Weekendowa wizyta u
dziadków przebiegła jak zwykle spokojnie. Mieszkali oni na wsi, jakieś
trzydzieści kilometrów od Seattle i Adam bardzo ich lubił. Jego dziadkowie byli
naprawdę w porządku, babcia gotowa wyśmienicie, a dziadek zawsze miał wiele
ciekawych historii do opowiedzenia. Nawet dwaj młodsi bracia Adama, którzy
zazwyczaj tylko broili i nie mogli usiedzieć na dupie, z chęcią siadali na kolanach
dziadka i słuchali jego opowieści. Było tam niezwykle spokojnie. Jakoś łatwiej
znajdowało się rozwiązania problemów, kiedy wyszło się na dwór, usiadło na
sporej huśtawce i popatrzyło w dal, na piękny sad i pobliski las.
Adam miał o czym
myśleć. Ostatnio, gdy wylądował u Bastiana, znowu udało mu się bardziej do
niego zbliżyć. Do końca szkoły zostały mu jeszcze dwa lata, nie mówił więc
nikomu o swojej orientacji. Nie sądził, żeby rodzice mieli z tym jakiś problem,
ale w szkole mogło być różnie. Nie był tak silny jak choćby Zack Warrow, który
był otwartym gejem – nawet jeśli kompletnie nie było tego po nim widać – i nie
pozwolił, żeby ktokolwiek go z tego powodu szykanował. Jemu lubili dokuczać za
dobre oceny, nie chciał więc jeszcze bardziej wychodzić przed szereg. Tacy
najszybciej idą na ostrzał.
Bastian był poza jego
zasięgiem. Jasne, że to wiedział. Nie był głupi. Nie chodziło już nawet o to,
że Bastian jest hetero. Nawet gdyby był stuprocentowym gejem, to Adam wątpił,
żeby futbolista zainteresował się właśnie nim. Zawsze jednak mógł o tym
pomarzyć i chociaż spróbować o niego zawalczyć. To jednak dopiero wtedy, gdy
uzyska dowód, że Bastian ma ciągotki do tej samej płci. Inaczej lepiej się nie
wychylać.
– Nad czym tak dumasz?
Adam westchnął, kiedy
jego babcia usiadła obok. Zawsze wiedziała, kiedy coś go gryzie. W szkole wiele
osób narzekało na swoich dziadków, czego on osobiście nigdy nie mógł zrozumieć.
Nawet nie chciał myśleć o tym, co się stanie, kiedy któreś z nich umrze.
Wiedział, że to nastąpi, być może już niedługo, ale nie było nawet takiej
opcji, żeby mógł się z tym tak po prostu pogodzić.
– To nic ważnego,
babciu – powiedział, patrząc w niebo.
– Chyba nie jesteś ze
mną do końca szczery. – Baby i ich cholerna intuicja, pomyślał z dezaprobatą.
Zaczynał się cieszyć, że nie ma siostry. – Powiesz mi o co chodzi, czy mam
zgadywać do wieczora?
– Nie możesz zgadywać
do wieczora – rzucił Adam. – Kto upiecze szarlotkę?
Kobieta pacnęła go w
głowę, śmiejąc się.
– Nie dowcipkuj za
bardzo, Adam, bo obejdziesz się smakiem. Więc?
Chłopak zawahał się.
– Uhm… Po prostu… Jest
w szkole pewna… osoba. Dość popularna osoba – zaczął. – I bardzo mi się podoba.
Ale wiem, że nie mam u niej szans i to trochę mnie dołuje.
– Wzdychasz do „tej
osoby” z daleka czy się znacie?
– Właściwie to się
znamy, ale wiem, że nie jestem w jej typie. To po prostu trochę przykre.
– Jesteś pewny, że nie
jest tobą zainteresowana?
Adam pokręcił
przecząco głową. Nie wiedział, czy Bastian w ogóle gra w jego lidze, a co
dopiero czy mógłby się nim zainteresować. I czy mógł powiedzieć babci o swoich
preferencjach? W jej czasach to nie było aż takie popularne… Skąd pewność, że
babcia go zrozumie?
– Jestem pewny. Takie
rzeczy się chyba wie, nie?
– A czy ta osoba wie,
że ty interesujesz się nią?
Adam zagryzł dolną
wargę.
– Dałem jej to kilka
razy do zrozumienia, ale nie zareagowała.
– Może za mało się
starasz?
– A może mnie po
prostu nie chce?
Starsza kobieta
pokręciła tylko głową.
– Chyba nie
odziedziczyłeś rodowej odwagi i uporu Wolfów. Wiesz, kiedy my czegoś chcemy,
dostajemy to prędzej czy później.
Jasne, nie był
odważny… Paradował z gołym tyłkiem przed Bastianem, bo był tchórzem i nie miał
jaj, żeby zainicjować coś więcej. Adam nie raz myślał o tym, żeby go pocałować,
ale czuł, że to nie jest dobry pomysł. Że to jeszcze nie teraz… Że musi czekać,
tylko czy to czekanie nie będzie wieczne?
– Na to wygląda,
babciu.
Kobieta milczała przez
chwilę, patrząc na swojego wnuka uważnie.
– Czy to chłopiec,
Adam? – spytała po chwili. Adam bardzo chciał nie zareagować na te słowa, ale
nie mógł powstrzymać reakcji swojego organizmu. Jego głowa wystrzeliła do góry,
a szeroko rozwarte oczy patrzyły w dokładnie takiego samego koloru tęczówki
babci. Kobieta uśmiechnęła się łobuzersko. – Ha! Wiedziałam. Twój ojciec wisi
mi stówę.
– S–słucham?
– Och, skoro już
wszystko jasne, to mogę ci powiedzieć. Już od jakiegoś czasu podejrzewałam, że
nie interesują cię dziewczyny. Twój ojciec mi nie wierzył. Założyliśmy się o
stówę. Obstawiał, że nie mam racji.
– Babciu! – jęknął
chłopak cierpiętniczo, rumieniąc się lekko. – Założyliście się o to?
– To był pomysł twojej
mamy. Gdyby wtedy nie zainterweniowała, pewnie do dzisiaj bym się z nim
kłóciła. A tak, stanęło na zakładzie.
– Myślisz, że tata
może mieć coś przeciwko?
Babcia prychnęła.
– Przeciwko? On? Toż
to pantoflarz jakich mało! Twoja mama urabia go jak chce.
– Babciu!
– Taka prawda –
żachnęła się staruszka. – Taka prawda – powtórzyła. – Nie, Adam, twój ojciec
zdecydowanie nie będzie miał nic przeciwko. Kiedy twoja mama mi go przedstawiła
dwadzieścia lat temu, byłam pewna, że ich małżeństwo szybko się rozpadnie –
przyznała. – On kompletnie nie umiał się jej postawić. Był w niej zakochany na
zabój i w dodatku miał bardzo niskie poczucie wartości. Nie był zbyt
przystojny, a twoja mama była naprawdę piękna. Po babci, oczywiście. – Adam
zaśmiał się. – Ale nie interweniowałam. Doszłam do wniosku, że może twoja matka
potrzebuje kogoś spokojnego. Kogoś, na kogo zawsze będzie mogła liczyć. W
skandalicznie szybkim czasie po ślubie urodziłeś się ty. Kiedy na świat
przychodzi dziecko, o wiele trudniej jest ze sobą zerwać, choć o wiele łatwiej
może do tego dojść. Ale tutaj po raz kolejny twój ojciec mnie zaskoczył.
Widzisz, z pozoru kompletnie się dla twojej mamy nie nadawał, ale miał w sobie
to coś, co usidliło pannę, która mogła mieć każdego chłopca jakiego chciała. To
dobry człowiek, a twoja matka nigdy nie była próżna, tak jak ja byłam w jej
wieku. Ona oceniała ludzi po ich czynach, a nie wyglądzie. A twój ojciec to
wspaniały człowiek.
Brwi Adama podjechały
do góry.
– To historia z
morałem?
– To nie historia. To
życie, a ono różnie się układa. Wiem, że teraz wierzysz w to, że nie masz u
tego chłopca szans. Że on cię nie dostrzega i tak już zostanie. Ale to nie
koniecznie musi być prawdą. A ja mam przeczucie, że jeszcze będziesz miał
okazję o tę miłość zawalczyć.
– Żeby to było takie
proste… – burknął. Bastian z nim? Jasne! Prędzej małpy zaczną latać.
– Życie nigdy nie jest
proste. Nigdy ci tego nie opowiadałam, bo jakoś nie było okazji, ale skoro już
tak poważnie rozmawiamy… Wiesz, że przed wybuchem wojny pojechałam do Polski do
swojej babci. Miałam wtedy dwadzieścia lat, byłam młoda, piękna i żądna
przygód. Nie nacieszyłam się jednak długo wizytą u dziadków, bo kilka dni przed
moim planowanym wyjazdem z Polski wybuchła wojna. Wylądowałam w centrum czegoś,
co nigdy nie powinno się zdarzyć. I byłam Amerykanką. Nie muszę chyba mówić,
jak źle to przyjęto, kiedy nas sprawdzano.
Adam znał tę historię
tylko powierzchownie. Wiedział o tym, że kilka lat podczas wojny babcia
spędziła w Europie i tam poznała jego dziadka. Był niemieckim oficerem, który
miał za zadanie dowodzić na przejętych przez jego kraj terenach.
– Potraktowano mnie
okropnie, Adam – mówiła babcia, patrząc w dal. Jej twarz była pełna melancholii
i wydawała się starsza niż w rzeczywistości. – Kilku żołnierzy postanowiło się
zabawić i zgwałcili mnie. Moja babcia zginęła, kiedy próbowała ściągnąć ze mnie
jednego z nich. Mnie zostawili pohańbioną i załamaną. I tutaj na scenę wchodzi
twój dziadek. Kiedy przejeżdżał przez naszą wioskę zauważył, że jestem
brzemienna, ale nie mam obrączki. Nie mógł się oprzeć mojej urodzie. Przyszedł
do mnie i powiedział, że jeśli zgodzę się pojąć go za męża, dopilnuje, żeby
mnie i dziecku niczego nie brakowało i że odeśle mnie do domu. Zgodziłam się.
Cóż miałam zrobić? Ofiarował mi wybawienie, którego desperacko potrzebowałam.
Wyszłam za niego, zamieszkałam z nim… Musiałbyś widzieć minę tych żołnierzy,
którzy mnie skrzywdzili, kiedy Nathan przedstawił mnie jako swoją żonę. Omal
nie pomdleli z przerażenia. Pewnego dnia nagle poroniłam. Nie wiem, dlaczego. Z
twego dziadka był jednak niezły przystojniak, nietrudno było się w nim
zakochać. Właściwie dość szybko postarał się o to, żebym znowu była w ciąży. –
Adam chrząknął. Wolał nie wiedzieć o życiu seksualnym swojej babci. – Byłam już
w Ameryce, kiedy urodziłam twoją mamę. Nathan zobaczył ją dopiero po wojnie.
Miała już cztery latka, kiedy wreszcie mógł tutaj do nas przyjechać.
Postanowiliśmy osiąść tu na stałe. Wierz mi, nie było mi łatwo pozbierać się po
tym, co mi uczyniono. W moich czasach brak cnoty podczas ślubu był hańbą godną
ukamienowania. Było się na językach wszystkich, ale przetrwałam. Tyle rzeczy
bym straciła, gdybym wtedy postanowiła się zabić. Życie nigdy nie było i nie
będzie proste. Każdego kopie po dupie jak może, ale tylko od ciebie zależy jak
nim pokierujesz.
– Więc innymi słowy –
zaczął – mam walczyć o tego przygłupa, który mi się podoba?
– Jasne. – Babcia
wzruszyła ramionami. – Jeśli nie jest zainteresowany, po prostu da ci kosza.
Wszystko da się przeżyć, potrzeba do tego tylko odpowiedniego podejścia.
Adam skinął, choć nie
był do końca przekonany. Jego babcia była silną i dzielną kobietą. On tak nie
potrafił. Gdyby był na jej miejscu, pewnie by sobie nie poradził.
Tak czy siak, nie
zamierzał z Bastiana rezygnować. Już on zadba, żeby rudzielec nigdy nie
zapomniał, kim jest Adam Wolf.
– To jak? Kim jest ten
szczęśliwiec?
– Taki jeden rudzielec
ze starszej klasy.
– Rudy? Dobrze, że nie
będzie z tego dzieci.
– Babciu!
Tomek czuł się o tylko
trochę lepiej niż wyglądał. Podkrążone oczy, zaczerwieniony nos i blada twarz
tworzyły obraz nędzy i rozpaczy. Włosy miał już tłuste, ale lekarze nie
pozwolili mu jeszcze na porządną kąpiel. Przez głupi katar nie mógł oddychać,
kaszlał tak, jakby za chwilę miał wypluć płuca i brał leki, po których już raz
zwymiotował. Nigdy w życiu nie czuł się lepiej!
Miał dość tej choroby,
szpitala, lekarzy i tego, że Kacper w ogóle go nie odwiedzał. Był tym wszystkim
tak rozstrojony, że był gotów rozpłakać się na zawołanie. Jego jedynym zajęciem
było szkicowanie i gdyby nie to, chybaby wyskoczył przez okno prosto na beton.
A tak? Dostał grubą poduchę, podciągnął wyżej nogi, oparł na nich szkicownik i
zabrał się za to, co w jego mniemaniu robił w życiu najlepiej – bazgrał. Na początku
pielęgniarka była wściekła, że zapaćkał ołówkiem kołdrę i będzie problem, żeby
to sprać, ale kiedy zobaczyła jeden z jego szkiców, aż zaniemówiła z wrażenia.
I koniecznie chciała, żeby narysował portret jej pięcioletniej córeczki.
Zgodził się, bo w sumie i tak nie miał nic innego do roboty.
Głupi Kacper! Tomek z
każdym dniem miał do niego coraz większy żal. Nie chciał mieć takiego ojca. Już
chyba wolał nie mieć go wcale. Zaczynał żałować, że mama mu powiedziała o tym,
że nim jest. Teraz rozumiał, jaki był głupi, robiąc sobie jakiekolwiek nadzieje
na to, że Kacper będzie w stanie go pokochać. Minął już cały tydzień, a on
siedział w szpitalu sam jak palec. Do Paula nie mógł się dodzwonić, do Zacka
nawet nie próbował, a Tylera nie chciał tutaj zapraszać, bo chłopak szybko by
go wziął w obroty i wypytał, jakim cudem w tym szpitalu wylądował. Chciał, żeby
ojciec go odwiedził. Żeby przyszedł chociaż na chwilę. Spytał o samopoczucie.
Żeby chociaż napisał jednego cholernego esemesa z pytaniem, jak się czuje. Nawet
tego nie zrobił. Co za wstrętny… idiota.
– Cześć.
Tomek podniósł
morderczy wzrok na osobę, która pojawiła się w drzwiach i przeszkodziła mu w
wyimaginowanym rozrywaniu ojca na strzępy. Kobieta, widząc jego minę, aż
uniosła wysoko brwi z wrażenia. Była to pani psycholog, z którą jak na razie
rozmawiał tylko raz.
– Mam rozumieć, że od
ostatniej naszej rozmowy jest znacznie gorzej czy odreagowujesz złością to, jak
cię karmią?
Chłopak westchnął
tylko ciężko. Wyraz jego twarzy złagodniał.
– Nie spodziewałem się
pani.
– Mów mi po imieniu –
upomniała go łagodnie, siadając na krześle przy łóżku. – Pan Małecki…
– Ty jemu też mów po
imieniu – przerwał jej.
Uśmiechnęła się.
– Kacper do mnie
zadzwonił i powiedział, że jesteś w szpitalu. Skoro nie jesteś umierający,
równie dobrze możemy porozmawiać o twoich problemach tutaj.
– Nie mam nastroju na
żadne głupie rozmowy – powiedział dość ostro. Wbił wzrok w szkicownik, z
którego spoglądała na niego kolejna twarz, tym razem Adama Wolfa.
– Wow – rzuciła Anna,
kiedy zobaczyła, co robi. – Masz talent. Ja umiem rysować tylko patyczaki. –
Tomek uśmiechnął się półgębkiem. – No, dobrze. Pozwolisz, że spytam, bo już nie
mogę się doczekać twojej odpowiedzi. Co ty właściwie robisz w szpitalu,
wyglądając jakby cię zdjęli z krzyża?
Polak parsknął tylko.
– Spytaj suki Kacpra,
ona w tej sprawie będzie miała wiele do powiedzenia.
Gdy tylko skończył
mówić, pożałował swoich słów. Nie było zbyt ładnie nazywać Lilith „suką” i to w
obecności obcej kobiety. Zawsze był grzecznym chłopakiem i rzadko zdarzało mu
się pyskować albo brzydko wyrażać, a przynajmniej gdy ktoś dorosły mógł go
usłyszeć. Zawstydził się i czekał, aż psycholożka go skarci, ale ona tylko
spojrzała na niego z jeszcze większą ciekawością.
– Nie bardzo jestem w
temacie.
– Okej, to w skrócie
Kacper bzykał się z takim Paulem i myślałem, że będzie cacy, a tu nagle
wyskakuje jakaś Lilith i okazuje się być narzeczoną Kacpra. Paul zwinął manatki
i tyle go widzieli i zostałem sam z tą dwójką. Gdy tylko Kacper spędził noc
poza domem, ta wredna… jędza zamknęła mi dom i spałem na dworze. W deszczu. Mam
zapalenie płuc i wysoką gorączkę, jestem zmęczony i wściekły. Mam ochotę
zwyczajnie ryczeć, ale mam dziwne przeczucie, że jeśli zacznę, to już nigdy nie
skończę. Czy to, co powiedziałem, to wystarczający materiał do przerobienia na
dziś? Czy może powinienem coś dodać?
Anna uśmiechnęła się
do niego delikatnie.
– Rozumiem, co
czujesz.
– Nie sądzę.
– Naprawdę –
powiedziała z mocą i powtórzyła. – Rozumiem, co czujesz. Dlaczego nie chcesz
się przyznać, że Kacper jest twoim ojcem?
Tomek spojrzał na nią
ze zdziwieniem.
– Skąd wiesz?
– Bingo!
– Co?
– Dałeś się podpuścić
– powiedziała z lekkim uśmiechem. – Tomek, naprawdę nietrudno się domyślić.
Jesteście do siebie uderzająco podobni.
– Wolałbym nie. Kacper
to chuj.
– Źle cię traktuje?
– Wcale mnie nie
traktuje.
– To znaczy?
– To znaczy, że ma
mnie totalnie w dupie – warknął. – Z chęcią zniknąłbym z tego świata, żeby mu
zrobić przysługę.
– Tomek?
On i Anna spojrzeli w
stronę drzwi, gdzie nagle pojawił się Tyler. Wyglądał na zdziwionego tym co
zastał no i nigdy jeszcze nie słyszał u Tomka takiego tonu, nawet jeśli
rozmawiali po polsku i nie zrozumiał z tego ani słowa.
– Tyler? Co ty tutaj
robisz?
– Moja mama jest tutaj
chirurgiem. Przechodziłem i usłyszałem twój głos. Myślałem, że to tylko moja
wyobraźnia. Co ty tutaj robisz?
Tomek miał ochotę
walić głową w ścianę i gdyby nie to, że i bez tego coś w niej nieustannie
dudniło, zapewne by to zrobił. Dlaczego to wszystko musiało spotykać akurat
jego?
– Zachorowałem.
Trochę.
– I dlatego leżysz w
szpitalu? – zapytał chłopak, podchodząc do łóżka.
– Mam zapalenie płuc.
– Nabawiłeś się
zapalenia płuc przy takiej pogodzie? – Brwi chłopaka podjechały do góry. –
Spałeś na dworze czy co?
– Jakbyś zgadł – burknął Tomek po polsku.
Ania podniosła się.
– Skoro masz gościa,
będziemy kontynuować naszą rozmowę innym razem – rzekła, uśmiechając się lekko.
– Wracaj szybko do zdrowia.
– Taa…
Pomachała mu i już po
chwili jej nie było. Tyler zajął jej miejsce na krześle.
– Kto to był? – spytał
chłopak, marszcząc brwi.
– Długa historia. –
Tomek machnął ręką.
– Zack o ciebie pytał.
Był zdziwiony, że nie chodzisz do szkoły. Teraz już wiem, czemu.
Tomek nie chciał
rozmawiać z Tylerem o Zacku. Cała ta sprawa z esemesami wciąż była dla niego
świeża. Wierzył Tylerowi, że wcale się z Zackiem przeciwko niemu nie zmówił i
Zack zaciskając ręce na jego gardle kazał mu nie pisnąć ani słówka o tym, że to
nie z nim pisze. To jednak oznaczało, że nie mógł zbytnio z Tylerem poruszać
osobistych tematów, bo Zack zbyt łatwo był w stanie to z niego wytrząsnąć.
– Tyler?
Polak sarknął i pacnął
się mentalnie w łeb, kiedy w drzwiach sali pojawił się Zack. To było jakieś
pieprzone fatum!
– Tomek? – Polak
westchnął ciężko i uśmiechnął się do niego niemrawo. Wciąż nie wiedział jak się
zachowywać w jego obecności. Całowali się, do cholery! To coś znaczyło, prawda?
– Co ty tutaj robisz?
– Umieram – skwitował.
Zack stanął obok
Tylera. Jego wzrok padł na szkicownik, który Tomek wciąż trzymał na kolanach.
– Wow, to Adam Wolf? –
spytał, biorąc go do ręki.
Tomek odruchowo
wyciągnął po niego rękę, ale Zack szybko się odsunął. Przyglądał się szkicowi z
prawdziwą ciekawością.
– Wygląda jak
prawdziwy – stwierdził.
– No, nie znam gościa,
ale fajnie ci wyszło – dodał Tyler.
– Dzięki. A teraz
oddaj.
Zack tylko spojrzał na
niego z politowaniem i dorwał się do jego wcześniejszych prac. Zanim Tomek
zdążył to skomentować, brwi Zacka podjechały do góry przy jednym z rysunków.
Uśmiechnął się półgębkiem i obrócił szkic w jego stronę, żeby Tomek wiedział,
dlaczego tak zareagował.
– Nadal utrzymujesz,
że się mnie nie boisz? – zapytał.
Tomek zarumienił się
lekko.
– Nie boję się. Oddaj.
– Wyszedłem tutaj jak
jakiś demon z „Supernatural”.
– Skąd pewność, że to
ty? – zapytał Tomek, zabierając mu szkicownik. Zamknął go i schował pod
poduszkę.
– Nic mi nie wiadomo o
tym, że mam brata bliźniaka – rzucił Zack kpiąco. – Więc? Skąd ty się tutaj
właściwie wziąłeś?
– Długa historia.
– Nigdzie się nam nie
spieszy.
– To sprawa osobista.
Zack już otwierał
usta, żeby coś powiedzieć, kiedy Tyler spiorunował go wzrokiem.
– Spadaj, Zack, bo on
zaraz naprawdę będzie umierał. Przepytasz go sobie w szkole.
– Jak tam chcecie –
rzucił starszy z braci, wzruszając ramionami. – Idę do mamy.
Zack niemal zderzył
się w drzwiach z Kacprem, który nagle postanowił się pojawić.
Jaki chuj?, pomyślał
Tomek. Przez tyle czasu leżałem tu zupełnie sam, a teraz nagle wszyscy
przychodzą praktycznie jednocześnie?
– Dzień dobry – rzekł
Tyler, witając się grzecznie.
– Dzień dobry – rzekł
Kacper, po czym skierował wzrok na Tomka. – Już ci lepiej?
– Tak, jasne…
– Kontaktowałeś się
może z Paulem?
– Nie. Nie można się
do niego dodzwonić.
Kacper westchnął.
– Przysięgam, że jak
go dorwę, to go chyba zabiję. Rozmawiałem z lekarzem, jutro możesz już wracać
do domu. Podleczyli cię wystarczająco, resztą możemy zająć się sami w domu.
Chciałem ci tylko to przekazać, muszę już iść do pracy.
– W porządku.
Nim się obejrzał,
Kacpra już w pokoju nie było. Gdyby był sam, pokazałby mu środkowy palec, ale
nie chciał tego robić przy Tylerze.
– Po twoim wyjściu ze
szpitala koniecznie musimy iść się gdzieś rozerwać – stwierdził Tyler. –
Wyglądasz jak z krzyża zdjęty.
– Jestem chory, chyba
nic w tym dziwnego.
– Może, ale ten
zabójczy wzrok kompletnie mi się nie podoba.
– Och, spadaj –
mruknął Tomek, poprawiając się na łóżku. – Skoro i tak jestem uziemiony, znajdź
trochę wolnego czasu. Pouczymy się.
– Jasne. Skoro ci tak
zależy. Tylko… mógłbyś mi przesłać te materiały? Bo te kopie, które od ciebie
dostałem, chyba… zgubiłem.
– Zgubiłeś? Jak mogłeś
je zgubić?
– No właśnie nie wiem.
Dałbym sobie łeb uciąć, że położyłem je na biurku. – Tyler rozłożył ręce. – I
nie ma.
– Jutro wieczorem ci
wyślę, będziesz musiał sobie sam wydrukować.
– Dzięki. To jak?
Powiesz mi, co tutaj właściwie robisz?
– Sprawa osobista.
Tyler wywrócił tylko
oczami.
Tomek miał nadzieję,
że chłopak posiedzi z nim dłużej, ale po jakimś kwadransie przyszedł Zack i
powiedział, że już muszą iść, bo się spóźnią. Pożegnali się z nim, życzyli mu
szybkiego powrotu do zdrowia i po chwili już ich nie było.
Polak z westchnieniem
wyciągnął spod poduszki szkicownik i wziął się za dokańczanie portretu Adama
Wolfa. I tak nie miał nic lepszego do roboty.
***
Miałam dodać wczoraj, w swoje urodziny, ale zapomniałam -.-'
Dlatego wstawiam dzisiaj;) Mam nadzieję, że się podobało. Notki pojawiają się tak, jak się pojawiają nie dlatego, że mam wakacje, tylko dlatego, że pracuję. A gdy nie pracuję, niekoniecznie mam ochotę brać się za pisanie. Rozdziały są rzadsze, ale dłuższe, więc sądzę, że mniej więcej na to samo wychodzi. Musicie niestety uzbroić się w cierpliwość, nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam!
Rozdział cudny :-)
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia z okazji urodzin, spełnienia marzeń :-)
Najlepsze życzenia z okazji urodzin, dużo weny i spełnienia marzeń :-)
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział . Opinia Tomka o ojcu w stu procentach zgadza sie z moją ,,kawał chuja " . Wszystkiego najlepszego z okazj urodzin duużo weny :)
OdpowiedzUsuńMialam tak samo, jak byłam ostatnio w szpitalu, zwłaszcza z tymi rysunkami XD musialam rysować jakieś brzydkie dziecko, matko... świetny rozdział: D
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj .! Cóż cieszmy się iż ogólnie jakieś rozdziały są, czyż nie? Rozdział świetny aczkolwiek nadal nie wiadomo nic o naszej ciepłej klusce :( Ciekawi mnie co się z nim stało... Co do Kacpra to... chyba go troszkę rozumiem choć nie popieram. Jak byłem w szpitalu po wypadku to też rzadko miałem gości.. bardzo rzadko bo szczerze powiedziawszy nie miałem z mamą o czym rozmawiać z ojcem tym bardziej więc jakby mieli siedzieć koło mojego łóżka i sie nudzić to w ogóle nie przychodzili i ja pewnie miałbym na odwrót ale jednak mama pisała mi esy jak się czuje.. no nic Kacper się zmieni z biegiem opowiadania (chyba) a Adam będzie z Bastkiem i już.. no, prawdopodobnie będzie ^^'
OdpowiedzUsuńDużo weny, chęci i spełnienia marzeń ^^
Ha, ha, ja miałam tak samo w szpitalu, tylko do mnie pielgrzymowała cała rodzina. I ten cudny dialog:
Usuń-Jak się czujesz?
-Dobrze (w sensie do dupy).
-No to dobrze.
-...
-...
-...
-Ten tego... To ja już pójdę, a Ty tu zdrowiej. Przyniosłam czekoladę.
-Dziękuję (tylko nie mogę tego jeść, do cholery!!!).
Uroki doby internetu :-)
Spełnienia marzeń - tych najbardziej perwersyjnych ;-)
OdpowiedzUsuńSpóźnione wszystkiego najlepszego!! Spełnienia marzeń i dużo, dużo weny Ci życzę. :) Może w następnym odcinku wyjaśni się co z Paulem i może wtedy nastąpi, upragniona przez mnie, zmiana zachowania Kacpra. Mógłby się wreszcie przyznać że jest ojcem Tomka. Strasznie mnie wkurza że tak to ukrywa.
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest jak się pracuje. Ja czekam tylko do upragnionego weekendu. :) pozdrawiam. :)
Kiedy zobaczyłam, że będzie fragment z Adamem, rozpływałam się ze szczęścia.
OdpowiedzUsuńAle historia jego babci raczej mi to uniemożliwiła. Gdybym była na jej miejscu, najchętniej wpakowałabym im kulkę w łeb, a potem sobie /radykalne - wiem, ale w życiu nie umiałabym tak po prostu jak ona wrócić do normalności i jeszcze wyjść za kogoś/.
A gdybym była Adamem to już do końca życia obchodziłabym się z babcią jak z jajkiem, aby jej wynagrodzić tamte chwile.
No, ale mniejsza.
Czytając o sytuacji w szpitalu, i tak śmiałam się do ekranu xD
I dziwne, że Tomek tak doskonale pamięta o tej akcji z duszeniem, a o buziaku nie... (nie, okej to logiczne, ale wydało mi się dziwne)
Oczywiście wszystkiego dobrego, fajnego szefa w robocie itd. Czego tylko sobie zapragniesz :D
Rozdział cudo :), przeczytałem właśnie wszystko drugi raz :), kiedy dalsza część ?
OdpowiedzUsuńTrochę spóźnione te życzenia, ale i tak życzę wszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zwykle cudowny :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Zazdroszczę Adamowi :/
OdpowiedzUsuńDziadkowie nie żyją.
Jedna babcia jest tak chora, że nie pamiętam kim sama jest.
Druga babcia uważa, że jestem chorą psychicznie satanistką i gdyby nie to, że jestem wegetarianką to bym koty żarła.
Kacper. To. Chuj.
Historia babci Adama mnie poruszyła. Mój dziadek w czasie wojny miał 10 lat, ale i tak jego historie były straszne tak więc co ona musiała czuć?
Wywołujesz we mnie złe emocje. A kysz diable!