sobota, 23 lipca 2016

19.Mieszkanie



Theo nie był pewny, co ma o tym wszystkim myśleć. Kiedy Mario rzucił go na ziemię, żeby Damon dokończył robotę, wiedział jedno. Już po nim.
Damon czekał od miesięcy na jakiś cud, który przerwie ich więź. Od samego początku mu obiecywał, że gdy przyjdzie na to czas, zabije go powoli, ciesząc się każdą jedną sekundą jego agonii. Theo ani przez chwilę nie wątpił, że wampir mówił poważnie. Wiedział, co czeka go w przyszłości i bał się tego, ale starał się o tym nie myśleć. W końcu… więź tak szybko nie osłabnie, prawda? Miał kilka lat na nacieszenie się życiem i udobruchanie Damona na tyle, żeby zabił go szybko i bezboleśnie.
Nie spodziewał się, że więź osłabnie tak szybko.
Czując nieopisany ból i krztusząc się własną krwią, Theo chciał umrzeć. Chciał, żeby ten ból się wreszcie skończył. Gdy jego organizm wreszcie się poddał i ogarnęła go ciemność, pomyślał, że wreszcie, teraz już będzie dobrze.
Potem jego ciało stanęło w ogniu, a potem… Potem zerwał się do siadu z sercem w gardle, nie mając pojęcia, co się stało. Bólu już nie było.

Był głód.
Obrócił się na drugi bok, wzdychając cicho. Nie miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Dzięki dokończonej więzi czuł emocje Damona i nie było tam nic złego. Tylko… ekscytacja, radość, podniecenie. Żadnych negatywnych emocji prócz irytacji.
Theo nie wrócił do domu na noc. Rodzice pozwolili mu nocować u Liama, więc po prostu wrócił z Damonem do jego mieszkania. Liam wiedział, że ma go kryć.
Do tej pory jeszcze nie zostawał u Damona na noc.
- Za głośno myślisz.
Theo westchnął po raz kolejny. Przekręcił się na wznak i obrócił głowę, patrząc na Damona. Widział w ciemności zaskakująco dobrze.
- Sorry, po prostu… Czy będę musiał teraz gryźć innych ludzi, żeby zaspokoić głód?
- Nie. Moje ciało zacznie samo z siebie produkować wystarczającą ilość krwi, żebym mógł cię nakarmić. Twój organizm z kolei będzie wchłaniał moją krew i ja będę mógł pić od ciebie. Więź sprawi, że będziemy samowystarczalni dla siebie.
- Więc… Dennis po porostu gryzie Jonasa i odwrotnie? – zdumiał się nastolatek. – Jakim cudem ten dureń się nie zorientował, że coś jest nie tak?
Damon parsknął.
- Jego się spytaj.
- Nie uważasz, że to dziwne? Że nie musimy pić od nikogo innego?
- Być może właśnie o tym mówił Jonas, kiedy twierdził, że dokończenie więzi czyni cię silnym. Jesteś samowystarczalny. Nawet jeśli ludzie kiedyś wyginą, my nie będziemy ich potrzebować.
- Ludzie nigdy nie wyginą.
- Jesteś tego taki pewny? Jeszcze dziesięć lat temu na całym świecie było kilkanaście wampirów, których stworzyła moja rodzina. Teraz jest ich setki, a może nawet tysiące. Skąd wiesz, że za sto lat nie będzie ich na tyle dużo, że zabraknie żywicieli? Im więcej wampirów, tym większe zapotrzebowanie na krew, a nie zapominaj o tym, że może ty i Dennis nie potrzebujecie pić od innych, ale jest was tylko dwóch na całym świecie. Cała reszta potrzebuje.
- Coś gadatliwy się zrobiłeś – rzucił Theo, uśmiechając się.
- Spierdalaj! – odparował Damon, odwracając się do niego plecami.
Theo zaśmiał się, patrząc w suit. Scenariusz, który malował przed nim Damon był tak odległy, że nie chciało mu się o tym myśleć. Jego i tak nie będzie to dotyczyło. Po co się zadręczać?
Skupił się na czymś innym, a mianowicie tym, co się w nim zmieniło od czasu przemiany. Teoretycznie nie czuł się jakoś inaczej. Jego zmysły były wyostrzone, widział lepiej w ciemności i nie chciało mu się pić ani jeść. No i nie musiał już chodzić do toalety. Poza tym… wszystko było tak jak wcześniej. Damon obiecał mu, że przetestują jego nowe umiejętności, jak tylko się wyśpią. Nie wiedzieli, jak Jonasowi i reszcie poszło z Mario, więc możliwie, że ten problem jeszcze ugryzie ich w dupę. Wiedzieli, kto biegał po mieście i zabijał, więc zostało już tylko zlikwidowanie celu. Tylko.
Albo aż.

Dennis wyczuł go od razu. Theo nie miał pojęcia, na czym to polegało, ale sam też czuł, że Dennis jest wampirem. Nie wiedział, czy były to włoski, które mimowolnie uniosły się na jego całym ciele czy po prostu… coś wybrakowanego w zapachu drugiego wampira. Ludzie pachnieli zupełnie inaczej. Damon mówił mu, że jego wszystkie zmysły będą wyostrzone, ale daleko mu będzie do wilkołaków czy innych stworzeń nocy. Wampiry szczyciły się swoją siłą i sprytem, nie wyostrzonymi zmysłami. Ludzie pachnieli dla nich dobrze, a wampiry najwyraźniej dziwacznie, jakby czegoś w ich zapachu brakowało.
- Co? – spytał Liam, też przyglądając się swojemu przyjacielowi. Zain palił leniwie swojego papierosa, patrząc na Theo spod zmrużonych powiek. Wyglądał, jakby tylko czekał, aż ktoś go zerżnie.
Stali za szkołą. Theo napisał do nich wcześniej wiadomość, żeby się tam zobaczyli przed zajęciami, bo chciał im powiedzieć bez świadków. On i Damon musieli udać się do ośrodka zajmującego się rejestracją wampirów i zmieć status Theo z człowieka na wampira. Dopóki tego nie załatwią, wolał nie przyciągać do siebie uwagi.
- O ja pierdolę! – rzucił Dennis, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami. – Zain, dawaj fajkę! – Dennis wyrwał brunetowi papierosa i zaciągnął się, nie spuszczając wzroku z Theo. Nawet nie mrugnął. – Co się stało?! – spytał, krztusząc się dymem z papierosa.
- He? Co masz na myśli? – spytał Liam, marszcząc brwi.
- O mój Boże, stary! Tak strasznie mi przykro! – kontynuował Dennis, ignorując Liama i Zaina.
- O co chodzi?! – krzyknął Liam, patrząc to na Theo, to na Dennisa.
- Theo jest wampirem – stwierdził cicho Zain, odpalając kolejnego papierosa.
Liam otworzył szeroko oczy.
- Co?!
- Długa historia w skrócie... To ojciec Damona zabijał te wszystkie wampiry. Chciał, żeby Damon mu pomógł sprzątnąć Jonasa, ale on nie chciał. Ranił mnie śmiertelnie i Damon w przypływie zaćmienia mózgowego przemienił mnie w wampira, żeby uratować mi życie.
Cała trójka wpatrywała się w niego zszokowana.
- Co? – powtórzył tylko Liam.
Theo westchnął i zaczął opowiadać całą historię z większymi szczegółami. Gdy skończył, Dennis podrapał się po głowie z głupią miną.
- To tłumaczy, dlaczego od wczoraj nie widziałem Jonasa – powiedział.
- Myślisz, że ojciec Damona dał radę uciec? – spytał Zain. Było już blisko do dzwonka, więc cała czwórka wyszła zza hali i skierowała się w stronę wejścia do szkoły.
- Albo że jakimś cudem go załatwił? – odezwał się Liam.
- Niee. Jonas zdecydowanie ma się dobrze. Po pierwsze, to mój stwórca, a po drugie, partner. W końcu jesteśmy ze sobą związani. – Dennis  skrzywił się. - Gdyby coś mu się przydarzyło, na pewno bym to wyczuł. Podejrzewam, że albo już go złapali i próbuje posprzątać bałagan z resztą swojego rodzeństwa, albo Mario jakoś im zwiał i dalej go szukają.
- Nieźle to sobie obmyślił, co? Całą winę zwalił na Damona i pozwolił, żeby wszyscy się na niego wściekali, a w tym czasie robił, co chciał – powiedział Liam. – To trochę smutne, w końcu to ojciec i syn.
Dennis parsknął.
- Myślisz, że wampiry zwracają uwagę na takie rzeczy? Że Celeste naprawdę była załamana, że zginęły jej córki? Proszę cię! Była wkurzona, że ktoś dał im radę. Obierając je za cel, rzucił wyzwanie też jej. Podejrzewam, że się bała, dlatego tak długo zwlekała ze skonfrontowaniem Damona. Jej duma wzięła nad nią górę i to ją zgubiło. Tak przynajmniej mi się wydaje…
- Mario twierdził, że potrzebuje pomocy Damona i w ogóle, ale… - Theo pokręcił głową – ja mam po prostu wrażenie, że nie mógł go zabić, więc postanowił wkręcić go w swój plan. Damon nie jest głupi, wbrew temu, co inni o nim myślą. Na pewno się zastanawiał, co Mario zamierza z nim zrobić, gdy już, powiedzmy, Ojca i Jonasa nie byłoby na tym świecie. Mario na bank chce się pozbyć każdego zagrożenia. Damon nie byłby wyjątkiem.
- Mądrze z jego strony, że się nie zgodził – wtrącił Dennis.
- Tak… tylko szkoda, że skutkiem ubocznym była moja śmierć… - mruknął Theo.
- Nie wyglądasz na martwego – pocieszył go Liam.
- Nie czuję się martwy – odparł Theo. – Co nie znaczy, że nie jestem.
Wampiry klasy A, czyli takie jak Damon, rodziły się tym, czym były. Żywiły się krwią, ale były żywe tak samo jak wszyscy ludzie. Wampiry takie jak Dennis czy Theo zazwyczaj przemieniano w sytuacji zagrożenia życia. Teoretycznie nie miało to wielkiego znaczenia, czy wampir „zrobiony” wcześniej umarł czy nie, ale Theo i tak czuł się dziwnie z myślą, że oficjalnie jest martwy. Z pewnością wpiszą w jego akta okoliczności przemienienia go w wampira.
- Napisałem do Jonasa – rzucił Dennis na odchodne. – Może da mi znać, co i jak.
- Dobrze byłoby wiedzieć – zgodził się Theo, kiwając mu głową. Rozeszli się w stronę klas, w których mieli mieć zajęcia. Theo chciał jeszcze zapytać Dennisa jak wygląda zmiana statusu i rejestracja. Słyszał różne pogłoski o tym, w jaki sposób się to odbywało i trochę miał cykora.
Dzień był zupełnie zwyczajny, biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia. Każdy żył w swoim własnym świecie. Jedni szli korytarzem jak gdyby mieli go na własność, w każdy możliwy sposób podkreślając swoją pyszałkowatość i, powiedzmy, „status społeczny”. Drudzy chowali się po kątach z książkami i słuchawkami na uszach, ignorując wszystko i wszystkich. Jeszcze inni schodzili z drogi tym pierwszym, mając ich za tak głupich, że nawet nie było sensu patrzeć w ich stronę. Nikt nawet nie był świadomy tego, że trwał pościg za kimś takim jak Mario, że Theo niedawno umarł i został zmieniony w wampira, żeby mógł zostać na tym świecie, że jego stwórcą był ten sam koleś, który hasał sobie wcześniej po mieście i zabijał przypadkowe osoby… Świat Theo wywracał się do góry nogami, a inni tkwili w swojej rutynie, zupełnie tego nieświadomi i zapewne szczęśliwi z tego powodu. Każdy miał swoje życie. Ludzie byli obojętni, jeśli jakaś tragedia nie dotykała bezpośrednio ich, ale… czy można było się dziwić? Gdyby Theo miał się przejmować za każdym razem, kiedy usłyszy o jakimś wypadku, w którym ktoś umarł lub został ciężko ranny, już dawno wylądowałby z psychiatryku albo na cmentarzu.
Być może bycie obojętnym to jedyny sposób, aby przetrwać w dzisiejszych czasach, pomyślał Theo.
Wiedział, że zostanie z rodzicami nie będzie wchodziło w grę. Teraz już nie należał do ich świata. Był krwiopijcą. To, że mógł brać tylko od Damona, nie miało wielkiego znaczenia. Najlepszą opcją było zerwanie wszelkich kontaktów. Bycie objętnym. Wkrótce Theo będzie miał rodzeństwo, małą siostrzyczkę lub małego braciszka… Jego rodzice będą mieli coś, co zajmie ich myśli i czas. Theo będzie miał Damona i swoje nowe życie. Ani myślał żyć z nimi i patrzeć, jak powoli się starzeją i umierają. Potem jego rodzeństwo i dzieci jego rodzeństwa, podczas gdy on ciągle będzie nastolatkiem, nietknięty przez czas i taki sam jak zawsze…
Westchnął ciężko.
W sumie nie rozmawiał o tym z Damonem… Co, jeśli Damon nie będzie chciał go przyjąć pod swój dach? Niby byli związani i w ogóle, ale Damon od samego początku zapierał się rękami i nogami przed tym wszystkim. Mógł nie chcieć Theo w swoim domu, prawda? To wcale nie byłoby takie dziwne…
Początkowo zamierzał iść prosto do swojego domu i porozmawiać z rodzicami, spakować się i odejść. Po tych rozmyśleniach zmienił zdanie i postanowił się upewnić, że ma gdzie iść.
Damon kręcił się po swoim mieszkaniu bez większego celu, nie mogąc sobie znaleźć miejsca.
- Już po szkole? – spytał widząc, jak Theo odkłada swój plecak na podłogę i pada na łóżko.
- Mhm… Powiedziałem chłopakom o swoim nowym statusie. Nie byli pewni, czy mi współczuć, czy cieszyć się moim szczęściem – wymruczał w poduszkę. Miał wrażenie, że jest wyssany ze wszystkich sił.
- Będziesz żył wiecznie. Czego tu współczuć? – Damon spojrzał na niego jak na wariata.
Theo przekręcił się na plecy.
- Nie wiem? Wielu ludzi żyje każdą jedną chwilą wiedząc, że nie mają znowu tak wiele czasu, jak mogłoby się wydawać. Każda chwila nabiera większego znaczenia… Czas to twój wróg. Czy ci ludzie docenili by to wszystko wiedząc, że mają wieczność na spełnienie swoich ambicji i marzeń?
- Oczywiście – mruknął Damon sarkastycznie, wywracając oczami. - Ludzkie życie jest takie kruche, więc musimy cieszyć się każdą chwilą, wszystko ma wielkie znaczenie, bla, bla, bla. Słyszałem te pierdoły już setki lat temu, serio. To najgłupsze, co w życiu słyszałem. Żaden wampir nie przehandlowałby swojej nieśmiertelności za żaden wyczyn, trofeum, wspomnienie… nie ma czegoś, co liczy się dla nas bardziej niż nasza nieśmiertelność.
- Rodzina?
Damon zaśmiał się.
- Mam na to tylko jedno słowo. Mario.
Theo westchnął. Damon miał totalnie rację w tym względzie.
- Partner?
- Proszę cię.
- Jezu! A znasz takie uczucie, jak samotność?
- Nie? Wampiry lubią być same. Nie przeszkadza nam to, wręcz przeciwnie. Cenimy sobie ciszę i spokój.
- Doprawdy? – Theo spojrzał na niego z uniesionymi brwiami. – Czyli nici z mieszkania razem?
Damon spojrzał na niego zaskoczony.
- Co?
Theo westchnął. Niekoniecznie tak chciał zacząć ten temat.
- Egh… pomyślałem po prostu, że… Nie mogę zostać ze swoimi rodzicami w tych okolicznościach, to oczywiste. Niedługo urodzi im się dziecko i w ogóle… Będą mieli inne zmartwienia niż ja. Zastanawiałem się więc, czy mógłbym zamieszkać z tobą.
Damon spojrzał na niego jak na wariata.
- Nie.
- Jesteśmy partnerami.
- No i? Będziesz mi jęczał nad uchem przez dwadzieścia cztery na dobę? Nie ma mowy. Możesz spać pod mostem, mam to gdzieś. Moje mieszkanie zdecydowanie odpada.
- Damon…
Wampir odwrócił się do niego plecami, dobitnie dając mu w ten sposób do zrozumienia, że on już skończył rozmowę na ten temat.
Cóż, Theo nie należał do osób, które łatwo się poddają.
Wstał z łóżka i podszedł do wampira. Damon spojrzał na niego podejrzliwie, odgarniając swoje jasne włosy na ucho.
- Jesteś pewny? – spytał Theo, robiąc minę kota ze Shreka. Damon tylko patrzył na niego spod byka. Nastolatek zbliżył się do niego i usiadł mu na kolanach okrakiem, obejmując go za szyję. – Z pewnością miałbyś sporo… korzyści, gdybym tutaj z tobą zamieszkał.
Jeden kącik ust Damona uniósł się lekko.
- Ach tak? Na przykład jakie?
- Cóż… Mam zacząć od tych najważniejszych czy…? – urwał, patrząc na niego wyczekująco.
- Zdecydowanie, zanim się znudzę i wywalę cię już teraz.
Theo wydał usta. Serio? Damon zrezygnował ze swojego mrożącego krew w żyłach planu zabicia go tylko po to, żeby mu teraz dokuczać? To nie było fair! Dlaczego nie mógł mieć przeznaczonego kogoś takiego jak Jonas? Drażnienie takiego sztywniaka byłoby wyjątkowo zabawne.
Chociaż… Jonas nie chciał bzykać Dennisa. Już chyba jednak lepszy był Damon.
- Robie zajebistą laskę – powiedział nastolatek, uśmiechając się wyzywająco.
Brwi Damona podjechały jeszcze wyżej.
- Doprawdy?
- Mhm. I zastrzegam sobie prawo obrabiania ci laski tylko wtedy, kiedy jesteśmy współlokatorami.
- No, popatrz, coś takiego – mruknął Damon, wpatrując się w niego. – No, cóż, to po prostu będę musiał się obejść. Coś jeszcze? Czy już mogę cię wystawić za drzwi?
- Tak, regularny seks, dupku. Kiedy chcesz, ile chcesz… no, pod warunkiem, że jesteś grzeczny.
- Mogę się bzykać gdzie chcę i kiedy chcę i bez ciebie tutaj. Właściwie, byś mi tylko zawadzał.
Theo spojrzał na niego z niedowierzaniem. No seeerio?!
- Okej, dobra… Skoro tak stawiasz sprawę, idę się zabić. Mogę to przecież zrobić teraz, co się będę dawał rozszarpywać psom pod mostem.
Wstał i żwawym krokiem podszedł do przeszklonej części pomieszczenia. Obrócił się, chcąc zobaczyć, jak Damon zareaguje. Ten tylko wywrócił oczami z miną „a rób sobie co chcesz, związałem się z tobą wczoraj a już mam cię dość”.
Niedowiarek, pomyślał Theo, odsuwając się, żeby się rozpędzić.
Przez chwilę rzeczywiście myślał, że Damon pozwoli mu skoczyć. Theo nie zawahał się rzeczywiście wykonać skoku, bo był przekonany, że Damon mu na to nie pozwoli. Kiedy jednak sekundy mijały i Damon nie reagował, Theo był przekonany, że to już.
Po nim.
Był dosłownie cale od uderzenia w szybę – nie za bardzo miał jak się zatrzymać – kiedy coś mocno złapało go za nadgarstek i pociągnęło do tyłu.
Upadli na podłogę, Theo na twarde panele, Damon na niego. Na jego twarzy malowała się furia. No dobra, może to i był cios poniżej pasa, ale Theo miał to gdzieś. Wiedząc, że jak Damon zacznie tyradę, to nie skończy do przyszłego stulecia, złapał go za poły koszuli na piersi i pociągnął mocno w swoją stronę, a potem zamknął mu usta pocałunkiem. Mężczyzna wysyczał coś prosto w jego usta, ale nie dało się określić, co. Język Theo już utorował sobie drogę do środka ust partnera i buszował tam, powoli aczkolwiek sukcesywnie rozbudzając podniecenie w sobie i Damonie.
- Cholerne bachory dwudziestego pierwszego wieku! – wydyszał Damon, niemal do bólu zaciskając rękę na szyi Theo. Przytrzymał go przy podłodze i ułożył się na nim wygodniej, rozsuwając mu bez ceregieli nogi i ocierając się o niego.
- Wiem, że mnie uwielbiasz – odparł na to Theo, obejmując go nogami w pasie i uśmiechając się szeroko. – Serio, Damon, muszę mieć gdzie mieszkać. Mogę przynieść tutaj swoje rzeczy?
- Nie – szedł w zaparte mężczyzna, odwracając nastolatkowi głowę i całując go niemal brutalnie po szyi i obojczykach.
- Damon… Świadczę serwis tylko współlokatorom, już ci mówiłem. Och, tam!
- Mhm… Właśnie widzę – odparł starszy wampir.
- Myślisz, że cię nie powstrzymam, jak się nie zgodzisz?
- Dokładnie tak, smarkaczu. A teraz się zamknij.
Theo ledwo powstrzymał się przed przewróceniem oczami. Damon chyba nie miał czasu na bawienie się w podchody, bo jednym sprawnym ruchem odwrócił go na brzuch, a drugim zsunął mu na uda spodnie i majtki. Teoretycznie Theo wiedział, że mógł się zaprzeć i już i Damon chcąc nie chcąc by mu odpuścił, ale nie tak łatwo było odpuścić sobie w trakcie. Gdy już był cały twardy. Na dole.
Przekonam go jakoś inaczej, pomyślał czując, jak Damon bez najmniejszego rozciągania powoli się w niego wsuwa. Nie wiedział, skąd mężczyzna wziął nawilżenie, ale co tam. Dobrze, że użył. Do tej pory Theo nie doświadczył bólu, jakim jest anal na sucho i wolał, żeby tak zostało.
Nawet jeśli to było już jego życie pozagrobowe. Co prawda nie znalazł się w grobie, ale zdecydowanie można było to pod to podciągnąć.
Poszło zaskakująco szybko. Z więzią na tym etapie świetnie wyczuwali swoje uczucia. Podniecenie Damona nakręcało Theo, który z kolei nakręcał Damona… Obaj skończyli w rekordowym tempie.
- To co…? – ciągnął dalej Theo. – Myślisz, że…
- Wstawać, gołąbeczki. Mamy poważniejsze problemy – rzucił ktoś od drzwi.
Theo i Damon spojrzeli tam zaskoczeni. Żaden z nich nie zauważył intruza.
- Majtki w górę, chłopcy. Nikt nie chce tego oglądać – dorzucił Jacon, stojący obok swojego brata i patrząc na nich z dezaprobatą.
Theo zarumienił się lekko.
- Jak to nikt? Ja chcę. Show było niezłe – odezwała się Gloria, patrząc na nich z głupawym uśmiechem.
Damon pozbierał się z podłogi w rekordowym tempie, podciągając swoje spodnie w górę.
- Puka się, wiecie?!
- Egh, Damon… - westchnął Theo, ubierając się pospiesznie.
- Spokojnie możesz się wprowadzać. On tylko tak się droczy – powiedział Jacob.
- Ugh…
- Czego chcecie? – spytał Damon niezadowolony.
Jacob wzruszył ramionami.
- Mario zwiał. Musimy znaleźć Ojca i go ostrzec zanim będzie za późno.


 ***
Hej :)
Jestem zaskoczona tak pozytywnymi komentarzami pod poprzednim rozdziałem. Nie spodziewałam się, że aż tak Wam się spodoba.
Rozdział niesprawdzony, za chwilę mam gości i nie miałam zbytnio czasu, żeby to jeszcze raz na spokojnie przeczytać i poprawić litrówki i całą resztę...
Mam nadzieję, że ten rozdział też się podobał. Do zakończenia opowiadania coraz bliżej.
Pozdrawiam!

19 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemny rozdział i z niecierpliwością oczekuję na kolejny. Życzę dużo weny przy dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu się dziwisz Theo dał radę przeżyć i wszytko jakoś się ułożyło, ale dalej penie będzie zabawnie:-)
    "Majtki w górę, chłopcy." to mnie rozłożyło.:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaa...
    Tak wiele emocji mną teraz targa, że sama nie wiem od czego mam zacząć. Wiem, że ten komentarz będzie pewnie nieskładny.
    Uwielbiam Twoje opowiadania, są genialne.
    A dzisiejszy rozdział jest to prostu świetny. Nie mogę się doczekać kolejnego.
    Theo i Damon to jedna z najlepszych par. Nie da się przy nich nudzić, to jak się spierają i droczą ze sobą jest meega urocze.
    I kilka pytań do Ciebie, droga Obsesjo <3
    Kiedy planujesz dodać następny rozdział?
    Ile rozdziałów pozostało do końca?
    Masz już plany do do kolejnego opowiadania?

    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. To prawda, z tą parą nie ma nudy nigdy :) Te ich pertraktacje, a właściwie to pròby Theo by przekonać Damona do swojego pomysłu... Myślę że we wszystkim tak u nich będzie. Ciekawe co takiego szykujesz na koniec? Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział przecudny!💖
    Jacob i Gloria go wygrali xDDD
    Przykro mi że opowiadanie się tak szybko kończy ale z drugiej strony jak najszybciej chce poznać zakończenie bo z Tobą to nie wiadomo Obsesjo,może być takim zaskoczeniem jak to że Mario zabijał.😁
    Życzę Ci dużo weny, chęci i czasu do pisania tego i następnych opowiadań.
    Pozdrawiam 😁

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeee chcę końca :) Bardzo podoba mi się ta historia!
    haha Czy im zawsze ktoś musi przerwać? To nieetyczne :D Ciekawe kim jest, jaki jest i jak wygląda Ojciec :>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Okej, to chyba czas na jakiś komentarz. Na wstępie wypadałoby przeprosić, więc baaardzo przeprszam. Znalazłam Cię w zakładkach na starym laptopie, i w kilka dni pochłonęłam dosłownie wszystko! Komentuję jednak dopiero teraz, za co właśnie przeprosiłam. Ogółem - bo ze względu na lenistwo rozpisywanie się nie wchodzi w grę - zobaczyłam, przeczytałam, pokochałam. Wszysko! WSZYSTKO! Piszesz genialnie i wytrwale karmisz czytelników nowymi wspaniałościami. Nic tylko pozazdrościć i brać przykład ( No np. ja powinnam, z moimi rozdziałami raz na ruski rok ). Nic dodać, nic ująć - cud, miód i maliny.

    Życzę weny i pozdrawiam,

    Joyssli ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy im ktoś zawsze musi przerywać albo podglądać?
    Theo musi jeszcze popracować nad negocjacjami xD
    Przyjaciele Theo zareagowali bardzo spokojnie na wiadomość, że Theo został wampirem.
    Rewelacyjny rozdział :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. LA, amerykańska rodzina i gołąbki... stu letni wampir w szkole dla nastolatków (bo nie miał czasu się niczego nauczyć przez to 100 lat), papierowi rodzice, pierwszy z wampirów zachowujący się jak nastolatka z okresem, niedołężna policja... i to tylko kropla w morzu. postacie są strasznie wykreowane, są ale ich nie ma. Twoja Antarktyda przypomina bardziej scenerię z Frozen (i nie, to że piszesz urban fantasy nie zwalnia Cię z trzymania się logiki).

    I tak chciałam tylko napomnieć, że na początku piszesz, że wampiry nie potrzebują krwi, bo to dla nich przeżycie takie jak seks, a później się rozmyślasz i jednak potrzebują. Co więcej, ludzie niby nie boją się wampirów, ale wampiry wybijają im połowę populacji, gdzie tu jakakolwiek logika? Sama nie rozumiesz świata, który stworzyłaś. Najpierw zbuduj tło, później zabierz się za dodawanie akcji. Bo jak na razie to starasz się tylko wcisnąć czytelnikom do gardła, jaki ten Twój Damon nie jest fajny. A nie jest, naprawdę. Zmierzch to przy tym arcydzieło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogółem zgadzam sie z Twoją wypowiedzią. Najbardziej razi mnie właśnie ten stuletni wampir. Już nawet nie chodzi o to, że pewnie ma większą wiedzę niż nauczyciele w szkole. On się zachowuje jak wygląda - jak dzieciak. A ma sto lat!
      Do pozostałych rzeczy (moze poza tą dziwną policją) jestem jako tako w stanie się przekonać, niemniej jednak zwróciłam uwagę na podobne błędy co Ty.
      A jednak pozwolę sobie zauważyć błąd w Twoim komentarzu odnośnie z tą sprawą nie picia krwi przez wampirów i przeżyć jak seks. W pierwszym rozdziale napisane jest dokładnie tak:
      "Na początku, po pierwszej fali paniki, przestano ich się bać, bo wampiry nie musiały zabijać, żeby przeżyć, a samo pożywianie się było dla ludzi ponoć przeżyciem porównywalnym do seksu."
      Tutaj nie jest powiedziane, ze wampiry nie potrzebują krwi, a jedynie, że podczas pożywiania nie muszą zabijać swojej ofiary. A więc się pożywiają. No i odczucia seksu odnoszą się do ludzi, a nie do samych wampirów, choć z treści opowiadania dalszej można wywnioskować, że dla wampirów to również przyjemność.
      Co do reszty, jak już mówiłam, jak najbardziej się zgadzam.
      To tyle ode mnie, taka drobna uwaga.
      Pozdrawiam :)
      Ness

      Usuń
  10. Nawet pomimo tych nieistotnych błędów dalej uważam że twoje opowiadania są cudowne i nigdy nie przestawaj pisać <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Obsesjo nasza kochana, kiedy kolejny rozdział? Już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    och tak byli zajęci, ze nawet nie zauważyli intruzów, zastanawia mnie skąd Zein wiedział...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka,
    jak fantastycznie, o tak, tak zajęci sobą, że intruzów nie zauważyli... ale Zain skąd wiedział?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejeczka,
    jak fantastycznie, zajęci sobą i intruzów nie zauważyli... a Zain skąd wiedział?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)