Schował się za podrapaną ścianą, oddychając ciężko. Zjechał po niej i usiadł na ziemi czując, że już dłużej nie pociągnie na tak wysokich obrotach.
Zacisnął dłoń na łuku. Pięć
strzał. Z wypełnionego kołczanu zostało mu tylko pięć strzał. Za mało, żeby
zdjąć przeciwnika takiego kalibru. Nie oznaczało to jednak, że nie zamierzał
spróbować tak czy siak. Wystarczyło, ze przytrzyma go przez odpowiednią ilość
czasu i jego cel zostanie osiągnięty.
- Za wolno! – doszedł do niego
rozbawiony głos napastnika. Theo poderwał się błyskawicznie i rzucił za
pobliskie pudła. Dwa ostrza wbiły się w ziemię w miejscu, gdzie przed chwilą
siedział. Gdyby w porę się nie poderwał, już miałby przedziurawione udo.
Albo jajka. Ale wolał myśleć, że
udo.
Kurwa, zaklął w myślach, biorąc
głęboki oddech i decydując się na dość odważny atak.
Wychylił się, robiąc z siebie
łatwy cel, ale zyskując też czas, aby czysto strzelić. Przekleństwa zza
sąsiedniego budynku sprawiły, że uśmiechnął się lekko.