Miał szczęście. Chyba.
Sąsiadka, która
wieczorem podsłuchała jego kłótnię z Lilith, wstawała o czwartej do pracy.
Siedząc w kuchni i pijąc kawę zobaczyła go skulonego pod domem i postanowiła
zainterweniować. Obudziła go i wzięła do siebie. Tych kilka godzin na dworze
było strasznych. Czuł się okropnie, zupełnie jakby ktoś połamał mu wszystkie
kości i nieporadnie poskładał je na nowo. Głowa była tak ciężka, jak jeszcze
nigdy w całym jego życiu i pulsowała tępym bólem. Nos miał zawalony, a gardło
bolało za każdym razem, kiedy przełykał ślinę. Głos stracił niemal zupełnie.
Był tak osłabiony i zmęczony, że kiedy poprosiła go, żeby przespał się u niej, zaszlochał
z ulgi. Kobieta wyglądała na naprawdę przejętą. Pomogła mu też się rozebrać i
zapakowała go do łóżka, życząc dobrej nocy. Tomek podziękował jej cicho i mimo
sporego bólu fizycznego zasnął niemal natychmiast.
O pójściu do szkoły
nie było mowy.
Gdy się obudził, czuł
się jeszcze gorzej, choć wydawało się to po prostu niemożliwe. Zegarek
pokazywał czternastą, a na podwórku ktoś kłócił się zawzięcie. Tomek z trudem
wstał, ubrał spodnie i kapcie i zszedł na dół.
– … do reszty odbiło!
To biedne dziecko spało w deszczu na dworze! Gdybym go stamtąd nie zabrała,
zapewne byłby tam do teraz.
– Uspokój się, Betty –
powiedział Kacper starannie modulowanym głosem. Stojąca za nim Lilith tylko
prychnęła, najwyraźniej zadowolona z tego, co zrobiła.
– Uspokój?! Jak mam
się uspokoić, kiedy pozwalasz na coś takiego?!
– Na nic nie pozwalam.
Nie miałem o tym pojęcia. Tomek nic mi nie powiedział.
– Nie próbuj się
tłumaczyć! To ty sprowadziłeś sobie do domu to wredne babsko i…
– Licz się ze słowami,
prostaczko – wtrąciła Lilith, patrząc zimno na sąsiadkę Kacpra.
– Nie zamierzam, ty
wstrętna, wredna… małpo! Po co to zrobiłaś, co?!
– Nie gadam z plebsem
– odparła Lilith.
Sąsiadka doskoczyła do
niej i tylko dzięki refleksowi Kacpra nie przemeblowała jej twarzy. Tomek był
zdumiony tym, jak bardzo go broniła. Zupełnie jakby była jego mamą. Jego własna
też pewnie by się wściekła za to, co mu zrobiono.
Słaniając się na
nogach, otworzył drzwi i wyszedł na dwór. Promienie słoneczne zakłuły go w
oczy. Zamknął je z cichym jękiem. Potknął się o własną nogę i po chwili już
leciał w dół.
Nie był w stanie sam
wstać.
Kacper dawno nie był
tak zażenowany. Nikt jeszcze nie narobił mu przy sąsiadach takiego wstydu jak
Lilith. Początkowo nie mógł uwierzyć w to, co się stało, ale kiedy jego
narzeczona nie zaprzeczyła, ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że ta wariatka
naprawdę zmusiła jego nieletniego syna do spania w deszczu na dworze.
Nieoczekiwanie poczuł
na nią złość. Nie sądził, żeby kiedykolwiek skrzywdzenie Tomka w jakiś sposób
mogło go ruszyć, ale to na pewno nie było inne uczucie niż złość. Czysta,
ogromna złość za to, że zrobiła coś takiego dziecku... Jego dziecku. Zapewne
jedynemu, jakie kiedykolwiek będzie miał.
A kiedy Tomek stanął w
drzwiach domu Betty i nagle upadł, zanim zdążył go o cokolwiek spytać, poczuł w
sercu ukłucie strachu.
Podbiegł do niego i
klęknął obok, brudząc kolana na zielono od trawy.
– Tomek? Hej, słyszysz
mnie?
Zaszklone od gorączki
oczy na chwilę zwróciły się w jego stronę, a potem zniknęły pod powiekami na
dobre.
– Jest rozpalony – powiedziała
Betty zaniepokojona, przykładając mu rękę do czoła. – Trzeba go zawieść do
szpitala.
– Pewnie udaje, żeby
wzbudzić litość – prychnęła Lilith, bawiąc się pasmem swoich włosów.
Tomek nie udawał i
Kacper dobrze o tym wiedział.
– To ostre zapalenie płuc
– powiedział lekarz godzinę później, kiedy skończył badać Tomka. – Dawno
takiego nie widziałem. Chłopak miał prawie czterdzieści dwa stopnie gorączki.
Dobrze, że go przywieźliście. Taka temperatura może być śmiertelna. – Kacper
drgnął. – Jakim cudem aż tak się rozchorował?
– Spał w nocy na
dworze.
– Jest pan jego ojcem?
Kacper zawahał się.
– Niee, ale chłopak
jest pod moją opieką. Nie było mnie w domu i… To długa historia.
– Rozumiem – rzucił
lekarz, patrząc na niego z wyraźną naganą. – Następnym razem proszę o niego
bardziej dbać.
– Oczywiście. Ile
będzie musiał tutaj zostać?
– Sądzę, że około dwa
tygodnie.
– Mogę do niego
zajrzeć?
– Proszę.
Kacper wszedł do
środka i odetchnął z ulgą, że ta upokarzająca rozmowa się skończyła. Odkąd
Tomek pojawił się w Stanach, jego życie zaczęło się dziwnie wywracać do góry
nogami.
Podszedł do niego i
usiadł na brzegu łóżka. Chłopak spał. Był naprawdę blady i drżał lekko.
Gorączka musiała być bardzo nieprzyjemna. Kacper miał ochotę udusić Lilith za
to, co zrobiła. Niestety nie mógł się jej pozbyć, dopóki nie podpisze kontraktu
z firmą jej ojca. To było ważne. Ten jeden wygłup nie mógł zaprzepaścić tego,
na co cała firma pracowała rok. Będzie musiał po prostu bardziej na Lilith
uważać. I trzymać Tomka z daleka od niej.
Wyciągnął rękę, chcąc
odgarnąć Tomkowi włosy z czoła, ale w ostatniej chwili powstrzymał się i nie
zrobił tego. Wstał i wyszedł.
Nie zamierzał bawić
się w cholernego ojca.
Gdy Tomek się obudził,
nikogo przy nim nie było. Miał wrażenie, że głowę ma ze trzy razy cięższą niż
zazwyczaj i kiwała mu się na boki, zupełnie jakby nie był w stanie utrzymać jej w jednej pozycji. Mimo
zapewnień pielęgniarki, że zmuli go sen i prześpi cały dzień, on jakoś nie mógł
zbytnio zasnąć. Zapadał w krótkie drzemki, z których wybudzał się gwałtownie,
rozglądając na boki. I gdzie, u diabła, podział się Kacper?
W pewnym momencie w
pomieszczeniu pojawił się lekarz.
– Dzień dobry –
powiedział uprzejmie.
– Dzień dobry –
wychrypiał Tomek.
– Jak się czujesz?
– Całkiem znośnie,
biorąc pod uwagę okoliczności.
Lekarz coś mu
odpowiedział, ale Tomek praktycznie nic nie zrozumiał. Patrzył jedynie na niego
jak na wariata z nadzieją, że ktoś go uratuje. I udało się. W drzwiach stanął
Kacper z małą torbą, w której zapewne było kilka jego rzeczy.
– On dopiero uczy się
angielskiego, panie doktorze – powiedział Kacper, kładąc torbę obok łóżka. –
Mam mu coś przekazać?
Tomek naprawdę
ucieszył się, że Kacper przyszedł. Nie miał pojęcia, jak dogadałby się z tym
facetem, skoro prawie nic nie rozumiał z tego medycznego bełkotu.
Lekarz pożegnał się i
wyszedł, a Kacper przysiadł na brzegu łóżka.
– Czemu do mnie nie
zadzwoniłeś? – zapytał z lekkim wyrzutem.
Tomek westchnął cicho.
– Rozładował mi się
telefon. Skąd mogłem wiedzieć, że wyskoczy z czymś takim? – odparł chłopak z
wyraźnym wyrzutem.
Kacper westchnął,
masując nasadę nosa.
– Słuchaj, mój związek
z Lilith… jest bardziej skomplikowany niż ci się wydaje. Nie będę ci tego
tłumaczył, bo to naprawdę długa historia. Chętnie pozbyłbym się jej po tym, co
zrobiła, ale… – Tomek przygotował się mentalnie na to, że znowu ojciec nie
okaże się „prawdziwym” ojcem. Dlaczego jeszcze do tego nie przywyknął? – … ale
po prostu nie mogę. Będzie z nami jeszcze jakiś czas mieszkać, a potem pewnie
się przeprowadzi, ale i tak będzie przychodzić. Jeśli coś będzie nie tak,
musisz mi dać znać.
– Myślisz, że ją to
obchodzi? Gdybym się do ciebie dodzwonił, też by mnie nie wpuściła. Nie
posłuchałaby cię, a jakbyś wrócił, to i tak byłoby już po fakcie – rzekł cicho.
Spojrzał w sufit i gapił się na niego cały czas. – Jeśli twierdzisz, że to jest
ważne i ma zostać, to w porządku. Nie przejmuj się mną.
Kacprowi nie podobał
się ton Tomka, tak jak niektóre spojrzenia, które chłopak mu posyłał. Jakby
miał do niego o coś żal i oczekiwał od niego czegoś więcej niż chłodnego
traktowania. Może o czymś wiedział? A może po prostu przyjechał tutaj z
nadzieją, że będzie miał w kimś oparcie, skoro nie ma przy sobie matki?
– Postaram się mieć ją
na oku. Wytrzymasz jakoś?
– Jasne – powiedział
Tomek cicho. Przymknął oczy.
– Pójdę już – rzekł
mężczyzna, wstając.
Dopiero przyszedłeś,
pomyślał Tomek ze smutkiem.
– W porządku – odparł
cicho. Uśmiechnął się wymuszenie. – Przyjdziesz jeszcze?
– Może jutro.
Przejrzyj torbę i powiedz, co jeszcze mam ci przynieść.
Tomek niechętnie
przeglądnął to, co było w środku. Najbardziej ucieszyłby się z telefonu i
szkicownika, ale nie chciał, żeby Kacper wiedział o jego hobby. Z jakiegoś
powodu chciał jak najwięcej faktów o sobie zachować dla siebie. Kacpra i tak to
nie obchodziło, więc po to zaprzątać mu głowę szczegółami.
– Ile będę musiał
tutaj zostać? – zapytał. Szkicownik był ważny. Jeśli dłużej niż tydzień,
mimowolnie będzie musiał poprosić ojca, żeby mu przyniósł wszystkie przybory.
– Mniej więcej dwa
tygodnie.
– Em… W takim razie
chciałbym jeszcze chusteczki, szkicownik i niebieski piórnik z plecaka.
Miał dwa piórniki – w
jednym były przybory szkolne, a w drugim te typowo do rysowania.
– Szkicownik? –
zdumiał się Kacper. – Rysujesz?
– Czasami… trochę. To
nic wielkiego. Uspokaja mnie.
– Okej, przyniosę. To
do zobaczenia.
– Do zobaczenia.
Kacper wyszedł. Tomek
jedynie zamknął oczy i wyobraził sobie, że jego ojciec jest przerażony tym, co
mu się przytrafiło, a Lilith z hukiem wylatuje z domu. To byłoby coś…
Byłoby, gdyby Kacper
miał dla niego choć odrobinę więcej serca. Ale nie miał.
Adam jęknął cicho z
konsternacją, drepcząc nerwowo po łazience. Bastian znowu miał spory sprawdzian
do napisania i jakoś tak wyszło – Adam to zaproponował – że został u niego na
noc. Z jakiegoś powodu coraz bardziej go do Bastiana ciągnęło i chciał go
sprowokować do jakiejś reakcji. Jeśli jego zabiegi nic nie dadzą, to oznacza,
że nie ma co się wychylać, bo marnie skończy.
Z głową w kiblu, na przykład. Ale może być też tak – w co Adam wątpił –
że Bastian ma gdzieś tam w sobie pierwiastek geja i jeśli porządnie go skusi,
to zareaguje.
Chyba zwyczajnie mu
się nudziło. Szkoła jakoś nie stanowiła wyzwania, a to była bardzo fajna
zabawa, którą nikomu nie robił krzywdy. Jeśli Bastian był hetero, zobaczenie go
niemal nago nie powinno go jakoś ruszyć. No, o ile Adam wcześniej nie spali się
ze wstydu, wypinając tyłek w jego stronę.
Zawiązał ręcznik w
pasie i tylko tak przyodziany poszedł do pokoju Bastiana. Jego ojca i brata na
szczęście znowu nie było. Pomoczył swoją bieliznę w zlewie, żeby wszystko
wyglądało naturalnie.
Wyszedł z łazienki i
stanął w progu pokoju Bastiana z dość kwaśną miną. Rudzielec siedział po
turecku na łóżku i czytał swoje notatki z lekcji.
– Bastian? Masz może
jakieś gatki na zbyciu? Upuściłem swoje przypadkiem do brodzka i są całe mokre
– powiedział Adam lekko zażenowany.
Rudy prychnął.
– Ciamajda. Weź sobie
jakieś z górnej szuflady.
Adam zmarszczył brwi.
Bastian nawet na niego nie spojrzał. No, dobra… W takim razie trzeba sięgnąć po
drastyczne środki. Idąc do wskazanej szafki udał, że się potyka i zatrzymał się
dopiero na meblu. Ten raban już rudzielca zainteresował. Tak jakoś wyszło, że
podczas tego manewru Adamowi spadł ręcznik, więc teraz, czując na sobie wzrok
starszego kolegi, celowo się po niego schylił, odważnie eksponując goły tyłek.
Cóż, Adam nie miał zbytniej wprawy w uwodzeniu i kuszeniu. Choć wstydził się mu
tak pokazać, było to jedynym, co przyszło mu do głowy. I chyba zadziałało, bo
kiedy już naciągnął na tyłek jakieś bokserki Bastiana i odwrócił się do niego,
futbolista gapił się w swoje kartki z taką zawziętością, jakby odwrócenie
wzroku mogło kosztować go życie. Jego policzki były lekko zarumienione. Adam
uśmiechnął się lekko. Czyżby coś mu tam mimowolnie drgnęło?
– Możesz iść się już kąpać.
Rudy przeciągnął się i
ziewnął.
– Kładziesz się już
spać? – zapytał.
– Zaraz. Już późno.
Tym razem mieli spać
osobno – w drugim rogu pokoju stało łóżko Nataniela, a że go nie było, to każdy
z nich mógł spać sam. Adam nie chciał spać sam. Do głowy przyszedł mu głupi
pomysł, ale postanowił go zrealizować. Położył się na łóżku Bastiana i otworzył
swój zeszyt przedmiotowy. Słyszał szum lejącej się wody dochodzący z łazienki.
Ułożył na zeszycie głowę i zamknął oczy, zamierzając udawać, że zasnął przy
nauce. Najwyżej go Bastian wykopie ze swojego wyra.
Minął jakiś kwadrans,
zanim rudzielec wrócił.
– Adam, spadaj z
mojego łóżka – powiedział od progu.
Adam ani drgnął.
Bastian podszedł do niego i szturchnął go w ramię.
– Wstawaj. Śpisz
dzisiaj na łóżku Nataniela.
Chłopak westchnął. Nie
miał wyjścia, musiał udawać, że się przebudził.
– Hmm?
– Wstawaj.
– Już do szkoły? –
zrobił zdumioną minę.
– Nie. Idź na łóżko
mojego brata, dla mnie jest za małe.
– Mhm… w porządku.
Tylko… masz może coś przeciwbólowego? Brzuch mnie boli.
– Teraz zaczął cię
boleć? – Bastian uniósł brwi. Co ten gówniarz kombinował?
– Też jestem zdziwiony
– przyznał Adam, udając niewiniątko.
– Gdzie cię boli?
Ciemnowłosy chwycił
kolegę za rękę i położył ją sobie na brzuchu mniej więcej na wysokości żołądka.
– Tutaj.
Brwi Bastiana
podjechały jeszcze wyżej. Albo tylko mu się wydawało, albo zachowanie Adama
było wybitnie dziwne. No bo czemu na przykład sam nie pokazał, gdzie go boli,
tylko położył tam akurat jego rękę? Coś mu w tym wszystkim śmierdziało.
– Zaraz ci przyniosę
jakieś krople. Idź na łóżko Nataniela.
– Okej.
Adam westchnął
cierpiętniczo, z niechęcią kładąc się na łóżku młodszego brata Bastiana.
Plan A zakończył się
niepowodzeniem. Planu B nie przewidywał, ale tak jakoś wyszło, że w nocy się
rozpadało na maksa i zaczęło grzmieć. Adam pomyślał, że burza może być świetnym
pretekstem do wpakowania się futboliście do łóżka.
– Psst. Bastian? –
szepnął.
Cisza.
– Psst… Bastian… Bastian, obudź się. Hej,
Bastian!
– Czego ty znowu
chcesz? – jęknął rudy, przewracając się na wznak. Chciał spać, do cholery.
– Mogę przyjść do
ciebie? – zapytał Adam lekko łamiącym się głosem. Po raz pierwszy w życiu nie
żałował, że w gimnazjum zmuszono go do dołączenia do kółka teatralnego.
– A niby po co? –
zdumiał się rudzielec.
– Boję się burzy.
– Przecież prawie
wcale nie grzmi.
– Ale trochę tak.
Mogę?
– Nie.
– Bastian…
– Nie. Kładź się spać
i zamknij się wreszcie. Mam jutro ważny trening.
– Ale…
– Siedź cicho, bo
będziesz spał w łazience.
Nieczuły idiota,
pomyślał Adam naburmuszony. Gdyby naprawdę bał się burzy, chyba by tu umarł. Pokój
rozjaśniał się co chwilę groteskowo. Może i nie grzmiało mocno, ale błyskało
się konkretnie. Adam usiadł na łóżku i siedział tak z naburmuszoną miną. Trzeba
było go nie budzić, tylko wpakować mu się pod kołdrę i nie dać spod niej
wywalić.
– Adam, kurwa, co ty
robisz? – zapytał Bastian, gdy zobaczył, że chłopak się nie kładzie.
– Siedzę? – spytał
obrażony.
– Idź spać.
– Jak mam, kurwa,
spać, jak się boję?! – warknął na niego ze złością. Uh, wyszło mu całkiem
nieźle.
Bastian zamilkł. Tak
szczerze powiedziawszy jeszcze chyba nie usłyszał u Adama takiego tonu. I słowa
„kurwa”. Adam nie przeklinał, a przynajmniej nie robił tego przy nim.
Ciemnowłosy czekał w
napięciu. Czuł, że może, może…
– Dobra, chodź! –
warknął futbolista rozsierdzony. – Nigdy więcej nie zostaniesz u mnie na noc,
masz to jak w banku!
Adam niemal w
podskokach przeszedł przez pokój, po czym praktycznie rzecz biorąc usiadł na
Bastianie, żeby przekulać się przez niego i położyć przy ścianie. Starszy
chłopak tego nie skomentował, tylko nakrył się szczelniej kołdrą. Adam miał
ochotę spytać, czy weźmie go za rękę, ale czuł, że to przesada. Lepiej będzie
zaczekać aż zaśnie i wtedy wtulić się w niego niczym w pluszaka.
Kacper stanął przed
drzwiami mieszkania Paula, układając sobie w głowie listę obelg, którą
zamierzał skierować w jego stronę zaraz po tym, jak mężczyzna otworzy mu drzwi.
Przez to, że był w rozjazdach, miał na głowie Lilith, a teraz jeszcze chorego
Tomka w szpitalu, nie miał kiedy tutaj przyjść i dać mu popalić. Odsunął Paula
od siebie, ale nie zamierzał tego robić na stałe. Lubił się z nim pieprzyć.
Paul i praca były jedynymi stałymi elementami jego życia, więc nie zamierzał
tak całkiem się go pozbywać. Wcześniej planował, że po pozbyciu się Lilith,
zwyczajnie zadzwoni do Paula i się z nim umówi, ale po tym, co zobaczył w
pokoju Tomka, nie był pewien, czy to dobry pomysł.
Teraz już wiedział,
dlaczego Paul leżał goły na łóżku jego syna. Zobaczył szkic Tomka,
przedstawiający akt jedynego faceta, którego przeleciał więcej niż dwa razy.
Pomijając już to, że był w szoku, jak profesjonalnie ten szkic wyglądał, cała
zaistniała wtedy sytuacja ukazała mu się w całkiem innych barwach. Nie znaczyło
to jednak, że Paulowi powinno się upiec, o nie. Specjalnie go sprowokował.
Chciał, żeby był o niego zazdrosny. Niech go cholera, ale przez krótką chwilę
naprawę był i to w tym wszystkim najbardziej go zdenerwowało.
Zapukał w miarę
spokojnie i czekał, aż Paul otworzył. Powinien już skończyć lekcje. Jego
kochanek był nauczycielem muzyki w szkole podstawowej. Kacper przez tych kilka
lat dobrze poznał jego i jego zwyczaje i był pewny, że Paul jest teraz w domu.
Dlaczego nie otwierał?
Zapukał po raz
kolejny, tym razem trochę głośniej, ale dalej nie spotkał się z żadną
odpowiedzią. Przy trzecim razem otworzyły się drzwi, ale te z naprzeciwka.
Kacper spojrzał na sąsiadkę Paula z lekkim zdumieniem. Czemu wyszła?
– Dzień dobry –
powiedział uprzejmie. Znali się, bo przez te lata Paul cały czas mieszkał w tym
samym miejscu i ta starsza pani często go widziała, jak wchodził albo
wychodził. Na pewno też niejedno słyszała, bo zbytnio się nie kryli z
relacjami, jakie ich łączyły.
– Dzień dobry. Byłam
ciekawa, kto tak głośno puka – powiedziała kobiecina, uśmiechając się lekko. – Muszę
przyznać, że jestem troszkę zaskoczona. Byłam pewna, że pan wie, co się stało.
Właściwie to miałam nadzieję, że uzyskam od pana jakieś informacje.
Zmarszczył brwi,
kompletnie nie rozumiejąc, o co może jej chodzić.
– Stało? – zdziwił
się. – Co miało się stać?
– To pan nic nie wie?
– Teraz to ona wyglądała na zaskoczoną. – Och, byłam pewna, że akurat pan
będzie wiedział.
– O czym?
Lubił tę starszą
panią, ale jak każda osoba w jej wieku, za mocno skupiała się na szczegółach i
zanim przeszła do sedna, musiała nagadać swemu rozmówcy całą czapkę.
– O tym, że pan Paul
Felton już tutaj nie mieszka.
– Nie mieszka?
Przeprowadził się?
– To dziwne, ale chyba
nie. Nie widziałam go już tutaj sporo czasu. Nie wracał do mieszkania przez
jakiś tydzień, a potem, to było w sobotę… Pamiętam dokładnie, bo szłam wtedy do
Hanny. Wie pan, ta, co mieszka pod dziesiątką. No i niosłam jej sernika…
Wnuczka znalazła mi przepis w tym całym Internacie i powiedziała, że na pewno
wyjdzie mi dobry. Chciałam poczęstować Hannę i spytać, czy mój jest lepszy i
kiedy schodziłam do niej, minął mnie jakiś młody człowiek. Nigdy wcześniej go
nie widziałam. Był razem z właścicielem mieszkania. Razem z Hanną widziałyśmy z
okna, jak ten mężczyzna wynosi z domu pana Feltona sporo rzeczy, zupełnie jakby
się przeprowadzał. Ale pana Feltona nie widziałam. Byłyśmy z Hanną ciekawe, co
się dzieje, więc udało mi się złapać tego młodego człowieka na schodach.
Zapytałam go o pana Feltona i on powiedział, że już nie będzie tu mieszkał.
Chciałam go zapytać, dlaczego, ale bardzo się śpieszył. Dlatego jestem
zdziwiona, że widzę tutaj pana. Myślałam, że pan będzie coś na ten temat
wiedział.
Kacper nie wiedział i
był wręcz zszokowany tym, co usłyszał. Jakiś młody mężczyzna? Kto to mógł być?
Paul kiedyś wspominał, że ma przyrodniego brata, ale raczej nie utrzymywał z
nim kontaktów, więc to pewnie nie mógł być on. Czyżby Paul miał kogoś na boku?
Niee… Paul był wierny
jak pies. Podczas gdy on sam lubił chodzić się zabawić i wyrywał świeże mięsko,
Paul potrafił czekać na niego z kolacją albo siedzieć w domu i oglądać filmy,
jeśli on w tym czasie kogoś bzykał. Kochał się w nim i obaj dobrze o tym
wiedzieli, ale Kacper to zlekceważył. Właściwie było mu to na rękę. Miał Paula
zawsze, kiedy tylko przyszła mu na to ochota. Nigdy mu nie odmawiał. Nie był
też tym typem, który robi jakieś sceny zazdrości czy wszczyna awantury. Paul z
reguły był bardzo pogodnym człowiekiem, ale kiedy przydarzyło mu się coś złego,
lizał rany w samotności. Wolał się wycofać na jakiś czas i w spokoju się
pogodzić z zaistniałą sytuacją, a potem wracał udając, że wszystko jest w
porządku. Dlatego też gdy Kacper zobaczył go gołego w pokoju Tomka, aż się w
nim zagotowało ze złości. Był tak zszokowany jak wtedy, kiedy dowiedział się,
że Ola jest w ciąży.
– Dziękuję za
informację – powiedział. – Przyznam, że jestem dość zaskoczony. Trudno,
skontaktuję się z nim w inny sposób.
– Proszę go pozdrowić
ode mnie.
– Na pewno to zrobię.
Dowidzenia.
– Dowidzenia.
Kacper zmarszczył
brwi, kiedy zadzwonił do Paula i usłyszał, że numer jest nieosiągalny.
Zastanawiał się, co jest grane. To jakieś jego fochy? Pomyślał, że skoro ma
narzeczoną, to ostatecznie z nim kończy? Kacper był trochę dotknięty tym
zachowaniem. W końcu jeśli Paul tak po prostu zniknął, pewnie sądził, że całe
to narzeczeństwo jest prawdziwe i wierzył, że Kacper byłby na tyle okrutny,
żeby w tak niedelikatny sposób mu to przekazać. Blondyn mógł uważać go jedynie
za swojego kochanka, ale to nie oznaczało, że w ogóle nie ma do niego szacunku.
Co prawda nie dał mu żadnego dowodu, że jakikolwiek ma, ale dla Kacpra było to
oczywiste. Dla innych widocznie nie.
Traf chciał, że
wiedział, gdzie mieszka właściciel bloku, w którym mieściło się mieszkanie
Paula. Postanowił do niego pojechać i od niego wyciągnąć jakieś informacje.
Tajemnicze zniknięcie Paula była bardzo podejrzane i on po prostu musiał
wiedzieć, o co chodzi. Nie martwił się o to, że Paul się w coś wpakował, bo jego
kochanek był niezwykle rozsądnym mężczyzną. Musiał jednak przyznać, że
ciekawość co do tego, co się stało, zwyczajnie go zżerała.
Właściciel nie był
zbyt rozmowny. Nie lubił gejów, więc patrzył na Kacpra z niechęcią. Na
szczęście pieniądze geja – właściwie Kacper był bi, ale ten facet i tak by tego
nie pojął – nie wydały mu się gorsze niż
pieniądze hetero, więc powiedział mu to, co wiedział, czyli w zasadzie
niewiele. Nie miał pojęcia, kim dla Paula Feltona był mężczyzna, który zabrał z
mieszkania jego rzeczy. Miał klucze i to oryginalne, z breloczkiem, który Paul
kupił sobie na wakacjach w Grecji. Powiedział, że Paul postanowił się
przeprowadzić i nie przyjechał osobiście po rzeczy, bo nie mógł. Dlaczego nie
mógł, nie wyjaśnił. Facet się spieszył, bo jego żona była w ciąży i miała
rodzić dosłownie na dniach. Nie chciał więc przebywać z dala od domu dłużej niż
to absolutnie konieczne.
Te informacje nie
pomogły mu zbytnio. Kacper nadal nie miał żadnego tropu, co się mogło stać.
Zadzwonił jeszcze do szkoły, w której uczył Paul, ale tam mu powiedziano, że nie
mogą udzielać poufnych informacji. Mogli mu tylko przekazać, że Paul Felton już
w tej szkole nie pracuje. Z jakich przyczyn? Tego prawdopodobnie też nie
wiedzieli.
Paul zniknął i po raz
pierwszy, odkąd się poznali, Kacper poczuł strach, że już więcej swego kochanka
nie zobaczy.
***
Przybyłam z nowym rozdziałem;). Zdaję sobie sprawę, że w Stanach inaczej podaje się temperaturę, ale mnie jakoś niezbyt się chce to przeliczać, a te wartości wszyscy zrozumieją.
Nie rozumiem też, dlaczego tak negatywnie oceniacie Adama i Paula. Ciekawi mnie, czy zmienicie zdanie po tym, co zaplanowałam dla nich w dość dalekiej - bądź nie, jeszcze sama właściwie nie wiem - przyszłości;)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam!
ojej, biedny Tomek <3 normalnie łeb bym urwała tej pieprzonej Lilith. Niechże ją Kacper wykopie czym prędzej, no! A swoją drogą to było dużo Kacpra w tym rozdziale i jego przemyśleń. To w sumie fajne, bo wydaje mi się coraz ciekawszą postacią.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Adama i Paula, to ja bardzo ich lubię, mają takie nietypowe charaktery.
To, co zrobił Adam w tym rozdziale totalnie mnie rozwaliło. Prawie przez cały ten fragment się śmiałam i nie mogłam czytać przez łzy cisnące mi się do oczu (oczywiście z rozbawienia xd). Jesteś mistrzynią! ♥
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;)
Buziaki ;* i życzę dużo weny i czasu (:
"negatywnie oceniacie (...) Paula" poczułam się wyróżniona ^.^ /I jednak go nie zabili.../
OdpowiedzUsuńJedyny jego plus: nosi "malfoy'owskie" nazwisko xD
Lilith jest karą samą w sobie.
Bastian taki chętny, że jeszcze będzie na dole O_O ;D
Chętnie wymieniłabym swoich sąsiadów, którzy są gorsi od sznaucerów z adhd na taką Betty. Takie kobity to skarby ;)
A Zack kojarzy mi się z Krumem z Pottera. "Po prostu wielki, tępy osiłek." Wiem, że nie jest idiotą, ale tak mi się nasuwa O_o
A Adaś jest cud, miód i malina (:(:(:
Dziwnie to zabrzmi, ale cieszę się, że Tomek zachorował :-) bo było duuuuużo o moich pozostałych ulubionych parach :-)
OdpowiedzUsuńJa też nie rozumiem, dlaczego Paul i Adam są oceniani tak negatywnie, bo ja ich bardzo lubię
Chociaż szczerze powiem, że w tym rozdziale Adam troszkę mnie irytował, ale to dlatego, że sobie inaczej ta scenę wymarzyłam, ale ogólnie wszystko było perfekcyjne
Jak zwykle :*
Podoba mi się relacja Kacpra i Paula. Szkoda, że ten pierwszy wszystko zepsuł, bo cholernie do siebie pasują. Mam nadzieję, że go odnajdzie oraz wyjaśnią sobie wszystko. Gdyż sprawa z Lilith, jest czysto biznesowa. W sumie, gdzie nie ma czarnej postaci? Jakby nie te osoby to, by było nudno, i mam nadzieję, że zbyt długo ta pani nie będzie w tym opowiadaniu, bo już gra na nerwach. Pokazała to swoim zachowaniem w stosunku do Tomka. Trzeba mieć chyba nierówno pod sufitem, by potraktować kogoś w taki sposób. A ta scena z Adamem i Bastianem wyszła ci genialnie. Dla mnie najbardziej negatywną osobą jest Lilith, a jeśli o panów chodzi to każdy jest inny, co trudno czasem ocenić po pierwszym wrażeniu.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog.
Ps. Brawo dla sąsiadki.
hmm rozdział zajebisty ^^ cieszę się że tak dużo bylo z Kacprem. Może sie wydawac chamem itd. Ale sądzę że nie jest taki zły jeśli sie bliżej przyjżeć... Po Adamie na pewno nie spodziewałbym się takiego zachowania ;/ a Paula lubię, może i dla niektórych jest ciepła kluchą ale przy tym (chyba) jest opiekuńczy, troskliwy i nidktórzy wolą taki typ chłopaka/partnera (np. Ja) i chociaż to malo prawdopodobne może Kacper spotka Paula w szpitalu jak do Tomka pójdzie ? Ach moja bujna wyobraźnia.. Mam nadzieję że na następny rozdział nie trzeba będzie tak długo czekać... pozdrawiam i weny życzę ^^
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza myśl, gdy okazało się, że Tomek trafi do szpitala, to że Kacper spotka tam Paula. Niech go szuka, niech się o niego boi, to wtedy (mam nadzieję) fakt że mu na nim zależy ugryzie go porządnie w tylek i da do myślenia. Każda z trzech par jest cudna, każda w swój niepowtarzalny sposób. Ja również należę do grona czytelników, którzy bardzo lubią Paula i mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało i że niedlugo o nim przeczytamy.
OdpowiedzUsuńPiszesz cudnie, tworzysz cudne historie kreując ciekawych i złożonych bohaterów. Czystą przyjemnością jest czytać Twoje opowiadania. Dziękuję:-)
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam jak zobaczyłam, że jest kolejny odcinek. Już się nie mogłam doczekać, zaglądałam tu codziennie. Mam nadzieję że się tym razem zlitujesz i wrzucisz następny szybciej, dlatego też życzę Ci duuuuuuuużo weny, żebyś mogła wrzucać odcinki jak najczęściej!! :D
OdpowiedzUsuńA co do odcinaka, jest świetny! Jak zaczęłam czytać o Paulu to myślałam, że już dowiem się co mu się stało, a tu niespodzianka. :) Szkoda mi cały czas Tomka i jestem strasznie wk*rwiona na Kacpra, mam nadzieję że coś mu wreszcie zaświta pod kopułą i zacznie traktować syna jak należy..
Nie przypuszczałabym, że Adam będzie takim kombinatorem. Coś czuje że uda mu się przekonać do siebie Bastiana. :) Ja bardzo lubię tę parkę. :)
Rozpisałam się ale to opowiadanie naprawdę wzbudza emocje. Czekam niecierpliwie na next! Pozdrawiam.
Kocham to opko, jest cudowne. Już chcę następny rozdział, więc,proszę, zlituj się nad nami i dodaj go szybko.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Wow, zaskoczył mnie ten odcinek. Dobrze, że ten cały Kacper ma taką dobrą sąsiadkę, która zaopiekowała się Tomkiem i choć jedna wygarnęła tej Lilith Sririth (czy jak jej tam xD), co o niej sądzi. Jeszcze powinna była przetrzepać jej mordę. Trochę po tym miałaby twarz opuchniętą, ale to byłoby jak efekt wstrzykniętego za dużo botoksu, więc co to dla niej. xD No, ale do rzeczy. W końcu Kacper okazuje jakieś uczucia. I tak przed chwilą doszłam do wniosku, że to wszystko może/ma podłoże w jego psychice. Może jak był dzieckiem, ojciec go zostawił, a matka nie okazywała mu tyle miłości, ile powinien jej dostawać. Kto wie? Chyba, że coś pominęłam na samym początku, dotyczącego życia Kacpra, to sorcia. D: No i od razu zaznaczam, że nie czytam nigdy czyiś komentarzy, jak jest ich tak dużo, więc jak ktoś wyciągnął już takie wnioski, to przepraszam. :< Chociaż równie dobrze mogę się mylić, ale nie chce mi się już wracać do prologu. A co do Adama i Bastiana...? (Bosz, wybacz Obsesjo, ale zawsze mam problemy z zapamiętywaniem imion, jak jest ich tak dużo. xD), to jestem ciekawa, co między nimi się teraz rozwinie. :D I co z naszym biednym Tomulkiem?! Zack go odwiedzi? ;>
OdpowiedzUsuńW każdym razie, życzę dużo weny! I zdecydowanie więcej czasu dla nas. :(
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Oh, ja akurat uwielbiam Paula! Bardzo lubię takich skromnych, miłych bohaterów. Wywołują u mnie takie pozytywne uczucia :D
OdpowiedzUsuńDlatego mam nadzieje, że Paul nie cierpi jakoś bardzo... Nie zasługuje na to.
Kacpra nie lubię i nie polubię, nawet jeśli zmieniłby się o 180 stopni, czy coś tam. W ogóle to mam nadzieję, że odwali się od Paula. Jest toksyczny.
Adam mnie bawi. Poważnie. Jego próby wywołania jakichś reakcji u Bastiana, mega XDD
Tomek miał szczęście. Chwałą takim sąsiadkom, choć to jedynie twór wyobraźni, bo ja w takie babki nie wierzę. Lilith jest tak tępa, że aż śmieszna. Naprawdę.
A to pieprzenie Kacpra, że ma szacunek do Paula... Jaaaaaasne. Kretyn.
Czekam na więcej, oby jak najszybciej!
Pozdrawiam.
Biedny Tomek! Najbardziej szkoda mi że ojciec go tak olewa, mam nadzieję że spotka go za to kara :D
OdpowiedzUsuńAle może Zack przyjdzie go odwiedzić w tym szpitalu, było by miło. XD
Czekam na kolejny odcinek. Nie katuj mnie tym razem tak długo. :) Życze weny. :)
Czemu nas tak torturujesz? Wiem że są wakacje ale może chociaż jakiś krótki odcineczek. :D
OdpowiedzUsuńW każdym razie wiedz że czekam. Pozdrawiam :)
No w końcu!!! Już myślałam że ten Kretyn nigdy się nie ogarnie, a tu taka miła niespodzianka xD Co prawda to dopiero początek jego tęsknoty za Paul'em ale również juz coś...
OdpowiedzUsuńAdam... Kocham tego gościa... W życiu bym się nie odważył zrobić czegoś takiego o.O wyciąć goły tyłek przed facetem który mi się podoba- nie ma szans.... Skubany jest odważny... Albo aż tak głupi...
Biedny Tomek... Ale może chociaż jego wspaniały tatuś zauważy ze ma syna... Lecę czytać dalej... Jak mogłam tak zaniedbać twojego bloga?!
I bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńMasz za swoje ty podły huju!
Traktujesz ludzi ze swojego otoczenia jak śmieci i masz jeszcze jakieś wymagania?!
I to jak potraktował Tomka...
Takie ścierwa nie powinny chodzić po świecie...
Mam nadzieję, że Paulowi nic poważnego się nie stało i że nie umarł tylko naprawdę postanowił "zniknąć".
Lecę dalej!