Bill czuł okropny ból w całym ciele.
Znowu. Nie miał pojęcia, co się stało, ale to było teraz bez znaczenia. Z
trudem otworzył oczy. Otaczała go zupełna ciemność. Nie wiedział, gdzie się
znajduje.
- Tom? - wyszeptał cicho.
Odpowiedziała mu cisza. Spróbował
się podnieść, ale jego cierpienie tylko się wzmogło, więc dał sobie spokój.
Wyciągnął przed siebie rękę i zaczął macać ziemię wokół siebie. Leżał na
trawie. Przypomniał sobie porwanie i to, co ten stwór z nim robił. Westchnął
ciężko. Tylko taki idiota jak on mógł sprowokować takie monstrum. To będzie dla
niego nauczka, żeby nigdy nie podskakiwać do większych od siebie. Trochę się
zdziwił, kiedy natrafił ręką na pień drzewa. Pamiętał, że ten dziwny potwór
zostawił go na trawie, a nie w lesie. Co więc robi pod drzewem? Przypomniał
sobie, że jedną noc tak spędzili razem z Tomem. Ucieszył się, że brat go
znalazł, ale szybko sprowadził się na ziemię. Ciekawe jakim cudem Tom miałby
wspiąć się na górę? Nie miał najmniejszych szans, ktoś jednak mu pomógł.
- Halo? Kto tu jest? - wyszeptał.
Chciał odezwać się głośniej, ale
wszystko go bolało i bał się, że tylko przysporzy sobie bólu.
W zasięgu jego lewej ręki nie było
już nic ciekawego, tak więc opuścił ją luźno i zaczął badać teren drugą.
Natrafił na coś ciepłego. Zdziwiony, wyciągnął rękę dalej i pomacał dokładniej.
Zdał sobie sprawę, że to skóra! Zaczął opuszkami palców jej dotykać. To była
twarz, tylko czyja?
Tom.
Chcąc się upewnić, odszukał usta i
zaczął szukać kolczyka z lewej strony. Odczuł niewyobrażalną ulgę, kiedy go
znalazł.
- Tom! - wychrypiał.
Brat spał jak zabity. Bill
zaciskając zęby, szarpnął się w bok i przewrócił się na brzuch. Klnąc cicho,
uniósł się na łokciach i wyciągnął rękę w stronę bliźniaka. Złapał go za bluzę
na ramieniu i zacisnął mocno rękę, bojąc się, że drugim razem już nie da rady
tego zrobić.
- Tom! - szarpnął go lekko.
Gdy nie zareagował, Bill znowu
zaczął go ciągnąć za bluzę.
Umierałbym tutaj, a on by spał,
pomyślał z irytacją.
- Tom! - warknął coraz bardziej zły.
- He? Billy? - spytał blondyn,
odwracając się w jego stronę.
- Srilly, do cholery!
- Billy! - wykrzyknął Tom,
natychmiast zrywając się do siadu.
Czarny stracił równowagę i padł z
jękiem na ziemię.
- Au! Uważaj trochę, co?!
- Dopiero się obudziłeś, a już się irytujesz.
- Odwróć mnie, dobra?
Tom złapał bliźniaka za ramię i
odwrócił go na wznak.
- Uff! - westchnął Bill.
- Dawno się obudziłeś? Jak się
czujesz? Coś cię boli? - pytał blondyn z prędkością karabinu maszynowego.
- He?
- He? - powtórzył bezmyślnie za bratem.
- Zwolnij! Mój mózg nie potrafi tak
szybko przetwarzać informacji.
- Dziwnie gadasz. Masz problemy z
mówieniem?
- Trochę. Jak mnie znalazłeś?
Wspiąłeś się do góry? Przecież to niemożliwe!
- Demony mi pomogły.
- Co?!
- Serio. Byłem u bliźniaków i
prosiłem ich o pomoc, ale kategorycznie odmówili. Oni… Ee, nie chcieli mi
pomóc. Demony same do mnie przyleciały i zabrały mnie na górę.
Bill przez chwilę się nie odzywał,
przyjmując wszystkie informacje do wiadomości.
- A ten zły? Ten, który mnie porwał?
- Ulotnił się gdzieś.
- Tom, ich było potem więcej.
- Mam wrażenie, że te stwory nie
dogadują się między sobą.
- Dobrze cię widzieć, Tom. Tak się
bałem, że już po nas.
- Ja też! Ale nareszcie wszystko
zaczęło się układać! Mamy mapę, Billy!
Bill prychnął cicho.
