Tom leżał na swoim „łóżku”, próbując zasnąć.
Bill również ułożył się wygodnie na swoim miejscu z podkulonymi nogami i nie
odzywał się. Obaj spędzili w tym miejscu zaledwie około dwudziestu czterech
godzin, a już mieli dość.
Dredziarz nie
wiedział, jak niektórzy ludzie mogą wytrzymywać w więzieniu. Sama nuda go
zabijała, potrzebował przestrzeni, której tutaj zdecydowanie nie miał.
Jęknął cicho. Co za
kanał.
- Dobrze się czujesz?
– spytał Bill.
- Nudzę się.
- No, to co?
- Nie chcę się nudzić!
Nie znoszę się nudzić!
Bill parsknął. Przez
chwilę przyglądał się bratu, po czym nagle spoważniał.
- Tom?
- Co?
- Ja… dziękuję. Nie
zostawiłeś mnie. Nawet nie masz pojęcia, jak wiele to dla mnie znaczy.
- Oczywiście, że cię
nie zostawiłem. Jesteś moim Billym, nie? Poza tym, wiem, że zrobiłbyś dla mnie
to samo.
Bill uśmiechnął się
lekko, z wdzięcznością.
Na korytarzu usłyszeli
ciche kroki. Po chwili do ich celi podszedł policjant i otworzył drzwi.
- Wynocha.
Wychodzicie.
Bliźniacy spojrzeli na
siebie ze zdumieniem.
- Jak to?
Policjant wzruszył
ramionami.
- Normalnie,
wychodzicie. No, ruchy.
Tom pierwszy wstał i
rozprostował kości. Bill też się podniósł. Rzucając sobie niepewne spojrzenia,
wyszli z celi. Gdy doszli do recepcji, ze zdumieniem zobaczyli tam Andreasa.
Mężczyzna siedział na jednym z krzeseł, masując palcami nasadę nosa. Był
niezwykle blady i wyglądał jak kupka nieszczęścia.
- Andy! – ucieszył się
Tom. Miał w pamięci to, co mówił mu Bill, ale nie potrafił tak po prostu kogoś
skreślić. Nawet Simone dał szansę. Ona ją zmarnowała, Daniels jeszcze miał
okazję się wytłumaczyć.
Andreas wstał i
spojrzał niepewnie na braci. Tom podbiegł do niego i przytulił się mocno. Dla
Billa musiał być twardy, ale prawda była taka, że on też potrzebował czasami
oparcia w kimś silniejszym i bardziej doświadczonym od siebie.
- Nawet nie wiesz jak
się cieszę, że cię widzę – powiedział Tom. – Ty nas wyciągnąłeś? Jak to
zrobiłeś?
Andreas spojrzał
niepewnie na Billa.
- Czy… - przełknął
ciężko ślinę. – Czy Bill już ci wyjaśnił, dlaczego nie pałamy do siebie
sympatią?
- Niezwykle delikatnie
to ująłeś – mruknął Bill, drapiąc się po karku.
Dredziarz spoważniał i
kiwnął niepewnie głową.
- Tak, wiem.
- I… mimo to nadal
chcesz mieć ze mną cokolwiek wspólnego?
- Bill już chyba nie
jest na ciebie taki zły, jak był jeszcze jakiś czas temu. Poza tym, pomagałeś
nam.
Daniels odetchnął z
wyraźną ulgą.
- Długo już tu jesteś?
- Trzymali mnie prawie
trzy godziny. Moje zeznania i twoje, zrobione pod wykrywaczem kłamstw, miały
zbyt wiele argumentów świadczących na korzyść Billa. Nie zostanie postawiony
przed sądem. Musi się stawić tylko na kilka spotkać z psychologiem. Jest wolny
i ma czyste konto.
- A ja? Mnie wsadzili
za złamanie nosa policjantowi.
- Wpłaciłem pieniądze.
Ten policjant postanowił nie wnosić oskarżenia. Tom? Mógłbyś iść odebrać wasze
rzeczy? Ja i Bill wyjdziemy na zewnątrz. Chciałbym z nim porozmawiać na
osobności.
Tom, widząc, co się
święci, skinął głową i odszedł. Bill zmarszczył brwi i wyszedł razem z
Danielsem przed budynek.
- Masz fajki? –
spytał. Chociaż starał się tego nie okazywać, poczuł ogromną ulgę. Nie
poradziłby sobie w więzieniu, był na to zbyt słaby. Gdyby go oskarżono, jego
życie by się skończyło. Potrzebował być wolny. Każda ograniczająca go rzecz
podcinała mu skrzydła i sprawiała, że odechciewało mu się żyć. Nie wiedział,
jak zareagowałby na więzienie, ale był pewny, że długo by nie wytrzymał i w
końcu zrobiłby jakąś głupotę.
Andreas podał mu
papierosa i zapalniczkę. Skoro wypuścili go po zabiciu jakiegoś faceta, raczej
nie wsadzą go za palenie fajek przed komisariatem.
- Jak ci się udało…? –
zaczął Bill, zaciągając się dymem.
Mężczyzna pokręcił
tylko głową.
- Ja… Powiedziałem im
wszystko. Przyznałem się do gwałtu i opisałem rolę Simone w całej tej sprawie.
Zgromadziłem też dowody przeciwko Benowi. To był fagas waszej starej, płatny
morderca. Znalazłem kilka powiązań. Właściwie, to nieważne. Ja… Przepraszam,
Bill. Bardzo. Przysięgam, że nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Nie chcę się
tłumaczyć czy coś. Chcę tylko, żebyś wiedział, że naprawdę mi przykro. Nie
liczę na wybaczenie, ale chcę mieć świadomość, że zrobiłem absolutnie wszystko,
żeby ci to jakoś wynagrodzić.
Bill patrzył na
Danielsa ze zdumieniem. Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Andreas go
przepraszał? Co prawda Bill wiedział, że to Simone ich obu oszukała, ale miał
pretensje głównie do tego faceta, bo to on był sprawcą czynu, nie Simone. Teraz
jednak, po prawie dwóch latach, patrzył na to wszystko trochę inaczej. Widział,
jak Andreas opiekował się Tomem przez te wszystkie miesiące, jak starał się im
pomóc i kryć przez Gordonem. Naprawdę wiele dla nich zrobił. I jeszcze te
zeznania…
- Możesz wnieść
oskarżenie, jeśli chcesz – dodał mężczyzna. – Przyznałem się do wszystkiego,
tak więc w krótkim czasie miałbym sprawę w sądzie o gwałt na nieletnim. Jestem
gotowy odsiedzieć swoje.
- Chcesz iść do
więzienia?! – spytał Bill ze zdumieniem.
- Chcę jakoś
odpokutować to, co zrobiłem! Jak inaczej mam to zrobić?
Andreas rozłożył
bezradnie ręce. Wyglądał, jakby przez ostatnich kilka miesięcy z oprawcy
zamienił się w ofiarę.
Bill wahał się tylko
chwilę.
- Nie musisz już nic
więcej robić. Ja… ja ci już wybaczyłem.
Daniels znieruchomiał.
Patrzył na Billa z jawnym zdumieniem i nadzieją w oczach, która była jednak
jakaś taka… blada. Jakby bał się, że chłopak sobie z niego żartuje.
- W- wybaczyłeś? –
spytał, przełykając ciężko ślinę. – Ale… Ale jak to?
- Pomagałeś nam.
Broniłeś Toma i w ogóle. Rozumiem, że nie chciałeś mi zrobić nic złego. Starej
nie ma i raczej nie wróci. Chyba… Chyba powinniśmy zacząć od nowa, wiesz? Tom
na pewno się ucieszy, bardzo cię lubi. No, twój barek też.
To było zbyt piękne,
żeby było prawdziwe, ale Bill nie wyglądał jakby żartował. Z piersi Andreasa
wyrwał się cichy szloch. Zrobił krok w kierunku nastolatka i objął go mocno,
wtulając w siebie. Jego ramiona zatrzęsły się od płaczu. W pierwszej chwili
nastolatek chciał się odsunąć, ale ten dotyk nie był taki zły, jak sądził.
Właściwie, czuł się całkiem bezpiecznie, co było wręcz niesłychane. Do tej pory
tylko przy Tomie tak się czuł, a instynkt nigdy go nie zawodził.
Czarny mógł poczuć jak wielki ból sprawiło
Andreasowi to wszystko. Zdał sobie sprawę z całkowitą jasnością, że Andreas nie
był winny temu, co stało się w przeszłości. Był taką samą ofiarą knowań Simone
jak on sam.
- Dziękuję, Bill.
Dziękuję – wyszeptał Daniels.
Mężczyzna po chwili
odsunął się, po jego policzkach nadal płynęły łzy, ale usta wygięły się w
lekkim, niepewnym uśmiechu.
- Nie będziesz wnosił
oskarżenia? – spytał.
Bill pokręcił
przecząco głową.
- Już dość mam
komisariatów i innych takich. Moja noga tu nie postanie przez najbliższych
dwadzieścia lat.
Drzwi otworzyły się i
ze środka wyszedł Tom. W ręce trzymał kilka rzeczy, które musieli oddać, zanim
ich zamknięto. Andreas ukradkiem otarł łzy.
- Pogodziliście się? –
spytał Tom z uśmiechem.
Bill skinął lekko
głową. Dredziarz przytulił go.
- Jestem z ciebie
dumny – powiedział cicho.
Czarny zarumienił się
lekko, mile połechtany. Tom potarmosił mu włosy ręką.
- Hej! – warknął Bill,
wciskając mu łokieć pod żebra.
- Chodźmy stąd, mam
już dość tego miejsca. Wiecie, co nam poprawi humor? Impreza! – Tom uśmiechnął
się szeroko do swoich myśli. – Uchlejemy się wszyscy i…
- Hej, hej, hej –
Andreas złapał go za kaptur i pociągnął do tyłu. – Nie tak szybko. Najpierw
chcę zobaczyć dowód osobisty.
Tom parsknął.
- Sam mnie poiłeś
winem.
- Ładnie, ładnie –
wymamrotał Bill, patrząc na bliźniaka oskarżycielsko.
- No, co? – Tom
rozłożył ręce. – Jak dają to bierz, jak biją to uciekaj.
- Ach, więc to moja
wina? – spytał Andreas.
- Ty to powiedziałeś.
Mężczyzna westchnął.
Widać było, że Tom ma lepszy humor, kiedy nie patrzy na świat przez kraty.
Dredziarz objął Billa
za szyję i pocałował go w czoło. W tej chwili wyglądali jak para kochanków a
nie bracia bliźniacy.
Do Andreasa dotarła
jeszcze jedna ważna rzecz. Nigdy nie będzie miał Toma. Choćby nie wiadomo jak
się starał, Tom Kaulitz nigdy nie będzie jego. Tom już miał swojego
„właściciela”. Był nim Bill. Jak na ironię, Tom należał do chłopaka, którego
Andreas skrzywdził. Daniels zrozumiał, że Bill potrzebuje Dredziarza właśnie ze
względu na przeszłość. Na to, co on mu zrobił. Gdyby nie doszło do tamtej
sytuacji, Tom mógłby być jego, prawdopodobnie i tak by się poznali. W tej
sytuacji mógł tylko obserwować z daleka, jak jego ukochany układa sobie życie.
To chyba właśnie była
jego pokuta za krzywdę, którą wyrządził Billowi. Musiał pozwolić odejść osobie,
którą kocha, by ta zaopiekowała się drugą osobą, którą potwornie skrzywdził.
Chociaż Andreas wiedział, że tak po prostu musi być, czuł, że jeszcze sporo
wody upłynie, zanim się z tym pogodzi. O ile w ogóle się to stanie.
Patrząc na radosnych
chłopców, jego oczy zaszkliły się z bólu. Kiedyś pożądał jednego z nich. Zrobił
straszliwy błąd, dając się oszukać i skrzywdził go. Teraz miał do czynienia z
drugim, który był zupełnym przeciwieństwem brata. I chociaż robił dla niego
wszystko, nie mógł go przy sobie zatrzymać.
Jedna nieposłuszna łza
wypłynęła z oka i spłynęła po jego chłodnym policzku. Potrząsnął głową, wziął
głęboki wdech i potarł oczy. Nie może płakać. Musi być silny.
- Idziesz?
Podszedł do samochodu,
przy którym czekali już chłopcy.
- Masz czerwone oczy –
stwierdził Tom, marszcząc brwi. – Wszystko ok?
- Tak, tak – zaśmiał
się Andreas. Był świetnym aktorem, kiedy chciał. – Trochę mi nawiało w oczy. Są
niezwykle wrażliwe.
- Jedźmy już.
- Dlaczego Gordon nas
nie odwiedził? – spytał Tom, gdy już jechali do domu.
- Jest zagranicą. Nie
mógł. Nie jestem pewien, czy w ogóle wie, co się stało.
- Myślisz, że będzie
zły?
- Za co? Bill padł
ofiarą okrutnego podstępu. Przykro mi to mówić, ale wasza matka naprawdę musiała
was nienawidzić.
- To była zwykła suka
– mruknął Czarny. – Dobrze, że Tom jej nie znał. Żył sobie bezpiecznie z dala
od tych wszystkich pojebów.
- A mi szkoda, Bill. Szkoda,
bo straciliśmy tyle lat! Jako dzieci na pewno byliśmy do siebie bardzo podobni.
Moglibyśmy wykręcać ludziom takie numery! – Tom aż jęknął na samą myśl o tym,
co stracił.
- Tylko jedno ci w
głowie. To, że nie miałbyś co jeść niezbyt cię interesuje, prawda? – spytał
Bill z politowaniem.
- Oj tam, oj tam.
Marudzisz.
- Nie marudzę.
- Marudzisz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
Andreas zaśmiał się,
chociaż przyszło mu to z trudem. Cóż… Czas zacząć się przyzwyczajać. Life is
brutal.
- Obaj jesteście
stuknięci – stwierdził. Po chwili namysłu przyszła mu do głowy głupia myśl, że
może chłopcy mają jeszcze jednego brata… Zawsze przecież to mogły być
trojaczki!
Cóż, w tej sytuacji
już się tego nie dowiemy, pomyślał, przypominając sobie ciało Simone zakopane w
lesie. Pytanie tylko, kiedy ją znajdą. Jeśli w niedługim czasie, na pewno
skojarzą go z nią. W końcu zeznania były obciążające – miał motyw, żeby się na
niej mścić.
Gdy zajechali na
miejsce i weszli do domu, Tom złapał go za rękaw.
- Andy… Czy… mógłbyś
mi pokazać? – spytał niepewnie.
- Co pokazać?
- No… znamię. Ten
pieprzyk obok pępka. Bo masz go, prawda?
Daniels przez chwilę
przyglądał się nastolatkowi. Bill milczał, czekając na rozwój wypadów.
Mężczyzna przymknął na chwilę oczy, po czym podciągnął rzeczy i pokazał swój
płaski, lekko umięśniony brzuch.
Tom wstrzymał oddech,
kiedy tuż obok pępka zobaczył znamię.
- Jak to możliwe, że
mi się to śniło? – spytał cicho, niepewnie dotykając skóry Andreasa i gładząc
znamię. Mięśnie Andreasa napięły się od razu. Był bardzo czuły na dotyk
chłopaka. – Nigdy wcześniej go nie widziałem. Tylko we śnie.
- Widać ty i Bill
jesteście ze sobą bliżej niż ktokolwiek przypuszczał.
Tom skinął głową. Nie
miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
Cały dzień spędzili
osobno w swoich pokojach. Nawet Tom i Bill nie zaglądali do siebie. Tom pogadał
chwilę z Geo i poprosił, żeby nie przyjeżdżali, kiedy się dowiedział, że
przyjaciele mieli taki zamiar. Wszyscy chcieli jakoś sobie poukładać ostatnie
wydarzenia, a obecność Geo czy Gusa w ogóle by im nie pomogła. Geo, na
szczęście, zrozumiał i poprosił, żeby Tom do niego zadzwonił, kiedy już obaj
będą się czuć na siłach, żeby się spotkać.
Bill przez cały dzień
też rozmyślał, ale o czymś zupełnie innym. Myślał o Tomie. Myślał, myślał i
myślał, aż w końcu podjął decyzję.
Najważniejszą decyzję
w jego życiu.
Wieczorem, gdy Tom już
się wykąpał i zwolnił łazienkę, Bill wziął długą, odprężającą kąpiel, starając
się pozbyć ostatnich wątpliwości. Gdy już się ubrał i wysuszył włosy, wziął
głęboki oddech i bez pukania wszedł do pokoju Toma.
Dredziarz leżał
plackiem na łóżku, gapiąc się w sufit. Jedną nogę miał podkuloną pod siebie.
Był już ubrany w szerokie spodenki i ciemną koszulkę, w których zawsze spał. W
uszach miał słuchawki.
Bill wszedł na łóżko i
pomachał mu ręką przed oczami. Tom od razu wyjął słuchawki i uśmiechnął się
lekko do niego.
- Co? – spytał.
Czarny w ciągu
zaledwie jednej sekundy powtórzył w myślach, dlaczego chce TO zrobić, po czym
westchnął i spojrzał na bliźniaka z determinacją.
- Chcę czegoś
spróbować.
- Hm? To znaczy?
- To znaczy „ściągaj
spodnie” – burknął chłopak z zażenowaniem.
Tom zachichotał.
Pokręcił tylko głową, po czym jednym zgrabnym ruchem pozbył się dolnej części
garderoby. Tak jak spodziewał się Bill, nic pod spodem nie miał.
- To była propozycja?
– spytał Dredziarz. W ogóle się nie krępował pokazując mu swoje „wdzięki”. Tom
to naprawdę było dziwne stworzenie.
- Nie chcę gry
wstępnej. Gdzie masz gumki?
- Przecież ich nie
używamy.
- Dzisiaj tak.
Tom wzruszył jedynie
ramionami i ze stolika nocnego wyciągnął prezerwatywy i żel intymny. Bill,
bojąc się, że się rozmyśli, szybko się rozebrał. Zgasił światło i wdrapał się
na łóżko.
- Jesteś dziwny –
mruknął Tom, nie wiedząc jak zareagować na te dziwne prośby.
- Marudzisz. Chcę…
żebyś we mnie… wszedł.
- C-co? – wyjąkał Tom,
który nagle znieruchomiał z niedowierzania. Spojrzał na Billa jak na UFO.
- Chcę spróbować…
Pozwalałeś mi się pieprzyć przez dłuższy okres czasu. Teraz chcę się zamienić.
- Jesteś pewny?
- Bardziej pewny już
nie będę.
- Ale… nie chcesz się
przed tym trochę popieścić? Będzie ci łatwiej.
- Nie.
Tom skinął głową.
Wiedział, jak wielkim zaufaniem w tej chwili obdarzył go Bill. Obiecał sobie w
myślach, że zrobi wszystko, żeby Czarnemu było jak najlepiej.
Jego penis zaczął
twardnieć na samą myśl o tym, co zamierzali zrobić. Przez chwilę obaj się tylko
lekko pieścili, przygotowując się.
Dredziarz, czując, że
jest gotowy, polecił Billowi położyć się na brzuchu. Gdy Czarny to zrobił,
wylał sobie na rękę sporo żelu. Na pierwszy dotyk jego palców w tamtym miejscu
Bill się wzdrygnął, ale nie zaprotestował. Tom długo go przygotowywał, na
początku wsuwając do środka jedynie opuszek palca. Gdy to on był na dole,
robili to wszystko wiele razy szybciej.
- I jak? – spytał
Dredziarz, poruszając lekko jednym palcem.
- Jest… ok – wyszeptał
Bill.
- Jak coś będzie nie
tak…
- Wiem.
Tom wsunął następny, a
potem jeszcze jeden. Bill wydawał się jednak być rozluźniony, więc bez
przeszkód mógł kontynuować. Szukał tego jednego, interesującego go miejsca,
które miało zadecydować, czy to wszystko sprawi Czarnemu przyjemność, czy nie.
Gdy niespodziewanie w
nie trafił, Bill jęknął dziko.
- To tam? – sapnął
Tom. Odpowiedział mu cichy pomruk.
Dredziarz przez chwilę
drażnił tamto miejsce, a potem powoli wysunął palce. Nie zapytał, czy Bill chce
kontynuować. Skoro nie protestował, on nie miał zamiaru się ciągle pytać, czy
wszystko jest ok. Czuł, że wiedziałby, gdyby nie było, a poza tym od dawna
chciał w niego wejść.
Był naprawdę podniecony.
Drżącymi rękami nasunął na siebie prezerwatywę i porządnie nasmarował ją żelem.
- Uklęknij –
powiedział cicho.
Czarny bez słowa
wykonał jego polecenie. Tom uklęknął tuż za nim i pocałował go lekko w szyję,
po czym pomiział ją nosem. Objął Billa jedną ręką w pasie, a drugą nakierował
swojego członka w odpowiednie miejsce.
- Postaraj się nie
odsuwać, ok?
- Ok…
Tom wsunął główkę.
Mimo długich przygotować, nadal weszła z lekkim oporem. Nie było jednak co się
dziwić, bo pomijając gwałt na Billu on nigdy tego nie robił.
Czarny zaskoczył go,
kiedy powoli zaczął napierać na niego, samemu wprowadzając w siebie penisa. Tom
nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów.
- Kurwa, wcześniej nie
wydawał się taki duży – mruknął Bill cicho.
- Wcześniej nie
sądziłem, że możesz być taki ciasny – odparł Dredziarz z lekkim uśmiechem.
- To kom… ach!
Komplement?
- Hm… Chyba tak.
Wypnij się troszkę… Ochh, tak dobrze.
Tom pociągnął Billa
jeszcze bardziej w tył i przysiadł na piętkach. Był w nim już cały i chciał mu
dać chwilę na przyzwyczajenie się do tego. Obejmował go ciasno ramionami i
całował skórę na jego karku, odgarniając długie, czarne kosmyki. Bill
potrzebował jak najwięcej czułości w tej chwili, a Tom nie miał zamiaru mu jej
żałować.
Po chwili wykonał
pierwsze, delikatne pchnięcie. Bill wstrzymał jedynie oddech, ale to była jego
jedyna reakcja, więc Tom wykonał drugie i trzecie… Dzięki gumce łatwiej mógł
się poruszać, z czego był bardzo zadowolony.
Nawet nie wiedział,
kiedy ta „ próba” przerodziła się w najprawdziwszy, namiętny seks. Bill szybko
się połapał, że to jest cholernie przyjemne mimo początkowego dyskomfortu i sam
dopingował Toma, żeby robił to szybciej i mocniej. Kto jak kto, ale Bill na
pewno nie był z porcelany.
Gdy obaj doszli niemal
w tym samym momencie, upadli wycieńczeni
na łóżko. Tom sprawnie wysunął się z Czarnego i wyrzucił zawiązany
kondom na podłogę, a potem przylgnął do brata i westchnął. Obaj oddychali
ciężko.
- I… jak? - spytał Tom.
- Kocham cię.
Dredziarz zaśmiał się.
Pocałował Billa w ramię.
- Ja ciebie też.
***
Aż nie chce mi się wierzyć, że jeszcze tylko dwa rozdziały i koniec tego opowiadania... No, ale cóż. Mówi się trudno, żyje się dalej.
Przepraszam za poślizgi z komentarzami na Waszych blogach i brak kolejnego odcinka "Pozorów". Zbiegło mi się w czasie mnóstwo rzeczy na raz i trochę bida u mnie teraz, ale być może odcinek pojawi się dzisiaj. Zaraz zacznę go pisać zresztą, więc może uda mi się go dodać. Z opóźnieniem, ale jednak.
Co do tego nieszczęsnego komisariatu... No, wiecie, mi się wydawało to całkiem realne, bo właściwie Billowi nie postawiono oficjalnie zarzutów i przez 48h chyba mają prawo go trzymać pod kluczem. Ale nie znam się na prawie i takich tam, więc cieszę się, że przynajmniej się pośmialiście;).
DZIĘKUJĘ za WSZYSTKIE WASZE KOMENTARZE. Nic tak nie motywuje jak widok opinii czytelników, serio.
Pozdrawiam!
Niesamowite jest to, w jaki cudowny sposób tworzysz nowe odcinki. Dla mnie to jest nie do pojęcia, ja też tak chce! :<
OdpowiedzUsuńPrzez cały czas miałam banana na mordzie, aż mnie mięśnie twarzy bolą. Mówię serio.
Cieszę się, że wyszli z więzienia. Cieszę się, że Bill pogodził się z Andreasem. I przede wszystkim cieszę się z tego, że Bill już całkowicie się przemógł, nie obawia się w ogóle dotyku Andy'ego no i w końcu zgodził się na bycie pasywem. ;)
Naprawdę to już koniec? A wydaje mi się, jakbym to wczoraj czytała pierwszy odcinek... No cóż, wszystko się kiedyś kończy, niestety. Ciekawi mnie, co wymyślisz na koniec. :)
Pozdrowienia!
I LOVE IT
OdpowiedzUsuńSuper.. czekałam cały dzień niecierpliwie na ten odcinek.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to prawie koniec... wciąga to opowiadanie. Fajnie pisane.
Alien
jak zawsze cudo. Inaczej nie da się tego opisać :)
OdpowiedzUsuńI zakończenie tego rozdziału, że wyznali sobie tak słodko miłość. Fakt, że Bill się w końcu zdecydował. No naprawdę piękna część. Nie wiem jak przeżyje koniec tego opowiadania. Naprawdę. Będzie mi brakować ciekawej, psotnej postaci Toma, tajemniczego i ostrożnego Billa, który jednak gdy chce to potrafi - w końcu pozwolił Tomowi na TEN ruch.
Andreasa - którego kojarzę ciągle w głowie z kolorem szarym. Ani nie zły ani nie dobry. Nabroił w przeszłości, ale odpokutował. To najważniejsze.
Eh Eh...
Hahahaha rozbawił mnie Twój komentarz ;D szczególnie ta jawna nienawiść do Sunnivy - tzn ja rozumiem :D naprawdę rozumiem - mnie sama Ria w realnym świecie wkur^^ia a co dopiero jakaś laska mecząca Toma :D
no ale.. taki mój śmieszny kaprys ;D muszę się liczyć ze wszystkim! :D
Z wielką chęcią przeczytam wszystko co wyjdzie spod twoich cudotwórczych paluszków, a już szczególnie gdy chcesz skończyć MOJE opowiadanie xD
Szczerze mówiąc to mi w jakiś sposób pochlebia haha, nie wiem czy powinno.
Tylko zastanawia mnie co kryje się pod pojęciem
"Tak mnie bierze jak czytam co tu się dzieje"
Bierze w sensie wściekłość?
Tak czy inaczej oto mój mail.
aggie.s483@gmail.com
Z niecierpliwością wyczekuje Twojej wersji zakończenia. :))
Pozdrawiam serdecznie !<3
Wszystko fajnie, ale Andreasa mi nadal żal - chciałabym żeby był szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńCzy ja się już mogę rozpłynąć z zachwytu? Czy lepiej jeszcze nie?
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tylko Andreasa... Ale myślę, że życie jeszcze się mu poukłada ;)
To był chyba najpiękniejszy odcinek "Rodzinnego domu". Chłopaki wyszli z aresztu, nie skazali Andreasa, z którym Bill się pogodził, Bill oddał się Tomowi, powiedział wprost, że go kocha, cudo! Czuję, że będzie happy end :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział. Twój przeczytam później.^^
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek, podobnie jak pozostałe 37. Super, że chłopaki wyszli z więzienia. Wzruszyła mnie rozmowa Billa z Andreasem Obaj są ofiarami przeszłości i Simone. I tak końcówka, nie sądziłam,że Bill się przełamie. Ale trochę to potrwało. I jego wyznanie miłosne...Ach, ach jestem zachwycona. Żałuje,że to już końcówka. Uwielbiam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozory mylą też przeczytała. Fajnie,że Andrej zamieszkał z Ericiem. I ta ich zabawa kto przegra. Świetny pomysł. Widać Andrej nabrał już wprawy we władaniu miłosnym językiem. Jestem ciekawa jakie będa ich dalsze losy. Życzę ci weny.Pozdrawiam.
Piękny, magiczny i niezwykły.
OdpowiedzUsuńPo tym Jak Andreas złożył zeznania w sprawie Bill'a, bardzo urósł w moich oczach... Do tej pory widziałam go w szarych barwach, jednak teraz stał się dla mnie w 100% wartościowym człowiekiem:)
OdpowiedzUsuńBardzo cieszy mnie fakt że Bill w końcu bezgranicznie zaufał Tom'owi i pozwolił na zdominowanie siebie:)
Ciężko mi przyjąć do świadomości że koniec zbliża się wielkimi krokami... No ale cóż, wszystko co dobre się szybko kończy...
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny:)
Bałam się, że Andreas wyląduje za kratkami, ale na szczęście tak się nie stało. Żal mi go trochę, bo kocha Toma, ale może spotka jeszcze jakiegoś fajnego i wolnego chłopaka. Fajnie by było. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Bill wybaczył Andreasowi i Tom właściwie też. Oby nigdy nie znaleźli Simone.
Przed sceną, jak Bill postanowił się oddać Tomowi miałam zamiar pisać Ci w komentarzu, żeby Bill to zrobił. Musi się przekonać, ze to jest przyjemne i zamknąć tamten rozdział za sobą, skoro już zaczął to robić. A tu niespodzianka. Jestem niej bardzo zadowolona. Szkoda tylko, że Bill nie chciał się najpierw popieścić, ale przed nimi kawał życia, to wszystko nadrobią. :D
Pięknie :< Nie chcę końca, będzie mi tego opowiadania brakować! ;(
OdpowiedzUsuńRodzinny dom już na zawsze pozostanie w moim sercu <33.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem bawi mnie jak szybko Bill zgadza się na pozycję pasywną w związku i jak długo, w porównaniu do niego, schodzi z namówieniem lub przekonaniem do tego Toma. ... Właśnie do mnie dotarło, że został mi jeden rozdział i epilog.. Chcę umrzeć ;^;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam