Już chyba z godzinę
siedział na podłodze po turecku i gapił się na przedmiot stojący tuż przed nim.
Nie, żeby się znał, ale musiał przyznać, że była to naprawdę piękna rzecz. No,
i całkiem droga, ale było warto wydać te pieniądze.
Kontrakt podpisany z Davidem
Jostem leżał już bezpiecznie w jego biurku, nic więc nie stało na przeszkodzie,
żeby zakupić instrument, na który Tom tak się napalił w Paryżu. Dredziarz był
zbyt „niewinny”, żeby wydać nieswoje pieniądze na coś takiego, nawet jeśli było
to jego wielkie marzenie. Po ostatnich wydarzeniach i upewnieniu się, że na
pewno wszystko gra, zamówił dla Toma wymarzoną gitarę. Przyszła wprost z
Paryża, dokładnie ta sama, którą podziwiał Tom. Była czarna, lśniła w
promieniach słońca i wyglądała naprawdę wspaniale.
Bill westchnął cicho.
Chyba nadszedł czas, żeby wręczyć ją bliźniakowi. Wieczorem mieli stawić się w
studio i zacząć pierwsze nagrania. Już nie mogli się doczekać.
Czarny wstał z podłogi
i poszedł do pokoju brata. Tom siedział na łóżku z laptopem na kolanach, co
chwilę rzucając Scotty’emu piłeczkę. Z jakiegoś powodu Tom miał wielki
sentyment do tego psa i często spędzał czas na zabawie z nim.
- Tom?
Dredziarz podniósł
wzrok znad laptopa i uśmiechnął się lekko.
- Hej.
- Chodź ze mną na
chwilę, chcę ci coś pokazać.
- Pokazać? – zdziwił
się Dredziarz, głaszcząc psa, który mu wskoczył na łóżko. Uśmiechał się przy
tym lekko.
- Mhm. No, chodź,
zanim się rozmyślę, a na pewno ci się spodoba.
Tom, zaintrygowany,
odłożył sprzęt i wstał z łóżka, przeciągając się. Długie spodnie ciągnęły mu
się lekko po podłodze. Zwykle układał je tak, że zachodziły na buty i było mu
całkiem wygodnie, ale w tym wypadku po prostu w nich człapał.
Przeszli przez
łazienkę. Bill zaszedł bliźniaka od tyłu i zakrył mu oczy rękami.
- Na razie nie patrz.
- No, weź! Teraz to
jestem już na maksa ciekawy, o co chodzi.
- Przecież zaraz się
dowiesz.
- Zaraz to nie to samo
co już.
- Oj, nie marudź.
Bill podprowadził go
najbliżej jak mógł, a potem zabrał ręce. Tom znieruchomiał.
Bill specjalnie stanął
w pobliżu gitary tak, żeby mógł obserwować wyraz twarzy brata.
- O, kurwa! Nie
wierzę! – powiedział Tom niemal grobowym głosem.
- Może być? – zapytał
Czarny, patrząc w sufit.
- Łiiii! Gibson les Paul! Z serii Custom! Moje
marzenie!
Dredziarz klęknął przy
gitarze i przejechał po śliskim przedmiocie opuszkami palców. Jego oczy lśniły
z podniecenia i radości, a usta rozciągnęły w najszerszym uśmiechu, jaki Bill
widział w całym swoim życiu.
- Dziękuję! –
Dredziarz zerwał się na równe nogi i przytulił mocno bliźniaka. Bill nie
spodziewał się aż tak wielkiego entuzjazmu.
- Teraz w nagrodę
możesz mnie ruchać cały dzień – stwierdził Tom, lekko odsuwając się od brata i
wpatrując w gitarę jak w obrazek.
Bill parsknął. Jego
twarz wyrażała politowanie.
- Chętnie, ale może
później. Czekam teraz na koncert w twoim wykonaniu. Podłączaj sprzęt i
udowodnij, że na niego zasługujesz.
Tom skinął głową i
wciąż się uśmiechając, wykonał polecenie bliźniaka. Bill przypatrywał się mu i
nie mógł uwierzyć, że jakaś głupia gitara była w stanie aż tak go ucieszyć.
Znaczy, wiedział, że to było jego marzenie i w ogóle, ale czy on potrafiłby się
tak cieszyć, gdyby ktoś spełnił któreś z jego pragnień?
Pokręcił głową. On nie
był taki sam jak Tom. Nie potrafił cieszyć się z tak prostych rzeczy. Tak dla
przykładu, jednym z jego marzeń było całkowite wyeliminowanie Simone. Czy
potrafiłby się cieszyć, gdyby się dowiedział, że jego matka nie żyje? Wątpił,
żeby to kiedyś nastąpiło. Simone była typem człowieka, który zawsze spadał na
cztery łapy. Wychodziła cało z każdej opresji, w cokolwiek by się nie
wpakowała. Cała ta żenada z Gordonem tylko to udowodniła. Wyssała z niego jak
najwięcej kasy, a kiedy przyszło co do czego, po prostu się ulotniła i nikt jej
więcej nie widział. Zwyczajnie nie chciało się w to wierzyć.
Tom stanął przed nim
gotowy do zaprezentowania swoich umiejętności.
- Dobra, to teraz
usłyszysz mój najnowszy kawałek.
Dredziarz uśmiechnął
się i zaczął grać. Melodia była naprawdę dobra. Bill zmarszczył brwi. Miał
wrażenie, że już kiedyś to słyszał. Dokładnie tak samo było na początku, kiedy
wprosił się na próbę do garażu. Wtedy też towarzyszyło mu takie uczucie.
Gdy Tom skończył, Bill
westchnął.
- Zdaje się, że mamy
kolejną piosenkę.
- Kocham cię, wiesz? –
odezwał się nieoczekiwanie Tom. Z nabożną wręcz czcią odłożył gitarę w miejsce,
z którego ją wziął i pochylił się nad bratem, całując go lekko w usta.
- Ja ciebie też,
niestety – mruknął Bill wręcz cierpiętniczo.
Tom zaśmiał się.
- Jesteś niemożliwy,
wiesz? A może uczcimy to wszystko i wybierzemy się gdzieś?
- Gdzie?
- Carlos na pewno nas
podwiezie, w końcu jest już sprawny. Moglibyśmy na przykład pójść do kina czy
coś.
- Ok. Chodź.
Znaleźli szofera w
garażu, gdzie mężczyzna wyraźnie się gdzieś wybierał.
- Carlos? Mógłbyś nas
podrzucić do kina? – spytał Tom. Nienawidził, gdy ktoś komuś rozkazywał.
Szofer spojrzał na
nich i westchnął.
- Oczywiście.
Wsiadajcie.
- Wybierałeś się
gdzieś? – spytał Bill, wchodząc do limuzyny.
Mężczyzna spłonił się
i spuścił wzrok.
- Carlos! – zdziwił
się Tom, uśmiechając się lekko. – Co się dzieje?
- Uhm… Ja… Chciałem
jechać po… Po…
- No, wykrztuś to z
siebie, bo nigdy nie wyjedziemy.
- No, bo… Ja… Chcę się
oświadczyć Sarze! – powiedział z zamkniętymi oczami na jednym wydechu.
Bliźniacy spojrzeli na
siebie, a potem rzucili się w kierunku szofera, zadając mu jednocześnie masę
pytań.
- Masz już pierścionek?
- Podejrzewa coś?
- Kiedy chcesz to
zrobić?
- Myślałeś już o dacie
ślubu?
Carlos uniósł ręce do
góry, uśmiechając się zawstydzony.
- Nie wiem, czy wie.
Chyba nie. Właśnie chciałem jechać po pierścionek, nie mam pojęcia, czy się
zgodzi. Bardzo bym chciał, ale… Trochę się boję, że będzie tak, jak z panem
Gordonem.
- Więc chciałeś jechać
po pierścionek zaręczynowy? – spytał Tom.
Szofer skinął
nieśmiało głową.
Bliźniacy spojrzeli na
siebie porozumiewawczo.
- Możemy jechać z
tobą? – spytali jednocześnie.
Mężczyzna spojrzał na
nich ze zdumieniem, a potem uśmiechnął się lekko.
- Tak, pewnie. Może
pomożecie mi coś wybrać?
Zabieranie bliźniaków
nie było najlepszym pomysłem. Nad każdym pierścionkiem rozwodzili się co
najmniej przez dziesięć minut, wymieniając jego wady i zalety. Mimo wszystko
nie wtrącali się aż tak bardzo, jak Carlos się obawiał, że będą. Właściwie to
nawet sprzedawca, słuchając ich wymiany zdań, musiał zagryzać dolną wargę, żeby
nie wybuchnąć śmiechem.
- Ten jest świetny –
stwierdził Tom, patrząc na jeden z pierścionków w kolejnej gablocie. Bill
skinął tylko głową, po raz pierwszy zgadzając się z nim w zupełności.
Pierścionek był
prosty, miejscami przeplatany przez białe złoto, które świetnie współgrało z
ładnym diamentem, umieszczonym po środku. Jego atutem była przede wszystkim ta
prostota i jakość. Carlos pokręcił głową.
- Nie stać mnie na
taki – mruknął mężczyzna. W jego głosie nie słychać było żadnych emocji, ale
żaden z bliźniaków nie dał się oszukać. Bill już otwierał usta, ale Tom go
uprzedził.
- W takim razie
dołożymy ci w ramach prezentu ślubnego – powiedział stanowczo Tom.
- Nie, nie możecie –
zaprotestował Carlos.
- Oczywiście, że
możemy. Wiesz, jeśli cię to razi, możesz oddać w naturze. Wierz mi, nie
pogardzę – Tom żartobliwie zmierzył szofera spojrzeniem.
- Tom, proszę! Nie
możecie płacić za mnie za pierścionek.
- Nie chcemy płacić za
ciebie, tylko ci dołożyć – wtrącił Bill. – Słuchaj, Carlos. Przez ponad rok
opiekowałeś się mną i byłeś jedyną osobą, która potrafiła mnie pocieszyć. Jako
jedyny wyciągnąłeś do mnie rękę. Chciałbym ci się odwdzięczyć chociaż w taki
sposób. Tom dostał dzisiaj gitarę, która jest mniej więcej warta tyle, ile ten
pierścionek. Nie bój się przyjąć pomocy.
- Ale…
- Jesteś naszym
przyjacielem, Carlos – powiedział Tom łagodnie i uśmiechnął się niewinnie. – Po
prostu zamiast dziesięciu tysięcy w prezencie dostaniesz osiem.
Szofer zbladł, a
sprzedawca spojrzał na nich z szeroko rozwartymi oczami.
- Tom, nie strasz go.
- Serio, Carlos. Jeśli
podoba ci się ten pierścionek, nie ma nad czym się zastanawiać.
Mężczyzna nadal
wyglądał na zawstydzonego, ale w końcu skinął głową. W oczach miał łzy
wzruszenia.
Gdy byli już w
samochodzie, a pierścionek leżał w pudełeczku, bezpiecznie ukryty w kieszeni,
szofer przytulił obu chłopców, szlochając cicho.
- Dziękuję. nigdy wam
tego nie zapomnę.
W tej właśnie chwili
Bill zrozumiał, dlaczego Tomowi tak zależało na obdarowaniu swoich znajomych
prezentami. Gdy tak Carlos patrzył na nich z tą bezbrzeżną radością i
wdzięcznością, chciał móc uszczęśliwić tak wszystkich ludzi. I Tom… Wyraz jego
oczu, gdy zobaczył gitarę… Bill wiedział, ż będzie przechowywał te wspomnienia
w sercu do końca swego życia.
Następnego dnia
wsiedli do vana Gusa i pojechali do profesjonalnego studio, gdzie mieli zacząć
nagrywać swój pierwszy krążek. Wszyscy byli podekscytowani. Tom wziął swoją
gitarę i pilnował jej jak oka w głowie, jakby bał się, ze każdy tylko czyha na
to, żeby ją zostawił na pastwę losu. Nawet docinki Geo nie były w stanie
zmienić jego zachowania.
W środku przywitali
się z Davidem i profesjonalną ekipą, która miała im pomóc spełnić swoje
marzenia.
- Nagramy osobno
poszczególne instrumenty, a potem wokal Billa. Najwięcej roboty będzie miał
Tom, ale wiem, że wszyscy dacie sobie świetnie radę. Zacznijmy od perkusji.
Przygotowano dla ciebie nuty, chociaż jestem pewien, że nie będą potrzebne.
- Powodzenia –
powiedział Tom z uśmiechem. Gus wszedł do środka i usiadł przy perkusji. Mieli
zacząć od „Durch den Monsun”.
- To będzie długi
dzień – mruknął Bill, kładąc się na kanapie. Tylko nogi zwisały mu poza sofę.
