- Uh… Ach… Jak dobrze…
Tom nakrył swoją twarz
poduszką, czując nieziemską rozkosz. Bill posuwał go rytmicznie, świetnie już
znając jego ciało i wiedząc, co zrobić, żeby było mu jak najlepiej. Stał się
też małą, cwaną bestią, która uwielbiała się z nim drażnić w łóżku.
- Nawet się nie waż! –
niemal warknął Tom, kiedy zobaczył, że Bill odsuwa się od niego.
- Bo co? – spyta
Czarny, opuszczając jego ciało. Uwielbiał to robić. Uwielbiał być błagany o
więcej, a Tom nie znosił się prosić.
Postanowił, że tym razem
nie będzie go błagał. Zebrał ostatki sił i złapał Billa za rękę, przewracając
go na wznak. Zanim chłopak zorientował się, co się dzieje, Tom już usiadł na
nim okrakiem i dysząc ciężko, unieruchomił mu ręce.
- I co teraz?
Jeśli kiedyś w tej
sytuacji Bill zareagowałby histerią, teraz jedynie uniósł jedną brew, czekając
na dalsze posunięcia Dredziarza. To był Tom, nie? Tom, który muchy nie chciał
zabić, łapiąc ją w ręce i wypuszczając na dwór. Nie ma mowy, żeby się go bał.
Tom, wciąż ciężko
oddychając, sam wprowadził w siebie twardego penisa.
- Nienawidzę, kiedy mi
to robisz – jęknął cicho. Wciąż trzymając ręce brata, sam zaczął się poruszać w
tempie, które najbardziej mu odpowiadało. Bill przymknął oczy z rozkoszy, na
jego czole perlił się pot. Uwielbiał, uwielbiał kiedy Tom się tak zachowywał.
- Zaraz dojdę –
mruknął.
- Ani się waż – odparł
Tom. – Ze mną albo wcale.
Bill spróbował
prychnąć, ale niezbyt mu to wyszło. Posłusznie starał się powstrzymać, chociaż
przychodziło mu to z najwyższym trudem. Na oślep odnalazł przyrodzenie Toma i
zaczął je pieścić. Nie miał zamiaru czekać ani chwili dłużej.
- Długo…? – spytał
zawiedziony.
Chciał już, a nie za
chwilę.
- Jeszcze… trochę… -
odparł Tom, znacznie przyspieszając, chociaż gołym okiem było widać, że nie ma
już na to sił. Co się dziwić, w końcu to był już trzeci raz w ciągu godziny, na
Boga!
- Już prawie… Już…
- Tom! – wyjęczał
Bill.
Dredziarz puścił jego
ręce, nic więcej już nie mówiąc. Gdy zaczął się zaciskać na penisie Billa,
wszystko było już jasne. Czarny nie powstrzymywał się dłużej. Wypiął biodra
najbardziej jak mógł, wyrzucając Toma lekko w górę i doszedł obficie w nim. Tom
również osiągnął orgazm, plamiąc brzuch Billa. Opadł bezwładnie na Czarnego i
oddychał ciężko, tuląc się do jego klatki piersiowej. Wokoło nich unosił się
zapach piżma i zdecydowanie ostrego seksu.
Bill uśmiechnął się
lekko. Pocałował Toma delikatnie w czoło. Przez dłuższą chwilę milczeli. Czarny
bawił się dredami brata, a Tom nie protestował, chociaż nikomu innemu nie
pozwalał ich dotykać. Palce Billa w jego włosach jakoś nie za bardzo mu
przeszkadzały. Podobał mu się ten dotyk – był czuły i delikatny, a on bardzo
lubił, kiedy ktoś się z nim cackał.
- Tom, nie śpij –
mruknął Bill. Bliźniak wymruczał coś tylko niezrozumiale. – Tom, mówię serio.
Żadnego spania, jest środek dnia. Za godzinę obiad.
- No, to co? Mógłbyś
mi przynieść.
- Nie ma mowy. Idziemy
na obiad do jadalni, zjemy razem z Gordonem i Andreasem.
- Ale Billllll…
- Nie.
- No Bi…
- Nie.
- Jesteś okrutny.
- Za to mnie kochasz.
Tom westchnął ciężko,
obejmując brata za szyję. Miłość miłością, ale jemu naprawdę chciało się spać!
- No, a potem wszedł
tam Geo i wszystko zaczęło się od nowa! – opowiadał Tom. – Byś widział minę
Davida, hehe. Miał ochotę nas udusić i chyba się zastanawiał, w co się
wpakował. Znaczy, nie może się wycofać, bo podpisał umowę, że zostanie naszym
managerem. Podpisaliśmy też umowę z wytwórnią i dlatego to wszystko. Wcześniej
nie wiedziałem, że tak to się odbywa. W ogóle to ja mam najwięcej do roboty.
Mam najwięcej partii do zagrania, ale i tak jest fajnie. Znaczy, nie wtedy,
kiedy każą mi powtarzać jedno i to samo po czterdzieści razy, no ale mimo
wszystko mogło być gorzej, nie?
Tom paplał bez ustanku
od momentu, w którym przekroczył próg jego pokoju. Andreas kręcił się po pomieszczeniu, przysłuchując się tej wesołej paplaninie i nie mógł uwierzyć, że mówiąc
w tym tempie chłopak jeszcze nie zaczął się dusić. Nawet nie wyłapał momentu, w
którym Dredziarz bierze wdech, żeby kontynuować.
Pokręcił tylko głową.
Widać podekscytowanie wpływało na nastolatka bardzo pobudzająco. Nawet Bill na
obiedzie wydawał się jakiś żywszy. Andreas nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek
na twarzy tego chłopca dostrzeże szczery uśmiech, ale Tom znowu dokonał
niemożliwego. Od zniknięcia Simone wiele się zmieniło i to zdecydowanie na
lepsze. Wszyscy odetchnęli i jakoś tak było im po prostu lepiej. Czuli się
swobodniej. Najlepiej to było widać na przykładzie bliźniaków. Tom paplał
jeszcze więcej, a Bill zaczął przypominać siebie sprzed prawie dwóch lat, kiedy
jeszcze był beztroskim dzieciakiem z trochę niewyparzonym ryjem. Znaczy,
wyszczekany był nadal, ale zaczął żyć i znowu wydawał się być beztroski.
Andreas miał ochotę płakać z tego powodu.
Mężczyzna uśmiechnął
się do swoich myśli i napił się wody.
- Uprawiałem seks z
Billem.
Daniels zrobił
prawdziwą wodną fontannę, słysząc nowinę. Spojrzał na Toma z przerażeniem.
Dredziarz wybuchnął śmiechem, wskazując na niego palcem. Znowu władował mu się
do łóżka w buciorach, usiadł po turecku i paplał.
Gdy Tom się z niego
nabijał, niemal płacząc ze śmiechu, Andreas wciąż wpatrywał się w niego
podejrzliwie.
- Wybacz – zachichotał
Dredziarz, ocierając łezki z kącików oczu. – Wydawało mi się, że mnie nie
słuchasz. Nie sądziłem, że… Że… Hahahaha!
Bachory są okropne,
pomyślał Andreas.
- Ja ci zaraz dam się
nabijać ze starszych! – powiedział mężczyzna, szybkim krokiem podchodząc do
łóżka, na którym nastolatek zwijał się ze śmiechu.
Zaczął go łaskotać,
jeszcze bardziej potęgując jego głupi chichot. Tom, stękając jakieś
niezrozumiałe słowa, próbował jakoś odeprzeć atak, ale nie był w stanie.
Dopiero kiedy zaczynało mu brakować tchu, Andreas przestał. Tom wziął kilka
głębszych wdechów.
- To nie było
śmieszne! – mruknął do dzieciaka.
- Oj, było. Gdybyś
widział swoją minę!
Tom wydawał się być
naprawdę szczęśliwy. Andreas obiecał sobie, że nigdy nie pozwoli, żeby to
kiedykolwiek się zmieniło.
- Bill sprawił, że
wszyscy w wytwórni wręcz zdębieli – rzucił Tom z uśmiechem. Daniels westchnął,
gdy nastolatek sięgnął do kieszeni. Oho, przyszła pora na papierosy. –
Widziałem ich miny, kiedy zaczął śpiewać. Byli naprawdę wniebowzięci.
Praktycznie nie mieli nic do roboty, bo śpiewał bardzo czysto. Niemal nie
poprawiali jego głosu. To musi coś znaczyć, nie? Przecież oni pracują z różnymi
wielkimi gwiazdami. Skoro Bill zrobił na nich tak wielkie wrażenie, musi być
naprawdę dobry. Znaczy, ja wiem, że jest dobry, ale to coś więcej. On ma w
sobie to coś, że chce się go słuchać.
- Razem brzmicie
jeszcze lepiej – powiedział szczerze Andreas.
Tom zaciągnął się
dymem. Wciąż się uśmiechał.
- Może. W końcu
jesteśmy bliźniakami. Wiesz, nie sądziłem, że kiedykolwiek mi się tutaj
spodoba. Nadal nie sądzę, żeby wydawanie dziesiątek tysięcy na głupie ubrania
było czymś normalnym, ale wcześniej mogłem tylko marzyć o bracie i karierze
gitarzysty, a teraz to wszystko spełnia się tak szybko! Czasami się boję, że to
tylko głupi sen, z którego się obudzę i wszystko wróci do normy. Bill nadal
będzie okropny, Simone wróci i będzie siać zamęt i zniszczenie, a ja nie będę
miał nikogo, komu mógłbym się wygadać. Kiedy jest się tylko dzieciakiem z
bidula i dostaje się gwiazdkę z nieba, chyba już na zawsze gdzieś w
podświadomości tkwi przekonanie, że to wszystko tak naprawdę ci się nie należy.
Ja dostałem coś więcej niż gwiazdkę. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym to
stracił.
Tom nie powiedział nic
wprost, ale Andreas już długo żył na tym świecie. Doskonale go zrozumiał. Bill
przez tych kilka miesięcy stał się dla niego wszystkim. To on był dla Toma
najważniejszy i to jego dobro Tom stawiał na pierwszym miejscu. Andreas
wiedział, że chronienie Billa jest jego priorytetem. Tom po prostu nie
wyobrażał sobie życia bez bliźniaka. Proste i może niezbyt oczywiste, a
przynajmniej nie dla osoby postronnej. Tom miał jednak dziwny zwyczaj
przychodzenia do niego naprawdę często i spowiadania się ze wszystkiego, co
tylko mu leżało na wątrobie. Andreas był mu wdzięczny za okazane zaufanie i za
to, że Tom to wszystko mu mówił. Chociaż cierpiał, nie mogąc go mieć, cieszył
się, że Tom jest szczęśliwy. Wiedział, że to on musi dopilnować, żeby bliźniacy
byli cali i zdrowi.
Tom okazał mu
zaufanie, a Bill wykazał się odrobiną zrozumienia i zaprzestał różnych
insynuacji pod jego adresem.
Teraz nadeszła jego
kolej, żeby zrobić dla bliźniaków coś, co prawdopodobnie sprawi, że będą
naprawdę bezpieczni. Więcej zrobić nie mógł, o resztę będą musieli zadbać sami.
- Nic nie stracisz,
Tom – powiedział wesoło mężczyzna, czochrając chłopakowi włosy.
- Ej! Nie dotykaj! Nie
wolno! – oburzył się nastolatek.
- Nikt ci nic nie
zabierze. Nikt nie ma prawa ci niczego zabrać. Bill skoczyłby za tobą w ogień.
Jesteście bardzo utalentowani, na pewno odniesiecie wielki sukces. Tylko
patrzeć, jak dziewczyny będą was napastować na ulicy. Wtedy nawet czapka z
daszkiem ci nie pomoże. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Chciałbym.
- I tak będzie. Niczym
nie musisz się martwić.
- Poza twoim zdrowiem
psychicznym, co? – kpił Tom żartobliwie. – Uwierzyłeś, że ja i Bill…
- Daj już spokój –
Andreas wywrócił oczami. – Lepiej już zmykaj, muszę przygotować się do podróży.
- Gdzie jedziesz? –
zaciekawił się Dredziarz.
- Mam spotkanie z
klientem.
- Tak późno?
- Cieszę się, że w
ogóle udało mi się go złapać. Wisi mojej firmie trochę kasy i chcę z nim to
załatwić raz na zawsze.
- Kiedy wrócisz?
Andreas wzruszył
ramionami.
- Pewnie za kilka dni.
Muszę trochę od ciebie odpocząć.
- Ej!
Daniels nachylił się
do Toma i pocałował go lekko w policzek. Tom spojrzał na niego ze zdumieniem.
Mężczyzna uśmiechnął się do niego czule. Nie miał żadnej pewności, że uda mu
się zrobić to, co zaplanował. Równie dobrze tej nocy może by martwy.
- Jesteś wspaniałym
dzieciakiem, Tom. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Cieszę się, że
uważasz mnie za swojego przyjaciela.
Dredziarz skinął
głową.
- Ja też.
Andreas rozłożył ręce,
a Tom po chwili wahania przytulił się do niego. Przez krótką chwilę Daniels
pozwolił sobie, być może po raz ostatni, poczuć jego słodki zapach. Odkąd
spędzał z Billem tak dużo czasu, jego ciuchy przesiąknęły perfumami
czarnowłosego, ale jemu to nie przeszkadzało. Zamknął na chwilę oczy i potarł
nosem o szyję nastolatka. Zrobiłby dla niego wszystko.
Gdy odsunęli się, Tom
nadal się uśmiechał.
- Pójdę już.
Przyjemnej podróży.
Dredziarz wstał i
zeskoczył z łóżka. Jeszcze raz odwrócił się w drzwiach, ukazując swoje białe
ząbki, a potem zniknął, cicho zamykając za sobą drzwi.
Andreas podszedł do
nich i zamknął je na klucz, po czym podszedł do szafy i otworzył ją na oścież.
Odsunął ciuchy i z samego spodu wyjął ciemną torbę, którą spakował kilka godzin
wcześniej. Rzucił ją na łóżko, po czym rozebrał się i poszedł pod prysznic.
Umył się szarym mydłem, które skutecznie powinny zniwelować naturalny zapach
jego ciała zmieszany z perfumami. Ubrał spodnie khaki. Spod łóżka wyciągnął
glany i założył je, spokojnie sznurując do samego końca. Ubrał czarny
podkoszulek i czarną bluzę z kapturem, dzięki czemu wyglądał na o wiele
młodszego niż był w rzeczywistości. Gdy był już gotowy, ze swojej teczki
wyciągnął mały kluczyk i podszedł do biurka. Otworzył jedną z szuflad i wyjął z
niej parę czarnych skórzanych rękawiczek bez palców. Założył jedną i wyciągnął
z szuflady srebrnego glocka. Załadował magazynek i przeładował broń, po czym
zabezpieczył ją i schował do torby. Dokładnie ją pozapinał i wyszedł przez okno
balkonowe, chcąc mieć jak najmniej świadków. Właściwie to nie obchodziło go,
czy ktoś go złapie. Chciał tylko, żeby sprawiedliwości stało się zadość.
Bez problemu wyjechał
z posesji Gordona i skierował się w stronę Loitsche.
Dojechanie na miejsce
zajęło mu kilka godzin, ale nie przejmował się tym. Wszystko już wcześniej
zaplanował, teraz pozostało mu tylko wprowadzić plany w życie.
Gdy był na miejscu,
ukrył samochód w pobliskim lesie. Niedaleko od samochodu wykopał spory dół,
który miał mu się przydać w dalszej części planu. Otworzył sobie drzwi
kluczykiem, który znalazł pod doniczką na ganku, po czym wszedł do domu i
otworzył sobie okno. Wyszedł przez nie i ponownie zamknął drzwi, odkładając
klucz na miejsce. Wszedł do domu przez okno i zamknął je. Chciał zostawić jak
najmniej śladów.
Wszedł po schodach na
górę i wszedł do pierwszego pokoju na prawo. Większość rzeczy była zakurzona
i pokryta pajęczynami. W tym domu od wieków nikt nie mieszkał, a Andreas miał
zamiar dopilnować, żeby tak już zostało.
Na rękach miał
rękawiczki, które miały zatrzeć te bardziej obciążające go ślady. Usiadł w
fotelu naprzeciwko drzwi i, bawiąc się glockiem, czekał.
Słyszał, jak ktoś
wchodzi do domu i krząta się na dole. Słyszał kroki na skrzypiących schodach, a
potem dźwięk otwieranych drzwi. Potem było tylko ciche pstryk i jego kpiący
uśmiech.
- No, witaj.
(Tu powinien być koniec odcinka i kolejny tydzień czekania, ale jako że ten długi weekend był bardzo odprężający i mam ochotę się powiesić i zapłakać, że jutro muszę iść do szkoły, to postanowiłam wrzucić od razu drugi. Do końca zostaną więc jeszcze tylko cztery i epilog. Wrzucam go z nadzieją, że poprawię komuś humor przed poniedziałkiem.
Dobra, pewnie i tak wszyscy to ominą...)
- Miło cię znowu
widzieć.
Simone zamarła.
Andreas uśmiechnął się zimno. Siedział na fotelu, zupełnie rozluźniony. Tylko
jego ręka była lekko napita, pewnie trzymając broń ze specjalnie do niej
dostosowanym tłumikiem. Wiedział, po o przyszedł do tego domu i nie zamierzał
się wahać. Wyglądał dziwnie nie mając na sobie drogiego garnituru, lecz ciuchy,
które mogłyby go zakwalifikować do jednej z subkultur.
- Czego chcesz? –
spytała, patrząc na niego z kamienną twarzą.
- A jak myślisz? –
uśmiech nie schodził z jego ust. – Zabić cię, oczywiście. Och, dziwisz się,
czemu? Sądzę, że powinnaś to wiedzieć.
- Dalej jesteś struty
przez tamto sprzed lat? Ja już dawno o tym zapomniałam.
- Co dowodzi, że osoby
takie jak ty nigdy nie powinny mieć dzieci.
Simone uśmiechnęła się
kpiąco. Jak na zaistniałą sytuację potrafiła zachować się naprawdę dzielnie.
Albo nie wierzyła, że Andreas zrobi jej krzywdę, albo była jeszcze bardziej
szalona niż mu się zdawało.
- Dlaczego? Przecież
ci SMAKOWAŁ.
Andreas nacisnął
spust. Kobieta jęknęła ze zdumieniem i spojrzała na swoje ramię. Kula rozerwała
skórę, a krew z rany poddała się sile grawitacji, spokojnie płynąc aż do palców
ręki, by potem zacząć skapywać na podłogę.
- Nie wierzysz, że cię
zabiję, prawda? Myślisz, że to, co zrobiłaś to za mało, żeby się mścić,
zwłaszcza w taki sposób. Wybacz, że cię rozczaruję. Biorąc pod uwagę, że w
dzisiejszych czasach ludzie potrafią zabić za drobniaki, moje powody są
naprawdę konkretne i sensowne. Zapłacisz mi za wszystko, co przez ciebie
wycierpiałem. Ja i inni.
Kobieta zacisnęła dłoń
zdrowej reki w pięść.
- Zaplanowałeś to,
prawda?
- Oczywiście. Chyba
nie sądzisz, że bez powodu wręcz zamieszkałem u Gordona. Zwyczajnie są bałem,
że kogoś skrzywdzisz. Co prawda nie spodziewałem się takiej reakcji Billa, a
już w ogóle pojawienia się Toma, ale to nawet dobrze się złożyło. Mogłem ich
obu bronić przed tobą. Skoro raz mogłaś skrzywdzić Billa, drugi raz też byś się
nie zawahała.
Simone uśmiechnęła się
kpiąco.
- Lubisz ich, prawda?
Oni wręcz cię oszałamiają. Zwłaszcza Tom. Wiem, że wydałeś na niego mnóstwo
pieniędzy. Powinieneś mi dziękować, że go urodziłam.
- Powinienem cię zabić
za to, co robiłaś im przez całe życie. Ale to już koniec. Jeśli nie Gordon, ja
się nimi zajmę. Od tej chwili już niczego im nie zabraknie. Osobiście o to
zadbam. A teraz pora się żegnać.
- Nie zabijesz mnie –
powiedziała Simone z przekonaniem. – Nie jesteś taki. Nie jesteś mordercą.
Andreas uśmiechnął się
gorzko.
- Widać wyzwalasz we
mnie najgorsze instynkty. Zrobiłaś ze mnie gwałciciela i pedofila, a teraz
jeszcze będę mordercą. Mimo wszystko wolę, żeby po nocach śniła mi się twoja
gęba niż krzyki twojego syna.
- I tak nie wierzę,
że…
Daniels wystrzelił po
raz kolejny, trafiając kobietę w brzuch.
- Zamieniłaś moje
życie w piekło. Wykorzystałaś to, że spodobał mi się twój syn na tym przeklętym
balu, na którym dorabiał jako kelner. Tylko pełnoletnie osoby mogły tam
pracować, więc byłem pewien, że jest już dorosły. Powiedziałaś, że uwielbia
zabawy z innymi facetami i za drobną opłatą z chęcią pójdzie ze mną do łóżka. –
Z kamiennym wyrazem twarzy patrzył, jak Simone upada, sycząc z bólu i próbując
zatamować krwotok ręką. – Zrobiłaś z tego dziecka jakiegoś cholernego
perwersja, który uwielbia wcielać się w rolę ofiary. Powiedziałaś, że to jego ulubiona
zabawa, że lubi, kiedy ktoś traktuje go przedmiotowo. Obiecałem ci zapłacić,
jeśli uda ci się go nakłonić chociaż do zwykłego spotkania, ale ty poszłaś o
wiele dalej. Okłamałaś go. Wysłałaś go bezbronnego i zupełnie nieświadomego do
domu obcego faceta, nie martwiąc się, że mogę wyrządzić mu prawdziwą krzywdę.
Wierzyłem, że on naprawdę taki jest, w końcu miałem go tylko za biednego
gnojka, który dorabia sobie, sprzedając własne ciało. Choć w pierwszej chwili
zrobił na mnie wrażenie, po twoich rewelacjach chciałem go już tylko zaliczyć.
Kiedy krzyczał, płakał i błagał mnie o litość, ja gwałciłem go brutalnie,
przekonany, że to tylko zabawa. Że on udaje, że naprawdę to lubi. A potem
zdałem sobie sprawę, że to wcale nie tak, jak myślałem. Gdy już było po
wszystkim zobaczyłem, że coś jest nie tak. Dopiero wtedy sobie uświadomiłem, że
nie jest taki, jak mówiłaś. Na ręce miał wytatuowaną datę. Domyśliłem się, że
to był rok jego urodzin. Miał tylko szesnaście lat, kiedy wysłałaś go do mnie,
żebym tak po prostu go zgwałcił. I za co? Za marny tysiąc euro za pośrednictwo?
Naprawdę było warto obedrzeć go z człowieczeństwa dla kilku banknotów? Nawet
nie masz pojęcia, co czułem, kiedy po tym wszystkim spojrzałem mu w oczy i z
pełną świadomością dotarła do mnie brutalna prawda. Nie masz pojęcia, jak
bardzo bałem się go dotknąć po tym wszystkim, żeby jeszcze bardziej go nie
skrzywdzić. Jak jego niemy płacz łamał mi serce, a warga przegryziona do krwi
przerażała. Był prawiczkiem w każdym tego słowa znaczeniu. Krwawił obficie z
odbytu, a ja nie mogłem nic zrobić, żeby temu zaradzić, bo nie wiedziałem, czy
nie skrzywdziłbym go jeszcze bardziej. Leżał tam jak zepsuta lalka, kuląc się i
drżąc za każdym razem, kiedy wyciągałem w jego kierunku rękę, chociaż wcale nie
patrzył. Od tamtego dnia co noc śniła mi się ta scena. Co noc słyszałem jego
płacz, krzyki i błaganie o litość i co noc robiłem mu to samo, jakby bez
udziału woli. Od tamtego czasu nawet nie dotknąłem żadnego innego faceta,
czując się splamionym. Bałem się zasnąć, nie chcąc brnąć po raz kolejny w ten
koszmar, ale kiedy się poddawałem, wszystko rozgrywało się od nowa i od nowa.
Każdy szczegół był tak samo wyraźny jak w dniu, z którego się wziął.
Zniszczyłaś swojemu dziecku życie, w ogóle się tym nie przejmując. Śmierć, jaką
ci przygotowałem, to zbyt mała cena za to, co zrobiłaś.
Simone patrzyła na
niego z nienawiścią, słuchając gorzkich słów prawdy. Andreas ledwo się
powstrzymał, żeby nie zapłakać. Po raz pierwszy powiedział to wszystko na głos.
Po raz pierwszy otwarcie przyznał, że coś takiego miało miejsce.
- Przestrzeliłem ci
brzuch. Niedługo nawet specjalistyczna pomoc medyczna nie uratuje ci życia.
- Zapłacisz za to –
wysyczała kobieta.
- Nie obchodzi mnie
to. Wieczność w piekle za spokojne życie twoich synów. Jestem gotowy ponieść
konsekwencje swoich czynów, nawet jeśli trafię do więzienia i będą mnie
zbiorowo ruchać co noc przez kilkadziesiąt lat. Jakoś odpokutuję to, co
zrobiłem twojemu dziecku. Za swoje zbrodnie odpowiem przed Bogiem, ale ty… Ty
odpowiesz za swoje. I to już niedługo. Wstawaj, idziemy na wycieczkę.
Podszedł do kobiety i
siłą podniósł ją do góry. Nie bał się, ze zabierze mu broń, bo była zbyt słaba,
żeby z nim walczyć. Kiedy tu jechał, bał się, że nie starczy mu odwagi, żeby
zabić człowieka, a tymczasem nie wahał się nawet chwili. Wystarczyło, że przed
oczami stanęli mu bliźniacy, śmiejąc się z czegoś, najprawdopodobniej z niego i
był gotów zabić każdego w zasięgu wzroku, byleby tylko ten uśmiech na ich
twarzach się utrzymał. Wszystko ułatwiał fakt, że Simone sobie na to kurewsko
zasłużyła.
Wywlekł ją z domu i,
nie chcąc sobie pobrudzić tapicerki, zaprowadził w miejsce, gdzie wcześniej
wykopał dół. Kobieta cały czas jęczała z bólu i wyraźnie osłabła z upływu krwi.
Andreas podejrzewał, że jest w zbyt wielkim szoku, żeby chociażby myśleć o
jakiejś obronie.
Simone była skończona.
- Zapłacisz za to! –
wystękała. – Ben cię znajdzie i ukaże! Zabije się jak psa!
- Twój kochanek?
Raczej nie kiwnie nawet palcem, żeby się mścić, bo i czemu miałby? Przecież się
nie dowie. A nawet jeśli… Już ci mówiłem, wszystko mi jedno. Ja odpowiem przed
Bogiem za swoje grzechy, ty – za swoje. Zobaczmy, kto lepiej na tym wyjdzie.
Znaj moje serce… Zakończę to w miarę szybko. Właściwie to z chęcią bym cię
jeszcze przeleciał, tak na do widzenia, ale nie mam zamiaru zostawiać swoich
płynów w twoim śmierdzącym organizmie.
Simone otworzyła usta,
ale nie zdążyła nic powiedzieć. Usłyszała tylko świst. Otworzyła szeroko oczy.
Andreas nie odezwał się. Pchnął ją do dołu, a potem odszedł na chwilę i wrócił
ze szpadlem.
- Poż-żałujesz tego! –
wyrzęziła ostatkiem sił. Wciąż żyła.
- Z przyjemnością.
Simone nie odezwała
się więcej. Jeśli żyła, zapewne straciła przytomność, a jeśli nie – było już po
wszystkim. Na początku miał ochotę się nad nią trochę poznęcać, ale nie chciał
być takim potworem jak ona. Chciał po prostu zakończyć to wszystko. Dopiero
kiedy zakopał ją i wracał już do domu,
poczuł wielką ulgę.
Było po wszystkim. Nie
męczyły go nawet najmniejsze wyrzuty sumienia. Właściwie to czuł się całkiem
dobrze. Zrobił to, co uważał za słuszne. Przedmioty, które mogły go łączyć z
morderstwem, spalił. Kupił już nowy dom, nie chcąc pamiętać o tym, co wydarzyło
się w starym. Złożył już też papiery do sierocińca, w którym wychował się Tom.
Chciał zaopiekować się tymi chłopcami, których rodzice zostali zamordowani.
Jeśli sąd nie zgodzi się na adopcję, to może chociaż pozwolą mu zostać ich
rodziną zastępczą. W najbliższej przyszłości planował jeszcze tylko przeprosić
Billa. Nie usprawiedliwiać się czy coś w tym stylu, tylko po prostu przeprosić.
Nigdy tego nie zrobił. Nie spodziewał
się przebaczenia, ale chciał zacząć nowe życie z czystym kontem.
Kluby nigdy nie robiły
na nim większego wrażenia. Teraz chyba wreszcie pojął dlaczego.
W głowie dudniło mu
jakby ktoś nokautował jego czaszkę setkami kijów baseballowych. Już dawno tak
źle się nie czuł. Z jego prawej strony siedział Gus, a z lewej Tom, rozmawiając
o czymś z Geo. W ogóle nie mógł się na tym skupić.
W tej chwili marzył
tylko o powrocie do domu.
- Tom! – krzyknął,
nachylając się nad bliźniakiem. Głośna muzyka zagłuszyła go niemal w stu
procentach. – TOM!
Dredziarz odwrócił się, gdy poczuł, że brat
ciągnie go za rękaw bluzy. Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Jadę do domu! –
krzyknął mu wprost do ucha.
- Czemu?
- Głowa mnie boli.
Chcę już stąd iść.
- Ok, pojadę z tobą.
Bill pokręcił
przecząco głową.
- Zostań, przecież dam
sobie radę! Wrócę z Carlosem.
- Jesteś pewny?
Czarny kiwnął
potakująco głową.
- Na pewno?
Bill znowu skinął. Tom
kiwnął niechętnie głową. Czarny wstał i przecisnął się między stołem a Gusem, a
potem ruszył w kierunku wyjścia, odprowadzony wzrokiem przez członków zespołu.
Zanim zniknął na schodach, chłopacy zauważyli, że Bill wyciąga telefon, zapewne
po to, by zadzwonić do szofera.
Tom westchnął ciężko.
Minęło może pół
godziny, kiedy stało się coś dziwnego. W ułamku sekundy wszystko było w
porządku, a w następnej Tom już wrzeszczał na GG, że mają w tej chwili ruszyć dupy
i odwieźć go do domu. Widząc, co się dzieje, be sprzeciwu się zgodzili.
Gdy już jechali vanem,
Tom nadal wrzeszczał, drżąc na całym ciele.
- Szybciej! Szybciej,
Gus, szybciej!
- Szybciej się nie da!
– odkrzyknął wściekły chłopak. Tom oszalał!
- Musi się dać! On
mnie potrzebuje! Rusz, kurwa, dupę!
- ZAMKNIJ SIĘ, TOM! –
wtrącił Geo. – I KTO, DO CHUJA, POTRZEBUJE CIĘ AKURAT TERAZ?!
- SZYBCIEJ!
- UWAŻAJ! – Geo w
ostatniej chwili zdołał skręcić kierownicę w bok, unikając czołowego zderzenia
z nadjeżdżającą osobówką. – Zamknij się, Tom! Przez ciebie zaraz się rozbijemy!
- Mam to w dupie,
tylko szybciej! SZYBCIEJ!
- Jesteś nienormalny!
Tak jak twój BRAT!
- Zamknij się!
Gus z tego wszystkiego
po prostu zaczął wrzeszczeć, mimo wszystko przyspieszając. Gdyby złapała go
policja, nieźle by zapłacił, ale Toma w końcu było na to stać.
Przez ich gniewne
wrzaski przebił się dźwięk komórki Toma. Dredziarz wydobył ją z kieszeni
drżącymi rękami.
- H-halo? – spytał
łapiącym się głosem. Geo spojrzał z niego z autentycznym zdziwieniem. Nawet ze
swojego miejsca chłopak mógł usłyszeć histeryczny szloch, wręcz wycie wprost do
słuchawki telefonu.
- Ja nie ch-ciał-łem…
Nie chciał-em…
- Bill… Billy… Co się
stało?
- On nie żyje, Tom…
Włosy zjeżyły mu się
na głowie, kiedy patrzył na trzęsącego się Toma. Dredziarz siedział z szeroko
otwartymi, niewidzącymi oczami. Gus jechał najszybciej jak mógł, znacznie
przekraczając dozwoloną prędkość. Żaden z nich nie wiedział, co jest grane, ale
czuli, że to coś poważnego. Chociaż to nie było możliwe, wydawać się mogło, że
cudowna więź między bliźniakami znowu zadziałała. Coś się musiało wydarzyć i to
na tyle poważnego, że Tom niemal szalał, kiedy był z daleka od Billa.
- Spokojnie, Billy –
szeptał Tom do słuchawki. Wyglądał jak zahipnotyzowany, a jego twarz straciła
wszystkie kolory. Jego głos był monotonny, uspokajający i czuły. – Ciii… Nie
płacz. Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Wszystko. Już jestem blisko, zaraz
tam będę. Ciii…
- Brama jest zamknięta
– stwierdził Gus.
- Wjedź w nią, zapłacę
ci za szkody.
- CO?!
- WJEŻDŻAJ!
Gus całkiem
nieświadomi nacisnął pedał gazu. Wcale nie chciał stosować się do wariackiego
polecenia kolegi, ale gdy ten krzyknął, odruchowo nacisnął mocniej pedał gazu.
Zdecydowanie kiepski odruch. Geo wrzasnął i zasłonił głowę, kiedy wjechali w
bramę i przebili się przez nią na posesję. Gdzieś w domu zawył cichy alarm, ale
nikt nie zwrócił na to uwagi.
Tom, potykając się o
własne nogi, wyleciał z samochodu i pędem pobiegł do domu.
- Bill! BILL!
Biegał po domu jak
szalony, szukając swojego bliźniaka.
Znalazł go w kuchni.
Siedział obok wyspy, gdzie kucharka przygotowywała zwykle obiad. Po jasnych
kafelkach płynęła ciemnoczerwona krew. Bill wręcz wył, łzy ciekły po jego
policzkach, częściowo zmywając krew. Jego bluzka była rozdarta razem z koszulką
i trzymała się na nim tylko dzięki rękawom. Spodnie również były podarte, a
bokserki zsunięte z jednej strony na udo. Najbardziej jednak przerażający był
nóż, na którym Czarny zaciskał palce. Nóż najprawdopodobniej ubrudzony krwią mężczyzny leżącego
tuż obok nieruchomo.
- On nie żyje, Tom…
- O, Boże… O mój Boże…
Geo i Gust stali obok,
patrząc na przerażającą scenę i nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to widzą.
- Musimy zadzwonić na
policję – wyszeptał Gus.
- Zaraz tu będą,
rozwaliliśmy bramę.
- Bill, odłóż nóż.
Proszę – powiedział Tom, powoli podchodząc do brata. Jego głos wciąż brzmiał,
jakby był spokojny.
- Nie podchodź do
niego! – powiedział Geo podniesionym głosem. Bill aż podskoczył, słysząc ten
ostry ton.
Tom nie miał zamiaru
słuchać.
- Proszę. Odłóż.
Zbliżył się do
bliźniaka i kucnął obok niego. Wystarczyła tylko chwila. Bill nie zostawił
noża, ale szlochając rzucił się w objęcia brata. Tom przytulił go mocno, nie
pozwalając sobie na strach ani rozpacz. Bill go potrzebował.
W tym właśnie momencie
do pomieszczenia wtargnęli policjanci.
***
Jak wrażenia?
W większości odgadliście, o co może chodzić. Jak widać zupełnie nie nadaję się do pisania kryminałów. No, trudno. Mam nadzieję, że wyszło w miarę logicznie. Jak widać, Andreas to dobra duszyczka. Teraz już chyba nie macie wątpliwości, co?
Następny odcinek w przyszły poniedziałek.
Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam!
Ja się już pogubiłam o.O
OdpowiedzUsuńI tak się zastanawiam, dlaczego w takich spokojnie zapowiadających się opowiadań, nagle wyskakujesz jak Filip z Konopi z wątkiem kryminalnym? :D:D
Cóż, nie wiem o co kaman i tak przeszło mi przez myśl, że może Gordon odkrył w sobie tą ciemną stronę, ale zobaczymy za tydzień :)
I tak, podobał mi się początek xdd
No kurde, miałam skomentować dopiero po przeczytaniu wszystkiego, ale jak zobaczyłam twój komentarz to musiała, po prostu musiałam! Kij z tym, że po roku. xD
Usuń"I tak się zastanawiam, dlaczego w takich spokojnie zapowiadających się opowiadań, nagle wyskakujesz jak Filip z Konopi z wątkiem kryminalnym?"
No dokładnie! Niby są jakieś wątki, koszmary, gwałty, ale... TO!
Nie ogarniam. Boję się co będzie dalej...
Annabell
Masz niesamowity talent, nie moglem sie oderwac od tego.*-*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - pięknie dziękuję za drugi odcinek - nie doczekałabym się.
OdpowiedzUsuńPo drugie - wyszło jednak na moje i Andreas jest fajnym facetem, z chęcią bym takiego przygarnęła :)
Teraz pozostaje mi poczekać grzecznie na część dalszą i zobaczyć jak to się skończy - nie mogę się doczekać
Wiedziałam, że Simone jest wszystkiemu winna i to ona wmówiła Andreasowi rzeczy przez które zgwałcił Billa. Faktycznie Andreas to dobra duszyczka. Tylko kogo zabił Bill? Mam nadzieję, że nie jego. Prawdopodobnie to był jakiś napastnik, którego wynajęła Simone. Przecież coś planowała. I jak ja mam teraz wytrzymać do przyszłego tygodnia? Ty wiesz co ze mną robisz i w jakim napięciu trzymasz?^^
OdpowiedzUsuńI dzięki za długi weekend, bo dałaś dwa rozdziały. :D
Super, że dałaś podwójny odcinek. W końcu wszystko się wyjaśniło i muszę przyznać, że Simone zasłużyła na taki los. Co do Andreasa... mimo wszystko nie jestem w stanie go usprawiedliwić. Nikt mi nie powie, że nie mógł odróżnić udawania od prawdziwego krzyku, płaczu, bólu, KRWAWIENIA!!! Nie podoba mi się ta ostatnia scena. Bill z nożem w ręku nie wróży nic dobrego, a teraz będę się pół nocy zastanawiać, co się wydarzy w następnym rozdziale...
