Ku ogromnej radości Theo, na
jednym bzykanku się nie skończyło. Jasne, był trochę zaskoczony, że Damona tak
nagle wzięło i się z nim przespał, a potem jeszcze pozwalał mu się do siebie
przytulać po seksie – rzadko, ale jednak – i chciał tego seksu więcej. O wiele
więcej. Bardziej dezorientujące było też to, że Damon nie gryzł go przed, w
trakcie ani po. Zrobił to zaledwie kilka razy, potem wrócił do swojego stałego
rozkładu jedzenia.
A jego zdezorientowana – i
przerażona! - mina, gdy zorientował się,
że Theo – dla picu, oczywiście – ogolił sobie krocze, była bezcenna i warta
uwiecznienia jej na zdjęciu dla potomnych. Theo tak strasznie się śmiał, że
zeszło z niego całe podniecenie i omal nie spadł z łóżka. (Damon tylko patrzył
na niego z lekko naburmuszoną miną i z każdą chwilą był coraz bardziej
poirytowany. W końcu zatkał Theo usta pocałunkiem i przeszli do tej mniej
zabawnej, aczkolwiek przyjemniejszej części spotkania.)
Seks był przedni. Gorący i
zboczony, we wszystkich możliwych pozycjach
i miejscach w domu Damona – po treningu – i Theo, gdy nie było jego
rodziców. Wampir odmawiał używania jakichkolwiek zabawek, patrząc na nie z
niesmakiem . Theo dla zabawy przynosił do niego rożne rzeczy ciekawy, co
najbardziej go zaszokuje. Jak na razie dildo w kształcie krzyża wygrywało
sprawę.
Częstsze spotkania i spędzanie ze
sobą czasu nie znaczyło jednak, że Damon
nagle stał się miłym, potulnym i niegroźnym wampirkiem. Spuszczenie pary z
klejnotów ani trochę wariata nie uspokoiło, wręcz przeciwnie. Wydawał się mieć
więcej energii, był jeszcze bardziej sarkastyczny… Generalnie jeszcze bardziej
nie do zniesienia.
Ale spędzał więcej czasu z Theo i
czasami nawet z nim rozmawiał. Bez sarkazmu.
Theo traktował to jako sukces.
Pewnego dnia Damon wyraźnie się
nudził, bo urządził sobie polowanie na Theo na mieście. Oczywiście, nic mu o
tym wcześniej nie powiedział. Theo przyznał mu się, że razem z Klarą i jej
dziewczyną, Marią, oraz Liamem i Zaynem idą na kręgle, wiec gdy tylko Theo
oddzielił się od grupy swoich przyjaciół, Damon go zaatakował. Theo omal nie
dostał zawału ze strachu. Godziny ciężkiego treningu dały jednak rezultaty, bo
udało mu się uciekać przez całe piętnaście minut, zanim Damon nie znudził się
zabawą i nie wrzucił go do śmierdzącego kosza na śmieci, pełnego odpadów
organicznych. To był pierwszy raz, kiedy Theo słyszał, jak Damon się szczerze
śmieje. A śmiał się przez całą drogę do domu Theo, komentując kąśliwie
ubrudzone śmieciami ciuchy Theo i smród, jaki te śmieci powodowały. Wszyscy
przechodnie zaraz po zwęszeniu, że to od niego tak śmierdzi, krzywili się i
odsuwali jak najdalej mogli. Przez całą drogę Theo rzucał Damonowi pełne
wściekłości spojrzenia. Nie, żeby to coś dało. Damon śmiał się tylko jeszcze
bardziej.
Atak się więcej nie powtórzył.
Ten, kto próbował zabić wcześniej Damona, wyraźnie dał sobie spokój i wziął się
za jego kuzynów. Damon nie chciał za
wiele powiedzieć, ale Theo wiedział od Dennisa, że kilkoro z dzieci Jacoba i
dwóch synów Celeste podzieliło los swoich zamordowanych kuzynów. Jonas był
niespokojny i, zdaniem Dennisa, często gdzieś znikał, ale Dennis nie był w
stanie ustalić, gdzie jego stwórca się podziewał ani co robił, zupełnie jakby
zapadał się pod ziemię.
Czas mijał. Z jednej strony
działo się dużo – kolejne pierwsze wampiry ginęły i nikt nie wiedział, kto za
tym stoi, Zayn i Liam doszli już do trzeciej bazy – z drugiej praktycznie nic.
Nim Theo się zorientował, on i Damon
wpadli w rutynę. Rano Theo wstawał i
szedł do szkoły. Wracał na obiad, odrabiał szybko lekcje i jechał do mieszkania
Damona, gdzie wampir szkolił go w walce i gdzie po ciężkim treningu i długim
prysznicu, resztę sił przeznaczali na seks. Zostawał tam do późnego wieczora, a
potem Damon odprowadzał go prawie pod dom i czasami jeszcze tak dla zasady
wdrapywał się do niego do domu przez okno i pieprzył go na dobranoc. Chyba
podobało mu się to, że gdzieś w domu są rodzice Theo i w każdej chwili mogliby
odkryć, co robią. Theo, oczywiście, nie przyznał mu się, że za każdym razem
zamyka pokój.
Nie trudno było też zauważyć, że
od dłuższego czasu żadne z zabójstw w mieście nie zostało przypisane Damonowi.
Policja wcześniej od razu wiedziała, że to jego sprawka, nawet jeśli nie
wiedziała, kim był. Od ostatniego zabójstwa Damona minęło już sporo czasu.
Ludzie ciągle ginęli, w tak dużym mieście było to zupełnie normalne nawet bez
obecności wampirów. Była masa morderców, złodziei i bandytów. Mafia. To
wszystko też zbierało swoje krwawe żniwo.
Theo nie bardzo wiedział,
dlaczego Damon przestał zabijać, ale nie zamierzał narzekać. Nie poruszał z nim
tego tematu, bo Damon był wredny i uparty i mógłby pójść kogoś zabić tylko po
to, żeby zrobić mu na złość. Lepiej było siedzieć cicho i cieszyć się, że z
jakiegoś powodu zabijanie Damona znudziło i zajął się czymś innym.
W szkole razem z Zaynem, Liamem i
Dennisem próbowali wymyślić, kto mógł zabijać te wszystkie wampiry i w jakim
celu, ale nic nie przychodziło im do głowy. Cóż, jedynym tropem był Jonas.
Nawet Dennis przestał już bronić swojego stwórcę.
Jonas wpasowywał się w każdy
jeden model, jaki udało im się stworzyć. Bazując na wiedzy Dennisa o wampirach
udało im się ustalić, że musi to być ktoś z pierwszych z bardzo prostego powodu
– tylko osoby, które urodziły się wampirami, były na tyle silne, żeby poradzić
sobie z innym pierwszym. Mało tego, im dalej wampir był na drzewie
genealogicznym, tym mniejszą miał moc, co oznaczało, że Jonas był silniejszy od
Damona, a Damon byłby od swojego dziecka, gdyby takowe miał. To, że napastnik
działał w pojedynkę było potwierdzone w chwili ataku na Damona. Ten, kto
atakował, był wystarczająco silny, żeby sobie z nim poradzić. No i był to
mężczyzna. Chcąc nie chcąc, wszystko wskazywało na Jonasa, tylko…
… kompletnie nie mogli znaleźć
motywu. Po co zabijać swoich? I to jeszcze niektórych z innych miast? Ani
trochę mu przecież nie zawadzali, był od nich silniejszy (udowodnił to,
zabijając ich), więc po co zawracać sobie głowę? Co takiego mógł chcieć zyskać,
że posunął się do czegoś takiego?
A może była to tylko nuda? Może
miał dosyć gapienia się na miasto nocą, wtapiania się w tłum ludzi, ale nie
uczestniczenia w ich życiu? Może brakowało mu jakoś wyzwania? Może był o coś
zły i potrzebował się jakoś wyładować? Co takiego mogłoby skłonić wampira
takiego jak Jonas do wymordowania masy swoich krewniaków? Nic, co przychodziło
im do głowy, nie miało najmniejszego sensu. Wszystkie powody pasowały bardziej
do Damona i to jego obwiniano o większość tych zabójstw, ale to z pewnością nie
był on. Raz, jego też zaatakowano i dwa – wtedy, kiedy dochodziło do tych morderstw,
Damon zazwyczaj spędzał czas z Theo.
Nic nie trzymało się kupy. Theo
jednak czuł w kościach, że zagadka niedługo się rozwiąże i nie spodoba mu się
to ani trochę.
Mniej więcej dwa dni po kolejnym
zamordowaniu pierwszego wampira, Theo i Damon jak zwykle spędzali czas razem.
Trening już dawno poszedł w zapomnienie, zamiast tego szarpali się na podłodze,
szczypiąc boleśnie po tyłkach i udach i całując zapalczywie. Obaj byli tak
napaleni, że nawet nie mieli czasu doczołgać się do łóżka.
- Su-sukinsyn! Aa! – wrzeszczał
Theo, odpychając wampira, który bez najmniejszych problemów rozsunął mu nogi i
ulokował się między nimi. – Nie! Nie chcę! – krzyczał Theo, walcząc z całych
sił. Chciał i to bardzo, o matko, jak on chciał! Damon uwielbiał, jak się
opierał, a Theo, cóż, lubił się opierać.
- Zechcesz, zobaczysz, że
zechcesz! – rzucił Damon z krzywym uśmieszkiem, ocierając się twardym penisem o
jego tyłek. Theo ścisnął pośladki, kręcąc się i pojękując.
- Powiedziałem, że nie. Proszę…
Proszę, nie rób mi krzywdy.
- Spodoba ci się – mruknął
wampir, ssąc jego szyję i całując ją wprawnie. Theo zadrżał. Damon złapał go za
szczękę i pocałował w usta. Nastolatek pozwolił mu na to, powoli tracąc chęć do
walki. – Będzie ci przyjemnie, zobaczysz…
Theo nie wiedział, dlaczego te
głupoty ich kręcą, ale cóż… każdy ma jakieś swoje zboczenie, prawda?
- Nie chcę, żeby bolało –
wyszeptał. Powinien dostać medal za grę aktorską.
- Rozsuń nogi to zrobię tak, żeby
nie bolało.
Theo pokręcił głową, pociągając
nosem.
- Rozsuń – polecił Damon ostrzej,
patrząc na niego wygłodniałym wzrokiem.
Chłopak jeszcze chwilę leżał,
drżąc, po czym wykonał polecenie, zaciskając mocno zęby.
- Dobry chłopiec – skomentował
Damon, chwytając swojego penisa w rękę i ustawiając się odpowiednio. Theo był
już mokry i rozluźniony po seksie, który uprawiali pod prysznicem, więc nie
musiał się bać, że zaboli go mocno.
Damon wsunął się w niego
ostrożnie, pojękując cicho z przyjemności.
- Widzisz? Nie boli ani trochę.
Theo skinął lekko głową i objął
wampira za szyję. Damon poruszył się kilka razy ostrożnie, upewniając się, że
wszystko jest w porządku, a potem narzucił swój ulubiony, szybki rytm, wbijając
się w chłopaka szybko i mocno. Wiedział już dokładnie, pod jakim kątem musi w
niego wejść, żeby uderzyć w prostatę, co tylko pomagało mu w znęcaniu się nad
Theo. Czasami uderzał w nią raz za razem, pozwalając mu dojść po kilkunastu
pchnięciach, czasami poruszał się w nim wieki i celowo omijał ten punkt,
torturując go do granic możliwości. Theo był czasami poirytowany z tego powodu.
Mania Damona, żeby wszystko kontrolować, czasami działała mu na nerwy, ale starał
się go pod tym względem trochę przystopować i uświadomić mu, że nie zawsze
będzie tak, jak on chce. Zazwyczaj nie działało, ale Theo był dobrej myśli za
każdym jednym razem, kiedy udawało mu się postawić na swoim. A czasami się
udawało. Rzadko, bo rzadko, ale jednak i to było dla niego ważne.
Zamknął na chwilę oczy, a kiedy
je otworzył, przy drzwiach zobaczył zamaskowaną postać.
- Uważaj! – krzyknął, szturchając
Damona. Wampir obejrzał się przez ramię zaskoczony, kiedy postać rzuciła się do
ataku.
Theo jęknął, kiedy napastnik
zaatakował, spychając z niego Damona i uderzając go mocno w twarz. W pierwszej
chwili Theo mógł myśleć tylko o tym, że inne wampiry powinny przestać wreszcie
atakować Damona w czasie seksu. Dopiero potem przyszedł strach i zastrzyk
adrenaliny.
Nastolatek zerwał się na równe
nogi i złapał za łuk, który leżał jakieś dwa metry od niego na stole wypchanym
po brzegi bronią. Przymierzył i czekał na okazję do strzału. Nie chciał trafić
Damona.
Okazja nadarzyła się całkiem
szybko, kiedy napastnik zdołał odepchnąć od siebie Damona na podłogę. Theo
strzelił, celując w bok napastnika.
Trafił. Zamaskowana postać
obejrzała się. Theo wziął drugą strzałę i strzelił po raz kolejny, ale tym
razem napastnik zdołał się uchylić przed strzałą i już miał wystartować w jego
stronę, kiedy Damon złapał go za gardło i przydusił do ściany, po czym jednym
ruchem zerwał z twarzy maskę.
- Baba? – zdumiał się Theo.
Kobieta spojrzała ze złością i
nienawiścią na Damona i napluła mu w twarz.
- Morderca! – krzyknęła na niego.
Damon spojrzał na nią z rządzą
mordu.
- Nikogo nie zabiłem, ty głupia
pizdo! – warknął. – Wbij sobie to wreszcie do głowy.
Theo w międzyczasie ubrał
bokserki, nie chcąc świecić gołym tyłkiem.
- Myślisz, że ci uwierzę?! Dobrze
wiem, jaki masz stosunek do reszty rodziny! Niech Mario będzie przeklęty za to,
że dopuścił, aby taka zaraza wyszła z jego lędźwi! Powinien był cię zabić,
kiedy jeszcze byłeś mały i nie sprawiałeś problemów!
- Tak, tak, bla, bla, bla. –
Damon wywrócił oczami. – Skończyłaś?
- Kto to jest? – spytał Theo.
Damon zacisnął mocniej palce na
szyi kobiety, podduszając ją lekko.
- Pogadajmy może o tym, skąd masz
taką piękną maskę i pelerynę. Ostatni raz widziałem to na ciele zamachowca, a
jeszcze wcześniej w dniu, kiedy zmuszono mnie do zawiązania więzi z Theo.
Chcesz o tym porozmawiać?
- Pierdol się! – warknęła, kręcąc
się. Damon tylko mocniej zacisnął palce sprawiając, że zaczęła dyszeć, próbując
złapać oddech.
- To właśnie robiliśmy, zanim nam
przeszkodziłaś – rzucił Theo z dezaprobatą.
- To była wasza sprawka, prawda?
– spytał Damon, patrząc na nią surowo. – Twoja, Glorii, Jacoba i Jonasa.
Przypilnowaliście, żebym nie zabił Theo i żebym zawiązał z nim więź. Czemu?
Kobieta uśmiechnęła się
szyderczo. Była piękna, ale te miny zupełnie wypaczały jej wygląd i
przypominała bardziej szkaradę niż piękną kobietę.
- Nie zapominaj o swoim ukochanym
ojcu – rzuciła. – Myślisz, że nie pomagał nam w pilnowaniu cię? Chętnie
przytaknął na pomysł Jonasa, żeby cię związać z młodym.
- Dlaczego? – spytał Damon.
Kobieta wzruszyła ramionami. Theo
zmarszczył brwi. Celeste. Tak musiała mieć na imię. To była ciotka Damona, siostra
jego ojca i Jonasa. Miała najwięcej dzieci z pierwszych wampirów i znaczna ich
liczba została zamordowana przez tajemniczego zamachowca. Celeste była
przekonana, że tym zamachowcem jest Damon.
- Bo jesteś chorym sukinsynem? –
Uniosła zadziornie brwi. – Powinniśmy cię od razu zabić, ale Jonas się wahał.
Nie chciał zabić jedynego dziecka swojego brata, nie dając mu szansy poprawy.
Wierzył, że dzieciak cię przystopuje i przestaniesz zabijać ludzi. Nie sądzę
jednak, żeby przyszło mu do głowy, że zamiast zabijać ludzi, zaczniesz wyżynać
NAS! – wrzasnęła.
- Nie zabiłem żadnego z tych
twoich cholernych dzieci! – odszczeknął się Damon. - Ile razy mam ci jeszcze
powtórzyć, żeby dotarło do twojego pustego łba? Ja też zostałem zaatakowany!
- Kłamstwo! Podłe kłamstwo!
- To prawda – wtrącił Theo.
Wampirzyca spojrzała na niego.
- Rozerwę cię na strzępy zaraz po
tym, jak skończę z nim! – warknęła do niego z mocą. Theo aż się cofnął o krok.
– Zab…
Damon zakrył jej usta drugą
dłonią, uciszając ją.
- Ugh – skrzywił się. – Za dużo
krzyczenia jak na mój gust.
- Dlaczego wszyscy myślą, że to
ty? – spytał Theo. – Jesteś psycholem, ale bratobójstwo?
Wampir wzruszył ramionami.
- Nigdy nie dogadywałem się z
rodzinką – odparł.
- Weź ją puść. Tylko straciliśmy
przez nią czas.
Damon spojrzał na niego z
uniesionymi brwiami.
- Chcesz, żebym ją puścił?
Zamierzałem ją zabić i uciszyć raz na dobre. Mam już dziwki powyżej uszu.
Theo podrapał się po karku.
- To chyba nie najlepszy pomysł?
To znaczy… Już i tak wszyscy myślą, że to twoja sprawka. Jak ją zabijesz to
tylko upewnisz ich w tym przekonaniu. Jesteś pewny, że chcesz, żeby reszta
poszła w jej ślady i cię zaatakowała znienacka?
- Jak ją puszczę, ona zaatakuje
mnie znienacka.
- Może.
Damon przeniósł wzrok z Theo na
swoją ciotkę. Przyglądał się jej przez chwilę, próbując zdecydować, co z nią
zrobić. W końcu powiedział:
- Zróbmy eksperyment. – Zaciągnął
ją do przeszklonej części swojego mieszkania. – Żebyś potem nie mówiła, że nie
jestem miłosierny. Wyrzucę cię przez okno. Przeżyjesz albo nie. Niech los
zdecyduje.
Theo westchnął tylko cicho. Damon
bez ceregieli wepchnął Celeste w szybę. Musiała być na niego naprawdę zła,
skoro nawet nie pisnęła.
- Myślisz, że przeżyje? – spytał
nastolatek.
Wampir tylko wzruszył ramionami.
- Zabiła cały nastrój – mruknął
po chwili, rozglądając się za czymś do ubrania.
- Wiesz, zastanawia mnie inna
rzecz… Nie uważasz, że jakoś łatwo ci z nią poszło?
Damon wyciągnął z szafy spodnie i
ubrał je. Wyglądał w nich niezwykle gorąco.
- Skąd to przypuszczenie?
- No bo… to jest twoja ciotka.
Wydawało mi się, że twój ojciec, ciotki i wujkowie są silniejsi od twojego
pokolenia…
- Bo są.
- Więc… dlaczego tak łatwo udało
ci się ją pokonać? Walka trwała dosłownie chwilę.
Damon wzruszył ramionami.
- Celeste nigdy nie była
uzdolnioną wojowniczą.
- Naprawdę nie widzisz w tym nic
dziwnego?
- Nie? W każdym pokoleniu
zdarzają rodzą się silniejsze i słabsze wampiry. Jonas jest najsilniejszy ze
swojego pokolenia, Celeste najsłabsza. Widocznie jest na tyle słaba, że nawet
ja nie miałem z nią problemów.
- Walczyłeś z nią już kiedyś?
- Nie.
- Więc nie masz żadnego
porównania.
- No nie.
- Dalej uważam, ze to dziwne.
Damon wzruszył ramionami.
- Może. Ubieraj się i zaprowadzę
cię do domu, zanim twoim rodzice znowu zaczną wydzwaniać. Twój telefon jest
irytujący.
Theo wywrócił oczami, ale
posłusznie pozbierał swoje rzeczy i ubrał się. Damon zrobił to samo i po chwili
jechali już do domu Theo. Na chodniku była spora plama krwi, ale po Celeste ani
śladu, więc prawdopodobnie przeżyła upadek. Damon był wyraźnie pod wrażeniem.
- Pójdziemy górą? – spytał
błagalnie Theo, robiąc oczy kota ze Shreka.
- Znowu? Serio? Naprawdę nie masz
dość po ostatnim razie? – zdziwił się wyraźnie wampir.
Theo zrobił kwaśną minę na samą
myśl o tym, co stało się ostatnim razem. Jednego razu zupełnie przypadkiem –
Damon tak naprawdę chciał go nastraszyć, Theo dobrze o tym wiedział – Damon
wziął go na barana i odprowadził go do domu, skacząc po dachach budynków. Był
przekonany, że Theo będzie przerażony, ale on już dawno nie był czymś tak
podjarany. Od tamtego czasu prawie za każdym razem prosił wampira, żeby szli
górą. Damon czasami się zgadzał, czasami nie. Prośby Theo niemiłosiernie go
irytowały, więc ostatnim razem Damon „przypadkiem” upuścił go. Theo był już
przekonany, że nadszedł jego czas, gdy tak leciał jakieś czterdzieści metrów w
dół. Oczywiście, Damon w końcu go złapał, ale co nastolatek najadł się strachu,
to jego. Wampir był przekonany, że po tamtej przygodzie Theo sobie odpuścił,
ale on nie miał takiego zamiaru.
- Na to wychodzi – odparł gładko
Theo. Oczywiście, że miał dość, ale był gotowy przeżyć to jeszcze raz tylko po
to, żeby wpienić Damona. Poza tym podejrzewał, że Damon nie będzie już więcej
czegoś takiego próbował przekonany, że i tak na Theo to nie działa.
Wampir westchnął cicho i podszedł
do Theo. Wbił mu znienacka kły w ramię, pijąc przez chwilę łapczywie jego krew,
po czym zalizał ranę i stanął przed Theo, żeby ten mógł mu wskoczyć na plecy.
Theo potrzepał głową, bo trochę zakręciło
mu się w głowie, ale przytrzymał się wampira i chętnie wskoczył mu na plecy.
Damon szybko znalazł niski budynek, na który wskoczył bez większego problemu i
po chwili już przeskakiwał z dachu na dach, kierując się w stronę domu
nastolatka.
Czasami skakał sporo w dół, a
czasami przeskakiwał odległość nawet kilkunastu metrów. W innych
okolicznościach Theo narobiłby w majtki ze strachu, ale wiedział, że z Damonem
nic mu nie grozi. Nie wiedział, czy wynika to z faktu, że od jego
bezpieczeństwa zależało też życie Damona, czy może po prostu zaczął ufać temu
psycholowi. Fakt pozostawał faktem.
Nawet w tak niebezpiecznej
sytuacji czuł się z nim pewnie i bezpiecznie.
Byli mniej więcej w połowie
drogi, kiedy Damon zatrzymał się gwałtownie. Żwirek pod jego stopami zachrupotał
niemal ostrzegawczo. Theo uniósł wzrok i zobaczył, że na murku niedaleko nich
zatrzymała się kolejna zamaskowana postać. Jej jasna peleryna umazana była
krwią, co wyglądało dość przerażająco.
Theo znał tę maskę.
***
Hej :)
Żyję, jeśli ktoś się zastanawiał ;) Jestem już po egzaminach i obronie, więc na tym froncie walki już zakończyłam. Pozostało mi tylko cieszyć się wakacjami.
Rozdział może być trochę chaotyczny i najeżony błędami, przerwa była dość spora i muszę na nowo wdrożyć się we wszystko. Spieszyłam się też, żeby wstawić wam rozdział i jeszcze zdążyć zjeść na spokojnie kolację przed meczem. Ewentualne błędy poprawię innym razem.
Podczas pisania rozdziału dotarło też do mnie, że do końca opowiadania już całkiem blisko. Maksymalnie 10 rozdziałów, przynajmniej tak to wygląda na chwilę obecną. Jeśli coś się zmieni, dam Wam znać :)
Mam nadzieję, że mimo przerwy rozdział będzie znośny. Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam!
P.S.: Kibicujcie Walii! Kocham Portugalię, ale w tym wypadku jestem całym sercem za Walią. Byłoby miło, gdyby ktoś tak niepozorny jak oni zdobył złoto!
Wielki dzięki za rewelacyjny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie ogarniam niektórych scen, szczególnie wtargnięcie ciotki i jej łatwe pokonanie przez Damona, coś tu się świeci i myślę, że Damon powinien pod tym względem zaufać Theo.
Nasi bohaterowie tworzą niezwykłą parę, moim zdanie Theo ogromnie wpływa na Damona i on sam nawet nie do końca daje sobie z tego sprawę.
Trochę brakuje pobocznych wątków, ale jak zwykle cudownie :)
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S Również oglądam mecz i kibicuję Wali, ale niestety już przegrywają, ale wierzę, że jeszcze jest nadzieja na wygraną :)
Nie mogłam się już doczekać następnego rozdziału. Jest może troszkę chaotyczny ale za to pobudza apetyt na ciąg dalszy...... Poza tym, dlaczego zawsze przerywasz gdy akcja się rozkręca??? To okrutne :'(
OdpowiedzUsuńSuper, gratulacje za zdanie egzaminów i obrony. Czekałam cierpliwie aż to się skończy i będzie dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji.
Damon sam nie wie jak zżył się i przywiązał do Theo. Pewnie się z lekka zirytuje jak zda sobie z tego sprawę :) Bardzo mi się podobało to udawanie podczas seksu i w ogóle to jak Theo podpuszcza swojego wampirka :) Ciekawe kto stoi za tymi wszystkimi morderstwami. Jonasa jakoś nie podejrzewam ale jak nie on to kto? No i po co ? Dzięki bardzo i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA ja chyba najbardziej podejrzewam Jacoba. Nie ufam miłym typom, sory XD
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, wciągający, ale zostawiający niedosyt. Choć to może wywodzić się z końcówki, która pobudza ciekawość.
Nie przedłużając, życzę duuuużo weny i pozdrawiam ciepło!
`Anonimowa Czytelniczka
Jej wreszcie, świetne
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam 😊
Obsesjo napiszesz twincest?
OdpowiedzUsuńNapiszę, ale najpierw musi mi przyjść do głowy jakiś pomysł. Na chwilę obecną mam w głowie kompletną pustkę, jeśli chodzi o twincest.
UsuńPozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńtak myśląc teraz, to wydaje mi się, że to ojciec zabuja, no tak wpadli w rutynę... kiedyś Deamon nie myślał o seksie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tak sobie myśląc to wydaje mi się, że ojciec Deamona zabija...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jakoś tak myśląc, mam przeczucie, że to ojciec Deamona zabijał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza