niedziela, 12 lipca 2015

36.Światło w ciemności



Bastian nie pamiętał zbyt wiele z całego wieczoru. Wiedział tylko, że na widok swoich kolegów zaczął się histerycznie śmiać jakby był jakiś obłąkany. Cała czwórka widziała jak lizał się z tym chłopakiem, od tego nie było odwrotu.
A potem nagle zaczął płakać. Jego niedoszłe rżnięcie uciekło niemal od razu, kiedy tylko Matthew mu powiedział, że go zna i że się nim zajmą. Bastian spodziewał się najgorszego.
Drogi do domu Matthew nie pamiętał w ogóle. Tylko strzępki rozmowy chłopaków, kilka razy kurwa i ja pierdolę, ale nic, co mogłoby mu pomóc wywnioskować, jaki stosunek do całego zdarzenia mają jego koledzy.
Potem były tylko przebłyski. Matthew, jego mama, a potem po prostu ciemność.
Kolejną rzeczą, jaką zanotował w pamięci był okropny ból brzucha i pewność, że zwymiotuje.
Matthew znalazł go w łazience, wymiotującego wszystko i więcej niż mógł. Miał wrażenie, że udusi się, kiedy co chwilę brało go od nowa i od nowa. Do tego przypomniał sobie, gdzie jest i co się stało i nagle uświadomił sobie, że po policzkach płyną mu łzy. Być może płynęły już wcześniej, Bastian naprawdę nie wiedział. Jedyne, co miał w głowie, to fakt, że teraz już wiedzą.

I nic nie będzie takie było.
– Lepiej? – zapytał Matthew, delikatnie masując jego kark i ramiona.
– Nie wiem – odparł rudy. Jego przyjaciel jeszcze ani razu nie rzucił żadnego komentarza. Nie zostawił go też pod klubem, pomógł mu… Czy to oznaczało, że nie miał nic przeciwko jego orientacji?
Bastian miał już dosyć tego melodramatu jakim ostatnio było jego życie. Wiedział, że powinien wziąć się w garść i przestać rozpaczać jak ostatnia ciota, ale cóż, chyba była w nim jakaś wrodzona skłonność do przesadzania i dramatyzowania i po prostu… No. Tyle.
– Masz totalnie ban na picie, stary – mruknął chłopak. – Jeszcze choć raz musiałbym wynieść miskę z twoim rzygami i spałbyś dzisiaj na dworze.
Wymiotował w nocy? Kompletnie tego nie pamiętał.
– Przepraszam – powiedział cicho.
Matthew westchnął ciężko.
– Zejdę na dół i powiem mamie, żeby przygotowała coś lekkiego do jedzenia dla ciebie.
Bastian nie odpowiedział. Na szczęście mama Matthew naprawdę była kochana i przygotowała mu jakąś zupę. Nie jadł jej nigdy wcześniej, ale bardzo mu smakowała i na szczęście udało mu się ją utrzymać w żołądku.
Czuł się niezręcznie po tym, co się wydarzyło. Nie miał odwagi spojrzeć przyjacielowi w oczy. Matthew w ogóle nie poruszał tego tematu i zachowywał się swobodnie, ale Bastian wiedział, że prędzej czy później będą musieli o tym porozmawiać i szczerze powiedziawszy, trochę się tego bał.
No, dobra. Bardzo się bał.
Po zjedzeniu zupy podziękowali za posiłek i poszli na górę. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, zapadła cisza. Po krótkiej chwili Matthew odezwał się.
– Więc… jesteś gejem?
Rudy zamknął oczy i pokiwał głową. Nie było opcji, żeby zaprzeczać. Jego koledzy nie byli idiotami, dobrze wiedzieli, co widzieli.
– Wiesz… – zaczął Matthew – tak sobie wczoraj pomyślałem, że jestem chyba najgorszym przyjacielem na świecie. Nie wiem, co zrobiłem źle, że nie zaufałeś mi w tej kwe…
– Co? O czym ty mówisz? Myślisz, że ci nie powiedziałem, bo nie byłeś dla mnie dobrym przyjacielem? – Bastian nabrał głęboko powietrza w płuca. – Daj spokój! Nie powiedziałem ci, bo jestem tchórzem, ot co. Nikomu nie powiedziałem, okej? Do niedawna próbowałem udawać, że jestem hetero, a potem… – urwał i pokręcił głową. – Nie miałem odwagi ci powiedzieć.
Matthew westchnął i usiadł na łóżku.
– Więc to nie byłem ja? W sensie, nie powiedziałeś mi, bo chciałeś to zachować w tajemnicy, a nie dlatego, że zrobiłem coś nie tak?
– Mhm. Ja… Ty nie masz nic przeciwko?
– Uhm, nie? – Matthew uniósł brwi. – Czemu miałbym mieć?
– Nie wiem. Bałem się, że wy…
– Uhm, może ktoś będzie miał coś przeciw, ale, jakby, praktycznie wszyscy to akceptują. To znaczy, jestem tylko zły, że mi nie powiedziałeś? Myślałem, że za dużo wypiłem jak zobaczyłem cię wczoraj z tym chłopakiem.
– Nie chciałem, żebyście się dowiedzieli w ten sposób. – Bastian przełknął. Z jednej strony mu bardzo ulżyło, że Matthew wciąż chce być jego przyjacielem a z drugiej nie był taki pewny, jak zareaguje reszta jego drużyny. I w ogóle wszyscy.
– Od kiedy w ogóle wiesz?
Bastian zawahał się. Jeśli odpowie, prędzej czy później wypłynie temat jego matki, a potem Adama. Nie był pewny, czy powinien o tym opowiadać, bo jakby…
Matthew patrzył na niego wyczekująco. Bastian zagryzł dolną wargę i westchnął ciężko.
Powinien mu powiedzieć. Matthew udowodnił, że naprawdę jest jego przyjacielem, akceptując go. Miał więc prawo usłyszeć całą historię.
– To będzie długa historia – ostrzegł rudy, siadając na łóżku obok przyjaciela.
– Mamy czas. – Matthew wzruszył ramionami.
Bastian nabrał powietrza i zaczął opowiadać. Nie zagłębiał się w szczegóły, jedynie nakreślił przyjacielowi sytuację. Opowiedział też pokrótce całą historię z Adamem, nie wspominając o tym, że tak właściwie to go… zgwałcił. Gdy skończył Matthew był w szoku. Kompletnie nie spodziewał się, że Bastian ukrywał przed nim aż tak wielką część swojego życia. Wydawał się trochę naburmuszony, że Bastian nigdy nawet słowem się nie zająknął na ten temat, ale ogółem zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Bastian czuł, jakby ktoś zdjął  mu ze sto kilo z barków na dobre.
Wreszcie mógł swobodniej oddychać.

Powrót do domu wydawał mu się trochę surrealistyczny, nawet jeśli wiedział o tym od jakichś dwóch tygodni i miał czas przyzwyczaić się do myśli, że wraca do Polski. Na tydzień bo na tydzień, ale jednak.
Nie miał pojęcia, jak to będzie. Czy będzie chodził do sklepu z mamą? Odwiedzi swoje stare kąty w mieście? Czy może przesiedzi cały tydzień w domu, nie pokazując się nikomu na oczy? Ta cała sprawa z tym, że jest gejem, szybko rozniosła się po mieście, a już zwłaszcza po tym, jak wylądował w szpitalu. Ciężko było się nie natknąć na kogoś ze szkoły w tak małej mieścinie.
No i był jeszcze Paweł.
Jakoś w tym całym zamieszaniu nie napisał mu, że wraca do Polski na tydzień. Bardzo jednak możliwe, że już wiedział od jego matki. Paweł zaglądał do niej dość często, prawdopodobnie z przyzwyczajenia. Możliwe więc, że już wiedział o jego przyjeździe.
Dopiero po wylądowaniu w Poznaniu i zgarnięciu swojej torby zaczął wypatrywać swojej mamy. W pierwszej chwili jej nie poznał. Przefarbowała i skróciła włosy. Wyglądała ślicznie jak zawsze, choć trochę obco w nowej fryzurze. Uśmiechnęła się szeroko i prawie biegiem ruszyła w jego stronę.
Uśmiechnął się, również zmierzając w jej kierunku. Już po chwili obejmowała go mocno, głaszcząc po głowie i po plecach.
– Och, matko, jak ja się za tobą stęskniłam! – powiedziała zadowolona, wciąż nie odsuwając się od niego.
Oddał uścisk. Czuł jej delikatne perfumy, których używała od lat i zdał sobie sprawę, że czuje się jak w domu. Bo jego dom nie był tam, gdzie stał jego „dom”. Dom był tam, gdzie była jego rodzina. Jego mama.
– Ja za tobą też, mamo – odparł spokojnie, nie chcąc pokazać po sobie, jak bardzo się cieszy, mogąc ją zmów zobaczyć po tych kilku miesiącach. – Bardzo.
Odsunęła się od niego na wyciągnięcie ramion i zlustrowała go od góry do dołu.
– Wyrobiłeś się w tychSstanach. Czy też może – uśmiechnęła się złośliwie – Zack cię wyrobił?
– Mamo! – jęknął zawstydzony.
– Co mamo, co mamo? Już ci mówiłam, że a, nie znalazłam cię w kapuście i b, też kiedyś byłam młoda.
– Nie chcę tego słyszeć. Wolę żyć w błogiej nieświadomości, dziękuję bardzo.
– Chodźmy już, zanim dostanę mandat za parkowanie w niedozwolonym miejscu – rzekła. – Pomóc ci z torbą?
– Nie trzeba, dam radę.
– Jak minął lot?
Wzruszył ramionami.
– W porządku. Jestem trochę zmęczony, ale całkiem szybko mi minęły te godziny.
– Cieszę się.
– Mówiłaś Pawłowi, że przyjeżdżam?
– Mogło mi się coś wymsknąć? – spojrzała na niego pytająco, chyba nie wiedząc jakiej reakcji może się spodziewać.
– Nie, w porządku, nie chodziło mi o to, że chciałem to przed nim ukryć czy coś. Tak mi po prostu przyszło do głowy, że nic mu nie powiedziałem i byłem ciekawy, czy może ty mu powiedziałaś.
– Chciałbyś się z nim zobaczyć?
– Mhm. Byłoby fajnie, w końcu się pogodziliśmy no i był moim najlepszym przyjacielem przez kupę lat. Głupio byłoby teraz to zaprzepaścić.
Matka uśmiechnęła się do niego.
– Cieszę się, że tak to widzisz. Bałam się, że ty i Paweł już nigdy nie dojdziecie do porozumienia.
Wrzucili torbę Tomka do bagażnika, wsiedli do samochodu i pojechali. Na szczęście jego matka nie dostała mandatu, mimo że faktycznie zaparkowała w niedozwolonym miejscu.
Aż westchnął, kiedy wszedł do swojego domu.
Nic się nie zmieniło. Kompletnie nic. Na ścianie przy szafce po butach były zacieki po kawie, którą wylał przez swoją mamę, bo zaczęła go łaskotać. Wszystkie ramki ze zdjęciami były starannie przetarte tak jak meble – jego matka była ogromnym fanatykiem porządku. Pewnie dlatego Tomek tak lubił bałagan.
Wciąż nikt nie odświeżył ścian – miały te same wyblakłe kolory co przez te wszystkie lata, kiedy tu mieszkali. W kuchni na honorowym miejscu stały dwa kubki – jeden Tomka, a drugi jego mamy. Mieli sporo innego szkła, ale to bardziej dla gości niż siebie. Na stole była nawet ta sama cerata to w momencie, kiedy wyjeżdżał.
Westchnął z zadowoleniem.
– Nic się nie zmieniło – powiedział, od razu wstawiając wodę na kawę. Był zmęczony, ale ani myślał kłaść się spać, skoro po około połowie roku wreszcie znowu zobaczył swoją mamę.
– Wiesz, że nie mam głowy do takich rzeczy. – Machnęła ręką. – Zrobić ci coś do jedzenia? A może masz ochotę na naleśniki? Mam w lodówce ciasto, tylko usmażyć.
– Chętnie. Dzięki, mamo.
– Nie ma sprawy, kochanie – odparła z uśmiechem i zabrała się za przygotowywanie dla niego naleśników. Wydawała się zadowolona, że znowu ma dla kogo pichcić.
Siedzieli w kuchni przez jakieś dwie godziny, zanim Tomek wreszcie zdecydował, że powinien się przespać. Oczy same mu się zamykały i wiedział, że najbliższe dwa tygodniu będą dla niego straszne – zmiana czasu i w ogóle.
Spał jak zabity, chyba nawet się nie ruszał. Obudził się po kilku godzinach, czując się dobrze i źle jednocześnie i ku swojemu zdumieniu zauważył, że jego mama siedzi obok na łóżku i przegląda ich album ze zdjęciami. Wydawała się smutna, co trochę go zdziwiło, bo przecież jeszcze kilka godzin temu się cieszyła, że przyjechał.
– Mamo?
Obejrzała się i jej twarz niemal od razu poweselała.
– Obudziłeś się.
– Mhm. – Ziewnął i przeciągnął się jak kot. Jego łóżko było bardzo wygodne. Co prawda nie takie duże jak te w Stanach, ale wygodne. – Co robisz?
– Hm? Ach, to. Oglądam nasze zdjęcia jak byłeś mały. Wiesz, że po pierwszym dniu odmówiłeś pójścia do przedszkola, bo Rafał Dyszewski złamał dwie twoje kredki i nawet – nawet! – nie przeprosił! – powiedziała z bardzo poważną miną.
Tomek wywrócił oczami, trochę zażenowany.
– Przestań. Miałem z sześć lat, nie powinnaś się ze mnie nabijać.
– Nie nabijam się. To po prostu było genialne – zaśmiała się, kręcąc głową. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jakim byłeś oryginalnym dzieckiem.
Po raz kolejny Tomek pomyślał o tym, co straciła jego matka, decydując się go urodzić. Wydawała się cieszyć z tego, że go ma. Wiedział, że go kocha, ale trudno było się nie zastanawiać, czy jej życie nie byłoby lepsze, gdyby zdecydowała się na aborcję. Mogła tak wiele w życiu osiągnąć. Z pewnością byłaby fenomenalnym lekarzem. Znalazłaby sobie jakiegoś porządnego faceta, nie tego dupka Kacpra, i może wtedy dopiero zdecydowałaby się na założenie rodziny. Na pewno nie mieszkałaby w miejscu, w którym latem ciekł dach, a zimą ciężko było napalić. Nie wspominając już o tym, że cały ich dom potrzebował gruntownego remontu, na który nie było ich stać.
Po raz kolejny poczuł żal do Kacpra. Nie tylko o to, że zupełnie się od nich odciął, ale też o to, że nie przekonał jego matki do usunięcia ciąży. On po prostu czuł, że tak dla niej byłoby lepiej. Być może powinien ją o to spytać i pozwolić jej samej się określić. Byłaby z nim szczera, a nawet jeśli nie, zawsze wiedział, kiedy kłamie. Jednak… Nie miał odwagi zadać tego pytania. Matka była dla niego wszystkim przez osiemnaście lat. Nie miał żadnej innej rodziny. Gdyby choć trochę się zawahała nad odpowiedzią, pękłoby mu serce. Bo chociaż wiedział, że tak byłoby dla niej lepiej, to wciąż pragnął, żeby wybrała jego.
Pokręcił głową, żeby odepchnąć od siebie nieprzyjemne myśli. Nie było sensu się nad tym zastanawiać, prawda? Nie miał na to wpływu tak czy siak. Powinien sobie po prostu darować i cieszyć się z tego, że jego mamą jest tak wspaniała kobieta. I że nawet jeśli żałowała swego wyboru, nigdy nie dała mu tego odczuć.
– Ciągle mi to powtarzasz, a ja wciąż nie widzę nic genialnego w swoim zachowaniu.
– Jak to nie? Byłeś uroczy. Wszyscy sąsiedzi cię kochali, nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem kogoś, kto by się tobą zaopiekował. Sami się garnęli.
– E, tam. Też rozrabiałem.
– Oczywiście, ale byłeś przy tym tak cholernie uroczy. Tak z perspektywy czasu to cieszę się, że to Kacper jest twoim ojcem. Może i nie było go nigdy przy tobie, ale oboje musimy przyznać, że przekazał ci geny pierwszej klasy. – Uśmiechnęła się zadziornie. – A ja przekazałam ci zajebisty charakter. Jesteś idealny.
– Ale sobie teraz wlewasz.
– Nic sobie nie wlewam, taka jest prawda.
– Jasne, jasne! – rzucił ze śmiechem, chociaż był trochę speszony. Ludzie wciąż mu mówili, że jest uroczy i w ogóle, ale on jakoś tego nie czuł. No ale… skoro podobał im się, to mógł się tylko cieszyć, prawda?
Wieczorem mama wysłała go do sklepu po kilka rzeczy, bo chciała upiec jego ulubione ciasto, a nie miała wszystkiego w lodówce. Tomek w pierwszej chwili zawahał się, nie będąc pewnym, czy chce iść na te zakupy, a już zwłaszcza sam. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że nikt go nie zaatakuje w sklepie i że nie ma się czego bać. Zresztą, rozwiązanie z mieszkaniem u Kacpra miało być tylko tymczasowe. Nie, żeby Tomek wybierał się z powrotem do Polski, ale możesz przyjść taki moment, że każe mu się spakować i spadać i Tomek nie będzie miał za dużo do powiedzenia. Dobrze więc by było wykorzystać ten tydzień i rozeznać się w sytuacji.
Wziął od mamy kartkę, założył kurtkę i buty i poszedł do Tesco. Po drodze nie spotkał nikogo znajomego, co było trochę dziwne, bo przecież był sobotni wieczór. W mieście powinno się aż roić od licealistów, pijących w parku albo koło starej, opuszczonej fabryki.
Skupił się na liście zakupów. Wziął sobie mały koszyczek i lawirując pomiędzy poszczególnymi alejkami, próbował wrzucić do koszyka tylko to, po co przyszedł, a nie jeszcze to, na co ma ochotę. Na szczęście w większości przypadków udało mu się oprzeć pokusie i dorzucił sobie tylko czekoladę i jakieś ciastka w paczce.
Sięgał akurat po mleku, kiedy w alejce pojawił się chłopak w czerwonej czapce NY i o wiele za dużej, skejtowskiej bluzie. Wychwycił go zupełnie instynktownie. Jego mózg zakwalifikował go jako zagrożenie zupełnie bez udziału jego woli, to była po prostu reakcja organizmu.
Serce Tomka zabiło szybko, kiedy nagle uświadomił sobie, kim jest ten chłopak. Widział tylko jego profil jak próbował wybrać sobie jakiś jogurt. Nie zauważył go.
Nie namyślając się długo, Tomek wrzucił mleko do koszyka i po ciuchu zdecydował się odejść. Oczywiście, jak to zawsze jest, akurat w tym momencie chłopak wybrał jogurt i go spostrzegł.
Stanął jak wryty i patrzył na Tomka, jakby nie mógł uwierzyć, że to naprawdę on. Tomek też na niego patrzył. Raczej nie sądził, żeby faktycznie mogło mu się coś stać, ale i tak się bał, bo przecież ten chłopak… to był kapitan drużyny piłkarskiej. Był jednym z tych, którzy napadli na niego w szatni. To on go szarpał.
Tomek przełknął, odwrócił wzrok i minął go zupełnie jakby go tam zupełnie nie było. Serce bilo mu przy tym jak oszalałe, a kolana miał jak z waty, ale jakoś mu się udało. Czuł na sobie wzrok starszego od siebie o rok chłopaka, ale nie odważył się odwrócić.
Przez całą drogę do domu oglądał się spanikowany, że on za nim pójdzie i będzie chciał jeszcze raz mu coś zrobić, ale nic takiego się nie stało. Podróż do domu minęła spokojnie.
Nie powiedział mamie o tym, że go spotkał. Co miał jej w sumie powiedzieć? Damian – o ile dobrze pamiętał, to tak nazywał się kapitan drużyny piłkarskiej – nie zrobił mu nic złego. Przyszedł do Tesco na zakupy, miał do tego prawo jak każdy inny człowiek. Nie było o czym gadać.
W niedzielę wieczorem przyszedł do niego Paweł. Usiedli w pokoju Tomka, pijąc powoli gorącą czekoladę i objadając się pizzą, którą Paweł ze sobą przyniósł. Tomek siedział oparty plecami o łóżko, a Paweł na ogromnej poduszce.
– … i przyjechała policja. Cała drużyna musiała się nieźle tłumaczyć i to po raz kolejny – kontynuował Paweł. Opowiadał Tomkowi o kolejnych przejawach homofobii  w ich szkole. Tym razem ofiara padł jakiś nowy uczeń z trzeciej klasy, który przez większość życia mieszkał z rodzicami w Niemczech i był tam zupełnie wyoutowany. – Ale wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Wszyscy upierali się, że Dominik to sobie zmyślił, bo słyszał plotki o tym, co spotkało ciebie, a poza tym ich nie lubi i robi wszystko, żeby wpakować ich w kłopoty. Nauczyli się jednej wersji wydarzeń i żaden z nich nie chciał się przyznać. No, oprócz Damiana.
– Damiana? – zdziwił się Tomek.
– Tak, Damiana. Damiana Strzyżeckiego. Byłego kapitana drużyny piłkarskiej.
– Byłego?
– No! – mówił Paweł z podekscytowaniem. – Słuchaj! Od razu zaczął śpiewać policji co i jak. Mój tata koleguje się z jednym z gliniarzy, który ich przesłuchiwał. Damian był obecny przy tym całym zdarzeniu. Nie pomógł Dominikowi, ale też go nie bił ani nie zmuszał go do picia tych okropnych rzeczy. Był po prostu neutralny. Wymienił wszystkich po kolei z nazwiska, którzy byli przy tym obecni i powiedział, co każdy z nich zrobił. Nawiązał też do sytuacji z tobą i opowiedział jeszcze wszystko z tamtego zdarzenia. Gdy jego koledzy się dowiedzieli, chcieli go pobić, ale sprawa poszła do sądu i bali się, że będą mieli jeszcze bardziej przerąbane. Wszyscy dostali kuratora, drużyna została zawieszona, a ci bardziej brutalni nawet wylecieli ze szkoły.
– Żartujesz! Czemu ja wcześniej o tym nie wiedziałem?
– Bo to stało się jakieś… nie wiem? Dwa tygodnie temu? Ogółem inni w szkole strasznie hejcą Damiana za to, że nakapował. Dominik był mu jednak trochę wdzięczny, ale i tak nie chciał nawet słyszeć jego przeprosin.
Tomek podrapał się po głowie.
– Po co Damian miałby kapować na swoich kumpli? No i to jego ostatnia klasa, miał szansę zdobyć puchar.
– Nikt nie wie, co mu odwaliło. Prawie z nikim nie gada, chyba już po prostu czeka do końca roku. Wiesz, zaraz będą matury, trzeci rok kończy szybciej, a potem się wyniesie na studia i tak. – Paweł wzruszył ramionami. – Widać nie zależało mu aż tak bardzo.
Mogło nie zależeć, ale i tak Tomek w ogóle tego nie rozumiał. Damian był jednym z jego oprawców, sam kilka razy uderzył do kijem do baseballu. Dlaczego teraz miałby pomagać policji ukarać osoby, które tak brutalnie na niego napadły? Na niego i tego nowego, Dominika? Kompletnie tego nie rozumiał.
Tomek pokręcił głową.
– To widzę, że sporo się działo, kiedy mnie nie było.
– Mhm. Teraz już nikt nie odważyłby się na ciebie choćby krzywo spojrzeć. Opinia o naszym LO pogorszyła się okropnie przez te dwa zdarzenia, pisali o tym w gazetach i w ogóle. Zaczęli surowo karać każdy przejaw homofobii, żeby, wiesz, pokazać, że mają kontrolę.
– Lepiej późno niż wcale.
Paweł pokiwał głową. Ugryzł kolejny kawałek pizzy, a gdy już połknął, spojrzał na niego z ciekawością i wypalił.
– Uprawiałeś już seks?
Tomek spojrzał na niego spod byka, odwracając wzrok.
– Uprawiałeś! Mów jak było.
– Krzyknij głośniej! – warknął Tomek zażenowany. – Moja mama cię jeszcze nie słyszała.
– Oj przestań, nie jest przecież głupia. Dobrze wie, jak to jest mieć osiemnaście lat.
Tomek jęknął. Ciągle mu to powtarzała, ale on nie chciał o tym myśleć.
– No? To jak? Powiesz mi coś na ten temat? Jak było? Zawsze byłeś taki nieśmiały, więc jestem ciekawy jakim cudem udało mu się do ciebie dobrać. Albo tobie do niego.
Blondyn westchnął. Nagle kawałek pizzy, którą trzymał w ręce, wydał mu się niezwykle interesujący.
– Było… – urwał. – Zack był na górze. Zdaje się preferować taką konfigurację. Emm… było w porządku. Powiedziałem mu, że nigdy nikogo nie miałem. Był czuły i wyrozumiały. I… Ech. No co mam ci powiedzieć? Podobało mi się. I tyle.
– Łee, liczyłem na jakieś pikantne szczegóły! – marudził Paweł.
– Możesz pomarzyć. Nic ci nie powiem.
– Ja ci wszyściutko opowiedziałem ze swojego pierwszego razu.
– Bo nie mogłeś przestać się podniecać, że wsadziłeś. Wcale cię o to nie pytałem, sam tu przylazłeś i gadałeś chyba z godzinę.
– Zadawałeś mi pytania.
Tomek spojrzał na niego najniewinniej jak umiał.
– Byłem po prostu uprzejmy.
Paweł zaśmiał się.
– Obaj wiemy, że to nieprawda!
Tomek już odezwał się, żeby to jakoś skomentować, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.
– Spodziewasz się jakiegoś gościa? – zapytał Paweł.
Tomek pokręcił przecząco głową.
– Nie. Może to do mamy.
– O tej godzinie?
– A do mnie o tej?
– Skąd mam wiedzieć?
– Tomek! – krzyknęła jego mama z dołu. – Chodź, do ciebie!
– A jednak – skomentował Paweł.
Blondyn pchnął go lekko, na co jego przyjaciel tylko się roześmiał.
Wstał i zszedł na dół, nie mając kompletnie pojęcia, kto to mógł być. No bo serio, prócz Pawła nie było nikogo, kto mógłby mu złożyć wizytę o tej godzinie. Miał wielu znajomych w szkole, ale po tej całej akcji jakoś wszystkie kontakty się urwały i to pewnie też trochę z jego winy, bo nawet nie próba ich utrzymać. Wiedział, że kilka osób do niego pisało, pytało jak się czuje, ale jakoś nigdy nie zdobył się na odpisanie. Po tym, jak Paweł go wyoutował, nikt nie chciał z nim rozmawiać. Więc on tym bardziej nie zamierzał znowu się ładować w znajomości, które nie miały żadnej racji bytu przy trochę silniejszym wietrze.
Z twarzy jego mamy nic nie dało się odczytać. Gdy zaciekawiony zajrzał za jej ramię, żeby zobaczyć, kto to, niemal skamieniał i otworzył szeroko oczy.
– Zack?!

29 komentarzy:

  1. jak mogłaś skończyć tak ten rozdział,
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału,
    naprawdę uwielbiam twoje opowiadania. życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wyżej, tak wyczekiwałam tego odcinka, że jego przeczytanie zajęło mi "chwilę". A teraz znów mam przed sobą "wieki" oczekiwania.
    Kogo jak kogo, ale Zacka się raczej nie spodziewałam. Właściwie po tym spotkaniu w sklepie i po tym co powiedział Paweł myślałam, że to będzie ten były kapitan.
    A teraz pozostaje mi czekać, tak wiec życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra,co Zack tam robi? Kompletnie tego nie kapuje. Szykujesz nam chyba wiele niespodzianek. :P
    Mam pytanie,które strasznie mnie nurtuje. Czy Zack da Tomkowi być na górze? Najlepiej jakoś w najbliżej przyszłości? Była bym wdzięczna za odpowiedz albo chociaż jakąś mała sugestie. Pozdrawiam i czekam na next.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy czytasz też moje inne opowiadania, ale jeśli tak, to odpowiedź powinna być dla Ciebie oczywista (to moja podpowiedź:P).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. noooo jak mogłaś !!!! noż prosto w serce!!!! kiedy nast rozdz????

    OdpowiedzUsuń
  5. Super!!!!!! Nie mogę doczekać się następnego odcinka. Przeczytałam jednym tchem. Mam nadzieje że nie będę czekać bardzo długo na następny. Mnóstwa weny życzę i udanych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zack zaskoczył i mnie :o ale przynajmniej pokazał jak mu zależy xD
    Ciekawe jak Adam zareaguje na wizytę w klubie Bastiana i czy ten mu się przyzna do tego.
    A będzie coś o Paulu i Kacprze?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zack? Co Zack tam robi? Myślałam, że to będzie ten były kapitan. Skończyłaś w karygodnym momencie. Czekam na next ;) (mam nadzieję, że długo nie będę musiała)
    Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Czekam na spotkanie Bastiana i Tomka u Ani :3

      Usuń
    2. Nigdy nie twierdziłam, że się tam spotkają ;)

      Usuń
    3. Ale to by było ciekawe :)

      Usuń
  8. W takim momencie? Czy ty sumienia nie masz? :-D kiedy kolejny?
    ~Perrioka

    OdpowiedzUsuń
  9. Spóźniłam się, a jeszcze rano tu zaglądałam. :< Co do rozdziału: bardzo fajny, ale najlepsze było zakończenie :) Mogłabym wiedzieć czy w najbliższej przyszłości pojawi się rozdział? PS. Bardzo brakuje mi Kacpra i Paula :( Kobieto napisałabyś coś o nich!
    Pozdrawiam, dużo weny:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak w takim momencie??! :< nie masz dla nas serca :D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, życzę dużo weny :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Świetnie piszesz, czekam na ciąg dalszy:-).

    OdpowiedzUsuń
  12. W takim momencie? Serio się jego nie spodziewałam. Dodaj prędko nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny, ale czekam na Bastiana i Adama! Nie mogę się odczekać kiedy zacznie się coś dziać :) To moja ulubiona para, hhh.
    Brakuje mi tez Kacpra i Paul'a (?).
    Weny!! (:

    OdpowiedzUsuń
  14. Juz w zeszłym rozdziale domysliłam się, że Zack się wystraszy, że po ich kłótni Tomek zniknąl a przeciez on go naprawdę kocha....ale teraz juz nie mam pomysłów na to jak dalej to pociagniesz( moze Zack się dowie o Tomka przeszłosci) ale nawet jesli mam przypuszczenia nie wiem jak to przedstawisz i to mnie fascynuje. Najalpesze opowiadania jakie obecnie czytam. Pozdrawiam :D

    Kiedy mozemy się spodziewać następnego? W niedziele?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się do niedzieli/poniedziałku spiąć z kolejnym. Mam już około trzech stron, więc powinnam spokojnie zdążyć;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Chyba wszyscy myśleli, że to będzie ten kapitan. xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Serio...? W takim momencie? TT_TT
    Jesteś nieczułą sadystką... hlip hlip, a ja niepoprawną masochistką... i teraz codziennie będę tu zaglądać niecierpliwie wypatrującą kolejnego rozdziału.... oby pojawił się jak najprędzej !

    Lalalulu;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zack? Serio? Serio? O rany, ja cię uwielbiam! Miałam koszmarne przeczucia co do powrotu Tomka do Polski. Same czarne scenariusze. Że znów na niego napadną, ze ktoś go zgwałci (nie cierpię tego motywu), ze spotka kogoś innego i zostawi Zacka... Ale tego, ze Zack pojedzie za nim zwyczajnie się nie spodziewałam. Jesteś moją mistrzynią!
    Nie ogarniam tej sprawy z Damianem. Tomek wspomina, że Damian był jednym z napastników i go szarpał, a z relacji Pawła wynika, że wsypał kolegów a sam był bez winy... Czy to ja coś źle zrozumiałam, czy Tomek źle zinterpretował zachowanie Damiana?
    Ach, i wreszcie ktoś z przyjaciół Bastiana dowiedział się o jego orientacji. To dobrze, że reakcja była pozytywna, ale szczerze mówiąc, czytając to opowiadanie mam wrażenie jakbyś podzieliła dwa narody na tych tolerancyjnych i tych nie tolerancyjnych. W Polsce gejów leją, w Ameryce od razu akceptują...
    Brakuje mi Kacpra i Paula. Lubię tych dwóch (nie, żeby to była jakaś nowość, bo lubię wszystkich Twoich bohaterów) i nie mogę się doczekać, aż miedzy nimi coś zacznie się dziać.
    Hmm... Ciekawa jestem dlaczego właściwie mama Tomka chciała, żeby przyjechał... Dobra czy zła wiadomość? Uchylisz rąbka tajemnicy?
    Pozdrawiam i życzę kolejnych wspaniałych pomysłów.
    Ariana

    PS. W którymś miejscu zabrakło spacji, ale teraz nie pamiętam gdzie dokładnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca jest tak, że w Polsce leją:) W końcu my tu mieszkamy i trzymamy ich stronę, ale Tomek mieszka w małym miasteczku któremu bliżej do wiochy niż miasta tak naprawdę. Sama żyję na wsi i wiem jak niektórzy ludzie są ograniczeni i zacofani i przekazują te same wartości swoim dzieciom (niestety). Celowo wybrałam dla niego takie miejsce zamieszkania. Wiem, że w większych miastach już jakoś tak ludzie są z reguły bardziej liberalni, a jeśli nawet nie, to ignorują to - z reguły. Na takich pipudówach wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, a to nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.
      Co do jego matki... Hmm... :) Powiem tylko tyle, że nie przypadnie Ci do gustu to, co niedługo ma się stać - a może jednak?;) To będzie bardzo zła i dobra wiadomość w jednym (tak myślę).
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. O ile nie będzie to coś związane z gwałtem, to na pewno płakać nie będę ;)
      Cóż, mała mieścina nie koniecznie jest zacofana i pełno jest w niej homofobów. Sama mieszkam na wsi i są tam ludzie tolerancyjni ;)
      Pozdrawiam i dziękuję za Twoją świetną pracę :*
      Ariana

      Usuń
  18. Nieźle się dzieje :-) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Uwielbiam te opowieść

    OdpowiedzUsuń
  19. No nie :D Tego to się w ogóle nie spodziewałam. Myślałam, że to ten Damian do niego przyjdzie żeby przeprosić czy coś. Jestem ciekawa od kogo Zack się dowiedział, że Tomek jest w Polsce. Pewnie od Kacpra (pewnie powiedział mu o tym w najbardziej złośliwy sposób xd). Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Wenyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. O! Niespodzianka na zakończenie rozdziału! Cudownie! Właśnie takie zwroty akcji lubię, dodają pikanterii opowiadaniu i podkręcają atmosferę. Teraz wizyta Tomka w domu będzie jeszcze ciekawsza. Świetnie, że Bastian nareszcie mógł szczerze porozmawiać o swojej orientacji z Matthew, może teraz będzie mu łatwiej zaakceptować samego siebie? Trzy malutkie uwagi : "to łóżko" a nie "te łóżko" ("te łóżka" mogą być w liczbie mnogiej), w ostatnim akapicie jest "próba" a powinno być "próbował" w odniesieniu do utrzymywania kontaktów ze znajomymi, i zgubiłaś "go" w opisie "uderzył go kilka razy kijem do baseballu". Oczywiście czekam na następny rozdział - w niedzielę, tak?
    Pozdrawiam wakacyjnie, Tazkiel

    OdpowiedzUsuń
  21. Na reszcie mogłam w spokoju usiąść i przeczytać ten rozdział, dobrze że ten tydzień już się skończył ☺ Bastian chyba się nieźle zdziwił na taką reakcję właściwie każdego z jego otoczenia, zastanawia mnie tylko czy on coś w ogóle czuje do Adama ? To wyjście do klubu jakoś na to nie wskazuje... Zack na końcu rozdziału bardzo mnie ucieszył bo już zaczęłam się bać że to wszystko zniszczą między sobą 😯Ciekawe czy napiszesz coś więcej o Damianie bo chciałabym wiedzieć skąd u niego ta nagła chęć do współpracy z policją 😉 Wielkie dzięki za super rozdział, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak idzie pisanie?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)