Adam zastanawiał się dłuższą chwilę, co powinien
napisać, aż w końcu westchnął i zdecydował się na jeden z co najmniej
dziesięciu pomysłów, które pojawiły mu się w głowie.
„Głupi jesteś? Chcesz skończyć w pace?”
Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
„Więc czemu mi napisałeś, że to zgłosisz?”
„Nie bądź idiotą. Oczywiście, że po to, żebyś się
do mnie odezwał. Chcę z tobą porozmawiać”
Tym razem czekał trochę dłużej, ale doczekał się.
„Nie sądzę, żebyśmy mieli o czym rozmawiać”
Adam warknął. Co za kretyn! Zrobił mu coś takiego
i uważa, że nie ma o czym mówić?! Zupełnie mu się poprzestawiało w tym pustym
łbie?
„A ja sądzę, że mamy i to całkiem sporo. Dlaczego
nie chcesz się ze mną spotkać? To chyba ja powinienem mieć przed tym opory.”
Serio, Adam nie miał pojęcia, o czym Bastian w
ogóle myśli. Aż tak go gryzło to, co się stało? Nie, niemożliwe, przecież Adam
dał mu wyraźnie do zrozumienia, że żyje i ma się dobrze. Oczywiście, jego tyłek
wciąż bolał i pewnie będzie go czuł przez kilka najbliższych dni. Pojawiła się
też krew. Nie był to jednak koniec świata, więc czemu Bastian tak dziwnie
zareagował? Jasne, rozmowa będzie niezręczna dla nich obu, ale przecież nie
mogą unikać się w nieskończoność.
„Nie chciałem zrobić ci krzywdy”, brzmiała kolejna
wiadomość od Bastiana, która wprawiła Adama w stan permanentnego szoku.
Kompletnie się tego nie spodziewał. To brzmiało jakby rudy miał ogromne wyrzuty
sumienia z powodu tego, co zrobił.
Adam, nie zastanawiając się długo, wybrał numer do
niego, ale już po pierwszym sygnale Bastian go odrzucił. Po kilku sekundach
otrzymał wiadomość następującej treści.
„Nie chcę rozmawiać”
Ciemnowłosy westchnął ciężko i odpisał.
„W porządku, w takim razie będziemy tylko pisać,
jeśli tak jest ci łatwiej. Nie mam do ciebie pretensji o to, co się stało, więc
przestań się zachowywać jak męczennik”
„ Jak możesz nie mieć pretensji? Przecież zrobiłem
ci coś strasznego”
Adam sapnął z irytacji. Pisanie esemesów było
takie wkurzające. Niezręcznie było o tym pisać. Nawet nie chciał myśleć jaki
byłby zażenowany gdyby mieli o tym
rozmawiać w cztery oczy.
„Chyba jesteś świadomy tego, że specjalnie cię
prowokowałem???”
Tym razem znowu minęła dłuższa chwila, zanim
otrzymał odpowiedź.
„Chcesz powiedzieć, że to paradowanie przede mną
nago i wpychanie mi się do łóżka było częścią jakiegoś twojego pokręconego
planu? Jesteś gejem?”
Czy był? Cóż…
„Podobasz mi się, to chyba jestem, nie? Uważam, że
obaj jesteśmy winni temu, co się stało. Nie zamierzam ci wmawiać, że to
wszystko twoja wina, dlatego chciałbym na spokojnie to gdzieś przedyskutować”
„Nie chcę rozmawiać. Nie chcę, żeby ktoś o tym
wiedział. Proszę, nie mów nikomu”
„Nie powiem. Dlaczego nie chcesz się ze mną
spotkać? Wstydzisz się?”
„Szczerze? Jak miałbym ci spojrzeć w oczy po tym,
co się stało???”
Ciemnowłosy zamrugał ze zdziwienia.
„Aż tak cię to gryzie?”
„Ciebie by nie gryzło?”
„Przecież już powiedziałem, że nie mam do ciebie
pretensji”
„To niczego nie zmienia. Proszę, daj mi spokój. Ja
chcę o tym po prostu zapomnieć. Przepraszam, że zrobiłem ci krzywdę.
Przysięgam, że nie chciałem i mam nadzieję, że nic ci trwale nie uszkodziłem”
„Wszystko w porządku. Boli mnie, ale z każdym
dniem coraz mniej. Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam, to w porządku, odwalę się
od ciebie, ale najpierw chcę wiedzieć, dlaczego to zrobiłeś. Nie zachowywałeś
się normalnie. Jesteś gejem?”
Tym razem na odpowiedź czekał całe piętnaście
minut. Jego wnętrzności wręcz skręcały się z ciekawości.
„To chyba jasne, że jestem jebniętym pedałem.
Będziemy się razem smażyć w piekle. Zrobiłem to i już. Co za różnica, z jakiego
powodu?”
Adamowi powoli zaczynało świtać, w czym tak
naprawdę tkwi problem Bastiana. Wyglądało na to, że bardziej niż samo
zgwałcenie kogoś przeraziło go to, że jego obiektem był chłopak. Gdy się dobrze
zastanowił, przypomniał sobie jak niepochlebnie Bastian wypowiadał się o
osobach homoseksualnych i ciekawiło go, kto mu wpoił do głowy te wszystkie
głupoty? Jasne, zdarzały się w ich kraju osoby, które takich ludzi nie lubiły i
nie tolerowały, a nawet obrażały, jeśli nadarzyła im się okazja. Prawo jednak
stało po stronie osób o odmiennej orientacji; było to coś, co z każdym kolejnym
rokiem stawało się równie normalne jak heteroseksualizm. Tylko niektóre odłamy
kościoła głosiły uparcie, że Bóg ześle do piekła tych, którzy „lubowali się” we
własnej płci. Skąd więc w Bastianie tyle antypatii do grupy osób, do której,
jak się okazało, sam należał? Dlaczego robił sobie tak wielką krzywdę, próbując
się tego wyprzeć? Kompletnie tego nie rozumiał
„Dla mnie wielka, nie wymiguj się od odpowiedzi”
Ku swojej irytacji, na tego esemesa już nie
otrzymał odpowiedzi.
Tomek ledwo zipał, ale dzielnie dotrzymał Zackowi
kroku. Po raz kolejny umówili się na wspólne bieganie. Zack, oczywiście, miał
naprawdę dobrą kondycją i widać było, że się nawet zbytnio nie zmęczył. Tomek
natomiast nie miał w ogóle kondycji i ledwo łapał oddech. Po pierwszym takim
bieganiu miał straszne zakwasy, na szczęście każde kolejne pociągało za sobą
mniejsze konsekwencje.
– Kolega mi mówił, że zapisałeś się na domki – rzucił
Zack, biegnąc równym truchtem. Miał policzki zarumienione od zimna i ciemną
czapkę naciągniętą na głowę. Tomek pomyślał, że też musi sobie jakąś kupić.
Potwornie zmarzły mu uszy.
– Taak, zapisałem się, żebyś mi już dłużej nie
marudził – odparł Polak, próbując bezskutecznie wyrównać oddech.
– Mogę liczyć na twoją obecność na moim kolejnym
meczu? – spytał.
Tomek spojrzał na niego. Oczywiście, że zamierzał
iść i dopingować swoją szkolną drużynę, a zwłaszcza Zacka, ale to i tak było
słodkie, że go o to spytał.
– Jeśli tak bardzo ci zależy, to nie odmówię –
powiedział Tomek, uśmiechając się do niego lekko. Zack odwzajemnił gest i lekko
przyspieszył.
– Może trochę przyspieszymy? Zmęczyło mnie to
wolne truchtanie.
– Sadysta.
– Z życiem, Dulski – zawołał Zack, przyspieszając.
– Takim tempem to moja babcia by nadążyła, a kończy w tym roku sześćdziesiąt
dziewięć lat.
Tomek spojrzał na niego z lekką irytacją i dość
dziwnym wyrazem twarzy. Zack widząc to parsknął śmiechem.
– Jasne, śmiej się, Warrow! – odszczeknął się
blondyn, próbując nadążyć za starszym chłopakiem. – Zamiast pójść na twój mecz,
zafunduję sobie porządnego masażystę.
– Ja cię wymasuję, jeśli przyjdziesz.
– Jak tak dalej pójdzie to nie wiem czy się
chociaż doczołgam.
Zack tylko pokręcił głową. Dawno nie był tak
rozbawiony. Ostatnim razem chyba wtedy, kiedy Tyler chciał sobie zrobić pasemka
bibułą, bo wydawały mu się cool i przefarbował sobie na zielono nie tylko
włosy, ale także pół gęby. Wyglądał komicznie, zwłaszcza kiedy beczał, że on
nie chce zostać kosmitą.
– Dasz rade. Nie rób z siebie cioty.
Tomek wywrócił oczami.
– Jestem ciotą – powiedział dobitnie. – I
zarządzam przerwę.
Zack uśmiechnął się lekko, ale posłusznie
zatrzymał przy jednej z ławek. Tomek klapnął na nią z prawdziwą ulgą.
– Wiesz, powinieneś mnie trochę zachęcić do tego
cholernego biegania – marudził Tomek.
– Zachęcam przecież.
– To, że ciągle mnie poganiasz i wyciskasz ze mnie
ostatnie poty jest raczej zniechęcające.
Gdyby nie to, że chcę tutaj zachować twarz, już
dawno bym odpadł, pomyślał, ale nie powiedział tego głośno.
Brunet wywrócił oczami i powiedział.
– Jakoś muszę cię mobilizować. Jak inaczej mam cię
motywować?
– Może tak uprzejmym „nie idzie ci najgorzej”? –
podsunął usłużnie Tomek.
Zack westchnął.
– No przecież nie idzie.
– Słucham? – spytał Tomek słodko, robiąc rulonik z
dłoni przy uchu i nachylając się w kierunku Zacka. – Co powiedziałeś? Bo albo
nie usłyszałem dokładnie, albo się kompletnie przesłyszałem.
– Spadaj! – rzucił Zack, szturchając go lekko.
Przeciągnął się jak kot i ziewnął. – Wstawaj, te kilometry się same nie
przebiegną.
– To brzmi dziwnie nawet po angielsku.
– A jak brzmi po twojemu?
Gdy Tomek to powiedział, Zack westchnął.
– Dziwny ten twój język.
– Ponoć jeden z najtrudniejszych na świecie.
– Coś w tym jest – mruknął Zack z ponurą miną,
odpływając na chwilę.
– Mówiłeś coś? – spytał Tomek.
– Nie, nie. Dawaj, biegniemy dalej.
Polak westchnął ciężko i niechętnie podniósł się z
ławki. Już po pięciu pierwszych minutach zaczął żałować, że zachciało mu się
tego całego biegania z Zackiem, ale nie zamierzał się wycofywać. Jak się
powiedziało A, trzeba powiedzieć też B.
A najlepiej to cały alfabet.
W kolejnym meczu drużyna Zacka wręcz zmiażdżyła
drużynę przeciwną, wygrywając każdy inning co najmniej dwupunktową przewagą.
Tomek od razu wysłał mu wiadomość z gratulacjami i życzeniami dobrej zabawy, bo
cała drużyna szła na piwo. Tomek wracał do domu, bo umówił się z Tylerem na
koleją lekcję polskiego. Ty pomagał mu też z angielskim, chociaż Tomek już
coraz mniej tej pomocy potrzebował. Radził sobie naprawdę nieźle z tym językiem
i ich spotkania skupiały się głównie na jego ojczystym języku. Ku jego
zdumieniu, Tyler nie stracił zapału i naprawdę przykładał się do nauki. Umiał
powiedzieć już coraz więcej, przeprowadzali ze sobą krótkie rozmowy i uczyli
gramatyki. Dla kogoś takiego jak Tyler, którego język nie miał zbyt
skomplikowanej gramatyki, język polski wydawał się nie do przeskoczenia. Tomek
miał problemy z nauczaniem, bo nigdy się nad tym wszystkim nie zastanawiał, po
prostu wiedział jak się coś odmienia. To szybciej Tyler zauważał pewne
prawidłowości. Wkucie na pamięć tylko kilku rzeczowników odmienionych aż przez
siedem przypadków niemal doprowadziła Tylera do łez, ale mimo to nie
zrezygnował.
Tomek bardzo go za to podziwiał.
Siedzieli jak zwykle u niego w pokoju, rozmawiają
ze sobą i śmiejąc się w najlepsze. Tomek postanowił wykorzystać to, że ma taki
dobry kontakt z bratem Zacka i postanowił trochę go wypytać.
– Em, Ty… – zaczął niepewnie. – Mogę cię o coś zapytać?
Ty uśmiechnął się domyślnie, od razu wiedząc, o co
chodzi.
– Nie mam pojęcia, jak często mój brat się
masturbuje do twojej podobizny w swojej wyobraźni – powiedział chłopak od razu.
– Ty! –Polak rzucił w niego poduszką oburzony.
Ciemnowłosy roześmiał się, zasłaniając się rękami.
– Przecież żartowałem. No? To co chcesz wiedzieć?
– Um… To trochę głupie… – zawahał się.
– Wal śmiało.
Tomek westchnął.
– Chodzi mi po prostu o to… Znaczy… Nie wiem, jak
to jest tutaj – plątał się. – Znaczy jak jest Polsce to też nie wiem, ale… ale…
– Tyler spojrzał na niego z politowaniem. Policzki Tomka zaróżowiły się, ale
nic nie mógł poradzić na to, że niezręcznie mu było o tym mówić. – Wydaje mi
się, że jeśli się komuś podobasz i w ogóle… To ta osoba cię pyta, czy chcesz z
nią być, prawda? Czy może jednak to dzieje się zupełnie automatycznie? Wiesz,
całujemy się, dotykamy, mamy ochotę na więcej, więc jesteśmy razem? Bo jeśli
weźmiesz pod uwagę Kacpra, bzykanie to tylko bzykanie, a nie związek. I ja…
chciałbym wiedzieć, jak widzi to Zack.
Tyler patrzył na niego przez chwilę z głupią miną,
więc Tomek już zaczął się zastanawiać, czy czegoś źle nie powiedział, kiedy
brat Zacka rzucił.
– Jeszcze się nie bzykaliście?
– Ty!
– Um, no co? Zack by mi się w życiu nie przyznał. Dobrze,
że mogę to wyciągnąć od ciebie. Ehh… A co do twojego pytania – Tyler zawahał
się – to chyba nie mam dla ciebie dobrych wiadomości. – Serce Tomka
zatrzepotało w piersi ze strachu. – Wydaje mi się – ale tylko WYDAJE – że Zack
pytał swoich eks o chodzenie. Nie chciałbym jednak czegoś między wami popsuć,
„głosząc nieprawdę”, więc nie bierz tego jakoś do siebie. Zack jak do tej pory
wykazywał się fatalnym gustem, jeśli chodzi o facetów. Może boi się, że znowu
popełni błąd.
Tomek zagryzł dolną wargę. Jakoś go to nie
pocieszało. Mimo tego, że Tyler nie był pewny, Tomek wziął sobie do serca jego
słowa. Jeśli Zack naprawdę prosił wcześniej innych o chodzenie, dlaczego nie
spytał jego? Czy zrobił coś nie tak? A może po prostu coś było nie tak z nim
samym? Z jakiegoś w końcu powodu Zack nie chciał nazwać tego oficjalnie
związkiem, chociaż całkiem oficjalnie go całował i przytulał. Więc czemu…?
Nieufność, której wciąż się nie pozbył po
incydencie w Polsce, wróciła. Nagle miał wrażenie, że Zack sobie z niego zakpił.
Może się z kimś założył? W końcu z takich numerów słyną filmy amerykańskie.
Może chciał się rozerwać? Pobzykać za darmo? Może szukał frajera, który po
prostu mu da? A może naprawdę nie miał nic złego na myśli? Tomek nie potrafił
uwierzyć w to ostatnie. Ziarno wątpliwości zostało zasiane i Polak żałował, ze
w ogóle ten temat z Tylerem poruszył.
– Coś było nie tak z jego poprzednimi chłopakami?
– spytał blondyn po dłuższej chwili.
Tyler podrapał się po karku.
– Ale nie powiesz mu, że ci wypaplałem, co? Bo on
mnie zabije…
– Jasne, to zostaje między nami.
– Ehm… Jego pierwszy chłopak pojawił się na
horyzoncie jakieś dwa lata temu. Nazywał się Patrick, był rok od Zacka młodszy.
I cholerny był z niego skurczybyk. Nie lubiłem go, popsuł mi specjalnie kilka
zabawek, a poza tym, był wręcz uzależniony od telefonu i Internetu. Pisał na
czacie z każdym facetem, z jakim tylko się dało. Z czasem nabrał odwagi i
zaczął się z nimi spotykać. Potem mogli mieć go już wszyscy. Zack oczywiście
się dowiedział. Nie był zadowolony, że Patrick daje na prawo i lewo. Wybuchła
awantura i Zack z nim zerwał, ale niesmak pozostał. Patrick przy rozstaniu nie
przebierał w słowach. Nie wiem, co dokładnie powiedział mojemu bratu, ale
musiał porządnie urazić jego męską dumę, bo potem Zack nawet nie próbował się z
nikim związać, chociaż chętnych było wielu.
Tomek był zaskoczony tym, co usłyszał. Jakiś
gówniarz miał przy sobie taki towar jak Zack, a dawał każdemu, kto tylko
chciał? To było niepojęte! Z tego fragmentu dowiedział się kolejnej interesującej
rzeczy – Zack już nie był prawiczkiem. Trochę to Tomka peszyło, że jeśli
mieliby to zrobić, to właśnie on będzie tym kompletnie zielonym.
– A następny? – zapytał, nie mogąc się doczekać
kontynuacji historii. Musiał, po prostu musiał wiedzieć o Zacku wszystko, co
się dało! To było jak obsesja.
– Jego drugi facet był gnojkiem całkiem innego
kalibru. Był starszy od Zacka o jakieś cztery lata i wszystko było z nim w
porządku. Był słodki, oddany, przynosił mu kwiaty, czekoladę, zabierał go gdzie
chciał, przychodził na wszystkie jego mecze i dopingował go jak mało kto. Miał,
wydawać by się mogło, tylko jedną wadę.
– Hm? To taki ktoś w ogóle może mieć wady?
Tyler spojrzał na niego poważnie.
– Jason był chorobliwie zazdrosny. Na początku się
wkurzał, że po meczach Zack kąpie się z innymi chłopakami i wszyscy mogą go
zobaczyć nago. Denerwował się, kiedy ktoś inny go dotykał, nawet o mnie się
wkurzał. Był zazdrosny o przyjaciół Zacka i z każdym kolejnym dniem coraz
bardziej próbował go ograniczać. Nikt nie miał prawa na nim zawiesić wzroku, bo
Jason aż się pienił ze złości. – Tyler zrobił naburmuszoną minę. – Skończyło
się na tym, że zaczęli się kłócić, potem tłuc, a potem nasz ojciec złożył
stosowe dokumenty do sądu, żeby uzyskać dla Jasona zakaz zbliżania się do
Zacka. Parę razy dostał nieźle po dupie od ochroniarza, którego wynajęła dla
Zacka mama, a potem na szczęście wyprowadził się do Nowego Jorku i słuch po nim
zaginął.
Cóż, to na pewno nie rokowało dobrze dla Tomka. W
końcu Zack mógł myśleć, że jest tak samo popaprany jak ta dwójka.
Westchnął ciężko. I tak nie mógł nic z tym zrobić.
Nie zamierzał wyjść z inicjatywą i zapytać Zacka o chodzenie. Mimowolnie czuł,
że to on pozostanie na pozycji pasywnej, jeśli zaczną się spotykać na serio,
więc uważał, że to Zack powinien przejąć stery. Tomek będzie czekał na jakiś
znak od ciemnowłosego przystojniaka, a jeśli nie… Cóż, o tym nie chciał na
razie myśleć.
– Uch, faktycznie nie miał zbytnio szczęścia – mruknął.
– Mało powiedziane. Naprawdę się zastanawiałem,
skąd on ich brał.
– Mhm… Wiesz, ja taki nie jestem…
– Daj spokój, to nie mnie masz się reklamować –
rzucił Tyler żartobliwie.
– Ty! – jęknął Tomek zażenowany. – Czemu mi to
robisz?
– Próbuję cię rozweselić. Widzę, że jesteś smutny
przez to, co ci powiedziałem.
Tomek tylko westchnął.
– Co ma być to będzie.
Ktoś zapukał nagle do drzwi, więc Tomek rzucił
„proszę” w przestrzeń. W drzwiach pojawił się Kacper, uśmiechając się szeroko.
Uniósł w górę butelkę wódki.
– Młody, dzisiaj twój szczęśliwy dzień, więc
kupiłem coś porządnego, żeby to opić.
– He? – spytał Tomek, patrząc na niego jak na
wariata. Tyler zamrugał.
– Twój kolega też może. Zobaczy na własne oczy,
jakie tak naprawdę są możliwości Polaków.
Kacper zamknął za sobą drzwi tyłkiem. W drugiej
ręce trzymał jakiś napój, którym pewnie chciał zapijać wódkę.
– Co się właściwie stało?
– Nie mówiłem? – spytał Kacper, odkręcając
butelkę. – Pozbyłem się potwora.
– Potwora? – zdziwił się Tyler.
– Kogo?
– Lilith – warknął, wręcz ogłuszony tym, jak
bardzo jego syn jest niedomyślny. – Pozbyłem się tej wariatki na dobre.
Tomek zrobił wielkie oczy.
– Naprawdę?
– A myślisz, że kupiłbym tę cholernie drogą wódkę
bez żadnej okazji?
Tomek mimowolnie podstawił mu jedną ze szklanek,
która stała akurat w pokoju. Kacper nalał wódki do tej i pozostałych dwóch,
które ze sobą przyniósł pod pachą.
Ty i Kacper patrzyli zaskoczeni, jak Tomek niemal
duszkiem wypił kolejną porcję, od razu podstawiając szklankę po więcej.
– On to przeżyje? – spytał Tyler. Tomek nie
wyglądał, jakby pił ze szczęścia. Wyglądał, jakby zapijał smutki i Tyler miał
dziwne wrażenie, że wie, co dokładnie jego przyjaciel chce wyrzucić z pamięci.
– Jasne, w końcu to Polak – odparł Kacper,
delektując się swoją porcją. Przez to, że przykleił Lilith do klopa i pił z
takimi gówniarzami, sam czuł się jak osiemnastolatek. Ach, to były piękne
czasy! Na samą myśl, że za kilka miesięcy stuknie mu czterdzieści, miał gęsią
skórkę i odruch wymiotny. Był już taki stary! Swoje trzydzieste urodziny
spędził w domu. Użalał się nad sobą, wiedząc, że już jest jedną nogą w grobie.
Teraz miał prawie czterdzieści i był w nim prawie dwiema. Westchnął. Ileż by
dał, żeby choć przez jeden dzień mieć znowu osiemnaście lat… – To byłby wstyd,
gdyby padł.
Tyler nie skomentował tego, chociaż widać było, że
odpowiednia riposta już cisnęła mu się na usta.
Tomek prawie sam wyżłopał to, co przyniósł Kacper.
Tyler nie chciał pić zbyt dużo, bo musiał jeszcze wrócić do domu.
Kacper nie był pewny, dlaczego jego syn nie jest
szczęśliwi z tak radosnej przecież informacji, ale nie wnikał w to. Czuł pod
skórą, że i tak by się nie dowiedział.
Następnego dnia Tomek miał kolejną wizytę u Ani,
na którą stawił się skacowany jak jeszcze nigdy w życiu. Miał pecha, bo Ania
akurat kończył gotować obiad. Gdy tylko poczuł zapach jedzenia, momentalnie
pozieleniał na twarz i rzucił się do łazienki.
Nie zdążył.
– No chyba żartujesz! – krzyknęła Ania,
zatrzymując się w drzwiach. Skrzywiła się, kiedy Tomkiem targnęły kolejne
torsje. – W tej chwili to sprzątaj! Dopiero co skończyłam myć podłogę!
Tomek nachylił się nad muszlą klozetową, wreszcie
celując tam, gdzie powinien. Gdy on zwracał to, co miał w żołądku, a za wiele
tego nie było, Ania wcisnęła mu w rękę szmatę i postawiła obok niego miskę.
– Nie wychodź, dopóki nie posprzątasz! –
zarządziła, po czym zatrzasnęła go w łazience. Sam zapach wymiocin sprawiał, że
rzygał i sprzątał na zmianę, aż w końcu udało mu się jako tako ogarnąć
łazienkę. Potem przez piętnaście minut puszczał sobie na głowę lodowatą wodę,
aż poczuł się lepiej. Obiecał sobie, że już nigdy więcej nie weźmie do ust
alkoholu.
Kobiety są okrutne, pomyślał wymęczony, gdy już
było po wszystkim.
Skończyło się na tym, że zamiast jak zwykle
rozmawiać na luzie z Anią w kuchni, wylądował w łóżku w pokoju gościnnym z
zimnym kompresem na czole i talerzem rosołu w ręce, który był istnym zbawieniem
dla jego rozszalałego żołądka.
– Skoro już wyspowiadałeś się mojej muszli
klozetowej ze wszystkich grzechów, bądź tak miły i powtórzy to samo mnie –
rzuciła kobieta ironicznie, zakładając za uszy pasmo rudych włosów. – Zacznij
od tego, czemu, do cholery, tak się urżnąłeś?
– Wiesz co? – mruknął Tomek, przymykając oczy. –
Nie mogę się zdecydować, czy bardziej cię lubię za to, że pomagasz mi przeżyć
kaca, czy nienawidzę, że kazałaś mi te wszystkie rzygi posprzątać. – Zamyślił
się chwilę, wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać.
***
Rozdział niesprawdzony, wstawiam "z partyzanta", jak to mówi moja mama:)
Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam!
Podobało się! Kobieto cudnie piszesz, tylko szkoda że akcja tak się mało posunęła . Najbardziej szkoda mi Tomka, po tej rozmowie z Tylerem. Niech już Zack poprosi go o chodzenie albo wyjaśni czego tego jeszcze nie zrobił. No i od Bastiana tez się wiele nie dowiedziałam!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na next. Pisz jak najszybciej. Pozdrawiam.
super, ale mało mi :) weny
OdpowiedzUsuńpozdro
Że się podobało to mało powiedziane!
OdpowiedzUsuńJest cudowne! Znowu jestem ciekawa, czsmu Bastian nie lubi gejów (๑•́ ₃ •̀๑)
I niech w końcu pogada z Adamem, bo sama siś do niego przejde lrzez te drzwi których tu nie ma, ale przez nie przejdę!!
Tomek i Zack mają problemy w związku polegające na tym, że nie ma tego...związku? Oby się okazało, że to tylko głupiutkie nieporozumienie (>^o^)> i że będą szczęśliwi już na zawsze!!
Nadal nie mogę uwierzyć że Kacper zostawił Lilith...dobrze jej tak =^.^= niedługo pewnie wróci do domu brata Paula, chcąc dowoedzieć się, do kogo pojechał wtedy Tomek...
Adam i Tomek mogliby się zaprzyjaźnić, albo chociaż zakolegować....gorzej by było z Bastianem i Zackiem, ale czego się nie robi z miłości?!?
Jak zwykle baaaaardzo mi się podobało, i nadal czekam na więcej ^^'
Tradycyjnie zdrówka, szczęścia, a przy okazji WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLOWEGO NOWEGO ROKU!! I tak mam nadzieje na jakieś super dodatki na wigilie :3
Pozdrawiam
No w końcu się doczekałam! Cholernie stęskniłam się za tym opowiadaniem i przez kolejne kilka dni zerkałam tylko, czy aby nic się nie pojawiło. Zbyt długo kazałaś nam czekać...
OdpowiedzUsuńWiem, że nie komentuje za często, ale nie zawsze czuję taką potrzebę... Zazwyczaj i tak nie wiem, co napisać, no ale...
Cholernie się cieszę, że Kacper w końcu postawił się w obronie swego syna i sam przed sobą przyznał, że go ma. I nie trudno też zauważyć, że coraz bardziej zależy mu na jego szczęściu, ale... Jeszcze długa droga przed nim...
Huh... Można tu się długo rozwodzić nad każdym odcinkiem, ze względu na tyle rozwiniętych wątków w tym opowiadaniu, ale szczerze przyznam, że mam lenia i zwyczajnie nie chce mi się rozpisywać.... Zbyt dużo informacji jak dla mnie. xD
W taki razie kończę, znikam i życzę weny. :D
Pozdrawiam,
Joll.
Świetnie, ale mało mi xD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Adam i Bastian chociaż sms rozmawiają.
Mam nadzieję, że Tomek i Zack dogadają się i zostaną oficjalnie parą.
Dużo weny:)
Pozdrawiam :)
Jeżeli chodzi o uwagi ogólne, to opowiadanie bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNatomiast w kwestii detali, to czasowników nie odmieniamy przez przypadki.
Pozdrawiam,
To opowiadanie ma w sobie "to coś". Poznaję po tym, że każdy rozdział, choćby był i dwa, trzy, cztery razy dłuższy.. I tak wciąż byłby zbyt krótki, żebym mogła się nim nasycić.
OdpowiedzUsuńW tej chwili najbardziej interesująca jest dla mnie historia Adama i Bastiana, więc najlepsze dostałam na początku. Następnym razem zostawię sobie na koniec, bo ta zazwyczaj robię. Najpierw to co dobre, a potem to co bardzo dobre.
To opowiadanie to takie moje uzależnienie..przeklinam niebiosa, że znalazłam je w trakcie tworzenia. Granice i światło w ciemności są moimi faworytami na tym blogu..lubię takie randomowe postacie które są wytworem wyobraźni autora. Pozdrawiam i pisz nam proszę :D
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńIle zostało do końca opowiadania?
OdpowiedzUsuńPytam, ponieważ czekam na całość i już nie mogę się doczekać. ^^
Wesołych, zdrowych, Świąt. Dużo weny, czasu na pisanie. Dużo szczęścia.
Nie mam pojęcia. Już mnie kilka razy o to pytano, niestety wciąż nie wiem, jakie długie będzie. Strzelam, że będzie miało jakieś 60 rozdziałów, zobaczymy, ile przestrzelę.
UsuńPozdrawiam!
Dziękuję za odpowiedź. Będzie dużo czekana na całość, ale dam radę. :)
UsuńBastian i Adam: Coś się dzieje.
OdpowiedzUsuńTomek i Zack: Wszystko się pieprzy.
Taka równoważnia.
Żal mi Tomka. Te wydarzenia z przeszłości. Do tego ta niepewność w stosunku do teraźniejszości.
Żal mi też Zacka. No cóż, nigdy nie miał szczęścia do partnerów. Ale mam nadzieję, że przez to jakoś mocno nie zrani Tomka.
Opijanie pozbycia się jędzy xD
Gdyby nie to, że niedługo kończę 14 to też bym się napiła xD
Lecę dalej!
(Wiesz co? Poddałaś mi fajny pomysł na opowiadanie)