środa, 17 października 2018

7.Więź doskonała


Ceremonia była przepiękna i śmieszna. Gdy Dante usłyszał, że na ślubnym kobiercu stanął niejaki Liam i Zain, odetchnął z ulgą. Gdyby to był ślub Damona… Całe jego podekscytowanie spotkaniem uleciałoby z niego jak powietrze przekutego balonu. Dokończenie więzi to jedno, ale ożenek i to przed tym całym Bogiem… Dante nie wiedział, jak bardzo wampir musiałby być ekscentryczny, by się na coś takiego zdecydować.
Jacob, oczywiście, był w siódmym niebie, co od razu widać było po jego zachwyconej minie i świecących oczach. Podobało mu się chyba wszystko, począwszy od wystroju kościoła, po pocałunek pary młodej. Dante próbował wypatrzyć w tłumie Damona, ale nie był pewny, jak on wygląda, więc nie było to łatwe zadanie.
Po ślubie, złożeniu życzeń przed kościołem i innymi dziwnymi czynnościami, wszyscy goście udali się na zabawę. Para młoda miała pobyć na niej tylko przez kilka godzin, jak zapowiedziano, po czym udawała się w podróż poślubną na Hawaje. Jacob westchnął z tęsknotą.
- Też być chciał polecieć na Hawaje? – spytał Dante z ciekawością.
Jacob wydął usta.

- No jasne! Jest tyle ekstra miejsc, które chciałbym zobaczyć! Wspinać się w Himalajach. Surfować na Hawajach. Popłynąć Amazonką. Przeżyć ulewę na Saharze! Zobaczyć zorzę polarną na Alas…
- Dobra, dobra, dotarło do mnie! – Dante uniósł ręce w poddańczym geście. – Jest dużo miejsc, które chciałbyś zobaczyć.
- Ziemia jest przepiękna – wyjaśnił Jacob. – Ma tyle do zaoferowania. Wkurza mnie, że moja rasa tak uparcie trzyma się jednego miejsca. Wilki są zwierzętami wędrownymi, wiesz? Tylko dlatego, że nie musimy jak one przemieszczać się w pogoni za jedzeniem, bo możemy je sobie kupić w sklepie lub zasiać w ogrodzie, jeszcze nie oznacza, że powinniśmy siedzieć na dupie w jednym miejscu. Jasne, Yosemite jest świetne, jest w nim wiele bajecznie ładnych miejsc, ale – Jacob wzruszył ramionami – to już widziałem. Chciałbym zobaczyć coś nowego.
Nie powiedział tego głośno, ale zawsze chciał podróżować. On i Duncan od dziecka snuli marzenia, gdzie mogliby się udać, gdy już dorosną. Potrafili spędzić całe noce na planowaniu tras, śledząc mapy w podręcznikach i robiąc listę miejsc, które po prostu musieli zobaczyć. Nawet jeśli już tego nie robili i nie wracali zbytnio do tematu podróżowania, Jacob nie zapomniał o swoim marzeniu i ciągle jeszcze miał nadzieję, że uda mu się je spełnić. Teraz, można powiedzieć, jego marzenie po części się spełniło, ale było to raczej spełnienie marzenia w stylu „uważaj, czego sobie życzysz”. To tak, jakby zamienić w muchę kogoś, kto marzył o lataniu.
- Podrzucić was? – zaproponowała Amelia.
Dante nie był pewny, czy chciał znaleźć się z nią w zamkniętej przestrzeni na tak małym metrażu, ale skinął głową.
Dojechanie na salę, gdzie odbywało się wesele, zajęło im tylko kilka minut. Ignorując wystrój całej sali weselnej, spojrzał na wampirzycę wyczekująco. Amelia wywróciła oczami i wskazała mu postawnego blondyna, który ciągnął przekornie za włosy młodszego szatyna o kasztanowych lokach, patrzącego na niego z naganą i kopiącego go pod stołem w piszczel.
- To on? – spytał Jacob, unosząc brwi. Podekscytowanie Dante było dla niego oczywiste przez te ostatnie dni, więc i on zaciekawił się, kim jest ten wampir, który rzekomo może coś wiedzieć.
- Zaraz się przekonamy – odparł Dante i spokojnym krokiem ruszył w stronę stolika.