- Naprawdę! Kiedy byłeś nieprzytomny,
jeden z tych stworów wyczarował tablicę z mapą. Zaznaczył na niej wyjście i
nasze położenie. Kiedy tylko poczujesz się lepiej, spadamy stąd.
- Wkręcasz mnie!
- Słowo, że nie! No i mam coś dla
ciebie.
Czarny był lekko zdezorientowany,
kiedy brat wcisnął mu w rękę jakąś rzecz.
- Co to jest? - spytał zdziwiony.
- To śliwka. Długo musiałem jej
szukać, ale udało mi się! Tylko postaraj się tego nie zwrócić.
Bill był zbyt słaby, żeby zjeść samemu,
więc Tom zaczął go karmić.
- Hej, dobre!
- To dobrze. Ja też sobie podjem.
Jak się czujesz?
- Wszystko mnie boli, ale jeszcze
dycham.
- Zjedz i śpij. Musisz dużo
wypoczywać, żeby jak najszybciej wrócić do formy.
Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał
młodszy Coger.
- Tom, zdałem sobie sprawę z tego,
że jestem świrem.
- Billy, w tych śliwkach nie ma
alkoholu, nie wkręcisz mnie!
- Mówię serio! Kilka metrów ode mnie
biły się dwa potwory, a ja miałem to w dupie! Jestem świrem, tylko świry tak
reagują!
- Daj spokój!
- Zwariowałem tutaj!
- Nawdychałeś się za dużo smrodu z
tej trawy, zaćpałeś się!
Bill westchnął. Tom na pewno mu nie
uwierzy. Trudno, on wie swoje. Jego reakcje nie były normalne. Skończył jeść i
westchnął, czując przyjemne uczucie w brzuchu. Co prawda nadal nie był to
wymarzony obiad mamy, ale zawsze lepsze to niż nic.
Ich rozmowa była bardzo dziwna, ale
chyba nie potrafili inaczej. Od razu podzielili się ze sobą wszystkimi
informacjami i przemyśleniami, ciesząc się, że wszystko wróciło do normy i są
razem. Chociaż ich sytuacja nadal była beznadziejna, przynajmniej byli razem i
cokolwiek by ich nie spotkało, wspólnie będą walczyć o przetrwanie.
- Idę spać. Dobranoc, Tommy.
- Odpoczywaj. W razie czego, jestem
obok.
- Wiem.
Zapadła cisza, którą po chwili
przerwał Bill.
- Tom, obiecasz mi coś?
- Co?
- Obiecaj mi, że będziesz zawsze,
bez względu na wszystko.
- Obiecuję. Nie martw się, idź spać.
- Nie traktuj mnie jak dziecka.
- Jesteś moim młodszym braciszkiem.
Nie narzekaj tylko śpij.
Czarny westchnął teatralnie i
zamknął oczy. Odpłynął w mgnieniu oka.
Gdy otworzył oczy, był w jakimś
dziwnym miejscu. Przypominało to kopułę z gałęzi. Światło docierało do środka
tylko z małego wejścia, w którym akurat ukazała się głowa Toma.
- Dzień dobry, śpiochu - powiedział
z uśmiechem.
- Hej. Gdzie byłeś?
- Szukałem wody. No i sukces! W
pobliżu płynie rzeczka. Zaraz cię tam dociągnę i wreszcie zajmiemy się twoimi
obrażeniami.
- Bardziej boli mnie chyba urażona
duma, że wpieprzył mi cień.
- Dodaj do tego, że miał ponad dwa
metry wysokości i pochodzi z innego świata, może twoja duma poczuje się lepiej.
- Zabawne - mruknął Bill.
- Ktoś tu chyba nie ma humoru -
rzucił śpiewnym głosem Tom.
- Bujaj się!
Blondyn zaśmiał się. Obaj zjedli po
dwie śliwki, a potem Bill opornie zgodził się wyjść z ich obecnego miejsca
zamieszkania. Z pomocą starszego bliźniaka jakoś udało mu się dosłownie
wyczołgać na zewnątrz. Spróbował iść sam, ale okropnie trzęsły mu się kolana,
tak więc musiał skorzystać z pomocy brata. Trochę mu było głupio, że taka z
niego baba, ale nie komentował tego. Tom też nic o tym nie mówił. Obaj chyba
uznali to za temat tabu, a może po prostu nie chcieli rozmawiać o swoich
słabościach.
Gdy już wreszcie doszli do
upragnionej wody, Tom pomógł bratu zmyć z siebie krew. Potem usiedli na trawie.
- Załatwiłeś sobie twarz tak samo,
jak ja na tamtej ścianie - powiedział blondyn, przyglądając się bratu.
