- Theo! Theo, nie uwierzysz!
Pół korytarza uczniów obejrzało
się na Liama, który niemal zbił z nóg swojego najlepszego przyjaciela, gdy
wreszcie się do niego dostał.
- Co jest? Co się stało? – spytał
Theo zaskoczony. Rzadko kiedy miał okazję widzieć Liama tak nabuzowanego
energią. Nie zdziwiłby się, gdyby Liam zaczął lewitować.
-
Zainmniepocałowałchwilętemuzaszkołą – wymamrotał jasnowłosy w tempie karabinu
maszynowego, z zarumienionymi z ekscytacji policzkami.
- Co? – Theo zamrugał i spojrzał
na niego.
- Pokażę ci co – odezwał się
Dennis, pojawiając się znikąd i podchodząc do nich. – Uwieczniłem to dla ich
dzieci. Wiesz, wujek Dennis musi być dobrze przygotowany.
Theo uniósł brwi, kiedy Dennis
podał mu swój telefon. Na ekranie telefonu pojawił się Liam i Zain. Mówili coś
do siebie, czego telefon nie wyłapał, ale nagle Zain zbliżył się od Liama i
pocałował go w usta. Theo aż pochylił głowę, żeby być bliżej ekranu. Liam
jęknął widząc, że został nagrany, ale sam po chwili też zaczął oglądać, pewne
ciekawy, jak wyglądało to z perspektywy Dennisa. Zain nie próżnował,
przyciskając Liama do ściany i pogłębiając pocałunek. Liam na filmiku na
początku stał jak sparaliżowany, ale szybko otrząsnął się z szoku i oddał
pocałunek.
- Co oglądacie?
Cała trójka podskoczyła, a Liam
zarumienił się po czubki uszu, kiedy zobaczył, że Zain patrzy na nich z
zainteresowaniem.
- N-nic – odparł.
Zain uniósł brwi, wyraźnie mu nie
wierząc, ale wzruszył ramionami i poszedł przed siebie. Nie trudno było
zauważyć zadowolonego uśmieszku na jego ustach i spojrzenia, jakim zmierzył
Liama.
Gdy brunet był już daleko, Liam
westchnął teatralnie.
- Matko, chyba się zakochałem –
powiedział cicho.
Theo i Dennis wywrócili oczami.
Wiedzieli to już od wieków.
Zadzwonił dzwonek, więc cała
trójka skierowała się w stronę klasy, w której mieli mieć zajęcia. Na lekcji
Theo miał problem, żeby utrzymać długopis, a co dopiero robić notatki. Za
bardzo trzęsła mu się ręka.
- Co jest? – spytał cicho Liam,
widząc co się dzieje.
Theo westchnął i zagryzł dolną
wargę.
- Trenowałem z Damonem.
Godzinami.
- Co trenowałeś? – zdziwił się
chłopak.
- Łucznictwo. Kazał mi strzelać
do upadłego.
- Co? Czemu?
- Długa historia.
Theo nie miał pojęcia, ile razy
strzelił z łuku dzień wcześniej, ale był przekonany, że setki. Mało tego, tylko
tych pierwszych kilkanaście razy strzelał do tarczy. Gdy załapał, jak strzelać,
Damon kazał mu celować w siebie. Uznał, że tak będzie zabawniej, więc cały
wieczór Theo strzelał do wampira. Przez pierwsze dwie godziny Damon prawie nie
drgnął – Theo zwyczajnie w niego nie trafiał. Czasami było blisko trafienia go,
ale wtedy wystarczyło, że wampir przesunął się o cal i strzała przelatywała
obok niego. Czytał sobie książkę i nawet
na niego nie patrzył. Theo mógł się założyć, że Damon chciał w ten sposób
zirytować.
Strzelanie go wykończyło, ale też
wkurzyło, więc gdy Damon na chwilę stracił nim zainteresowanie – tak zupełnie,
nie tak jak przez wcześniejsze dwie godziny, kiedy poświęcał Theo jakieś 5%
swojej uwagi – i obrócił się do niego plecami, Theo przymierzył i strzelił.
Gdyby wampir nie odsunął się w ostatniej chwili, strzała wylądowałaby idealnie
w jego lewym pośladku.
Do tej pory na myśl o minie
Damona, gdy ten się do niego obrócił przodem, Theo czuł dreszcze przechodzące
mu po plecach. Dobrze, że więź go chroniła, bo jak nic byłby trupem.
Koniec lekcji przywitał z
prawdziwą ulgą. To popołudnie spędzał sam, bo Damon miał jakieś sprawy do
załatwienia, więc zmaltretowane mięśnie nastolatka mogły pozwolić sobie na
odpoczynek. Dzień zapowiadał się wyjątkowo nudno, biorąc pod uwagę ostatnie
wydarzenia, ale, jak się okazało, życie po raz kolejny postanowiło kopnąć go w
dupę.
Coś mu nie pasowało już w chwili,
kiedy mama zawołała go na obiad i zobaczył, że zrobiła jego ulubione gołąbki, których
normalnie nie znosiła robić, bo było przy nich od groma roboty. I jego ojciec
przyszedł wcześniej z pracy… Zazwyczaj nie jadał z nimi obiadów albo jadali je
o wiele później, żeby jego ojciec też mógł zjeść ciepły posiłek, a nie
odgrzany.
Theo usiadł przy stole, marszcząc
brwi i zabrał się za jedzenie. Rodzice pytali go o szkołę, o Liama i Klarę, o
„tego wampira, z którym się kolegował”. Generalnie zadawali całą masę pytań.
- Dobra, o co chodzi? – wybuchnął
w końcu, nie mogąc znieść tej niepewności. Nie miał pojęcia, o co mogło
chodzić, ale takie zachowanie sprawiało, że robił się nerwowy. Nie przypominał
sobie, żeby zrobił coś, za co mógłby wpaść w tarapaty, ale kto wie? Chociaż
wtedy nie dostałby na obiad gołąbków, więc pewnie nie chodziło o to.
Jego rodzice spojrzeli na siebie
porozumiewawczo.
- Co? – spytał Theo, patrząc to
na jedno, to na drugie. Kompletnie nic z tego nie zrozumiał. Te ich maślane
spojrzenia… Ostatnim razem patrzeli tak na siebie na filmiku z ich pierwszej
rocznicy, jak jego mama była w…
- Jestem w ciąży – powiedziała,
uśmiechając się do niego niepewnie, najwyraźniej zaniepokojona tym, jak może
zareagować.
Theo wybałuszył na nią oczy i
zakrztusił się śliną.
- Co? – spytał. Czy mu się
wydawało, czy jego mama powiedziała, że…?
- Jestem w ciąży.
Dobra. Powtórzyła. Nie
przesłyszał się ani trochę.
- Będziesz miał młodszego
braciszka albo siostrzyczkę – dodał jego ojciec, uśmiechając się lekko,
aczkolwiek też niepewnie.
Theo milczał. Nie dlatego, że
posiadanie rodzeństwa wydawało się kiepskim pomysłem czy że go zatkało. Po
prostu jedyne co mu przychodziło do głowy, to rzeczy, jakie zobaczył w jakimś
anime – jedna osoba umierała, robiąc miejsce drugiej.
Na jego miejsce we wszechświecie
czekało już kolejne dziecko, które niedługo je zajmie. Dziecko się urodzi, a on
umrze, oddając mu swoją przestrzeń życiową.
- Theo? – odezwała się jego mama
niepewnie. – O mój Boże, nie cieszysz się. – Schowała twarz w dłoniach. –
Myślałam, że będziesz choć trochę się cieszył.
Theo pokręcił głową.
- Nie, nie, to nie tak! –
zapewnił szybko. – Cieszę się, zawsze chciałem mieć młodsze rodzeństwo, po
prostu się tego nie spodziewałem.
Para od razu odetchnęła z wyraźną
ulga. Theo też się cieszył, że niezręczny moment już minął. Resztę obiadu
rozmawiali o dziecku, które miało się wkrótce narodzić i zmianach, jakie miały
zajść w ich rodzinie w związku z tymi
narodzinami. Theo odczekał jeszcze jakieś dziesięć minut po obiedzie, pomógł
mamie pozmywać i wymawiając się zadaniami domowymi, uciekł na górę. Dopiero gdy
był w swoim pokoju, odetchnął z ulga, opierając się o drzwi.
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Jedni umierają, drudzy się rodzą.
Kiedy jego życie nabrało
filozoficznego znaczenia?
Następnego dnia Damon od razu
wyczuł, że coś się stało. Gdy tylko go zobaczył w parku, zmarszczył brwi i
przyjrzał mu się uważnie. Theo tylko westchnął ciężko, wyminął go bez słowa i
zaczął biec.
- Co taki skwaszony, hmm? –
spytał w końcu wampir.
Theo już jakiś czas temu odkrył,
że wampiry były ciekawskimi istotami. Udawały, że nic ich nie obchodzi i mają
generalnie wyjebane, ale w środku aż je skręcało z ciekawości. I uwielbiały
zatrzymywać informacje dla siebie, żeby zrobić innym na złość. Damon nigdy by
się do tego nie przyznał, ale był gotowy pójść na wiele kompromisów, żeby tylko
wyciągnąć z Theo informacje, na których mu zależało.
- Rodzice powiedzieli mi, że… -
urwał celowo. Pokręcił głową i westchnął, nie mówiąc już nic więcej.
Damon milczał przez krótki czas,
czekając na odpowiedź. Gdy dotarło do niego, że Theo nie zamierza mu takowej
udzielić, powiedział:
- No? Wiem, że chcesz mi
powiedzieć.
- Wcale nie – odparł od razu
Theo, uśmiechając się pod nosem. Damon przyspieszył trochę i zrównał się z nim.
- Gdybyś nie chciał, to byś mi
kazał spadać.
Theo sarknął.
- Wcale nie. Poza tym, to ty
zacząłeś temat.
- A ty go kontynuowałeś.
- Może, co nie zmienia faktu, że
nie chcę o tym gadać.
Damon spojrzał na niego ponuro i
przyspieszył, wyprzedzając go znacznie. Theo prychnął. Wampir celowo chciał mu
dopiec, biegnąc szybciej i tym samym zmuszając go do tego samego. Nie
skomentował tego. Przyspieszył i miał nadzieję, że uda mu się przeżyć ten
dzień.
- Wiesz, Damon… - zaczął po
jakimś czasie. Wampir się nawet nie obejrzał, ale nastolatek wiedział, że
słucha. – Jeśli naprawdę nie masz nic przeciwko, żebym ci powiedział, to okej…
W sumie dobrze byłoby się komuś wygadać.
- Wyduś to z siebie wreszcie –
warknął mężczyzna.
Ciemnowłosy zaśmiał się w duchu.
- Powiem ci, ale nie za darmo.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Theo
już byłby martwy.
- Dobra, dobra, ale zatrzymaj
się! – zawołał za nim.
Wampir zwolnił i zatrzymał się
przy jednej z ławek. Theo zawahał się tylko chwilę. W jednej chwili biegł w
stronę jasnowłosego mężczyzny, a w drugiej już obejmował go nogami w pasie i
całował mocno, wczepiając palce obu rąk w mokrą od potu koszulkę.
Damon zdębiał, kompletnie
zaskoczony. Jego oczy były szeroko otwarte, zupełnie jakby próbował zrozumieć,
co właśnie się stało.
Theo czuł, że jego spodenki
zaczynają się robić ciasne. Wampir jak nic był w stanie wyczuć jego
podniecenie.
Był przekonany, że Damon go
odepchnie, ale ku jego zdumieniu nic takiego się nie stało. Dwie dłonie złapały
go mocno za tyłek, a wilgotne usta oddały pocałunek. Język wampira wsunął się
do ust nastolatka, penetrując je żarliwie. Theo jęknął, mocniej zaciskając
palce na koszulce i oddając każdy jeden żarliwy pocałunek.
- Nie pozwoliłem ci się pocałować
– mruknął Damon w jego usta, gdy lekko się od niego odsunął. Theo uśmiechnął
się szeroko. Wampir nie brzmiał na zadowolonego, ale nie wydawał się też mocno
zły. Nawet nie strzelił go w twarz! Można więc było to uznać za sukc… -
Zapłacisz mi za to, bachorze! – Zepchnął go z siebie mało delikatnie na trawę.
Theo westchnął. A zapowiadało się
tak pięknie.
Tak jak ostatnio, skończyli w
mieszkaniu Damona. Theo nawet nie musiał pytać, co będą robić, po prostu
chwycił za swój łuk, zarzucił sobie kołczan pełen strzał na plecy i przybrał
odpowiednią pozycję. Trochę czytał o tym ostatnio na Internecie, szukał
wskazówek, jak poprawić celność. Nie było to proste, zwłaszcza dla kogoś mało
skoordynowanego, ale Theo był przekonany, że mógł się nauczyć.
Damon stanął w swoim zwyczajowym
miejscu, patrząc na Theo uważnie. Godziny ciężkiej pracy powoli dawały efekty.
Theo więcej razy trafiał niż nie, zmuszając Damona do pilnowania, gdzie Theo
strzela. Wampir stał na tyle daleko, że usunięcie się przed strzałą nie było
dla niego najmniejszym problemem.
Po kilku godzinach, gdy Theo miał
dość, Damon zamówił dla niego pizzę i zapoznał go z innymi rodzajami broni,
które mogły mu się przydać w walce.
- Ktokolwiek próbuje mnie dopaść
– powiedział Damon – może chcieć też skrzywdzić ciebie, dlatego musisz być
zawsze czujny. Człowiek, wilkołak, wampir… ktokolwiek to jest, wie jak się bić.
Dla ciebie najważniejsze jest utrzymanie się przy życiu jak najdłużej. Im
dłużej zdołasz przetrwać, tym więcej czasu dajesz mi na dotarcie do ciebie i
obronienie cię.
- Skąd możesz wiedzieć, że coś
jest ze mną nie tak? – zdziwił się Theo.
- Nasza więź jest jeszcze na tyle
silna, że bez trudu wyczuwam, kiedy grozi ci niebezpieczeństwo. Pamiętasz jak
na Antarktydzie uratowałem cię przed niedźwiedziem? – Theo skrzywił się. Trudno
było zapomnieć. – Byłeś przerażony. Więź reaguje na silne emocje. To dla mnie
cholernie nieprzyjemne i niemożliwe do zignorowania.
- Myślałem, że nie wiesz za wiele
o więzi.
- Cóż, najwyraźniej dowiedziałem
się trochę z biblioteki Jacoba. Naprawdę akurat to cię tak bardzo interesuje? –
Nastolatek pokręcił zamaszyście głową dla świętego spokoju i wgryzł się w
kolejny kawałek pizzy. Był głodny jak wilk. – Świetnie. Ważne jest, żebyś
wiedział, z kim walczysz. Wilkołaki nie atakują przypadkowych osób, starają się
trzymać swoich terenów i nie wtrącać się w walki, które nie są ich.
Prawdopodobnie na żadnego w swoim życiu nie trafisz. Jeśli jednak tak się
stanie i będzie chciał ci zrobić krzywdę, użyjesz tego. – Damon wskazał łuk i
kuszę. – To najlepsza broń przeciwko nim. Przeciętny wilkołak potrafi uleczyć
poważne rany w ciągu dnia, dwóch, jeśli nie został otruty tojadem. Rana
postrzałowa to dla nich dziecinna igraszka. Łuki są dla nich o tyle
niefortunne, że nie mogą się uleczyć, dopóki nie wyciągną grotu z rany. Jeśli
wiesz gdzie celować, tak łatwo im się to nie uda. Poza tym, jesteś w stanie
postrzelić ich kolejnych kilka razy, zanim będą mogli usunąć strzałę, więc nie
powinno być problemu. Nie pozwól nigdy, żeby wilkołak się do ciebie zbliżył.
Jeśli podejdzie do ciebie na odległość wyciągniętej ręki, jesteś martwy w
dziewięćdziesięciu procentach.
- Sporo o nich wiesz – stwierdził
Theo.
- Pewnie dlatego, że miałem
przyjemność niejednego spotkać przez lata. Nie cierpię ich! – przyznał wampir.
– Nie możesz spokojnie przejść przez ich cholerny, święty las, bo od razu całe
stado wisi ci na ogonie, jakbyś dosłownie zabił jednego z nich. Nie daj boże,
żebyś rozdepnął im jakiegoś kwiatka. Wrrr…
Theo zaśmiał się.
- Jesteś pewny, że nie jesteście
naturalnymi wrogami? – spytał rozbawiony.
Damon tylko spojrzał na niego z
irytacją, po czym wrócił do objaśniania.
- Przy odrobinie szczęścia
trafisz na jakiegoś idiotę, który da rozpruć sobie brzuch. Dobrze jest więc
mieć przy sobie nóż. Tniesz albo od żeber po kość biodrową, albo na odwrót, to
już nie ma wielkiego znaczenia. Ważne, żeby rana była głęboka i jak największa.
To da ci wystarczająco dużo czasu, żeby uciec.
- Chcesz powiedzieć, że wilkołak
przeżyje coś takiego?!
- Powinien. Ale dobrze ci radzę,
jak możesz to spierdalaj, bo gdy się uleczy, jak nic będzie wkurzony. - Damon
pokręcił głową. – Miałem przyjemność walczyć z wkurzonym wilkołakiem i nie było
to nic przyjemnego. Są silne i szybkie i cholernie upierdliwe. Wampiry! Trochę
już o nas wiesz, ale za mało. Prawdziwe wampiry są bardzo silne i szybkie,
prawie niezniszczalne. Bez broni jesteś bez szans. W twoim przypadku najlepiej
jest umoczyć grot każdej strzały w twojej krwi. Sam się już przekonałeś, że
działa to jak trucizna. Nie jest to może duża pomoc dla ciebie, ale to powinno
osłabić napastnika chociaż na chwilę. Każda sekunda jest cenna, pamiętaj o tym.
Najlepiej zachować dystans. Celować w nogi, żeby ciężko było cię gonić.
Instynkt powinien ci pomóc przetrwać. Jeśli chodzi o ludzi, to trudno was,
kurwa, ogarnąć. Jesteście całkowicie nieprzewidywalni. Z reguły zachowanie
dystansu jest gwarancją sukcesu. Nie daj się trafić z daleka, a nie powinieneś
mieć problemu z ujściem z życiem. Jeśli napastnik będzie blisko, przyjmij
pozycję do walki. Wasze zmysły są przytępione. Człowiek nie potrafi wyczuć
czyichś emocji. Polegacie na wzroku jako na głównym zmyśle. Pokaż człowiekowi,
że jesteś silny i wiesz co robisz, a zrobisz go w ciula nawet wtedy, kiedy
jesteś osłabiony i nie masz zielonego pojęcia o walce.
Theo pokiwał głową. Coś w tym
było. Słowa Damona tylko upewniały go w przekonaniu, że mężczyzna ma za sobą
setki lat zbierania doświadczenia, którego on nigdy nie zdobędzie. Damon miał
rozległą wiedzę na różne tematy. Szkoda tylko, że rzadko chciał się nią
dzielić.
- Jeśli chodzi o wiedźmy, to
nawet nie ma o czym mówić. Jak jakaś suka weźmie cię na celownik, jesteś
martwy. Nic z tym nie zrobisz.
- Widzę, że pałasz wielką
miłością do wszystkich nadprzyrodzonych. Jakie jeszcze stwory istnieją poza
wilkołakami i wampirami?
Damon uśmiechnął się półgębkiem.
- Prawie wszystko, o czym krążą
legendy i mity.
- Smoki? – spytał nastolatek z
ciekawością.
- Mhm, jest ich mało, ale ciągle
żyją. Należą do tak zwanych zmiennokształtnych, tak samo jak wilkołaki, czyli
mają dwie formy. Wyglądają jak ludzie, ale mogą zmienić się w bestię. To
wędrowne stworzenia, nie lubią siedzieć w jednym miejscu. Jakbyś spotkał wariata,
który zna ze dwadzieścia języków i piętnaście dialektów, to prawie na sto
procent jest to smok.
- Elfy?
- Miałem kiedyś kochanka, który
był elfem. Są naprawdę gorące w łóżku.
- Bazyliszek?
- Mój ojciec miał raz
nieprzyjemność wejść na teren jednego. Uciekł, zanim biedak się pokapował, że
ktoś go odwiedził. Był już za stary na wygibasy.
- Demony?
- Nie słyszałeś o egzorcyzmach
Emily Rose?
- Pierdolisz!
- Bez przekleństw, smarkaczu.
- Sam też przeklinasz.
- Jestem dorosły. Nawet taki
cymbał jak ty powinien to zrozumieć.
Mierzyli się przez chwilę
wzrokiem, zanim Theo odwrócił wzrok i westchnął.
- Dlaczego wampiry zdecydowały
się ujawnić? – spytał.
- Bo Jonas uważał, że to dobry
pomysł – powiedział Damon sarkastycznie. – Słowo Jonasa to prawie świętość.
- Wyczuwam zazdrość.
- Och, wyczuwasz całe zastępy
zazdrości – burknął Damon, zaskakująco gadatliwy jak na siebie. – I to nie
tylko mojej. Jonas jest pierwszym synem Ojca i jedynym, który go widział. Mój
ojciec był jego drugim dzieckiem, ale nigdy go nie poznał. To Jonas wychował
swoje rodzeństwo. Jonas jest starszy od mojego ojca o 20 lat. Po moim ojcu jest
Gloria, potem Celeste i na samym końcu Jacob.
- Więc co? Ojciec pojawiał się
raz na jakiś czas, machnął sobie dzieciaka i znikał z powrotem, zostawiając go
Jonasowi?
- Mhm. Nie jesteśmy istotami
społecznymi. Gdyby nie fakt, że żywimy się ludzką krwią, moglibyśmy żyć z dala
od cywilizacji. Rodzina nie ma dla nas praktycznie żadnej wartości. Zabicie
dziecka czy ojca to żadna nowość.
- Brzmi trochę strasznie.
Damon wzruszył ramionami. Theo
dokończył swoją pizzę i wrócił do strzelania. Na dworze było już ciemno, kiedy
obaj ruszyli w kierunku domu Theo. Z jakiegoś powodu nastolatka bawił widok
wampira w tramwaju. Wybitnie mu tam nie pasował. Damon z pewnością dostrzegał
jego rozbawienie, ale taktownie go ignorował.
Chłopak był trochę zaskoczony, że
wampir odprowadza go prosto pod dom, ale nie zamierzał narzekać. Był pechowcem
i kłopoty zdawały się go same znajdować, ale paradoksalnie w obecności Damona
czuł się zupełnie bezpiecznie. Wiedział, ze wampir będzie walczył w jego
obronie do upadłego, czy tego chce, czy nie. Uspokajało go to, chociaż nie
rozwiązywało jego problemu z więzią.
By przekonany, że Damon tylko
odprowadzi go pod dom, ale ten najwyraźniej nie zamierzał wychodzić w
najbliższym czasie.
- Dalej cię obserwują –
stwierdził. – Ciągle cię pilnują i wyraźnie mają na mnie oko. Trzeba się ich
jakoś pozbyć.
- Ci agenci? – spytał Theo. Damon
skinął. – Ale chyba nie chcesz ich zabić?
Wampir pokręcił głową. Theo
odetchnął. Nie chciał mieszać się w porachunki między tajną agencją a Damonem,
to nie skończyłoby się dobrze.
Mężczyzna przyglądał mu się przez
chwilę z namysłem.
- Co? – spytał nastolatek
obronnie, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Hmm… - mruknął tylko Damon,
podchodząc do niego.
W następnej chwili już go
całował.
Theo jęknął w jego usta ze
zdumienia, nie mając pojęcia co zrobić z rękami. I całą resztą siebie. Damon
złapał go za szczękę i zmusił do otwarcia ust. Jego zwinny język wsunął się do
środka, penetrując zawzięcie wnętrze ust nastolatka. Theo objął mężczyznę za
szyję, jednocześnie próbując za nim nadążyć z pocałunkami.
Nagle wampir pociągnął go za
włosy, a chwilę później jego kły zatopiły się w skórze chłopaka. Momentalnie
zmiękły mu kolana. Damon objął go w pasie i przytrzymał, nie pozwalając mu
upaść i tak szybko jak wgryzł się w jego szyję, tak szybko też go puścił.
- C-co…? – wymamrotał Theo,
mrugając zawzięcie i próbując zrozumieć, co przed chwilą się stało.
Damon zmarszczył brwi, popchnął go
na łóżko i pocałował go po raz kolejny. Theo kompletnie nic z tego nie
rozumiał, ale nie protestował. Nie miał pojęcia, co Damonowi odbiło tego dnia,
ale zdecydował martwić się tym później.
Tym razem pocałunek trwał dłużej.
Wampir wdrapał się na nastolatka, rozsuwając mu uda kolanami i podsuwając go
wyżej na łóżku, ułatwiając sobie pozycję. Jedną ręką zaczął pocierać jego
krocze, ciągle całując go zawzięcie. Theo jęknął cicho, czując rosnące
podniecenie. Nie potrzebował wiele, żeby się podniecić.
Damon zjechał z pocałunkami na
jego szyję i zassał się na wystającym spod koszulki obojczyku. Nastolatek
jęknął cicho, łapiąc go za włosy i pilnując, żeby wampir się nie odsunął. To
wszystko było takie przyjemne! Mógłby tak spędzić wieki.
- Czy dziewice nie powinny być
bardziej wstydliwe? – spytał cicho wampir, składając delikatne pocałunki między
obojczykami nastolatka. Podsunął mu koszulkę, odsłaniając brzuch i kawałek
klatki piersiowej.
Theo wygiął się, czując jak ręka
Damona zaciska się dość mocno na jego penisie.
- N-nie jestem dziewicą – odparł
tylko. Cieszył się, ze leży, bo gdyby stał to jak nic zmiękłyby mu nogi.
- Hmm… - było jedynym
komentarzem, na jaki zdobył się Damon. Bez ostrzeżenia wbił się w szyję
nastolatka po raz kolejny, ale tak samo jak za pierwszym razem nie pił długo.
Minęły dosłownie sekundy, kiedy odsunął się, oblizując usta.
Uśmiechnął się drapieżnie.
- No. Wiem już wszystko, co
chciałem wiedzieć. Widzimy się jutro jak zawsze.
A potem wyszedł jakby nigdy nic,
zostawiając Theo oniemiałego.
I podnieconego do granic
możliwości.
***
Hej :)
Jak widzicie, powoli zaczyna się dziać. Mam nadzieję, że ju nikt nie będzie narzekał na brak wiadomej akcji, idziemy zdecydowanie w tym kierunku.
Jeśli chodzi o kolejny rozdział, to pojawi się prawdopodobnie w następną niedzielę, a kolejny... nie mam pojęcia. Postaram się wygospodarować trochę czasu i go napisać, ale mam przeczucie, ze będzie z tym ciężko. Musicie trzymać kciuki, żeby jednak się udało :)
Mam nadzieje, że rozdział się podobał.
Pozdrawiam!
Super ja chcę ciąg dalszy!!! Ta dwójka naresczcie zbliża się do siebie!!! -_- <3
OdpowiedzUsuńPewnie,że się podobał i trzymam kciuki za dziesięć następnych:-)
OdpowiedzUsuńDamon ty dupku
OdpowiedzUsuńWięcej pisać nie trzeba. (XD)
Pozdrawiam,
An
Wow! Normalnie w jednym rozdziale aż trzy pocałunki, jestem w szoku, ale pozytywnym, idealnie wszystko opisałaś :)
OdpowiedzUsuńTyle się dzieje, Zain i Liam oraz Theo i jego wampir, po prostu uwielbiam, do szczęścia brakuje tyko Denisa i Jacoba :)
Mam nadzieję, że znajdziesz czas na napisanie kolejnego rozdziału, będę trzymać kciuki :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Chyba Jonas zabiłby swojego braciszka za coś takiego :P
UsuńKiedy będą seksy? Xd
OdpowiedzUsuńwow, aż odechciało mi się spać, pasjonujące
OdpowiedzUsuńCo za małpiszon, tak zostawić napalonego Theo... W tym rozdziale Damon zachowywał się trochę bardziej ludzko, chyba dosyć ma niesmacznej krwi :D Super rozdział, bardzo dziękuję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo dobra.. troszku mnie udobruchałaś... ale jak w następnym rozdziale nie będzie ruchanka to foch! Ogółem git. Coraz bardziej kocham Damona :D i pierwszy raz moge się domyślać czegoś... Damon dowiedział się, że jak przerucha Theo to krew będzie smaczniejsza! Ha! Czekam z niecierpliwością na next.
OdpowiedzUsuńDuużo weny,
Pozdrawiam :)
Ojejciu Damon wreszcie zaczyna się przekonywać do Theo *przynajmniej ja tak rozumiem*. Więcej takich rozdzialów *-*
OdpowiedzUsuńCzyżby Damon znalazł sposób na poprawę smaku krwi Theo ?:)Zostawił biedaka w takim stanie... Theo pewnie szybko da mu odczuć, że ten kij ma dwa końce haha Mam nadzieję, że to opowiadanie będzie miało przynajmniej tyle rozdziałów co "Światło w ciemności" :) Temat rozgrywek rodowych między wampirami i walki o władzę można nieźle pociągnąć. Cały czas zastanawia mnie co miała na myśli czarownica, mówiąc że więź ma wiele zalet... pozdrawiam gorąco Karo
OdpowiedzUsuńNieee, opowiadanie nie będzie takie długie. Nie uśmiecha mi się robienie z tego jakiegoś tasiemca, który szybko straci sens i jakość. Jeśli zaś chodzi o słowa czarownicy, nie jest to nic wielkiego, wydaje mi się, że bez problemu można się tego domyślić;)
UsuńPozdrawiam!
Damon dla mnie jest takim uroczym, zbuntowanym seme (no jak tego wampirka nie kochać? ;.; ), przez co jak czytam twoje opowiadania na mojej twarzy gości uśmiech (a brat myśli, że ja z chłopakiem pisze, którego nie mam xD). Nie mogę się doczekać kolejnego rozdzialiku! :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Hashi Chomik
Ps.
Mogłabym polecić (udostępnić) twojego bloga na swoim ? :3
Jasne, jeśli chcesz polecić bloga to nie ma sprawy, będzie mi bardzo miło :)
UsuńPozdrawiam!
Dziękuję !^-^
UsuńChodziło Ci o tą niedzielę która już była czyli 29 maja czy ta która będzie byli 5 czerwca?
OdpowiedzUsuńTeoretycznie to miałam na myśli 29, ale się niestety przeliczyłam. Do 5 uwinę się z rozdziałem na 99%.
UsuńPozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńej czemu Deamon się odsunął, bosko by wyglądał ze strzałą w tyłku ;], w końcu zbliżenie, Theo będzie miał rodzeństwo, mam nadzieję, że przeżyje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ale czemu Deamon się odsunął? naprawdę bosko by wyglądał ze strzałą w tyłku ;], w końcu zbliżenie... i Theo będzie miał rodzeństwo, mam nadzieję, że jednak przeżyje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, oj czemu, oj czemu Deamon się odsunął, bosko by wyglądał ze strzałą w tyłku ;] ;) och Theo będzie miał rodzeństwo, mam nadzieję, że jednak przeżyje...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza