– W sumie dobrze, że pytasz – mruknął
Zack i odetchnął głęboko, jakby chciał odepchnąć od siebie pożądanie. – Ja…
Zanim skończył, rozdzwoniła się jego
komórka. Westchnął.
– Przepraszam – rzucił cicho do Tomka i
wyciągnął telefon z kieszeni. Zmarszczył brwi. – Muszę odebrać. – Polak skinął
tylko głową. – Tak, tato?
Tomek musiał przyznać, że ojciec Zacka
miał wyczucie. Przerwać im w takiej chwili… Po chwili Warrow wrócił z nietęgą
miną.
– Muszę wracać do domu, to pilne. Musimy
przełożyć naszą rozmowę na inny raz.
Był ciekawy, co jest taki pilnego, że w
trakcie takiej rozmowy Zack nagle chce się ewakuować, ale nie miał zamiaru się
go wypytywać. Skinął tylko.
– W takim razie do zobaczenia –
powiedział tylko.
Zack skinął mu głową. Też nie wyglądał na
zadowolonego. Było jeszcze kilka rzeczy, o które Tomek chciał go spytać, ale
skoro nie mieli już czasu, po prostu się pożegnali – co było niezwykle
niezręczne, bo Tomek nie wiedział, czy go pocałować, czy co właściwie powinien
zrobić – i każdy poszedł w swoją stronę.
Tej nocy Tomek długo nie mógł spać,
myśląc o pocałunku i pytaniu, jakie Zackowi zadał. Co, jeśli Zack jest taki jak
Kacper? Co, jeśli mu powie, że nie nadaje się do związków, ale mogą po prostu
sprawić sobie nawzajem trochę przyjemności? Tomek przemyślał to dokładnie i
zdał sobie sprawę, że on zrobiłby to samo, co Paul – zagryzł zęby i żył z
nadzieją, że Zack kiedyś poczuje do niego coś więcej. To, że byli facetami nie
oznaczało, że nie mogą stworzyć normalnego związku.
Chyba lepiej nie wiedzieć, zdecydował w
końcu i obiecał sobie, że więcej do tego tematu z Zackiem nie wróci. Ułoży się
tak, jak ma się ułożyć. Jeśli Zack jest facetem dla niego, będą ze sobą. Jeśli
nie, może kiedyś spotka tego odpowiedniego. Miał tylko osiemnaście lat. Jeszcze
wiele może się zdarzyć.
Adam westchnął ciężko. Nie wiedział, czy
ma się cieszyć czy płakać, że mają wychowanie fizyczne wyjątkowo z IIIe, czyli
klasą Bastiana. To właśnie do tej klasy chodziło większość futbolistów i to z
pierwszego składu, z kapitanem na czele. Wszyscy byli wysocy, umięśnieni i
konfrontacja z nimi nie była czymś, co Adam chciał zrobić dobrowolnie.
Nie był jakimś słabeuszem, ale też sport
nie był jego ulubionym przedmiotem. W porównaniu do tych osiłków wydawał się
naprawdę mały i chudy i jedno stracie z jednym takim mogło się skończyć dla
niego w szpitalu. Zazdrościł Tomkowi i Victorowi, że byli tacy dobrzy w każdym
sporcie, za jaki się wzięli. Nauczyciel zapowiedział, że będą grali w piłkę
nożną. To wydawało się sprawiedliwe, bo zawodnicy nie mogli wykorzystać swojego
wzrostu i postury, żeby zmieść przeciwnika jak mogliby to zrobić chociażby w
koszykówce, gdzie żaden z nich nie mógłby im podskoczyć.
Tym razem nie udało mu się zdezerterować
na ławkę rezerwowych, więc z niechęcią stanął z tyłu i modlił się, żeby nikomu
nie wejść w paradę. Zerknął dyskretnie na Bastiana i ze zdumieniem zauważył,
jak ten zerka ukradkiem na tyłek Tomka, który nachylił się i wciskał sznurówki
w buty. Czyżby…?
Na szczęście nie było tak źle, jak
myślał, że będzie. Udawało mu się wybić większość piłek, a Tomek dosłownie
królował na boisku. Nie kłamał, kiedy mówił, że w jego kraju gra się głównie w
piłkę nożną. Kiwał starszaków jak przedszkolaków i nastrzelał im ładną liczbę
goli. Nie byli zadowoleni, ale też i nie przegrali jakoś naprawdę wysoko, więc
nie doszło do żadnej spiny.
– Jesteś naprawdę dobry – rzucił Bastian
do Tomka, kiedy już szli do szatni.
– Wcale nie – zaprzeczył Tomek – w mojej
starej szkole nawet nie załapałem się do drużyny.
– Serio? – zdumiał się rudzielec. –
Ciężko mi w to uwierzyć.
– Ale taka prawda. W Polsce bardzo dużo
gra się w piłkę nożną, chociaż na szczeblu światowym w ogóle tego nie widać.
– Nie interesuję się zbytnio piłką nożną
– rzucił starszy z chłopaków, zatrzymując się przy drzwiach do swojej szatni.
Uśmiechnął się przyjaźnie do Tomka. – Ale przez ciebie chyba zacznę.
Polak tylko pokręcił głową i poszedł
dalej korytarzem, gdzie mieściła się ich szatnia. Adam miał ochotę go udusić.
Nie trudno było zauważyć, że Bastian wyraźnie Tomka polubił. Do niego nigdy tak
spontanicznie nie zagadywał. Przychodził tylko wtedy, kiedy czegoś od niego
chciał i TYLKO wtedy był dla niego względnie miły. Zrobiło mu się z tego powodu
niezwykle przykro, ale westchnął tylko i poszedł pod prysznic.
Część osób już się kąpała. Adam w
pierwszej chwili chciał stanąć naprzeciwko Bastiana, ale uznał, że to zły
pomysł i stanął naprzeciwko Tomka. Był zły na Polaka, chociaż wiedział, że
Tomek niczym mu nie zawinił. Obserwował go już trochę i wiedział, że Tomek
bardzo się wstydzi tych wspólnych pryszniców. Z tego, co wiedział, w Polsce nie
kąpali się razem i zapewne to był pierwszy raz, kiedy musiał się tak publicznie
rozebrać. W Stanach było to na porządku dziennym i nikt się nikogo nie
krępował.
Adam zdał sobie sprawę, że jeśli Bastian
byłby zainteresowany mężczyznami, to zapewne Tomek byłby w jego typie. Był
przystojnym blondynem o intensywnie niebieskich oczach i ładnej sylwetce. W
dodatku był Polakiem, przyjechał aż z Europy. Mało tutaj było takich ludzi,
Adam właściwie o żadnym innym Polaku nawet nie słyszał. To czyniło Tomka dość
egzotycznym okazem. Był w miarę dobrym uczniem, spokojnym i nieśmiałym. Takich
samców jak Bastian musiało to ruszać i wzbudzać w nich jakiś tam instynkt
opiekuńczy.
Tomek zauważył, że Adam mu się
przypatruje, więc uśmiechnął się do niego niepewnie, zarumieniony od ciepłej
wody. Adam automatycznie odpowiedział mu tym samym i odwrócił wzrok, nie chcąc,
żeby Tomek myślał, że go podgląda. Tak, jak się okazało, że robi to Bastian.
Dyskretnie, ale jednak.
Adam z każdą chwilą coraz bardziej się
upewniał, że Bastian jest Tomkiem zainteresowany.
Gdy już wzięli prysznic i się ubrali,
akurat zadzwonił dzwonek zwiastujący przerwę. Rudzielec znowu zaczepił Polaka i
rozmawiając, poszli na stołówkę. Adam zacisnął tylko zęby i powlókł się pod
klasę. Stracił całą ochotę na jedzenie. Musiał coś wymyślić, jeśli chciał jakoś
dorwać się do Bastiana. Babcia miała rację mówiąc, że najgorsze, co może go
spotkać, to dostać kosza. Albo w twarz. Wielkie halo. Już nie raz mu się
oberwało i to za nic. Choć raz mógłby dostać wtedy, kiedy naprawdę coś
przeskrobie.
Tomek śmiał się w najlepsze, kiedy
Bastian z humorem opowiadał mu o ostatnim obozie, kiedy cała drużyna się
potruła i wszyscy dostali srakę i rzygali dalej niż widzieli. W sumie nie
wierzył, że Bastian tak lekko o tym opowiadał, ale w sumie i tak cała szkoła o
tym wiedziała, więc może było mu wszystko jedno.
– Usiądziesz z nami? – zapytał rudzielec,
ustawiając się w kolejce po jedzenie. Tomek rozejrzał się zagubiony.
– Uhm, ja zwykle tutaj nie jadam… Poza
tym, to wasze miejsce. Nie chciałbym się napraszać. Usiądę ze swoją klasą.
– Jakie napraszać? Daj spokój! Wszyscy
chętnie cię poznają.
Tomek nie był przekonany, ale w końcu
uległ namowom Bastiana i poszedł z nim do stolika, który zajmowali futboliści.
Niektórzy wyglądali na zaskoczonych, że Bastian kogoś przyprowadził. Niektórzy
powitali go uśmiechem, który Tomek niepewnie odwzajemnił. Wciąż nie wiedział,
czego się po nich może spodziewać, no i pamiętał jak uciekł w popłochu, kiedy
go jednego dnia zaczepili po zajęciach. Pewnie do teraz się z tego śmiali.
Kapitan przedstawił mu wszystkich swoich
kolegów, po czym zabrali się za jedzenie. Tomek zamierzał się mało odzywać, ale
ciągle go o coś pytali.
– Serio w Polsce nawet nie dostałeś się
do drużyny? – zdziwił się Matthew, najlepszy kolega Bastiana.
– Tak jakoś wyszło – mruknął. Nie chciał
zagłębiać się w ten temat. Możliwe, że się nie dostał, bo był pedałem. To, że
tak naprawdę wyszło to na jaw niedawno nie oznaczało, że ludzie w ogóle się
wcześniej nie domyślali. Wiele dziewczyn próbowało go poderwać, ale on w ogóle
na to nie reagował. Możliwe, że to też wydawało się ludziom podejrzane. – Ale
prawie zawsze graliśmy w szkole w piłkę nożną. W liceum też dużo w siatkówkę i
koszykówkę.
– No, słyszałem – zaczął Marcel z
głupawym uśmiechem – że założyłeś Zackowi Warrowowi niezłą dziurę. Nie był zły?
Tomek pokręcił przecząco głową, dziękując
Bogu za to, że tak było. Gdyby miał na pieńku z kimś takim jak Zack, chybaby na
kolanach błagał Kacpra o zmianę szkoły.
– Oni już wygrali swój pierwszy mecz –
rzucił Bastian, zajadając się frytkami – więc teraz nasza kolej. Trzeba im
udowodnić, że to futbol króluje w tej szkole.
Wszyscy zaczęli głośno przytakiwać i
Tomek przypomniał sobie, dlaczego właściwie nie chciał sympatyzować z żadną z
drużyn. Na szczęście nikt tu nie czepiał się, że zna Zacka Warrowa i tak dalej.
Już się uspokoił i bez strachu chodził do szkoły. To nie była pieprzona Polska,
a dzieciaki żyły jak w innym świecie. Czuł się tutaj w miarę bezpieczny i miał
nadzieję, że tak zostanie.
Kiedy wracał po szkole do domu, zobaczył
na sąsiedniej posesji sąsiadkę podlewającą kwiaty. Jeszcze nie miał okazji
podziękować jej za to, co dla niego zrobiła. Wszedł na swoje podwórko i
podszedł do płotu, bo akurat zajmowała się tymi w pobliżu.
– Dzień dobry – przywitał się.
Kobieta uniosła wzrok i uśmiechnęła się
do niego przyjaźnie, prostując się.
– Dzień dobry. Dobrze widzieć cię całego
i zdrowego.
Tomek uśmiechnął się lekko.
– Nie miałem jeszcze okazji podziękować
pani za pomoc.
– Mów mi Betty. I nie ma sprawy.
Następnym razem, gdyby coś się działo, po prostu przyjdź. Nie krępuj się
prosić.
– Dziękuję. Wolałbym nie musieć z tego
korzystać, ale obawiam się, że tak nie będzie.
– Może wejdziesz? Właściwie nie mieliśmy
jeszcze okazji się poznać, a już trochę tutaj mieszkasz.
Tomek zawahał się, ale w końcu skinął
głową i przeszedł na posesję sąsiadki. Kobieta w tym czasie skończyła podlewać
kwiaty i gestem ręki zaprosiła go do swojego domu.
Był to bardzo przytulnie urządzony dom, z
masą zdjęć w każdym możliwym miejscu. W salonie był kominek, przy którym
wylegiwały się małe kotki. Tomek omal się nie posikał, kiedy je zobaczył.
– Mogę je pogłaskać? – zapytał.
– Pewnie. Czego się napijesz? Kawy,
herbaty, soku?
– Herbaty, proszę – rzekł i podszedł do
kominka. Uklęknął obok legowiska, na którym matka kotów odpoczywała, a kilka
maluchów spało jeden na drugim. Jednego, który miał otwarte oczy i ziewał
szeroko, Tomek wziął na ręce. Uwielbiał zwierzęta.
Sąsiadka przyniosła po chwili tacę z
herbatą i plackiem domowej roboty. Tomkowi mimowolnie ślinka pociekła. Mama
uwielbiała piec i często miał okazję się zajadać ciastem własnej roboty.
– Lubisz zwierzęta? – spytała, siadając
na kanapie.
– Tak, bardzo. Chciałbym mieć w
przyszłości psa i kota.
Blondyn odłożył malucha na miejsca i
usiadł na kanapie obok Betty.
– Ta okropna kobieta zawsze się tak
ciebie czepia? – spytała.
Tomek westchnął.
– Niezbyt za mną przepada. A Kacper jest
w trakcie negocjacji z firmą jej ojca i twierdzi, że po prostu musimy się obaj
trochę przemęczyć.
– To wstrętne. Miałam o nim trochę lepsze
zdanie.
– Proszę się nie przejmować. Drugi raz
nie dam się tak załatwić jak wtedy.
– Mam nadzieję. Proszę, częstuj się.
Tomek długo z nią rozmawiał. Aż nie mógł
uwierzyć, jak dobrze się rozumieją. Zupełnie jak z mamą. Gdy już wychodził,
jakieś dwie godziny później, jego wzrok trafił na jedno ze zdjęć. Znajdował się
na nim mały chłopiec w ogrodniczkach i trampkach, bawiący się łopatką w piasku.
Mógł mieć jakieś pięć czy sześć lat, miał bardzo jasne włosy i zielone oczy.
Uśmiechał się szeroko do zdjęcia, pokazując brat kilku ząbków. Wyglądał
absolutnie uroczo.
– To mój syn – powiedziała cicho Betty,
kiedy zauważyła, co zwróciło uwagę Tomka. Posmutniała nagle. –Zginął w wypadku
z moim mężem, gdy miał dziewięć lat. Teraz zaczynałby liceum.
Tomek zagryzł wargę, nie wiedząc, co
powiedzieć.
– Jak miał na imię? – spytał w końcu.
– Oliwer.
Znowu zapadła chwila ciszy.
– Przykro mi – wykrztusił Tomek w końcu.
Betty skinęła tylko głową.
– Minęło już prawie siedem lat, a ja
dalej nie potrafię się z tym pogodzić. Wiesz, często sobie wyobrażam, jak
mógłby teraz wyglądać. Kiedy cię zobaczyłam, jakoś mimowolnie zaczęłam go
identyfikować z tobą. – Tomek uśmiechnął się do niej niepewnie. – Przyjdź
jeszcze kiedyś do mnie. Będzie mi bardzo miło.
Blondyn skinął głową, pożegnał się i
wyszedł. Odetchnął głęboko. To był długi dzień.
Kacper pomasował nasadę nosa, nawet nie
chcąc patrzeć na stos papierów, jakie miał przed sobą. Było jeszcze tyle
projektów do przejrzenia i zaakceptowania, kilku pracowników do zwolnienia,
kilku musiał opieprzyć a na to wszystko miał tylko cztery godziny, bo potem
odbywało się późne posiedzenie rady, na którym mieli dopracowywać swój
najważniejszy w tej chwili projekt. Na tym posiedzeniu miał też być ojciec
Lilith, a potem pewnie czegoś będą jeszcze od niego chcieli. Odruchowo
wyciągnął telefon, chcąc zadzwonić do Paula i powiedzieć mu, żeby przygotował
jakąś mega zajebistą kolację, kiedy zdał sobie sprawę, że przecież Paul
zniknął. Westchnął ciężko i mimo wszystko spróbował się z nim połączył, ale
włączyła się automatyczna sekretarka.
Rzucił telefon na biurko i odchylił się w
fotelu. Zaczynał powoli doceniać to, co Paul robił dla niego przez ostatnie
lata. Te wszystkie kolacje i seks na odprężenie po właśnie takich dniach, kiedy
niemal wytaczał się z biura, nie mając na nic sił, stawiały go na nogi jak nic
innego. Paul zawsze przygotowywał mu jeszcze gorącą kąpiel, a potem, zależnie
od nastroju, prowadził z nim w łóżku długie rozmowy albo po prostu pozwalał mu
spać.
Kacper stuknął czołem w biurko, ale
niemal natychmiast się poderwał, kiedy zabrzęczał firmowy telefon. Odebrał.
– Tak?
– Szefie, przyszła pana narzeczona. Chce
się pilnie z panem zobaczyć.
Kacper zazgrzytał zębami ze złości, ale
powiedział, żeby pozwolono jej wejść. Wolał to załatwić teraz, bo wiedział, że
ona się nie odczepi.
Lilith była jak zwykle wystrojona w
bardzo drogie rzeczy i biżuterię za pieniądze, o jakich nawet nie chciał
myśleć. Był bogaty, ale nigdy nie szastał pieniędzmi w sposób, w jaki ona to
robiła, może dlatego, że sam musiał sobie na wszystko zapracować.
Uśmiechnęła się do niego przymilnie i
Kacper już wiedział, że to nie będzie łatwa rozmowa.
– Cześć, kochanie – zaszczebiotała,
całując go soczyście w usta. Przysiadła na jego biurku tuż przy nim tak, żeby
miał dobry widok na jej smukłe, szczupłe nogi. I nie, żeby nie lubił na takie
rzeczy patrzeć, ale przez ostatnie cztery lata pieprzył się tylko z facetami.
Ani razu nie wziął sobie do łóżka dziewczyny i jego biseksualizm zaczął się
bardziej zamieniać w homoseksualizm. Przyłapał się na tym, że piękne kobiety
jakoś go nie podniecają aż tak, jak przystojni mężczyźni. Może po prostu
przyzwyczaił się do życia z Paulem, a może jednak było mu pisane bzykać się już
zawsze z facetami. No i Lilith, przynajmniej dopóki nie podpisze tego
kontraktu.
Lilith nie miała pojęcia o tym, że on
interesuje się też facetami, nawet jeśli się z tym zbytnio nie krył. Zapewne
jeszcze się nie zorientowała, że jej kobiece sztuczki zbytnio na niego nie
podziałają, bo gra w trochę innej lidze.
– Cześć, skarbie – odparł, a słowo na „s”
ledwo mu przeszło przez usta. – Coś się stało, że tak nagle wpadasz?
– Moja przyjaciółka organizuje przyjęcie
charytatywne i dostałam zaproszenie. Powiedziałam jej, że przyjdziemy. Chciałam
ci o tym powiedzieć osobiście.
– Kiedy to przyjęcie? – zapytał.
– Dzisiaj.
– I dopiero teraz dała ci zaproszenie? –
Uniósł brwi.
Lilith westchnęła cicho.
– Nie, nie teraz, ale byłam trochę zajęta
i wypadło mi z głowy, że ci jeszcze nie powiedziałam.
Kacper miał ochotę wywrócić oczami. To
sobie wymyśliła! Miał wrażenie, że ona wcale o tym nie zapomniała, tylko po
prostu chciała sprawdzić, na ile tak naprawdę może sobie pozwolić i w którym
momencie on zacznie się jej sprzeciwiać. Może dlatego wolał facetów? Oni nie
bawili się w żadne głupie gierki i podchody, tylko chcieli się bzykać. Jak
najczęściej i jak najostrzej. Po akrobacjach, jakie praktykował w łóżku przez
ostatnie lata z facetami, dobieranie się do kobiety było totalnie nudne. Tu
trzeba było uważać, tu za mocno nie mógł ścisnąć… Chyba już zwyczajnie nie miał
wyczucia.
– Będziesz musiała iść sama albo znaleźć
kogoś innego. O osiemnastej jest spotkanie zarządu, moja obecność jest
obowiązkowa.
– Musisz na nie iść? Jesteś szefem.
– Jestem prezesem, a nie szefem tej
firmy. Zwołałem to zebranie, bo jest bardzo ważne, nie możemy go przełożyć na
inny termin. Weź kogoś innego.
Lilith spojrzała na niego z tak
zawiedzioną miną, że musiała to ćwiczyć przed lustrem godzinami.
– Ale, Kacper! Powiedziałam wszystkim
znajomym, że wreszcie cię poznają! – rzuciła, rozchylając bardziej nogi, żeby
wycięcie w sukience więcej mogło pokazać. – Już nie mogą się doczekać.
– Trudno, Lilith. To są sprawy, które nie
mogą czekać. Firma może stracić miliony, jeśli coś pójdzie nie tak. Nie możemy
sobie pozwolić na błędy. A przyjęć będzie jeszcze wiele. Jeśli chcesz, żebym na
jakieś z tobą poszedł, musisz mi powiedzieć wcześniej. Teraz już jest za późno,
żeby zmieniać plany.
– Wcale nie jest za późno! – powiedziała
oburzona, wstając z biurka. – Przyznaj, że po prostu nie chcesz tam ze mną iść.
– Chcę – rzekł, choć prawda była taka, że
wcale a wcale nie chciał z nią nigdzie łazić. – Ale nie mogę. Musisz sobie
znaleźć kogoś innego, pójść sama albo po prostu zrezygnować. Ja nie mogę ci
towarzyszyć.
– Zawsze to samo – burknęła obrażona.
Mężczyzna spojrzał na nią z kamiennym
wyrazem twarzy, unosząc brwi.
– Kiedy niby ci czegoś odmówiłem, hm?
Spełniałem wszystkie twoje zachcianki, choćby wydały mi się wyjątkowo
idiotyczne. Skoro mówię, że nie mogę, to właśnie tak jest.
– Kilka razy poszedłeś ze mną na zakupy,
wielkie mi halo! – warknęła. – I jeszcze mi sugerujesz, że mam iść z kimś
innym. Jak mam to rozumieć? Że niby ci jest obojętne, czy pójdzie tam ze mną
inny mężczyzna? Nawet nie będziesz o mnie zazdrosny, tak? Jak niby mamy wziąć
ślub, skoro ty sam mnie pchasz w ramiona innych facetów.
Boże, litości, pomyślał Kacper, biorąc
kilka głębokich oddechów.
– A pomyślałaś o tym, że może po prostu
ci ufam? Skoro masz zostać moją żona, to chyba oczywiste, że nie będziesz się z
nikim łajdaczyć? Chcesz, żebym cię na każdym kroku pilnował i prowadził za
rączkę?
Lilith zacisnęła usta. Chyba nie
wiedziała, co mu na to odpowiedzieć. Kacper po prawdzie miał w głębokim
poważaniu, ilu facetów będzie miało ją przez ten okres „narzeczeństwa”. Chciał
to jakoś przetrwać i bzykać się z nią na tyle często, żeby nie nabrała żadnych
podejrzeń co do jego preferencji i jednocześnie na tyle rzadko, na ile to
będzie możliwe. Seks z nią był średni, a on nie znosił robić niczego połowicznie.
Starał się też trzymać ją z daleka od
domu po tej akcji, jaką odwaliła z Tomkiem jakiś czas temu. Wciąż do niego nie
docierało, jak mogła być taką suką, żeby niepełnoletnie dziecko zostawić na noc
na dworze. On sam nawet psa by tak nie załatwił, a co dopiero młodego chłopaka.
– Co to ma do rzeczy? Powinieneś być
zazdrosny bez względu na to, czy mi ufasz czy nie! Faceci mają to już w
naturze! – powiedziała.
Cóż, miała rację, powinien być o nią
zazdrosny. Ale on miał to w dupie.
– Ufam ci. Jeśli to jest dla ciebie
problem, to już naprawdę nie wiem, co z tym zrobić.
– Jak chcesz – fuknęła w końcu obrażona,
odwracając się na pięcie. – Będziesz tego potem żałował.
Kacper miał to w dupie. Szczęśliwy, że
wreszcie sobie poszła, wrócił do rozmyślania o Paulu, chcąc trochę odsapnąć.
Nie dane mu było jednak tego dnia zaznać spokoju, bo zaraz zadzwonił ojciec
Lilith, chcąc zjeść z nim kolację, gdy ten skończy pracę. Kacper zaprosił go do
siebie, zupełnie jakby w domu miał kucharza, który przygotuje coś ekstra na
taką okazję. Starszy mężczyzna był zdziwiony, ale przyjął zaproszenie. Polak
potarł kark w zamyśleniu. Skąd o tej godzinie skombinować jakieś normalne
żarcie, tak, żeby nie było odgrzewane na hurra?
Cholera no, pomyślał sfrustrowany. Przydałby
się Paul. I jakaś dobra kolacja…
Nie namyślając się długo, sięgnął po
swoją komórkę i wybrał numer Tomka.
– Halo?
– Cześć, Tomek. Słuchaj, jest coś, co
musisz dzisiaj zrobić…
– Hm? To znaczy?
– Mam dużo pracy i wrócę około
dwudziestej. Przygotuj na kolację ze trzy potrawy, które są zaznaczone w tej
czerwonej książce kucharskiej w kuchni. Wyciągnij butelkę czerwonego wina z ’87
i posprzątaj po sobie.
– Ale ja niezbyt dobrze gotuję i…
– Więc najwyższa pora, żebyś się wreszcie
nauczył. Większość produktów powinieneś mieć w domu.
– Ale…
– Nie zapomnij ładnie nakryć do stołu.
– Ale…
– I nie spóźnij się z kolacją. Już mnie
ssie w żołądku, a do dwudziestej jeszcze daleko. Liczę na ciebie.
– Ale…
Rozłączył się pospiesznie, zanim Tomek
wymyśli jakiś argument, którego nie będzie w stanie pobić. Odetchnął głęboko,
przeciągnął się i zabrał się za stosy papierzysk, które na niego czekały.
Może kolacji nie przygotują wprawne
rączki Paula i nie będzie odprężającej kąpieli ani gorącego seksu, ale
przynajmniej dobrze sobie zje.
O ile Tomek będzie miał jakiekolwiek
pojęcia, jak z książki kucharskiej skorzystać.
Tomek wiedział bardzo dobrze jak
skorzystać z książki kucharskiej, ale nawet sam przed sobą musiał przyznać, że
ostatnio narastała w nim jakaś chęć zemsty. Kacper okropnie go ranił swoim
zachowaniem i oto nadarzyła się idealna sytuacja, żeby trochę mu dopiec.
Wiedział, że nie powinien tego robić. To
przecież było takie oczywiste! Nigdy nie był mściwy, ale tym razem po prostu
musiał to zrobić.
Namęczył się potwornie, przygotowując te najprostsze
potrawy z książki, z której kazał mu skorzystać Kacper. I gdy już wszystko był
gotowe, doprawił to delikatnie środkami przeczyszczającymi. Nie chciał tam
posłać ojca na stałe, tylko na tyle, żeby to odczuł. W ten sposób będzie miał
satysfakcję, że mu dowalił i po takim czymś Kacper już więcej nie poprosi go o
przygotowanie kolacji.
***
Ostatnio zauważyłam, że przekraczam wszystkie swoje terminy nie do przekroczenia =.= Mam nadzieję, że wybaczycie mi to dwudniowe opóźnienie.
Pozdrawiam!
Ehhhh a miałem nadzieję ze ta rozmowa z Zackiem się w końcu odbędzie xD, rozumiem że stopniujesz napięcie;). Dużo weny życzę :P. Szkoda że rozdziały nie wychodzą troszkę częściej;)
OdpowiedzUsuń"O mój Boże, tak, tak, tak, tak!" - mniej więcej taka była moja reakcja, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. No po prostu nie mogłam się doczekać i tak się cieszę, że w końcu go dodałaś! :D
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony, po prostu się wkurzyłam, gdy Zack musiał sobie iść. Nosz, cholera, w takim momencie? Jak mogłaś to zrobić? płaczę :c:C
Jeśli chodzi o Bastiana, to robi się ciekawie, bo prawdę mówiąc, byłam święcie przekonana, że jest zwyczajnym hetero. Ale nie chciałabym, żeby zaczął podrywać Tomka. W mojej głowie oni wszyscy są już poparowani i modlę się, żeby w końcu moje marzenia się spełniły xD
Końcówka najlepsza! Tomek w końcu pokazuje pazurki w stosunku do Kacpra. Podoba mi się to, już nie mogę się doczekać, co będzie dalej :D
Z reguły się nie czepiam, ale tu muszę: "Tomkowi mimowolnie świnka pociekła." Brzmi to dziwnie, bo jeszcze nie słyszałam, żeby komukolwiek świnka pociekła. Chyba miała być ślinka xD Oczywiście, znawczynią nie jestem jeśli chodzi o świnki, także mogę się mylić xDD
No to ten... Buziaki ;*
I dużo weny i czasu, żeby kolejny rozdział był jak najszybciej! Najlepiej jeszcze przed wrześniem, bo Twój tekst da mi się na dobre rozpoczęcie nowej szkoły, czuję to xD
Naprawde sie ucieszyłam jak zobaczyłam nowy rozdział! Ile tych rozdziałów bedzie? Co z Paulem czu sy sie odnajdzie , a co z bastianem i Adamem? Pisz szybko
OdpowiedzUsuńMiałem dokładnie taką samą reakcje, gdy zobaczyłem rozdział jak Laire ^^ Rozdział świetny ale dalej nic o Paulu :( hehe Tomek pokazuje że nie jest potulnym barankiem :D
OdpowiedzUsuńWeny życzę i czasu :P
Wreszcie jest! Już nie mogłam się doczekać tego odcinka. Ale to przerwanie rozmowy Tomka i Zacka to straszne świństwo. Ja już bym chciała przeczytać co Zack ma w tej sprawie do powiedzenia a najlepiej gdyby powiedział że mu na Tomku zależy. :D
OdpowiedzUsuńI nie chce żeby Bastian podrywał Tomka bo ja go sparowałam z Zackiem, no i szkoda mi Adama. Żeby jeszcze przez zazdrość nie narobił Polakowi kłopotów.
Nadal nie wiem co się stało z Paulem, mam nadzieję że to sie wkrótce wyjaśni. :)
Strasznie podobała mi się ta końcówka. Była świetna, Tomek się nieźle na Kacprze odegrał. Chociaż wolałabym żeby ten buc wreszcie zaczął traktować Tomka jak należy, jak syna.
Mam nadzieję że następny rozdział będzie jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. Może w ramach pocieszenia za koniec wakacji. :)
Stanowczo popieram dwa ostatnie zdania :D
Usuńale pisałam to już w swoim komentarzu xD
Bardzo dziękuję za nowy rozdział :) Widać że Kacper zaczyna doceniać Paula, tylko czy to już nie za poźno? Na koniec buzia mi sie uśmiechneła na tą małą zemstę Tomka, szkoda że na kolacji nie będzie Lilith :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńChyba jestem jedynym człowiekiem, który sądzi, że ta głupia baba jest już karą samą w sobie dla Kacpra (który jest jaki jest, ale nic nie dzieje się bez przyczyny).
OdpowiedzUsuńPoza tym jestem tak samo zła na Tomka jak Adam. I na Bastiana też.
Adamek mój kochany powinien dać mu kopa w dupę, żeby sam sobie burak robił te lekcje.
No, ale poczekam to zobaczę :D
Odprawiam modlitwy, aby Zack był wreszcie z Tomkiem i aby Bastian się do tego nie wpierdzielał. no.
Miłej szkoły wszystkim :)
Hej, rozdział jak zwykle świetny, ubolewam jedynie nad tym, że jest w nim tak mało napisane i Adamie, który jest moim ulubionych bohaterem opowiadania :)
OdpowiedzUsuńOby ojciec Tomka się opamietał i zaczął traktować go jak syna :D
Czekam ba następny rozdział - który mam nadzieję, będzie już niedługo - i z góry przeprasza za wszystkie błędy, pisze komentarz z telefonu. ;)
Wchodzę to codziennie i nie mogę się doczekać kontynuacji. Chce już wiedzieć co Zack ma do powiedzenia Tomkowi, bo tak okropnie to przerwalaś. No i oczywiście reakcji Kacpra na tę, zapewne pyszna, kolację. :D
OdpowiedzUsuńNie żebym Cię poganiała czy coś. XD
Wchodzę codziennie na tego bloga z myślą: błagam, błagam, błagam, coś nowego xD
OdpowiedzUsuńTak więc pewnie nabijam wyświetlenia ;p
I tak jak osoba powyżej, nie poganiam Cię ani nic, ponieważ czekam "cierpliwie". Po prostu chciałam się podzielić z tą myślą, taa, te głupie blondynki xD
Pozdrawiam serdecznie (:
Coraz bardziej się pieprzy...
OdpowiedzUsuńAdam~!
Walcz! Nie oddaj Rudego Tomkowi!
Eh, te realia polskich szkół.
Coraz bardziej mam ochotę wypatroszyć Lilith ;-;
Kacper kutwa!
Zrozum swój błąd, uświadom sobie, że kochasz Paula, znajdź go i kutwa błagaj na kolanach!