.
- ZAMKNIJ SIĘ i daj mi
powiedzieć! – Eric wziął kilka uspokajających oddechów. Nie chciał tego mówić.
Bał się, że nie przejdzie mu to przez gardło. Nikomu jeszcze o tym nie mówił i
nie wiedział, czy będzie w stanie. Chociaż to było tak wiele lat temu, on wciąż
pamiętał ten dzień, jakby to zdarzyło się wczoraj. – Zaczęliśmy się bić
naprawdę na serio. W pewnym momencie ja… Ja…
Richards zamilkł,
przełykając ciężko ślinę. Chciało mu się płakać.
- Ja… pchnąłem go
mocno. Matt potknął się o lalki Emily i wypadł przez dziurę, którą wchodziliśmy
do środka. To nie był jakoś wysoko, ale Matt… upadł… On… upadł naprawdę źle. Ja…
On… My… Przy upadku… - Andrej już chyba wiedział, co Eric chce powiedzieć, ale
mimo to i tak nie mógł w to uwierzyć. – Matt przy upadku skręcił sobie kark…
L-lekarze mówili, że to była bezbolesna śmierć. Wtedy też… Wtedy właśnie
rozwalił mi brew i stąd moja blizna. – Eric potarł ją odruchowo palcem.
- Jak widzisz, masz
przed sobą mordercę mojego braciszka – rzekł Mark. – Zabił mojego brata,
rozumiesz? Jedyną ważną dla mnie osobę na tym świecie. Jedyną, która miała dla
mnie znaczenie. Jak się czujesz, wiedząc, że mieszkałeś i spałeś w jednym łóżku
z mordercą?
- Andrej…
Pejic cofnął się
jeszcze bardziej w tył. Łzy zaczęły płynąć mu po policzkach.
- Nie chciałem ci tego
mówić – powiedział cicho Eric zdławionym głosem. – przepraszam.
- I dlatego zgadzałeś się
na to wszystko, co on robił? – spytał Andrej niemal histerycznie. – Bałeś się
mi przyznać do tego, co stało się kiedy byłeś dzieckiem, więc wybrałeś, twoim
zdaniem, mniejsze zło i zostawałeś tutaj, żeby robić mu loda?
- Najlepszego loda na
świecie – wtrącił Mark. – I to po kilka dziennie.
Pejic spojrzał na
niego ze smutkiem i niechęcią.
- Naprawdę myślisz, że
twój brat byłby zadowolony z takiego rozwiązania?
- Co?
- Twój brat był na
tyle okrutny, żeby z premedytacją rujnować komuś życie? – spytał cicho Andrej. –
Myślisz, że jest dumny z tego, co zrobiłeś?
- Nie znałeś mojego
brata, więc nie myśl sobie, że możesz się o nim wypowiadać jak chcesz.
- Może i nie znałem,
ale nie jestem pewien, czy podobałoby mu się to, co robisz. Możesz sobie
nienawidzić Erica, mnie czy kogokolwiek chcesz, ale prawda jest taka, że twój
brat nie żyje i choćbyś nie wiem jak
chciał, już go nie odzyskasz. Nie w tym świecie. O żywych powinno się
troszczyć, Mark. Zmarłym już nie pomożesz.
- Przestań mi prawić
kazania.
- Już przestaję –
Andrej pociągnął nosem. – Mówisz, że nic do mnie nie masz i jestem tu
przypadkiem. To teraz chciałbym cię poinformować, że w tej chwili chcę umrzeć.
- Andrej…
- Naprawdę chcę. I jeśli
umrę, będziesz miał mnie na sumieniu.
Mark wpatrywał się w
niego osłupiały. Nie spodziewał się czegoś… takiego. Andrej wyglądał na
smutnego i zranionego, ale jednocześnie… Mark nie potrafił ocenić, jakie
dokładnie uczucia malują się na jego twarzy. Tak jak mówił, chodziło mu tylko o
Erica. Patrząc na to wszystko teraz, miał wrażenie, że cała ta sytuacja
bardziej zraniła Andreja niż jego wroga.
- Przykro mi z powodu
twojego brata, ale to, że się tak mścisz… Skoro już dopiąłeś swojego, mam
nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy. A co do ciebie – Andrej spojrzał ze
smutkiem na Richardsa. – Szkoda, że nie ufałeś mi wystarczająco, żeby to
wyznać. Nie sądzę, żebyś wypchnął tego chłopca umyślnie. Wiem, że nie jesteś
taki. Nie czuję się zagrożony tylko dlatego, że przydarzył ci się taki wypadek,
Eric. Nie uważam cię za mordercę, ale… - Pejic pokręcił tylko głową.
- Andrej, posłuchaj,
ja…
- Nie. Nie mam
zamiaru. Nie masz pojęcia, co przeżywałeś, siedząc w domu i martwiąc się o
siebie. A ty? Zupełnie jakbyś tego w ogóle nie dostrzegał.
- Widziałem, ale co
miałem zrobić, czując posmak czyjegoś chuja w ustach, co?! – spytał Eric,
wybuchając płaczem. – Jak miałem ci się do wszystkiego przyznać? Nie masz
pojęcia, jak bardzo się bałem, że mnie zostawisz.
- I to było twoje rozwiązanie?!
- Nie masz pojęcia,
jak długo na ciebie czekałem! Ile lat już jestem w tobie zakochany! Nie
wyobrażasz sobie, jak się cieszyłem, kiedy dostałem pracę w Chadwick Models i
mogłem ci wreszcie poznać. Nawet mnie nie pamiętasz! Rozmawiałeś ze mną na
balkonie podczas swojej pierwszej sesji, stresowałeś się pokazem. Już wtedy cię
pokochałem! Po tym wszystkim, co przeszedłem, nie chciałem cię stracić.
- Cóż… Straciłeś.
Gdybyś powiedział mi prawdę, nie byłoby o czym rozmawiać. Ale teraz… Nie jestem
pewien, czy mogę ci wybaczyć. Nie wiem nawet, czy chcę to zrobić. Oddałem ci
swoje serce… I ciało. Facetowi, mimo że
czułem się zawsze hetero. Pozwoliłem ci, żebyś mnie zdominował w życiu i
sprowadził do roli kobiety, ale nie myśl sobie, że tak obojętnie przejdę obok
czegoś takiego.
- Andrej…
- Możesz sobie mieć
mnie za gówniarza, ale mam to gdzieś. W chwili obecnej nie chcę patrzyć na
żadnego z was. Obaj mnie w to wplątaliście i obaj jesteście winni temu, że
teraz płaczę. Muszę to sobie przemyśleć, Eric. Jeśli będę chciał się z tobą
skontaktować, sam cię znajdę.
Andrej spojrzał
jeszcze raz na zdumionego Marka, który już nie wyglądał na takiego zadowolonego
z obrotu sytuacji, po czym kiwnął im ręką na pożegnanie i odszedł.
Miał w głowie
kompletną pustkę i sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Chciał być z
Ericem, tym bardziej, że Eric też tego chciał, ale nie był pewien, czy będzie
potrafił zapomnieć o tym, co się stało.
Stał już przy windzie,
kiedy usłyszał głośny tupot czyichś butów na podłodze. Po chwili obok niego
stał Mark.
- Andrej…
Blondyn spojrzał na
niego pytająco. Mark podał mu swoją wizytówkę.
- Naprawdę nie
chciałem cię skrzywdzić… Nie pomyślałem i…
- Cóż, za późno. Jeśli
to wszystko, to ja…
- Zanim zdecydujesz
się zrobić coś głupiego, zadzwoń do mnie. Przez głupotę straciłem brata, nie
chcę się męczyć z wyrzutami sumienia, jeśli naprawdę coś ci się stanie.
Andrej wziął
wizytówkę, chociaż i tak nie miał zamiaru nigdzie dzwonić. Kiedy wszedł do
windy, nie patrzył na Marka, mimo że czuł jego wzrok na sobie.
Gdy drzwi windy
zamknęły się i zaczął jechać samotnie w dół, rozpłakał się.
To nie tak miało być.
No nie, jak tak może być... Aż łzy poleciały... Weź, nie rób i tego, muszą być ze sobą. ;c
OdpowiedzUsuńEch odcinek nawet spoko, czekam na kolejny. Weny <3
Szczerze myślałam, że Eric zrobił coś gorszego.. To nie był dla mnie powod dla którego Andrej mógłby go zostawić, a co za tym idzie zdrady nie da się wybaczyć. W dodatku jakby miały potem wyglądać ich zbliżenia. Taki niesmak.. Może jednak ich miłość coś zdziała, ale jestem za rozstaniem. Eric zrobił głupote. On chyba nie myślał.
OdpowiedzUsuńCóż odcinek smutny. Wiele emocji. Dziękuje Ci za to cudowne opowiadanie. Tom I czytałam juz kilkanaście razy i to nie żart. Genialne dzieło.
Weny.
coś w głębi mojej podświadomości mówiło mi że Eric mógł kogoś zabić ale nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli. Cóż... osobiście zaczynam bać się wind ale nie o tym chcę ci napisać. myślałam że Andrej wpadnie w histerię, że zacznie wrzeszczeć jak baba, zachował się według mnie dojrzale. też poczułam się pusta, czytając jak Pejic mówi o swojej śmierci. pisz kochana, nie mogę się doczekać co napiszesz :)
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się...
OdpowiedzUsuńsmutno mi się zrobiło. bardzo.
Punkt dla mnie, Eric mordowal Marka :D
OdpowiedzUsuńprzez caly odcinek balam sie, ze to juz ostatni. ale na szczescie nie.
Na początku z trudem powstrzymywałam łzy, ale pod koniec totalnie się poryczałam. Biedny Andrej...
OdpowiedzUsuńProszę mi tu nagle nie wygładzać Marka bo mam ochotę go zabić - głupi, oj bardzo głupi. Ale... Eric jest jeszcze głupszy - jak mógł z takiego powodu zdradzić Andreja? Nie ufał mu nic a nic? Sama raczej bym tego nie wybaczyła - nie czynu, a braku zaufania właśnie - ale może Andrej jest inny ode mnie
OdpowiedzUsuńI popłakałam się. Przecież to co się stało, było wypadkiem. Niechby się nie bili. Jedno popchniecie doprowadziło do tragedii, ale to był wypadek. Rozumiem, że Mark nie potrafi się z tym pogodzić i chce się mścić, ale przez to cierpi niewinny Andrej. Chłopak, który zmienił swoje życie dla Erica. Swoją seksualność przede wszystkim. Eric mógł mu powiedzieć. Niełatwo będzie ich teraz razem połączyć, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z tego dramatu. Oni powinni być razem.
OdpowiedzUsuńWspółczuję problemów z laptopem i mam nadzieję, że szybko będziesz mogła z niego korzystać. I dzięki za rozdział. :D
Zapraszam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń