– Głupi palant – burknął Tyler, wciskając koszulkę do
kieszeni spodni. – Nienawidzę go.
– Nie przesadzaj, to twój brat.
– Co nie oznacza, że nie może być głupim palantem.
– Miał prawo podjąć decyzję.
– Nie wierzę! Po prostu nie wierzę. Po tym jak się zachował
wciąż go bronisz? No proszę cię!
Tomek spuścił wzrok. Był zażenowany tym, z jakim
politowaniem Ty na niego patrzy. Może miał rację? Może powinien być zły? Jakoś
po prostu… nie potrafił. To, co się stało, pogorszyło mu humor. Był smutny, ale
nie zły, każdy miał w końcu prawo wyboru. Widać nie był wart tego, żeby z nim
zaryzykować związek. On naprawdę to na swój pokręcony sposób rozumiał.
– Nie mogę go do niczego zmusić – powiedział. – Skoro nie
chce niczego poważniejszego, to pozostaje mi się z tym tylko pogodzić.
– Straszna z ciebie cipa.
– Hej! – obruszył się Tomek.
– Taka prawda – rzucił Tyler dobitnie. Zaczął się huśtać na
krześle i bawić ołówkiem. – A Zack to cholerny tchórz. Boi się spróbować, żeby
znowu nie wyszło jak zwykle. Przecież widać jak na dłoni, że cholernie mu się
podobasz, wzroku nie mógł od ciebie oderwać! Normalnie z nim gorzej niż z babą.
Tomek spuścił wzrok. Widocznie jednak coś było z nim nie
tak, skoro Zack nie chciał zaryzykować. Chyba po prostu nie był tego wart.
Od tamtego zdarzenia na domkach czuł się strasznie przybity.
Cały pobyt w Seattle stracił nagle swój urok. Zatęsknił za mamą, której mógłby
się z tego zwierzyć i która nie tylko zapewniłaby go, że go kocha i zawsze
będzie po jego stronie, ale również przytuliłaby dokładnie tak samo, jak tuliła
go, kiedy miał kilka lat i czuł się źle albo rozbił sobie kolano. Tutaj nie
miał nikogo takiego. Zresztą mama to mama. Ojcowskiej miłości nigdy nie
doświadczył, więc nie miał pojęcia, na ile by ją docenił.
– Powiedz to wszystko po polsku – rzucił Tomek, odrywając
się od przykrych myśli. – I przestańmy już o tym gadać. Co się stało to się nie
odstanie. Wyszło jak wyszło, trudno. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
– Przekonujesz mnie czy siebie? – Tomek spojrzał na Tylera
wilkiem. – Dobra, dobra, już nic nie mówię. Wróćmy do tych cholernych zaimków,
bo w takim tempie to nigdy nie uda mi się ich użyć poprawnie.
– Sporo Polaków nie potrafi ich używać, więc nie będziesz
wyjątkowym przypadkiem.
– To miało mnie pocieszyć?
Tomek wzruszył ramionami. Tylerem westchnął i pochylił się
nad kartką, próbując zrozumieć coś z tego, co się na niej znajdowało.
Następnych kilka dni nie działo się nic ciekawego. Zdarzyło
mu się znowu śnić o sytuacji z szatni, był też u Ani na rozmowie, no i w ogóle
nie rozmawiał ani nie pisał z Zackiem. Złapali na jednej z przerw kontakt
wzrokowy, ale ten szybko się urwał, kiedy Zacka zaczepił jakiś chłopak. Tomek
westchnął wtedy ciężko, nie wiedząc, co zrobić. Nie chciał całkiem się od Zacka
odwrócić. To, że wyszło jak wyszło nie oznaczało przecież, że są skreśleni jako
przyjaciele. Nie był po prostu pewny, czy tak od razu powinien poprosić go o
rozmowę? Zresztą, odzywał się w nim tchórz na samą myśl o tej rozmowie. Nie
wiedział też, co właściwie mógłby powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to głupio i
kiczowato. Uznał więc, że da im obu trochę czasu i może akurat sytuacja się
wyklaruje. Miał w sumie taką nadzieję.
Przez to, co stało się na domkach, Patricia i Renata nie
odstępowały go w szkole na krok, a i poza nią ciągle próbowały go gdzieś
wyciągnąć. Chodził z nimi na obiad po szkole albo wieczorem do kina. Gdyby nie
one, na pewno siedziałby w domu i użalał się nad sobą. Był im wdzięczny za
troskę i cieszył się, że chociaż w kwestii przyjaciół miał całkiem dobrego
nosa. Jasne, dziewczyny jeszcze nie wiedziały o jego orientacji i nie wiedział,
jak im to powiedzieć i czy w ogóle to zrobić, ale to nie oznaczało końca
świata. Dziewczyny są z natury bardziej tolerancyjne i wierzył, że Renata i
Patricia również dadzą mu szansę. Chwilami wkurzało go to, że tak się nad nim
trzęsły, zupełnie jak jego mama, ale z drugiej strony choć przez chwil mógł się
poczuć, jakby był w domu.
To naprawdę wiele dla niego znaczyło.
Bastian siedział na zajęciach, podpierając niedbale brodę
ręką i bazgrał po marginesie zeszytu. Kompletnie nie mógł się skupić na tym, co
mówi nauczyciel. Nawet się zbytnio nie przejął tym, że ledwo zaliczył ostatni
sprawdzian i że jeśli ominie jeszcze chociaż jeden trening, to zwyczajnie
wyleci, nawet jeśli jest kapitanem. Całe dnie spędzał zamknięty w swoim pokoju.
Leżał na łóżku, gapił się w sufit i słuchał depresyjnej muzyki, jakby to
właśnie tam miał odnaleźć odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Ojciec
próbował wyciągnąć z niego, skąd, do cholery, wzięła się w nim ta nienawiść do
wszystkiego, co homoseksualne, ale on nie zamierzał o tym z nikim rozmawiać, a
już na pewno nie z ojcem.
Koledzy martwili się o niego. Może nie wszyscy, ale część
wydawała się zaniepokojona dziwną depresją, w którą tak nagle wpadł. Nikt nic z
tego nie rozumiał. Dziwne też pewnie było dla nich to, że zwyczajnie zaczęło mu
wszystko zwisać i powiewać i przestał trząść szkołą, jak miała w zwyczaju
drużyna futbolowa. Niektórzy jej członkowie zaczynali już narzekać, że kujonki
przestają się ich bać i noszą głowę wyżej niż zazwyczaj. Bastian jednak miał to
kompletnie gdzieś. Borykał się z o wiele poważniejszymi problemami i nie
zamierzał zajmować się błahostkami.
Najgorsze w Adamie było to, że nie dał się zbyć. Bastian
musiał się naprawdę nagimnastykować, żeby nie spotkać go gdzieś na korytarzu.
Czasami miał wrażenie, że Adam po prostu podejdzie do niego na stołówce i przy
wszystkich poprosi o chwilę rozmowy. Ta myśl tak go przeraziła, że aż przestał
do niej chodzić.
Adam wydawał się być wszędzie, choć nawet się nie widzieli z
bliska – Bastian w końcu o to zadbał. Okazało się jednak, że telefony i
Internet to naprawdę diabelskie i futbolista nie spodziewał się, że
kiedykolwiek będzie przeklinał to, jak daleko sięga technologia. Adam wypisywał
do niego codziennie, a kiedy nie dostawał odpowiedzi, zwyczajnie mu groził.
Nijak nie dało się tego obejść, bo w końcu nie wiedział, czy Adam faktycznie
pewnego dnia się nie wkurzy i nie pójdzie z tym na policję. Nie wiedział też,
czy naprawdę był z tym u lekarza i czy ma na to jakiś papier. Nie zamierzał o
to pytać, żeby go jeszcze bardziej nie wkurzyć, bo to mogłoby się po prostu źle
skończyć. Cała ta sytuacja była bardzo pokręcona i Bastian nie miał zielonego
pojęcia, jak mógłby to odkręcić.
– … mnie
pan? Halo! Bastian Croswelt!
Aż podskoczył, kiedy usłyszał tuż przy uchu krzyk. Cała
klasa wybuchła śmiechem, tylko Matthew, jego przyjaciel, zmarszczył brwi w
zamyśleniu. – Dobrze się pan czuje? Czy zwyczajnie postanowił pan mnie
ignorować?
Chłopak spłonił się lekko z zażenowania i wyprostował na
krzesełku.
– Em, przepraszam… Mam pan rację, chyba nie czuję się
najlepiej.
Matematyk uniósł brwi, patrząc na niego podejrzliwie. Chyba
nie wiedział, co powinien z nim zrobić.
– Chce pan iść do pielęgniarki? – spytał.
Rudy pokręcił przecząco głową.
– Nie trzeba, to lekka dolegliwość.
– Lekka, a jedna odpływa pan na moich zajęciach. Proszę się
skupić! Przypominam, że w przyszłym tygodniu jest z tego sprawdzian, a sądząc
po bzdurach, jakie dzisiaj wygadywaliście przed tablicą, niezbyt pojęliście
temat…
Nauczyciel kontynuował, a Bastian odetchnął z ulgą, że się
od niego odczepił i wrócił do bezsensownego bazgrania w swoim zeszycie. Miał
nadzieję, że matematyk nie zwróci już na niego więcej uwagi, bo wtedy musiałby już
poprosić o wizytę u pielęgniarki, a tego wolał uniknąć.
Adama nosiło od samego rana, kiedy Bastian po raz kolejny
zignorował jego wiadomość. Zapytał go, czy nie potrzebujemy pomocy z jakiegoś
przedmiotu, bo akurat ma trochę wolnego czasu i mógłby mu przygotować notatki,
ale nawet to nie skusiło Bastiana i zwyczajnie go olał. Adam się wściekł, że na
rudego wciąż działają tylko groźby. Za każdym razem, kiedy Adam do niego pisał
i chciał otrzymać wiadomość zwrotną, musiał posunąć się do groźby, a to mu się
cholernie nie podobało.
Zachowanie Bastiana wyprowadzało go z równowagi i nie miał
już pomysłów, jak temu wszystkiemu zaradzić. Spotkanie rudzielca samego było
niemożliwe, a kontakt telefoniczny hmm… bardzo utrudniony, w najlepszym
przypadku. Jakoś jednak musieli się porozumieć i Adam obiecał sobie, że coś
wymyśli albo nie nazywa się Adam Wolf. Żaden jednak pomysł nie przychodził mu
do głowy, choć kombinował już na wszystkie możliwe sposoby. Pozostawała mu w
sumie tylko jedna opcja – iść do Bastiana do domu. To jednak też nie było takie
proste, bo żeby chociaż dostać się na klatkę, trzeba było posłużyć się
domofonem. Adam dałby sobie rękę uciąć, że Bastian by go zwyczajnie olał i nie
wpuścił do mieszkania. Mógł jeszcze podejść do niego na stołówce przy wszystkich
ludziach, ale fakt był taki że…
… nie byli kumplami. Adam wbrew pozorom znał swoje miejsce,
nawet jeśli się na to nie zgadzał. Bastian nie uważał go za kumpla, uważał go
za frajera, którego można wykorzystać i dzięki jego wiedzy trochę poprawić sobie
stopnie. Spędzali razem czas, nawet kilka razy u niego nocował, ale nigdy w
życiu nie można byłoby ich nazwać przyjaciółmi. Bastian nie chciałby się
przyznać przed kolegami, że się przyjaźnią, gdyby tak faktycznie było. To tylko
Adam latał za nim jak wariat i próbował coś zdziałać. Swoją drogą zdziałał
więcej niż ktokolwiek by przypuszczał – zbudował między nimi więź, której nigdy
nikt nie będzie w stanie rozerwać. Bastian do końca życia nie zapomni, że wziął
kogoś siłą, tym bardziej, że był to dla niego prawdopodobnie pierwszy raz. I
był to inny chłopak.
Nie było więc opcji, że podejdzie do niego przy wszystkich,
bo zwyczajnie wyśmiałaby go cała szkoła. Bastian należał do innej ligi i
należało się z tym po prostu pogodzić.
Musiał, po prostu musiał wymyślić coś innego! Ale co, do
cholery? Kompletnie nie mógł się skupić. Po raz pierwszy w swojej karierze
szkolnej dostał F z wykrzyknikiem. Znaczy, F ogólnie, do tej pory najgorszą
oceną było D, ale tym razem dostał nie tylko F, ale jeszcze nauczyciel postawił
przy ocenie wykrzyknik. Słyszał docinki niektórych kolegów i koleżanek z klasy,
że „uuu, Wolf dostał F”, jakby to było święto narodowe. To niebywałe, jak
szybko pojawiają się sępy. Nawet się nie spodziewał, że aż tyle osób ciska się
o jego dobre stopnie. Widać jego „relacja” z Bastianem będzie bardziej
kształcąca niż się spodziewał.
Westchnął ciężko i wystosował do futbolisty esemesa:
„Odezwij się do mnie, ty brutalny barbarzyńco, bo zaraz
naprawdę się wkurwię! Czy ciebie bawi granie mi na nerwach czy naprawdę robisz
to zupełnie nieświadomie?! Niech cię szlag!”
Bastian, oczywiście, nie odpisał. Adam aż zazgrzytał zębami
ze złości, kiedy zadzwonił dzwonek, kończący zajęcia. Wcisnął telefon do
kieszeni i zaczął wrzucać do torby wszystkie swoje przybory.
– Adam, zostań na chwilę na przerwie – powiedział
nauczyciel, zabierając się za mazanie tablicy.
Adam westchnął ciężko, przeczuwając co się święci i z kwaśną
miną podszedł do biurka nauczyciela.
– Słucham?
Mężczyzna spojrzał na niego zza szkieł okularów i zrobił
zmartwioną minę.
– Czy coś się stało?
Adam zamrugał.
– Hm? W jakim sensie?
– Czy dzieje się coś, o czym powinien zostać poinformowany
personel naszej szkoły? Coś w domu? A może coś, o czym powinni wiedzieć twoi
rodzice?
Wolf uniósł brwi.
– Nie? – spytał głupkowato. – Nie rozumiem, dlaczego pan
mnie o to pyta.
– Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żebyś napisał sprawdzian
tak fatalnie. Przejrzałem wasz dziennik, nie tylko z mojego przedmiotu
pogorszyły ci się stopnie. Chciałbym wiedzieć, czy na pewnie wszystko u ciebie
w porządku.
Adam obruszył się.
– Pewnie, jak inni idioci z tej klasy dostają same najgorsze
oceny, nikt się nie czepia, ale jeśli to tym lepszym przydarzy się jakaś wtopa,
od razu wszyscy się interesują. Czy to naprawdę takie ważne? Może mam aspiracje
do tego, że sobie trochę popsuć stopnie, w końcu to byłaby jakaś pieprzona
odmiana.
Po zszokowanej minie nauczyciela zobaczył, że zareagował
trochę za ostro jak na przykładnego kujonka przystało. Do cholery, miał już
dość! Dlaczego wszyscy myśleli, że tylko ulizani okularnicy mogą być
inteligentni? Czy dla odmiany najlepszym uczniem nie mógł być ktoś, kto nosi
glany, ma tatuaże, kolczyki i pierdolnik na głowie zamiast schludnie ułożonych
włosów? Dlaczego najlepszy uczeń nie mógł być też największym w szkole
rozrabiaką, dlaczego wszyscy musieli wszystkich tak szufladkować? Z każdą
chwilą w Adamie narastał coraz większy bunt.
– Chyba się zapominasz! – skarcił go mężczyzna.
– Chyba nie! – odszczeknął się. – Wiele razy na lekcjach
Beka i Henry odnosili się do pana o wiele gorzej i zupełnie pan to zlewał, ale
oczywiście ja nie mogę tak powiedzieć. A jeśli chodzi o wcześniejsze pytanie,
to nie, nic się nie stało, ze mną i moją rodziną wszystko w jak najlepszym
porządku. To nudne mieć same A i B, więc dla odmiany chcę złapać kilka D i
F. To naprawdę takie dziwne?
– Widzę, że muszę się skontaktować z twoimi rodzicami –
powiedział nauczyciel. Adam widział, że mężczyzna jeszcze zszokowany i
kompletnie nie wie, co powinien mu odpowiedzieć.
– Nie wiedziałem, że dostając banię złamałem szkolny
regulamin. Ale jeśli tak panu zależy, proszę bardzo. Ja osobiście mam to w
nosie. Nikt mnie nie zmusi do poprawienia stopni. Będą lepsze, kiedy ja sam będę
tego chciał. Przepraszam, ale wolałbym już iść. Nie chcę do listy moich
przewinień dołączyć spóźnienia się na lekcję, bo to dopiero byłby katastrofa –
rzucił z sarkazmem, po czym obrócił się zamaszyście i niemal wymaszerował z
klasy, zostawiając nauczyciela z opadniętą szczęką.
Szlag by to!
Szedł przez korytarz niczym taran, mimo że po korytarzu
kręciło się tylko kilkanaście osób. Wkurzony i zaczerwieniony ze złości na
twarzy miał ochotę komuś przywalić. Naprawdę wszyscy mieli go za taką cipę? Nic
dziwnego, że Bastian nie chciał go przelecieć i zrobił to pod wpływem
adrenaliny albo cholera wie, czego. Właściwie nadal nie wiedział, co rudego do
tego skłoniło i to wkurzało go jeszcze bardziej.
Zderzył się z kimś barkiem. Obrócił głowę poirytowany,
zdając sobie sprawę, że byli to dwaj koledzy Bastiana z drużyny – Samuel oraz Matthew,
jego najlepszy kumpel.
– Uważaj jak chodzisz! – oburzył się Matthew, z którym się zderzył.
Obaj zawodnicy obrócili się z zamiarem odejścia, kiedy usta Adama nagle się
otworzyły i wyfrunęło z nich poirytowane:
– Sam uważaj jak chodzisz!
Obaj chłopacy obejrzeli się na niego zaskoczeni.
– Powiedziałeś coś? – zapytał Samuel, najwyraźniej nie mogąc
uwierzyć, że ktoś taki jak Adam mógłby się odszczeknąć.
– A co? Głuchy jesteś? Bo wydaje mi się, że powiedziałem to
całkiem wyraźnie.
Samuel i Matthew spojrzeli na siebie z konsternacją. Cóż, to
musiało być dla nich coś nowego. Zazwyczaj nikt nie miał jaj, żeby im
podskakiwać, a tu taki mikrus wyraźnie próbował z nimi zadrzeć. Adam też nie miał
jaj, pewnie gdyby nie był taki nabuzowany i dostałby chwilę do namysłu, czym
prędzej by się stąd ewakuował. Ale był nabuzowany i tej chwili nie otrzymał, i
nie zamierzał cofać tego, co powiedział. Ani przepraszać.
– Ty chyba nie wiesz z kim zadzierasz – ostrzegł go Matthew,
patrząc na niego groźnie. W tej jednak sytuacji jego metr dziewięćdziesiąt nie
robił na Adamie zbyt wielkiego wrażenia.
– Czy wszyscy futboliści są tacy tępi? – spytał Adam. –
Macie mózg czy po prostu coś zamiast mózgu, co usprawnia wam funkcjonowanie?
Tak się składa, że ciężko takich tępych jak wy osiłków przeoczyć, nawet jeśli
to naprawdę duża szkoła.
– Odszczekaj to albo pożałujesz! – wkurzył się Samuel.
Adam tylko uśmiechnął się w ich stronę kpiąco.
Kilka minut później już nie był taki zadziorny, czując się
bardziej jak przekłuty balonik. Na szczęście bardziej skupiał się na
wstrzymywaniu powietrza.
Widać wsadzenie komuś głowy do kibla potrafi bardzo szybko
zmienić jego… nastrój.
Samuel i Mathew się z nim nie patyczkowali. Chwycili go za
bety, zaciągnęli do najbliższej toalety, a potem wsadzili mu głowę w kibel i
spłukali wodę… w każdej toalecie po kolei. To był bardzo prosty sposób na
upokorzenie i odegranie się na kimś bez pozostawiania śladów. Adam próbował im
się wyszarpnąć, ale dwóch rosłych futbolistów, regularnie odwiedzających
siłownię… To było za wiele dla kogoś takiego jak on. Za jakimś dziesiątym razem
– chłopakom się widać zabawa nie nudziła – ledwo był już w stanie wstrzymywać oddech. Bolała go
głowa w miejscu, gdzie jeden z nich szarpał go za włosy i wciskał mu głowę
głębiej. Śmiali się z niego, kiedy krztusił się i kasłał wodą z toalety. To
było bardziej upokarzające niż to, że obrzucili go jajkami pod koniec zeszłego
roku szkolnego.
Stracił rachubę, ile razy już miał głowę w toalecie, kiedy
usłyszał jakiś oburzony krzyk. Widział wszystko jak przez mgłę, a może to po
prostu woda zalewała mu oczy, a mokra grzywka ograniczała pole widzenia? Czuł
się słaby, w końcu żaden z futbolistów nie miał wyczucia i przytrzymywali go
pod wodą zdecydowanie za długo.
– Ocipieliście całkiem?!
Adam upadł na podłogę, kasłając i trzęsąc się lekko. Miał
nadzieję, że nie zdadzą sobie sprawy, że płacze. To byłoby jeszcze bardziej
upokarzające. Skulił się na podłodze. Czuł mdłości na samą myśl o tym, co się
przed chwilą stało i chciał zwymiotować, ale za słabo go rwało. Znał osobę,
która się za nim wstawiła i właściwie nie wierzył, że to naprawdę ona.
– Sam się prosił! – rzucił na swoją obronę Matthew. –
Prowokował nas.
– To prawda! – potwierdził Sam.
– Wali mnie to! – warknął Bastian, patrząc na Adama z
przerażeniem. – Zostawcie już go. Spadamy stąd.
Samuel i Matthew zgodzili się z ponurymi minami i wyszli
jako pierwsi. Bastian zatrzymał się w progu i po chwili wahania powiedział
cicho.
– Przykro mi.
Złapał za klamkę, zamierzając wyjść, kiedy Adam odpowiedział
mu cicho.
– Zostań… Proszę.
Bastian zerknął na niego niepewnie. Adam nie prezentował się
najlepiej. Podniósł się do siadu i spojrzał na niego. Miał zaczerwienione oczy
i chociaż ciężko było to stwierdzić, patrząc na niego, on po prostu wiedział,
że Adam płakał.
Nie potrafił go zostawić samego w takim stanie. Nie, kiedy
go o to prosił. Nie, kiedy tak niedawno skrzywdził go o wiele bardziej niż
teraz jego koledzy. Z wahaniem zrobił jeden niepewny krok w jego stronę, a potem
jeszcze jeden i jeszcze… Z każdym kolejnym przychodziło mu to coraz łatwiej.
Kucnął tuż przy Adamie, czując się źle z tym, co mu się
przytrafiło. Po jego minie widział jak bardzo Adam czuł się upokorzony i trochę
mu było głupio, że był tego świadkiem. Może Adam wolałby, żeby nikt tego nie
widział? W końcu Matthew i Samuel prędzej czy później daliby mu spokój. Może
pochwaliliby się kolegom, że to zrobili, a może nie. Sam już nie wiedział, czy
dobrze zrobił.
Usiadł obok niego na podłodze. Bał się go dotknąć. Wciąż
miał w pamięci obraz tego, co się stało, kiedy ostatni raz miał okazję to
zrobić. Jego dylemat rozwiązał Adam, który pociągając lekko nosem, objął go za
szyję i przytulił się do niego. Bastian mimowolnie się skrzywił, w końcu Adam
miał przed chwilą głowę w toalecie, ale nie pachniał jakoś źle. To była po
prostu woda. Zwykła, czysta woda. Bastian sięgnął do swojej torby sportowej –
wybierał się w końcu na trening – i wyciągnął z niej mały ręcznik. Zarzucił go
Adamowi na głowę i zaczął mu czochrać włosy, chcąc je trochę wysuszyć. Adam
wyglądał jak zmokła kura i miał naprawdę żałosną minę.
Ręcznik zdziałał prawdziwe cuda, bo choć włosy Wolfa wciąż
były mokre, to jednak z pojedynczych kosmyków nie kapała woda. Teraz Bastian
już w ogóle nie miał nic przeciwko temu, żeby Adam się przytulił, choć czuł się
niezręcznie i nie wiedział jak powinien się zachować.
– W porządku? – spytał cicho po dłuższej chwili, kiedy Adam
przestał już pociągać nosem. Bastian nie odważył się go objąć.
– Mhm… Już mi lepiej – odparł Adam. – Nie powinienem im
pyskować – burknął zawstydzony. Mimo wszystko Bastian mu się podobał i było mu
przykro, że go zobaczył w takiej sytuacji.
– Nie powinieneś – zgodził się rudy z westchnieniem, nie
mając pojęcia, co teraz zrobić. – Następnym razem po prostu sobie odpuść.
– Wiem… – burknął młodszy chłopak. – Ale nie ma tego złego,
co by na dobre nie wyszło.
Serce Bastiana zabiło mocno, kiedy Adam spojrzał mu prosto w
oczy. Czuł się jak zahipnotyzowany i nie potrafił odwrócić głowy. Miał
wrażenie, że wie, do czego zmierza Adam.
– To znaczy?
– Jesteś tutaj. Po bezowocnych próbach skontaktowania się z
tobą, wreszcie mamy okazję porozmawiać. – Bastian poczerwieniał na twarzy ze
zdenerwowania, a jego ręce zaczęły się pocić. To oczywiste, że Adam zamierzał
wykorzystać okazję, w końcu kto by tak nie zrobił? Zaczynał żałować, że z nim
został, mógł go po prostu tutaj zostawić i… – Uspokój się, przecież rozmowa
jeszcze nikogo nie zabiła. Już ci pisałem, że to, co się stało, nie było tylko
twoją winą.
– Nie chcę o tym rozmawiać – rzucił Bastian, próbując wstać,
ale Adam mu nie pozwolił. Jednym błyskawicznym ruchem usiadł mu na kolanach,
ograniczając mu zdolność ruchu i zamknął drzwi od toalety, żeby nikt tego nie
zauważył.
– Nic mnie to nie obchodzi, czy chcesz czy nie. Miałeś
wystarczająco dużo czasu, żeby sobie to ułożyć w głowie. Będziemy o tym
rozmawiać, czy ci się to podoba, czy nie.
– Adam…
– Mam dość tego, że mnie unikasz jak zarazy – kontynuował
niezrażony. – To, co się stało, już się nie odstanie. Chcę po prostu wiedzieć,
na czym stoję i chcę, żebyśmy nadal mogli się spotykać. Wkurwiasz mnie
niemiłosiernie, ale mimo wszystko lubiłem spędzać z tobą czas i chcę, żeby
nadal tak było. Dlaczego to nie dociera do twojego zakutego łba?
Bastian odwrócił wzrok, nie wiedząc, co mógłby powiedzieć.
Czyżby Adam naprawdę nie był zły o to, co mu zrobił? Musiał być zdrowo
stuknięty, jeśli to nie zrobiło na nim wrażenia. Czuł, że tym razem jest w
potrzasku i będą musieli o tym pogadać. Nie miał szans się wywinąć. Może i
dobrze się stało? Już teraz miał wrażenie, że przygniatający go ciężar zrobił
się o wiele lżejszy. Może jeśli wreszcie jakoś rozwiąże tą sprawę, będzie mógł
jakoś o tym zapomnieć?
– Teraz nie mogę, jeśli nie stawię się na dzisiejszym
treningu, to wykopią mnie z drużyny. – Adam już otworzył usta, chcąc
zaprotestować, ale Bastian zatkał mu je dłonią. – Posłuchaj do końca! Po
treningu nie mam już zajęć, czyli kończę dzisiaj o dwunastej. Mam wolną chatę,
Nataniel jest u matki, a ojciec w pracy do osiemnastej. Pogadamy jak skończę
zajęcia.
Adam odsunął jego rękę.
– Znowu mnie w ciula zrobisz, już ja cię znam!
– Nie zrobię – odparł Bastian i z ciężkim westchnieniem
sięgnął do plecaka. Wyciągnął z niego swoje klucze od domu i wręczył je
Adamowi. – Masz klucze do wejścia do bloku i mieszkania. Zaczekaj tam na mnie,
okej?
Adam musiał przyznać, że się tego nie spodziewał. Bastian
raczej nie zrobiłby go w konia w ten sposób, prawda? Zacisnął dłoń na kluczach,
decydując się na opuszczenie ostatnich dwóch lekcji. Zamierzał faktycznie pójść
tam i czekać na Bastiana.
– W porządku. Ale jeśli to jakiś podstęp… – rzucił groźnie.
– Żaden podstęp. Tylko przyjdź na czas, bo nie chcę jak
idiota czekać pod drzwiami, dobra?
– Okej… To do zobaczenia za kilka godzin.
Bastian skinął głową. Wsadził ręcznik do torby, pozapinał
zamki i chrząknął znacząco.
– Możesz już ze mnie zejść?
Adam zarumienił się lekko i uczynił to pospiesznie,
mamrocząc słowa przeprosin. Otworzył drzwi i wyszedł z toalety, wciskając klucze
do kieszeni spodni.
– Będę czekał… – powiedział cicho.
Bastian tylko przełknął, odwracając wzrok i nie mówiąc ani
słowa, wyszedł z łazienki. Adam wziął głęboki oddech i postanowił iść na
lekcję, chociaż był już porządnie spóźniony.
Miał nadzieję, że ta rozmowa z Bastianem wreszcie jakoś
przywróci dawne stosunki pomiędzy nim a Bastianem, a może nawet…
… przeniesie ich znajomość na zupełnie inny poziom.
W końcu !!. Nie mogłem się doczekać;p. Rozdział całkiem fajny :), kurcze tam chyba rzadko toalety odwiedzają skoro nikt ich nie podsłuchiwał ;P... Fajnie było by się dowiedzieć co dalej <3. Weeeny w nowym roku
OdpowiedzUsuńDante
świetny rozdział :-). Wreszcie ruszyła sprawa Adama i Bastiana. Szkoda mi Tomka, mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy. Ile zamierzasz stworzyć rozdziałów? Bo mam nadzieję że jak najwięcej. Czekam z niecierpliwością :_).
OdpowiedzUsuńWłaśnie tez mam ochotę krzyknąć w końcu a niestety następnie i co dalej???!!!!
OdpowiedzUsuńWreszcie jest! Nie mogłam się doczekać! Najbardziej interesuje mnie sytuacja głównych bohaterów a tym razem poświęciłaś im tak mało czasu. Może następnym razem to sobie odbijesz? Xd strasznie mnie ciekawi co teraz Zack ma do powiedzenia Tomkowi.
OdpowiedzUsuńWidzę że za to u Adama coś się ruszyło a ciekawa jestem tej rozmowy.
W tym odcinku nie pojawiło się wiele nowego za to sprawiłaś ze będę się teraz coraz bardziej niecierpliwić żeby dowiedzieć się co dalej.
Życzę dużo weni i czasu i liczę na jak najszybszym następny odcinek.
Pozdrawiam
Trafiłem na Twojego bloga niedawno i zbytnio nie wiem, co powiedzieć... Najlepiej chyba będzie, jak powiem, że pochłonąłem całego bloga w niecały tydzień xd Przez Ciebie chodzę niewyspany ;.; No ale trudno, nee? Jak świetny blog, to człowiek czyta i zapomina, że istnieje coś takiego jak czas xd
OdpowiedzUsuńPamiętam, że wycieczkę zacząłem od "Pozory mylą". Wiesz jak uwielbiam teksty zakończone tytułem? No po prostu kocham. Duży plus za to!
Nie będę tu się zbytnio rozpisywać na temat każdego opowiadania, bo teraz mam wielką mieszankę w głowie i nie do końca wiem, co gdzie było. Wybaczysz? ;.;
Jestem zachwycony "Granicami". Kocham to opko! Jest chyba najlepszym w całej Twojej twórczości, choć "Światło w ciemności" zaczęło walczyć o pierwsze miejsce w moim rankingu.
Przez Ciebie przesłuchałem kilka piosenek Tokio Hotel (zespołu, którego nie trawiłem) i wiesz co? Stwierdzam, że nie są tacy źli. Ale te ich nowe piosenki... *myśli o Girl got a gun* Brr.. Koszmar.
Masz przewspaniały styl. Na początku sceptycznie podchodziłem do Twojego bloga, ale ten styl! Przekonał mnie po trzech rozdziałach "Pozory mylą". Wzięłaś mnie tym i już chyba nie puścisz xd
Wybacz, że komentarz taki do dupy, ale na serio wszystko mi się pomieszało i nie wiem jak mam teraz komentować.
Weny~!
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało:) I komentarz jak najbardziej pozytywny, no i bardzo mnie ucieszył. Osobiście również największy sentyment mam do "Granic" i jestem z tego opowiadania bardzo dumna, tym bardziej że poświęciłam mu naprawdę mnóstwo czasu. Mam nadzieję, że dalsza część "Światła w ciemności" i ewentualne kolejne teksty, które pojawią się w przyszłości, również będą Ci się podobać.
UsuńCo do Tokio Hotel, to czasami mam wrażenie, że z nimi jest tak samo jak z Justinem Bieberem - albo się ich kocha, albo nienawidzi, jakoś mało jest ludzi neutralnych, nie wiem czemu. Tym bardziej się cieszę, że choć trochę im odpuściłeś:) (nawet jeśli ostatnimi czasy zapracowali na konkretne bęcki)
Pozdrawiam!
I znowu przerwałaś w takim momencie? Lubisz nas dręczyć ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyjaśni już się, dlaczego Bastian tak nienawidzi homoseksualistów i pogodzi się z Adamem.
Mam nadzieję, że dojdzie do konfrontacji pomiędzy Zackiem i Tomkiem.
Z ojca Tomka to wielki bu, jak może nie reagować na krzywdę Tomka?
A co dzieje się z Paulem?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
kiedy kolejny rozdział tegoż wspaniałego opowiadania? :3
OdpowiedzUsuńNie wiem, pewnie na weekend. Mam ciężki tydzień, zapas notek na wyczerpaniu... Jak przeżyję już piątek, to powinnam mieć troszkę luźniej; pierwszy możliwy termin to ten weekend, ale nic nie obiecuję, tym bardziej, że teraz czas na TWT (wiem, że moje opowiadania nie są żywe, ale ja muszę być względem nich sprawiedliwa).
UsuńPozdrawiam!
Nareszcie trochę więcej o Adamie i Bastianie!
OdpowiedzUsuńBiedny Adam... To nie był chyba zbyt przyjemny dzień... F! i jeszcze płukanka w kiblach :/
Ale tyle dobrego, że w końcu ze sobą pogadają!