- Posuń dupsko, też
chcemy usiąść – powiedział Geo, ale Bill go nie posłuchał. – Ok, w porządku.
Geo usiadł Billowi na
brzuch. Czarny jęknął i momentalnie zrobił się czerwony.
- Geo, złaź! Ważysz
tonę! – wystękał, próbując zrzucić kolegę.
- Trzeba było o tym
myśleć od razu.
- Tom. Pom-mocy!
Dredziarz wywrócił
oczami.
- Geo ma łaskotki.
- Tom.
Bill ostatkiem sił
zdołał jakoś połaskotać Geo. Nie minęła długa chwila, a basista wystrzelił z
kanapy jak z procy. Bill uśmiechnął się, widząc, jak kolega masuje sobie tyłek.
- Zawsze działa –
stwierdził Czarny.
Geo spojrzał na niego z oburzeniem, ale nie
powiedział nic na ten temat. No, przez dziesięć minut. Potem wszystko zaczęło
się od nowa i w ten sposób upłynął im cały dzień w studio. Różnica była taka,
że zmieniali się po prostu winowajcy całego zamieszania.
Wieczorem, po powrocie
ze studio, bliźniacy byli wykończeni. Nie sądzili, że coś takiego może być
takie męczące! W dodatku Bill dostał telefon, że obaj koniecznie muszą się
stawić rano na sesję fotograficzną do jakiegoś magazynu. Nie mieli nawet ochoty
się trochę pomacać, nie wspominając o całej reszcie. Wykąpali się i każdy z
nich zasnął w swoim łóżku. Byli zbyt zmęczeni nawet na koszmary, chyba że
koszmarem można by nazwać nagrywanie piosenki, przez co musieli zagrać lub
zaśpiewać to samo co najmniej pięćdziesiąt razy. Na samą myśl obu robiło się
niedobrze.
Rankiem stawili się na
sesję, która zajęła pół dnia, a wszystko przez makijaż, który trzeba było
zrobić Billowi aż trzy razy! Tom miał wrażenie, że szlag go trafi, ale dzielnie
to znosił. W końcu to nie była wina Billa, że wymyślili sobie, że muszą go
umalować na trzy różne sposoby. Z nim nie mieli takich problemów, bo miał mieć
swój styl. Chcieli ciągle robić im zdjęcia na zasadzie kontrastu. Bill wyglądał
przy bracie babsko, a Tom przy Billu męsko. O dziwo, obu to odpowiadało.
- Padam na ryj! –
jęczał Bill, kiedy po raz trzeci go malowano.
Tom leżał na sofie i
gapił się na sufit. Liczył ciemne plamki, które się na nim znajdowały i
zastanawiał, co one właściwie tam robią. Zawsze myślał, że robienie kariery,
sława to fajne rzeczy, a tymczasem on jeszcze dobrze nie zaczął, a już miał
dosyć.
Na szczęście cała
reszta męczarni nie trwała już długo. Potem wrócili do domu i mogli się cieszyć
błogim lenistwem.
Wieczorem, gdy już się
porządnie wyspali, postanowili posiedzieć trochę w ogrodzie. Nie podejrzewali,
że natkną się na Carlosa, który nieśmiało będzie prowadził Sarę w odległy
zakątek.
- Ty, co oni robią? –
spytał Tom szeptem.
- Pewnie chce się jej
oświadczyć – odszepnął Bill, wciągając go za jakiś krzak. – Chodź, zobaczymy.
Tylko bądź cicho.
Nie słyszeli, o czym
para rozmawiała, ale to niezbyt im przeszkadzało. Carlos i Sara zniknęli za
kilkoma drzewkami i krzakami dzikiej róży. Bliźniacy po cichy zaszli ich od
drugiej strony, przeciskając się przez kłujące krzaki tuż obok płotu.
Carlos już wcześniej
się przygotował. Rozłożył koc i uszykował mini piknik. Wszędzie paliło się
mnóstwo świec, dodając intymności całej sytuacji. Bracia wciśnięci w płot przez
krzaki, przyglądali się całej scenie z prawdziwą fascynacją. Tom uśmiechnął się
szeroko, kiedy w pewnej chwili Carlos uklęknął.
- Kocham cię, Saro –
powiedział czule. Wyciągnął z kieszeni opakowanie i otworzył je. – Wyjdziesz za
mnie?
