Theo nie miał pojęcia, co się
zmieniło, ale Damon nagle zaczął go całkiem często dotykać i całować. Tak ni z
tego, ni z owego z osoby, która nie chciała z nim mieszać płynów, zamienił się
w kogoś, kto robił to bardzo entuzjastycznie.
Theo nic a nic z tego nie
rozumiał, ale nie zamierzał narzekać, bo całowanie się z Damonem było
przyjemnie. I frustrujące. Wampir miał tendencję do dotykania go i całowania,
podniecania go do granic możliwości, a potem wgryzania mu się w szyję i
odsuwania jakby nigdy nic. Nastolatek był ciekawy, co go tak nagle wzięło, ale
ilekroć go spytał, Damon go ignorował, zmieniał temat albo po prostu zbywał. W
końcu chłopak przestał pytać. Wiedział, że to wszystko ma jakiś związek z
żywieniem, ale dopóki Damon tylko czasami gryzł go między jedną a druga sesją
całowania, Theo był skłonny mu to wybaczyć.
Kolejny miesiąc był całkiem
spokojny, biorąc pod uwagę poprzednie tygodnie. Rodzice Theo cały czas byli
podekscytowani dzieckiem, które miało się urodzić, Liam i Zain doszli już do
drugiej bazy – Theo wiedział więcej na temat obciągania od Liama niż by tego
chciał – a i łucznictwo szło Theo zdecydowanie lepiej. Treningi były teraz
bardziej wymagające – Damon zabierał go w jakieś odludne miejsce i udawał, że
chce go zaatakować. Theo miał się bronić. Oczywiście, za każdym jednym razem
Damon go dopadał bez większego problemu, ale nie było wątpliwości, że gdyby na
jego miejscu był jakiś inny, słabszy wampir, Theo nie byłby już tak bezbronny
jak do tej pory. Nastolatek traktował to jako sukces.
Tajniacy cały czas go
obserwowali. Początkowo chciał ich wykiwać, żeby nie widzieli Damona, ale
wampir miał swój własny plan. Kazał mu ich ignorować i udawać, że ich nie ma.
Theo kompletnie nie rozumiał jego postępowania, a Damon nie zamierzał się
tłumaczyć.
Po tym spokojnym miesiącu nic nie
zapowiadało nadchodzącej walki. Theo jak zwykle umówił się z Damonem na
magazynach, gdzie ćwiczyli. Od jakiegoś już czasu zjawiali się na miejscu
osobno i Damon atakował go z zaskoczenia.
Tym razem było tak samo. Znalazł
się na otwartym terenie, z łukiem w ręku i pełnym kołczanie strzał na plecach i
czekał. Gdyby nie dobrze oświetlone magazyny, zbyt wiele by nie widział. Była
już prawie godzina ósma wieczorem. Gdyby rodzice wiedzieli, gdzie się szlajał o
tej godzinie po mieście – w którym w dodatku grasował seryjny morderca – to by
go chyba zabili.
Coś syknęło za jedną z metalowych
ścian magazynu. Theo zmarszczył brwi, wyciągając strzałę. Czerwone oczy
błysnęły w ciemności i ktoś wystartował w jego kierunku. Theo bez zastanowienia
napiął łuk i wystrzelił, trafiając napastnika w sam środek czoła.
- Co do…?
To nie był Damon. Damon w życie
nie dałby się tak głupio trafić, nie wspominając już o tym, że kimkolwiek była
ta osoba, miała czarne włosy.
Serce Theo zabiło mocno ze
strachu. Wyciągnął pospiesznie kolejną strzałę i przygotował się do ataku.
Gdzie był Damon? Czemu jeszcze go nie było? Co to miało…?
Zza kolejnego magazynu wybiegły
trzy kolejne postacie. Theo wycelował w jedną, ale spudłował. Druga strzała
trafiła jedną z postaci w nogę. Zanim do niego dobiegły, udało mu się powalić
na ziemię drugą.
- Nie daj się dotknąć! – zawołał
Damon z dachu jednego z magazynów.
Theo w ostatniej chwili zrobił
unik przed wyciągniętymi rękami napastniczki – to była kobieta – i strzelił jej
od tyłu w głowę.
- Co ty wyprawiasz?! – spytał
Theo widząc, że tym razem biegnie na niego pięć osób. Te, które postrzelił
wierciły się na ziemi. Nie wyglądały na martwe. Cofnął się, przestraszony. Nie
podobało mu się to ani trochę. – Hej! Damon!
Wampir stał spokojnie i
obserwował go z góry z rękami splecionymi na piersi. Theo zaklął i drżącymi
rękami wystrzelił po raz kolejny. Strzała chybiła, lądując w piachu.
Udało mu się zestrzelić trójkę,
zanim pozostałe dwie go dopadły. Jednego udało mu się minąć i dźgnąć go nożem,
ale druga postać powaliła go na ziemię.
Theo uniósł wzrok, chcąc jakoś
się bronić, ale napastnik nie próbował go ugryźć. Nie. Uśmiechał się szeroko,
trzymając go mocno za nadgarstek.
- Mówiłem, żebyś nie dał się
dotknąć! – zawołał Damon z irytacją.
- O co…? – zdumiał się
nastolatek, próbując wyrwać rękę.
Nagle poczuł się słabo. Ze
zdumieniem spojrzał na miejsce, w którym mężczyzna trzymał go za rękę. Nie czuł
zupełnie nic, nic go nie ugryzło, więc czemu…?
Zanim zdążył dokończyć myśl,
Damon cisnął napastnika w pobliską ścianę. Theo od razu poczuł się lepiej.
Wstał. Nogi drżały mu lekko, ale nie upadł.
- Co jest grane? – spytał,
patrząc na Damona.
- Strzelaj! – rozkazał wampir,
skręcając jednemu z napastników kark. – Celuj w głowę.
Theo zmarszczył brwi. Nie był
taki głupi, żeby od razu zadawać pytania, kiedy ich atakowano. Damon złapał
jednego z napastników za głowę i uderzył nią o ziemię. Theo przeszły ciarki,
kiedy usłyszał trzask pękających kości.
- Sukinsyn! – mruknął Damon,
kiedy jeden z postników rzucił mu się na plecy. Damon próbował go zrzucić, ale
miał z tym spore problemy.
Theo zestrzelił w kobietę, która
próbowała go zaatakować, a potem strzelił w głowę facetowi, którego Damon nie
mógł zrzucić z pleców.
Nagle usłyszał wystrzał. Jeden,
drugi, trzeci. Kilka kolejnych. Zdumiony zobaczył, że wszyscy napastnicy padli.
Z miejsc, w których zostali trafieni kulami, dymiło się i skwierczało.
- Co do…? – zdumiał się,
podchodząc ostrożnie do jednego z martwych już napastników.
Damon też się cofnął i skrzywił,
oglądając za siebie.
- Co jest grane? – spytał Theo. –
Kto to jest? – wskazał leżące postacie. Wampir nie odpowiedział. Theo spojrzał
na jego przedramię, które było lekko zakrwawione. Z jego rany też unosił się
obłoczek dymu. – Damon?
Wampir zacisnął dłonie w pięści,
patrząc przed siebie z nieprzeniknioną twarzą. Theo obejrzał się i zobaczył z
piętnastu agentów ubranych z czarne kombinezony, maski i mierzący do nich z
broni.
Theo zrobił wielkie oczy i
momentalnie rzucił łuk, unosząc ręce do góry.
- O co tu chodzi? Damon? – Cisza.
Zero odzewu. - Da-mon? Damon, Damon, Damon.
Wampir warknął, patrząc na
nastolatka z irytacją. Theo mimowolnie się uśmiechnął. Minęło kilkanaście
sekund, zanim agenci ich otoczyli z każdej strony, mierząc w nich z broni.
- Na kolana, ręce za głowę! –
rzucił jeden z agentów, pochodząc bliżej Damona.
Theo przełknął ślinę. Do ciasnego
kręgu podszedł jeszcze jeden mężczyzna. Theo poznał, że to ten sam facet, co
przesłuchiwał go jakiś czas temu. Nicolas Camel? Chyba tak się nazywał.
Damon bez sprzeciwu wykonał
polecenie. Przełknął wyraźnie ślinę, sprawiając wrażenie niepewnego. Theo
patrzył na to z zaskoczeniem. Nie chciało mu się wierzyć, że kilku agentów go
przestraszyło.
- Znowu się spotykamy – znany już
Theo agent uśmiechnął się półgębkiem. – I to w jakich okolicznościach?
- Normalnych? – Theo uniósł brwi.
Nie zamierzał dać się podejść. Udało mu się jakoś wykiwać tego faceta za
pierwszym razem, uda mu się i drugi raz.
- Jesteś w towarzystwie wampira
podejrzanego o zabicie kilkuset osób, Theo. Cała grupa agentów widziała jak
zabijacie razem dziewięciu ludzi. Dalej uważasz, że to normalne okoliczności?
Theo spojrzał na Damona ze
zdumieniem.
- To byli zwykli ludzie? –
spytał.
Wampir pokręcił głową. Jeden z agentów
wyciągnął mu z tylnej kieszeni spodni dokumenty.
– Wampir klasy A – rzucił do
przełożonego.
- Jeden z tak zwanych pierwszych,
hm? – Nicolas spojrzał na niego kpiąco. – Trochę za bardzo obrosłeś w piórka,
co? Chyba nie sądziłeś, że będziesz zabijał i nigdy cię nie złapiemy, co?
Damon spojrzał na mężczyzna z
lekko przestraszoną miną.
- Nic nie zrobiłem. To nie ja
zabiłem tych wszystkich ludzi – powiedział cicho. Theo uniósł brwi, ale nie
skomentował tego.
- To bardzo ciekawa historia,
naprawdę.
- Nic na niego nie macie. – Theo
wywrócił oczami. Nie mogli mieć. Gdyby mieli, Damon już by ich zabił, żeby
pozbyć się problemu.
- Żeby go zamknąć na trochę
wystarczy wsadzić go do celi za molestowanie nieletniego.
Theo zrobił wielkie oczy.
- Kogo molestowałeś?
Wampir spojrzał na niego jak na
kretyna.
- Myślą, że ciebie, ty idioto!
- Och. Serio. Mnie? Nikt mnie nie
molestował, a już na pewno nie on. Serio. To szybciej ja bym jego
zmolestostował.
- Ależ molestował. I pił twoją
krew. To wystarczy, żeby go zamknąć i zrobić z nim porządek raz na zawsze.
Theo zmarszczył brwi. Wcale nie.
Gdyby tak rzeczywiście było, agent w ogóle by z nim nie rozmawiał. Zabrałby ich
obu i zamknął w celach. Agenci nie wiedzieli, kto zabijał. Theo był dla nich
tylko dobrym strzałem. Uparli się, żeby go przycisnąć i coś z niego wyciągnąć.
W innym okolicznościach Theo nie
byłby w stanie przemyśleć tego na spokojnie, ale obecność wampira go
uspokajała. Ta cała gra, udawanie niewinnego i tak dalej… Damon z pewnością
robił to wszystko celowo. Czuł się pewnie ze swoim udawaniem idioty, co
pośrednio uspokajało też Theo. Nastolatek widział, że wampir nie pozwoli, żeby
coś mu się stało i jeśli zajdzie taka potrzeba, wytłucze agentów co do jednego.
To dziwne, kiedy to się właściwie
stało? Jeszcze nie tak dawno srał po gaciach na samą myśl o tym wampirze. Od
powrotu z Antarktydy i rozpoczęcia szkolenia sytuacja się lekko zmieniła. Theo
nawet nie wiedział, co dokładnie było inaczej niż wcześniej, ale coś było.
- Nie macie na niego żadnych
dowodów.
- To co? – Nicolas wyciągnął z
kabury pistolet i strzelił Damonowi w ramię. Wampir upadł na ziemię z cichym
sykiem, łapiąc się za ramię. Z rany znowu wydobyły się obłoczki jasnego dymu. –
Nie jesteście fanami srebra, co? – spytał mężczyzna z wyraźnym rozbawieniem.
Wampir nie odpowiadał, kuląc się
na ziemi. Theo nie sądził, żeby faktycznie aż tak go bolało czy coś, ale…
Srebro? Serio? Ta cała gadka, że
wampiry są praktycznie niezniszczalne, że ani kule, ani strzały im nie straszne
tylko po to, żeby Theo nie wiedział, że srebro może je poważnie uszkodzić?
Taa, bo było go stać na strzały
ze srebrnymi grotami… Serio, nawet gdyby wiedział, byłby zupełnie bezsilny.
- Czego chcesz? – spytał Damon.
- Wyglądasz coś blado. Nie bawisz
się dobrze? Zabawa się dopiero zaczyna!
Damon spojrzał na niego spod
byka. Włosy zasłaniały mu część twarzy. Nawet skulony na ziemi był niezwykle
przystojny.
- Chcesz wywołać wojnę? – spytał
wampir. – Jestem wnukiem pierwszego wampira. Nie myśl sobie, że mój ojciec i
jego bracia i siostry nie rozkurwią tego całego towarzystwa, jeśli zabijecie
mnie, nie mając żadnego dowodu mojej winy.
- Skąd ta pewność, że nie mamy,
co, Damon?
- Mam na imię Winifred.
Widziałbyś, gdybyś raczył zerknąć w dokumenty.
- To nieważne. Słyszałem, jak
nasz kochany Theo cię nazywa.
- I? – Damon dmuchnął na grzywkę,
żeby odsłoniła mu twarz. – Wszyscy tak się teraz nazywają. Jesteśmy dumni z
naszego brata.
- Tego, który zabija?
Wampir uśmiechnął się półgębkiem.
- Możecie tworzyć specjalne
jednostki i werbować kogo chcecie, prawdziwy Damon nigdy nie da się złapać.
Fakt, że przyszliście właśnie po mnie, tylko tego dowodzi.
Nicolas zmarszczył brwi. Przez
chwilę na jego twarzy pojawiło się wyraźne wahanie. Nawet jeśli szybko się
pozbierał, Theo i Damon obaj już wiedzieli na sto procent, że to był tylko
ślepy strzał. Nic na Damona nie mieli.
Theo nie wiedział, czemu
właściwie nie wyda wampira. Przecież to on wymordował tych wszystkich ludzi w
mieście. Agenci wiedzieli, że srebro jest zabójcze dla wampirów. Jedno jego
słowo i wszystkie problemy Theo by zniknęły.
Tylko jakoś… nie potrafił się na
to zdobyć. Tak czy inaczej nie chciał mieć nikogo na sumieniu.
Nie był Damonem. Ani tymi
cholernymi agentami.
- Dalej pozostaje sprawa tych
ludzi, którzy leżą tutaj martwi – stwierdził Nicolas.
- Dobrze wiesz, że to były
wampiry energetyczne.
- Kto? – zdumiał się Theo.
Damon westchnął.
- Wampiry energetyczne. To ludzie
żywiący się energią innych istot żywych. My żywimy się krwią, one żywią się
energią życiową. Bardzo rzadkie i strasznie upierdliwe. Potrafią wyssać z
ciebie dowolne pokłady energii i zabić cię w kilka minut. Absorbują energię i
przemieniają ją w swoją, co sprawia, że mogą się stać bardzo silne. Te tutaj
nie miały polotu, ale widziałem takie, które potrafiły poturbować mojego ojca i
nawet się nie zmęczyć.
Zapadła cisza. Theo też milczał,
próbując przetrawić informacje, których wampir mu udzielił. Wampiry
energetyczne, no coś takiego. Kto by się spodziewał, że coś takiego w ogóle
istnieje?
- Dlaczego było ich aż tyle? –
spytał w końcu.
- W przeciwieństwie do nas,
wampiry energetyczne chętnie zbijają się w małe grupy. Trochę jak wil… - Damon
urwał i pokręcił głową. – Są wtedy silniejsze. Łatwiej im polować. Czaiły się
na nas od prawie dwóch tygodni, ale bały się zaatakować, kiedy byłeś ze mną.
Wiedziały, że nie dadzą mi rady.
Theo miał ochotę go kopnąć.
- Zrobiłeś to specjalnie, dupku.
- Miałem cię trenować, żebyś
głupio nie zginął. – Wampir uśmiechnął się lekko. – Oblałeś test.
Theo wywrócił oczami.
- Zaraz rzygnę tęczą – rzucił
Nicolas. Strzelił w Damona jeszcze dwa razy, trafiając go w lewe udo i bok, po
czym schował pistolet i odwrócił się na pięcie, mówiąc do swoich ludzi: -
Idziemy.
Po chwili już ich nie było.
Theo prychnął.
- Sukinsyn – mruknął Damon, z
trudem wstając. Spojrzał na swoją zranioną nogę i sarknął. – To były moje
ulubione dżinsy!
Nastolatek wywrócił oczami.
Serio? Tylko tyle go obchodziło z tego całego ambarasu?
- Dalej twierdzę, że dupek z
ciebie – rzucił. Po chwili parsknął cicho. – Winifred?
Damon spojrzał na niego
morderczo. Theo, widząc to, buchnął niepohamowanym śmiechem.
- Och, stul pysk!
- Jakim cudem skończyłeś z takim
imieniem?! Hahaha! – Damon popchnął go na ziemię, ale Theo nie przestał.
Uspokoił się dopiero, kiedy łokciem szturchnął jednego z trupów. Od kiedy
przestały go ruszać takie rzeczy? – No? Powiedz mi, powiedz! Powiedz, powiedz,
powiedz!
Damon spojrzał na niego z
irytacją.
- Mój ojciec przegrał zakład –
burknął.
- Coo?! – Theo znowu się
roześmiał. – Och, matko, to lepsze niż komedia. Winifred.
- Zaraz ci skręcę kark i będę
miał w dupie więź.
- Jasne, jasne! – Theo poklepał
go pocieszająco po ramieniu i podniósł swój łuk, dalej podśmiewając się pod
nosem. Złapał wampira za rękę i pociągnął go w stronę przystanku autobusowego.
– Chodź, trzeba jakoś pozbyć się tych kul. Nie chcemy, żebyś wyzionął ducha,
co, Winifred?
Damon zawarczał cicho, ale to był
jego jedyny komentarz. Postanowił, że później zetrze ten durny uśmieszek z
twarzy Theo. I to brutalnie. Bardzo.
Poszli do mieszkania Damona, bo
było o wiele bliżej.
Wampir już od progu zaczął się
rozbierać. Theo nawet nie piknął, chcąc wtopić się w ścianę. Bał się, że Damon
sobie o nim przypomni i przestanie się rozbierać.
Nie przestał, nawet po obejrzeniu
się za siebie. Uśmiechnął się cwaniacko, widząc głodne oczy Theo błądzące po
jego ciele. Zdjął swoją koszulkę, potem spodnie, skarpetki i bokserki. Był
świadomy swojej urody i muskulatury. Wiedział, że jest atrakcyjny.
Odetchnął i skupił się. Rany po
kulach bolały jak cholera, ale starał się nie pokazywać tego po sobie. Już i
tak agenci narobili wystarczająco szkód, uświadamiając dzieciaka, że srebro
było dla wampirów zabójcze. Teraz Theo w każdej chwili mógł skombinować jakąś
broń zrobioną ze srebra i zabić go bez najmniejszych problemów. Srebro był zabójcze
dla wampirów tak samo jak każda inna broń dla ludzi. Wystarczyło dobrze
przymierzyć w brzuch wampira i było po nim.
Od razu też sobie uświadomił, że
przecież napastnik, który chciał go zabić, nie miał przy sobie nic srebrnego.
Albo bał się, że może to zostać wykorzystanie przeciwko niemu, albo miał jakiś
inny plan. Tylko jaki?
Damon spiął się i skupił na
bolących miejscach. Po chwili jego rany zaczęły się otwierać i dymić. Po
krótkiej chwili ze wszystkich trzech wyskoczyły małe, srebrne pociski umazane
krwią.
- O w mordę! – wykrzyknął Theo,
patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami. – Jak to zrobiłeś?!
Damon westchnął, od razu czując
się lepiej. Srebro było cholernie upierdliwe.
- To umiejętność, którą mają
wszyscy pierwsi. Srebro sprawia nam ból, ale – wzruszył nonszalancko ramionami
– mamy swoje sposoby na radzenie sobie z nim.
- Jasne – mruknął Theo, patrząc
na niego z krzywym uśmieszkiem na twarzy. – Dlatego ani słowem o tym nie
wspomniałeś, co, Winifred? – Damon spojrzał na niego z rządzą mordu. Nastolatek
zaśmiał się. – Wyluzuj. Nie stać mnie na srebro, jeśli o to się martwisz.
- O nic się nie martwię.
- Mhm… - Theo już go nie słuchał.
Gdy tylko wampir odwrócił się do niego przodem, wzrok nastolatka od razu
powędrował w stronę jego krocza. Damon wywrócił oczami, podpierając ręce na
biodrach.
- Mógłbyś chociaż udawać, że nie
ślinisz się na mój widok.
- Ale po co? – spytał Theo,
oblizując usta. Penis Damona mimowolnie drgnął. – Wszyscy wiedzą, jaka jest
prawda.
- Patrzysz, jakbyś nigdy fiuta
nie widział.
- Och, wierz mi, widziałem
całkiem sporo.
Damon parsknął.
- Z daleka?
Theo wreszcie oderwał wzrok od
jego krocza i spojrzał mu w oczy.
- Skąd przekonanie, że jestem
prawiczkiem?
- A nie jesteś? – spytał wampir
zaskoczony.
Theo parsknął rozbawiony.
- Proszę cię.
Damon zmarszczył brwi. Chwilę
patrzył na dzieciaka, po czym wzruszył ramionami i podszedł do niego. Nie
trudno było zauważyć podniecenie Theo, jego spodnie niczego nie ukrywały. Przez
chwilę mierzyli się wzrokiem, zanim Damon w mgnieniu oka zbliżył się do
nastolatka i złapał go pod udami i podniósł do góry.
W następnej chwili już kładł go
na łóżku, zadowolony z siebie. Theo był zdezorientowany. Nie miał pojęcia, co
się właśnie stało.
- Co ty…?
Damon zatkał mu usta swoimi,
całując go niemal brutalnie. Miał dosyć jego paplania, serio, ile jeden
człowiek był w stanie wyprodukować słów w ciągu godzinę? Damon miał wrażenie,
że Theo wypowiada ich miliony. Żeby jeszcze chociaż mówił do rzeczy, ale nie…
Takie już widocznie jego
szczęście, że związano go z cholerną gadułą.
Theo szybko się otrząsnął z szoku
i wczepił się w wampira jak małpka, obejmując go nogami w pasie i rękami za
szyję. Damon pociągnął go mocno za włosy, przechylając jego głowę w tył i
zasysając się na jego szyi, w mgnieniu oka robiąc mu sporą malinkę. Theo chyba
nie kłamał co do swojego statusu, bo ani trochę się nie krępował. Damon,
ciekawy jak każdy wampir, postanowił go przetestować. Złapał młodego i odwrócił
ich tak, że sam leżał na plecach, a Theo siedział na nim okrakiem. Policzki
dzieciaka były zarumienione, jego serce biło mocno, był wyraźnie
podekscytowany. Gdy tylko się zorientował, w jakim nagle znaleźli się
konfiguracji, z szerokim uśmiechem nachylił się i bez ceregieli wsunął
wampirowi język do ust.
Wampiry nie miały nic przeciwko
seksowi, ale zdecydowanie mogły bez niego żyć. Damon mógł. Tym bardziej
zaskoczyło go to, że igraszki z Theo tak szybko i mocno go podnieciły.
Nastolatek wręcz zerwał z siebie
ubrania, rzucając je na podłogę i macając umięśniony tors wampira.
- Dwudziesty pierwszy wiek jest
dziwny – stwierdził wampir.
Theo wywrócił oczami, całując go
i gryząc w dolną wargę.
- Zawsze myślałem, że wampiry są
zimne – rzucił Theo, łapiąc penisa Damona i zaczynając go pieścić. Wampir
wstrzymał na chwilę oddech.
- Nie jesteśmy trupami – odparł
po krótkiej chwili, zamykając oczy. To było przyjemne. Dlaczego seks był taki
przyjemny? Nigdy nie był. I mówiąc nigdy, miał na myśli dokładnie to. Nigdy. –
Rodzimy się tak samo jak ludzie.
Po części jesteśmy ludźmi, dodał
w myślach. Sapnął cicho, kiedy usta Theo objęły wprawnie jego penisa i zaczęły
go ssać.
Tak, Theo zdecydowanie wiedział,
co robi. Do tego stopnia, że złapał go za włosy i zaczął dosłownie pieprzyć
jego usta, nie mogąc się powstrzymać. Theo nie zaprotestował, pozwalając mu
wpychać swojego penisa prawie że do gardła.
Po dłuższej chwili Theo zaczął
się wiercić. Z wielką niechęcią wampir puścił jego włosy i pozwolił mu się
odsunąć. Oczy chłopaka były załzawione, a wargi opuchnięte i czerwone. Wyglądał
fantastycznie.
- Nie myśl sobie, że na robieniu laski
się skończy – rzucił ochrypniętym głosem, rozglądając się na boki. – Chcę,
żebyś mnie zerżnął.
- Odważne słowa – zauważył wampir.
Theo tylko uśmiechnął się. Zapach
podniecenia był tak ciężki, że Damon omal się nim nie dusił.
Nie zamierzał poprzestawać na
samym obciąganiu, to pewne. Pociągnął chłopaka za rękę na łóżko i wszedł na
niego, przyciskając swojego sztywnego penisa do jego jędrnych pośladków. Theo
sapnął, wypinając się chętnie i zaciskając ręce na pościeli.
- Jesteś bezwstydny – stwierdził,
uśmiechając się lekko. W sumie to… nawet mu się to podobało. Przeżył tyle epok,
gdzie ludzie byli pruderyjni i jakoś… Stale było dla niego dziwne to, że
wszyscy tak chętnie poruszają te tematy, ale nie mógł powiedzieć, że jakoś
mocno mu to przeszkadza.
Nie miał w domu praktycznie, co
mógłby użyć jako żel intymny, poza jakąś zabłąkaną saszetką balsamu, które były
na wyposażeniu mieszkania, gdy się wprowadzał. Znalezienie tego zajęło mi kilka
sekund. Był na tyle szybki, że Theo nie miał zbytnio czasu na zorientowanie
się, że Damona nie ma z nim na łóżku.
Wampir nie zamierzał bawić się w
jakieś przygotowywanie gówniarza czy coś w tym stylu. Theo rozpalił w nim
pożądanie i zamierzał się zaspokoić, używając do tego dzieciaka. Theo w końcu
aż się prosił, żeby go przelecieć.
Część balsamu wtarł w różową i
lekko owłosioną dziurkę dzieciaka, a resztę w swojego penisa. Theo wykorzystał
ten czas na wsunięcie w siebie dwóch palców i lekkie rozciągnięcie się. Nie
miał czasu na więcej, bo Damon odepchnął jego rękę i zastąpił palce swoim
penisem.
Wszedł w niego jednym mocnym,
aczkolwiek ostrożnym – jak na niego – pchnięciem. Theo zaklął, sycząc z bólu i
wiercąc się lekko na łóżku. Damon uniósł jego biodra wyżej, tak żeby chłopak
klęczał z wypiętym tyłkiem, wsparty na kolanach. Zacisnął dłonie na śliskiej od
potu skórze, żeby chłopak nie mógł mu uciec biodrami i zadowolony z siebie,
wycofał się i wsunął z powrotem.
Theo przeklinał i jęczał pod
nosem, ale nie zaprotestował w żaden inny sposób, więc Damon zupełnie to zignorował.
Szybko znalazł rytmy. Nie za szybki i nie za wolny, idealny dla kogoś, kto od
setek lat nie zbliżył się w ten sposób do innej osoby. Czuł się trochę jak
osoba tracąca swoje dziewictwo – nie pamiętał zbytnio, jak wyglądał seks z
innymi osobami. To było… to nie było takie dobre jak to z Theo. Gdyby było,
robiłby to zdecydowanie częściej.
Jęknął cicho, przyglądając się,
jak jego członek wsuwa się bez problemu w chłopaka, jak dziurka rozciąga się
przy każdym jego pchnięciu. Zagryzł dolną wargę, wychodząc z niego całkiem i
bez problemu trafiając penisem z powrotem. Nawet nie musiał pomóc sobie ręką.
Młody był wystarczająco rozciągnięty, żeby przyjąć go bez żadnego problemu.
- Mocniej… - wyjęczał Theo, próbując
jeszcze mocniej się wypiąć i dać mu lepszy dostęp. – Chcę mocniej.
Wampir spełnił jego prośbę, wbijając
się w niego szybko, mocno, wręcz brutalnie. Pojękiwał z przyjemności ogarniającej
całe jego ciało. Czuł zbliżający się orgazm, ale nie przestał nawet na chwilę,
pchając i pchając, mocniej i mocniej, aż wreszcie doszedł głęboko w Theo,
zaciskając dłonie na biodrach chłopaka. Theo pisnął z bólu.
Damon uświadomił sobie, że omal
nie zmiażdżył mu kości biodrowych w swoim żelaznym uścisku. Delikatnie odsunął
swoje dłonie z tamtego miejsca i przysiadł na piętach, wysuwając swojego
mięknącego penisa z chłopaka.
Theo opadł na łóżko, oddychając
ciężko. Wampir uświadomił sobie, że dzieciak doszedł, a on nawet nie zauważył
kiedy. Cała jego uwaga skupiła się na pieprzeniu go. Nawet nie chciał go gryźć,
choć podejrzewał, ze jego krew musiała być wyborna po takim dobrym rżnięciu.
Nastolatek przewrócił się na
wznak, odsuwając się od plam spermy na pościeli i zamknął oczy, oddychając
ciężko.
- Pieprzysz jak zwierzę –
skomentował z uśmieszkiem na ustach, otwierając lekko oczy i spoglądając na
niego.
- Jęczysz jak dziwka.
Jeśli Damon myślał, że ten
komentarz obrazi dzieciaka, to się przeliczył. Theo tylko uśmiechnął się
szeroko, zamykając oczy. Był rozluźniony i nieskrępowany swoją nagością. Ufny.
Damon kompletnie tego nie
rozumiał. Ale, oczywiście, zamierzał to wykorzystać.
***
Hej :)
Mam nadzieję, że długość rozdziału wynagrodzi Wam dodatkowe czekanie. O razu zaznaczam, że kolejny pojawi się prawdopodobnie dopiero za miesiąc, gdy już będę po wszystkich egzaminach. Ostatni egzamin mam 30 i potem potrzebuje kilku dni na odespanie po sesji, no i jeszcze trochę czasu na napisanie rozdziału. Jestem prawie pewna, że nie ruszę tego do 30 czerwca, więc niestety trzeba czekać.
Nie mam nic do imienia Winifred (po prostu jest staromodne i raczej dość rzadkie).
Mam nadzieję, że rozdział się podobał (i seksy time też) ;)
Pozdrawiam!
Ooooo... zajebiaszcze... Tak się cieszę, że nie mało spadłam z krzesła... Theo to perwers :D ale taki jest idealny. Winifred xd to było dobre XD wolę wąpierza jako Damona :D Bardzo szkoda, że następny rozdział dopiero za miesiąc *wzdycha*. Ale jakoś trzeba wytrzymać :)
OdpowiedzUsuńŻyczę zdania egzaminów i wenyy ~~~
Cudowny rozdział! <3 Będę cierpliwie (a raczej niecierpliwie) wyczekiwany kolejnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powodzenia na egzaminach ^-^
Pozdrawiam
~ Chomik Killer
* wyczekiwac
UsuńPrzepraszam za ew. błędy, braki znaków, ale mój telefon do sprawnych niestety już nie należy :c
Super odcinek! Uśmiałam się xD Oni serio do siebie pasują :)
OdpowiedzUsuńWinifred? Jak to się czyta? Łinifred? No dobrze. Od dzisiaj Damon to Fred :x
Powodzenia na egzaminach! :)
Cieszę się że napisałeś kiedy będzie następny rozdział inaczej pewnie bym zaczęła chodzić po ścianach z niecierpliwości a tak mam calutki miesiąc na snucie domysłów typu co będzie dalej :) I oczywiście również życzę powodzenia na egzaminach.....
OdpowiedzUsuńWspaniale wynagrodziłaś nam czas oczekiwania :)
OdpowiedzUsuńDamon jest przewrotną bestią, ale nie dał skrzywdzić Theo :)
Jego imię jest świetne, szczególnie podobał mi się ubaw Theo :)
W końcu Damon dostrzeże pozytywne strony więzi :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S. Powodzenia na egzaminach :)
Super, dzięki za rozdział, powodzenia na egzaminach:-)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 Cała historia napisana z pazurem co bardzo mi się podoba. Damon i Theo są przegenialni! Weny i powodzenia z egzaminami!
OdpowiedzUsuńMożna liczyć na jakieś opowiadanie ze "Spartacusa"?
OdpowiedzUsuńOstatnio mnie wciągnęło, po przeczytaniu dwóch one-shotów Twojego autorstwa i spodobał mi się Nagron.
Są jakieś szanse, czy mogę sobie tylko pomarzyć?
Proszę o szybką odpowiedź.
pozdrawiam
Inna
Nie planuję pisania nic więcej odnośnie Spartakusa i wątpię, żeby coś mnie popchnęło do zmiany zdania.
UsuńPozdrawiam!
ile rozdziałów będzie miało opowiadanie?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Jestem z tym tak samo na bieżąco jak i
UsuńWy. Obstawiam, że jesteśmy mniej więcej w połowie, ale to tylko tak orientacyjnie.
Pozdrawiam!
Tak tak tak, wreszcie :)
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie ���� kiedy następny rozdział ??? Czekam z niecierpliwością ��
OdpowiedzUsuńObsesjo, wiesz że jesteś genialna? Na pewno wiele osób Ci to mówi. Uwielbiam Twoje opowiadania, nie mogę doczekać się dalszej części. Życzę weny i udanych wakacji.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie, ze Theo wydaje sie taka no ciotka troche, ale jest tez bezwstydny! Fajnie, ze nie jest prawiczkiem. Wiekszosc, jak to sie mowi, uke to dziewice ;/// (w opowiadaniach)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńWinferd och to było, a Theo, no, no, może jednak przeżyje, bo jak się okazuje Winfredowi seks się podobał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och to było... a Theo może jednak przeżyje, bo Winfredowi seks się podobał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och to było... Theo jednak przeżyje, bo Winfredowi seks się podobał... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza