-
Obiecałeś! Obiecałeś, że nic mu nie zrobisz, jeśli się zgodzę!
Sasuke
wtargnął do pokoju, w którym jego ojciec akurat rozmawiał z Itachim. Obaj
mężczyźni, jak i siedząca po prawej stronie męża Mikoto, wbili zaskoczony wzrok
w Sasuke.
- Co
ma znaczyć to wtargnięcie? – spytał Fugaku z irytacją. – Czy ten id… - urwał,
kiedy jego syn skrzyżował z nim spojrzenia. Ogrom emocji w oczach Sasuke
sprawił, że Fugaku kompletnie zaniemówił. Jeszcze nigdy nie widział, by Sasuke
patrzył na kogoś z taką… nienawiścią.
Sasuke
cały aż się trząsł z emocji. Maska, za którą zawsze się chował, kompletnie opadła,
niezdolna do ukrycia tak silnych emocji. Fugaku ze zdumieniem patrzył, jak
Sasuke zaciska dłonie w pięści. Całe jego ciało drżało niekontrolowanie.
-
Sasuke? – spytał niepewnie Itachi, patrząc na młodszego brata z lekkim
niepokojem.
- Zrobiłem
wszystko, czego chciałeś. – Głos Sasuke brzmiał spokojnie, tylko momentami
można było w nim wyczuć delikatną nutę z trudem hamowanej furii. Fugaku musiał
przyznać, że podziwiał syna za opanowanie swojego głosu w chwili tak silnego
wzburzenia. – Zerwałem z Naruto, zgodziłem się poślubić tę idiotkę Sakurę i
obiecałem, że zrobię jej kilka bachorów. W zamian dałeś mi słowo, że nie
ruszysz Naruto i pozwolisz mu żyć swoim życiem. Dobrze wiedzieć, ile warte jest
twoje słowo!
Fugaku
z ledwością był w stanie zachować kamienną twarz. Kompletnie się tego nie
spodziewał. Przez chwilę, kiedy dowiedział się o związku Sasuke z Uzumakim,
podejrzewał rebelię, ale szybko udało mu się pozbyć problemu. Teraz patrzył na syna
i go nie poznawał.
To, że
Fugaku nie miał kompletnie pojęcia, o co tak właściwie chodzi, było już inną
bajką.
-
Sasuke? O co właściwie mnie oskarżasz? – spytał Fugaku, siląc się na spokój.
Chwilowo zignorował ton, jakim Sasuke się do niego zwracał. Coś poważnego
musiało się wydarzyć, skoro chłopak zdobył się na odwagę na skonfrontowanie go
i to przy innych członkach rodziny.
- Nie
zgrywaj niewiniątka! – warknął Sasuke. – Dobrze wiesz, co zrobiłeś. Jeśli
unieszczęśliwianie mnie jest twoją ambicją życiową, to możesz być z siebie
dumny. Udało ci się w stu procentach! – Sasuke wyciągnął z kieszeni telefon i
rzucił nim w ojca. Fugaku złapał go bez problemu. Zmarszczył brwi i spojrzał na
syna, chcąc go skarcić, ale... zdębiał widząc, że po policzkach Sasuke płyną
łzy. Ostatni raz widział go płaczącego dobre kilkanaście lat temu. – Jeśli on
umrze, nigdy ci tego nie wybaczę! Rozumiesz?! NIGDY!
I tak
szybko, jak się pojawił, zniknął. Wzrok Fugaku i Itachiego skrzyżował się.
- Co
zrobiłeś, ojcze? – spytał Itachi.
Fugaku
nie odpowiedział, tylko odblokował ekran i zobaczył, że Sasuke miał nagraną
jedną wiadomość głosową. Otworzył ją, podejrzewając, że to ona jest powodem
wybuchu syna.
I nie
mylił się.