Tom zacisnął mocno
rękę na dłoni Billa, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że to robi. Bill
zrobił urażoną minę, ale nie odwrócił wzroku nawet na sekundę, nie chcąc nic
stracić. Obaj z zapartym tchem czekali na odpowiedź Sary.
Kobieta zaczęła
płakać.
- Ja… Tak! Tak! Och,
Carlos!
Rzuciła się mężczyźnie
na szyję, przytulając go mocno. Bill i Tom patrzyli, jak para całuje się
namiętnie. Niemal w tym samym momencie wycofali się z azylu narzeczeństwa, nie
chcąc ingerować w ich prywatność.
Przez całą drogę
powrotną zerkali na siebie i uśmiechali się radośnie. Nawet Bill nie potrafił
powstrzymać wyszczerzu. Oświadczyny Carlosa były proste, ale naprawdę z klasą.
Ten widok sprawił, że obaj z optymizmem patrzyli w przyszłość.
Na świecie jednak jeszcze
istniały ciepłe i dobre kobiety.
***
Już naprawdę blisko do rozwikłania wszystkich niewiadomych. Chociaż większość Waszych tez jest słuszna,wkrótce wszystko wyjaśni się dokładnie.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Czytam je z wielką radością. Osoby, które piszą własne blogi, wiedzą, o czym mówię.
Pozdrawiam!
Ale słodko lubię takie notatki :) I znowu muszę czekać do następnego poniedziałku na dalszą część niech to . . . Ja chce już !!!! Ale wytrzymam :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńyy nieee nie jestem uzależniona hehe kocham, a to było takie mega urocze jak bliźniacy pomagali carlosowiiii, to miód- anikka tenebris
OdpowiedzUsuńchłopaki fajnie się zachowali! :D
OdpowiedzUsuńbrawo Carlos! :D
Super... radosny odcinek i ciekawy...
OdpowiedzUsuńCzekam na następne...
Swietny odcinek. Cieszę się szczęściem Carlosa i Sary. Uśmiechałam się do laptopa jak głupia, gdy czytałam o kupowaniu pierścionka. Ach, ci bliźniacy. ;) I jeszcze to "kocham cię" z ust Billa. <3
OdpowiedzUsuńPo prostu super, nie mogę się doczekać następnego odcinka.
Ooo, jak słodko :D Bill się już tak chyba nie boi dotyku, co? Jest zdecydowanie bardziej wyluzowany niż wcześniej xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :3
Zapraszam na rozdział. Twój przeczytam później, bo się śpieszę.^^
OdpowiedzUsuńAch, Bill, odkąd pojawił się Tom, naprawdę się zmienił. Widać, że zależy mu na szczęściu brata.
OdpowiedzUsuńOświadczyny Carlosa były urocze <3 To, jak chłopaki mu pomagali z pierścionkiem też było super.
Świetny odcinek! Aż mnie skręca, jak pomyślę, że niedługo już koniec. Mamy przewagę ! Kochani głosujcie na Twincesta po ''Rodzinnym domu''. Następne opowiadanie, to musi być twincest :) ! Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Najbardziej rozśmieszył mnie tekst Toma, kiedy dostał gitarę od Billa. Jak to moja katechetka mówi.. A, jakiż on dowciapny. :3 xD
OdpowiedzUsuńEch, no brak mi słów na to wszystko.
A co do końcówki.. Taa.. Komentarze dla piszących naprawdę są potrzebne. ; )
Pozdrawiam i weny życzę!
A i zapraszam do siebie xD [over-the-rainbow0.blogspot.com]
UsuńHa, i jest gitara, a Bill się przekonał, że obdarowywanie kogoś prezentami jest równie przyjemne jak ich dostawanie. :D
OdpowiedzUsuńTeraz mają taka sielankę, spokój, ale wciąż się boję, że to zostanie zniszczone i któremuś coś się stanie. Potwór Simone nad nimi wisi. A tym bardziej, że opowiadanie dobiega końca, to wiele może się wydarzyć. Już się nie mogę doczekać rozwiązania zagadek. :D
Fajnie, że Carlos i Sara się pobierają. A oświadczyny było słodkie. Ach. Mieli tylko dwóch podglądaczy. :D
Ale cudownie ^^
OdpowiedzUsuńJeej, Carlos i Sara <3 Mam nadzieję, że im się powiedzie, tak jak bliźniakom. Szkoda, że opowiadanie już się prawie kończy, było naparawdę wspaniałe.
Cóż, ale do końca jeszcze trochę zostało i wszystko może się wydarzyć, zwłaszcza, że Simone czuwa. Mam nadzieję, że to skończy się dobrze...
Zapraszam do siebie na rozdział 4 http://my-deadly-poison.blogspot.com/ :D
Suuupeeer!
OdpowiedzUsuńDzisiaj nie mam weny na długi komentarz... ale odcinek mi sięjak najbardziej podobał!
Pozdrawiam! ;P
od jakiegoś czasu zastanawiam sie jak do ciebie dotrzeć (znaczy komunikować się- bez pomocy komentarzy) i nie doszłam za daleko no ale w końcu do ciebie pisze. Od stosunkowo niedawna czytam twoje wpisy i jestem pozytywnie zaskoczona jakością twoich tekstów. Mimo że nie przepadam za TH postanowiłam przeczytać wszystkie twoje publikacje które pozwoliły mi troche inaczej spojrzeć na ogólną sytuacje i koncepcje całego show zawartego wokół nich. dziękuje;) Bardzo lubie czytać opowiadania z naszego ulubionego tematu jakim jest yaoi i powiem ci że twój blog mimo głównych bohaterów za którymi do tej pory nie przepadałam sytuuje sie wysoko w czołówce najciekawszych i najbardziej zaskakujących jakie czytam(i często do niech wracam). Mimo wszystko faworytem moim jest jeden z bohaterów andrej Pejc (nie wiem czy dobrze napisałam)ponieważ charakteryzuje się z moim bliskim znajomym, który także w chwili obecnej jest natchnieniem do mojego opowiadania. zaraz póżniej nie potrafie ich wymienić pod względem "lubienia" są wspaniałe. Tak więc bez przedłużania życze Ci kopa natchnienia i miłego pisania bym mogła cieszyć oczy kolejnymi twoimi rozdziałami;)
OdpowiedzUsuńPS1. Jeśli można wiem że kiedyś ktoś cie już o to pytał i odpowiadałaś mu na to pytanie (niestety tylko w fotmie prywatnej rozmowy) ale jeżeli miałabyś czas napisałabyś mi na priv albo pod jakimś wpisem jak można zrobić takie zakładki na blogu? te w których dzielisz kategorie. Jeżeli będziesz iała oczywiście chwilke. Z góry
dziękuje;)
PS2. mam nadzieje tylko że to co napisałam jest w miare sensowne i czytelne;)
Nie ma sprawy, podaj numer GG czy coś, to Ci to po kolei rozpiszę;)
Usuńa może być mail? nie korzystam z gg
Usuńpaula.141@wp.pl <--mój mail
Jeśli nie za bardzo ci pasuje to załorze konto na gg
wielbie cię normalnie nie zgadłabym że to się tam akurat to robi;P bardzo ci dziękuje. Życzę rozległej weny do pisania;) ^^
UsuńJakie to było słodkie jak Bill patrzył jak Tom się cieszy z gitary. I jak pomogli Carlosowi. Fajnie, że nie jest on taką zwykłą postacią, że im pomaga.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i nie mogę doczekać się rozwiązania!
Komentowałem już wcześniej owe opowiadanie, choć negatywnie to jak najbardziej szczerze. I postanowiłem skomentować jeszcze raz. Jak dla mnie odcinek to było tzw. pitu pitu które nic nie wniosło a jedynie przeciągneło sprawę. Mimo wszystko życzę weny bo doskonale wiem, że potrafisz zadowolić nawet takich krytyków jak ja choć fakt wcześniej nie skomentowalem jak Twoje opowiadania przypadły mi do gustu w związku z tym będę musiał się poprawić. Jak wspomniałem życzę weny choć to już raczej przy innym opowiadaniu gdyż to jest dla mnie mimo wszystko stracone tak więc czekam tylko na koniec. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAkcja z pierścionkiem była bezcenna. Wręcz wyobraziłam sobie jak Tom i Bill hejtują wszystkie pierścionki z gablotki. Bo za szeroki, a ten się ładnie nie błyszczy, a ten to w ogóle jakaś abstrakcja.. Ten za skąpy itd. I jeszcze te zaręczyny.. O matko! I Bill zaczyna się zmieniać na lepsze.. (Nie, żeby był gorszy xD) Matko~ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń