piątek, 1 września 2017

Rozdział 12[G2]

– Najgorszy film, jaki widziałeś.
Zastanowiłem się chwilę. Trochę tego było, to trzeba przyznać.
– „Zmierzch” – rzuciłem w końcu. Nie trawiłem tego gówna. Mogło to mieć więcej wspólnego z faktem, że Lucy zmusiła mnie do obejrzenia całej serii cholernych pięć razy, niż z fabułą samą w sobie, ale no… Fakt pozostawał faktem.
– Oj, przestań! – zaprotestował Pascal. – „Zmierzch” nie był taki zły!
– Jestem tobą głęboko rozczarowany w tym momencie – oznajmiłem, zaciągając się papierosem.
– Były gorsze! Na przykład „Stagecoach”.
Spojrzałem na niego w półmroku jak na idiotę.
– Wziąłeś film nakręcony jakieś siedemdziesiąt lat temu i porównujesz go ze współczesnym kinem? Wstydź się.
– Były też inne! – wykłócał się. – Na przykład „Pięćdziesiąt twarzy Gerey’a”! A poza tym, film to film.

Zaśmiałem się. Z tym ostatnim argumentem nie mogłem się kłócić. Obróciłem się i zagasiłem peta w popielniczce. Normalnie nie paliłem w domu, tylko na balkonie, ale po seksie zawsze ciągnęło mnie na faję. Pascal się zlitował i pozwolił mi fajczyć w łóżku, żebym nie musiał wychodzić na to zimnisko.
– Właśnie sam sobie zaprzeczyłeś – powiedziałem. – „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a” to tak naprawdę fanfiction do „Zmierzchu”.
– Wcale nie!
– A właśnie, że tak! – pokazałem mu język. – Weronika mnie ostatnio uświadomiła w tym temacie. Skoro nie lubisz tego filmu, nie powinieneś też lubić oryginału.
– Fanfiction to nie oryginał, to fanfiction. To nie to samo.
Zaśmiałem się, bo znowu miał rację. Nie oznaczało to jednak, że zamierzałem odpuścić w kwestii „Zmierzchu”. Serio? Zmierzch? Chyba powinienem zajrzeć w jego historię wyszukiwarki. Nic tak nie pomaga ci poznać drugiego człowieka jak jego historia wyszukiwarki.
Nakryłem się szczelniej kołdrą, kiedy poczułem podmuch chłodu na ramionach. W półmroku dobrze widziałem zarys sylwetki Pascala, który założył ręce za głowę i najwyraźniej nie czuł chłodu. Przysunąłem się bliżej, opierając głowę na jego klacie. Przesunąłem nosem jego nieśmiertelnik, nie chcąc mieć znowu odbitej blaszki na policzku jak ostatnim razem.
Potarł stopami o moje.
– Widzę, że już na dobre pozbyłeś się swoich skarpetek – rzucił. Wiedziałem, że uśmiecha się bezczelnie. Złapałem go za jaja i ścisnąłem. Jęknął, ale i tak się dupek śmiał.
– Cicho. Chcę spać – powiedziałem i zamknąłem oczy. Było już grubo po pierwszej w nocy, a kolejnego dnia zaczynał się semestr letni i trzeba było ruszyć dupę na zajęcia i to dosyć wcześnie.
– I tak cię obudzę w nocy – oznajmił mi, wyciągając ręce spod głowy i obejmując mnie.
– Tylko spróbuj. Będziesz spał na podłodze – ostrzegłem go.
Prychnął tylko. Pewnie by się odszczeknął, ale raz już go wykopałem z łóżka, więc zapewne nie chciał zadzierać. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
Lucy stosowała różne triki, gdy byliśmy parą. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale teraz, będąc z Pascalem, powoli zaczynałem kojarzyć fakty. Używanie tych trików na nim było trochę chamskie, ale cóż, nigdy nie uważałem się za aniołka i zdecydowanie znaleźliby się ludzie, którzy by mnie nazwali chamem. Oczywiście, nie używałem ich złośliwie ani nic, po prostu… byłem ciekawy, czy zadziałają. I, ku mojemu zdumieniu, działały za każdym cholernym razem. Robienie z seksu systemu kar i nagród nie było czymś, czego chciałem w swoim związku, po części dlatego, że sam lubiłem się bzykać, a po części dlatego, że nie byłem świnią i nie zamierzałem robić tego Pascalowi. Wiedziałem, jakie to frustrujące. No więc tylko to przetestowałem. I jakie było moje zdumienie, jak skuteczne to było…
Ugh…

Następnego dnia przyszliśmy na wykład na czas, co było dość sporym osiągnięciem po tym, co wyprawialiśmy w łóżku do godzin porannych. Bawiło mnie, że Weronika wyglądała jeszcze gorzej niż my, z worami pod oczami i wyraźnie rozjebana. Gdy spytałem ją, czemu wygląda jak gówno odparła, że znalazła zajebiste fanfiction i nie mogła się oderwać do samego rana. Wiedziała, że makijaż jej nie pomoże, bo już przekroczyła granicę, kiedy makijaż mógłby cokolwiek zdziałać, więc tylko związała włosy w kitkę – bez czesania – i przyszła z nadzieją, że znajdzie jakiś kąt, w którym da się ukryć.
Obaj z Pascalem byliśmy rozbawieni, ale żaden z nas tego otwarcie nie skomentował. Usiedliśmy w rzędzie za nią, czekając na przyjście wykładowcy. Ludzie cały czas się schodzili. W pewnym momencie do Weroniki podszedł jakiś Chińczyk i usiadł obok niej.
Zatkałem usta dłonią, ledwo powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem na widok jej miny.
– Zhaoyu! – bąknęła, rumieniąc się ostro. – H–hej!
Szturchnąłem Pascala, wskazując mu brodą całe zdarzenie, bo grzebał w telefonie i nic do niego nie docierało. Spojrzał na Weronikę trochę zdezorientowany. Wiedział o jej zauroczeniu, bo dopowiedziałem mu to, co Weronika powiedziała mi podczas jego nieobecności. Myślałem, że ten cały crush był już przeszłością, ale widząc jej reakcję, nie byłem już tego taki pewny.
– Hej, my się jeszcze nie znamy! – zagadałem, nachylając się do nich. Chińczyk spojrzał na mnie pytająco. – Jestem Phil, a to Pascal.
– Hej! – rzucił, ściskając moją rękę, a potem Pascala. – Zhaoyu, ale możecie mówić na mnie Jerry.
Skinąłem głową, chociaż totalnie nie rozumiałem, dlaczego Azjaci tak uparcie wybierali sobie amerykańskie imiona i chcieli, żeby w ten sposób ich wołano. No, ale… ich sprawa.
– Myślałam, że darujesz sobie dzisiejszy dzień – rzuciła Weronika, drapiąc się po głowie i tylko pogarszając stan swoich włosów. Pewnie pluła sobie w brodę, że olała makijaż.
– Obudziłem się rano całkiem wypoczęty, więc postanowiłem przyjść – wzruszył ramionami. Spojrzał na całą naszą trójkę. – Imprezowaliście wczoraj razem? Wyglądacie na bardziej zmęczonych niż ja, a byłem w podróży prawie dobę.
Uniosłem jedną brew i powiedziałem złośliwie:
– Niee, ja i Pascal jesteśmy zmęczeni, bo bzykaliśmy się do samego rana. Co robiła Weronika, nie mam pojęcia.
Dziewczyna spojrzała na mnie z rządzą mordu, na co tylko uśmiechnąłem się szeroko. Dałbym sobie rękę uciąć, że Zha–coś–tam nie wiedział o jej zamiłowaniu do gej porno.
Chińczyk spojrzał na mnie, a potem na Pascala i skinął spokojnie głową. Lubiłem to, że ludzie tak luzacko reagowali na takie rewelacje. Oczywiście, zdarzały się wyjątki, jak wszędzie, ale ogółem czułem się całkiem bezpiecznie na ulicy, nawet gdybym miał na czole wytatuowane „pedał”.
– Więc? Co robiłaś? – spytał z przyjaznym uśmiechem.
Weronika spojrzała na mnie jeszcze raz morderczo i burknęła coś, co brzmiało jak „lądałam filmy”, ale nie mogłem być pewny.
W końcu pojawił się profesor, który miał prowadzić zajęcia. Okazało się, że w ostatniej chwili nastąpiła zmiana w kadrze z powodu urazu kręgosłupa tego drugiego profesora i ten przejął po nim kilka modułów. Mieliśmy jeszcze z nim seminarium. Wyglądał na spoko gościa.
Przez większość wykładu pisałem z Weroniką na Facebooku, śmiejąc się z niej i tego, jak strasznie reagowała na Chińczyka. On zdawał się tego kompletnie nie widzieć, zatopiony w swoim mini MacBooku. Dużo ze sobą rozmawiali, a kiedy tego nie robili, ja pisałem z Weroniką, a on siedział na necie. Podpuszczałem ją przez cały czas. Musiałem przyznać, że Chińczyk był całkiem przystojny jak na Azjatę. Nigdy nie leciałem na ten typ urody – dostrzeganie atrakcyjności innych kolesi było dla mnie całkiem nowym doświadczeniem – ale no… Miałem oczy, najwyraźniej.
Napisałem Polce:
„pewnie ma małego fiuta”
„wszyscy azjaci mają małe fiuty”
Weronika aż sapnęła i obejrzała się na mnie z oburzeniem. Zacząłem się po cichu śmiać.
„weź”
„nie wszyscy”
„i wielkie dzięki, do tej pory jakoś o tym nie myślałam”
„teraz już totalnie nie spojrzę mu w oczy”
„nie będzie tak źle”
„może po prostu zapytaj? :D”
„pierdol się”
„to właśnie robiłem przez całą noc”
„też byś mogła, jakbyś się za niego porządnie wzięła”
„widze ze ten gejowski seks ci w kurwe sluzy”
„fiut”
Zaśmiałem się. Pascal siedział cicho przez cały wykład, potupując niecierpliwie nogą przez cały czas. Wyglądał na mocno zdekoncentrowanego i nie mógł usiedzieć na miejscu. Aż tak mu dałem popalić w nocy? Ja siedziałem normalnie, a się zmienialiśmy, więc z jego tyłkiem też nie mogło być tak źle.
Spytałem go z głupim uśmiechem, czy boli go dupa, że się tak kręci, ale tylko wywrócił oczami i stwierdził, że chyba wreszcie kawa zaczęła działać, bo nosi go na wszystkie strony świata. Zazwyczaj nosiło go i bez tego, więc tylko pokręciłem głową i wróciłem do nabijania się z Weroniki. Profesor i tak nie mówił nic ciekawego, a poza tym, był to tylko dodatek do seminarium, więc generalnie wszyscy mieli to gdzieś. Właściwie to nie wiedziałem, czemu fatyguję się na wykłady, skoro i tak prawie nigdy nie słuchałem, ale no… Jakoś głupio było nie chodzić i nie wiedzieć dokładnie, co się działo.
Jestem odpowiedzialnym człowiekiem, który na poważnie bierze swoje studia. Haha. Ha.
Nigdy w życiu.
Po wykładzie poszliśmy całą ekipą do mensy na coś do jedzenia, bo wszyscy byliśmy głodni. O tej godzinie otworzyli już drugą część, więc nie trzeba było się martwić o miejsca. Pascal już trochę się ogarnął i wreszcie włączył się do rozmowy. Weronika wlewała w siebie kawę strumieniami, chcąc się trochę obudzić. Dała wreszcie spokój swoim włosom dochodząc do wniosku, że i tak im nie pomoże, a, o dziwo, jest w stanie pogorszyć sytuację. Gdzieś mi minął Malik, człapiąc z własną tacą w odległy kąt. Jeszcze nigdy nie widziałem go z kimś innym. Był sam jak palec, co nie zdarzało się często w tak wielkich skupiskach ludzi.
Do naszego stolika dosiadł się jeszcze Jerry – Weronika usilnie nazywała go „Zhaoyu” – i dwie laski, które najwyraźniej miały oko na Pascala.
… który kompletnie je zlał i gładził moje udo pod stolikiem, przez co szczerzyłem się jak głupi, patrząc na nie wyzywająco.
Ekhem, no...
Spędziliśmy czas całkiem miło. Weronika nie okazała się tak bezradna przy Chińczyku, jak myślałem, że będzie. Dwa razy wyczaiła odpowiedni moment na wystrzelenie z jakimś tekstem, przez co biedny raz opluł stół i raz zakrztusił się tak mocno, że kawa prawie poszła mu nosem. Typiary lecące na Pascala nie okazały się całkiem puste i szybko zostały wciągnięte do rozmowy. Jedna miała na imię Maja i była z Francji, a druga, Alicja, przyjechała w ramach Erasmusa z Anglii, bo wychowywała się w Berlinie i trochę tęskniła za tymi stronami. Obie dziewczyny biegle mówiły po niemiecku, więc nie mieliśmy problemów z porozumieniem się.
– To nie jest śmieszne! – zaprzeczył Jerry, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Zasnąłeś w barze na kiblu. Oczywiście, że to jest śmieszne – skomentowała.
– Byłem zmęczony! – bronił się.
– Przecież nie mówię, że nie byłeś – odparła, szczerząc się do niego.
Westchnął.
– Dobrze, że kolega mnie obudził… bo nie wiem, jak ja bym wrócił do akademca bez niego – powiedział, kręcąc głową.
– Zygzakiem – odparła Polka.
– Ja po prostu jestem chill.
– W to nie wątpię.
Zachowanie Chińczyka trochę mnie zdziwiło, bo chillowanie nie było w charakterze jego nacji, ale był śmieszny. Więcej do szczęścia nie potrzebowałem.
– Okej, powiem wam coś zabawnego… – powiedziała Weronika. – Z życia mojej Erasmuski, ale to akurat mogę jej wybaczyć. Znacie tą grę „die Sonne”?
Wszyscy zgodnie pokiwali. Gra słońce była całkiem popularna na zajęciach z języków obcych. Polegała na skojarzeniach – przysłowiowe słońce musiało wybrać spośród dwóch odpowiedzi, które z podanych skojarzeń bardziej mu się podoba. Osoba, która nie została wybrana, musiała szukać swoich własnych i tak dalej i dalej.
– Okej, więc… Laska chodzi tutaj na zajęcia z DaF i tam mają dydaktykę języka niemieckiego jako języka obcego. I na pierwszych zajęciach mieli w to grać. Problem polega na to, że w Polsce mamy też taką grę. Nazywa się „słoneczko”. – Uśmiechnęła się szeroko. – W skrócie jest to orgia, gdzie dziewczyny leżą nago na podłodze z rozłożonymi nogami, a chłopcy na czas je pieprzą i co jakiś czas się zmieniają. Wygrywa ten, który dojdzie jako ostatni. – Okej, to zainteresowało nawet Pascala, bo spojrzał na nią i zamrugał, jakby myślał, że się przesłyszał. Też na nią patrzyłem z zaskoczeniem. – Mało nie dostała ataku serca, kiedy profesor powiedział, że teraz, żeby się lepiej poznać, zagrają w „die Sonne”, bo wszyscy znają zasady,  i wszyscy na to „o, yay! Let’s do it”.
– Pierdolisz!
Pokręciła przecząco głową, śmiejąc się.
– Nie. Powiedziała mu tylko po zajęciach, żeby nie grał w tą grę z uczniami z Polski, jeśli mu się kiedyś jacyś trafią, bo ktoś ze słabszym sercem może dostać zawału.
Zaśmiałem się.
– Lubię Polskę – powiedział Jerry. – Grałaś w to?
– Oszalałeś?! – spojrzała na niego jak na wariata. – To seks grupowy. A ja się wstydzę. – Wystawiła mu język.
Po zjedzeniu obiadu, wypiciu kawy i naśmianiu się po wsze czas, towarzystwo się rozeszło. Jerry zmył się do Selbslernzentrum, Pascal poszedł na swoje zajęcia, a my z Weroniką na swoje. Wybraliśmy inne przedmioty z danych modułów, więc nasze plany nie do końca się pokrywały. Zajęcia te trwały aż cztery godziny. Koleś zrobił nam krótką przerwę, żeby nas nie zajechać, którą wykorzystałem na fajkę. Wziąłem ze sobą Weronikę, chociaż nie do końca była przekonana, czy nawiedzanie azylu Malika jest bezpieczne.
– Oj, weź – powiedziałem, ciągnąc ją za sobą. – On dużo szczeka, ale nie gryzie. Hej, właściwie to ani nie szczeka, ani nie gryzie. Pewnie go nawet nie będzie.
Ale był. Siedział i palił fajkę, trzymając na kolanach szkicownik i bazgrając coś na kartkach. Nawet nie podniósł głowy, kiedy otworzyliśmy drzwi i stanęliśmy obok niego.
– Hej – rzuciłem, wygrzebując fajki z kieszeni kurtki. Weronika spojrzała na Malika krzywo, po czym wzruszyła ramionami i też się krótko przywitała.
Malik uniósł wzrok na chwilę, rejestrując nasze przybycie. Skinął głową i wrócił do bazgrania.
– Rozmowny jak zawsze – rzuciłem z rozbawieniem, siadając kawałek od niego i odpalając sobie fajkę. Weronika stanęła naprzeciwko mnie, paląc swoją.
– Chcesz się podzielić robotą na wykładach? – spytała Polka.
– W sensie? – spytałem.
– Możemy chodzić na zmianę i powymieniać się notatkami – wzruszyła ramionami.
Zamrugałem.
– Straszni z was kombinatorzy, co? – spytałem z lekką złośliwością. Słyszałem, że Polacy lubią kombinować, ale nigdy nie sądziłem, że aż tak. No, i że tak dobrze im to idzie.
– Oj, tam, od razu kombinatorzy. Chcę tylko zaoszczędzić czas. Nie sprawdzają przecież obecności.
– Więc czemu dzisiaj przyszłaś, skoro całą noc czytałaś gej porno?
Weronika zerknęła pospiesznie na Malika, czekając na jego reakcję, ale Malik nie zawiódł – nie zareagował w żaden sposób. Tylko mu brew dziwnie tyknęła, ale Weronika tego nie widziała. Nie sądziłem, że będę miał taki ubaw z jej zamiłowania do gejowskich romansideł.
– Widać dostosowuję się do realiów niemieckich. Serio, chodzicie na te zajęcia jak pojebani, ale w sumie wy chcecie się czegoś nauczyć, ja chcę to po prostu przetrwać.
Zaśmiałem się.
– Fair enough.
Spojrzałem na Malika. Nie mogłem uwierzyć, że nie wtrącił się do rozmowy. Uśmiechnąłem się szeroko do Weroniki.
– Kiedyś ktoś cię wreszcie złapie za jaja i utemperuje, Brown. Będę stać obok i wiwatować najgłośniej z całego tłumu.
Wywróciłem oczami.
– Przestań. Dobrze wiem, że mnie uwielbiasz.
– Ciebie? – prychnęła, kopiąc mnie w kostkę. – Nigdy w życiu.
– Okej, dobre, uwielbiasz tylko Jerry’ego.
– Zhaoyu! – poprawiła od razu. – Jezu, jego imię nie jest takie trudne do wypowiedzenia, na cholerę mu jakaś głupia ksywka? Wrrr…
Weronika wyraźnie wyluzowała widząc, że Malik ma nas kompletnie w dupie. Siedzieliśmy i gadaliśmy jeszcze chwilę, kończąc nasze papierosy. Potem wróciliśmy na drugą część zajęć. Malik nawet się z nami pożegnał słownie, co było dość sporym wyczynem jak na niego.
Pascal prosto po zajęciach leciał jeszcze na zumbę, więc wróciłem do domu sam. Byłem dość konkretnie zjebany, ale podejrzewałem, że z nim będzie jeszcze gorzej, więc mimo wszystko zabrałem się za robienie obiadu. Nie potrafiłem gotować takich cudów jak Pascal, ale ciepły posiłek to ciepły posiłek, a taki totalnie tragiczny nie byłem, więc jakoś ogarnąłem nam późny obiad.
I było warto, kiedy wrócił wyraźnie wypompowany i zobaczył obiad w garnku, aż zaświeciły mu się oczy i odetchnął z wyraźną ulgą. I musiał być cholernie głodny, skoro gotowałem na dwa dni, a zjedliśmy wszystko w jeden. No, on zjadł o wiele więcej, niż przypuszczałem.
Potem poszedłem się kąpać – on już wziął prysznic w szkole tanecznej po zajęciach – i wlazłem z nim do łóżka, żeby obejrzeć jakiś film. Skończyło się na tym, że mu obciągnąłem w trakcie, bo film mnie znudził – obciąganie było ciekawsze. Pascal chyba potrzebował tego, bo wyraźnie się rozluźnił.
– Żyjesz? – spytałem, naciągając mu majtki na tyłek i całując go w policzek. – Wyglądasz na wykończonego.
Uśmiechnął się słabo, zamykając oczy.
– Jestem. To był długi dzień.
– Okej – powiedziałem, chociaż nie do końca mu wierzyłem. Pascal miewał już o wiele dłuższe, ale chyba coś leżało mu na wątrobie, bo był jakiś cichy i przybity. Wiedziałem jednak, że nie było sensu go wypytywać i że jeśli będzie chciał mi powiedzieć, to zrobi to. Postanowiłem więc odpuścić teraz i poczekać, aż zbierze się w sobie i to z siebie wydusi. Cierpliwość nie leżała w moim charakterze, ale z Pascalem tak trochę nie miałem wyboru.

Następnego dnia w czasie zajęć zaczepiła mnie Lucy. Trochę mnie to zaskoczyło, bo prócz tego jednego razu, kiedy chciała pogadać, zostawiła mnie w spokoju. Zdziwiło mnie więc to, że po tych kilku miesiącach znowu czegoś ode mnie chciała.
– To plotka, prawda? – rzuciła.
Zmarszczyłem brwi. Plotka?
Nie miałem pojęcia, o co może jej chodzić.
No, dobra, może jednak trochę podejrzewałem.
– Jaka plotka? – spytałem.
– O tobie.
Uniosłem brwi.
– Noo, domyślam się, że o mnie, skoro mnie zaczepiłaś, żeby ją zweryfikować.
Lucy westchnęła.
– To prawda, że ty i Pascal Luft – zmarszczyła brwi –  jesteście razem?
– To nie twoja sprawa – odparłem szczerze.
– Czyli to nie jest prawda – stwierdziła, patrząc na mnie.
– Tego nie powiedziałem – zaprzeczyłem od razu. Wsunąłem ręce w kieszenie i patrzyłem na nią wyczekująco. – Coś jeszcze?
– To jesteście razem czy nie jesteście razem?
– Już ci chyba powiedziałeś, że to nie twoja sprawa.
– Daj spokój. Po prostu mi powiedz. Co ci szkodzi?
– Co cię to obchodzi? – odbiłem piłeczkę.
Wzruszyła ramionami, udając obojętność.
– Ciekawość.
Patrzyłem na nią dłuższą chwilę. Nie miałem pojęcia, dlaczego pytała i co zamierzała zrobić z tą informacją i chyba niezbyt mnie to obchodziło.
Nie ukrywałem tego, że jestem z Pascalem. Jasne, nie gadałem o tym na prawo i lewo, nie całowałem się z nim na środku korytarza i nie chodziłem za ręce, ale to tyle. Byliśmy razem. Nie kryliśmy tego, kiedy rozmawialiśmy z innymi. Gdy ktoś wchodził z nami w interakcję, praktycznie od razu był w stanie stwierdzić, że jesteśmy parą. Nie ogłaszaliśmy tego szerszej publiczności i nie zachowywaliśmy się ostentacyjnie, ale gdyby ktoś mnie zapytał wprost, nigdy bym się Pascala nie wyparł.
– Jesteśmy – powiedziałem w końcu zwięźle.
Spojrzała na mnie zszokowana. Chyba była przekonana, że zaprzeczę. W sumie się jej nie dziwiłem. Nie chodziło już nawet o to, że tak szybko o niej zapomniałem czy coś. Pascal był facetem, a ja nie byłem gejem. Poza tym, namiętnie nie znosiłem gościa i ani trochę się z tym przed nią nie kryłem. Gdy byłem z Lucy, Pascal był moim wrogiem numer jeden. Nic dziwnego, że nie wierzyła w te plotki. Też bym nie uwierzył, gdybym był na jej miejscu.
– Ale… ale… – zająknęła się.
Wzruszyłem ramionami.
– Ale przecież ty… Ty go nie znosisz!
– Cóż, widać sytuacja się trochę zmieniła. Coś jeszcze czy już mogę sobie iść?
Patrzyła na mnie dłuższą chwilę z otwartymi ustami. Pokręciła głową z wyraźnym niedowierzaniem.
– Za każdym razem, kiedy myślę, że już niczym mnie nie zaskoczysz… – powiedziała.
– Vice versa – odparłem, pijąc do tego, że mnie zdradziła. Zasalutowałem jej kpiąco, obróciłem się na pięcie i odszedłem.
Ojciec Pascala stał niedaleka z założonymi rękami i przysłuchiwał się tej rozmowie. Gdy zmierzyłem go wzrokiem, uśmiechnął się pod nosem, ale nic nie powiedział.

Minąłem go bez słowa i odszedłem.

7 komentarzy:

  1. Ten stary pierdziel jest genialny :3 czekam na następny rozdział. Nosi mnie że Pascala nosi. No i szybciutko muszę się dowiedzieć co dalej :3 weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie i serio mam nadzieję, że brak odzewu pod postami znaczy tyle, że ludzie po prostu kupili ebooka :D
    Ja czekam na ostatni rozdział, żebyś skomentować ogólne wrażenia po przeczytaniu całości, na beezar też na dniach zamkerzam wrzucić komentarz!
    Uwielbiam to! Oby tak dalej, Kochana!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to po prostu kocham

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Lucy coś zrobi. Cóż okaże się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabawa w "słoneczko" rozbawiła mnie do łez. Każdy mógłby wyjść z siebie, gdyby nie znał polskiej historii tej zabawy, a Weronika ma talent do opowiadania takich historii, dziewczyna rządzi :)
    Czy to zawsze ukochana osoba musi się pojawić na horyzoncie, gdy człowiek jest nieogarnięty? To chyba jakieś fatum.
    Ciekawe co dręczy Pascala, mam nadzieję, że nic złego.
    Phil dobrze odgryzł się Lucy.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej mogłaś napisać jak to wyglądał sex po zmianie jak Phil był na górze a jest tylko opisane jak był na górze Pascal
    konkretnie chodzi o emocje i resztę Phila jakie miał kiedy brał Pascal...
    nie znalazłam tego chyba że przegapiłam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sprostowanie chodzi mi w jakich okolicznościach doszło do zmian miejscami jaka reakcja na propozycję ......
      pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)