OdpowiedzUsuń:)
Wiedziałam, że Andy nie może być do końca zły, czułam to! Okazało się, że to Simone jest tak okrutna, układanka zaczyna się układać, ale... Kogo właściwie zabił Bill? Wydaje mi się, że ten ktoś chciał mu zrobić krzywdę, ale nie jestem pewna. Dzięki, że napisałaś dwa odcinki, też mam ochotę się powiesić i zapłakać, że muszę iść do szkoły :<
OdpowiedzUsuńTeraz będę czekać caalutki tydzień na to, żeby się dowiedzieć kogo zabił Bill, pewnie nawet spokojnie nie zasnę...
Matko..
OdpowiedzUsuńNie spodziewałem się, że... Następne rozdziały będą takie... straszne. Cieszę się, że dodałaś aż dwa.. Ale.. Po przeczytaniu.. jest mi tak cholernie smutno. Biedny Andreas... Biedny Bill. Na szczęście ta kurwa nie żyje. Zasłużyła sobie na śmierć, choć powinna być bardziej bolesna. Ich koszmar powoli się kończy. I dobrze.
Ech.. Nie wiem co mam więcej powiedzieć.
Jesteś świetna, po prostu. I uwielbiam to opowiadanie.
Pozdrawiam!
http://over-the-rainbow0.blogspot.com/2012/11/nasze-ciaa-wznieca-zywy-ogien-one-shot.html
UsuńZapraszam : D
Ła... zajebiste... Akcja w kuchni super napisana..
OdpowiedzUsuńChce następny odcinek..
Przez chwilę myślałam, że to Billowi coś się stało i mało się nie poryczałam. Najbardziej chyba wzruszył mnie Tom, jak wyrywał się do domu, gdy Bill go potrzebował. A Andreas... Tak mi go szkoda, on myślał że to wszystko gra. ;(
OdpowiedzUsuńA Simone, mam nadzieję, żyła i dusiła się pod tą ziemią jak najdłużej. >)
ech.. nie wytrzymam do poniedziałku!!!!
OdpowiedzUsuńkogo zabił Bill noo koooogo!!
już się nie mogę dooooczekać
notka wspaniała i taaaaka długa:D kocham twojego bloga:)
O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa, O kurwa!
OdpowiedzUsuńMasakra!! Krwawa masakra, raczej xd
Boż! Chyba wiem kogo Bill zabił! Andreasa! Andreas chciał go przeprosić, ale ten myślał, że chce go zgwałcić i go zadźgał czy nie?
Albo chodziło o ten plan Simone! Zadzwoniła do tego kogo w którymś tam odcinku...
Szybko dodawaj następny odcinek! :D
Mi sie wydaje, że zabił tego całego Bena, bo to w końcu do niego Simon dzwoniła, żeby coś zrobił z Billem. Właściwie to jestem tego prawie pewna.
OdpowiedzUsuńCzytam sobie i czytam Twoje opowiadania od dobrego tygodnia, albo nawet i dłużej. Tak sobie mówię, a nie, nie zniosę kolejnego twincesta, bo juz kilka czytam. Aczkolwiek Twoje opowiadania mają coś w sobie. Nie są może napisane bóg wie jakim językiem, ale są lekkie, cudownie się je czyta. To ogromny plus dla autora. Ogólnie podbiłas moje serce opowiadaniem z Pejic'iem (chyba tak to szło, wybacz mam krótką pamięć co do imion). Po prostu kocham to opowiadanie, a pan fotograf już w ogóle podbił moje serce. Ideał faceta normalnie. A co do Rodzinnego Domu to odkąd to czytam, mam jedną chorą myśl... Tu pewnie Twoi czytelnicy mnie zjedzą, ale chciałabym by Andy uprawiał seks z kimś z bliźniaków. No wybacz, też mężczyzna jak na swój wiek musi być cholernie seksowny, a zarazem jest taki czuły i troskliwy, by się jednym z nich idealnie zajął w łóżku, idealny, gorący, troszczący się kochanek. Wiem, rujnuje zupełnie Twoje plany co do opowiadania, no, ale nie zawsze Bill i Tom muszą być ze sobą do końca, czyż nie? Cicho, takie tam moje marzenie. Może napiszesz kiedys opowiadanie o kims takim jak Andy? Dobra, przepraszam za mój wywód. Jak każdy chyba tutaj, życzę Ci weny. Chce jak najdłużej cieszyć się twoimi opowiadaniami.
OdpowiedzUsuńMikok.
No kurwa nie..
OdpowiedzUsuńMuszę skomentować ten odcinek.
Wróć, replay - seks Toma z Billem był jakże zajebisty *.* Uwielbiam jak opisujesz sceny seksu. ^^ Oby więcej..
Druga kwestia - Nie myślałam, że Andreas posunie się do zabicia Simone [swoją drogą, dobrze jej tak. Wredna suka]. No, możemy powiedzieć, że wyjaśniła się kwestia snów Toma i obawy Billa przed dotykiem, za co Cię uwielbiam. :)
Ostatnia kwestia - CO DO CHOLERY ZROBIŁ BILL?! KOGO ON ZABIŁ?!
Jestem cała roztrzęsiona, tak targają mną teraz emocje... Ręce mi się trzęsą, tętno mam bardzo szybkie i mega mentlik w głowie... O Matko Izydo, co to Andreasa i gwałtu na Billu to gdzieś tam zawsze miałam świadomość, ale gdy to rzeczywiście wyszło na jaw... Podejrzewałam, że Andreas chce kogoś zabić, ale żeby to była Simone ?! Bardzo mnie zaskoczyłaś, ale pozytywnie :D Nie lubiłam tej baby. Gdy tylko Bill wyszedł z klubu, wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to się skończy źle! Trzeba było iść z Tomem! Jestem w szoku co to samej końcówki!!! Matko, kto to wszystko tak urządził !!?? Bill zabił tego faceta ? O jejku... Jeżeli tak, to nie chcę żeby poszedł siedzieć :P Bardzo źle to zniosę xD No i jeszcze co do samego początku, hmm... Bardzo mi brakowało takich scen od jakiegoś czasu :D Pozdrawiam, bardzo mnie zszokowałaś ! Całuję ;*
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim bardzo Ci dziękuję za dodanie dwóch odcinków naraz. <3
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie początkiem. Chociaż nie powiem, podobało mi się. Więcej takich proszę. ^^ Opisy seksu w Twoim wykonaniu są po prostu genialne. W moim zestawieniu najlepszych scen erotycznych Twoje zajmują drugie miejsce. Choć nie powiem, niewiele im brakuje do wygranej. Na pierwszym stoją te z twincesta "Don't tell mom", myślę, że go znasz. :D
Ale się dzieje... Nie przypuszczałam, że Andreas będzie chciał zabić Simone. Bardzo dobrze zrobił, należało jej się. Aż mi go teraz szkoda, bo nigdy go nie lubiłam; myślałam, że specjalnie zgwałcił Billa, za co dostał od Simone pieniądze. Jestem w szoku.
