Chyba nie mógłby wymarzyć sobie
lepszych urodzin. Jako dziecko zawsze pragnął, aby mógł obchodzić swoje
urodziny nie tylko z mamą, ale też tatą. Teraz jednak nie wyobrażał sobie
Kacpra siedzącego z nimi przy stole i jedzącego tort. Żartującego z nimi. Na samą
myśl o tym chciało mu się śmiać. Uświadomił sobie, że nie potrzebuje obojga
rodziców, żeby być szczęśliwym. Ba! Nie potrzebował nawet tłumu ludzi, którzy
mogliby dzielić z nim tę chwilę. Miał mamę, Zacka i Pawła i naprawdę nie
potrzebował więcej.
Było dobrze. Był szczęśliwy. Miał
ochotę uśmiechać się aż pękną mu usta, nie mogąc tego znieść. Nawet na chwilę
był w stanie zapomnieć o strachu, że to szczęście może szybko się skończyć. Po
prostu… cieszył się chwilą i nic innego się nie liczyło.
Przed północą Paweł zdecydował, że musi
już wracać, ale jeszcze wpadnie, zanim Tomek wyleci do Stanów. Gdy jego mama
też już poszła do siebie, a on został sam z Zackiem w swoim pokoju… Chyba sam
nie wiedział, czego powinien się spodziewać.
Czekał w łóżku już wykąpany, aż Zack
uwinie się w łazience i dołączy do niego. Trochę go nawet dziwiło, że mama nic
kompletnie nie powiedziała na temat ich spania razem. Był pewny, ze wygoni
jednego z nich na kanapę do salonu, ale nic takiego się nie stało.