Był pewny, że ma przywidzenia. W końcu to było
niemożliwe. Po prostu niemożliwe, a jednak… prawdziwe.
Patrzył na Tomka, nie mogąc choćby drgnąć. Na usta
cisnęły mu się setki pytań, między innymi to, w jaki sposób Tomek go odnalazł?
Jakim cudem do niego dotarł po tym wszystkim, co się wydarzyło? Do tej pory
gotów był przysiąc, że nikt nie byłby w stanie go znaleźć po tym jak po prostu
zniknął, a jednak Tomek stał tuż przed nim, patrząc na niego z równym
niedowierzaniem. Nie wyglądał jednak na zaskoczonego tym, że go widzi. Nie
wyglądał też na zdegustowanego bliznami Paula. Wyglądał jakby… cieszył się.
– Paul! – powiedział z niedowierzaniem, po czym
rzucił się na niego, przytulając go mocno. Paul syknął, bo niektóre części
ciała wciąż mu doskwierały, ale po chwili niepewnie odwzajemnił uścisk. Tomek
naprawdę był tuż przy nim, żywy i ciepły i przytulał go jakby się cieszył, że
go widzi. – Jezu, nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty! – Polak odsunął się
lekko. Paul ze zdumieniem zauważył, że chłopak ma w oczach łzy. – Tak się
cieszę, że cię widzę!
– Em, może wejdziesz? – spytał mężczyzna. Tomek
skinął głową i wszedł do środka. – Jakim cudem mnie znalazłeś?
Tomek zdjął buty i podążył za Paulem do salonu.
– Przez przypadek – rzekł. – Mój kolega z klasy,
Adam Wolf, spotkałeś go w lesie, napomknął mi mimochodem o waszym spotkaniu i
kiedy powiedział twoje nazwisko, od razu wpadło mi do głowy, że to ty. – Tomek
usiadł na kanapie naprzeciwko fotela, w którym rozsiadł się Paul. Pokręcił
głową. – Nie spodziewałem się jednak, że to naprawdę ty. Co się stało? Dlaczego
tak nagle zniknąłeś? Chyba z tysiąc razy próbowałem się z tobą skontaktować!
Czemu nie zadzwoniłeś?
– To nie do końca było tak – odparł ciemnowłosy ze
smutkiem. – To dość długa historia.
– Mam czas – powiedział Tomek. Paul westchnął
ciężko. – Chyba że nie chcesz mówić.
– Nie, nie, nie
o to chodzi. Zauważyłeś już moją twarz… – Tomek mimowolnie zatrzymał
wzrok na tej oszpeconej części twarzy Paula. – … i pewnie zastanawia cię, co się
stało. Widzisz tego dnia, kiedy K– Kacper – zająknął się, a po jego twarzy
przemknął wyraz bólu, który szybko zniknął – wyskoczył z tym całym
narzeczeństwem, naprawdę się załamałem. Rozmawiałem z tobą o tym. Zdecydowałem
się trochę pozmieniać w swoim życiu i chciałem się wyprowadzić. Miałem zamiar
przyjechać właśnie tutaj, do mojego przyrodniego brata.
– To jego dom?
– Tak, mieszka tutaj z żoną i dzieckiem, które
urodziło im się jakiś miesiąc temu. Nie dotarłem tutaj. Nie zdążyłem. Zagapiłem
się i wlazłem pod koła samochodu osobowego. Miałem wiele szczęścia, mimo że
trafiłem do szpitala w stanie krytycznym. Moje blizny… powstały w większości
przez kwas od akumulatorów, który wyciekł z poprzebijanych butelek na jezdnię w
miejsce, gdzie leżałem nieprzytomny. Uszkodził tkankę do tego stopnia, że tylko
niezwykle kosztowna operacja byłaby w stanie ją trochę zregenerować, ale
swojego dawnego wyglądu nigdy nie odzyskam. Na tę operację też mnie nie stać,
więc do końca życia będę wyglądał t–tak. – Głos Paula załamał się przy końcu
wypowiedzi. Tomek miał wrażenie, że Paul jest na skraju załamania i o krok od
płaczu i w ogóle mu się nie dziwił. W końcu to, co mu się przytrafiło, było
straszne, a rany wciąż świeże. – Obudziłem się prawie miesiąc po wypadku, z
oszpeconym ciałem i prawie w ogóle niesprawną ręką.
– Niesprawną ręką?
Paul skinął głową.
– To przez uderzenie głową o krawężnik. Było na
tyle silne, że uszkodziło częściowo układ motoryczny prawej półkuli mózgowej
akurat w miejscu, które odpowiadało za ruszanie ręką.
– Będziesz w przyszłości w stanie normalnie nią
poruszać?
– Prawdopodobnie tak, ale czeka mnie
kilkumiesięczna rehabilitacja. Lekarza dają mi jednak duże szanse.
Tomek nie wiedział, co powiedzieć. Nie zrozumiał
do końca tego medycznego bełkotu, ale z biologii nie szło mu aż tak całkiem
tragicznie i części informacji po prostu się domyślił.
– Dlaczego nie napisałeś, gdy już się ocknąłeś?
Czekałem na jakąś wiadomość.
– Kwas uszkodził mój telefon i kartę i obie te
rzeczy do niczego się nie nadawały. Nie brałem nowych, bo rachunki trzeba płacić,
a ja jestem teraz bez pracy. Poza tym, do Kacpra nie zamierzałem się już
odzywać, a do ciebie nie miałem po prostu numeru.
Polak westchnął ciężko.
– Więc teraz mieszkasz tutaj? – Paul zawahał się.
– Coś nie tak? – spytał od razu Tomek.
– Uhm, nie, po prostu… Mieszkam teraz tutaj, ale
oni mają małe dziecko i w ogóle i… Nie chcę siedzieć bratu na głowie. Będę
musiał poszukać sobie czegoś innego. Nie chcę zrzucać im na głowę swoich
problemów.
Paul wiedział, że Tomek po części go rozumie, w
końcu mimo swojego młodego wieku też już wiele przeżył. Nie miał jednak pojęcia
jak to jest wyglądać tak jak on wyglądał teraz. Ludzie patrzyli na niego z
ciekawością połączoną z odrazą, a dzieci płakały i krzyczały na jego widok.
Czuł się jak potwór a nie ofiara wypadku.
– A co u ciebie? – spytał neutralnie, choć musiał
przyznać, że był bardzo ciekawy tego, co dzieje się u Kacpra. Mógł jedynie snuć
swoje własne przypuszczenia, ale nie liczył na to, że Kacper nagle do niego
przybiegnie i wyzna mu wielką miłość. Już przestał liczyć na cokolwiek z jego
strony, a przynajmniej tak sobie wmawiał.
– Uhm, dobrze. Już mi o wiele lepiej idzie z
angielskim, poznałem fajnego chłopaka, może coś z tego będzie i czuję się
naprawdę w porządku.
Paul uśmiechnął się lekko.
– Cieszę się. A co u… Kacpra? Nadal jest z tą
kobietą?
Tomek skinął smętnie głową. Paul widział jego
niezadowoloną minę i mógł się tylko domyślać, dlaczego nie lubił tej kobiety.
– Jest straszna. Przez nią wylądowałem w szpitalu,
bo nie wpuściła mnie na noc do domu, gdy nie było Kacpra.
Paul wybałuszył na niego oczy.
– Żartujesz!
– Chciałbym – mruknął Tomek smętnie. – Ona mnie
nie cierpi i to z wzajemnością. Kacper dał mi do zrozumienia, że nie chce tak
naprawdę brać z nią ślubu, tylko chodzi jakiś kontrakt czy coś, ale to mnie w
ogóle nie urządza.
– Dalej udaje, że nie jest twoim ojcem?
– Tak, traktuje mnie jak powietrze. W ogóle go nie
interesuje, gdzie i z kim chodzę i co robię. Miał się mną zająć, a wychodzi na
to, że ma mnie w głębokim poważaniu.
– To w końcu Kacper. Nie warto się po nim niczego
spodziewać, bo kończy się to potem tak jak w moim przypadku.
Tomek westchnął.
– Nie wierzę normalnie, że spotkałem cię przez tak
głupi przypadek.
– Ja też – zgodził się Paul, kręcąc głową. Kto by
pomyślał, że nastolatek z lasu jest kolegą Tomka z klasy? Ten świat naprawdę
jest mały. – Ma na imię Adam, tak?
– Mhm… To tak właściwie śmieszne, bo on jakoś od
początku mnie traktował z lekką rezerwą, a ostatnio to w ogóle podszedł do mnie
i po prostu mnie walnął w twarz.
– Pewnie był zdenerwowany sytuacją związaną z tym
chłopcem z waszej szkoły – powiedział Paul. Adam, w myśl zasady, że z obcym
lepiej się rozmawia i łatwiej jest mu się zwierzyć, napomknął mu o swoim
zainteresowaniu kapitanem drużyny futbolowej, u którego nie ma żadnych szans
nawet na przyjaźń.
– Chłopcem? Jakim chłopcem?
– Nic ci nie mówił?
– Nie, nie chciał mi powiedzieć, dlaczego mnie
uderzył. Gdy do niego poszedłem, po prostu przeprosił i obaj zdecydowaliśmy się
zapomnieć o tym incydencie. Co ci powiedział?
– Eee… Coś o kapitanie drużyny futbolowej. Chyba
mu się podoba ten chłopiec, nie jestem pewien. On… – Paul urwał, bo w oczach
Tomka zauważył wyraźne zrozumienie.
– Chodzi mu o Bastiana! – niemal wykrzyczał. –
Jest zazdrosny o Bastiana!
– To ten chłopak, którego poznałeś? –
zainteresował się Paul.
Tomek pokręcił przecząco głową.
– Nie, tamten gra w drużynie baseballowej. Bastian
jest kapitanem drużyny futbolowej, poznałem go przez czysty wypadek. Niby jest
stuprocentowym hetero, ale ostatnio miałem głupie wrażenie, że gapi się na mnie
trochę zbyt natarczywie i nie wtedy, kiedy powinien. Jeśli Adam się w nim
podkochuje, to na pewno go obserwował i zauważył, że Bastian ostatnimi czasy
stara się zacieśnić nasze więzy. Może chce być tylko kumplem, nie wiem, ale to
w sumie ma sens. Adam widział, że Bastian żyje ze mną w dobrej komitywie, a z
nim coś pewnie się pokłócił, nie jestem pewien, i pewnie Adam w złości podszedł
do mnie i mnie tak po prostu uderzył. Uch, to ma sens.
Paul dobrze rozumiał motywy zachowania Adama. Sam
miał ochotę uderzyć każdego jednego faceta, którego widział z Kacprem w
niedwuznacznej sytuacji, ale nigdy tego nie zrobił, bo Kacper nie dał mu nigdy
odczuć, że jest dla niego kimś więcej niż ci wszyscy faceci, z którymi się
bzykał w trakcie trwania ich pseudo–związku. Właściwie to Paul różnił się od
nich tylko tym, że Kacper wziął go do łóżka więcej niż jeden raz. I że miał
nadzieję na coś więcej, podczas gdy tamci byli mądrzejsi i wiedzieli, że tego
nie dostaną, więc po prostu tego nie oczekiwali.
Tomek również wyglądał, jakby to rozumiał. Nie
został może odrzucony przez swojego potencjalnego chłopaka, ale Kacper dał mu
bolesną lekcję, którą Tomek z pewnością zapamięta.
Rozmawiali jeszcze długo, opowiadając sobie
wzajemnie o tym, co stało się podczas minionych dwóch miesięcy. Przyszedł
jednak czas, żeby się pożegnać. Gdy Tomek stał już w drzwiach, zakładając buty,
Paul poruszył jeszcze jeden temat.
– Tomek, proszę cię, nie mów Kacprowi, że mnie
spotkałeś. Wątpię, żeby go to zainteresowało, ale i tak po prostu nie chcę,
żeby wiedział. Niech myśli, że obraziłem się na niego na amen za tą sytuację z
jego narzeczeństwem. Zabrał mi cztery lata mojego życia, nie zamierzam mu dać
ani jednego dnia więcej.
Chłopak skinął głową.
– Obiecuję.
Paul nie dodał, że teraz ze swoim wyglądem jego
szanse na znalezienie sobie kogoś spadły do zera. Nie miał złudzeń. Wiedział,
że do końca życia będzie samotny. Gdyby był hetero, jakaś kobieta może jeszcze
by się skusiła. One również patrzyły na urodę, ale te wartościowsze skupiały
się przede wszystkim na charakterze. Paul uważał, że nie jest złym człowiekiem
i ludzie lgnęli do niego, więc z czasem może któraś pokochałaby go za jego
osobowość. Mężczyźni są inni. Są wzrokowcami. A geje to już w ogóle. Większość
mężczyzn wyznaje te same zasady, które Kacper – chcą tylko zaliczać.
Prawdopodobieństwo, że pozna jakiegoś faceta, który nie dość, że zignoruje jego
szpetotę, to jeszcze będzie chciał się związać i żyć w normalnym monogamicznym
związku było jak jeden do miliona. I nawet to, że dokładnie takie sami rachunek
wychodził przy tym czy Kacper bądź Tomek go odnajdą, nie podnosiło go na duchu.
– Będziemy w kontakcie, dobrze? – spytał jeszcze
Tomek, a kiedy Paul skinął mu głową, uśmiechnął się, uściskał go ostatni raz i
wyszedł z domu.
Gdy tylko Tomek wrócił do domu, wciąż rozstrojony
po tej eskapadzie, napisał na facebooku do przewodniczącego klasy, żeby dopisał
go do wycieczki na domki. Z kilku drugich i trzecich klas nazbierała się niezła
ekipa, a Zack rano po koncercie Justina Timberlake’a przekonywał go do tego
wyjazdu tak długo, że Tomek w końcu spasował i zgodził się jechać. To w końcu
mogła być niezła zabawa, no i będzie z Zackiem. Na domkach. Nigdy jeszcze nie
był na domkach, więc ciekawiło go, jak to będzie wyglądać.
Kacper był w domu w południe, co Tomka niemal
zszokowało, ale nie powiedział na ten temat nawet słowa, zabierając się od razu
za nakrywanie do stołu. Kacper stał przy garach i zapachy był tak znakomite, że
Tomkowi ślinka ciekła na samą myśl o kolejnych majstersztyku, który Kacper
gotuje. Nie odezwał się nawet słowem na temat tego, ze udało mu się
skontaktować z Paulem. Chciał, żeby inicjatywa wyszła od Paula, chociaż wątpił,
czy mężczyzna będzie miał na to kiedykolwiek ochotę. Istniała jeszcze
możliwość, że Paul nie wytrzyma z dala od Kacpra zbyt długo i w końcu sam się z
nim skontaktuje. Tomek nie znał go na tyle dobrze, żeby móc przewidzieć, co
mężczyzna zrobi w przyszłości.
– Lilith też przyjdzie? – spytał, nie wiedząc dla
ilu osób nakrywać.
– Tak, powinna się zaraz pojawić.
Tomek westchnął i z miną męczennika nakrył również
dla niej. Miał wrażenie, że jego udręka nigdy się nie skończy. Dlaczego ze
wszystkich kobiet na świecie Kacper musiał się zaręczyć akurat z taką wredną
jędzą? Naprawdę nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Jak na zawołanie w drzwiach kuchni pojawiła się
Lilith. Miał swój klucz do domu i wchodziła kiedy i jak tylko chciała.
– Witaj, kochanie – powiedziała słodkim głosem, od
którego Tomek miał ochotę zwymiotować w swój talerz. Podeszła do jego ojca i
pocałowała go w usta.
Lafirynda, pomyślał chłopak, patrząc na mini
spódniczkę kobiety i jej mocny makijaż. Gdyby stanęła wśród prostytutek zapewne
trudno byłoby ją od nich odróżnić. Jasne, była ładna. Nie, żeby Tomek się znał,
ale miała ładne nogi. Nie musiała jednak nosić czegoś, co prawie pokazywało jej
cipę. To było niesmaczne. Zaraz jednak uśmiechnął się do siebie, bo jakoś
dziewczyn ze swojej klasy nie krytykował z tego powodu, a nosiły czasami bardzo
podobne spódniczki. Widać jak już ktoś zalezie ci za skórę to wszystko co robi,
nosi i mówi jest najgorsze.
Oczywiście, z nim się nie przywitała. Rozsiadła
się jak królewna na jednym z miejsc i odwiesiła torebkę na sąsiednie krzesło.
– Kochanie, może poszlibyśmy dzisiaj do centrum handlowego?
Chciałabym wybrać jakąś ładną sukienkę na przyjęcie, które organizuje moja
mama.
– Mhm… – mruknął jedynie Kacper, dalej mieszając w
garnku. Nawet się nie odezwał.
Tomek uśmiechnął się pod nosem. Lilith od razu
spojrzała na niego morderczo.
– To takie zabawne? – spytała, wyraźnie czekając
tylko na jakiś sygnał, żeby móc go zacząć besztać.
Chłopakowi od razu zrzedła mina. Nie odpowiedział.
– Zadałam ci pytanie, głuchy jesteś? – ofuknęła go
oburzona, a potem zwróciła się do Kacpra. – Możesz mi powiedzieć, kiedy się go
wreszcie pozbędziesz? Za każdym razem, kiedy o to pytam, zbywasz mnie! Mam już
tego dość. Chcę, żeby wrócił tam, skąd przyszedł.
Tomek widział, jak Kacper zaciska zęby i oddycha
głęboko, żeby się uspokoić. Trochę się bał, że Kacper odeśle go z powrotem do
domu. Właściwie to już nie potrafił sobie wyobrazić swojego życia w Polsce. W
Stanach czuł się fenomenalnie, nie musiał się kryć za bardzo z niczym, bo
ludzie byli bardziej tolerancyjni. No, nie licząc tego incydentu, kiedy grupa
rodaków skopała go w parku, ale to nie byli Amerykanie. Z jednej strony tęsknił
za mamą, swoim domem i tym wszystkim, co znał od dzieciństwa, ale z drugiej
zaczął swoje życie z czystą kartą w nowym miejscu i nawet to, że nie było mamy,
nie odstraszało go od tego miejsca. Wiedział jednak, że nic nie trwa wiecznie i
Kacper może go prędzej czy później odesłać, a jeśli Lilith będzie mu wiecznie
tak truła to może stać się to prędzej niż później.
– Tomek jest moim gościem i zostanie tutaj tak
długo jak będzie to konieczne – odparł spokojnie.
– Z jakiej racji w ogóle go tutaj trzymasz, co?
Czemu się zgodziłeś, żeby tu przyjechał?! Kim w ogóle jest dla ciebie ta
dziwka, która go urodziła?
– Nie obrażaj mojej mamy! – powiedział Tomek
oburzony. Co jak co, jego mogła sobie besztać, ale nie zamierzał pozwalać, aby
mieszała z błotem jego mamę.
– Lilith, uspokój się – powiedział mężczyzna
twardo, wyłączając palnik i odstawiając parujący garnek na bok. – Już ci
mówiłem, że jego matka to moja przyjaciółka ze studiów i nie odmówię jej pomocy
tylko dlatego, że tobie się coś nie podoba. Tomek jest moim gościem. Zostanie
tutaj tak długo jak jest to konieczne. Koniec dyskusji.
– Nie, nie koniec! – warknęła. – Chcę wiedzieć, co
was ze sobą łączy. Jakoś nigdy nie słyszałam ani o niej, ani o jej bachorze, a
teraz nagle…
– Teraz potrzebowała pomocy.
– Więc przypomniała sobie o tobie po tylu latach,
co? Mówiłeś, że nie utrzymywałeś z nią kontaktu!
– Bo tak było.
– Więc czemu go wziąłeś? Każ mu stąd jechać! Nie
widzisz, że psuje ci reputację? Że nie pasuje do twojego życia? Ludzie już
szeptają za twoimi plecami w firmie. Krąży jakaś dziwna plotka, że to twój syn.
Kacper parsknął tylko.
– Przestań, proszę cię. Jeśli krąży taka plotka to
tylko dlatego, że ty ją rozpuściłaś. Koniec tematu, obiad już jest gotowy.
Tomek widział, że Kacper jest wściekły i ma ochot
coś rozwalić, nic więcej jednak nie powiedział. Zapadła nieprzyjemna cisza.
Tomek czuł się wybitnie nieswojo, nawet jeśli Kacper nie pozwolił Lilith
przestawiać siebie i jego jak jakieś meble. Gdy tylko jego wzrok powędrował w
jej stronę, ofuknęła go.
– Czego się gapisz?
– Przecież nic ci nie robię – mruknął
zdenerwowany. Chciał już stąd iść. Najchętniej zrezygnowałby z obiadu do czasu,
aż Kacper gdzieś zabierze tą wariatkę i dom będzie pusty, ale wiedział, że jego
ojciec na to nie pozwoli.
– Właśnie, że robisz. To ty powinieneś gotować, a
nie czekać na gotowe. Nie wierzę, że Kacper wziął sobie na głowę takiego
darmozjada.
– Ignoruj ją – rzucił Kacper po polsku.
- Łatwo ci mówić – odparł Tomek cicho. Niby nie
powinien brać tego wszystkiego do siebie, ale było mu przykro i nawet nie
wiedział z jakiego dokładnie powodu. Przeszedł na angielski. – Źle się czuję.
Zjem później, dobrze? – spytał błagalnie.
Kacper obejrzał się przez ramię.
– Zostań.
– Niech idzie – rzuciła Lilth, uśmiechając się
cwaniacko. – Niech sobie popłacze w poduszkę. W tym jest najlepszy, prawda?
– Lilith…
– Co? Przecież to prawda. Nieraz słyszałam jak krzyczy
i beczy w nocy, bredząc coś w tym waszym dziwnym języku. – Tomek zamarł. – Co?
Tęsknisz za mamusią? A może za tatusiem, który cię nie chciał i wolał się zmyć
niż chować takiego irytującego i bezużytecznego bachora jak ty? Jak myślisz,
dlaczego cię zostawił? Bo ja sądzę, że zwyczajnie nie chciał być z dziwką, z
którą prawdopodobnie zaliczył wpadkę. Założę się, że żadne z nich cię nie
chciało, ale twoja matka albo nie miała kasy na zabieg, albo było za późno,
żeby się ciebie pozbyć przed czasem. Jak myślisz? Bardzo chętnie poznam twoją
opinię.
Tomek tylko na nią patrzył. Lilith niestety nie
była głupia i bardzo dobrze wiedziała, gdzie uderzyć. Kacper nie musiał jej
zbyt wiele mówić o jego sytuacji. Wystarczyły jej strzępki informacji, żeby
połączyć to w jedną w miarę logiczną całość. I udało jej się to znakomicie.
Kobieta już otworzyła usta, żeby kontynuować, ale
Tomek zerwał się ze swojego miejsca. Nie zamierzał siedzieć z nimi ani chwili
dłużej. Prawie biegiem ruszył do drzwi, wyrywając się przy tym Kacprowi, który
próbował go zatrzymać i złapał go za nadgarstek.
Wbiegł po schodach i zamknął się w swoim pokoju,
oddychając ciężko. Na dole było kompletnie cicho. Był wściekły i rozżalony i
nie wiedział, czy bardziej chce coś rozwalić, czy po prostu się rozpłakać.
Wrzask Lilith był tym, na co wyczekiwał od samego
rana, kiedy tylko pojawił się w biurze, a kiedy go usłyszał, uśmiechnął się
szeroko. Był z siebie dumny jak paw.
Miał już jej dość. Chciał ją wykorzystać, żeby
podpisać ważny dla firmy kontrakt, ale ostatnio Lilith naprawdę przesadzała.
Kacper nie reagował, kiedy słyszał jak obraża Tomka, ale jakaś część niego
okropnie jeżyła się za każdym razem, kiedy dochodziło do takiej sytuacji. Był
osobą myślącą logicznie i racjonalnie i wiedział, że Lilith uczepiła się Tomka
dla zabawy. Niektóre jej zaczepki i docinki nie były trudne do zniesienia, ale
to, co powiedziała dzień wcześniej przechyliło kielich goryczy.
Kacper mógł sobie tylko wyobrażać, co czuł Tomek
po tym, co mu powiedziała. On sam też usłyszał w przeszłości takie słowa,
chociaż nie od osoby trzeciej, a właśnie od swojego starego. Wiedział więc
dobrze jak to boli, nawet jeśli próbuje się pokazać, że nic cię to nie
obchodzi. On potrafił to zrobić, ale Tomek nie i Kacper widział jak bardzo jego
syn czuł się dotknięty jej uwagami. Pewnie nawet myślał, że ma rację. Ola mu
mówiła, że Tomek prawie nic nie wie o swoim ojcu, a to, co wiedział, nie
stawiało go w zbyt pochlebnym świetle. Nie oznaczało to jednak, że Tomek nie
czuł się winny. Na pewno czuł się, tak samo jak on sam, kiedy ojciec
powiedział, że zostawia matkę, bo ma już dosyć nie jej, ale jego, swojego syna.
A że był osobą, która szła po trupach i stawiała na swoje choćby się paliło i
waliło, zignorował to, jak ważne są jego dobre relacje z Lilith i postanowił
się zemścić za te wszystkie przykre słowa, które powiedziała jego… synowi.
– Kacper! Kacper!
Blondyn, starając się zachować opanowany wyraz
twarzy, wszedł do swojej osobistej toalety. Widok nagiej Lilth, całej
niebieskiej, wściekłej i przerażonej jednocześnie wywołał na jego twarzy
szeroki uśmiech.
– Czemu się uśmiechasz?! Zrób coś z tym.
Kacper zaśmiał się. Ten pomysł wpadł mu do głowy przypadkiem,
kiedy zastanawiam się, jak uprzykrzyć jej życie. Potem przypomniał sobie, że
przecież przychodzi do niego do biura, gdzie kąpie się po swoich zajęciach na
siłowni, a potem idą razem zjeść obiad. Nie wiedział, skąd jej się wzięła mania
kąpania u niego w biurze, ale postanowił to wykorzystać. Parę małych usprawnień
i niebieska farba wystarczyły, żeby pokolorować ją od stóp do głowy na
niebiesko.
Nie zastanawiając się długo, podszedł do niej i wręczył
jej ręcznik, po czym pomógł jej wstać. Cały czas przy tym chichotał, a jej
ciekły po policzkach łzy upokorzenia.
– Co to ma znaczyć? Czemu się śmiejesz?! –
warknęła do niego zła.
– Bo to jest śmieszne – odparł spokojnie. – Mam
nadzieję, że to będzie dla ciebie nauczka.
Lilith jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę, że
to on jest sprawcą tego całego zamieszania.
– C–co? – wyjąkała.
– Po pierwsze to jestem gejem – powiedział, z
radością rejestrując jej zszokowaną minę – uwielbiam pchać w męskie tyłki i
obciągać. A po drugie… mój syn już nigdy więcej nie będzie przez ciebie płakał.
Kacper nie był pewny, co ją bardziej zaszokowało –
to, że jest gejem czy może to, że Tomek jest jego synem.
– T–to… Ale… Ja… Wy… Przecież… – jąkała się, nie
potrafiąc powiedzieć nic sensownego.
– Znasz drogę do drzwi. Nie chcę cię tu nigdy
więcej widzieć.
– Jeśli to zrobisz, nie podpiszesz umowy –
powiedziała stanowczo. – Wyleją cię.
– Więc znajdę inną pracę – odparł nonszalancko. –
A teraz żegnam.
– Pożałujesz tego – powiedziała, ocierając łzy z
policzków, chcąc zachować choć resztki dumy. Widocznie nie miała siły go
obrażać ani się z nim wykłócać, co trochę Kacpra zawiodło. Chciałby ją zobaczyć
kłócącą się z nim w takim stanie. Bezcenny widok, aż chciał zrobić zdjęcie.
Kiedy już wyszła, odprowadzana przez gromki śmiech
innych pracowników tej firmy, Kacper westchnął ciężko. Rozpętał prawdziwą
burzę. Tylko czekał aż rzucą się na niego sępy, gotowe rozerwać go na kawałki.
Nie minęła nawet godzina, a ojciec Lilith stał na
progu jego gabinetu z nietęgą miną. Kacper zachował kamienną twarz, wiedząc że
ze współpracy i tak już nic nie wyjdzie. Chciał teraz tylko odprawić go
możliwie jak najdelikatniej.
– Co to ma niby znaczyć?! – krzyknął jegomość od
progu, podchodząc do biurka Kacpra sprężystym krokiem. – Natychmiast mi to
wyjaśnij!
– Tutaj nie ma co wyjaśniać, sir – odparł Kacper
znudzonym głosem. – Pańska córka przekroczyła granicę mojej tolerancji, wiec
potraktowałem ją jej własną bronią.
– O czym ty w ogóle mówisz? Ośmieszyłeś moją córkę
przed całym sztabem pracowników i…
– Odwdzięczyłem się jej tylko za to jak
potraktowała mojego syna! – odparł z mocą. Przez tą godzinę miał czas pomyśleć
i ustawić linię obrony. Wiedział, że ma mało możliwości wyjścia z tego cało,
ale podejrzewał, że odgrywanie roli zatroskanego ojca to najlepszy pomysł.
Jeśli powie temu facetowi, że robił to wszystko dla dobra swojego nastoletniego
syna i porządnie to uargumentuje, może uda mu się z tego wyjść z twarzą. –
Proszę posłuchać, sir. Pańska córka wielokrotnie ubliżała mojemu
siedemnastoletniemu dziecku. Nie reagowałem, bo miałem nadzieję, że z czasem
ich stosunki się poprawią, ale tak się nie stało. Z jej winy Tomek wylądował w
szpitalu z ostrym zapaleniem płuc, bo nie wpuściła go na noc do domu. Zostawiła
siedemnastolatka na deszczu na dworze na całą noc! Zrobiła też szereg innych
rzeczy, których nie zamierzam dłużej tolerować. Nie pozwolę, żeby ktoś robił
krzywdę mojemu dziecku!
Mężczyzna zacisnął usta, patrząc na niego uważnie.
Zapadła cisza. To, że facet od razu nie rzucił się na niego z pretensjami,
dobrze rokowało.
I nie pomylił się. Kiedy facet tylko usłyszał, że
Kacper stanął w obronie swojego syna, od razu zmiękł. Westchnął ciężko.
– Ja też jestem ojcem – powiedział. – I nigdy nie
pozwoliłbym, żeby mojemu dziecku działa się nieuzasadniona krzywda. Lilith
ostatnio trochę się rozpuściła. Może ta naucza ustawi ją z powrotem na
odpowiednie tory – mruknął. Kacper szczerze w to wątpił, ale nic nie powiedział
na ten temat.
Mężczyzna westchnął ciężko i wzdychał tak jeszcze
przez kolejny kwadrans, rozwodząc się nad trudem wychowywania dzieci. Potem zagroził
mu, że kolejny taki wybryk będzie oznaczał koniec współpracy ich firm i kariery
Kacpra, po czym pożegnał się sztywno i odszedł.
A Kacper wciąż nie wierzył, że to właśnie z powodu
Tomka – Tomka! – zdecydował się zrobić coś, co mogło przerwać jego dobrą passę
i życie na poziomie w Stanach. Mimo tego, jak wielkie podjął ryzyko, nie
żałował tego ani chwili, a widok niebieskiej Lilith już na zawsze zapisze się w
jego pamięci.
Adam podrapał się po głowie, nie wiedząc, co
jeszcze mógł napisać. Bastian nie reagował ani na jego telefony, ani na jego
wiadomości, zupełnie jakby w ogóle do niego nie dochodziły. Adam rozumiał, że
to może być ciężkie dla Bastiana spotkać się z nim i porozmawiać, więc na razie
darował sobie wizytę u niego w domu. Zdecydował jednak, że jeśli w przeciągu
kolejnego tygodnia Bastian nie zdecyduje się podjąć z nim tego tematu z
jakiegokolwiek tematu – pójdzie do niego i zażąda tej rozmowy, choćby miał
skisnąć pod drzwiami.
Teraz
jednak zdecydował się go trochę postraszyć.
„Jeżeli dalej nie będziesz się do mnie odzywał,
zgłoszę to na policję. Robiłem w szpitalu badania, mam wszystkie potrzebne
dokumenty. Jeśli nie chcesz skończyć z tą sprawą w sądzie, miej jaja się do
mnie odezwać chociaż przez SMS–a!”
No, poszło, pomyślał zirytowany. Oczywiście, nie
miał żadnych takich papierów, bo nikomu nawet nie piknął o tym, co się stało. To
przecież on powinien się wzdrygać przed kontaktem z Bastianem, bo to jemu ktoś
wsadził wbrew jego woli penisa w tyłek. Dlaczego właściwie Bastian unikał go
jak ognia, zamiast się z nim spotkać i zwyczajnie PRZEPROSIĆ, wciąż pozostawało
dla niego tajemnicą.
Czekał i czekał i już myślał, że znowu się nie
doczeka odpowiedzi, gdy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Serce zabiło
mu mocno, gdy zobaczył, kto jest nadawcą. Otworzył pospiesznie.
„Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś?”
A więc ciekawość była bodźcem, która skłoniła go
do odpisania? Adam zanotował sobie to w pamięci. Bardzo się cieszył, ze po tylu
bezowocnych próbach wreszcie udało mu się nawiązać z Bastianem kontakt.
****
Wyobraźcie sobie, że stało się coś baaardzo, bardzo złego... Okazało się, że moja współlokatorka też lubi czytać slash i wkręciła mnie w bromance odnośnie One Direction. Przepadłam =.=' Ma ktoś jakiś pomysł jak się od tego uwolnić?
A może też coś takiego czytacie i znacie jakieś świetne zakończone opowiadania?:)
Pozdrawiam!
Świetny rozdział , w końcu Kacper zrobił coś z tą okropną babą i nie wiedziałam , że może się przyznać do tego że jest ojcem Tomka . A jeśli chodzi o One Direction to nie wiem co zrobić , najlepiej nie rób nic :D
OdpowiedzUsuńopowiadań o OD nie znam, ale mam całe mnóstwo bardzo fajnie napisanych historii, głównie autorskich i jakieśtam o japońskich zespołach. jeśli chcesz - daj znać :)
OdpowiedzUsuńzauważyłam jedną literówkę: "bo nikomu nawet nie piknął o tym, co się stało" - powinno być chyba "pisnął" :)
pozdrawiam!
Chcę, chcę, cokolwiek, mam w sumie trzy warunki - skończone, o gejach, naprawdę fajne:) No i żeby nie było za krótkie.
UsuńPozdrawiam!
wystosuj mi maila na kohakunohoshii@yahoo.co.jp , wyślę Ci to, co mam ;D
UsuńJa moge od siebie polecic strone z opowiadaniami firedragontattostudio.wordpress.com
UsuńJest tam duzo opowiadan I sa naprawde genialne!!
Polecam^^
Hej Sachan :)
UsuńMam pytanko czy ja też mogę się zgłosić, bo te opowiadania na Twojego e-maila?
Pozdrawiam :)
Kobieto. Cudo!!! Kacper zachował się wreszcie jak facet. Tylko czekam aż Tomek się dowie o tym co się stało. :-D i może wtedy porozmawiaj ze sobą a ich stosunki się poprawią. Tak strasznie bym tego chciała.
OdpowiedzUsuńTymczasem czekam niecierpliwie na next!! Proszę dodaj jak najszybciej. Pozdrawiam
:-)
Ach! Ktory? Larry? Ziam? Lirry? Polecam Jill! Jeśli chodzi o Larry :) www.let-us-love-larry.tumblr.com <3
OdpowiedzUsuńStrasznie szkoda mi Tomka. Nawet nie chce myśleć jak sie czuł przez tę głupią lafiryndę. Kacper powinien zrobić coś takiego już gdy nie wpuściła Tomka do domu na noc. Ale lepiej późno niż wcale. :) Teraz Kacper powinien przeprosić Tomka i powiedzieć mu prawdę. :D
OdpowiedzUsuńI widzę, że Adam doczekał się odpowiedzi Bastiana. :) Niech się wreszcie dogadają bo szkoda mi mimo wszystko tego dupka.
Czekam też na to co dalej z Zackiem i Tomkiem. :)
Prosze dodaj next jak najszybciej!! Pozdrawiam. :D
Już sobie wyobrażam Lilith jako smerfetkę :) Dobrze że ją wreszcie pogonił. No i przyznał się że Tomek to jego syn, to już coś - może będą jeszcze z niego ludzie :) Oczywiście liczę na to że wróci do Paula - byłam strasznie zawiedziona że go nie rozpoznał - wiem wiem blizny itp, ale i tak miałam nadzieję że się zorientuje :) Pięknie dziękuję za kolejną dawkę świetnego opowiadania. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCudownie :)
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że Kacper pogonił tą swoją beznadziejną narzeczoną, która tak krzywdziła Tomka. Mam nadzieję, że farba szybko jej nie zejdzie i już się nie pojawi. Mam nadzieję, że je groźba, że zemści się nie spełni, nie wkroczy do akcji jak Tomek pogodzi się z Paulem, bo tak musi być xD
Już nie mogę się doczekać konfrontacji Bastiana i Adama, mam nadzieję, że w końcu wyjaśni się, dlaczego Bastian tak bardzo nie nawiedzi tego, że jest gejem.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Chyba po raz pierwszy podobało mi się zachowanie Kacpra, co nie zmienia faktu, iż wciąż go nie lubię. Dobrze tak suce. Biedny Tomek. Z pewnością to nie było łatwe, wysłuchiwanie takich słów przy swoim ojcu, który naprawdę ma go gdzieś... okropne.
OdpowiedzUsuńA to, że na koniec Kacper posłużył się Tomkiem, żeby ratować swój kontrakt... to tak bardzo w jego stylu, że aż szkoda nadużywać brzydkich epitetów.
Tak bardzo szkoda mi Paula... Po prostu wiedziałam, że po tym wypadku jego pewność siebie spadnie do -1. To smutne, ponieważ on jest naprawdę fajnym gościem...
Bastian jest żałosny, a Adaś... kocham <3
Czekam na więcej i pozdrawiam ;)
Kurcze, nie moge się już doczekać co dalej. To opowiadanie jest świetne!
OdpowiedzUsuńCzekam i pozdrawiam. :)
HA!
OdpowiedzUsuńI bardzo ci tak kurwo dobrze!
I dobrze, że nareszcie jej się postawił!
Ten jej ojciec to też nawet spoko koleś.
Mam nadzieję, że między Bastianem i Adamem wszystko się ułoży...
Biedny Paul...
W sumie racja. Beznadziejne życie.
Najprawdopodobniej nie znajdzie pracy przez swój wygląd i przez to też nikt go nie zechce...
Aż mi się smutno zrobiło...