Gdy podeszli, blondyn przeniósł na nich wzrok. Od razu wyczuł, że Dante jest z tej samej rodziny. Amelia musiała go już poinformować, że ktoś go szuka, bo mężczyzna nie wydawał się zdziwiony jego obecnością.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Byli z tej samej rodziny, chociaż z wyglądu różnili się jak dzień i noc.
- Dante, wnuk Jacoba – przedstawił się brunet. Nie wyciągnął ręki na przywitanie.
- Damon – odparł krótko jasnowłosy mężczyzna, mierząc go wzrokiem. Wskazał im miejsce obok siebie. – Usiądź. Słyszałem, że masz do mnie pytania.
- Jesteś pewien, że to dobre miejsce do dyskusji? – spytał Dante z powątpiewaniem. Na sali znajdowało się kilkadziesiąt osób, większość z nich to ludzie, chociaż zdarzyło się kilka wampirów i nawet ze dwie czy trzy inne nadprzyrodzone istoty. Dante nie był pewny, czy sala pełna ludzi jest odpowiednim miejscem na rozmawianie na takie tematy.
- Miejsce jak każde inne. Zain i Liam nie będą mieli nic przeciwko – odparł Damon, wzruszając ramionami. Jego wzrok padł na Jacoba, który chyba był nieśmiały w tłumach, bo już któryś raz z kolei milczał, gdy przyszło do rozmawiania z nieznajomymi. Gdy byli sami ani trochę się nie krępował ze swoimi opiniami i docinkami. – Kumplujesz się z wilkołakami? Ty tak na poważnie? – Damon uniósł jedna brew, patrząc na nich z zaskoczoną miną.
Dante westchnął ciężko.
- Właśnie dlatego chciałem się z tobą spotkać. To z nim jestem związany.
- To przecież niemożliwe.
Jacob spojrzał na Dante oskarżycielsko.
- Mówiłeś, że on będzie coś wiedział! – fuknął się.
- Mówiłem, że może coś wiedzieć! – Dante spojrzał na Damona i powiedział: - To jest możliwe. Nie wiem jak, ale związaliśmy się, przynajmniej wszystko na to wskazuje. – Dante odchylił głowę, pokazują bliznę po ugryzieniu Jacoba. – Zostało mi to po tym, jak mnie ugryzł. Moje też nie zniknęły z jego szyi. Mogę pić tylko jego krew – wyliczał dalej Dante. – Jacob ma jakieś dziwne objawy chorobowe. Amelia twierdziła, że to przez to, że zawiązał niepełną więź i jego ciało domaga się dokończenia jej.
- To wcale nie musi oznaczać, że jesteście związani – wtrącił szatyn. Widząc ich pytające spojrzenie, pomachał im. – Cześć, jestem Theo. Partner tego tu. Gdy Damon mnie po raz pierwszy ugryzł i zawiązał ze mną więź, miał o wiele więcej objawów, że tak powiem.
- Nasza więź to nie choroba – burknął Damon, patrząc w bok z nietęgą miną.
Theo wywrócił oczami.
- Przecież wiem. Ale skarżyłeś się, że moja krew ci nie smakowała, kiedy między nami nie grało albo się ciebie bałem.
Jacob spojrzał na Theo z niedowierzaniem.
- Miałbym się go bać? – Wskazał palcem Dante. – Nigdy w życiu.
- To nie wszystko – kontynuował Damon. – Byłem w stanie wyczuć jego emocje.
- Wiem, jak funkcjonuje zwykła więź – wtrącił Dante. – Miałem już kilku partnerów. Wiem, że ta teraz jest trochę inna, ale może to być rezultat tego, że Jacob jest wilkołakiem. Tylko ty dokończyłeś więź z naszego gatunku. Wiem, że swego czasu sporo kopałeś w książkach, jak ją zerwać. Miałem nadzieję, ze może natknąłeś się gdzieś na coś, co mogłoby nam pomóc. – Dante spojrzał na niego z nadzieją, ale Damon już kiwał przecząco głową.
- Ani wzmianki. Nigdzie nie było nic na temat więzi między wampirem i wilkołakiem. Z reguły niezbyt za sobą przepadamy. Jakim cudem wytrzymujesz z tym tutaj, jest poza moją zdolnością pojmowania.
Zapadła cisza. Jacob zagryzł dolną wargę i spuścił wzrok, wyraźnie rozczarowany. Dante był taki pewny, że ten wampir będzie jakoś umiał im pomóc, a tymczasem był tak samo zaskoczony, jak oni, gdy więź się utworzyła.
- Cóż, są tylko dwie osoby, które mogą coś na ten temat wiedzieć – mruknął Theo. – Przepraszam na chwilę.
Chłopak wstał i odszedł, idąc zamaszystym krokiem w konkretnym kierunku. Damon westchnął.
- No to się zaczyna – bąknął. Wyraźnie nudził się na weselu. Obsługa podawała już jedzenie, ale ich stolik ominęła, świadoma statusu gości, którzy przy nim siedzieli. – Idziemy – powiedział nagle Damon, wstając ze swojego miejsca. Dante i Jacob spojrzeli na siebie, po czy też wstali i podążyli za blondynem, który wyszedł z sali, przeszedł długim korytarzem i wyszedł z budynku, po czym wskazał im drabinkę prowadzącą na dach. Zgrabnie wspięli się po nich na górę, gdzie znajdowało się dwóch innych mężczyzn i Theo.
- To oni – powiedział Theo.
Dante zmarszczył brwi. Wydawało mu się, że kojarzył tego starszego z dwójki.
- To Jonas, pierwszy syn Ojca – przedstawił mężczyznę Theo. Cała czwórka uśmiechnęła się pod nosem, zupełnie jakby wiedzieli coś, o czym oni nie mieli pojęcia. – Jeśli ktoś będzie mógł ci pomóc, będzie to właśnie on.
Jonas, pomyślał Dante z zaskoczeniem i respektem. Jonas był najstarszym z nich. Jedyny wampir, który widział ich Ojca. Najpotężniejszy wampir, jaki chodził po Ziemi.
- Wilkołak? – wyraził zaskoczenie, wskazując Jacoba.
- Jezu, czemu wszyscy macie ze mną taki problem? – wybuchł w końcu chłopak. – To cholernie irytujące! Czy ja się zwracam do was per wampir czy człowiek? Mam na imię Jacob!
- Jacob? – spytali chórem Theo i ten drugi mężczyzna, który do tej pory w ogóle się nie odzywał.
- Co? Z moim imieniem też macie problem? – naskoczył na nich.
Theo uniósł ręce w przepraszającym geście.
- Nie, nie! – zapewnił. – Tylko…
- Tylko co?! – warknął Jacob, zaciskając pięści. Był gotowy spuścić mu lanie natychmiastowo, nawet jeśli później pozostali mieli go rozerwać na strzępy.
- Ugh, Dennis i ja oglądaliśmy ostatnio „Zmierzch” – wyjaśnił. – To trochę zabawne, że są wilkołaki, które naprawdę mają tak na imię. To wszystko – zapewnił.
Jacob rozluźnił się, ale tylko trochę.
- Mój ojciec przegrał zakład z alfą sąsiedniego stada – burknął wilkołak zawstydzony.
Damon parsknął śmiechem. Theo zmarszczył brwi.
- Chcesz coś powiedzieć na ten temat, Winifred?
- Siedź cicho! – syknął Damon, wbijając mu łokieć pod żebra.
- Spokój, dzieci – powiedział Jonas spokojnie, pełnym autorytetu głosem. Wszyscy od razu zamilkli, skupiając na nim swoją uwagę. – Więc? O co chodzi? Opowiedzcie mi wszystko i ze szczegółami.
Dante skinął i opowiedział o tym, jak wataha starła się z jego rodziną i o swojej walce z Jacobem, podczas której się nawzajem ugryźli. Opowiedział o tym, że od tego czasu nie mógł pić krwi innych, o przekonaniu watahy Jacoba, że są związani, o jego objawach niedokończonej więzi i pościgu. Gdy skończył, Jonas długo milczał, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem. Damon i Theo rzucali sobie porozumiewawcze spojrzenia, których Dante nie rozumiał, co go irytowało. Przedłużająca się cisza działała mu na nerwy.
- Czy wilkołak płci męskiej może zajść w ciążę? – spytał w końcu Jonas, patrząc na wilkołaka z zastanowieniem.
Jacob zrobił wielkie oczy.
- Jasne, że nie! Wszyscy zupełnie poszaleliście?!
- Umiesz nam pomóc czy nie? – spytał Dante. W jego głosie pobrzmiewało lekkie zniecierpliwienie.
- Zależy, co masz na myśli mówiąc „pomoc” – odparł Jonas wymijająco.
- Chcemy zerwać więź – wtrącił Jacob, patrząc na wampira z wyczekiwaniem. – I to im szybciej, tym lepiej.
- To nie takie proste – odparł od razu Jonas, kręcąc głową.
Damon zdecydował się kuć żelazo, póki gorące.
- Czyli słyszałeś już o takim przypadku? – wtrącił od razu, nie dając mu czasu na wykręcenie się.
Jonas zawahał się. Widząc podejrzliwe spojrzenia pozostałych uczestników dyskusji, westchnął ciężko.
- Można tak powiedzieć… To znaczy, Ojciec mi kiedyś coś wspominał, ale nie wchodził w szczegóły. Mówił tylko, że taka więź jest możliwa i że nie funkcjonuje na takich samych zasadach, co ich. – Wskazał na Damona i Theo. – Mówił też, że jest bardzo niebezpieczna.
- Czy można ją zerwać? – spytał Jacob.
- Nie jestem pewny. Ojciec dał mi do zrozumienia, że nie, ale nigdy nie powiedział tego wprost.
- Nawet w nasz zwyczajowy sposób? – odezwał się Dante, mając na myśli zabicie żywiciela, gdy więź trochę osłabnie. Jonas pokręcił tylko głową i wzruszył ramionami, na co Dante westchnął cierpiętniczo, a Jacob uniósł brwi pytająco. Nie wyjaśnił mu, o co chodziło.
Zapadła cisza. Dante nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Od początku czuł, że znalazł się  kiepskiej sytuacji, a słowa Jonasa potwierdziły jego najgorsze przypuszczenia. Po minie prastarego wampira domyślał się, że mają małe szanse na zerwanie więzi. Jeśli rzeczywiście tak było, Jacob nie tylko nie mógł wrócić do domu, ale byli zmuszeni stawić czoła jego stadu i z nimi walczyć. Dante nie był pewny, czy gdy przyjdzie co do czego, Jacob rzeczywiście odważy się podjąć walkę na śmierć i życie ze swoimi krewniakami? A nawet jeśli, czy mieli szansę taką walkę wygrać? I czy po wygraniu takiej walki byli w stanie ze sobą wytrzymać? Jeśli więzi nie dało się zerwać, Dante utknął z gówniarzem na dobre. Walka z watahą była nie do uniknienia.
Dante przetarł twarz dłońmi i spytał:
- Czy istnieje jakieś źródło informacji, które mogłoby nam pomóc? Jakaś księga spisana przez Ojca lub kogoś mu bliskiemu? Właściwie cokolwiek, co mogłoby być przydatne?
Jonas pokręcił przecząco głową.
- Nie istnieje żadna książka, która mogłaby wam pomóc. Ojciec celowo zataił te informacje, by nie wpadły w niepowołane ręce. To zbyt niebezpieczne.
- Czyli co mamy zrobić? Pogodzić się z tym, że utknęliśmy ze sobą do mojej cholernej śmierci?! – Jacob doskoczył do wampira, zaciskając ręce w pięści. Dennis zrobił krok w przód i zmarszczył brwi, niezadowolony z tego, że tak blisko podszedł do jego partnera.
- Wątpię, żebyś umarł – stwierdził Jonas.
- Kurwa, Jonas, mów po ludzku! – wybuchł Damon. – Mam dosyć tych twoich lakonicznych wypowiedzi, które ni chuja nie mają sensu. Powiedz wreszcie wprost, o co chodzi. Że po tylu latach bycie krypto-zjebem jeszcze ci się nie znudziło! Nie bez powodu Mario tak strasznie cię nie znosił.
Theo pokręcił tylko głową i wywrócił oczami na słowa swojego partnera. Jonas tylko zerknął na Damona z miną wyrażającą politowanie.
- Czy ty w ogóle uważałeś, gdy Mario uczył cię naszej historii? – spytał Jonas.
- Stary niczego mnie nie uczył – odbił od razu piłeczkę Damon. – Więc mów do rzeczy i przestań robić z nas idiotów.
- Więź to stara magia, której już dawno się nie praktykuje i która jest dziedzictwem istot nadprzyrodzonych, chociaż niektórzy ludzie posiadają elementarną wiedzę na jej temat i potrafią jej w pewnym stopniu używać. Chodzi o to, że wampiry mają bardzo mocną siłę witalną. Dlatego starzejemy się tylko do pewnego stopnia i nie umieramy z przyczyn naturalnych. Gdy dwie istoty wiążą się ze sobą, dzielą swoja siłę witalną. Dlatego podejrzewam, że Dante… Tak masz na imię, prawda? Podejrzewam, że twoja siła witalna będzie wzmacniać siłę twojego partnera.
- Jednym słowem nigdy się od niego nie uwolnię, bo dopóki żyję ja, będę trzymał przy życiu i jego? – upewnił się Dante.
Jonas skinął głową.
- Dokładnie tak.
- Czy myślisz, że nie zawiązaliśmy jeszcze pełnej więzi? Że jest coś jeszcze, czym możemy pogorszyć sprawę? Wilkołaki wiążą się poprzez ugryzienie podczas kopulacji. Oczywiście, my tego nie zrobiliśmy, więc…
- Przykro mi, ale nie znam odpowiedzi na to pytanie – odpowiedział Jonas. – Po mojemu już gorzej być nie może, ale to tylko moje przypuszczenia.
Jacob prychnął.
- Krótko mówiąc, nie wiecie nic – powiedział gorzko. – Żaden z was nie powiedział nam nic przydatnego. Tylko zgadujecie, że może być tak czy siak, ale tak naprawdę sami nie macie pojęcia.
- Zgadza się – przyznał Jonas. – Wiem tylko, że w naszych księgozbiorach nie znajdziesz nic na temat takiej więzi. Już dawno wszystko przeczytałem i nic.
Dante westchnął cicho. Szczerze mówiąc, był głęboko rozczarowany. Naprawdę sądził, że Damon będzie coś wiedział, a on nie tylko nie wiedział, ale jeszcze średnio im wierzył. Jonas, pierwszy syn Ojca, posiadał tylko śladowe informacje, które jedynie mogły im zaoszczędzić czasu i frustracji związanych z przekopywaniem się przez różne księgozbiory i biblioteki. Do głowy przychodziła mu jeszcze tylko jedna istota, która mogła coś wiedzieć, ale sama myśl o tak dalekiej podróży napawała go obawą. No i Jacob w życiu się nie zgodzi, był tego pewny.
- A co z czarownicą? – spytał, łapiąc się ostatniej deski ratunku. – Tej, która mieszka na Antarktydzie? Słyszałem, że wie sporo o nas i magii. Kontaktowałeś się z nią? – Tu spojrzał na Damona.
Ten prychnął z wyraźną urazą.
- Kontaktowałem, ale w ogóle mi nie pomogła.
- I obecnie jej tam nie ma – dopowiedział Jonas. Gdy wszyscy spojrzeli na niego pytająco, wyjaśnił: - Dzwoniła do mnie ostatnio. Powiedziała mi, że wydarzyło się coś niezwykłego i musi to zbadać. Nie powiedziała, o co chodzi ani kiedy zamierza wrócić do swojego domu, ale z jej słów wywnioskowałem, że nieprędko.
- Ja pierdolę! – Jacob wyrzucił ręce w górę. – Może już po prostu zeskoczę z tego dachu i będzie po kłopocie?!
Damon wywrócił oczami.
- Nie krępuj się. Jedna irytująca osoba mniej – skwitował.
Jacob zmrużył niebezpiecznie oczy. Dante złapał go za nadgarstek i pociągnął delikatnie w swoją stronę, odsuwając od pozostałych wampirów na bezpieczną odległość. Nie chciał wdawać się w bójkę i to jeszcze z jedynymi osobami, które mogły im jakoś pomóc. Inne wampiry by go zwyczajnie wyśmiały, gdyby poprosił je o pomoc. To i tak zakrawało na cud, że ktokolwiek był chętny z nim na ten temat porozmawiać, a nie tylko obserwować rozwój sytuacji i śmiać się w międzyczasie z jego nieszczęścia.
- Chodźmy stąd – powiedział Jacob do Dante. Jego oczy ciskały błyskawice. – Dałem się tutaj przywlec, bo oni mieli coś wiedzieć i nam pomóc, a tymczasem nie wiedzą nic. Nie ma sensu tu dłużej siedzieć.
Dante nie był przekonany, ale skinął głową na znak zgody. Nie miał ochoty na kłótnię z wilkołakiem ani jego wahania nastrojów. Skoro Jonas i Damon twierdzili, że nic nie wiedzą, to albo rzeczywiście tak było, albo nie mieli ochoty dzielić się z nimi informacjami. Jeśli tak było, Dante nie miał możliwości wpłynięcia na nic. Pozostało pogodzić się z faktem, że wampiry im nie pomogą i muszą szukać informacji w innych miejscach. Na przykład u wilkołaków.
- Wątpię, by wilkołaki wiedziały coś na ten temat – wtrącił Jonas, jakby czytając im w myślach. – Radzę uważać, bo widok takiej nietypowej pary może je mocno rozdrażnić.
- Dzięki, zabrzmiało jakbyśmy byli totalnie nietolerancyjnymi kutasami, którzy całe życie spędzają na ocenianiu innych – zirytował się Jacob.
- A nie? – Damon uniósł brwi zadziornie. Wilkołak zawarczał na niego ostrzegawczo.
- W ogóle nie uwzględniłeś w swojej wypowiedzi cip. To rasism – zauważył Theo spokojnie.
Dante tylko dzięki wspaniałemu refleksowi złapał Jacoba za kołnierz, zanim ten zdążył doskoczyć do Theo. Poprosił jeszcze Jonasa o kontakt, gdyby udało mu się namierzyć czarownicę, a potem, obawiając się, że wilkołak zaraz przejdzie do rękoczynów, podziękował pospiesznie za pomoc i ciągnąc szatyna za rękaw, oddalili się od pozostałych wampirów.
Wiedząc, że Jacob zapewne wpadnie na genialny pomysł wrócenia do swojej watahy, zaczął planować, jak go ogłuszyć i zamknąć na cztery spusty, by nie mógł tego zrobić. Kontaktowanie się z wrogą watahą było wydaniem na siebie wyroku śmierci, a Dante nie zamierzał umierać przez głupotę nieopierzonego gówniarza.
Przez całą drogę do domu nie odezwali się do siebie nawet słowem. Ręce Jacoba były zaciśnięte w pięści, a mina wyrażała determinację i gotowość do walki. Jego zaciśnięte pięści i ściągnięte w gniewnym wyrazie brwi wystarczyły, by pokazać, jak ciężka czekała go przeprawa.
Gdy dotarli pod dom ich hosta, Jacob wysiadł z samochodu i trzasnął drzwiami. Dante westchnął i podziękował kierowcy Ubera przed wyjściem z samochodu.
Wilkołak czekał przed wejściem, bo to Dante miał klucz do ich pokoju. Brunet wyciągnął go z tylnej kieszeni spodni i otworzył drzwi, puszczając wilkołaka przodem. Jacob stanął jak wryty w wejściu.
- Uw…!
Dante ledwo zdołał pchnąć szatyna na podłogę, zanim dwie postacie rzuciły się na niego z dwóch stron. Krzyknął, czując jak coś wbija mu się w prawe udo. Rękami zasłonił twarz, dzięki czemu drugi nóż, skierowany w stronę jego krtani, utknął w jego bicepsie.
Jacob zawarczał głośno, wpatrując się w trzecią postać, która skrywała się za jedną z długich zasłon. Dante kątem oka zobaczył, że jest to ten sam wilkołak, który włamał się im do domu i walczył z Borysem. Dwóch, którzy zaatakowali jego, nie znał.
- Trzymajcie go! – powiedział ten trzeci, stając do walki z Jacobem.
Nie tracąc czasu, Dante wyrzucił łokieć w bok, trafiając jednego wilkołaka w nos i łamiąc mu go. W tym czasie drugi atakował go już kolejnym nożem. Ból promieniujący z dwóch ran kłutych oraz skwierczenie krwi dowodziły, że noża miały srebrne ostrza.
Dante wykorzystał całą swoją wiedzę taktyczną i bojową, stawiając czoła tej dwójce. Ledwo sparował cios, złapał wilkołaka za nadgarstek i podciął go nogą, rzucając na podłogę. W tym czasie drugi rzucił mu się na plecy, ale z łatwością udało mu się przerzucić go przez siebie na tego pierwszego. Wampir zdołał wyrwać jednemu z nich nóż i wbił go w plecy drugiemu. Wilkołak wrzasnął, wijąc się z bólu.
- Co, nie takie przyjemne, hm? – spytał go Dante, sycząc cicho z bólu. Jacob w tym czasie walczył z trzecim wilkołakiem. Z tego, co widział, walka była wyrównana. Uspokojony, że ma jeszcze trochę czasu na zajęcie się tą dwójką, kopnął jednego wilkołaka w brzuch, by odsunął się od tego drugiego, który jeszcze mógł walczyć.
- Odbiło ci?! – krzyczał Jacob. – Jesteś moim bratem.
- Rozkazy alfy są jasne – odparł wilkołak. Dante w tym czasie uniósł rękę i uderzył wilkołaka w szyję, próbując pozbawić go przytomności. Niestety, nie trafił w odpowiedni punkt, przez co chłopak zawył z bólu, ale ciągle był przytomny. Dante uniósł rękę jeszcze raz, mimo obrazu rozmazującego mu się przed oczami. Srebro wchodziło w reakcję chemiczną z krwią wampirów, sprawiając im ogromny ból i potrafiąc unieruchomić mięśnie. Im dłużej ostrza pozostawały w jego ciele, tym większe siały spustoszenie.
- Ojciec jeszcze zmieni zdanie, Finn! Na pewno nie pozwolił ci za mną jechać!
- Na pewno go nie zmieni – odparł Finn. – Życie twoje albo reszty watahy. Wybór jest bolesny, ale prosty. Sam powinieneś zakończyć swe życie, Jake. Dla dobra naszej watahy.
Dante spojrzał na walczących zaalarmowany.
- Nie daliście mi nawet szansy na zerwanie więzi! – warknął Jacob. Wilkołaki obserwowały uważnie swoje ruchy, szukając możliwości do ataku.
- Więzi nie można zerwać.
- Więź jest niepełna.
- Tego nie wiesz.
- Ty też nie.
- Poddaj się, Jake. Nie każ nam pozbawiać cię życia – prosił Finn. – Zrób to, co prawdziwy syn alfy powinien zrobić i oddaj życie za resztę własnej rodziny.
- Nie. – Dante mimowolnie odetchnął z ulgą. Obawiał się, że może usłyszeć inną odpowiedź. – Dopóki nie będę pewien, że nie dam rady zerwać więzi, nie zamierzam się zabijać.
Finn westchnął cicho, patrząc na brata ze smutkiem. Dla Dante wyglądało to niezwykle sztucznie i fałszywie.
- W porządku. W takim razie sam ci pomogę.
Dante odskoczył, kiedy jeden z wilkołaków go nagle zaatakował. Drugi zdołał podciąć mu nogi i przewrócił go na podłogę. Brunet rozchylił szeroko powieki. Przeciwnicy dwoili mu się w oczach.
- Chcę porozmawiać z tatą – dotarł do niego głos Jacoba.
- Jeśli naprawdę tego chcesz, musisz pójść z nami – oznajmił Finn.
- W porządku.
- Nie – wycharczał Dante. – Zabiją cię!
- Nie zniżaj nas do swojego poziomu. – Finn skrzywił się z pogardą. – Weryl, Gus, idziemy. Może Jake zmądrzeje po rozmowie z ojcem.
- Nie idź z nimi! – krzyknął za nim Dante, z trudem siadając. – Zabijesz nas obu. - Jacob nie patrzył na niego. – Jacob! Słyszysz? Zabiją cię! Jacob! Jake!
Ale Jacob nie słuchał. Zniknął za drzwiami z pozostałą trójką wilkołaków, zostawiając Dante na wpół przytomnego na podłodze z sercem w gardle i obawą, że ich los został właśnie przesądzony.

12 komentarzy:

  1. O matko, jaki naiwniak. Mucha nie siada. Czy przypadkiem wilkołaki nie są trochę przytępe. No może ta indoktrynacja w wychowaniu i ideologia nadrzecznych celów itd.. tez robi swoje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale zaleciało Ziamem XD
    Ale tak na serio, ty okrutna kobieto, jak można kończyć rozdział w takim momencie? Myślę, że autorzy mają jakieś pierwiastki sadystów. Naprawdę. Rozdział świetny, historia mega, a co najważniejsze, tyle niewiadomych, że aż tym bardziej chce się dowiedzieć co dalej:P
    Buziaki:* i duuuużo weny:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Co? Jak? Dlaczego już koniec? A robiło się tak interesująco.
    Myślę, że J nie jest tak głupi, jak myśli D i wróci do swojego partnera, przecież nie da się zabić.
    Szkoda, że to nie był ślub T i D, ale to nie pasowałoby do ich osobowości i związku.
    Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam że może wampiry rzucą chociaż jakieś maleńkie światełko na sprawę, a tu lipa totalna .. Jednak myślę myślę że Jonasnie powiedział im wszystkiego co wie. A ta czarownica...myślę że to ich chce bliżej zbadać ;) Trzymasz nas w napięciu mam nadzieję że Jake nie ucierpi za bardzo przy tym spotkaniu z ojcem. Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak można kończyć... Co tu się wyprawia!? Dlaczego wilkołaki są takie głupie? X. X chów wsobny robi swoje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóz, mam nadzieję, że gdy wszystko się wyjaśni, reakcja watahy i jej poszczególnych członków stanie się bardziej klarowna :) Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że nie jest to do końca kwestia ich głupoty lub przesądów. Sporo z Was dziwi się, co te wilki wyprawiają, co mnie bardzo cieszy, bo o to chodziło ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Czekanie na następny rozdział będzie mega denerwujące po takiej dawce emocji

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodam komentarz jeszcze raz, bo mi usunelo widze :)
    Zapamietalem sobie Damona i Theo inaczej. A najbardziej Damona. Wydawalo mi sie, ze byl bardziej powazny.
    Jonas zostal taki dostojny jaki byl wczesniej. Razem z Dennisem jak widze.
    Liama i Zaina nie kojarze. Byli w opowiadaniu?
    A wilkolaki rzeczywiscie zglupialy. Przeciez sa do siebie przywiazane wiec dlaczego chca zabic Jacoba?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czasu akcji opowiadania z Theo i Damonem mija trochę czasu, zanim zaczyna się relacja JacobxDante, więc o ile w przypadku Seby i Robina jestem w stanie się z Tobą zgodzić (bo chyba Ty właśnie zauważyłeś, że byli trochę OC), o tyle zachowanie Damona uważam za w pełni uzasadnione. Na początku zachowywał się raczej infantylnie, niby poważny, ale jednak duży dzieciak. Wszystko to było rezultatem tego, jak go traktowano. Theo od samego początku mimowolnie miał na niego spory wpływ i wydaje mi się, że Damon po tym całym zamieszaniu z Mario wreszcie miał okazję trochę wyluzować. Bycie w związku dodało mu pewności siebie i pozwoliło spojrzeć na pewne sprawy inaczej. Miał też czas dotrzeć się z Theo i poczuć zupełnie komfortowo w jego towarzystwie. Natomiast Jonas i Dennis pozostali tacy sami (a przynajmniej mam taką nadzieję), bo przebywali w swoim towarzystwie już sporo czasu i chociaż Dennis ubzdurał sobie, że chce swojego stwórcę usidlić, to niewiele się między nimi zmieniło.
      Jeśli chodzi o powody watahy, jest to trochę grubsza sprawa i mam nadzieję, że tego nie skopię ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Kocham Cię po prostu. Dostępne rozdziały pochłonęłam od razu i czekam na kolejne. W ogóle wpłacenie wątku Damona i Theo świetne. Aż muszę sobie przypomnieć ich cudowne początki. Dużo weny życzę i czekam na ciąg dalszy ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    och, to Zain i Liam biorą ślub wspaniale, cóż nikt nic nie wie, ale raczej nie da się zerwać tej więzi, czyżby to coś nietypowego z przyczyn których czarownica opuściła swoje lokum, to właśnie Dante i Jackob? boję się o Jackoba jest taki ufny, wciąż wierzy że ojciec nie mógł czegoś takiego zrobić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)