Dryfował wciąż wśród chmur, czując niesamowite dreszcze
przepływające przez jego ciało. Nieziemskie ciepło rozchodziło się po jego
brzuchu i niżej. Coś ciepłego, miękkiego i mokrego otaczało ze wszystkich stron
jego penisa, sprawiając mu nieludzką przyjemność. Już dawno nie miał tak
przyjemnych snów. Spróbował wypchnąć biodra bardziej do przodu i zagłębić się
jeszcze bardziej w to ciepło, ale coś przytrzymało go w miejscu i nie pozwoliło
mu na to.
Tom jęknął cicho, wiercąc się. Westchnął cicho, był już na
granicy spełnienia. Uwielbiał tego typu sny… Po prostu ubóstwiał.
Trwał chwilę w tym stanie zawieszenia, wiedząc, że już nie
śpi, ale wciąż nie otwierając oczu. Dopiero po chwili dotarło do niego, że
ciepło nie zniknęło i coś nadal zawzięcie liże i ssie jego członka.
Zdezorientowany otworzył jedno oko i z konsternacją zerknął na wybrzuszoną i
poruszającą się kołdrę
. Podniósł ją leniwie i aż westchnął, kiedy wzrok jego i
Billa się spotkał. Bill nie przestał nawet na chwilę – obciągał mu w takim
samym tempie jak wcześniej. Coś w jego oczach zabłysło psotliwie, po czym
zwolnił i wziął go do ust całego. To z pewnością nie było łatwe zadanie, Bill
przez długi czas uczył się jak to zrobić, ale teraz udawało mu się bez problemu
i to było och, niesamowite! Tom od samego patrzenia na niego mógłby zwyczajnie
dojść.
Wsunął palce pomiędzy czarne kosmyki i pogłaskał Billa po
głowie, naciskając lekko jego głowę, żeby Bill zwiększył tempo.
Gdy był już blisko orgazmu, Bill odsunął się i dokończył
ręką. Tom nie miał mu tego za złe. Nie był jakimś fetyszystom, żeby zmuszać go
do łykania.
Zamknął oczy i odetchnął zadowolony.
– Co cię tak nagle naszło? – mruknął leniwie, przeczesując
palcami włosy bliźniaka.
Bill ułożył się obok niego i naciągnął na siebie kołdrę.
– Wyobraź sobie, że spałem sobie spokojnie i niewinnie,
kiedy nagle coś zaczęło mnie dźgać w plecy. Obudziło mnie i nie dawało mi spać.
Więc postanowiłem się tego zwyczajnie pozbyć.
– Mhm… Rozumiem.
Bliźniak nic mu nie odpowiedział. Tom otworzył oczy i
przekrzywił głowę. Uśmiechnął się lekko, kiedy zdał sobie sprawę, że Bill
zamierza iść dalej spać. Czyżby erekcja Toma naprawdę mu tak bardzo
przeszkadzała?
Tom nie namyślając się długo obrócił się przodem do brata i
sięgnął ręką do jego majtek. Jego ciepła dłoń objęła na wpół sztywnego członka.
Bill chyba naprawdę musiał chcieć spać. Zazwyczaj przy obciąganiu stawał mu na
baczność.
– Zostaw – mruknął cicho. – Zaraz samo przejdzie. Chcę spać.
Tom uśmiechnął się znowu. Po raz kolejny miał rację.
Pocałował Billa w kark i przesunął rękę w górę, obejmując bliźniaka w pasie.
Po chwili ponownie zasnął.
Obudził ich Georg, każąc zwlec tyłek z łóżka i ruszyć go na
śniadanie. Tom w sumie czuł się wypoczęty, chociaż wiedział, że to nie będzie
przyjemny dzień. David na pewno już wiedział o tym, co się stało, i nie puści
mu tego płazem. Musiał się więc wewnętrznie przygotować na konfrontację. W
końcu David tylko trochę pokrzyczy, a potem będzie już po sprawie.
Zeszli już na śniadanie i mieli siadać, kiedy wzrok Toma
spotkał wzrok Davida. Aż mu ciarki przeszły po plecach, kiedy zobaczył, z jaką
furią menadżer na niego patrzy. David wstał ze swojego miejsca i szybkim
krokiem ruszył w stronę stolika, który zajęli.
Tom jęknął, trąc nasadę nosa. Bill rzucił mu współczujące
spojrzenie. Nie chciał, żeby David krzyczał na Toma. W końcu to nigdy na niego
nie działało, raczej przynosiło odwrotny efekt: Tom jeszcze bardziej się
zapierał i robił na złość. Był bardzo upartym człowiekiem, Bill już się o tym
nie raz przekonał.
– Chyba musimy porozmawiać – rzucił David już z odległości
kilku metrów. Odsunął z rozmachem krzesło i usiadł na nim. W każdym jego ruchu
dawało się wyczuć złość. – Możesz mi powiedzieć, co miała znaczyć ta wczorajsza
akcja?
Tom westchnął.
– Nic wielkiego się nie stało. Po prostu miałem pecha.
– Pecha? Chyba czegoś nie rozumiesz, Tom, więc pozwól, że ci
wyjaśnię. Jesteś osobą SŁAWNĄ. Rozpoznawalną, twoje zdjęcia pojawiają się
regularnie w najbardziej poczytnych gazetach w Europie. Dziewczyny sikają jak
zobaczą jakąkolwiek nową informację na twój temat. Gdyby mogły, zamknęłyby cię
w klatce i nie wypuszczały ani nie pokazywały nikomu z zewnątrz. A ty… Ty tak
po prostu olałeś zespół i ochronę i poszedłeś sobie na miasto?
Zapadła cisza. Tom nie wiedział jak się z tego wytłumaczyć
tak, żeby nie wyszło, że on jest wszystkiemu winny, nawet jeśli był. Nie znosił tego typu sytuacji.
– Pokłóciłem się z Billem i musiałem odetchnąć. Nie było
mnie sporo czasu i nic się nie stało, dopiero na koniec…
– Nie obchodzi mnie to, Tom. Jestem na ciebie tak wściekły,
że nawet nie masz pojęcia! Znosiłem wszystkie wasze wybryki, ale ten… Ten
przebił wszystko! Co, jeśli coś by ci się stało? Pomijam już to, że mówili o
tym w wiadomościach, ale…
– Co? – wtrącił Georg zdziwiony. – Skąd niby ktokolwiek mógł
o tym wiedzieć?
Jost westchnął. Wyraźnie liczył w myślach do dziesięciu,
żeby się trochę uspokoić.
– Kamera przemysłowa uchwyciła jak Tom ucieka przed tymi
dziewczynami. Nie wiem, jakim cudem o tym nagraniu dowiedziały się media, ale
trąbią o tym w telewizji od rana.
– Uch… – mruknął tylko Tom, drapiąc się po karku. Nie
spodziewał się, że to może aż trafić do telewizji.
– Tak czy siak, do końca trasy koncertowej żadnych więcej
imprez, Tom. Masz szlaban!
– Co? – oburzył się chłopak. Skarcił wzrokiem Georga, który
parsknął śmiechem słysząc „szlaban”. Wzrok Toma tylko jeszcze bardziej go
rozbawił. – Jak to do końca trasy nie mogę iść na imprezę? Żartujesz sobie,
prawda?
– Nie, nie żartuję. Skoro lekceważysz mój wysiłek włożony w
to, żebyście byli bezpieczni, nie będziesz więcej chodził na żadne imprezy.
– Ale…
– Koniec dyskusji! – uciął David.
W Tomie aż się zagotowało. Co on niby miał robić, kiedy
chłopaki pójdą się zabawić? Nie ma mowy, żeby siedział w hotelu, kiedy reszta
zespołu będzie balować na mieście!
– Nie będę siedział w hotelu, kiedy reszta pójdzie na
imprezę, nie ma nawet takiej opcji.
– Mogę zostawać z tobą, jeśli… – zaczął Bill, ale brat mu
przerwał.
– Nie. Nie będziesz musiał, bo ja nie zamierzam do końca
trasy grzecznie siedzieć w hotelu.
– Owszem, zamierzasz – powiedział Jost ostro.
– Nie, nie zamierzam – upierał się Tom. – Te imprezy to
jedyna odskocznia od tego całego syfu. Mów sobie co chcesz, ale nie dam się
zamknąć w czterech ścianach.
– Jeśli będę do tego zmuszony, każę ochroniarzom cię
zatrzymać siłą – powiedział Jost twardo. – Masz SZLABAN na imprezy do końca tej
trasy koncertowej i nie licz na to, że zmienię zdanie. Jasne?
– Nie.
– Tom… – Bill położył mu rękę na ramieniu, chcąc go
uspokoić, ale Tom ją strącił.
– Powiedziałem nie! – krzyknął na bliźniaka, po czym
spojrzał z powrotem na Davida. – Nie ma mowy, David. Rozumiesz? Nie ma, kurwa,
mowy.
David tylko uśmiechnął się kpiąco, co niemal doprowadziło
Toma do białej gorączki. David odszedł, a oni wrócili do jedzenia. Żaden z nich
jeszcze właściwie nie zacząć, a herbata w dzbanku już robiła się letnia. Bill
westchnął ciężko i z żałosną miną poszedł poprosić o zrobienie kolejnej.
Gdy Bill wrócił, cala czwórka zjadła w ciszy. Cała zerkała
co chwilę na Toma, ale on nie reagował i udawał, że tego nie dostrzega, nawet
jeśli to jeszcze bardziej go denerwowało. Po zjedzeniu śniadania poszli do
pokojów, żeby się odświeżyć, przebrać i pojechać do studia na sesję
fotograficzną. Na szczęście nie mieli zaplanowanego żadnego wywiadu, więc nikt
go nie spyta o to zamieszanie z fankami i jego ucieczką.
Przez te wszystkie godziny pracy Tom trochę się uspokoił,
chociaż wciąż po głowie chodziły mu słowa Davida. Mógł mu powiedzieć tyle
rzeczy, ale nie, jak na złość nic nie przyszło mu do głowy, kiedy potrzebował
się jakoś bronić. Ale kiedy było już po wszystkim, jego mózg podsuwał mu
najróżniejsze rozwiązania tamtej sytuacji, które z pewnością sprawdziłby się o
wiele lepiej niż te, które wybrał.
I to strasznie go irytowało.
Wieczorem postanowili zrobić sobie przejażdżkę vanem po
mieście. Tom wepchnął się na miejsce kierowcy, chcąc trochę poszaleć. Jak do
tej pory nie miał okazji nacieszyć się prawkiem. Georg nie wyglądał na
zachwyconego, bo bardzo lubił prowadzić samochód, ale nie powiedział ani słowa
na ten temat. Gustav zdecydował się zostać w hotelu, bo był „zmęczony”, więc
pojechali tylko w trójkę.
Po jakiejś godzinie Tom zajechał na CPN, żeby zatankować.
Kiedy Georg wyszedł to zrobić, żeby jednocześnie rozprostować nogi, Tom ziewnął
i wyciągnął się. Ta jazda trochę go zmęczyła. Podejrzewał, że za jakieś pół
godziny będą już kierować się z powrotem do hotelu, żeby porządnie się wyspać.
Georg poszedł zapłacić.
Ktoś nagle zapukał w szybę. Tom ze zdumieniem odwrócił głowę
w bok. Drgnął, zdając sobie sprawę, że to jednak z tych dziewczyn, które go
goniły. Zapamiętał ją, bo gapiła się na niego jak drapieżnik na swoją ofiarę.
Nawet komuś tak rozchwytywanemu ciężko było to przeoczyć czy zignorować.
Zapukała jeszcze raz i pokazała, żeby opuścił szybę,
zaciągając się papierosem. W Tomie wezbrała złość. To przez tę wariatkę i jej
koleżankę w zespole panowała teraz napięta atmosfera, a on miał wrażenie, że ze
złości wyjdzie z siebie i stanie obok. Cały gniew i żal, jakie gromadziły się w
nim przez ostatni czas, zdawały się szukać sposobu ujścia.
– Zignoruj ją. Georg już idzie – rzucił Bill z tylnego
siedzenia.
Tom pokazał dziewczynie środkowy palec, kiedy ta znowu
zapukała w szybę, po prostu nie mógł się powstrzymać. Francuzka zmarszczyła
brwi, spojrzała na niego z urazą, złością, żalem… Tom sam nie wiedział.
Zauważył tylko, że bezczelnie zgasiła papierosa na masce vana.
Nagle wszystko zrobiło się czerwone. Nim się zorientował,
już był na zewnątrz i szarpał dziewczynę, krzycząc do niej coś wściekle po
niemiecku. Ta wydawała się zaskoczona, pewnie się tego nie spodziewała. Chłopak
popchnął ją mocno, uderzając przy tym w twarz. To był pierwszy raz w jego
życiu, kiedy podniósł rękę na kobietę, ale nic nie mógł na to poradzić.
Słyszał, że ktoś go woła. Tom oddychał ciężko, patrząc na
dziewczynę, która patrzyła na niego z kompletnym niedowierzaniem. Po jej
brodzie płynęła strużka krwi, miała paskudnie rozwaloną wargę. Musiała się
uderzyć o beton, kiedy upadała. Jej koleżanki podbiegły do niej. Wcześniej
stały z boku i chyba nie zamierzały się do niego zbliżać. Zanim zdążył jakoś
zareagować, ktoś pociągnął go za rękaw i niemal siłą wrzucił na tylne siedzenie
samochodu, zatrzasnął drzwi, a potem sam wsiadł i pozamykał od środka wszystkie
zamki.
Tom nie mógł w to uwierzyć, ale ani przez chwilę nie poczuł
wyrzutów sumienia, że zrobił tej dziewczynie krzywdę. Jakaś jego część
zastanawiała się, jakim trzeba być potworem, żeby nie poczuć się choć trochę
winnym? Powinien tego żałować, ale jakoś nie potrafił. Ta dziewczyna go
prześladowała, przez nią i jej koleżanki miał problemy z menadżerem ich
zespołu, kłócił się z Billem… Chciał mu udowodnić, że mogą się czuć bezpieczni
w swoim własnym kraju, ale wszystko, co się ostatnio działo, całkowicie temu
zaprzeczało. Czy to możliwe, że aż tak się pomylił?
– Spadajmy stąd – powiedział Bill.
Georg zawahał się, ale posłusznie odpalił silnik i odjechał.
Jeśli ta dziewczyna będzie chciała to zgłosić, nikt nie będzie miał problemów
ze znalezieniem ich. Nie wiedział jednak, czy nie zostanie po potraktowane jako
ucieczka, kompletnie nie znał się na prawie. Miał co do tego złe przeczucia.
Nigdy jeszcze nie widział Toma tak rozzłoszczonego. Nawet Bill, który był
mistrzem w wyprowadzaniu Toma z równowagi, nie doprowadził go do takiego stanu.
– Musimy powiedzieć Davidowi – powiedział Georg. – Jeśli ta
laska zgłosi to na policję… Lepiej, żeby o tym wiedział.
Bill skinął tylko głową, Tom nie był w stanie. Cały aż się
trząsł z emocji. Wyglądało na to, że to było ponad jego siły.
Rozmowa z Davidem nie należała do przyjemnych, ale mężczyzna
już nawet nie próbował krytykować Toma, tylko skupił się na całej sprawie i
tym, jak ewentualnie to załatwić. Tom wciąż był roztrzęsiony i wściekły i
przeszło mu dopiero w momencie, kiedy David przyniósł mu tabletki na
uspokojenie, a potem kazał położyć się spać.
Tom mimo tabletek długo jeszcze nie mógł zasnąć. Nawet
słyszał, jak do pokoju wchodzi Bill, potem bierze prysznic i kładzie się spać.
Cała ta sytuacja nie dawała mu spokoju. Czuł, że nadeszły dla niego ciężkie czasy
i nie podobało mu się to.
Czy był jakiś sposób, żeby uwolnić się od sławy? Od
uwielbienia ludzi, którzy nie szanowali ich prywatności i traktowali ich jak
swoje osobiste zwierzątka, chcąc wiedzieć o każdej najintymniejszej rzeczy w
ich życiu? Czy było jakieś miejsce na świecie, gdzie mogliby się od tego
uwolnić? Jakieś miejsce, gdzie nikt nie patrzyłby na nich krzywo za to, co ich
łączy. Gdzie nikt nie próbowałby wejść do ich życia z buciorami. Miejsce, gdzie
mogliby czuć się w pełni swobodnie i bezpiecznie, niezależnie od okoliczności?
Musi być takie miejsce, pomyślał Tom.
– W porządku, Tom? – zapytał Bill cicho.
Warkoczyk westchnął cicho, przekręcając się na wznak.
– Zastanawiam się tylko, czy to się kiedyś skończy – odparł
szeptem Tom.
– Co się skończy?
– To wszystko, co jest teraz. Tokio Hotel. Sława. Brak
prywatności. Czy tak będzie już zawsze?
Bill przez chwilę nie odpowiadał, jakby zastanawiał się nad
tym, jak to faktycznie mogłoby wyglądać.
– Dopóki nie wypadniemy z obiegu pewnie tak. Rynek muzyczny
jest bardzo… płynny. Pewnie jeśli przestaniemy nagrywać, nasi fani prędzej czy
później znajdą sobie kogoś nowego do „uwielbiania”. A wtedy my będziemy mogli
żyć we względnym spokoju. Pewnie już do końca życia będziemy się natykać na
ludzi, którzy spytają nas o autografy albo zrobienie sobie wspólnie zdjęcia.
Ale nie będzie to tak nasilone jak teraz.
Tom westchnął ciężko. Do tej pory widział same plusy sławy.
Teraz zaczynały się przed nim odkrywać też te ciemne strony takiego życia i nie
podobało mu się to. Wiedział, że nigdy nie ma tak, że coś ma tylko same zalety,
ale czy wady sławy musiały być aż tak… duże? Znaczące?
– Damy sobie radę, Tom – powiedział Bill cicho, przytulając
się do niego. – O nic się nie martw. Zawsze możemy wyjechać do Ameryki, jeśli
nam się tutaj nie będzie podobało i będziemy chcieli przerwać karierę. Skończy
się klasa koncertowa i po prostu się stąd wyprowadzimy. Zawsze jest jakieś
rozwiązanie.
Do Ameryki? Cóż, to wydawało się świetlnym pomysłem, ale
dopiero na daleką przyszłość.
To, że Tom uderzył fankę na stacji benzynowej rozeszło się
po świecie lotem błyskawicy. Trąbiły o tym radia, wiadomości, gazety, portale
społecznościowe… Tokio Hotel stało się nagle jeszcze popularniejsze niż do tej
pory, ale żaden z członków zespołu nie był z tego zadowolony.
Matka dzwoniła do Toma i skarżyła się, że przychodzą do niej
jakieś listy z pogróżkami. Tom zresztą sam kilka taki dostał. Mało tego,
dziewczyna podała go do sądu i miała dowody w postaci nagrania z kamer na
stacji benzynowej. Gdy mieli jakieś wywiady do gazety, stale go pytano i tę
sytuację. Więc odpowiadał tak, jak ustalili to z Davidem i było to zresztą zgodne z prawdą – fanki nękał ich już
od dłuższego czasu, nawet goniły go ostatnim razem przez miasto i nie chciały
dać mu spokoju i kiedy ta Francuska zgasiła mu papierosa na masce, bo nie
chciał jej otworzyć, po prostu puściły mu nerwy. Dodał, że też w końcu jest człowiekiem
i ma swoje granice, a ta dziewczyna po prostu przekroczyła je wszystkie.
Większość fanów nie zdawała się jednak mieć mu za złe to, co zrobił. Fani
wierzyli w niego i krytykowali tę dziewczynę za nachodzenie go i denerwowanie,
zupełnie jakby tego sami nie robili.
Pozew szybko został wycofany. Dlaczego, Tom miał się tego
nigdy nie dowiedzieć, ale trasa powoli dobiegała końca i był z tego bardzo
szczęśliwy. Cieszyło go, ze pomimo tych wszystkich głupot jakie zrobił, Bill
nadal go wspiera i staje w jego obronie, nawet jeśli obaj wiedzą, że Tom nie ma
racji.
Tym razem na zakończenie trasy po wypiciu szampana, Georg i
Gustav zadbali, żeby mieli w Tourbusie trochę prywatności. Nie odważyli się
uprawiać seksu, ale przecież nie musieli tego robić, żeby sprawić sobie
przyjemność. Wystarczyło, że Bill leżał w jego ramionach i mogli się całować i
dotykać. Nakryli się kołdrą, żeby w razie czego nikt nie mógł zauważyć, że obaj
mają rozpięte rozporki i zsuniętą bieliznę i pieszczą nawzajem swoje genitalia.
Łóżko było ciasne, ale jakoś udało im się ułożyć w taki sposób, żeby mogli się
spokojnie razem wyspać i to właśnie zrobili po jakiejś godzinie pieszczot i
pocałunków.
Tom lubił to w Billu – czasami była z niego zadziorna mała
cholera, ale potrafił być też uległy, kochany i nienasycony. Po prostu idealny,
nawet jeśli grał mu na nerwach częściej niż Tom by sobie tego życzył.
Gdy się obudzili, dochodziła już dwunasta. Georg i Gustav
kłócili się o coś. Gdy Tom zwlekł się z łóżka i poszedł zobaczyć, o co chodzi,
zdał sobie sprawę, że wjeżdżają już do ich rodzinnego miasta.
– Wstałeś wreszcie? – spytał Gustav, patrząc na Georga
wilkiem.
– Mhm. Tak się drzecie, że nie było innej opcji.
– To Gustav się drze i nie chce mi pozwolić dokończyć
oglądania filmu.
– Bo lecą wiadomości! Chcę zobaczyć wiadomości.
– Jak przełączysz na wiadomości, nie zdążę go już w ogóle
obejrzeć, bo dojedziemy do domu.
– Ale…
Tom machnął ręką i poszedł z powrotem w stronę łóżka, chcąc
się ubrać. Prysznic weźmie już w domu, nie było sensu teraz tego robić. Dobrze,
że miał zrobione warkocze i nie musiał się w ogóle martwić o fryzurę. Aż się
uśmiechnął, kiedy pomyślał o Billu, którego włosy zapewne będą sterczały we
wszystkie możliwe strony świata.
– Bill, wstawaj! – szturchnął bliźniaka. – Za jakiś kwadrans
będziemy w domu, jesteśmy już w naszym mieście.
Bill otworzył oczy i rozejrzał się rozespany. Ziewnął i
przeciągnął się.
– Która godzina?
– Już dwunasta. Zaraz będziemy wysiadać.
– Rany, mój kark… – jęknął Bill, podnosząc się do siadu i
ruszając śmiesznie głową, próbując jakoś rozluźnić zesztywniałe mięśnie. Tom
wrzucił do kieszeni spodni swój telefon i ziewając ruszył w kierunku do kuchni.
Strasznie chciało mu się pić, a przecież nie miał kaca.
Zanim Bill wygrzebał się ze wszystkim, tourbus zajechał pod
dom Toma. Warkoczyk pomachał tylko chłopakom rzucając, że jeszcze się zdzwonią,
wymienił z Billem porozumiewawcze spojrzenie i dość żwawym krokiem poszedł do
domu.
Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać. Od awantury,
jaka miała miejsce w dniu ich wyjazdu, praktycznie w ogóle nie kontaktował się
z matka. Zadzwoniła tylko żeby powiedzieć, że dostaje jakieś listy z
pogróżkami, a tak poza tym, to kontakt Tom–Simone zdawał się urwać już
zupełnie.
Drzwi były otwarte, pewnie specjalnie dla niego, się wszedł
sam do środka i położył torbę na podłodze. Ściągnął buty i nawet nie próbując
szukać Simone, zaniósł swoje klamoty na górę. Po piętach deptał mu Brett, który
znowu przez pewien czas miał pomieszkiwać w ich domu i pilnować Toma, w razie
gdyby ten chciał gdzieś wyjść.
Chłopak wziął szybki prysznic i dopiero wtedy zszedł na dół
za czymś do zjedzenia.
Jego matka siedziała w kuchni na barowym stołku i popijała
kawę, przeglądając jakieś ulotki.
– Cześć – powiedział Tom, nie wiedząc czego może się
spodziewać. Nie chciał być niemiły, bo obiecał Billowi, że chociaż POSTARA się
jakoś zachowywać. No więc się starał.
– Cześć – odparła spokojnie, uważnie go obserwując. Może
myślała, że skoro jest „zboczeńcem”, to wyrośnie mu druga głowa? A może że na
czole pojawi się jakiś napis, żeby każdy mógł wiedzieć, z jakim wynaturzeniem
ma do czynienia? – Jak podróż?
– W porządku – powiedział
Tom, zaglądając do lodówki. Był cholernie głodny. – Całą drogę spałem jak
zabity. – Wyciągnął z lodówki jajka i zabrał się za przygotowywanie jajecznicy.
– A Bill? U niego też wszystko w porządku?
Tom zmarszczył brwi, nie wiedząc jak się ustosunkować do
tego pytania, ale postanowił odpowiedzieć na nie tak, jakby nie było w nim
żadnych podtekstów.
– Dobrze. Też przespał całą drogę, ale pewnie położy się
jeszcze po południu.
– To dobrze. Chciałabym, żebyś go do nas zaprosił. – Nie
spuszczała z niego wzroku ani na chwilę, zupełnie jak drapieżnik, który ma na
celowniku swoją ofiarę i lada chwila chce ją upolować. – Chcę z wami
porozmawiać. Im szybciej tym lepiej.
– O czym? – spytał Tom, smażąc sobie jajka. Pachniały tak
smakowicie, że aż mu kiszki marsza grały.
– O waszym… związku.
Simone niemal udławiła się słowem „związek”. Tom od razu
zrozumiał, że jego matka nie przełknęła tego, jakie relacje ich łączą.
– Co konkretnie? – zapytał. Zerknął na nią, po czym z
powrotem skupił wzrok na jedzeniu. Przełożył jajecznicę na talerz i odwrócił
się przodem do matki, czekając na odpowiedź.
– To raczej oczywiste – powiedziała. – Chcę, żebyście udali
się do psychologa, który orzeknie stopień waszej choroby, a potem dobrze by
było, gdybyście obaj poddali się leczeniu. Wiem, że teraz ci się wydaje, że
wszystko jest w porządku, ale tak nie jest. Jestem pewna, że po terapii obaj
przyznacie mi rację.
Tom uniósł brwi, po czym parsknął śmiechem.
– Jeśli tak myślisz to sama powinnaś się leczyć. Ja i Bill
nie jesteśmy chorzy, czy ci się to podoba czy nie. I na pewno nie zamierzamy przestać.
– Nie śmiej się, to jest poważna sprawa!
– Oczywiście, że jest. I będzie jeszcze poważniejsza, jeśli
spróbujesz wejść między nas.
– Dlaczego nie chcesz chociaż spróbować? Jeśli po tej
terapii nadal będziecie się przy tym upierać, nie będę więcej ingerować.
– Zapomnij – uciął Tom. Gdy skończył jeść, umył talerz i
odstawił go na suszarkę. – Nikt nie będzie nam robił wody z mózgu. Albo się z
tym pogodzisz, albo nigdy więcej nas nie zobaczysz, już ci zresztą ostatnio
powiedzieliśmy.
– Samobójstwo to nie jest rozwiązanie! To tylko dowód na to,
że potrzebujecie fachowej pomocy. Tom, proszę…
Tom wiedział, że powinien czuć żal, smutek, złość… To, co mówiła
jego matka, było niedorzeczne i krzywdzące, a jednak on czuł jedynie…
rozbawienie. Tak łatwo było jej uznać, że oni po prostu zachorowali i myślała,
że jakaś głupia terapia zrobi z nich wzorową rodzinkę. A to nie było już
możliwe. On i Bill musieliby być zupełnie odizolowani, a to już nie wchodziło w
grę.
– Nie zamierzamy popełniać samobójstwa – odparł spokojnie. –
W sumie chcieliśmy się wstrzymać, ale skoro tak stawiasz sprawę, nie dajesz nam
wyboru.
– To znaczy?
– To znaczy, że się wyprowadzamy.
– Gdzie?
– Nie martw się, będziemy wystarczająco daleko, żebyśmy nie
mieli żadnej szansy na ponowne spotkanie. Uh, dobrze, że jeszcze nawet nie
próbowałem rozpakować swoich walizek… – ostatnie zdanie Tom powiedział już
właściwie do siebie, wychodząc z kuchni.
Simone patrzyła za nim ze smutkiem. Dlaczego wszystko się
potoczyło akurat TAK? Przecież nie chciała dla nich źle. Wręcz przeciwnie,
oddałaby życie, żeby jej synowie byli szczęśliwi i niczego im nie brakowało.
Ale dlaczego jej synowie do pełni szczęścia potrzebowali
akurat siebie nawzajem?
***
Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się przed świętami wielkanocnymi, a potem już tylko epilog i TWT wreszcie zostanie zostawione w spokoju. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo się z tego cieszę, bo wisiało to nade mną już tak długo, że wreszcie będę mogła odsapnąć.
W piątek jechałam sobie grzecznie windą na wykład na 8 rano (a aż się prosi, żeby nie iść!) i wyobraźcie sobie, że słyszę girl got a gun bang bang i w ogóle i to nie w moich słuchawkach, tylko jakiejś dziewczyny, która jechała ze mną windą. Pierwszy raz, odkąd ich słucham, natknęłam się na kogoś gdzieś w terenie, komu akurat dudniła w słuchawkach ich piosenka;) Aż mi się humor na cały dzień poprawił:)
Dobrze, nie przynudzam więcej.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i nie było w nim zbyt wielu błędów (jest niesprawdzony).
Pozdrawiam!
Co za sny, też mam czasem takie, tylko moje nigdy nie kończą się tak przyjemnie po przebudzeniu :(
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Simonie trochę przejdzie, że przemyśli sobie wszystko i da sobie spokój, ale jednak nie. Próbuję postawić się na jej miejscu, ale to ciężkie zadanie. Każdy jest inny. Trochę głupio postępuje. Już samo to, że ich rozdzieliła, zamiast naprawdę dobrze to sobie przemyśleć i spróbować odbudować z synami relacje, choćby na podłożu ich związku ona robi wszystko, żeby ich stracić.
Szkoda, że to opowiadanie zbliża się już wielkimi krokami do końca, bardzo się do niego przywiązałam, choć jestem wstanie sobie wyobrazić, że możesz być już nim zmęczona. Podziwiam Cię, że w ogóle ogarniasz pisanie kilku rożnych na raz. Ja swojego czasu pisałam 2 na raz i nigdy więcej! Zwłaszcza jeśli coś musi być napisane w określonym czasie, bo bez publikacji, jest to jak najbardziej do zrobienia. Cóż, czekam na kolejny odcinek, pewnie będą już w LA :) Ciekawa jestem co im wymyślisz na koniec.
Buziaczki kochana i trzymaj się. :*
Ps. Ja jeszcze nigdy nie usłyszałam TH poza własnymi słuchawkami, ale to pewnie dlatego, że akurat w moim bloku mieszkają głównie staruchy i jedna parka z niemowlęciem - mam nadzieję, że nie uraziłam teraz żadną starszą osobę, ale raczej pewnie takich tu nie ma.
Witam, Można by powiedzieć, że na Twoim blogu jestem 'nowa', nie znasz mnie, ponieważ nigdy nic nie komentowałam, aczkolwiek, gdyby nie opowiadanie „Odkryć siebie”, nie wróciłabym tu. Jakoś lubię wracać do tego konkretnego opowiadania, ale już lekko mi się znudziło, po przeczytaniu go x razy. W sumie nie piszę tylko po to... przeczytałam dwa dni temu „Czarnego”, w tej chwili skończyłam czytać „Twarzą w twarz”. Niestety na razie reszta opowiadań mnie nie zachęciła opisem, lub pierwszym, drugim, trzecim rozdziałem. Szczerze? Te opowiadania, które przeczytałam, są naprawdę bardzo dobre, mimo że widzę masę błędów, które ryją mnie po oczach, podoba mi się Twój styl pisania. Teraz zaś napiszę coś co pewnie, wszystkich zaskoczy: Mam do Ciebie wielką prośbę, lub do każdego kto czyta ten komentarz. Nie jestem zagorzałą fanką Tokio Hotel, jednak ostatnio mam ochotę przeczytać naprawdę dobre (Zakończone już) opowiadanie o dwóch tych co skradli w ostatnim czasie moje serce. Tak, tak, kazirodztwo takie sexy. Jakoś nie umiem przepłynąć przez tą masę bezsensu jaką znajduję po wpisaniu 'odpowiednich' tagów. Macie coś, co naprawdę zbiło Was z nóg? :) liczę na sensowne propozycję.
OdpowiedzUsuńA Tobie droga pisarko, życzę wytrwałości, może niebawem znów wejdę tylko po to, aby „Odkryć siebie” i zobaczyć czy na pewno nie podchodzi mi reszta opowiadań. Pozdrawiam. :)
Mam nadzieję, że "TWT" nie zawiera aż tak dużo błędów jak "Czarny", który był moim pierwszym opowiadaniem. Jestem trochę zaskoczona, że nie przypadł Ci do gustu "Rodzinny dom", bo moim zdaniem z moich twincestów jest najlepsze. Z opowiadań slash bezsprzecznie "Granice". No ale co kto woli;)
UsuńOstatnimi czasy praktycznie w ogóle nie czytam już po polsku, siedzę teraz na angielskich forach, więc mogę Ci niewiele polecić (pewnie też sporo ominę, bo już mi tytuły pouciekały). Zajrzyj na pewno na www.bill-and-tom-twincest.blogspot.com to popularny blog i osobiście lubię opowiadania na nim opublikowane. Zajrzyj też na bloga czokoladki, ma wiele skończonych i dobrych tekstów. I nie radzę czytać kontynuacji stworzonych we dwoje, jesli się za to weźmiesz.
Hmm, w tej chwili mam zaćmienie umysłu, ale pomyślę jeszcze nad tym:)
Pozdrawiam!
Nie ma poważnych jakiś błędów, zaledwie literówki lub źle odmienione końcówki. Dziękuję za fatygę, poobracam się jeszcze na pewno w gąszczu Twoich opowiadań, jednak na razie mam ochotę na coś 'tokiohotelowego'. :) Jak już się o nich naczytam, na pewno wrócę aby przeczytać "Pozory mylą". :) Andreya urzekła moje serce już dawno temu. :)
UsuńJak to juz prawie koniec tego opowiadania? Uwielbiam je :((( mam nadzieje, ze będziesz pisała jakiegos nowego twc?
OdpowiedzUsuń