Paweł wrócił do Polski i wydawało się, jakby nigdy nie
przyjechał do Stanów, a Tomek sobie to wszystko tylko uroił.
Już tego samego dnia wieczorem wyszedł z Tylerem do
McDonald. Jeśli Tyler był zaskoczony nagłą chęcią Tomka do spotkania, nie dał
tego po sobie poznać.
Czekając w kolejce, żeby zamówić jedzenie, Tyler nagle
jęknął i spuścił głowę, próbując wtopić się w podłogę.
– Co? – spytał Tomek zdezorientowany, rozglądając się. – Co
się dzieje?
– Natasha – mruknął Tyler cicho. – Natasha tutaj jest.
– Ta dziewczyna ze szkoły, która lubisz?
Tyler skinął zawstydzony głową.
– Oj, przestań. Idź się przywitać albo udawaj, że jej nie
widzisz i tyle. Może sama podejdzie…
– Jaaasne. – Tyler wywrócił oczami.
Kiedy już zapłacili i odebrali zamówienie, udało im się
znaleźć miejsce, żeby usiąść. Nie minęły dwie minuty, kiedy tuż obok nich
usiadły dwie dziewczyny.
– Tyler! – rzuciła jedna, uśmiechając się. – Cześć!
Tyler spojrzał na nią niepewnie.
– Cześć, Diana.
Ta druga też się przywitała, ale już nie tak
entuzjastycznie, jak ta pierwsza. Nie wyglądała jednak, jakby była do Tylera
uprzedzona, tylko jakby była smutna z jakiegoś powodu. Jedyne co się Tomkowi
nie podobało to wzrok, jakim „Natasha” go obrzuciła. W jej oczach widział, że
spodobało się jej to, co zobaczyła, a on kompletnie nie zamierzał przerabiać
jeszcze raz tego, co przerabiał w Polsce z Pawłem. Nie i koniec.
– Em, wy się chyba nie znacie. To Diana i Natasha, moje
koleżanki ze szkoły – przedstawił brunet. – A to Tomek… – Chłopak urwał,
najwyraźniej nie wiedząc, co dodać. Gdy Tomek wzruszył ramionami, Tyler
powiedział. – To chłopak mojego starszego brata.
Obie dziewczyny wyglądały na zaskoczone i chyba lekko
niezadowolone, ale „Diana” dość szybko się otrząsnęła i zaczęła zagadywać
Tylera. Na pierwszy rzut oka było widać, że go lubi i jest sympatyczną
dziewczyną. Była trochę pulchna, ale zdecydowanie nadrabiała miłym uśmiechem i
ciepłym spojrzeniem. Co do tej całej Natashy Tomek nie był taki pewny.
– Hej, Tyler, myślałeś kiedyś, żeby wziąć udział w X–factorze?
Tyler zrobił wielkie oczy.
– W X–factorze? Eee, nie, totalnie nie. Co miałbym robić w
X–factorze?
– Jak to co? Śpiewać. – Natasha wzruszyła ramionami. – Nie
chciałbyś może ze mną wystąpić w duecie? Sama się wstydzę i w ogóle, a bardzo
mi na tym zależy. Kiedyś na imprezie dałeś niezły popis pomyślałam, że może byłbyś zainteresowany.
Tomek był pewny, że Tyler odmówi, ale ten, o dziwo,
uśmiechnął się i powiedział.
– Jasne, chętnie. Wybrałaś coś konkretnego do zaśpiewania?
Gdy już wyszli z McDonalda i pożegnali się z dziewczynami,
Tomek spytał.
– Chcesz wziąć udział w X–factorze? Przecież ty nawet przy
mnie nie chciałeś nic zaśpiewać, jeśli nie miałeś odpowiedniej ilości alkoholu
we krwi.
Tyler jęknął załamany.
– Już po mnie, ale… co miałem zrobić? Ta laska mi się
podoba, nie mogłem tak po prostu powiedzieć nie.
– Czyli teraz jakby… musisz zacząć ćwiczyć?
Tyler jęknął ponownie.
– Nie znoszę swojego życia.
Tomek tylko pokręcił głową. Tyler musiał być naprawdę
zakochany, skoro postanowił zapisać się do X–factora, mimo że najwyraźniej inni
ludzie onieśmielali go na tym polu do cna.
To może być interesujące, pomyślał Tomek. O ile, oczywiście,
Tyler się nie wycofa.
Tego samego dnia – a właściwie nocy – włamali się do szkoły
Tomka, żeby popływać w basenie. Tyler zgodził się w tej samej sekundzie, w
której Tomek to zaproponował. Zack miał rację, jego brat kochał tego typu
rzeczy. Dobrze było widzieć go tak podekscytowanym i szczęśliwym.
Zack nie chciał mu do końca powiedzieć, co jest grane, ale
po jego głosie wyczuł, że coś z Tylerem jest nie tak. Zack martwił się o
swojego brata. Tomek miał nadzieję, że jego obecność trochę pomoże Tylerowi
uporać się demonami, które najwyraźniej go prześladowały.
A wypad był super. Obaj kąpali się nago, ciesząc jak
przedszkolaki. Obaj byli podnieceni samą myślą o tym, że nie powinno ich tam
być, a jednak byli. Pluskali się w wodzie ponad godzinę, zanim wreszcie
postanowili opuścić teren szkoły. Nikt ich na szczęście nie złapał, nie
uruchomił się żaden alarm, więc wyglądało na to, że ten mały wybryk miał ujść
im na sucho. I dobrze. To zachęcało ich obu do wywinięcia czegoś jeszcze. Tomek
miał kilka pomysłów, ale postanowił z tym trochę zaczekać. W końcu nie wszystko
na raz, prawda?
Następnego dnia czekała na niego kolejna przygoda, która
sprawiała, że Tomek był niezwykle podekscytowany, mianowicie razem z Zackiem
mieli iść wieczorem do klubu gejowskiego, a jeszcze nigdy w takim nie był.
Widział je w filmach, ale nie miał pojęcia, jak mogą wyglądać tak naprawdę. A
może tamte były prawdziwe? Nie wiedział, dlatego też zamierzał się przekonać.
Pół dnia zastanawiał się, co na siebie włożyć. Zadzwonił do
swojej mamy, chcąc zapytać ją o radę, ale nie odebrała telefonu ani nie
odpisała mu na esemesa, więc pewnie miała urwanie głowy w pracy. Nie mając
innego wyjścia, sam wybrał sobie ciuchy i chyba nawet nie było tak źle. Co
jakiś czas Kacper dawał mu dodatkową kasę, wic brał którąś z dziewczyn – broń
Boże dwie na raz! – i szedł coś sobie kupić. Musiał mieć ciuchy na spotkania z
Zackiem, prawda? To się rozumiało samo przez siebie. No.
Jasne, byli razem i Tomek wiedział, że podoba się Zackowi,
ale to nie oznaczało, że nie trzeba już się starać. Wciąż chciał Zacka
zaskakiwać i być dla niego tak atrakcyjnym jak tylko się da, a to oznaczało, że
musi się jakoś prezentować.
Klub był głośny, wypełniony tańczącymi i często rozebranymi
do pasa mężczyznami, przesiąknięty zapachem drinków, papierosów, potu i
zdecydowanie za dużego stężenia perfum, które odrobinę tłumił biały dym, co
jakiś czas wpuszczany na parkiet. Zack zagadał jakiegoś kolesia i spytał, czy
kupi im alkohol – nie było szans, żeby barman sprzedał im chociaż piwo. Facet
przyjrzał się Zackowi i Tomkowi, po czym uśmiechnął się półgębkiem.
– Jasne – powiedział. – Ale chcę go przelizać. – Wskazał na
Tomka.
Blondyn aż zrobił krok w tył. Zack zmarszczył brwi, słysząc
słowa obcego. Objął swojego chłopaka w pasie i warknął do nieznajomego.
– Wystarczyło powiedzieć „nie”.
Obrócił się na pięcie, kiedy facet nagle złapał go za ramię
i zatrzymał.
– Spokojnie, spokojnie – rzucił. Był już chyba trochę
pijany. – Co chcecie?
Tomek pociągnął Zacka za pasek od spodni. Nie chciał, żeby
ten facet im cokolwiek kupował, bo źle mu z oczu patrzyło, ale Zack już podał
mu, co chce dostać.
Gdy barman podał im zamówienie, facet próbował ich zagadać,
ale Zack tylko położył mu na ladzie pieniądze za alkohol, po czym odwrócił się
do niego plecami i kompletnie go zignorował.
– Cholerny gówniarz – mruczał obcy, ale po chwili skupił się
na swoim piwie i najwyraźniej o nich zapomniał.
– Pijemy wszystko od razu, okej? Na trzy. Raz, dwa, trzy…
Alkohol palił go w gardło, ale udało mu się nie zakrztusić
do samego końca. Odstawili szklanki na bar i poszli na parkiet, od razu
przylegając do siebie i tańcząc. Całując się. To wydawało się takie normalne w
tym miejscu, mnóstwo par to robiło.
– Gapią się na ciebie – krzyknął Zackowi do ucha, widząc że
jego chłopak ściąga sporo spojrzeń. Muzyka była tak głośna, że Zack ledwo
zrozumiał jego słowa.
– Na ciebie też – odparł brunet, uśmiechając się lekko. –
Chyba trzeba im pokazać, kto tu do kogo należy.
Tomek uśmiechnął się przekornie, złapał Zacka za tyłek i
przyciągnął go jeszcze bliżej.
– Ej!
Polak zaśmiał się, całując Zacka mocno w usta. Jego gest
musiał jednoznacznie pokazać obserwującym ich mężczyznom, że to Tomek rządzi w
ich związku. Zack nie zamierzał być dłużny, wsuwając mu jedną rękę pod koszulkę,
a drugą głaszcząc jego tyłek przez spodnie.
Chyba więcej całowali się niż faktycznie tańczyli. Kilku
odważniejszych gejów próbowało ich rozdzielić i z nimi zatańczyć, ale Zack
tylko zrobił minę „mam tańczyć z tobą, kiedy mogę tańczyć z nim?” i jakoś wszyscy
odpuszczali. Brunet odwrócił go w swoich ramionach tak, żeby Tomek ocierał się
tyłkiem o jego podniecenie. Tomek sam też był nieźle nakręcony tym, co się
działo, a alkohol przyjemnie szumiał mu w głowie.
Gdy postanowili trochę odpocząć, usiedli przy jednym ze
stolików. Zack zapalił, wciąż obejmując Tomka w pasie.
– Podoba ci się? – spytał.
– Jest ekstra – odparł. – Mam nadzieję, że nie będziesz miał
przez to kłopotów.
– Będę się tym martwił później.
– Musimy częściej chodzić w takie miejsca.
– Przyjąłem. – Zack uśmiechnął się lekko, całując go w
policzek. – Chodź, poszalejemy jeszcze trochę i musimy spadać. Może mnie nie
zabiją, jeśli wrócę przed północą.
Chciał wejść po cichu do domu i przemknąć się na górę, jeśli
to możliwe. Jak się okazało, mógł się darować, bo jego rodzice tak głośno się
kłócili, że gdyby słoń wchodził po schodach na górę, to by go nie usłyszeli.
– … twoja wina! Ty się upierałaś na bezstresowe wychowanie,
to teraz masz! Synów powinno się chować twardą ręką, a nie…!
– Och, doprawdy?! Teraz jesteś taki cwany? Nagle dowiadujesz
się, że jeden z naszych synów jest gejem i chcesz wychowywać obydwu twardą
ręką? Może gdybyś bardziej się nimi zainteresował, nie byłoby żadnego problemu!
Coś huknęło tak głośno, że aż podskoczył.
– Taak, teraz mi jeszcze wmówisz, że nie biorę udziału w
wychowywaniu naszych dzieci! A jaki ty bierzesz? Kiedy się zorientowałaś, że
Zacka nie ma w domu, ha?! Jak ci powiedziałem! Zack poleciał sobie na inny
kontynent, a ty nawet nie miałaś o tym pojęcia, zbyt zajęta swoją pieprzoną karierą!
– Nie wciągaj w to mojej pracy. Przynajmniej spędzam z
chłopcami czas, kiedy mogę. A ty? Prócz ostatnich tygodni nigdy cię nie było. I
tak się składa, że nie masz najmniejszego prawa pouczać ani Zacka, ani Tylera.
Zack jest prawie dorosły! Jeśli poleciał do Europy, widocznie miał powód!
Mężczyzna prychnął.
– Jasne! Poleciał za swoim chłoptasiem!
– Tomek to w porządku chłopak! – krzyknęła matka w jego
obronie. Zack na szczycie schodów dojrzał siedzącego Tylera, który najwyraźniej
przysłuchiwał się całej awanturze od dłuższego czasu. Zack podszedł i usiadł
obok niego.
– Oczywiście! To dlatego Zack wdaje się w bójki, wychodzi z
domu, mimo że wie, że ma szlaban, leci sobie samolotem na inny kontynent, nie
mówiąc o tym nikomu…
– Powiedział Tylerowi.
– Tak, świetnie, szkoda tylko że Tyler ma szesnaście lat i
przeciąg zamiast mózgu jak każdy dzieciak w jego wieku! Gdyby coś się Zackowi
stało, nie miałby pojęcia jak mu pomóc! I mów sobie co chcesz. Jak tylko Zack
wróci, dostanie taki wpierdol, że popamięta. Już czas wprowadzić tu jakieś
żelazne zasady!
– To się okaże. Zack najpierw musi zadeklarować, że chce z
tobą mieszkać, a tego nie byłabym taka pewna.
Zackowi zapaliła się w głowie czerwona lampka. Mieszkać?
Zechce mieszkać z ojcem? Czy to miało znaczyć, że…?
Nie, na pewno nie, to byłoby głupie. Jego rodzina może i nie
wygrałaby nagrody rodziny roku, ale jakoś się trzymali.
Tyler pokręcił głową i wstał. Zack spojrzał na niego
pytająco, ale brat złapał go za rękaw i pociągnął na dół. Ich rodzice nadal się
kłócili, ale nagle zamilkli widząc, że obaj stoją w drzwiach do kuchni i
obserwują ich uważnie.
Zapadła cisza. Tyler spojrzał wyzywająco na rodziców.
– Chcecie nam o czymś powiedzieć?
– Miło, że raczyłeś pokazać się w domu. – Ojciec spojrzał
karcąco na Zacka. Nie był zadowolony z jego postawy i Zack dobrze o tym
wiedział.
– Przestań! – syknęła matka. Wzięła głęboki oddech i
zaczęła. – Cóż, zamierzaliśmy porozmawiać o tym przy kolacji, ale nie było
Tylera, więc… – Chrząknęła. – Em… Chodzi o to, że ja i wasz ojciec… My… rozwodzimy
się.
Zack zamarł. Spojrzał na swoich rodziców z niedowierzaniem,
bo przecież… co? Jak to „rozwodzą się”? Tak po prostu? Przecież byli
małżeństwem przez prawie dwadzieścia lat, nie mogli po takim stażu tak po
prostu się… rozejść.
– Jak to? – wykrztusił Tyler. – Jak to się rozwodzicie?
Tym razem głos zabrał ojciec.
– Uznaliśmy, że nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Prócz
waszej dwójki waszej mamy i mnie już nic więcej nie łączy. Zdecydowaliśmy się
rozejść i pozostać w przyjaznych stosunkach.
Zack parsknął ironicznie.
– No widzę właśnie, jakie są przyjazne. O–okej… rozwodzicie
się. Super. Zajebiście. Jesteśmy obaj wniebowzięci. Kto bierze dom?
– Jeszcze nie zdecydowaliśmy… – powiedziała kobieta. –
Rozmawialiśmy o tym wszystkim i doszliśmy do wniosku, że ty, Zack powinieneś
zamieszkać ze mną, a Tyler z ojcem.
Tyler mimowolnie przysunął się do Zacka, jakby niemo
prosząc, żeby się na to nie godził. Zack złapał go za rękę i ścisnął
uspokajająco.
– Chcecie brać jebany rozwód po dwudziestu latach małżeństwa,
proszę bardzo, ale ja i Tyler zostajemy razem. Mam w dupie, z którym z was
będziemy mieszkać, i tak was nigdy nie ma, ale brata mi nie odbierzecie.
– Zack, licz się ze słowami – upomniał go ojciec. – I to nie
tak, że nie będziecie się widywać. Jedno z nas po prostu będzie zmuszone kupić
tu, w Seattle, mieszkanie.
– Nie ma mowy – zaprotestował Tyler. – Tak jak powiedział
Zack. Chcemy mieszkać razem. Obojętnie, z którym z was. I tak was nigdy nie ma,
więc wam to nie robi zbytniej różnicy.
– Nie mów tak, skarbie.
Tyler wyraźnie przełknął łzy.
– Nie będę mieszkał z żadnym z was bez Zacka, już wolę iść
do domu dziecka! – wyskoczył Tyler. Zabrzmiało to dość dramatycznie, owszem,
ale na rodzicach zrobiło wrażenie.
– Tyler…
Zack zrobił krok w tył, ciągnąc brata za sobą.
– Cokolwiek postanowicie, my mieszkamy razem. Nie pozwolimy
wam nas rozdzielić.
Zack wiedział, że być może nie powinien dawać Tylerowi
takiej władzy nad sobą. Przez chwilę pomyślał, że może Tyler nie powinien
wiedzieć, jak bardzo się cieszył z tego, że jest, jak bardzo lubił się z nim
drażnić i wygłupiać. Potem jednak przypomniał sobie o tym, że Tyler jest prześladowany
i zrozumiał, że postąpił słusznie.
Może jeśli Tyler uwierzy, że ma dla kogo żyć, nie przyjdzie
mu do głowy nic głupiego.
Kacper podrapał się po głowie, patrząc na dokumenty leżące
na biurku. Wciąż nie do końca wiedział, jak podejść prezesa konkurencyjnej
firmy do odsprzedania im części udziałów. Zwykle nie brał tego na siebie, miał
inne rzeczy do roboty, ale szefowi zależało, żeby to on prowadził negocjacje,
więc musiał się dobrze przygotować. Nie zapowiadało się to dobrze ani trochę,
wic koniecznie musiał wymyślić coś konkretnego, zanim jego przełożeni zjedzą go
żywcem.
Telefon rozdzwonił się tuż przed wybiciem godziny
dziewiątej. Kacper tylko uniósł brwi, widząc na wyświetlaczu, że dzwoni Ola.
Ciekawe, czego mogła chcieć…
– Halo?
– Witam, z tej strony Krystian Gaworek, czy mam przyjemność
z panem Kacprem Małeckim?
Dobra, to było dziwne.
– Tak, przy telefonie. Coś się stało? Dlaczego… – urwał.
– Dzwonię w sprawie Aleksandry Dulskiej. Pracowała u mnie
jako sekretarka. Wiem, że opiekuje się pan jej synem. Dzisiaj rano w pracy Ola
straciła przytomność. Wspominała mi jakiś czas temu, że rozmawiała z panem na
temat swojej choroby…
– Tak, tak, rozmawiałem z nią – powiedział Kacper, czując
dziwny ucisk w sercu. Było aż tak źle? – Co z Olą? Chce, żeby Tomek do niej przyjechał?
Mężczyzna westchnął ciężko do słuchawki.
– Panie Małecki, Ola zmarła dzisiaj około godziny jedenastej
w szpitalu. – Kacper zamarł. Przesłyszał się, prawda? Prawda?! – Miała raka,
który rozwijał się błyskawicznie, zainfekował wiele narządów. Lekarze nie byli
w stanie jej pomóc. Prosiła mnie, abym w takim wypadku powiadomił pana.
Powiedziała, że będzie pan wiedział, co dalej robić. Wiem, że mieszka pan w
Stanach, dlatego zajmę się formalnościami do czasu pana przyjazdu, panie
Małecki. Proszę powiadomić jej syna o tym, co się stało i przyjąć moje
najszczersze kondolencje.
Wyjazd? Do Polski?
I Ola? Jego dziewczyna ze studiów, której zrobił dziecko,
nie żyła? Naprawdę nie żyła? Czy to był już wiek, w którym jego znajomi zaczynali
powoli umierać? Przecież to…
To nie mogła być prawda.
– To nie jest jakiś głupi żart, prawda? – spytał Kacper
lekko podniesionym głosem. Wstał od biurka i zaczął krążyć nerwowo po pokoju. –
Kiedy z nią rozmawiałem, twierdziła że lekarze dają jej jeszcze co najmniej
rok.
– Takie były początkowe prognozy, ale potem nastąpiło kilka
przerzutów, które skróciły ten czas. Jak już mówiłem, bardzo mi przykro, Ola
była wspaniałą osobą i pracowniczką. Chciałbym móc jej jakoś pomóc, ale niestety...
– urwał i ponownie westchnął. Wydawał się naprawdę smutny. – Jedyne, co mogę
dla niej teraz zrobić, to powiadomić o tej tragedii jej rodzinę.
W drzwiach pokoju pojawił się Paul, najwyraźniej słysząc
dziwny ton Kacpra. Mężczyzna spojrzał na niego pytająco, ale Kacper tylko
pokręcił głową i odwrócił się do byłego kochanka plecami.
– Jak ja mam to niby powiedzieć jej synowi? – warknął do
słuchawki. – Zresztą, nieważne. Postaram się przylecieć najszybciej jak to
możliwe.
– Będę tutaj pana oczekiwał. Może się pan ze mną kontaktować
pod numerem, który zaraz prześlę panu esemesem. Do zobaczenia w Polsce.
– Do zobaczenia – burknął Kacper, kończąc rozmowę.
Potarł nasadę nosa. Aż go nosiło.
Rzucił telefonem w łóżko.
– Kurwa!
– Co się stało? – spytał Paul. – Jakieś złe wieści?
– Złe wieści to mało powiedziane – odparł Kacper przez
zaciśnięte zęby. Przepchnął się obok Paula przez drzwi i szybkim krokiem zszedł
na dół do salonu. Otworzył barek, z którego wyciągnął Jacka Danielsa. Nalał
sobie do pełna i wypił połowę od razu, próbując w ten sposób jakoś uspokoić
skołatane nerwy.
– Kacper…? Co się stało?
Polak wziął jeszcze jeden spory łyk ze szklanki, po czym westchnął
ciężko.
– Matka Tomka zmarła dzisiaj w szpitalu.
Paul otworzył szeroko oczy.
– Co?!
– Dzwonił jej szef. Straciła w pracy przytomność, a kilka
godzin później już nie żyła.
– Była chora?
Kacper wziął kolejny łyk, krążąc po salonie na bosaka.
– Tak. Miała raka. Dzwoniła do mnie jakiś czas temu. Wiesz,
studiowała medycynę, więc znała wszystkie objawy i w ogóle. Podejrzewała, że
choruje. Badania to potwierdziły. Niby miała większe szanse, ale nastąpiło
kilka przerzutów i… Och, kurwa. Nie żyje. Jest martwa. Muszę powiedzieć
Tomkowi, a potem polecieć tam z nim i pozałatwiać formalności… Ja pierdolę.
Paul westchnął.
– Może powinieneś do niego zadzwonić i mu powiedzieć, żeby
wrócił do domu?
– Niee… – Kacper pokręcił głową. – Wyszedł dzisiaj ze swoim
chłopakiem, pewnie się dobrze bawią… Nie chcę mu psuć wieczoru. Zresztą jak
niby mam mu to powiedzieć? Chował się z matką przez całe życie, była najbliższą
mu osobą.
Kacper jęknął tylko w myślach. Jasne, był dupkiem, miał
serce z kamienia, bla, bla, bla, ale to nie oznacza, że jest w stanie
powiedzieć dzieciakowi z zimną krwią, że jego matka umarła. On sam już nic nie
czuł do Oli, była częścią jego przeszłości, o której wolałby raczej zapomnieć.
Gdyby nie Tomek, jej śmierć by go zbytnio nie ruszyła. Byłby smutny, jasne, ale
nie byłoby to zbytnio długotrwałe. Po tygodniu pewnie by o tym zapomniał.
Tak się jednak składało, że to była kobieta, której
zmajstrował dzieciaka. Dzieciaka, którego wcisnęła mu kilka miesięcy wcześniej,
i do któregoś już zdążył się przyzwyczaić. Dzieciaka, którego zraniono już w
życiu wystarczająco mocno. Do którego zranienia sam się nie raz przyczynił,
świadomie czy nieświadomie. Jak miał mu powiedzieć, że najważniejsza osoba w
jego życiu odeszła i już nigdy więcej jej nie zobaczy? Nie chciał, żeby Tomek
go kojarzył z tą wiadomością. Już i tak pewnie miał go za potwora… Nie chciał
stać się jeszcze większym i bardziej przerażającym.
– Prędzej czy później musi się dowiedzieć. Może najlepiej…
prosto z mostu?
Kacper parsknął ironiczne.
– Jaasne! Powiem „ hej, Tomek, jak tam randka z chłopakiem?
Dobrze się bawiłeś? A tak na marginesie, twoja matka zmarła dzisiaj w szpitalu,
na dniach lecimy do Polski na pogrzeb”.
– Co? – Paul i Kacper obejrzeli się gwałtownie. Kilka metrów
dalej stał Tomek, patrząc to na jednego, to na drugiego. Wyraźnie zbladł. – Co
powiedziałeś? – spytał cicho.
Kacper spojrzał na niego ponuro, klnąc w myślach.
– To nie tak… chciałem ci powiedzieć. – Jego ton jeszcze
nigdy nie był tak… delikatny. Żałosny. Jakby bał się, że te słowa mogą go
zranić. Tomek patrzył raz na jednego, raz na drugiego, wyraźnie próbując
zrozumieć, co Kacper powiedział. – Twoja mama… była poważnie chora. Miała raka.
Ona…
– Nieprawda! Była zupełnie zdrowa! Byłem u niej niedawno,
sam widziałem!
– Tomek… – powiedział Paul łagodnie. – Skoro ci nie
powiedziała, zapewne nie chciała, żebyś wiedział. To choroba, którą łatwo można
ukryć, jeśli się naprawdę chce.
– Twoja matka dowiedziała się o tym niedawno – wtrącił
niedawno. – Dzisiaj poszła do pracy i tam straciła przytomność. Umarła we śnie.
W szpitalu.
Tomek pokręcił przecząco głową.
– Nie. To nieprawda. Nie wiem, dlaczego próbujecie mi to
wmówić, ale to nieprawda! – twierdził uparcie. Zaczął się trząść. Kacper
widział, że Tomek jest na skraju wybuchu. – Zaraz do niej zadzwonię i
zobaczycie…
– Tomek… – spróbował Paul, ale chłopak tylko odsunął się do
tyłu, jakby bał się, że mu w tym przeszkodzą.
Chłopak wyciągnął komórkę i spróbował się połączyć, ale nikt
nie odebrał. Jego ręce trzęsły się tak bardzo, że nie był w stanie wybrać drugi
raz połączenia.
Kacper widział, jak bardzo jego syn się trzęsie, więc zrobił
kilka ostrożnych kroków w jego stronę. W oczach Tomka widział łzy i desperację.
– Ona żyje – mówił uparcie. – Musi żyć. Musi… To moja mama.
Nie mogła tak po prostu umrzeć.
– Tomek.
– ONA ŻYJE! – wrzasnął, po czym zaczął histerycznie płakać.
Kacper doskoczył do niego i przyciągnął go do siebie.
Nastolatek próbował się wyrwać, walczył z całych sił, aż zanosząc się od
płaczu. Paul stał niepewnie niedaleko nich, nie wiedząc, co może zrobić.
Nagle ciało chłopaka zaciążyło Kacprowi w ramionach i
zorientował się, że po jakichś pięciu minutach histerii Tomek najzwyczajniej w
świecie zemdlał.
Wziął go ostrożnie na ręce i położył na kanapie. Nie był na
to gotowy. Dlaczego musiał być ojcem akurat teraz? Dlaczego w chwilach, kiedy
jego dziecko było na skraju przepaści i nie miało pojęcia, jak uratować się
przed wpadnięciem w ciemną otchłań?
– Przyniesiesz koc? – spytał cicho.
Paul bez słowa poszedł na górę. Wrócił po chwili z ciepłym
kocem, którym Kacper nakrył Tomka.
– Co teraz? – spytał Paul, odgarniając Tomkowi włosy z
czoła.
Kacper rozłożył ręce.
– Nie wiem. Zobaczymy jak będzie się zachowywał. Jeśli znowu
wpadnie w histerię, trzeba będzie go zawieźć do kogoś, kto mu coś na to
przepisze. Jeśli w miarę normalnie… wróci do rozmów z Anną. – Pokręcił głową. – Akurat teraz… akurat,
kurwa, teraz…
– Chciałbym mu jakoś pomóc – powiedział Paul z
westchnieniem.
Kacper wyciągnął z jeansów syna komórkę i mruknął
niechętnie.
– Tylko jedna osoba może mu pomóc.
Za pierwszym razem nikt nie odebrał. Za drugim Zack odebrał
niemal od razu.
– Tomek, to nie najlepszy moment na…
– Tutaj Kacper. Spinaj poślady i przyjedź tutaj w tej
chwili! – rozkazał sucho.
– Co? Kacper? Słuchaj, nie wiem, czemu dzwonisz do mnie z
telefonu Tomka, ale nie mam ochoty na kolejną rozgrywkę. Nie jestem teraz w
nastroju na twoje gierki, więc…
– To ty posłuchaj, gówniarzu – przerwał mu Kacper. – Tomek
przed chwilą dowiedział się, że jego matka zmarła na raka. To ty go pieprzysz i
wmawiasz, że go kochasz, więc rusz dupę i pomóż mu przez to jakoś przejść! –
wrzasnął.
– Pani Ola nie żyje? – spytał Zack po chwili ciszy. – C–co
się stało? Przecież nic jej nie było.
– Było – wysyczał Kacper. – Zmarła na raka. Dzisiaj. Tomek
się właśnie dowiedział. Potrzebuje kogoś, przy kim będzie mógł się wypłakać.
– Och, fuck, moi rodzice mnie nie… Ach, pierdolić to, będę
tak szybko jak się da.
Zack się rozłączył, ale Kacper przynajmniej wiedział, że
chłopak zamierza tutaj przyjść. Cieszył się z tego. Nie lubił bachora, ale
jeśli mógł jakoś pomóc Tomkowi, to nie miał innego wyjścia jak po prostu go zaakceptować.
Przynajmniej na razie.
Kacper zaklął głośno.
Zdecydowanie potrzebował kolejnego drinka.
***
Jestem pewna, że część z Was się tego spodziewała. I tak żeby było jasne, zanim ktoś będzie mnie straszył ukrzyżowaniem, jej śmierć była zaplanowana od momentu, w którym zdecydowałam się wprowadzić Paula jako kochanka Kacpra. Czyli już na samym początku. Jest kilka powodów, dlaczego się na to zdecydowałam. Jeśli jesteście ciekawi, razem z zakończeniem ŚWC mogę opublikować kilka "ciekawostek" a propo opowiadania. Dlaczego tak a nie inaczej, co jeszcze miało być a nie ma, co się pojawiło a nie było zaplanowane...
Już pewnie wiecie, że kilka najbliższych rozdziałów zapowiada się dość... depresyjnie. Absolutnie wszyscy bohaterowie są w dołku emocjonalnym. Jedyne co mogę zrobić, to obiecać, że nie do końca tak będzie.
Mam nadzieje, że rozdział się podobał mimo tych drastycznych wątków, które się pojawiły.
Pozdrawiam!
No spodziewałam sie ale nie tak wcześnie, ale dobra przezyjemy jakoś, trzymam kciuki za wenę:-)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga bardzo długo. W niedawnym czasie zmieniłam konto ze starego. Więc teraz zaczynam od nowa i postaram się żebyś pod każdą notką znalazła mój komentarz. :)
Co do rozdziału, nigdy bym się tego nie spodziewała. Ale po ogromnym zaskoczeniu zaczełam cieszyć się jak głupia... Wiem, jestem okropna. Ale teraz Tomek może liczyć tylko na Kacpra i Zacka, którzy mam nadzieję spełnią daną rolę. :)
Mam nadzieję że będzie WIECEJ Paula i Kacpra :)
Następna notka za osiem dni?
Pozdrawiam!:)
Świetny, krótki ale świetny...teraz jedynyn pytaniem jest....kiedy kolejny rozdział? Bo padam na twarz z emocji i podekscytowania.
OdpowiedzUsuńMiałam pewne podejrzenia,ale nie przewidziałam śmierci matki Tomka.Emocjonalny dołek..U Zacka też nie najlepiej,rozwód rodziców po 20 latach ,dobrze ,że młodzi się postawili i nie pozwolili się rozdzialić ,co to licha ,to oni powinni być na pierwszym miejscu.Ojcu odwaliło ,chce teraz prostować charaktery chłopaków.Zobaczymy jak Kacper poradzi sobie ,na razie wezwał na pomoc Zacka.Czeka go ojcostwo na pełny etat.Weny życzę, pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńNie myślałam że to tak szybko się stanie. Akurat teraz kiedy Tomek jest w pełni szczęśliwy. Jeszcze rozwód rodziców Zacka. Współczuje im wszystkim i boję się o Tomka. ;/
OdpowiedzUsuńNo tak, dawno nie płakałam :( rodzdział rozwala, spodziewałam się, że coś nie tak z mamą, ale tak szybko! jeszcze Zack i jego problemy. Kto, komu, kiedy będzie wspierał? I może wkońcu Kacper doceni Paula - więcej ich :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
ktos może uznac mnie za brutalną ale trudno, matka tomka musiała umrzeć z kilku powodów, po pierwsze by tomek miał powód zostać w stanach i dobrze tam zacząć czuć a po drugie ze względu na postawę kacpra, xzekałam na ten moment, fajnie to opisałaś
OdpowiedzUsuńEch, może i się spodziewałam ale miałam nadzieję na jakieś szczęśliwsze rozwiązanie. Dobrze że Kacper wreszcie się poczuł odpowiedzialny za Tomka, mam nadzieję że już mu tak zostanie. Zack coraz bardziej mi się podoba i ze względu na jego relacje z Tomkiem jak również na to jak stoi za swoim bratem. Bardzo mi się podobało jak postawili się rodzicom. Mam nadzieję że nie będzie miał zbyt dużych problemów u rodziców za to że wyjdzie teraz do Tomka. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i bardzo chętnie na koniec przeczytam wszystkie ciekawostki na temat opowiadania :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo, bomba wybuchła a odłamki poharatają wszystkich w pobliżu. W sumie to dwie bomby, ta druga (rozwód) o trochę mniejszej sile rażenia...Niestety, śmierć mamy Tomka jest logicznym skutkiem fabuły i raczej nie dało się jej uniknąć. Żal mi Tomka, to dla niego ogromny cios, mam jedynie nadzieję, że Zack pomoże mu przebrnąć przez najgorszy okres. Przypuszczam, że bez pomocy pani Ani się nie obejdzie. Ciekawa jestem, jak zachowa się Kacper, czy w końcu przyzna się Tomkowi do ojcostwa. Cóż, czekam na kolejne depresyjne rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tazkiel
Tak mi szkoda Tomka ;_;. Jeszcze dowiedział się w taki sposób. Ale Zack teraz też nie ma najlepiej. Mam nadzieję, że razem to jakoś przetrwają.
OdpowiedzUsuń~Eleila