- Draniu… Zabiłoby cię, gdybyś chociaż raz
odebrał jak normalny człowiek? – Fugaku zmarszczył brwi i ledwo powstrzymał
westchnięcie. Znowu ten cholerny Uzumaki. Jakim cudem ten chłopak tak łatwo
podżegał Sasuke do buntowania się przeciwko własnej rodzinie i wpajanych mu od
kołyski wartości to on nigdy nie zrozumie. Mężczyzna po drugiej stronie
zakasłał dziwnie i wciągnął gwałtownie powietrze. Oddychał urywanie i rzęził
przy każdej próbie nabrania powietrza w płuca. – Dla mnie chyba już… po wszystkim – wycharczał do telefonu i zaśmiał
się krótko. – Nie sądzę, żeby… msię…
ztego… wygrzebał. – Zrobił krótką przerwę, oddychając jeszcze ciężej. – Nie
chcę odchodzić w taki spos… óbpo nasz… ejepick… iejk… łótni. I walce, którąwy…
grałem tak by… the way. – Znowu przerwa. Oddech mężczyzny po drugiej
stronie był coraz cięższy. Kaszel wyraźnie się nasilał i Fugaku miał wrażenie,
że Uzumaki… dusi się. Czy on się dusił? – Chyba
nawet takiego… drania jak tyrusz… yłobys… umienie. – Kolejna przerwa dla
nabrania oddechu. – Nież… ebyś sob.. ie
na t… o zas… łużył, ale… - Głos zrobił się cichszy. Uzumaki wziął jeszcze
jeden głębszy oddech i z wyraźnym wysiłkiem wyszeptał: - Koch… am cię, Sas’ke...
Przez
chwilę słychać było jeszcze krople deszczu rozbijające się na najbliższej
powierzchni i trzask. Potem zapadła cisza.
Itachi
patrzył na telefon z trudnym do odgadnięcia wyrazem twarzy. Mikoto zasłaniała usta
drżącymi dłońmi.
-
Mówiłeś, że zamierzasz go tylko postraszyć! – powiedziała, patrząc na męża z
niedowierzaniem. Była zszokowana.
Fugaku,
w bardzo nie uchihowy i nie przystający głowie rodu sposób, wybałuszył na nią
oczy.
-
Myślisz, że mam z tym coś wspólnego? – spytał, oburzony takim zarzutem.
-
Lepiej za nim pójdę – powiedział Itachi, wstając ze swojego miejsca.
- Nie,
ja to zrobię – powiedziała Mikoto, kręcąc głową. – Przypilnuję, żeby nie zrobił
nic głupiego – dodała i wybiegła z pomieszczenia. Obaj wiedzieli, że jest na
granicy łez i nie chciała, żeby ją taką zobaczyli.
Widząc
wzrok Itachiego, Fugaku poczuł głupią potrzebę wytłumaczenia się i zanim zdążył
się powstrzymać, powiedział z irytacją:
- Nie
mam z tym nic wspólnego!
-
Sasuke nigdy w to nie uwierzy – zauważył Itachi. – Nie tak dawno groziłeś, że
zabijesz Naruto, jeśli ci się nie podporządkuje, a teraz wychodzi na to, że
faktycznie coś mu się stało.
- Co
nie oznacza, że miałem z tym coś wspólnego! – żachnął się mężczyzna, tracąc
panowanie nad sobą. Jak Sasuke mógł choć przez chwilę pomyśleć, że byłby zdolny
zabić jego kochanka? Oczywiście, jego związek z tym... Uzumakim doprowadzał go
do szewskiej pasji i przedwczesnej siwizny. Nie zaprzeczał, że chciał się
pozbyć jasnowłosego idioty, ale znał swoje miejsce i granice, jakie wolno mu
było - lub nie – przekroczyć. Mógł rozkazać Sasuke zerwanie kontaktu z tym
chłopakiem, ale Sasuke miał prawo odmówić. Niosło to za sobą konsekwencje i
restrykcje, oczywiście, ale na tym to właśnie polegało – jeśli coś nie było na
tyle ważne, by walczyć o to z resztą klanu, to znaczy, że wcale nie było ważne.
- Nie
mogę sobie wyobrazić, by Sasuke dał się przekonać – powiedział ponownie Itachi.
Zapadła
cisza.
- Co
proponujesz? – spytał po chwili Fugaku, ciekawy punktu widzenia syna. Itachi
miał przejąć po nim władzę w klanie, więc często go pytał, co on by zrobił.
Inteligencja syna napawała go dumą, bo
Itachi zawsze potrafił podjąć właściwą decyzję na miarę prawdziwego przywódcy.
Fugaku był ciekawy, czy równie obiektywnie podejdzie do problemu, gdy w grę
wchodził Sasuke, jego jedyny słaby punkt.
Młody
mężczyzna pokręcił głową.
- Daj
już temu spokój. Wierz lub nie, ale Naruto świetnie sobie z nim radzi. Gdybyś
choć przez chwilę widział ich razem, od razu byś to zrozumiał.
Fugaku
miał ochotę się uśmiechnąć. Złość mimowolnie z niego wyparowała, zastąpiona
dziwnym uczuciem… roztkliwienia. Chyba się starzał.
Co zaś
się tyczyło odpowiedzi Itachiego, mógł się tego spodziewać. Reszta klanu była
zbyt krótkowzroczna by to dostrzec, ale on wiedział, że dla Sasuke Itachi
zrobiłby wszystko – pewnie nawet wyrżnął w pień cały klan, gdyby na szali
znajdowało się życie brata. Odkąd Sasuke przyszedł na świat, Fugaku czasami
przerażał sposób, w jaki Itachi na niego patrzył. Ku rozpaczy Mikoto, to dla brata
Sasuke zrobił pierwsze kroki, to jego imię pierwsze wypowiedział i to do niego
pierwszego się uśmiechnął. Itachi nikomu nie pozwalał się zbliżyć i był bardzo zaborczy względem
brata, ale nigdy nadopiekuńczy – pozwalał mu brnąć przez życie i uczyć się na
własnych błędach, jedynie popychając go czasami w odpowiednim kierunku - mniej
lub bardziej delikatnie. Co zaskakiwało Fugaku to fakt, że Itachi nie miał
problemu, żeby dzielić się Sasuke z Uzumakim i nawet zdawał się lubić
rozwrzeszczanego blondyna. Jakim cudem Uzumaki zdołał zaskarbić sobie sympatię
obu jego synów, nie wiedział, ale za uchylenie rąbka tajemnicy rozważyłby
oddanie nerki. Albo Obito, kuzyna, który ostatnio powodował zdecydowanie zbyt
duże zamieszanie.
-
Wiedziałeś o nich – stwierdził tylko. Itachi skinął.
- Ile
to trwało?
- Od
początku liceum – odparł bez wahania.
-
ILE?!
- Nie
zrozum mnie źle, ojcze. Nie twierdzę, że zeszli się na początku liceum, ale ja
od razu widziałem, co się święci. Naruto samą swoją obecnością wyzwalał w
Sasuke potężne emocje. Jakoś na początku studiów wreszcie odkryli lepszy sposób
na danie im ujścia niż obijanie sobie twarzy i robienie durnych dowcipów.
- I
dowiaduję się o tym dopiero teraz, bo…?
Nie
musiał pytać. Wiedział, co zaraz usłyszy.
Itachi
spojrzał mu spokojnie w oczy.
- Bo
Sasuke po raz pierwszy w życiu był naprawdę szczęśliwy. Naruto nigdy nie interesował
się naszym klanem ani tym, jaką pozycję zajmuje w nim Sasuke. Od samego
początku widział tylko jego. Nie zamierzałem mu tego odbierać przez głupie
zasady naszego klanu.
-
ITACHI.
- Jeśli
chciałeś, by Sasuke znienawidził nasz klan, osiągnąłeś sukces, ojcze. Odebranie
mu Naruto to cios poniżej pasa.
-
Naprawdę tak uważasz? – niemal warknął Fugaku, czując przypływ irytacji. – Masz
w ogóle pojęcie, jak traktuje się osoby homoseksualne w naszym kraju? Są
jeszcze miejsca na świecie, gdzie gejów skazuje się na śmierć! Członkowie
naszego klanu tego nie zaakceptują, a co dopiero reszta! Nie pozwolę, żeby ktoś
patrzył z góry na mojego syna i to tylko dlatego, że pcha w nieodpowiednią
dziurę.
Itachi
aż zakrztusił się śliną, słysząc coś takiego z ust ojca. Ledwo udało mu się
zachować kamienny wyraz twarzy.
-
Chcesz powiedzieć, ojcze, że próbowałeś go w ten sposób chronić?
Tak,
Fugaku dokładnie to chciał powiedzieć, choć przyznanie się do tego głośno przychodziło
mu z trudem.
-
Nigdy nie twierdziłem, że nie może spotykać się na boku z tym… Uzumakim –
mruknął.
Itachi
milczał przez chwilę. Potem powiedział spokojnie:
-
Teraz już chyba na to za późno.
Skłonił
się lekko, wstał i wyszedł, zostawiając Fugaku samego.
Mężczyzna
zaklął w myślach. Nigdy by się nie spodziewał, że ta głupia groźba w taki
sposób obróci się przeciwko niemu. Mimowolnie przed oczami stanął mu obraz
Sasuke ze łzami płynącymi po policzkach i coś ścisnęło go boleśnie w żołądku.
Kiedy
wszystko zaczęło iść nie tak?
Jeszcze
tego samego dnia, dzięki Mikoto, udało mu się znaleźć szpital, w którym leżał
Uzumaki. Jak się okazało, miał wypadek samochodowy. Sprawca wypadku umknął z
miejsca zdarzenia, zostawiając nieprzytomnego i ledwo żywego blondyna we wraku
samochodu. Młody mężczyzna był w stanie krytycznym, gdy wieźli go do szpitala i
od razu zabrano go na stół operacyjny.
Fugaku
nigdy nie chciał krzywdy swoich dzieci. Oddałby życie za jednego i drugiego
syna, nieważne, ile krwi mu napsuli przez te wszystkie lata. Okazywanie tego
nie wychodziło mu zbyt dobrze, wiedział o tym. Nie był człowiekiem łatwym w
obyciu i ciężko było zasłużyć sobie na jego uznanie i szacunek, ale fakt, że
Sasuke choć przez chwilę mógł pomyśleć, że rzeczywiście próbował zabić jego
kochanka sprawiał, że czuł dziwny smutek i ból w okolicy serca.
Był w
poczekalni razem z resztą rodziny, ale nie próbował do nich podejść. Trzymał
się na uboczu i obserwował Sasuke, który siedział nieruchomo na plastikowym,
niewygodnym krzesełku i patrzył przed siebie pustym wzrokiem całymi godzinami. Patrzenie
na niego sprawiało Fugaku fizyczny ból. Sasuke w rękach trzymał małego, ohydnie
pomarańczowego misia. Dopiero po około dziesięciu godzinach podeszła do niego
jasnowłosa lekarka i ogłosiła, że operacja przebiegła pomyślnie i że trzeba
czekać na reakcję organizmu. Z tego co słyszał, blondyn przeżył operację i
kolejne czterdzieści osiem godzin miało być decydujące. Jeśli je przeżyje,
prawdopodobnie się z tego wyliże.
Sasuke
zakrył twarz dłońmi po usłyszeniu tych rewelacji i nie zaprotestował, kiedy
Mikoto mocno go przytuliła. Fugaku widział, jak od tłumionego płaczu drżą mu
ramiona.
Odetchnął
z ulgą, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Nie
był tam potrzebny. Z Sasuke mógł porozmawiać później.
Jakiś
czas później Sasuke wślizgnął się do jednego ze szpitalnych pokoi, w którym
leżał jego partner. Naruto uśmiechnął się na jego widok i podniósł się do
siadu.
- I?
Co ci powiedział? – spytał, patrząc na niego wyczekująco.
Sasuke
tylko uśmiechnął się w ten charakterystyczny dla siebie sposób.
-
Yatta! – wykrzyknął Naruto, wyrzucając ręce w górę. Szybko jednak tego
pożałował, kiedy przez jego ciało przeszedł ostry ból oraz fala mdłości. Jęknął
z bólu.
- Ty
idioto – warknął Sasuke, podchodząc do niego i pomagając mu się położyć.
- Nie
wierzę, że to przeszło – mruknął Itachi, patrząc na nich z boku i kręcąc głową.
- Ma
się ten urok! – wyszczerzył się Naruto.
-
Urok? Jaki urok? – zakpił Sasuke.
Naruto
dalej się szczerzył.
-
Przyznaj się, że zabiło ci mocniej to lodowate serducho, jak dostałeś moją
wiadomość!
Sasuke
zmrużył groźnie oczy.
–
Jeszcze raz nagrasz mi taką wiadomość na poczcie głosowej to cię wykastruję.
- No
co? Naprawdę myślałem, że umieram! – żachnął się Naruto, splatając ramiona na
piersi z oburzoną miną.
- Normalny
człowiek byłby blisko – powiedział Itachi, splatając ręce na piersi. – Tylko ty
mogłeś mieć takie szczęście, żeby wylecieć przez boczną szybę przy takim
zderzeniu.
- Ugh…
- zaśmiał się Naruto i podrapał zakłopotany po głowie. – Nie mam pojęcia, jak
to się mogło stać.
- Co
za różnica? – warknął Sasuke. Był wściekły jak osa, że do tego wszystkiego
doszło. Nie obchodziło go, że dzięki temu zbiegowi okoliczności byli w stanie
przycisnąć jego ojca do muru. Były inne sposoby na zrobienie tego, bez wypadków
samochodowych i innych krwawych scenariuszy.
-
Draniu? To jak? – dopominał się Naruto. Złapał go za krawat i pociągnął do
siebie z zaskakującą siłą, po czym przyłożył dłoń do jego piersi w miejscu,
gdzie było serce. – Zabiło choć trochę mocniej?
Sasuke
prychnął, dość brutalnie odpychając jego rękę. Itachi tylko uśmiechnął się pod
nosem i mamrocząc jakieś wymówki, wyszedł z pokoju. Nie chciał im przeszkadzać.
Wiedział, że Sasuke nigdy się przy nim do niczego nie przyzna, ale jego
braciszek miał tego pecha, że dostał wiadomość od Naruto, gdy byli razem.
Itachi widział, jak momentalnie blednie i zamiera, wstrzymując oddech. Widział
jego oszołomienie i niedowierzanie. Wściekłość na Naruto za ten głupi i
niepotrzebny dowcip, który tym dowcipem ostatecznie nie był. Naruto zawsze
potrafił wyzwalać w nim cały szereg emocji i tym razem nie było inaczej.
Gdy
Itachi wyszedł, Sasuke usiadł przy łóżku i spojrzał w okno.
- Co
zrobiłeś, że przekonałeś ojca? – spytał w końcu Naruto, przerywając ciszę. –
Moja melodramatyczna wiadomość aż tak by go nie wzruszyła.
Sasuke
westchnął cicho. Adrenalina opadła i pozostało tylko zmęczenie.
Cała
akcja nie była planowana. Faktem było, że on i Naruto kłócili się już od
tygodni i nie były to jakieś tam sprzeczki. Oni się żarli do tego stopnia, że
zaczęło dochodzić do rękoczynów i to takich, że konieczna była wizyta w
szpitalu i zakładanie szwów. Sasuke został
przyciśnięty do muru przez swój klan. Jego ojciec dowiedział się, że jest w
związku z Naruto i zaczął mu stawiać wymagania, takie jak ożenek, zerwanie z obecnym
partnerem, produkowanie kolejnego pokolenia klanu Uchiha. Sasuke nie chciał, ale
mało subtelna groźba, że Naruto coś może się stać, dość skutecznie związywała
mu ręce, więc ostatecznie się zgodził, by kupić im trochę czasu. Nigdy nie
zamierzał się podporządkowywać, nie, gdy chodziło o jego związek z Naruto. Naruto…
cóż, nie był z tego zadowolony. Żądał, by Sasuke w tej chwili poszedł do ojca i
mu powiedział, że nie mówił tego serio, bo inaczej wytłucze mu ten głupi pomysł
ożenku z głowy. I wytłukiwał. Pięściami, talerzami i czymkolwiek jeszcze, co
wpadło mu w ręce.
To, że
się pożarli dość konkretnie i powiedzieli dużo przykrych słów, było punktem
zwrotnym. Przez chwilę wyglądało, jakby rzeczywiście się rozeszli i mieli
zamiar zerwać na dobre. I wtedy nagle Naruto uległ temu głupiemu wypadkowi i
nagrał mu wiadomość – szczerze przekonany, że to rzeczywiście już koniec dla
niego – przez co Sasuke omal nie dostał zawału. Na szczęście nie było to tak
poważne, jak się wszystkim wydawało i gdy tylko Tsunade go zapewniła, że Naruto
ma się dobrze i szybko dojdzie do siebie, w trójkę z Itachim uknuli, jak
przekonać Fugaku do ich związku. Był to może cios poniżej pasa, ale Sasuke miał
to gdzieś. Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone, a więc… wojna.
I tak
oto skończyło się na tym, że po kilku scenach, które urządził ojcu, wylaniu
trochę łez i sprawianiu wrażenia człowieka złamanego prawdopodobną śmiercią
kochanka, Fugaku odpuścił i powiedział, że zaakceptuje związek Sasuke z Naruto.
O tym,
że trochę go wrobili i ponaciągali fakty, nie musiał wiedzieć.
A o
tym, że Sasuke w swoim akcie posunął się do płaczu, nie musiał wiedzieć Naruto.
Ani o jego faktycznej reakcji na tę nieszczęsną wiadomość, którą mu nagrał na
poczcie głosowej.
-
Sasuke?
Sasuke
spojrzał na swojego wieloletniego już kochanka i westchnął cicho, przecierając
twarz.
- Idź
spać, młotku. Nawet jeśli nie był to poważny wypadek, mimo wszystko dość mocno
się poobijałeś. Sen dobrze ci zrobi.
Naruto
ułożył głowę na poduszce. Milczał przez chwilę. Zagryzł dolną wargę i zawahał
się wyraźnie.
-
Mówiłem poważnie – powiedział cicho, patrząc na Sasuke. – O tym, że… - urwał i
przełknął ciężko ślinę. Te słowa jeszcze nigdy między nimi nie padły. Sasuke
mimowolnie wstrzymał oddech, chociaż wyraz jego twarzy nie zmienił się ani o
jotę. – Kocham cię, Sasuke.
Sasuke
spojrzał mu w oczy niewzruszony.
-
Wiem. Ze swojej strony obiecuję, że nigdy więcej nie pozwolę ci prowadzić.
Naruto
zamknął oczy i uśmiechnął się pod nosem. Sasuke nie był osobą, która mówiła
„kocham cię”. Nie.
On
mówił „jeszcze raz nagrasz mi taką wiadomość na poczcie głosowej to cię
wykastruję”. Martwiłem się.
„Idź
spać, młotku.” Już po wszystkim.
Odpocznij. Ja zajmę się resztą.
„Nigdy
więcej nie pozwolę ci prowadzić.” Nie
pozwolę, by znowu stała ci się krzywda”.
Sasuke
nie musiał mówić wprost „kocham cię”. Naruto nawet tego nie oczekiwał. Sasuke,
na swój własny, uchihowaty sposób, potrafił wyrazić swoje emocje i uczucia w
języku, który Naruto bezbłędnie rozumiał. Gdyby było inaczej, nie zakochałby
się w draniu na zabój.
-
Dupek.
Jeśli macie jakieś pytania lub wątpliwości lub po prostu chcecie ze mną trochę pobajerować, zapraszam do komentowania/mailowania.
Pozdrawiam i do następnego!
Witaj. Ciesze sie ze wracasz ;) wazne zebys miala wene. I bede dalej cie sledzic ♡♡ czekam na więź doskonala :)
OdpowiedzUsuńPs. Odwiedze cie na wattpadzie :)
Dzięki! Cieszę się, że są osoby, które ciągle tu jeszcze zaglądają.
UsuńPozdrawiam!
Oj dawno nie czytałam już SasuNaru, a tu proszę, Obsesja przypomina mi dlaczego tak bardzo ich uwielbiam i kd czego zaczęła się moja przygoda ze slashem. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńTekst mega przyjemny, bardzo mi się podobał. No i nie mogę się doczekać tych krótkich historii lub one-shotów, o których wspominałaś, bo najbardziej kocham krótkie historie! :3
Do następnego~
SasuNaru jest fenomenalne, dlatego postanowiłam wcisnąć swoje trzy grosze do tego fandomu :P Pomysłów na krótkie teksty mam masę, aż trochę nie mogę się zdecydować, za co się zabrać. Ale jak już wreszcie za milion lat świetlnych zdołam dokończyć te wszystkie pozaczynany teksty, będziecie tu mieć prawdziwą ucztę, bo jest tego od groma i trochę :)
UsuńPozdrawiam!
Hej. Cieszę sie,że u ciebie wszystko ok. Czekam na wszystkie twoje teksty ,które chcesz nam opublikować pozdrawiam i dużo weny zycze. Oczywiście czekam na tom II KP
OdpowiedzUsuńSuper było usłyszeć od Ciebie kochana i to jeszcze taka niespodzianka, bo SasuNaru! Mega mi się podobało i mam nadzieję na więcej krótkich prac od Ciebie <3 Nie pogardziłabym jakimś one-shotem albo short-story jeśli mam być szczera, bo jesteś zajebista w pisaniu ich!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :D
Hej Świetne
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Galaxa2
Super że się odezwałaś! co jakiś czas wpadam sprawdzić czy coś się pojawiło ;) Tak a propo właśnie ponownie czytam KP i bardzo się cieszę że będzie druga część!(*^o^*) Mam tylko małe pytanie, czy bez konta na Wattpad nie będę mogła przeczytać twoich tekstów?
OdpowiedzUsuńDużo weny!!!
Pozdrawiam
Dżoana ;)
Hej,
Usuńwydaje mi się, że będziesz mogła przeczytać teksty bez konta na Wattpadzie. Wszystkie teksty tak czy siak puszczę przez bloga, więc gdyby były jakieś problemy, zawsze możesz do mnie napisać lub zajrzeć na bloga :)
Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo cieszę się z twojego powrotu...
a co do samego tekstu naprawdę fantastyczny Sasuke z takimi emocjami wygarnął ojcu wszystko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Niezmiennie czekam na kolejne teksty :D Super będzie znowu coś od Ciebie przeczytać ;) Moja karta płatnicza już ma odłożone fundusze na kolejne Twoje twory :D Weny Kochana ;)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńtak się zastanawiałm co napisać bo że tekst jest naprawdę fantastyczny to za mało... ja też myślalam że ze naprawdę coś bardzo złego się stało, ale to była tylko mistyfikacja... fakt Naruto miał wypadek ale praktycznej bez szwanku z tego wyszedł... sam Sasuke pięknie ukazał te emocje... jego złość, frustracja... Fukagu zobaczył teraz innego Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia