– … i wtedy ona po prostu go uderzyła! – opowiadał
entuzjastycznie Tyler, co jakiś czas wpychając sobie do ust spory kawałek
mięsa.
Siedzieli właśnie przy stole i jedli kolację. Nie była to
jednak zwykła kolacja, bo w takich zazwyczaj brali udział tylko Tyler i Zack.
Nie, ta kolacja była niezwykła, bo po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu
jedli razem z rodzicami jak prawdziwa rodzina. Mama czuła się jeszcze
zobowiązana, żeby jadać z nimi obiady najczęściej jak mogła, ale ojciec już
dawno nie brał udziału w żadnym z posiłków. To pewnie z tego powodu, że ich
rodzice wiecznie byli zajęci, Zack miał taki dobry kontakt z młodszym bratem.
To w końcu on się nim opiekował od ładnych kilku lat.
– Nauczyciel nic z tym nie zrobił? – spytał mężczyzna,
zezując na swojego starszego syna, który bardziej skupiał się na, zapewne,
swoim telefonie, który trzymał pod stołem. Zack co chwilkę tam zaglądał, pisząc
coś zawzięcie i uśmiechając się głupkowato.
– Powiedział, że sobie zasłużył i jeśli nie usiądzie to
będzie musiał zameldować się na dywaniku u dyrektora – odparł Ty, również
spoglądając na brata. Właściwie już cała ich trójka patrzyła na Zacka, uważnie
go obserwując. Widać było, że Zack jest obecny jedynie ciałem, bo duch uleciał
już do zupełnie innego świata. – Golisz sobie jaja, prawda, Zack?
– Mhm… – odparł chłopak, wyłapując, że ktoś coś od niego
chce i zapewne mając zamiar uciąć w ten sposób rozmowę. Nawet nie podniósł
głowy.
Tyler uśmiechnął się szeroko, widząc zaskoczone miny
rodziców i wypalił złośliwie.
– Zack ma nowego chłopaka.
To zdanie jednak dotarło do świadomości czarnowłosego, bo
momentalnie uniósł głowę z zamiarem rzucenia Tylerowi morderczego spojrzenia,
ale zarumienił się jedynie, kiedy zrozumiał, że uwaga całej jego rodziny już od
dłuższego czasu musi być skupiona na nim.
– Co? – spytał obronnie.
– Masz chłopaka? – Ojciec zmarszczył brwi w grymasie
niezadowolenia. Zack mu się w sumie nie
dziwił. Z Patrickiem i Jasonem były spore problemy, przeciwko jednemu trzeba
było nawet przedsięwziąć pewne kroki prawne, żeby się wreszcie odczepił. Nic
więc dziwnego, że na wieść o nowym chłopaku jego ojciec nie zareagował zbyt
entuzjastycznie. – Kiedy zamierzałeś się pochwalić?
– To totalnie świeża sprawa, a Tyler to papla! – rzucił zły,
kopiąc młodszego brata pod stołem.
– Au! Odwal się, bo powiem im wszystko! – zagroził Tyler,
masując sobie nogę.
– Tylko spróbuj… – powiedział ostrzegawczo Zack.
– Co to za chłopak? – spytał ojciec.
Zack rzucił bratu ostatnie złe spojrzenie.
– Po prostu chłopak…
– Taka odpowiedź mnie nie zadowala, chcę wiedzieć więcej.
Ile ma lat? Co robi? Jaki jest? Kim są
jego rodz…?
– To takie ważne? – spytał Zack niechętnie. Właściwie
wolałby nie mówić im w ogóle o Tomku, nie teraz, kiedy dopiero co zaczęli tak
naprawdę być razem, ale nie miał wyjścia. Wiedział, że jeśli on tego nie zrobi,
Tyler bardzo chętnie wyśpiewa wszystko rodzicom. – Ma na imię Tomek i…
– Tomek? – spytali rodzice chórkiem.
Kobieta zmarszczyła brwi.
– Wydaje mi się, że już słyszałam to dziwne imię…
– Em… Tak. Pamiętasz chłopaka, który trafił do twojego
szpitala ze wstrząsem mózgu i nie było dla niego miejsca?
– Tak, mówił w jakimś
dziwnym języku, którego kompletnie nie mogłam zrozumieć.
– No, to właśnie był on.
Mama uśmiechnęła się do niego szeroko.
– Naprawdę? Przystojniak!
Ojciec rzucił jej zirytowane spojrzenie i wbił w Zacka
wyczekujący wzrok, chcąc uzyskać odpowiedzi na swoje pytania.
– Więc? Co to za jeden?
– Nie musicie się tak spinać, Tomek jest naprawdę w
porządku.
– O poprzednich dwóch też tak mówiłeś, a potem wyszło szydło
z worka.
– Tomek jest okej, jasne? Przeprowadził się do Stanów z
Europy kilka miesięcy temu i chodzi ze mną do szkoły. Jest ode mnie o rok
młodszy.
– Ma zajebiste oczy i ciało, jest seksownym blondynem i
absolutnie leci na… – wyliczał Tyler, ale brat mu przerwał.
– Zamknij się, Ty! – Zack syknął, znowu chcąc go kopnąć pod
stołem, ale Tyler zdążył zabrać nogi.
– Przestańcie! – skarcił ich ojciec. – Nie interesuje mnie
jak wygląda, ale jaki jest! Mam już zbierać przeciwko niemu materiał dowodowy
czy mogę się na razie wstrzymać?
– Tato, przestań!
– Co przestań? Ostatnio jakoś…
– To było ostatnio. Tomek taki nie jest!
Mężczyzna wywrócił oczami. Naprawdę nie miał pojęcia, jakim
cudem jego syn w tym wieku mógł być jeszcze tak bardzo naiwny? Jego dwa
poprzednie związki powinny dać mu porządną lekcję, ale najwyraźniej już
wyleciało mu z głowy, że ochroniarz musiał chodzić za nim krok w krok, żeby ten
psychopata go gdzieś nie dopadł.
– Zaproś go jutro na obiad – rzuciła mama chłopców.
– Co? – oburzył się Zack. – Nie ma mowy! Dopiero co
zaczęliśmy ze sobą chodzić, nie zamierzam go straszyć swoimi rodzicami!
– Jakie straszyć? Przecież chcemy go tylko poznać! Nie
miałam wtedy okazji z nim porozmawiać, bo zwijał się z bólu i ledwo
kontaktował. Tata upewni się, że… Tomek jest niegroźny i będzie spokojny, że
wszystko z tobą w porządku.
Zack westchnął i skinął głową. Wiedział, że w innym wypadku
jego ojciec pociągnie za kilka sznurków i prześwietli Tomka z każdej możliwej
strony, żeby mieć pewność, kto to tak naprawdę jest. Wolał tego uniknąć.
– Czemu tak właściwie przeprowadził się do Stanów? – zapytał
mężczyzna, marszcząc brwi.
– Uhm… Nie wiem dokładnie. Mówił, że miał straszne problemy
w swoim ojczystym kraju z powodu swojej orientacji… Nie wdawał się w szczegóły,
ale… to musiało być coś bardzo poważnego. Kolega jego mamy mieszka tutaj, więc
poprosiła go, żeby na jakiś czas się nim zaopiekował.
– Problemy z powodu orientacji? To skąd on pochodzi? Z
Afryki?
– Nie – wycedził Zack przez zaciśnięte zęby. Tyler śmiał się
irytująco ze słów ojca i Zack miał ochotę go uderzyć. – Z Polski. To państwo w
Europie Środkowej, pomiędzy…
– Niemcami i Rosją – wtrącił ojciec, kiwając głową. – Wiem,
przypominam ci, że interesuję się historią. Faktycznie, w Europie są kraje,
które nie przeszły jeszcze nad tym do porządku dziennego, ale to i tak dziwne,
że z powodu kilku prztyknięć od kolegów przeprowadził się na inny kontynent.
Nie uważasz, że to trochę przesada?
Zack wzruszył ramionami.
– Już mówiłem, że jesteśmy razem bardzo krótko. Jak
przyjdzie odpowiedni czas, Tomek z pewnością mi o wszystkim powie. Nie
zamierzam go teraz o to cisnąć.
– Tak czy siak, jutro chcę go widzieć u nas na obiedzie. Już
ja się przekonam, czy naprawdę jest taki idealny, jak próbujecie mi wmówić.
Tyler uśmiechnął się tylko lekko do taty, przypominając
sobie o tym, że jeszcze zostały mu na talerzu rzeczy, które zdecydowanie powinny
znajdować się w jego żołądku i skupił się na jedzeniu.
Zack już nie wyciągnął telefonu podczas kolacji, zapewne nie
chcąc się narażać na kolejne pytania ze strony rodziców. Na sama myśl o
obiedzie, na którym miałby poznać Tomka z rodzicami, coś dziwnie przewracało mu
się w żołądku. Czy to nie było za wcześnie?
– Uważaj!
Bastian nie zdążył się schylić i dostał piłką baseballową
prosto w twarz. Jęknął, robiąc kilka kroków w tył i łapiąc się za bolący
policzek. Jakim cudem się tak zagapił?
– Żyjesz? – spytał Matthew, podbiegając do niego.
– Tak, tak… – mruknął Bastian, masując się po twarzy. –
Zagapiłem się.
Matthew zmarszczył brwi. Byli właśnie w parku i postanowili
trochę porzucać z braku lepszych zajęć. Chociaż nie grali w baseball, akurat
rzucanie piłką było jedną z ich ulubionych zabaw od podstawówki, kiedy to się
poznali i zakolegowali. Ich drogi się rozeszły na pewien czas, kiedy jakoś
przestali zabiegać o siebie nawzajem, a z początkiem liceum jakoś na nowo stali
się najlepszymi przyjaciółmi.
– Wszystko w porządku? – spytał chłopak, patrząc na Bastiana
uważnie. – Yhm, wiesz, że jeśli masz jakiś problem, to możesz mi o nim powiedzieć?
Pomogę ci, jeśli będę w stanie…
Bastian starał się zachować neutralny wyraz twarzy i miał
nadzieję, że mu się to udało.
– Nie masz co się martwić, stary. Wszystko u mnie w
porządku.
– Na pewno? Bo widzę, że od pewnego czasu coś jest na
rzeczy, tylko nie chcesz mi powiedzieć… Jesteśmy przyjaciółmi, tak? A
przyjaciele sobie pomagają. Jeśli będziesz chciał pogadać, to daj znać. Okej?
Rudy skinął głową i uśmiechnął się lekko.
– I vice versa – rzucił. Ani myślał mówić Matthew o swoich
problemach, o swojej orientacji i wstręcie do samego siebie za to, co zrobił z
Adamem. I Adamowi. To było coś, czym nie chciał się dzielić. Co, jeśli z tego
powodu jego przyjaźń z Matthew by się skończyła? Jego przyjaciel nigdy nie twierdził, że jest
negatywnie nastawiony do gejów, właściwie wydawał się być całkiem otwarty na tę
kwestię, ale Bastian nie chciał ryzykować i za bardzo się wstydził o tym mówić.
– Chodźmy może do Mc’a? Zgłodniałem z tego wszystkiego –
powiedział Matthew, przeciągając się.
– No, ja też…
Bastian starał się zachowywać ja dawniej, żeby nie dawać
Matthew żadnych powodów do podejrzewania go o cokolwiek, ale nie wiedział, czy
na pewno mu wyszło. Był trochę zdenerwowany, bo rozmawiał poważnie z ojcem i
poprosił go o znalezienie mu jakiegoś psychologa, który pomoże mu uporać się z
problemem. Ojciec powiedział, że jest jedna osoba, która od razu przyszła mu do
głowy i jak tylko się z nią skontaktuje, będzie mógł zacząć te spotkania. Nie
miał pojęcia, co może z nich wyniknąć i jak będą wyglądały. Bał się ich trochę,
bo jak niby miał opowiadać obcej osobie o tym, że jest zboczeńcem i w dodatku
gwałcicielem?
– Znowu odpłynąłeś – rzucił Matthew, wrzucając do ust dwie
spore frytki i zapijając je zimną colą.
– Sorry – mruknął Bastian. – Chyba muszę po prostu porządnie
się wyspać. Ostatnio kiepsko z tym u mnie.
– Mhm… Skoro tak mówisz. Jak chcesz, to wpadnij do mnie,
dostałem od mojego wuja PS4, wiesz, niedawno dopiero wyszła. Mam kilka fajnych
strzelanek i gier na dwóch, dawno już w sumie nie robiliśmy sobie takich wieczorów
we dwóch…
Bastian wiedział, że nie robili, bo unikał ich jak ognia. Od
podstawówki przesiadywali w domu któregoś z nich i bawili się godzinami, dopóki
któryś z nich już naprawdę nie był zmuszony wracać do domu. To aż cud, że ich
przyjaźń posypała się trochę na kilka lat. Teraz jednak, kiedy już byli starsi
– a Bastian boleśnie świadomy swojej spaczonej orientacji – nie chciał zostawać
z nim sam na sam. Co, jeśli by się przez przypadek podniecił przez niego?
Wspólne prysznice to była katorga dla niego na wychowaniu fizycznym, ale
zazwyczaj kąpał się po prostu w zimnej wodzie, więc jego penisowi było bliżej
do skurczenia się do rozmiarów mikroskopijnych, a nie zwiększania objętości.
Nie było mowy, żeby któryś z kolegów dowiedział się o tym, jaki jest. Już i tak
wiedziało zbyt wiele osób. Dopóki się nie zaakceptuje – a wątpił, żeby
nastąpiło to w tym życiu – nikt więcej nie ma prawa się dowiedzieć. Nawet
Matthew.
A właściwie to ZWŁASZCZA Matthew.
– Uhm, nie mogę, muszę dzisiaj zająć się bratem – odparł
Bastian.
Matthew westchnął.
– No jak tam sobie chcesz. Oferta wciąż aktualna jakbyś się
jednak zdecydował.
– Jasne, ale wątpię, żeby coś się zmieniło.
– Straszna z ciebie ostatnio sknera.
Bastian tylko wywrócił oczami.
– Czuję się jak idiota – narzekał Paul, co chwilę tarmosząc
jakąś część swojej garderoby. Kacper spojrzał na niego zmrużonymi lekko oczami.
Miał ochotę go zdzielić w łeb. – Po cholerę kazałeś mi się ubrać w garnitur?
Urody to mi to i tak nie doda!
– Garnitur nie ma ci dodawać urody – mruknął Kacper. –
Idziemy do teatru, a w teatrze nosi się garnitury, więc przestań marudzić.
– Nie marudzę, po prostu mówię jak jest.
Kacper westchnął tylko ciężko. Za jakie, kurwa, grzechy?
– Masz wyglądać jak facet z klasą, a nie jakbyś uciekł
krowie spod ogona.
– Sam uciekłeś krowie spod ogona – burknął Paul, patrząc na
niego spod byka. No bo serio, nie mógł się ubrać tak bardziej na luzie?
Rozumiał, że to teatr i w ogóle, ale jakaś marynarka i ładne spodnie z
pewnością by wystarczyły… Ale nie, Kacper miał jak zwykle swoją wizję i kazał
mu się wcisnąć w garnitur.
Paul patrzył na siebie naburmuszony w lustrze. No okej,
gdyby odciąć głowę, reszta wyglądała całkiem seksy. Ale nie mógł sobie odciąć
głowy ani zakryć jej papierową torbą. Ona cały czas tam była, razem z bliznami
na jednym policzku, czole, brodzie i szyj. Blizny ginęły pod niebieską
bawełnianą koszulą, którą miał na sobie i nie dawały złudzeń co do tego, jak
może wyglądać jego tors i cała reszta.
W teatrze będzie ciemno, próbował się pocieszyć. Marnie mu
to jednak szło. Do teatru najpierw trzeba dojść, a potem jeszcze z niego wyjść.
Nie ma opcji, żeby ludzie tego nie zobaczyli.
Nie, żeby ktoś go wytykał palcami. Stany nie były takim
miejscem. No, może gdyby uderzył na teatr w stringach to pewnie zwróciłby na
siebie uwagę innych ludzi. Ale same blizny same w sobie nie były aż tak złe.
Znaczy, gdyby to ktoś inny przyszedł taki poobdzierany, Paul też nie spojrzałby
na niego dwa razy, żeby ten ktoś tego źle nie odebrał. Ale to nie o to w tym
wszystkim chodziło. On wiedział, że te blizny są okropne. Wiedział, że gdyby
chciał się do kogoś zbliżyć, te blizny nabrałyby znaczenia i nie podobało mu
się to. Gdyby choć Kacper nie był takim dupkiem i zechciał chociaż spróbować z
nim być…
Ale na to nie było oczywiście sensu liczyć.
– Zrobiłeś się straszny od tego wypadku – mruknął Kacper,
poprawiając mu kołnierzyk koszuli. – Jak wrócimy do Seattle, powinieneś złożyć
podania do szkół i wrócić do uczenia. Może to pomoże ci wrócić do swojego
dawnego „ja”.
– Nie zamierzam już więcej uczyć – odparł Paul.
Kacper odsunął się i uniósł brwi, przyglądając mu się w
lustrze.
– Dlaczego? Uwielbiasz muzykę i te małe bachory.
– Te małe bachory, jak je nazwałeś, raczej nie będą się
czuły bezpiecznie, kiedy zobaczą, że ich nauczyciel wygląda jak z jakichś
horrorów.
– Oj, przestań…
– Nic nie przestań, Kacper. To są dzieci. Już kilka się
rozpłakało na mój widok. Nie sądzę zresztą, żeby ktokolwiek mnie zatrudnił.
Wszyscy wiedzą, że dzieci by się mnie zwyczajnie bały.
– Zupełnie małe dzieci nawet by nie wiedziały, że tego nie
powinno być na twojej twarzy. Zawsze je lubiłeś i te bachory tu czuły, dlatego
cię lubiły. Więc przestań mi tu pieprzyć. Mówię serio. Powinieneś wrócić do
nauczania.
Paul tylko pokręcił głową. Kacper westchnął i rzucił.
– Chociaż to przemyśl, okej?
Paul nie chciał o tym więcej rozmawiać, więc skinął głowę.
To mógł Kacprowi obiecać.
– Dobrze. W takim razie zakładaj płaszcz i idziemy, już
czas.
Paul czuł na sobie wzrok Kacpra i wiedział, że jego były
kochanek tak po prostu nie opuści. Kacper był strasznie uparty, bardziej niż
jakikolwiek inny znany Paulowi człowiek. Dla Kacpra nie było rzeczy
niemożliwych. Potrafił po trupach dążyć do celu i Paul wiedział, że musi przy
nim uważać, żeby już całkiem nie stać się w jego rękach bezwolną kukłą.
Tomek paplał jak najęty przez Skype. Miał w końcu tyle mamie
do opowiedzenia! Tęsknił za nią strasznie, z każdym kolejnym dniem coraz
bardziej.
Oczywiście, ani myślał jej mówić o tym, że uprawiał seks z
Zackiem. Aż takim maminsynkiem to nie był, chociaż podejrzewał, że ona i tak
się domyśla. W końcu byli tylko nastolatkami, tak? Tomek czuł się w Stanach jak
ptak wypuszczony z klatki. To, że ma chłopaka dość jasno sugerowało, że będą
chcieli to zrobić prędzej czy później. Zrobili to „prędzej”, ale w ogóle tego
nie żałował. Było wspaniale. Właściwie to wciąż czuł cztery litery, zwłaszcza
kiedy na nich siadał.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, słysząc ciebie znowu
takiego – powiedziała mu mama.
– Jakiego? – zdziwił się.
– Radosnego. Roześmianego. Zupełnie jakby to wszystko ci się
w ogóle nie przydarzyło. Widzę, że mimo moich obaw, wysłanie cię do Kacpra było
dobrym pomysłem.
– Kacper to dupek, mamo. Kompletnie mnie olewa, ale w sumie
ostrzegałaś mnie, że tak będzie.
– Widocznie to nie Kacper jest ci do szczęścia potrzebny.
Naprawdę się cieszę, skarbie. Bałam się, że już nigdy nie będziesz dawnym sobą.
To wielka ulga, że tak się nie stało.
– Och, przestań, mamo, nie było chyba aż tak źle, co?
Oj było, dobrze to wiedział. Nie raz i nie dwa marzył o tym,
żeby zasnąć i nigdy więcej się już nie obudzić. Wszystko wydawało mu się
beznadziejne i pozbawione sensu. Chciał umrzeć. Ale potem… Potem jakoś się
pozbierał. Tutaj zaczął z czystą kartą. Nikt go nie oceniał, bo nikt nic o nim
nie wiedział. To od niego zależało, jak to wszystko się potoczy.
– Słuchaj, tak sobie pomyślałam, że skoro zbliżają się twoje
urodziny, to może wróciłbyś na jakiś czas do Polski? – powiedziała jego matka,
zmieniając temat. – Całe wieki już cię nie widziałam. Zrobiłabym ci tort,
spędzilibyśmy trochę czasu razem… Tęsknię za tobą, kochanie.
– Ja za tobą też, mamo – powiedział i uśmiechnął się lekko.
– Z chęcią bym przyjechał, ale wiesz, że bilet jest okropnie drogi i…
– Wiem, wiem, ale już o tym myślałam i wiesz co? Zadzwonię
do Kacpra i mu powiem, że spytałeś mnie, czy mógłbyś przyjechać na tydzień do
Polski. A skoro nie wiesz, przynajmniej oficjalnie, że to twój ojciec, to twój
ojciec nie powinien wiedzieć o tym, że wyjechałeś do Stanów. I powinien wciąż
przesyłać pieniądze, więc możemy je wydać na twoją podróż… Znaczy, nie mam
pojęcia, czy on dalej je wysyła czy nie, więc w sumie najpierw powinieneś
sprawdzić swoje konto. Jeśli wstrzymał płacenie, to wtedy się z nim
skontaktuję.
Tomek zaśmiał się.
– Jesteś genialna, mamo – rzekł.
– Wiem, wiem… nie musisz mi tego mówić.
– Moje urodziny przypadają we wtorek, mam wtedy wielki test
z angielskiego, ale mógłbym wylecieć stąd w piątek i zostać na tydzień w
Polsce. Może udałoby ci się wziąć wolne z pracy i moglibyśmy gdzieś się wybrać
razem. Tylko we dwoje, wiesz, jak za dawnych czasów jak jeszcze miałem dziesięć
lat.
– Byłoby cudownie, kochanie. Cieszę się, że w ogóle chcesz
tutaj wracać.
– Chcę, w końcu ty tam jesteś. Chociaż przeprowadzenie się
tutaj to nie byłby głupi pomysł, mamo. Mówię co, ten kraj jest zajebisty.
– Język, młody człowieku – rzuciła z lekką irytacją. – Nie
tak cię wychowałam, żebyś pod pływem swojego nieodpowiedzialnego ojca nagle
zapomniał o wszystkich manierach.
– Oj, mamo…
– Żadne mamo! A co do twojej sugestii – posmutniała nagle –
nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Ty jesteś młody i chłoniesz wiedzę jak
gąbka, nauczenie się angielskiego to dla ciebie pryszcz. Ja musiałabym
poświęcić na to o wiele więcej czasu i jakoś… nie widzę się tam, Tomek. Całe
życie przesiedziałam w Polsce i tak już chyba zostanie.
Tomek westchnął.
– Jak chcesz, mamo… Ale przemyśl to jeszcze, proszę.
– Przemyślę, przemyślę, o to niech cię głowa nie boli.
Tomek zaśmiał się.
– Dobra, słuchaj, muszę spadać. Umówiłem się z Zackiem na
bieganie, może wyrobię sobie przy nim trochę kondycję.
– Uuu! Jesteś pewien, że to o bieganie chodzi? Bo wiesz,
seks też nieźle wyrabia kondycję.
– Mamo!
– Och co mamo, co mamo? Też byłam kiedyś młoda, wiesz? Z
powietrza się nie wziąłeś, mam nadzieję, że w tym wieku już jesteś tego
świadomy?
– Mamo! – Tomek zarumienił się lekko. Ani myślał wyobrażać
sobie swojej mamy w TAKIEJ sytuacji. – Powiedz mi lepiej, które spodnie
powinienem ubrać? Te czarne dresy z białymi paskami po bokach czy te ze
zwężanymi nogawkami od kolana?
– Te z paskami po bokach, ładnie ci się w nich odznacza
tyłek.
– Mamo! – jęknął Tomek, czerwieniąc się jeszcze bardziej,
ale ubrał wybrane przez nią spodnie. Gdy jej się pokazał, zagwizdała.
– Jesteś nieziemsko przystojny, Tomek. Zdarłeś skórę ze swojego
ojca, w ogóle mnie nie przypominasz. Ale to może nawet lepiej? Wiesz, gdybym
miała dwadzieścia lat mniej, sama bym na ciebie poleciała.
– Dzięki. Mam nadzieję, że Zackowi też się spodoba.
– Na pewno.
Pożegnał się z nią, ubrał jeszcze bluzę i zbiegł w
skarpetkach na dół po odpowiednie buty. Mieli się spotkać w parku, ale ani
myślał tam biec, więc powinien już wychodzić, jeśli chce zdążyć na czas.
A chce.
Uśmiechnął się do siebie lekko, zamykając za sobą drzwi. Kto
by pomyślał, że jego popieprzone życie ułoży się w tak zaskakująco dobry
sposób?
Taka miła niespodzianka po powrocie ze szkoły^^ Genialny rozdział na odstresowanie.
OdpowiedzUsuńOch, coś czuję, że w następnych rozdziałach będzie się działo! Obiad z rodzicami Zacka to będzie pewnie szokujące przeżycie dla Tomka xD Już normalnie nie mogę się doczekać jego reakcji na tą wiadomość, a raczej na takie zaproszenie. Ciekawe czy Zack mu powie jaki jest tak naprawdę cel tego :P
Kacper to dupek, ale widać, że coś mu może zacząć niedługo świtać w tej głowie. Może w końcu przejrzy na oczy i zobaczy, że Paul jest serio wartościowym człowiekiem i idealnym wprost partnerem! Liczę na to :D Ciekawi mnie również kiedy w końcu przyzna się oficjalnie do bycia ojcem Tomka i czy w ogóle się to stanie, na to też gorąco liczę!
Czy mi się wydaje, czy Bastian może będzie chodzić do tego samego psychologa co Tomek? To byłoby raczej dla nich szokujące jakby się tam spotkali xD Aww, to byłoby zabawne!
Niecierpliwie czekam aż Bastian zacznie się akceptować (oby jeszcze w tym życiu ;D) i liczę na jakieś jeszcze bliższe stosunki z Adasiem :3
Ściskam mocno i pozdrawiam^^
Uwielbiam to opowiadanie :) Z niecierpliwością oczekuję na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWszystkie pary są wyjątkowe :) Bardzo się cieszę z ich sielanki :)
Obiad u Zacka i poznanie rodziców może być niezłym przeżyciem dla Tomka, ale na pewno wszystko ułoży się wspaniale :)
Czyżby panią psycholog dla Bastiana była Ania?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jak zobaczyłam nowy rozdział to zaczęłam wydawać jakieś dziwne odgłosy...ze szczęścia. Co Ty ze mną robisz kobieto? Dziękuję za tak miłą niespodziankę w najgorszy dzień tygodnia. Weny, weny i jeszcze więcej weny! ♥♥
OdpowiedzUsuńNo w końcu następny rozdział, bardzo się ucieszyła ale myślałam czytając początek że ten obiadek rodzinny się zmieści ale co tam weny życzę:-)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać tego obiadu, będzie ciekawie. Weny
OdpowiedzUsuńCudowne
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam ten rozdział-powoli wszystko zaczyna się dobrze układać: ) Jeszcze tylko Kacper musi sie ogarnac i przestać byc takim dupkiem, ale juz widzę ze cos mu sie tam w glowie kolacze na dobra strone, chociaż z nim to nigdy nie wiadomo:D. Pieknie dziękuję i duzo weny życzę:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial!
OdpowiedzUsuńWielbie to opowiadanie <3
Zapraszam do siebie
Rozdział oczywiście cudowny. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, a zwłaszcza na rozwój wydarzeń między Paulem a Kacprem. Rodzinny obiad u Zacka majstersztyk:D i te reakcje jego taty:D:D już widzę to przerażenie u Tomka, gdy usłyszy o obiadku u teściów. oj już się nie mogę doczekać:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Bluszcz
Uuuu.... Rodzinna kolacyjka. Coś czuję, że Tomuś ma przekichane.
OdpowiedzUsuńDo teatru w stringach? Zawsze spoko. Uwierz w siebie Paul!
Spoko mama xD Fajna ♥
Jestem ciekawa jak będzie gdy wróci...
Pozostaje tylko czekać!
Złamałam swoją zasadę i wzielam się za niedokończone opo. Serio super historia jestem pod wrażenie. Trzy wątki i każdy inny. Nie jestem wstanie zdecydować która mi się bardziej podoba... dawaj szybko rozdział :*
OdpowiedzUsuń