niedziela, 15 lutego 2015

28.Światło w ciemności



Tomek obudził się rano, czując jak coś niemal go dusi, obejmując z każdej strony. Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie, że to Zack oplótł go rękami i nogami tyle, ile mógł, przez co Tomek miał mało możliwości ruchu. Nie przeszkadzało mu to w sumie, raczej bawiło.
Leżeli twarzą do siebie, Zack wciąż spał. Zegarek w telefonie wskazywał godzinę siódmą. W pierwszej chwili Tomek wystraszył się, że spóźni się do szkoły. Potem dotarło do niego, że przecież jest sobota i nie musi wstawać. To była prawdziwa ulga.
Blondyn objął ramieniem Zacka w talii. Taki prosty gest, a cieszył się z niego jak idiota. Obejmował Zacka Warrowa. Swojego chłopaka. Ach, wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Zamknął oczy i westchnął zadowolony. Kto by pomyślał, że jego życie tak dobrze ułoży się na obczyźnie? No i Zack był jedną z pierwszych osób, jakie tutaj poznał. Znaczy, bardziej miał styczność niż poznał, bo przecież dopiero po jakimś czasie zaczęło ich trochę do siebie ciągnąć. Tomek miał nadzieję, że kiedy już zdecyduje się porozmawiać z Zackiem o tym, co spotkało go w Polsce, chłopak nie ucieknie w podskokach. W końcu było kilka rzeczy, które kazali mu robić i nie było to zbyt przyjemne. Zasnął, rozmyślając.

poniedziałek, 2 lutego 2015

27.Światło w ciemności



– Halo? Tomek?
Serce zabiło mu mocno. To był ten głos! To był Paul Felton, mężczyzna, z którym sypiał przez ostatnie cztery lata! Naprawdę udało mu się go znaleźć!
– Nie, nie Tomek – powiedział Kacper spokojnie. Cała złość gdzieś wyparowała, teraz czuł… Właściwie nie wiedział, co. – Tutaj Kacper. Wydaje mi się, że mamy kilka spraw do omówienia.
Kacper czekał na odpowiedź dłuższą chwilę. Nie wiedział, czy Paul jest przestraszony, że się dowiedział i nie wie, co powiedzieć, czy po prostu zaskoczony, a może zwyczajnie nie chce gadać i chce mu to przekazać w jakiś w miarę miły sposób. Ciężko było wyczuć, zważywszy na okoliczności, jakie zaistniały przed zniknięciem Paula.
– Nie, nie sądzę – powiedział Paul wypranym z emocji głosem, po czym po prostu się rozłączył.