poniedziałek, 23 marca 2015

29.Twarzą w twarz



Dryfował wciąż wśród chmur, czując niesamowite dreszcze przepływające przez jego ciało. Nieziemskie ciepło rozchodziło się po jego brzuchu i niżej. Coś ciepłego, miękkiego i mokrego otaczało ze wszystkich stron jego penisa, sprawiając mu nieludzką przyjemność. Już dawno nie miał tak przyjemnych snów. Spróbował wypchnąć biodra bardziej do przodu i zagłębić się jeszcze bardziej w to ciepło, ale coś przytrzymało go w miejscu i nie pozwoliło mu na to.
Tom jęknął cicho, wiercąc się. Westchnął cicho, był już na granicy spełnienia. Uwielbiał tego typu sny… Po prostu ubóstwiał.
Trwał chwilę w tym stanie zawieszenia, wiedząc, że już nie śpi, ale wciąż nie otwierając oczu. Dopiero po chwili dotarło do niego, że ciepło nie zniknęło i coś nadal zawzięcie liże i ssie jego członka. Zdezorientowany otworzył jedno oko i z konsternacją zerknął na wybrzuszoną i poruszającą się kołdrę
. Podniósł ją leniwie i aż westchnął, kiedy wzrok jego i Billa się spotkał. Bill nie przestał nawet na chwilę – obciągał mu w takim samym tempie jak wcześniej. Coś w jego oczach zabłysło psotliwie, po czym zwolnił i wziął go do ust całego. To z pewnością nie było łatwe zadanie, Bill przez długi czas uczył się jak to zrobić, ale teraz udawało mu się bez problemu i to było och, niesamowite! Tom od samego patrzenia na niego mógłby zwyczajnie dojść.
Wsunął palce pomiędzy czarne kosmyki i pogłaskał Billa po głowie, naciskając lekko jego głowę, żeby Bill zwiększył tempo.
Gdy był już blisko orgazmu, Bill odsunął się i dokończył ręką. Tom nie miał mu tego za złe. Nie był jakimś fetyszystom, żeby zmuszać go do łykania.
Zamknął oczy i odetchnął zadowolony.
– Co cię tak nagle naszło? – mruknął leniwie, przeczesując palcami włosy bliźniaka.
Bill ułożył się obok niego i naciągnął na siebie kołdrę.
– Wyobraź sobie, że spałem sobie spokojnie i niewinnie, kiedy nagle coś zaczęło mnie dźgać w plecy. Obudziło mnie i nie dawało mi spać. Więc postanowiłem się tego zwyczajnie pozbyć.
– Mhm… Rozumiem.
Bliźniak nic mu nie odpowiedział. Tom otworzył oczy i przekrzywił głowę. Uśmiechnął się lekko, kiedy zdał sobie sprawę, że Bill zamierza iść dalej spać. Czyżby erekcja Toma naprawdę mu tak bardzo przeszkadzała?
Tom nie namyślając się długo obrócił się przodem do brata i sięgnął ręką do jego majtek. Jego ciepła dłoń objęła na wpół sztywnego członka. Bill chyba naprawdę musiał chcieć spać. Zazwyczaj przy obciąganiu stawał mu na baczność.
– Zostaw – mruknął cicho. – Zaraz samo przejdzie. Chcę spać.
Tom uśmiechnął się znowu. Po raz kolejny miał rację. Pocałował Billa w kark i przesunął rękę w górę, obejmując bliźniaka w pasie.
Po chwili ponownie zasnął.

Obudził ich Georg, każąc zwlec tyłek z łóżka i ruszyć go na śniadanie. Tom w sumie czuł się wypoczęty, chociaż wiedział, że to nie będzie przyjemny dzień. David na pewno już wiedział o tym, co się stało, i nie puści mu tego płazem. Musiał się więc wewnętrznie przygotować na konfrontację. W końcu David tylko trochę pokrzyczy, a potem będzie już po sprawie.
Zeszli już na śniadanie i mieli siadać, kiedy wzrok Toma spotkał wzrok Davida. Aż mu ciarki przeszły po plecach, kiedy zobaczył, z jaką furią menadżer na niego patrzy. David wstał ze swojego miejsca i szybkim krokiem ruszył w stronę stolika, który zajęli.
Tom jęknął, trąc nasadę nosa. Bill rzucił mu współczujące spojrzenie. Nie chciał, żeby David krzyczał na Toma. W końcu to nigdy na niego nie działało, raczej przynosiło odwrotny efekt: Tom jeszcze bardziej się zapierał i robił na złość. Był bardzo upartym człowiekiem, Bill już się o tym nie raz przekonał.
– Chyba musimy porozmawiać – rzucił David już z odległości kilku metrów. Odsunął z rozmachem krzesło i usiadł na nim. W każdym jego ruchu dawało się wyczuć złość. – Możesz mi powiedzieć, co miała znaczyć ta wczorajsza akcja?
Tom westchnął.
– Nic wielkiego się nie stało. Po prostu miałem pecha.
– Pecha? Chyba czegoś nie rozumiesz, Tom, więc pozwól, że ci wyjaśnię. Jesteś osobą SŁAWNĄ. Rozpoznawalną, twoje zdjęcia pojawiają się regularnie w najbardziej poczytnych gazetach w Europie. Dziewczyny sikają jak zobaczą jakąkolwiek nową informację na twój temat. Gdyby mogły, zamknęłyby cię w klatce i nie wypuszczały ani nie pokazywały nikomu z zewnątrz. A ty… Ty tak po prostu olałeś zespół i ochronę i poszedłeś sobie na miasto?
Zapadła cisza. Tom nie wiedział jak się z tego wytłumaczyć tak, żeby nie wyszło, że on jest wszystkiemu winny, nawet jeśli  był. Nie znosił tego typu sytuacji.
– Pokłóciłem się z Billem i musiałem odetchnąć. Nie było mnie sporo czasu i nic się nie stało, dopiero na koniec…
– Nie obchodzi mnie to, Tom. Jestem na ciebie tak wściekły, że nawet nie masz pojęcia! Znosiłem wszystkie wasze wybryki, ale ten… Ten przebił wszystko! Co, jeśli coś by ci się stało? Pomijam już to, że mówili o tym w wiadomościach, ale…
– Co? – wtrącił Georg zdziwiony. – Skąd niby ktokolwiek mógł o tym wiedzieć?
Jost westchnął. Wyraźnie liczył w myślach do dziesięciu, żeby się trochę uspokoić.
– Kamera przemysłowa uchwyciła jak Tom ucieka przed tymi dziewczynami. Nie wiem, jakim cudem o tym nagraniu dowiedziały się media, ale trąbią o tym w telewizji od rana.
– Uch… – mruknął tylko Tom, drapiąc się po karku. Nie spodziewał się, że to może aż trafić do telewizji.
– Tak czy siak, do końca trasy koncertowej żadnych więcej imprez, Tom. Masz szlaban!
– Co? – oburzył się chłopak. Skarcił wzrokiem Georga, który parsknął śmiechem słysząc „szlaban”. Wzrok Toma tylko jeszcze bardziej go rozbawił. – Jak to do końca trasy nie mogę iść na imprezę? Żartujesz sobie, prawda?
– Nie, nie żartuję. Skoro lekceważysz mój wysiłek włożony w to, żebyście byli bezpieczni, nie będziesz więcej chodził na żadne imprezy.
– Ale…
– Koniec dyskusji! – uciął David.
W Tomie aż się zagotowało. Co on niby miał robić, kiedy chłopaki pójdą się zabawić? Nie ma mowy, żeby siedział w hotelu, kiedy reszta zespołu będzie balować na mieście!
– Nie będę siedział w hotelu, kiedy reszta pójdzie na imprezę, nie ma nawet takiej opcji.
– Mogę zostawać z tobą, jeśli… – zaczął Bill, ale brat mu przerwał.
– Nie. Nie będziesz musiał, bo ja nie zamierzam do końca trasy grzecznie siedzieć w hotelu.
– Owszem, zamierzasz – powiedział Jost ostro.
– Nie, nie zamierzam – upierał się Tom. – Te imprezy to jedyna odskocznia od tego całego syfu. Mów sobie co chcesz, ale nie dam się zamknąć w czterech ścianach.
– Jeśli będę do tego zmuszony, każę ochroniarzom cię zatrzymać siłą – powiedział Jost twardo. – Masz SZLABAN na imprezy do końca tej trasy koncertowej i nie licz na to, że zmienię zdanie. Jasne?
– Nie.
– Tom… – Bill położył mu rękę na ramieniu, chcąc go uspokoić, ale Tom ją strącił.
– Powiedziałem nie! – krzyknął na bliźniaka, po czym spojrzał z powrotem na Davida. – Nie ma mowy, David. Rozumiesz? Nie ma, kurwa, mowy.
David tylko uśmiechnął się kpiąco, co niemal doprowadziło Toma do białej gorączki. David odszedł, a oni wrócili do jedzenia. Żaden z nich jeszcze właściwie nie zacząć, a herbata w dzbanku już robiła się letnia. Bill westchnął ciężko i z żałosną miną poszedł poprosić o zrobienie kolejnej.
Gdy Bill wrócił, cala czwórka zjadła w ciszy. Cała zerkała co chwilę na Toma, ale on nie reagował i udawał, że tego nie dostrzega, nawet jeśli to jeszcze bardziej go denerwowało. Po zjedzeniu śniadania poszli do pokojów, żeby się odświeżyć, przebrać i pojechać do studia na sesję fotograficzną. Na szczęście nie mieli zaplanowanego żadnego wywiadu, więc nikt go nie spyta o to zamieszanie z fankami i jego ucieczką.
Przez te wszystkie godziny pracy Tom trochę się uspokoił, chociaż wciąż po głowie chodziły mu słowa Davida. Mógł mu powiedzieć tyle rzeczy, ale nie, jak na złość nic nie przyszło mu do głowy, kiedy potrzebował się jakoś bronić. Ale kiedy było już po wszystkim, jego mózg podsuwał mu najróżniejsze rozwiązania tamtej sytuacji, które z pewnością sprawdziłby się o wiele lepiej niż te, które wybrał.
I to strasznie go irytowało.
Wieczorem postanowili zrobić sobie przejażdżkę vanem po mieście. Tom wepchnął się na miejsce kierowcy, chcąc trochę poszaleć. Jak do tej pory nie miał okazji nacieszyć się prawkiem. Georg nie wyglądał na zachwyconego, bo bardzo lubił prowadzić samochód, ale nie powiedział ani słowa na ten temat. Gustav zdecydował się zostać w hotelu, bo był „zmęczony”, więc pojechali tylko w trójkę.
Po jakiejś godzinie Tom zajechał na CPN, żeby zatankować. Kiedy Georg wyszedł to zrobić, żeby jednocześnie rozprostować nogi, Tom ziewnął i wyciągnął się. Ta jazda trochę go zmęczyła. Podejrzewał, że za jakieś pół godziny będą już kierować się z powrotem do hotelu, żeby porządnie się wyspać. Georg poszedł zapłacić.
Ktoś nagle zapukał w szybę. Tom ze zdumieniem odwrócił głowę w bok. Drgnął, zdając sobie sprawę, że to jednak z tych dziewczyn, które go goniły. Zapamiętał ją, bo gapiła się na niego jak drapieżnik na swoją ofiarę. Nawet komuś tak rozchwytywanemu ciężko było to przeoczyć czy zignorować.
Zapukała jeszcze raz i pokazała, żeby opuścił szybę, zaciągając się papierosem. W Tomie wezbrała złość. To przez tę wariatkę i jej koleżankę w zespole panowała teraz napięta atmosfera, a on miał wrażenie, że ze złości wyjdzie z siebie i stanie obok. Cały gniew i żal, jakie gromadziły się w nim przez ostatni czas, zdawały się szukać sposobu ujścia.
– Zignoruj ją. Georg już idzie – rzucił Bill z tylnego siedzenia.
Tom pokazał dziewczynie środkowy palec, kiedy ta znowu zapukała w szybę, po prostu nie mógł się powstrzymać. Francuzka zmarszczyła brwi, spojrzała na niego z urazą, złością, żalem… Tom sam nie wiedział. Zauważył tylko, że bezczelnie zgasiła papierosa na masce vana.
Nagle wszystko zrobiło się czerwone. Nim się zorientował, już był na zewnątrz i szarpał dziewczynę, krzycząc do niej coś wściekle po niemiecku. Ta wydawała się zaskoczona, pewnie się tego nie spodziewała. Chłopak popchnął ją mocno, uderzając przy tym w twarz. To był pierwszy raz w jego życiu, kiedy podniósł rękę na kobietę, ale nic nie mógł na to poradzić.
Słyszał, że ktoś go woła. Tom oddychał ciężko, patrząc na dziewczynę, która patrzyła na niego z kompletnym niedowierzaniem. Po jej brodzie płynęła strużka krwi, miała paskudnie rozwaloną wargę. Musiała się uderzyć o beton, kiedy upadała. Jej koleżanki podbiegły do niej. Wcześniej stały z boku i chyba nie zamierzały się do niego zbliżać. Zanim zdążył jakoś zareagować, ktoś pociągnął go za rękaw i niemal siłą wrzucił na tylne siedzenie samochodu, zatrzasnął drzwi, a potem sam wsiadł i pozamykał od środka wszystkie zamki.
Tom nie mógł w to uwierzyć, ale ani przez chwilę nie poczuł wyrzutów sumienia, że zrobił tej dziewczynie krzywdę. Jakaś jego część zastanawiała się, jakim trzeba być potworem, żeby nie poczuć się choć trochę winnym? Powinien tego żałować, ale jakoś nie potrafił. Ta dziewczyna go prześladowała, przez nią i jej koleżanki miał problemy z menadżerem ich zespołu, kłócił się z Billem… Chciał mu udowodnić, że mogą się czuć bezpieczni w swoim własnym kraju, ale wszystko, co się ostatnio działo, całkowicie temu zaprzeczało. Czy to możliwe, że aż tak się pomylił?
– Spadajmy stąd – powiedział Bill.
Georg zawahał się, ale posłusznie odpalił silnik i odjechał. Jeśli ta dziewczyna będzie chciała to zgłosić, nikt nie będzie miał problemów ze znalezieniem ich. Nie wiedział jednak, czy nie zostanie po potraktowane jako ucieczka, kompletnie nie znał się na prawie. Miał co do tego złe przeczucia. Nigdy jeszcze nie widział Toma tak rozzłoszczonego. Nawet Bill, który był mistrzem w wyprowadzaniu Toma z równowagi, nie doprowadził go do takiego stanu.
– Musimy powiedzieć Davidowi – powiedział Georg. – Jeśli ta laska zgłosi to na policję… Lepiej, żeby o tym wiedział.
Bill skinął tylko głową, Tom nie był w stanie. Cały aż się trząsł z emocji. Wyglądało na to, że to było ponad jego siły.
Rozmowa z Davidem nie należała do przyjemnych, ale mężczyzna już nawet nie próbował krytykować Toma, tylko skupił się na całej sprawie i tym, jak ewentualnie to załatwić. Tom wciąż był roztrzęsiony i wściekły i przeszło mu dopiero w momencie, kiedy David przyniósł mu tabletki na uspokojenie, a potem kazał położyć się spać.
Tom mimo tabletek długo jeszcze nie mógł zasnąć. Nawet słyszał, jak do pokoju wchodzi Bill, potem bierze prysznic i kładzie się spać. Cała ta sytuacja nie dawała mu spokoju. Czuł, że nadeszły dla niego ciężkie czasy i nie podobało mu się to.
Czy był jakiś sposób, żeby uwolnić się od sławy? Od uwielbienia ludzi, którzy nie szanowali ich prywatności i traktowali ich jak swoje osobiste zwierzątka, chcąc wiedzieć o każdej najintymniejszej rzeczy w ich życiu? Czy było jakieś miejsce na świecie, gdzie mogliby się od tego uwolnić? Jakieś miejsce, gdzie nikt nie patrzyłby na nich krzywo za to, co ich łączy. Gdzie nikt nie próbowałby wejść do ich życia z buciorami. Miejsce, gdzie mogliby czuć się w pełni swobodnie i bezpiecznie, niezależnie od okoliczności?
Musi być takie miejsce, pomyślał Tom.
– W porządku, Tom? – zapytał Bill cicho.
Warkoczyk westchnął cicho, przekręcając się na wznak.
– Zastanawiam się tylko, czy to się kiedyś skończy – odparł szeptem Tom.
– Co się skończy?
– To wszystko, co jest teraz. Tokio Hotel. Sława. Brak prywatności. Czy tak będzie już zawsze?
Bill przez chwilę nie odpowiadał, jakby zastanawiał się nad tym, jak to faktycznie mogłoby wyglądać.
– Dopóki nie wypadniemy z obiegu pewnie tak. Rynek muzyczny jest bardzo… płynny. Pewnie jeśli przestaniemy nagrywać, nasi fani prędzej czy później znajdą sobie kogoś nowego do „uwielbiania”. A wtedy my będziemy mogli żyć we względnym spokoju. Pewnie już do końca życia będziemy się natykać na ludzi, którzy spytają nas o autografy albo zrobienie sobie wspólnie zdjęcia. Ale nie będzie to tak nasilone jak teraz.
Tom westchnął ciężko. Do tej pory widział same plusy sławy. Teraz zaczynały się przed nim odkrywać też te ciemne strony takiego życia i nie podobało mu się to. Wiedział, że nigdy nie ma tak, że coś ma tylko same zalety, ale czy wady sławy musiały być aż tak… duże? Znaczące?
– Damy sobie radę, Tom – powiedział Bill cicho, przytulając się do niego. – O nic się nie martw. Zawsze możemy wyjechać do Ameryki, jeśli nam się tutaj nie będzie podobało i będziemy chcieli przerwać karierę. Skończy się klasa koncertowa i po prostu się stąd wyprowadzimy. Zawsze jest jakieś rozwiązanie.
Do Ameryki? Cóż, to wydawało się świetlnym pomysłem, ale dopiero na daleką przyszłość.

To, że Tom uderzył fankę na stacji benzynowej rozeszło się po świecie lotem błyskawicy. Trąbiły o tym radia, wiadomości, gazety, portale społecznościowe… Tokio Hotel stało się nagle jeszcze popularniejsze niż do tej pory, ale żaden z członków zespołu nie był z tego zadowolony.
Matka dzwoniła do Toma i skarżyła się, że przychodzą do niej jakieś listy z pogróżkami. Tom zresztą sam kilka taki dostał. Mało tego, dziewczyna podała go do sądu i miała dowody w postaci nagrania z kamer na stacji benzynowej. Gdy mieli jakieś wywiady do gazety, stale go pytano i tę sytuację. Więc odpowiadał tak, jak ustalili to z Davidem i było to  zresztą zgodne z prawdą – fanki nękał ich już od dłuższego czasu, nawet goniły go ostatnim razem przez miasto i nie chciały dać mu spokoju i kiedy ta Francuska zgasiła mu papierosa na masce, bo nie chciał jej otworzyć, po prostu puściły mu nerwy. Dodał, że też w końcu jest człowiekiem i ma swoje granice, a ta dziewczyna po prostu przekroczyła je wszystkie. Większość fanów nie zdawała się jednak mieć mu za złe to, co zrobił. Fani wierzyli w niego i krytykowali tę dziewczynę za nachodzenie go i denerwowanie, zupełnie jakby tego sami nie robili.
Pozew szybko został wycofany. Dlaczego, Tom miał się tego nigdy nie dowiedzieć, ale trasa powoli dobiegała końca i był z tego bardzo szczęśliwy. Cieszyło go, ze pomimo tych wszystkich głupot jakie zrobił, Bill nadal go wspiera i staje w jego obronie, nawet jeśli obaj wiedzą, że Tom nie ma racji.
Tym razem na zakończenie trasy po wypiciu szampana, Georg i Gustav zadbali, żeby mieli w Tourbusie trochę prywatności. Nie odważyli się uprawiać seksu, ale przecież nie musieli tego robić, żeby sprawić sobie przyjemność. Wystarczyło, że Bill leżał w jego ramionach i mogli się całować i dotykać. Nakryli się kołdrą, żeby w razie czego nikt nie mógł zauważyć, że obaj mają rozpięte rozporki i zsuniętą bieliznę i pieszczą nawzajem swoje genitalia. Łóżko było ciasne, ale jakoś udało im się ułożyć w taki sposób, żeby mogli się spokojnie razem wyspać i to właśnie zrobili po jakiejś godzinie pieszczot i pocałunków.
Tom lubił to w Billu – czasami była z niego zadziorna mała cholera, ale potrafił być też uległy, kochany i nienasycony. Po prostu idealny, nawet jeśli grał mu na nerwach częściej niż Tom by sobie tego życzył.
Gdy się obudzili, dochodziła już dwunasta. Georg i Gustav kłócili się o coś. Gdy Tom zwlekł się z łóżka i poszedł zobaczyć, o co chodzi, zdał sobie sprawę, że wjeżdżają już do ich rodzinnego miasta.
– Wstałeś wreszcie? – spytał Gustav, patrząc na Georga wilkiem.
– Mhm. Tak się drzecie, że nie było innej opcji.
– To Gustav się drze i nie chce mi pozwolić dokończyć oglądania filmu.
– Bo lecą wiadomości! Chcę zobaczyć wiadomości.
– Jak przełączysz na wiadomości, nie zdążę go już w ogóle obejrzeć, bo dojedziemy do domu.
– Ale…
Tom machnął ręką i poszedł z powrotem w stronę łóżka, chcąc się ubrać. Prysznic weźmie już w domu, nie było sensu teraz tego robić. Dobrze, że miał zrobione warkocze i nie musiał się w ogóle martwić o fryzurę. Aż się uśmiechnął, kiedy pomyślał o Billu, którego włosy zapewne będą sterczały we wszystkie możliwe strony świata.
– Bill, wstawaj! – szturchnął bliźniaka. – Za jakiś kwadrans będziemy w domu, jesteśmy już w naszym mieście.
Bill otworzył oczy i rozejrzał się rozespany. Ziewnął i przeciągnął się.
– Która godzina?
– Już dwunasta. Zaraz będziemy wysiadać.
– Rany, mój kark… – jęknął Bill, podnosząc się do siadu i ruszając śmiesznie głową, próbując jakoś rozluźnić zesztywniałe mięśnie. Tom wrzucił do kieszeni spodni swój telefon i ziewając ruszył w kierunku do kuchni. Strasznie chciało mu się pić, a przecież nie miał kaca.
Zanim Bill wygrzebał się ze wszystkim, tourbus zajechał pod dom Toma. Warkoczyk pomachał tylko chłopakom rzucając, że jeszcze się zdzwonią, wymienił z Billem porozumiewawcze spojrzenie i dość żwawym krokiem poszedł do domu.
Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać. Od awantury, jaka miała miejsce w dniu ich wyjazdu, praktycznie w ogóle nie kontaktował się z matka. Zadzwoniła tylko żeby powiedzieć, że dostaje jakieś listy z pogróżkami, a tak poza tym, to kontakt Tom–Simone zdawał się urwać już zupełnie.
Drzwi były otwarte, pewnie specjalnie dla niego, się wszedł sam do środka i położył torbę na podłodze. Ściągnął buty i nawet nie próbując szukać Simone, zaniósł swoje klamoty na górę. Po piętach deptał mu Brett, który znowu przez pewien czas miał pomieszkiwać w ich domu i pilnować Toma, w razie gdyby ten chciał gdzieś wyjść.
Chłopak wziął szybki prysznic i dopiero wtedy zszedł na dół za czymś do zjedzenia.
Jego matka siedziała w kuchni na barowym stołku i popijała kawę, przeglądając jakieś ulotki.
– Cześć – powiedział Tom, nie wiedząc czego może się spodziewać. Nie chciał być niemiły, bo obiecał Billowi, że chociaż POSTARA się jakoś zachowywać. No więc się starał.
– Cześć – odparła spokojnie, uważnie go obserwując. Może myślała, że skoro jest „zboczeńcem”, to wyrośnie mu druga głowa? A może że na czole pojawi się jakiś napis, żeby każdy mógł wiedzieć, z jakim wynaturzeniem ma do czynienia? – Jak podróż?
  W porządku – powiedział Tom, zaglądając do lodówki. Był cholernie głodny. – Całą drogę spałem jak zabity. – Wyciągnął z lodówki jajka i zabrał się za przygotowywanie jajecznicy.
– A Bill? U niego też wszystko w porządku?
Tom zmarszczył brwi, nie wiedząc jak się ustosunkować do tego pytania, ale postanowił odpowiedzieć na nie tak, jakby nie było w nim żadnych podtekstów.
– Dobrze. Też przespał całą drogę, ale pewnie położy się jeszcze po południu.
– To dobrze. Chciałabym, żebyś go do nas zaprosił. – Nie spuszczała z niego wzroku ani na chwilę, zupełnie jak drapieżnik, który ma na celowniku swoją ofiarę i lada chwila chce ją upolować. – Chcę z wami porozmawiać. Im szybciej tym lepiej.
– O czym? – spytał Tom, smażąc sobie jajka. Pachniały tak smakowicie, że aż mu kiszki marsza grały.
– O waszym… związku.
Simone niemal udławiła się słowem „związek”. Tom od razu zrozumiał, że jego matka nie przełknęła tego, jakie relacje ich łączą.
– Co konkretnie? – zapytał. Zerknął na nią, po czym z powrotem skupił wzrok na jedzeniu. Przełożył jajecznicę na talerz i odwrócił się przodem do matki, czekając na odpowiedź.
– To raczej oczywiste – powiedziała. – Chcę, żebyście udali się do psychologa, który orzeknie stopień waszej choroby, a potem dobrze by było, gdybyście obaj poddali się leczeniu. Wiem, że teraz ci się wydaje, że wszystko jest w porządku, ale tak nie jest. Jestem pewna, że po terapii obaj przyznacie mi rację.
Tom uniósł brwi, po czym parsknął śmiechem.
– Jeśli tak myślisz to sama powinnaś się leczyć. Ja i Bill nie jesteśmy chorzy, czy ci się to podoba czy nie. I na pewno nie zamierzamy przestać.
– Nie śmiej się, to jest poważna sprawa!
– Oczywiście, że jest. I będzie jeszcze poważniejsza, jeśli spróbujesz wejść między nas.
– Dlaczego nie chcesz chociaż spróbować? Jeśli po tej terapii nadal będziecie się przy tym upierać, nie będę więcej ingerować.
– Zapomnij – uciął Tom. Gdy skończył jeść, umył talerz i odstawił go na suszarkę. – Nikt nie będzie nam robił wody z mózgu. Albo się z tym pogodzisz, albo nigdy więcej nas nie zobaczysz, już ci zresztą ostatnio powiedzieliśmy.
– Samobójstwo to nie jest rozwiązanie! To tylko dowód na to, że potrzebujecie fachowej pomocy. Tom, proszę…
Tom wiedział, że powinien czuć żal, smutek, złość… To, co mówiła jego matka, było niedorzeczne i krzywdzące, a jednak on czuł jedynie… rozbawienie. Tak łatwo było jej uznać, że oni po prostu zachorowali i myślała, że jakaś głupia terapia zrobi z nich wzorową rodzinkę. A to nie było już możliwe. On i Bill musieliby być zupełnie odizolowani, a to już nie wchodziło w grę.
– Nie zamierzamy popełniać samobójstwa – odparł spokojnie. – W sumie chcieliśmy się wstrzymać, ale skoro tak stawiasz sprawę, nie dajesz nam wyboru.
– To znaczy?
– To znaczy, że się wyprowadzamy.
– Gdzie?
– Nie martw się, będziemy wystarczająco daleko, żebyśmy nie mieli żadnej szansy na ponowne spotkanie. Uh, dobrze, że jeszcze nawet nie próbowałem rozpakować swoich walizek… – ostatnie zdanie Tom powiedział już właściwie do siebie, wychodząc z kuchni.
Simone patrzyła za nim ze smutkiem. Dlaczego wszystko się potoczyło akurat TAK? Przecież nie chciała dla nich źle. Wręcz przeciwnie, oddałaby życie, żeby jej synowie byli szczęśliwi i niczego im nie brakowało.
Ale dlaczego jej synowie do pełni szczęścia potrzebowali akurat siebie nawzajem? 

***
Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się przed świętami wielkanocnymi, a potem już tylko epilog i TWT wreszcie zostanie zostawione w spokoju. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo się z tego cieszę, bo wisiało to nade mną już tak długo, że wreszcie będę mogła odsapnąć.
W piątek jechałam sobie grzecznie windą na wykład na 8 rano (a aż się prosi, żeby nie iść!) i wyobraźcie sobie, że słyszę girl got a gun bang bang i w ogóle i to nie w moich słuchawkach, tylko jakiejś dziewczyny, która jechała ze mną windą. Pierwszy raz, odkąd ich słucham, natknęłam się na kogoś gdzieś w terenie, komu akurat dudniła w słuchawkach ich piosenka;) Aż mi się humor na cały dzień poprawił:)
Dobrze, nie przynudzam więcej.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i nie było w nim zbyt wielu błędów (jest niesprawdzony).
Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Co za sny, też mam czasem takie, tylko moje nigdy nie kończą się tak przyjemnie po przebudzeniu :(
    Myślałam, że Simonie trochę przejdzie, że przemyśli sobie wszystko i da sobie spokój, ale jednak nie. Próbuję postawić się na jej miejscu, ale to ciężkie zadanie. Każdy jest inny. Trochę głupio postępuje. Już samo to, że ich rozdzieliła, zamiast naprawdę dobrze to sobie przemyśleć i spróbować odbudować z synami relacje, choćby na podłożu ich związku ona robi wszystko, żeby ich stracić.
    Szkoda, że to opowiadanie zbliża się już wielkimi krokami do końca, bardzo się do niego przywiązałam, choć jestem wstanie sobie wyobrazić, że możesz być już nim zmęczona. Podziwiam Cię, że w ogóle ogarniasz pisanie kilku rożnych na raz. Ja swojego czasu pisałam 2 na raz i nigdy więcej! Zwłaszcza jeśli coś musi być napisane w określonym czasie, bo bez publikacji, jest to jak najbardziej do zrobienia. Cóż, czekam na kolejny odcinek, pewnie będą już w LA :) Ciekawa jestem co im wymyślisz na koniec.
    Buziaczki kochana i trzymaj się. :*
    Ps. Ja jeszcze nigdy nie usłyszałam TH poza własnymi słuchawkami, ale to pewnie dlatego, że akurat w moim bloku mieszkają głównie staruchy i jedna parka z niemowlęciem - mam nadzieję, że nie uraziłam teraz żadną starszą osobę, ale raczej pewnie takich tu nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, Można by powiedzieć, że na Twoim blogu jestem 'nowa', nie znasz mnie, ponieważ nigdy nic nie komentowałam, aczkolwiek, gdyby nie opowiadanie „Odkryć siebie”, nie wróciłabym tu. Jakoś lubię wracać do tego konkretnego opowiadania, ale już lekko mi się znudziło, po przeczytaniu go x razy. W sumie nie piszę tylko po to... przeczytałam dwa dni temu „Czarnego”, w tej chwili skończyłam czytać „Twarzą w twarz”. Niestety na razie reszta opowiadań mnie nie zachęciła opisem, lub pierwszym, drugim, trzecim rozdziałem. Szczerze? Te opowiadania, które przeczytałam, są naprawdę bardzo dobre, mimo że widzę masę błędów, które ryją mnie po oczach, podoba mi się Twój styl pisania. Teraz zaś napiszę coś co pewnie, wszystkich zaskoczy: Mam do Ciebie wielką prośbę, lub do każdego kto czyta ten komentarz. Nie jestem zagorzałą fanką Tokio Hotel, jednak ostatnio mam ochotę przeczytać naprawdę dobre (Zakończone już) opowiadanie o dwóch tych co skradli w ostatnim czasie moje serce. Tak, tak, kazirodztwo takie sexy. Jakoś nie umiem przepłynąć przez tą masę bezsensu jaką znajduję po wpisaniu 'odpowiednich' tagów. Macie coś, co naprawdę zbiło Was z nóg? :) liczę na sensowne propozycję.
    A Tobie droga pisarko, życzę wytrwałości, może niebawem znów wejdę tylko po to, aby „Odkryć siebie” i zobaczyć czy na pewno nie podchodzi mi reszta opowiadań. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że "TWT" nie zawiera aż tak dużo błędów jak "Czarny", który był moim pierwszym opowiadaniem. Jestem trochę zaskoczona, że nie przypadł Ci do gustu "Rodzinny dom", bo moim zdaniem z moich twincestów jest najlepsze. Z opowiadań slash bezsprzecznie "Granice". No ale co kto woli;)
      Ostatnimi czasy praktycznie w ogóle nie czytam już po polsku, siedzę teraz na angielskich forach, więc mogę Ci niewiele polecić (pewnie też sporo ominę, bo już mi tytuły pouciekały). Zajrzyj na pewno na www.bill-and-tom-twincest.blogspot.com to popularny blog i osobiście lubię opowiadania na nim opublikowane. Zajrzyj też na bloga czokoladki, ma wiele skończonych i dobrych tekstów. I nie radzę czytać kontynuacji stworzonych we dwoje, jesli się za to weźmiesz.
      Hmm, w tej chwili mam zaćmienie umysłu, ale pomyślę jeszcze nad tym:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie ma poważnych jakiś błędów, zaledwie literówki lub źle odmienione końcówki. Dziękuję za fatygę, poobracam się jeszcze na pewno w gąszczu Twoich opowiadań, jednak na razie mam ochotę na coś 'tokiohotelowego'. :) Jak już się o nich naczytam, na pewno wrócę aby przeczytać "Pozory mylą". :) Andreya urzekła moje serce już dawno temu. :)

      Usuń
  3. Jak to juz prawie koniec tego opowiadania? Uwielbiam je :((( mam nadzieje, ze będziesz pisała jakiegos nowego twc?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)