- Nom. Teraz wyglądamy jak prawdziwi
bliźniacy.
- Ta... Pieprzyć takie podobieństwo.
Teraz moja kolej zabawienia się w lekarza.
- To nie jest zabawa! Mnie to
naprawdę boli! – oburzył się Bill.
- Wiem, bo mnie też bolało! Poza
tym, wyczuwam to, zapomniałeś? Nie musisz mnie więc przekonywać o tym, jak
bardzo cierpisz. Czuję to na własnej skórze.
- No, tak... Z czego zrobimy
bandaże?
- Nie wiem... Mógłbym oddać ci
swoje, ale nie jestem pewien, czy się nadają.
- Dobra, obejdzie się bez.
- A co z moją zabawą?
- Nie ma pan bandaża, panie
doktorze, przykro mi.
Tom westchnął zawiedziony. Bill
patrzył na niego z uśmiechem. Nagle dostrzegł coś za jego plecami. Przesunął
się trochę, żeby to zobaczyć, stracił równowagę i poleciał głową do wody. Zanim
zdążył tam cały wpaść, Tom chwycił go za bluzkę na plecach i szybko z powrotem
posadził na miejsce. Zdezorientowany czarnowłosy pluł i parskał wodą. Tom też
parsknął, ale ze śmiechu.
- To nie jest śmieszne! - krzyknął
Bill na brata, ale ten tylko jeszcze bardziej się roześmiał.
- Uch, Billy!
- Tom, patrz! Tam są krzaki z
pomarańczowymi kropkami.
- He?
Tom ciągle się śmiejąc, pomógł bliźniakowi
wstać i razem poszli we wskazanym miejscu. Obaj byli zdumieni, gdy dostrzegli
krzewy z mandarynkami.
- Myślałem, że to pomidory - powiedział
Bill.
- To mandarynki nie rosną na
drzewach? - spytał Tom.
- Ee... Wiesz, że nie wiem?
Widocznie nie. Zabieraj, ile się da. Będziemy mieli dzisiaj prawdziwą ucztę!
- Zaprowadzę cię najpierw do naszego
mieszkania, a potem wrócę tu po nie. Nie dam rady prowadzić ciebie i jeszcze
dźwigać żarcie.
- Do naszego mieszkania... Nie
powiem, jak to brzmi!
- Niby jak?
- Jakbyś co najmniej willę postawił!
Że nie wspomnę już o tym, że znowu poczułem się jak pedał.
- Ktoś tu ma chyba nieczyste myśli.
Sam jestem zdziwiony, ale to nie ja. A właśnie... Jesteś prawiczkiem? Nie,
żebym był zainteresowany, pytam z ciekawości!
Bill zarumienił się i zrobił tak
komiczną minę, że Tom wybuchnął śmiechem. Czarny uderzył go łokciem w brzuch i
spróbował kopnąć, ale brat nic sobie z tego nie robił. Śmiał się jak wariat i
nie mógł przestać. Musieli na chwilę przystanąć. Poszli dalej dopiero wtedy,
kiedy skończył.
Bill jakoś wczołgał się do środka, a
Tom poszedł po mandarynki. Czarny cierpliwie na niego czekał, ale czas
strasznie mu się dłużył. Kiedy bliźniak wrócił, nadal był uśmiechnięty od ucha
do ucha.
- Przestań wreszcie, wcale nie
jesteś zabawny! - warknął do niego Bill.
- Hej, a może zrobimy sobie wieczór
szczerości?
- Wieczór szczerości? - zdziwił się
Czarny.
- Nom. Będziemy zadawać sobie
nawzajem pytania i musimy powiedzieć prawdę.
- Już raz się w to ze mną bawiłeś,
dobrze to pamiętam.
- Wcale nie uważam, że Agata to
brzydkie imię.
- Och, daj spokój! - jęknął Bill,
kiedy brat znowu wybuchnął śmiechem.
- Zgadzasz się? - spytał Tom po
chwili.
- Musimy odpowiadać szczerze? -
upewnił się Czarny.
- Tak. Można pytać o wszyściutko. Będziemy
zadawać sobie pytania na przemian.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
Nie mam nic do ukrycia, ale...
- A co chcesz robić? Zanudzimy się
tu na śmierć. Jeśli naprawdę nie masz nic do ukrycia, to nie powinieneś się
bać. Spójrz na to inaczej. Możesz dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy.
Bill wahał się. Bardzo chciał się
dowiedzieć kilku rzeczy o bracie, ale obawiał się, że sam się zdradzi. Doszedł
jednak do wniosku, że coś za coś. Jeśli naprawdę chce nawiązać z Tomem solidny
kontakt, musi mu wyjawić swoje tajemnice. To nie jest proste, ale dla bliźniaka
też nie będzie.
- Będę tego żałował, ale zgadzam
się.
- Super. Jak zacznie się ściemniać,
zaczniemy.
- Dlaczego po ciemku?
- W ciemności łatwiej będzie nam
wyjawić prawdę.
- Racja. A co będziemy robić teraz?
- Nudzić się.
Bill westchnął. Leżał przez chwilę i
myślał o wszystkim i o niczym.
- Tom, a może zagramy w jakąś grę? -
spytał po dłuższej chwili ciszy.
- W grę? Jaką?
- No, nie wiem. Państwa-miasta
odpadają, bo nie mamy kartek, ale... Wiem. Powiedz jakiś wyraz.
- Gówno.
- Może być. Ostatnia litera to o. To
teraz ja na o... Obiad.
- Dupa.
- Akwarium.
- Masturbacja.
- Tom!
- Przegrałeś! - zaśmiał się blondyn.
- Jesteś niemożliwy! - powiedział
Czarny, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Bill, to głupia gra.
- Nie gadam z tobą! - obruszył się
młodszy.
- Billy! No, nie obrażaj się! -
mówił Tom, przeciągając wyrazy. Kiedy Bill dalej nie reagował, dodał: - Nie
umiesz przegrywać.
Młodszy spojrzał na niego tak
morderczym wzrokiem, że Tom znowu wybuchnął śmiechem.
Czarny patrzył na brata i sam miał
ochotę się roześmiać, ale odwrócił głowę i nic nie powiedział. Zagryzł tylko
wargę, żeby nie ulec pokusie. Leżał tak i leżał. Nim się połapał, zasnął.
Uff, dobrze, że oboje są cali i zdrowi, choć trochę obolali. Woda jest, jedzenie jest, cisza i spokój też. Do pełni szczęścia brakuje tylko powrotu do normalności.
OdpowiedzUsuńWieczór szczerości? Nie mogę się doczekać. ;)
Pozdrawiam!
hej,. zappraszam do siebie na ogłoszenia. są wyjątkowo ważne tym razem. Przynajmniej dla mnie.
OdpowiedzUsuńKochana Obsesjo. Niestety znam wartosc tego opowiadania i mimo, ze doceniam Twoje slowa to jednak bardziej krytycznie podchodze do siebie i tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńI obie wiemy, ze Ciebie nie pobije.
Mimo wszystko dziekuje za dobre slowa. Jestes cudowna, naprawde.
I jesli tylko Was wszystkich naprawde zadowalam pisaniem tych pierdół to będę je pisać tak dlugo jak dam radę. :))
Nie mam zamiaru nic robić z Twoim dziełem. To Twoja perełka. Nie mogłabym jej wykorzystać bo po prostu. Co prawda pewnie podciagneloby to opowiadanie znacznie. Ale... Mialam odmienna wizje zakonczenia.
Przepraszam jesli w jakis sposob poczulas sie moim wczesniejszym ogloszeniem i reakcja na niego przez innych urazona. Nie mialam zamiaru. Szczerze mowiac mialam chwilowa zalamke i poczucie rezygnacji.
Pozdrawiam Cie goraco i dzieki za wszystko!
aggie_s
Uprzejmię unformuję, że zostałaś przeze mnie otagowana w "Liebster Award"
OdpowiedzUsuńhttp://frodowe-opowiesci.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html
c:
Fajnymi słowami Tom sypał xD
OdpowiedzUsuńMyślałam, że jeszcze w tym odcinku będzie ten wieczór szczerości :(
Czekam na niego :D
http://deadly-psychopath.blogspot.com/ pojawił się rozdział dziesiąty. Serdecznie zapraszam do wyrażenia opinii.
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział. ^^
OdpowiedzUsuńWitaj po raz kolejny ;3
OdpowiedzUsuńWiem, że jest ciężko zbliżyć się do Twojego poziomu pisania, ale postanowiłam spróbować zaprezentować i szlifować 1/10 Twojego talentu, który mam w sobie (och, lubię się dowartościowywać).
Dopiero startuję, więc jest tylko jedna historia na blogu.
Zapraszam. :)
http://karuzeela.blogspot.com/
Kocham ich jako braci w tym opowiadaniu :) To jest cudowne :3 Jestem bardzo ciekawa, co się stanie, jak wyjdą z tego ''świata'' Ale do tego czasu na pewno jeszcze dużo się wydarzy . Pozdrawiam i czekam ! :)
OdpowiedzUsuń