czwartek, 17 września 2015

44.Światło w ciemności



Tomek spał na kanapie, przodem do oparcia i tyłem do pozostałej czwórki, która była w pomieszczeniu. Wszyscy siedzieli w ciszy, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Zack wziął ze sobą swojego brata, Tylera, i obaj dali radę jakoś uspokoić Tomka. Gdy Tomek się obudził, znowu płakał, ale nie był to już ten histeryczny płacz, jakim wybuchł na początku. Ten późniejszy był być może nawet gorszy, bo kiedy patrzyło się w oczy Tomka, można było wręcz utonąć w smutku i żalu, jakie się tam znajdowały.
Kacper nie wierzył, że jego starzy wciąż żyją i mają się dobrze, a Tomek musiał stracić matkę w tak młodym wieku. Z chęcią by się z nim zamienił.
– Więc… kiedy lecicie? – zapytał Zack w końcu, przerywając ciszę.
– Jutro – powiedział Kacper cicho. – Zamówiłem już bilety przez internet.
– Chciałbym móc polecieć z wami – mruknął brunet – ale rodzice mi w życiu nie pozwolą. Już za dużo sobie nagrabiłem, żeby móc tak po prostu polecieć.

Kacper skinął głową. Wcale nie oczekiwał, że chłopak Tomka poleci z nimi na pogrzeb. Tomek może i go potrzebował, ale pewne rzeczy musiał sobie poukładać w głowie sam.
Przygotował się mentalnie na to, że najbliższe miesiące będą ciężkie. Wiedział, że Tomek nie będzie chciał go do siebie dopuścić, bo i czemu miałby, ale Kacper był świadomy, że nie może go zostawić samemu sobie i czas się nim zainteresować. Nie zamierzał lekceważyć po raz kolejny jego problemów. Jego syn już raz otarł się o śmierć i starczy z niego. Czas zagryźć zęby i nauczyć się obsługiwać potworki zwane nastolatkami. Zwłaszcza te, które mają pecha doświadczyć więcej bólu niż niektórzy ludzie doświadczają przez całe swoje życie.
Był środek nocy, kiedy Zack i Tyler zdecydowali się wrócić do domu. Rozmawiali długo z Tomkiem, pijąc z nim uspokajające zioła i próbując mu jakoś pomóc. Nie było łatwo patrzeć na jego łzy i czuć się tak cholernie bezradnym. Tyler płakał razem z nim. Zack nie potrafił płakać, nie w obecności obcych ludzi. Strata Tomka dotknęła i jego i było mu okropnie smutno, ale wolał udawać twardego. Tomek potrzebował kogoś twardego. Tyler był jego przyjacielem, więc mogli płakać razem. Zack był jego ostoją.
Lot mieli z rana, około godziny dziesiątej. Kacper miał jeszcze wystarczająco czasu, żeby zajrzeć do firmy, powiedzieć że znika na trochę i zdążyć dojechać na lotnisko.
W nocy przed wylotem do Polski nad Tomkiem czuwał Paul, żeby Kacper też miał szansę zaznać choć odrobinę snu.
Tomek nie do końca wiedział, co się wokół niego dzieje. Jego ciało wykonywało polecenia zupełnie automatycznie, bez najmniejszej ochoty do sprzeciwiania się albo próby analizowania rozkazu. Słyszał, jak Kacper dzwoni do Anny i mówi jej o śmierci jego matki, o tym, że Tomek będzie potrzebował kolejnych sesji. Słyszał, jak Kacper wydawał polecenia w firmie, gdzie wstąpili przed wylotem, jak niemal kłóci się z jakimś mężczyzną o jakieś spotkanie, które było nie do ruszenia.
Lot był jedną wielką plamą, podczas której praktycznie w ogóle się do siebie nie odzywali. Kacper zapytał go tylko czy kupić mu coś do picia albo jedzenia, a kiedy Tomek pokręcił przecząco głowa, on i tak coś dla niego wybrał.
Tomek nie miał kompletnie apetytu, ale Kacper kazał mu to zjeść, więc… zjadł. Dla świętego spokoju.
Wciąż miał nadzieję, że jego mama żyje. Czuł, że nie, ale mówią, że to nadzieja umiera ostatnia, więc… Tak bardzo chciał, żeby to był tylko głupi sen albo kawał. W głębi serca jednak… wiedział, że Kacper go nie okłamał. Że to nie było jakieś kolejne zagranie z jego strony, żeby Tomka podręczyć. Jego mama naprawdę nie żyła.
Naprawdę.
Sam widział, jak zmieniła się przez tych kilka miesięcy. Była blada, wykończona, smutna. Wiedziała. Wiedziała, że już go więcej nie zobaczy. Być może chciała, żeby spędził z nią swoje osiemnaste urodziny, bo czuła, że niedługo umrze? A może wiedziała jeszcze zanim wysłała go do Kacpra?
Nie miał pojęcia. Ciężko było się nie zastanawiać, co by się stało, gdyby nie wyjechał do Stanów. Gdyby został z nią. Powiedziałaby mu? A nawet jeśli, co zrobiłby po jej śmierci? Kacper by mu pomógł, gdyby się dowiedział, czy może jednak nie? Może musiałby sobie sam radzić, nie mając wsparcia nikogo? Może przygarnęliby go rodzice Pawła, gdyby zaczął z nim rozmawiać po tej całej akcji w szkole? A nawet gdyby mimo wszystko Kacper zabrał go do siebie, to czy poznałby Zacka? Złapałby taki dobry kontakt z Tylerem? Może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej?
Może właśnie tak miało być?
– Ciii – szepnął Kacper uspokajająco. Tomek spojrzał na niego zdziwiony i zorientował się, że jego pole widzenia jest zamazane. – Cii, spokojnie…
Chłopak otarł łzy rękawem bluzy. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że zaczął płakać i trząść się. Ręka Kacpra zacisnęła się uspokajająco na jego udzie. Chłopak miał ochotę ją strącić, ale obecność drugiej osoby naprawdę pomagała. Wiedział, że jeśli teraz się podda i przestanie walczyć o swoje ja, już nigdy nie uda mu się wydostać z tego bagna na powierzchnię. Nie wiedział tylko, czy jest w stanie wygrać tę walkę, czy może po wielu próbach wreszcie przegra i tak czy siak spadnie na samo dno?
Po wylądowaniu Tomek zorientował się, ze Kacper wynajął samochód, którym pojechali do jego domu. Spotkali tam mężczyznę w średnim wieku, który dał im klucze. Rozmawiał też z Kacprem na temat uroczystości pogrzebowej i różnych formalności, które muszą zostać dopełnione. Dotyczyły one w dużej mierze Tomka, który to zignorował.
– Mogę ją zobaczyć? – spytał cicho.
Kacper i ten drugi mężczyzna przerwali rozmowę i spojrzeli na niego.
– Chciałbyś ją zobaczyć? Jutro już pogrzeb…
– Chcę ją zobaczyć teraz.
Mężczyzna westchnął.
– Jeśli ci tak bardzo zależy, możemy to zorganizować. Też chcesz jechać?
Kacper tylko skinął głową.
Gdy Tomek stanął przy ciele swojej matki, jego dolna warga zaczęła drżeć mocno. Dotknął delikatnie jej zimnej ręki i rozszlochał się jak małe dziecko.
– Tomek…
Chłopak pokręcił tylko głową. Co więcej miał zrobić? Mógł tylko płakać. Tylko to mu zostało.
Noc była jeszcze gorsza. Budził się często, nękany koszmarami, które nie do końca pamiętał, a które zaczynały się od nowa zaraz po tym, jak ponownie udawało mu się zasnąć.
Przed samym pogrzebem wziął kilka tabletek uspokajających, które znalazł w łazience w szafce. Kacper wciąż krążył gdzieś w pobliżu, a nawet jeśli potrzebował gdzieś wyjść, wszędzie go ze sobą ciągnął, zupełnie jakby się bał, że jak tylko spuści go z oczu, to Tomek zrobi coś głupiego.
Tomek miał ochotę zrobić coś głupiego, ale tylko przez chwilę. Kiedy nie był w stanie już uronić ani jednej łzy, pozostała tylko pustka. Pustka i wyrzuty sumienia, które nękały go już od dłuższego czasu. Teraz były jeszcze gorsze, bo jego matka nie tylko poświęciła mu najlepsze lata swojego życia, to jeszcze w dodatku zmarła, zanim mogła nacieszyć się życiem, kiedy on zniknął na jakiś czas z horyzontu.
To wszystko była jego wina. Jego i nikogo innego. No, może po części Kacpra, że nie pokazał jaj, kiedy trzeba, i pozwolił jego matce go zatrzymać. Ale to była już osobna historia.
W dniu pogrzebu była piękna, wiosenna pogoda. Świeciło słońce, a na niebie nie było prawie ani jednej chmurki. Tomek chciał, żeby padał deszcz, żeby na dworze było tak ponuro, jak tylko może być. Jego mama umarła, ale wszystko inne żyło swoim życie, kompletnie ten fakt ignorując.
Cała uroczystość trwała może z półtorej godziny. Dzięki tabletkom Tomek po prostu stał tam oszołomiony, zaciskając palce na ramieniu Pawła i przytrzymując się go, żeby nie upaść. Przyszło sporo ludzi. Sąsiadów, znajomych z pracy… było nawet sporo osób ze starej szkoły Tomka, które zdawały się tam przyjść bardziej ze względu na niego niż jego mamę. Wszyscy go przytulali i mówili mu, jak im przykro z powodu jego straty, ale żadne z nich tak naprawdę nie wiedziało, ile stracił.
A potem było po wszystkim. Nim się obejrzał, żegnał się z Pawłem, bo za kilka godzin miał wracać do Stanów, z walizką pełną rzeczy, które miały dla niego wartość sentymentalną. Wziął perfumy swojej mamy, które używała chyba od zawsze, kilka jej drobiazgów, biżuterię… Telefon, dziennik z kalendarzem i domowej roboty książkę kucharską ze wszystkimi przepisami, które odziedziczyła po swojej babci. Miał też wszystkie zdjęcia i nagrania, jakie tylko znalazł. Część zdjęć zamierzał oprawić w ramkę. Nie zamierzał zapomnieć swojej mamy. Nigdy.


– Kacper? To ty?
Mężczyzna oderwał wzrok od miejsca, gdzie kilka godzin wcześniej pochowano Olę Dulską, i obejrzał się. Zacisnął mocno zęby, kiedy zorientował się, kto przed nim stoi.
– Mamo. Tato. Co za niespodzianka – powiedział z sarkazmem.
Jego rodzice nie zmienili się zbyt dużo przez te prawie dwadzieścia lat, podczas których ich nie widział. Postarzeli się, oczywiście, jego ojciec wyłysiał i miał dużo zmarszczek, matka też wyraźnie się postarzała, ale wciąż… wciąż byli elegancko ubrani, wyniośli i dumni. Widział to po nich.
– Co ty tutaj robisz? – spytał jego ojciec, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.
– Stoję? – Kacper uniósł brwi.
– Dowcipny i sarkastyczny jak zawsze, widzę – powiedziała jego mama, przyglądając mu się uważnie. Miała już sześćdziesiąt lat, ale należała do tej grupy kobiet, które starzeją się z klasą. To po niej odziedziczył niebieskie oczy i blond włosy. – Minęło dziewiętnaście lat, a nic się nie zmieniłeś.
– To samo można powiedzieć o was. I tym kraju.
– Och. Więc wciąż wolisz mężczyzn od kobiet? – spytał ojciec.
No, tak… Umarłby, gdyby nie zapytał.
Z jego rodzicami problem był taki, że wywodzili się z wyższych sfer. Jego ojciec był posłem, a matka założyła firmę projektancką, która szybko się rozwinęła. Oboje zarabiali mnóstwo pieniędzy i obracali się w tym „lepszym” towarzystwie. I tu leżał pies pogrzebany. Wszystko musiało być zawsze idealne i zrobione pod publiczkę. Kacper nigdy nie mógł bawić się z plebsem jako dziecko, umawiać z plebsem, rozmawiać z plebsem. Pobierał lekcję gry na pianinie, uczył się hiszpańskiego, francuskiego i angielskiego, jeździł konno… Musiał robić wszystko, co upodabniało go do znajomych jego rodziców z Anglii, którzy tak właśnie chowali swoje dzieci. Były reguły, które trzeba było przestrzegać. A Kacper… Cóż, łamał je wszystkie.
Nie znosił gry na pianinie, nie cierpiał uczyć się francuskiego, a koni bał się od malutkiego, kiedy jeden z nich go ugryzł w rękę. Nie to jednak dla jego rodziców było najgorsze, o nie.
Najgorsze było to, że Kacper wolał chłopców od dziewczyn. Jego rodzice wierzyli, że jest dla niego nadzieja, skoro uważał się za osobę biseksualną. Myśleli, że z czasem się naprostuje. Właściwie to próbowali go naprostować. Byli zbyt konserwatywni, żeby pozwolić mu być z mężczyzną, nawet jeśli w Anglii ludzie byli pod tym względem odrobinę bardziej tolerancyjni.
Gdy na studiach Kacper zaczął umawiać się z Olą, jego rodzice byli zadowoleni. Ola nie była wymarzoną kandydatką na synową, właściwie to jedną z najgorszych, ale była KANDYDATKĄ. Nie kandydatem, więc… postanowili ją tolerować. Tym bardziej że miała potencjał. Potem jednak Kacper z nią zerwał, nigdy nie mówiąc rodzicom czemu, postanowił polecieć do Stanów i tam poszukać szczęścia. Miał trochę pieniędzy, no i do urodzenia dziecka też miało trochę minąć… nie mogło mu się nie udać, dobrze o tym wiedział.
Przed samym wyjazdem, o którym nie powiedział rodzicom, poszedł z nimi na bankiet, na którym przedstawił pewnego chłopaka jako swoją drugą połówkę. W ramach zemsty na rodzicach, oczywiście. Zanim zdążyli jakoś zareagować na tak jawną „zniewagę”, Kacpra już nie było. Zostawił tylko kartkę: „lecę do Stanów, pa”. I tyle. Od tamtego czasu nie miał pojęcia, co się z nimi działo, ale najwyraźniej wszystko było u nich w porządku, skoro stali przed nim… zimni i dumni jak zawsze.
– Oczywiście – powiedział Kacper, wzruszając ramionami. – Co wy tutaj właściwie robicie?
– O to samo moglibyśmy spytać ciebie. Ale jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć, to dzisiaj jest rocznica śmierci cioci Felicji, którą tak uwielbiałeś – powiedziała z sarkazmem jego matka. No tak, przykleił ciotce gumę do włosów i podpalił jej szopę… To były piekne czasy. – Więc? Co ty tutaj robisz? Bo chyba coś naprawdę ważnego, skoro przyleciałeś aż ze Stanów? No chyba, że tam nie mieszkasz?
Nie miał powodów się tłumaczyć, ale w sumie… z chęcią wbije im jeszcze jedną szpilę.
– Przyjechałem na pogrzeb Oli.
– Oli? – jego tata uniósł brwi.
– Oli Dulskiej. Chodziłem z nią na studiach.
– Ola? Studentka medycyny? – zdziwiła się jego matka. – Nie żyje?
– Miała raka.
– Utrzymywaliście kontakt?
Kacper uśmiechnął się złośliwie.
– Ogółem nie, ale skoro już mamy syna, to wypadało go chociaż wspierać finansowo. – Jego rodzice wybałuszyli na niego oczy. Kacper zaśmiał się w duchu. Ta dwójka despotów zawsze chciała mieć wnuki do urabiania. A tu taki numer! Mieli wnuka przez osiemnaście lat, tylko… nie mieli pojęcia o jego istnieniu. Jakim skurwysynem był, nie mówiąc im o tym? Miał nadzieje, że największym z możliwych. – Och? – zrobił głupią minę. – Nie wspominałem o tym przed wyjazdem? Hmm… Jaka szkoda.
– Naprawdę masz syna? – spytał  jego ojciec. – Chcemy go poznać.
– To raczej nie będzie możliwe.
– Bo to tylko twój wymysł? – wtrąciła kobieta. – Kolejny plan, by zaleźć nam za skórę?
– Nie, dziecko nie jest moim wymysłem. Macie wnuka. Osiemnastoletniego już, niedawno obchodził urodziny. Z pewnością by chciał poznać dziadków, gdyby nie to, że właśnie zmarła mu matka. I jest gejem, więc podejrzewam, że jest poza waszym obszarem zainteresowania. A teraz wybaczcie, ale śpieszę się na samolot.
Kacper widział, że jego ojciec chce coś jeszcze powiedzieć, ale matka go powstrzymała i pozwoliła mu odejść. Był ciekawy, czy wiedziała, że ojciec go bił? Nigdy się nie zdradziła, że wie cokolwiek na ten temat, ale to nie oznaczało, że nie miała o tym pojęcia.
Jego ojciec był najgorszym ojcem na świecie, a on sam… cóż, widać poszedł w jego ślady. Też był fatalnym ojcem. Kompletnie nie wiedział jak ma teraz postępować z Tomkiem, a przecież jego syn nie był zbyt skomplikowany. Mógł trafić na kogoś z o wiele bardziej pokręconą osobowością.
Westchnął, wychodząc z cmentarza. Kiedy jego spokojne i poukładane życie stało się tak skomplikowane?


Kacper działał mu na nerwy. Tomek ledwo przetrwał lot powrotny do Seattle. Do Kacpra nie pasowało martwienie się o kogoś. Był wyrachowanym człowiekiem i nie robił rzeczy, które mogłyby sprawić przyjemność innym ludziom. Dlatego Tomek kompletnie nie kupował jego nowego ja i tego, że Kacper wyglądał, jakby naprawdę mu zależało. Drażniło go też to, że dopiero teraz nagle zaczął choć trochę się przejmować. Gdzie był przez całe jego życie? Dlaczego nie zaopiekował się nim, kiedy do niego przyjechał? Traktował go jak powietrze, nie reagował na to, co robiła mu Lilith. Zwyczajnie miał to gdzieś. Tomek nie chciał od niego litości. Jeśli nigdy mu na nim nie zależało, nie musiał teraz nagle zaczynać udawać, że jest inaczej. Czy naprawdę było z nim aż tak źle, że osoba pokroju Kacpra poczuła potrzebę, by się nad nim litować?
Nie wiedział.
I chyba nawet nie chciał wiedzieć.
– Chcesz coś ze sklepu?
– Nie  – burknął Tomek.
Gdy samochód zatrzymał się przed domem Kacpra, Tomek wysiadł i podszedł do bagażnika po swoje rzeczy. Wyjął je w ciszy.
– Daj, pomogę ci z tym – rzekł Kacper, chcąc wziąć od niego jedną z walizek.
– Nie trzeba – powiedział Tomek sucho. – Dam sobie radę.
– Jesteś pewny?
– TAK.
Tomek wziął obydwie walizki i zaniósł je do domu.
– Słuchaj, wiem, że jest ci ciężko po stracie matki, ale nie myśl sobie, że pozwolę ci mówić do siebie takim tonem – warknął Kacper, wpadając do domu ze swoim rzeczami. – Przygarnąłem cię pod swój dach, chociaż wcale nie musiałem. Mieszkasz w moim domu, gdzie panują moje zasady. I nawet jeśli jesteś rozgoryczony i zdenerwowany, nie masz prawa mówić do mnie w ten sposób, rozumiesz?! Próbuję być miły i wyrozumiały. Doceń to.
Chłopak spojrzał jedynie na niego. No, tego Kacpra znał.
– Nikt ci nie kazał być miły.
– Och, wybacz, ale nie zamierzam mieć na sumieniu osiemnastolatka, który postanowi się powiesić w swoim pokoju, bo „nikt go nie kocha”.
Tomek zacisnął dłonie w pięści, kierując się do kuchni.
– Nie zamierzam się zabijać! – warknął. – A już na pewno nie przez ciebie.
– Dobrze, że sobie to wyjaśniliśmy. To teraz jeszcze bądź tak dobry i okaż trochę wdzięczności, to wszyscy będą zadowoleni.
Nastolatek zaśmiał się kpiąco, odwracając się twarzą do Kacpra. On sobie z niego kpił, prawda? Musiał kpić.
– Wdzięczności? – spytał Tomek. – Chcesz mojej wdzięczności? Za co? Za ignorowanie mnie przez całe moje życie? Za bycie najgorszym ojcem na świecie? – Kacper zmrużył oczy, starając się nie pokazać po sobie, że jest zaskoczony. – Tak, wiem, że jesteś moim ojcem. Wiem od dnia, kiedy tutaj przyleciałem, mama powiedziała mi przed wyjazdem. Przyjechałem tutaj i co? Co takiego mi dałeś? Ubrania? Dom? Zapłaciłeś za moje wizyty u psychologa? – Tomek zaśmiał się przez łzy. W tym śmiechu nie było ani krzty radości. – Ignorowałeś mnie przez ponad pół roku mojego pobytu tutaj. Kiedy mnie nie ignorowałeś, to albo coś ode mnie chciałeś, albo robiłeś mi krzywdę. Miałeś w dupie, że Lilith zamknęła mi drzwi od domu i nie mogłem wejść do środka przez całą noc. Miałeś w dupie, że wylądowałem w szpitalu z zapaleniem płuc i nawet mnie nie odwiedziłeś. Kiedy Zack zadzwonił do ciebie i powiedział, żebyś mnie odebrał ze szpitala, bo nie mają miejsc, to… –Tomek udał, że się zastanawia. – Och, no tak, znowu mnie olałeś. Tak samo jak olewałeś mnie przez całe moje życie! – wykrzyknął ostatnie zdanie. Kacper tylko na niego patrzył. – Gdzie byłeś, kiedy się urodziłem?! Gdzie byłeś, kiedy mama wybierała mi imię?! Gdzie byłeś, kiedy płakała przy stole, nie mając pojęcia jak zapłacić za wszystkie rachunki? Kiedy ledwo starczało nam na jedzenie? Kiedy Patryk Mruczko uderzył mnie w twarz w drugiej klasie, wybił mi zęba i połamał moje kredki? Kiedy siedziałem sam w domu przerażony, czekając aż mama wróci z pracy, bo nie było ją stać na opiekunkę? Pomyślałeś o mnie chociaż raz przez te osiemnaście lat, od kiedy się urodziłem? – Tomek rozpłakał się. Otarł łzy i krzyczał dalej. – Powiedz mi, za którą z tych rzeczy chcesz mojej wdzięczności? Bo sorry, ale ja nie sądzę, żebym mógł być ci za cokolwiek wdzięczny! Zostawiłeś mamę samą! Wiedziałeś, że nie ma żadnej rodziny, ale i tak ją zostawiłeś! Pozwoliłeś jej rzucić studia! Pozwoliłeś, żeby zmarnowała całe swoje życie! – Tomek zamilkł i podszedł do Kacpra, zbliżając ich twarze do siebie. Patrząc mu prosto w oczy, dodał. – Niczego nie żałuję tak bardzo, jak tego, że zdecydowała się mnie urodzić. Powinieneś choć raz mieć takie duże jaja jak udajesz, że masz i zmusić ją do aborcji. Ale oczywiście tego nie zrobiłeś, zwyczajnie zostawiając ją za sobą jak jakiś stary mebel.
– Skończyłeś? – spytał Kacper spokojnie. Z jego miny nie dało się nic wyczytać. Po zaskoczeniu nie został nawet ślad.
Tomek zaśmiał się, ocierając łzy.
– Masz kompletnie gdzieś to, co właśnie ci powiedziałem, prawda? Ani trochę cię to nie obchodzi…  Jak zawsze. Pobzykałeś, zostawiłeś, a teraz nagle błąd sprzed dwudziestu lat wrócił, żeby ugryźć cię w dupę. Tak to widzisz, prawda? Nie martw się, nie będę wchodził ci w drogę. I kompletnie nie musisz się mną przejmować. Sam sobie poradzę ze śmiercią mamy. Po prostu trzymaj się ode mnie z daleka.
Kacper przymknął oczy, słysząc że Tomek wychodzi. W drzwiach kuchni zobaczył zdezorientowanego Paula.
– Co się stało? – zapytał. – Czemu on wyszedł?
– Bo widocznie jestem najgorszym ojcem na świecie.
Kacper oczekiwał jakiejś reakcji od Paula. Szoku. Zdziwienia. Czegokolwiek? Nie zobaczył nic z tych rzeczy, miał tylko wrażenie, że coś kliknęło w umyśle Paula, bo w jego oczach pojawiło się nagłe zrozumienie.
Blondyn zmarszczył brwi.
– Nie jesteś zaskoczony – stwierdził. Zabrzmiało to niemal ostrzegawczo.
Paul pokręcił głową.
– Tomek już dawno mi o tym powiedział.
Kacper zmrużył oczy. Jeśli Paul chciał dolać oliwy do ognia, świetnie mu się to udało.
– DLACZEGO MI, KURWA, NIE POWIEDZIAŁEŚ?!

10 komentarzy:

  1. Wreszcie stało się to o czym marzyłam xD xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej.. Nie potrafię opisać wszystkiego, co czułam, gdy to czytałam. Rewelacyjny rozdział. Tak wiele się działo *-* Niestety nie mam w tej chwili czasu, by się bardziej rozpisywać, ale nadrobię to przy kolejnym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww, to jest cudowne! Tomek, Tomek<3 W końcu mu wygarnął wszystko. Nareszcie :) Tak bardzo chcę już nowy rozdział, droga obsejso. Ale niestety nie da się zapłacić esemesem za kolejne rozdziały, takze:( Muszę nauczyć się cierpliwości. Życzę wełny i mam nadzieję, że kolejne opowiadanie będzie równie cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weny* przepraszam, ale piszę z telefonu:)

      Usuń
    2. Zawsze jeszcze pozostaje konkurs:) nie trzeba naprawde sie mocno rozpisywac ani nic wiec jesli Ci zalezy moze warto sprobowac?
      Pozdrawiam
      obsesja

      Usuń
    3. Dlaczego ktoś chce płacić smsem. Przecież jak się nie ma karty, konta, można wypełnić przekaz i wpłacić kasę na poczcie. Ja tak zrobiłam.

      Usuń
  4. Taaaak. Masz chyba racje i spróbuje swoich sił w konkursie. Zaraz naskrobię co nieco i może Ci się to spodoba.
    Pozdrawiam, Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeah! Ostatnie zdanie jakoś poprawiło mi humor, mimo depresji w ostatnich dwóch rozdziałach... Jestem dziwna.
    Czekam na więcej.
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)