Weekendowa wizyta u
dziadków przebiegła jak zwykle spokojnie. Mieszkali oni na wsi, jakieś
trzydzieści kilometrów od Seattle i Adam bardzo ich lubił. Jego dziadkowie byli
naprawdę w porządku, babcia gotowa wyśmienicie, a dziadek zawsze miał wiele
ciekawych historii do opowiedzenia. Nawet dwaj młodsi bracia Adama, którzy
zazwyczaj tylko broili i nie mogli usiedzieć na dupie, z chęcią siadali na kolanach
dziadka i słuchali jego opowieści. Było tam niezwykle spokojnie. Jakoś łatwiej
znajdowało się rozwiązania problemów, kiedy wyszło się na dwór, usiadło na
sporej huśtawce i popatrzyło w dal, na piękny sad i pobliski las.
Adam miał o czym
myśleć. Ostatnio, gdy wylądował u Bastiana, znowu udało mu się bardziej do
niego zbliżyć. Do końca szkoły zostały mu jeszcze dwa lata, nie mówił więc
nikomu o swojej orientacji. Nie sądził, żeby rodzice mieli z tym jakiś problem,
ale w szkole mogło być różnie. Nie był tak silny jak choćby Zack Warrow, który
był otwartym gejem – nawet jeśli kompletnie nie było tego po nim widać – i nie
pozwolił, żeby ktokolwiek go z tego powodu szykanował. Jemu lubili dokuczać za
dobre oceny, nie chciał więc jeszcze bardziej wychodzić przed szereg. Tacy
najszybciej idą na ostrzał.