Jak tylko przeczytałam, że Bill sam wyszedł z klubu, to od razu miałam przeczucie, że ten mężczyzna wynajęty prze Simone będzie chciał go zgwałcić.
Więź łącząca bliźniaków jest niesamowita. Jak jednemu coś się dzieje, drugi od razu o tym wie. I goni na łeb na szyję, żeby pomóc bratu. Cudownie.
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na nowy odcinek.
O Boże... Od momentu, kiedy Andreas "rozmawiał" z Simone mam ciarki... Normalnie bałam się, że zaraz stanie w moim pokoju, wyciągnie za włosy i zakopie xD Może to i głupie, ale czytając Twoje opowiadanie wczuwam się w sytuacje, jakby dotyczyły one mnie, co znaczy, że masz niesamowity talent i niemal przenosisz mnie do innego świata. Brawo!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że sny bliźniaków i Andreasa są prawdą. Boże, jak można skazać własne dziecko na coś takiego?! Pieniądze aż tak mogą zaćmić umysł i serce? Najwidoczniej tak... Popieram pomysł Andreasa z adopcją chłopaków, tylko czy po tym, co zrobił Bill będzie to możliwe?
Zabił Bena, tak? Kolejny proroczy sen. Szkoda, że Tom nie obronił go przed tym i tym, co z pewnością czeka go teraz...
Ech, piękne te rozdziały <3
Czekam na dalsze akcje :)
Siedziałam przed monitorem dobre 15 minut z szeroko otwartymi oczami i ustami... Andreas zrobił dobrze zabijając Simone, ja to bym ja jeszcze po torturowała... Kiedy Bill wychodził z klubu, czułam że coś złego się wydarzy... Dosłownie mówiłam do monitora- " Nie idź tam, zostań z chłopakami"...Jak jakaś nie normalna... Kiedy sobie pomyślę co ten facet chciał mu zrobić, to aż mi się słabo robi... Mam nadzieję że Bill nie zostanie ukarany zbyt okrutnie... Co najwyżej zawiasy za przekroczenie granicy obrony koniecznej albo nie umyślne spowodowanie śmierci... A tak wgl to Geo mnie strasznie wkurza w tym opowiadaniu!!! Nie wie dlaczego Bill zabił tego całego Ben'a ( dobrze myślę że to Ben nie??) a reaguje jak jakiś dupek... Jestem cholernie ciekawa co tam wymyśliłaś... Tak nie wiele odcinków zostało do końca... No nic czekam na następną notkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny :)
Zapraszam na rozdział.
OdpowiedzUsuńBRAK MI SŁÓW.
OdpowiedzUsuńNie mogę powstrzymać łez, przepraszam.
karuzeela
omg co za emocje o.o
OdpowiedzUsuńjestem pod wielkim wrażeniem..
zwracam honor i czekam na kolejny rozdzialik ;)
O Boże... Na początek, tak się cieszę, że dodałaś dwa odcinki na raz![Oby częściej tak bywało xD]
OdpowiedzUsuńKogo zabił Bill? Może tego całego Bena, który miał go skrzywdzić? o.O
No nie spodziewałam się tego, powiem szczerze.
Uwielbiam twoje opisy scen seksualnych! Tom i Bill są ze sobą nareszcie blisko!
Ja nie wytrzymam do poniedziałku. Tylko dzięki temu, że wiem, że będzie kolejny odcinek Rodzinnego Domu jakoś wytrzymuje. :D
Jesteś na prawdę świetną autorką! WENY <3
PS. Zapraszam do mnie na nowy odcinek http://es-ist-gegen-meinen-willen.blogspot.com/2012/11/3-miosc-czasem-boli.html :D
genialne, normalnie genialne!
OdpowiedzUsuńz jednej strony chciałabym już doczytać to do końca, wiedzieć jak się to skończy, ale z drugie, nie chcę, żeby to opowiadanie się kończyło!
ja myślę, ze to ten cały Ben nasłany przez Simone miał 'załatwić' Bill'a, ale on się nie dał i go zabił. dobrze dedukuję? ;>
hmm, będzie jeszcze jakaś akcja z dzieciakami z domu dziecka? jestem nienasycona poprzednią konfrontację Toma z Mattem. Jestem też ciekawa co się stało z tym małych chłopcem, z którym Bill siedział w domu dziecka, bardzo interesująca pastać!
O CHOLERA,JA PIERDZIELE! to chyba najlepsza część jaką przeczytałam! <3 wręcz nie mogę się doczekać kolejnej!
OdpowiedzUsuńTo pewnie Andreas nie żyje. Czarny zabił go, gdy ten próbował przeprosić! O shit! mam nadzieję, że Bill wyjdzie cało i jakimś cudem go nie zamkną! Pewnie jakies usprawiedliwią go, ze bronił się przed Andreasem.
Holly shit!
ależ jestem zniecierpliwiona! :D
Tak wiem. niestety nie moge obiecac czy bedzie lagodniejsze poniewaz mam juz ulozona koncepcje. Choc mysle za jako mojej idolce moge Ci wyjawic ze z czasem... Hmmm bedzie bardziej "strawne" - to chyba najlepsze okreslenie.
OdpowiedzUsuńNie bede Cie zmuszac do czytania bo wiem, ze po prostu jak komus sie cos nie podoba to nie ma sensu wciskac na chama.
Ale po prostu wiedz ze masz czytalniczke od dlugiego czasu, ktora zainspirowalas :)
Pozdrawiam :)
Aggie_s
niewolnik-kaulitz.blogspot.com
haha nie nie nie.. To nie tak, że Twoje teksty wzbudziły we mnie takie pomysły. Po prostu zainspirowałaś mnie do pisania. A to co siedzi w mojej głowie to już nie Twoja wina. :)
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie :) jeśli wytrwasz - będziesz mistrzem ! ;*
Pozdrawiam i nie zmuszaj się Broń Boże ! :)
O! CHOLERA! JASNA! Wiedziałam, że to się stanie, a i tak nie mogę.. No po prostu nie mogę!! Najlepszy rozdział ever!! Nie mogę wytrzymać, więc idę czytać dalej.. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń