- Można wiedzieć, co ty tutaj w ogóle robisz? – spytał Damon, podciągając spodnie. Theo już dawno zerwał się z łóżka, poprawiając swoje ubranie. Damon spojrzał na kobietę spod byka, dodając z lekką irytacją: – Przez całe życie nie miałem tylu gości co przez ostatni miesiąc.
Czarownica wzruszyła ramionami.
- Obiło mi się o uszy, że macie
mały problem. Postanowiłam pomów wam się z nim uporać.
- Naprawdę? – ucieszył się Theo.
Zdecydowanie spałby spokojniej, gdyby wiedział, że Mario nie ma już pośród
nich. Ten facet go przerażał. Na samą myśl o nim miał ciarki.
Czarownica skinęła głową z lekkim
uśmiechem.
- A co ciebie to obchodzi? –
mruknął Damon. – Z tego, co wiem, ten problem cię nie dotyczy.
- Bo po prostu mało wiesz. –
Wzruszyła znowu ramionami.
Damon wywrócił oczami. Od samego
początku to babsko niezmiernie go irytowało. Nie znosił, kiedy ktoś traktował
go jak małe dziecko.
Theo pokręcił głową.
- Wiesz, jak można znaleźć Mario?
Jonas, Gloria i Jacob cały czas go szukają, ale chyba nici z tego jak na razie.
- Och, już ja wierze, że Gloria i
Jacob go szukają. – Czarownica wywróciła oczami. – Najchętniej zrzuciliby wszystko na moje
barki, byleby tylko nie pobrudzić sobie rączek. Tchórze.
- Twoje barki? – zdumiał się
Damon. Zmarszczył brwi, zastanawiając się intensywnie.
Czarownica nagle zaczęła
chichotać jak mała dziewczynka.
- Och, to jest najlepsze w tym
wszystkim! Doprawdy, Jonas ma niezłe poczucie humoru. Nikt by się nie
spodziewał z tym jego spokojem i w ogóle, ale on od dziecka potrafił wkręcić
każdy kit z kamienną twarzą. - Znowu zaczęła się krztusić ze śmiechu.
- Hm? To znaczy? – spytał Damon
zdezorientowany.
Czarownica uśmiechnęła się
szeroko.
- Nazywam się Danielle Ojciec.
Zapadła cisza. Theo i Damon
gapili się na nią, kompletnie nie rozumiejąc. Minęła dłuższa chwila, zanim
Damon wybałuszył oczy i krzyknął:
- Cooo?!!!
Czarownica skinęła głową.
- Mhm. Jestem pierwszym wampirem,
który narodził się prawie tak dawno, jak narodzili się ludzie. Jestem matką
wszystkich wampirów, a konkretniej twojego ojca i jego rodzeństwa.
Theo pacnął się w czoło.
- Więc kiedy… kiedy Jonas uparcie
twierdził, że Mario nigdy nie znajdzie Ojca…
Czarownica skinęła.
- Mhm. Szukałby faceta. Nigdy nie
przyszłoby mu do głowy, że to nazwisko jego matki.
- O ja pierdolę!
Theo szczerzył się jak głupi, a
Damon gapił się na swoją… babcię z absolutnie godną uwiecznienia miną.
- Muszę przyznać, że Jonas
świetnie to wymyślił. Jak był małym dzieckiem ani trochę nie mógł pojąć,
dlaczego do jego mamy wszyscy mówili Ojciec, nie ważne, ile razy mu to
tłumaczyłam. Nigdy bym nie pomyślała, że wyskoczy z czymś takim, kiedy będzie
chował swoje młodsze rodzeństwo. Śmiałam się przez cały dzień, kiedy po raz
pierwszy tak mnie nazwał. Od dziecka był bardzo pomysłowy.
- O, kurwa… - wykrztusił w końcu Damon.
– Ojciec jest matką!
Theo zaśmiał się.
- To dopiero historia, hahaha!
Cóż, Theo nie mógł zaprzeczyć, że
była to ciekawa historia. Dotarło też do niego, że czarownica przyznała się do
swojej tożsamości, kiedy u niej byli. Damon tego nie słyszał, a Theo był zbyt
zdezorientowany, żeby poprawnie to zrozumieć, ale… Powiedziała mu.
I wiedziała od początku. Musiała
wiedzieć. Wyraźnie powiedziała, że jeszcze się zobaczą. No i teraz pojawiła
się, kiedy cała sprawa z Mario nabrała kolorów. Czarownica była bardzo dobrze
zorientowana w tym, co działo się z jej potomkami. Jonas zapewnił jej ochronę,
nazywając ją „ojcem”. Dzięki temu żaden inny wampir nie sądził, że chodzi o
kobietę.
- Gloria i Jacob padną, jak
usłyszą tę historię. – Damon pokręcił głową.
- Wolałabym, żeby się nie
dowiedzieli – powiedziała czarownica. – Nie mam do nich zbytniego zaufania.
Skoro Jonas nie powiedział im przez tyle lat, musiał mieć dobre powody.
Damon tylko wzruszył ramionami.
- Więc – spytał Theo. –
Wiedziałaś od samego początku, że coś takiego się dzieje? I że to Mario?
Kobieta skinęła głową.
- Oczywiście. Widzisz, każdy z
nas ma pewnego rodzaju dar. Moim jest dar widzenia. Mogę sięgnąć do każdego
jednego wydarzenia na globie, jakie aktualnie ma miejsce, jeśli tylko
wystarczająco się na tym skupię. W ten sposób mogłam obserwować swoich potomków
z Antarktydy. Mario potrafi hipnotyzować ludzi i kazać im robić, co chciał.
Jonas wyczuwa więzi, takie jak twoja i Damona czy jego i Dennisa, dlatego
posłał Dennisa do twojej szkoły.
- To nie był przypadek? – zdumiał
się Theo.
Czarownica pokręciła przecząco
głową.
- Ale … Czyli Dennis o tym
wiedział od początku?!
- Nie. Jonas po prostu
przygotowywał się na bitwę z Mario. Rozstawienie swoich pionków w odpowiednich
miejscach przed starciem to ważny punkt jego strategii. Chciał, żeby Dennis
miał oko na potencjalnego partnera Damona. Dennis to gaduła, a skoro w twoim
życiu pojawiły się wampiry to jasne, że nawet jeśli byście się nie
zakolegowali, to i tak właśnie do niego poszedłbyś po pomoc. Tak zresztą też
się stało. Jonas bardzo dobrze to sobie obmyślił.
- Łał, ten koleś serio jest
dobry… - mruknął nastolatek z podziwem.
- To prawda.
- Tak z ciekawości… Jaką moc ma
Damon?
Czarownica uśmiechnęła się lekko.
- Och, on wyczuwa choroby –
powiedziała, patrząc na swojego wnuka.
Damon zerknął na nią przez ramię
i wyraźnie się spiął. Kobieta uśmiechnęła się do niego przyjacielsko, ale on
tylko jeszcze bardziej się skwasił.
- Choroby? – spytał zaskoczony
Theo, ignorując reakcję swojego stwórcy.
- Mhm. Gdy jakiś człowiek jest
chory, Damon od razu to czuje.
- Spoko. Jak zwykle nic mi nie
powiedział – burknął Theo kwaśno.
- Każdy ma jakieś tajemnice –
stwierdziła czarownica.
Przez cały wieczór Damon chodził
zły i to bardziej niż zwykle. Zazwyczaj przedrzeźniał się z Theo – sprawiało mu
to nieopisaną przyjemność, Theo był tego pewny – ale już dawno stało się jasne,
że Damon miał taki sposób bycia. Niektórzy ciągle się śmieją, inni są wredni.
Damon po prostu należał do tych wrednych.
Czarownica spędziła z nimi jeszcze
trochę czasu, a potem pożegnała się i zniknęła, jakby nigdy nic. Theo był
ciekawy, czy zamierzała od razu zabrać się za szukanie Mario i czemu właściwie
miała służyć jej wizyta. Nie miało to dla nastolatka większego sensu, ale
podejrzewał, że czarownica jeszcze się pojawi i wyjaśni im motywy swojego
postępowania.
W nocy obaj spali całkiem
spokojnie, mimo że Mario teoretycznie mógł w każdej chwili zaatakować. Z
jakiegoś jednak powodu Theo nie czuł wiszącego nas sobą niebezpieczeństwa i
przespał spokojnie całą noc.
Pierwszą jego myślą po
przebudzeniu było to, że nie sprawdzał swojego telefonu już od… hmm, dawna i
pewnie rodzice odchodzą od zmysłów, że nie mają z nim kontaktu. Liam pewnie
też, nawet jeśli wiedział, że Theo jest wampirem i razem z Damonem.
Nie czytając żadnego z nich,
przejrzał tylko, kto do niego pisał. Odpisał wszystkim, że żyje i ma się
dobrze. Rodzicom napisał, że musi z nimi porozmawiać.
Nie wiedział, jakiej reakcji ma
oczekiwać, więc postanowił oczekiwać nieoczekiwanego.
Rozmowa przebiegła… dziwnie. Na
początku jego rodzice nie mieli pojęcia, o co chodzi, dlaczego Theo w ogóle nie
reaguje na ich złość za to, że nie pojawił się w domu przez kilka dni i nie dał
znaku życia. W pierwszej chwili też nie dotarło do nich, co mówi. Dopiero po chwili…
kiedy mu się przyjrzeli, dostrzegli zmianę, jaka zaszła w nim po przemianie.
Zmianę, którą celowo ujawnił, żeby
łatwiej było mu uargumentować swoją decyzję. Nie pił krwi przez kilkanaście
godzin, żeby jego tęczówki dość znacznie się zaczerwieniły z głodu.
Jego matka płakała, zakrywając
usta dłonią. Ojciec był rozdarty i zszokowany. Wyraźnie nie widział, co o tym
wszystkim myśleć.
Po zdradzeniu swojego nowego
statusu nawet zbytnio nie chcieli go zatrzymywać w domu, za bardzo przerażeni i
zdezorientowani, żeby się z nim spierać. Dzięki temu Theo krótko przedstawił im
swoją obecną sytuację i powiedział, żeby się nie martwili, bo trafił w dobre
ręce. Obiecał, że będzie z nimi w kontakcie i zapewnił, że robi to dla ich
dobra, ale prawda była taka, że ucięcie tego teraz miało im wszystkim
zaoszczędzić bólu w przyszłości. Na początku pewnie będą trochę tęsknić, ale
prędzej czy później wszystkim wyjdzie to na zdrowie. Theo miał Damona, a jego
rodzice będą mieli nowe dziecko. Starsze będą tylko wspominać z sentymentem.
Nie musieli się o niego martwić, prawda? W końcu otrzymał szansę na życia
wiecznie. Miliony ludzi mogły tylko o tym pomarzyć.
Damon nie pomagał mu się pakować,
ale pomógł mu z przeniesieniem rzeczy do swojego apartamentu. Ze zdumieniem
zauważyli, że czarownica znowu weszła do środka. Wyraźnie dobrze się bawiła,
ćwicząc z dwoma katanami. Theo i Damon obserwowali z niedowierzaniem, jak
ćwiczy ciosy i wymachy, perfekcyjnie posługując się obydwoma mieczami.
Wyglądała, jakby sprawiało jej to wielką frajdę. Po chwili zatrzymała się w
jednej pozycji i na oślep wsunęła obie katany do kabur, które miała
przytwierdzone do pleców.
- Całkiem niezły sprzęt –
powiedziała z krzywym uśmieszkiem, patrząc na nich przez ramię.
- Całkiem niezłe umiejętności –
wytknął jej Damon. Nawet on nie potrafił tak dobrze posługiwać się tą bronią, a
spędził sporo czasu na ćwiczeniach.
- Przez jakiś czas mieszkałam w
Japonii – powiedziała, ocierając pot z czoła. – Mój sensei był bardzo
wymagający, ale opłacało się nosić worki z piaskiem, żeby potem móc machać
mieczami od czasu do czasu – wyszczerzyła się. – Dobra, chłopcy… Skoro już
wreszcie wróciliście, czas zająć się naszym małym problemem.
- Znalazłaś go? – spytał Damon
spokojnie, odkładając rzeczy Theo na podłogę.
- Nawet nie musiałam szukać.
Mario jest bardzo przewidywalny – odparła z lekkim uśmiechem. – Tak czy owak,
przebierać się i idziemy się z nim rozprawić raz na zawsze. Chcę jeszcze trochę
pozwiedzać, od wieków nie było mnie w Los Angeles.
Damon pokręcił głową, ale nie
zaprotestował. Im szybciej pozbędą się jego ojca, tym szybciej czarownica da im
spokój, prawda? Same plusy.
Danielle poprosiła Theo, żeby
wziął swój łuk i dała mu kołczan wypełniony strzałami. Wyglądały identycznie
jak te, którymi zawsze strzelał, ale miał wrażenie, że groty są srebrne.
Danielle puściła mu oczko, co tylko to potwierdziło.
Do celu pojechali tramwajem, bo o
ile Damon i Danielle mogli podróżować po dachach budynków czy jakkolwiek
inaczej chcieli, Theo był świeżo przemienionym wampirem, więc brakowało mu
wrodzonej siły pierwszych oraz doświadczenia, jakie mógł zrobić jak osoba
przemieniona w wampira.
- Chyba sobie robisz jaja –
powiedział Damon, kiedy stanęli przed wysokim, nowoczesnym budynkiem. – Że niby
tutaj jest Mario?! Przecież to jego mieszkanie!
Danielle uniosła brwi.
- Ktoś z was wpadł na to, żeby tu
go szukać? – spytała.
- Eee…
Theo pokręcił głową. Te wampiry
zdecydowanie dobrze znały się nawzajem, skoro były w stanie tak dobrze
przewidzieć swoje reakcje. Nie trudno było się domyślić, że żeby przeżyć w tym
świecie, trzeba być zaskakującym. Blef czy podwójny blef…
Wjechali na samą górę jakby nigdy
nic. Theo wyciągnął jedną strzałę i łuk z plecaka.
- Damon, twoim zadaniem jest
pilnowanie, żeby Mario nie zdołał wycofać się w czasie walki. Na okna rzucę
specjalny czar, który na trochę go zatrzyma, ale drzwi musisz zastawić sam.
- Jest za szybki nawet dla
ciebie? – zdziwił się Theo.
Czarownica pokręciła głową.
- Nasze umiejętności w tym
względzie są zbliżone. Mario jest o wiele szybszy niż pozostałe wampiry. Nie
chcę, żeby miał szansę ucieczki, gdy zrozumie, że jest na przegranej pozycji.
Musimy zatrzymać go w mieszkaniu. Theo, twoim zadaniem będzie atakowanie, kiedy
Mario będzie próbował uciec. Chcę, żebyś odwrócił jego uwagę. Każda sekunda
jest bardzo cenna. Okej?
Theo i Damon skinęli. Danielle
uśmiechnęła się do nich. Stanęli prze drzwiami do mieszkania Mario. Czarownica
odsunęła się na krok, po czym wyważyła drzwi jednym celnym kopnięciem. Theo
zdecydowanie nie chciał nadepnąć jej na odcisk, to pewne.
Mario stał przy oknie. Odwrócił
się w ich stronę, zaskoczony nagłym wtargnięciem. Zmarszczył brwi, widząc
Danielle pomiędzy Damonem i Theo.
Czarownica uśmiechnęła się do
niego.
- Co? Nie przywitasz się z matką?
Zmarszczka na czole Mario tylko
się powiększyła po tym pytaniu. Mario stanął w lekkim rozkroku i zacisnął
pięści, wyraźnie gotowy do walki.
- Jak mnie znaleźliście? – spytał
cicho.
- Ojciec nam powiedział, gdzie
cię znaleźć – rzucił Theo. Kącik ust Damona drgnął. Wampir był wyraźnie rozbawiony
tym komentarzem.
Danielle odgarnęła włosy na ucho, wychodząc przed
swojego wnuka i jego partnera.
- Ojciec? – zdziwił się Mario. –
Akurat. Jonas by wam nie powiedział, gdzie on jest.
- Nie musiał. Ojciec przyszedł do
nas sam – odparł Damon, wzruszając ramionami.
- I przyszliście tutaj? – spytał
Mario. Uśmiechnął się, patrząc na nich z politowaniem. – Nie macie ze mną
żadnych szans.
Danielle tylko mruknęła cicho
„hm”, po czym nagle zniknęła i pojawiła się przed Mario. Mężczyzna był tak
zaskoczony, że ledwo dał radę zasłonić twarz rękami, kiedy silny cios dosłownie
wbił go w pobliskie okno. Cała ściana okien zabłysła na chwilę na zielono, a w
miejscu, w którym uderzył w nią Mario, pojawiło się małe pęknięcie.
Theo nawet zbytnio nie wiedział,
co przed chwilą się stało.
- Łał… Ta to ma cios.
Mario otarł krew z wargi,
wyraźnie rozzłoszczony i podniósł się z podłogi.
- Suka! – warknął i natarł na
nią.
Theo nie byłby w stanie powiedzieć,
co działo się przed jego oczami, nawet gdyby zależało od tego jego życie.
Danielle i Mario byli po prostu zbyt szybcy. Co jakiś czas tylko zwalniali,
kiedy jedno z nich lądowało na ścianie lub niszczyło własnym ciałem jakiś mebel
na wyposażeniu. Jedyne, co Theo mógł zauważyć, to że Mario lądował po tych
meblach o wiele częściej niż Danielle.
I Danielle chciała, żeby strzelił
do Mario? Oszalała? Niby jak miał w niego trafić, skoro ten potrafił się
poruszać z taką szybkością?
- Przygotuj się! – syknął nagle
Damon, ustawiając się w pozycji bojowej.
Kila sekund później, Damon i Mario
starli się, uderzając w ścianę tuż przy drzwiach. Theo wziął głęboki oddech i
przygotował się na to, że będzie musiał zaatakować.
Mario zaczął podnosić się z
podłogi, a wtedy Theo wypuścił strzałę, trafiając wampira w sam środek klatki
piersiowej. Radość z tego, że trafił nie trwała długo, bo Mario spojrzał na
strzałę, a potem na Theo. Gdyby wzrok mógł zabijać, Theo już padłby trupem. Aż
się cofnął o krok pod naporem tego spojrzenia.
Damon podciął swojemu ojcu nogi i
powalił go z powrotem na podłogę. Danielle stała blisko, nie próbując się
wtrącić do walki. Mario miał wyraźnie problemy z oddychaniem przez strzałę
tkwiącą w jego piersi, ale nie poddawał się. Walczył zawzięcie, czerwony na
twarzy ze złości i zmęczenia.
- Załatw go, Damon – poleciła
czarownica, podpierając się jedną ręką pod bok.
Trwało to dłuższą chwilę, zanim
Damon zdołał to zrobić, ale w końcu udało mu się zacisnąć palce na szyi swojego
ojca. Mario próbował go odepchnąć, ale nie był w stanie.
Damon zmarszczył brwi, cały czas
patrząc swemu ojcu w oczy. Mario wyraźnie zaczynała opanowywać desperacja, jego
ruchy stały się chaotyczne i w niedługim czasie przestał się rzucać.
Damon od razu go puścił i odsunął
się.
- Jest martwy? – spytał Theo po
dłuższej chwili ciszy, stając obok swojego stwórcy.
Danielle podeszła do swojego syna
i skręciła mu kark.
- Teraz jest – powiedziała,
kręcąc głową. – Naprawdę nie lubię, kiedy sprawy przybierają taki obrót i muszę
stawać się wrogiem własnych dzieci. – Westchnęła ciężko i spojrzała na Damona
porozumiewawczo. Damon zacisnął zęby. Theo nie miał pojęcia, co to wszystko
miało znaczyć, ale Damon zachowywał się dziwnie przy tej czarownicy. Pytanie
nie miało, oczywiście sensu, bo Damon i tak nigdy by mu nie odpowiedział.
Westchnął cicho.
- Czyli to koniec? – spytał.
Czarownica skinęła głową.
- Przynajmniej w tym życiu.
Damon wywrócił oczami. Theo
zagryzł dolną wargę.
- Dlaczego tak łatwo udało mi się
go powstrzymać? – zapytał Damon. – Nigdy nie miałem z nim szans.
- To… jest rozmowa na inny dzień –
powiedziała Danielle. – Zadzwońcie do Jonasa i dajcie mu znać, że pozbyliśmy
się zagrożenia.
Damon otworzył usta, chcąc coś
powiedzieć, ale czarownica po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Wampir
zawarczał ze złości.
- Durna baba!
Theo westchnął tylko.
- Lepiej dać znać Jonasowi, że
już nie muszą szukać ani Mario, ani Ojca.
- Może później. – Damon uśmiechnął
się mściwie. Ani myślał im od razu mówić, że już nie ma się czego bać.
Theo wywrócił oczami.
- W takim razie wracajmy do domu.
- Już, już. Co się tak
gorączkujesz?
- Może wreszcie nikt nam nie
przeszkodzi w trakcie, bo jak nie, to jak Boga kocham, dokończymy z widownią! –
zakomunikował Theo z lekką irytacją. Na początku było to nawet trochę zabawne,
że co chwilę nachodzono ich w trakcie, ale serio, ile można? Po pierwszych
trzech razach przestało go to bawić.
Damon uśmiechnął się szeroko,
wyraźnie rozbawiony jego komentarzem. Pozbycie się Mario zdecydowanie poprawiło
mu humor i wprawiło w nastrój.
- Zawsze możemy to zrobić tutaj.
- Ugh, fuj, nie. Nie będę tego
robił dwa metry od trupa.
Damon wywrócił oczami, ale nie
skomentował tego już w żaden sposób.
Złapał go za nadgarstek i
pociągnął za sobą, chcąc jak najszybciej dostać się do swojego apartamentu.
***
Hej!
Wiem, znowu przepadłam, ale totalnie przeliczyłam się z czasem. Jestem obecnie w Holandii i nawet nie miałam czasu włączyć laptopa, więc wyszło jak wyszło =.= Rozdział dosłownie z siebie wydusiłam, żeby już bardziej nie przedłużać, więc jego jakość może pozostawiać wiele do życzenia. Niemniej jednak wstawiam, co mam, żebyście nie musieli jeszcze dłużej czekać.
Kiedy kolejny? Nic nie obiecuję. Będzie to prawdopodobnie już ostatni rozdział oprócz epilogu, więc już prawie finish. Może się zepnę i skończę go szybciej niż dwa pozostałe =.=
Co do poruszonego wcześniej tematu mpreg. Już samo pisanie LGBT jest dość kontrowersyjne. Nie ma mowy, żebym napisała twc z mpreg, po prostu odmawiam. Wiem, że każdy ma inny gust. Nie napiszę czegoś, co kompletnie nie trafia w mój. Jeśli chodzi o mpreg, istnieje możliwość, że coś napiszę, ale będą to wymyśleni przeze mnie bohaterowie, o ile w ogóle się za to wezmę.
Tyle z mojego marudzenia.
Jeśli macie jakieś pytania, piszcie w komentarzach.
Pozdrawiam!
Nie spodziewałam się takiego szybkiego obrotu akcji, ale w sumie nie ma co przeciągać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zlitujesz się nad głównymi bohaterami i w końcu dojdą xD
Intryguje mnie, co to znaczy, że Damon wyczuwa choroby? Czyżby zabił tych wszystkich ludzi, aby im ulżyć w cierpieniu?
Z niecierpliwością czekam na każde Twoje opowiadanie :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
A ja mam pytanko odnośnie następnego opowiadania... Wspominałaś wcześniej o Naruto... To nadal aktualne czy masz już jakiś inny pomysł???
OdpowiedzUsuńPomysł z Naruto to pomysł z ostatniej chwili. Dopracowanie szczegółów doprowadza mnie do szału w chwili obecnej, bo mam problem z kilkoma kwestiami, ale ciągle nad tym pracuję ;) Nie będzie to opowiadanie po "Więzi", ale na jakieś 90% powstanie i zostanie tutaj opublikowane. Zależy od tego, jak mi będzie szło.
UsuńPozdrawiam!
To jest tekst pisany na szybko? Nie wierzę! Jesteś po prostu genialna. Fantastyczny rozdział. Myślałaś może o napisaniu 2 części Granic lub Odkrycia Siebie?
OdpowiedzUsuńMyślę cały czas o drugiej części "Granic", ale, jak już wspominałam, z Philem w roli głównej. Ostatnio zaczęłam myśleć o tym poważniej i jest na mojej liście "na teraz" ;)
UsuńJeśli chodzi o "OS" to nie planuję żadnej kontynuacji ani nic w tym stylu. Jest to historia zamknięta.
Pozdrawiam!
Ale jaja. Phil gejem, już pękam ze śmiechu. Przy twoim talencie wyjdzie zajebiście. Już nie mogę się doczekać :D
UsuńSuper, podobał mi się bardzo. Choć ciągle znikająca czarownica ze swoimi tajemnicami trochę mnie wnerwia. :-)
OdpowiedzUsuńNiby wszystko się wyjaśnia, ale ciągle dochodzą nowe tajemnice ☺ To był świetny pomysł z tym Ojcem. Dobrze że mają już z głowy Mario. Już zaczynam żałować że to opowiadanie się kończy ☺ Dzięki i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej ☺
OdpowiedzUsuńCiekawie :D
OdpowiedzUsuńSprawa Mario załatwiona jednak nie wszystko jest jasne. Dołączam się do pytanie Damona, bo jakim cudem tak łatwo dał swojemu ojcu rade?
Co do nazwiska czarownicy to było świetne zagranie. Gratuluję pomysłu ;)
Rozdział świetny i szkoda, że koniec nieubłaganie się zbliża.
Uroczyście kończąc,
Pozdrawiam :-)
Jestem ciekawa czy Damon i Theo będą mieli dzieci?
OdpowiedzUsuńKiedy nowy odcinek?
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej jutro ;)
UsuńPozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńta mina Deamona,że „ojciec” to matka rewelacyjna... więc to Jonas wymyślił, w końcu pozbyli się Mario...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńo jefmo wielkie "wow", ta mina Deamona, że „ojciec” to matka rewelacyjna... Jonas to wszystko wymyślił, no i w końcu pozbyli się Mario... ;)
weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ta mina Deamona, że „ojciec” to matka była rewelacyjna... ale to właśnie taki sposób ukrycia to Jonas wymyślił, no i w końcu pozbyli się Mario... ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza