Bat przeciął powietrze ze świstem, zwracając na
siebie uwagę wszystkich ćwiczących gladiatorów. Doctore rozejrzał się uważnie i
rzucił sucho.
– Jeść!
Mężczyźni odłożyli na bok broń i schronili się pod
zadaszeniem, gdzie czekało już na nich ciepłe jedzenie. Pietros odetchnął i
również tam podszedł. Chociaż nie był gladiatorem, jemu również należało się
jedzenie i woda. Nie tyle, co ćwiczącym gladiatorom, ale wystarczająco, aby
napełnić żołądek i ugasić pragnienie.
Minęło już kilka tygodni odkąd oddelegowano go w
to miejsce i kazano mu usługiwać gladiatorom. Starał się nie rzucać w oczy, tak
jak towarzyszący mu inny niewolnik. W ludus to ci silni ustalali zasady, no i
gladiatorzy byli o wiele cenniejsi dla pana niż zwykli niewolnicy. Gdyby któryś
z nich zapragnął go zabić, nikt by mu nie przeszkodził.
Pietros wziął swoją miskę i kubek i skrył się za
jedną z belek, starając się być niczym duch. Nie był głupi. Czuł na sobie coraz
częściej spojrzenia niektórych gladiatorów i wiedział, że jeśli któryś z nich
będzie miał okazję go wykorzystać, na pewno to zrobi. Od samego początku unikał
spania w celi, którą mu przydzielono. Jak na razie fortel się udawał, ale nie
wiedział, ile jeszcze czasu uda mu się bronić. W starciu z tymi gigantami,
legendami Rzymu, nie miał najmniejszych szans.
– Coraz częściej się na nas gapią – powiedział
Titus, siadając obok niego ze swoją porcją. – Ten wielki niemal bez przerwy.
Obawiam się, że nie zdołamy im zbyt długo umykać.
Pietros mimowolnie zerknął na mężczyznę, o którym
wspomniał Titus. Tak, ten zdecydowanie był najbardziej przerażający z całej tej
zgrai. Barca. Bestia Kartaginy. Wysoki, postawny, umięśniony i bezwzględny.
Czuł się w ludus dobrze jak mało kto i miał wielu przyjaciół wśród swoich
braci, z którymi dzielił znak. To on najczęściej sikał do owsianki, kiedy
przybywali nowi. Miał długie włosy zaplecione w warkocze w dość niezwykły
sposób. Pietros nigdy wcześniej jeszcze takich nie widział. Barca był jednym z
najlepszych oraz najwierniejszych gladiatorów. Pietros słyszał plotki, że w
celi trzyma ptaki swojego kochanka, którego powalił Kriksos. Zdecydowanie nie
chciałby, żeby ten facet położył na nim swoje łapy. Małe też były szanse, że
Pietros by to przeżył, gdyby do tego doszło. W tym miejscu każdy jeden
mężczyzna z łatwością skręciłby mu kark.
– Bądź dobrej myśli, Titus. Mogą do nas przyjść
tylko w nocy. Dopóki nie wiedzą, gdzie jesteśmy, nic nam nie zrobią.
– Bogowie nam sprzyjają. Módlmy się, aby ich łaska
trwała jak najdłużej.
Zaledwie kilku gladiatorów wykazywało jakiekolwiek
skłonności do tej samej płci. A jednak byli to głównie ci bardziej
niebezpieczni w ludus, przynajmniej Pietros i Titus ich tak postrzegali.
Po około połowie godziny Doctore zarządził powrót
do ćwiczeń. Jak zwykle Pietros podawał miecze oraz wodę.
– Chłopcze! Woda!
Pietros bez chwili wahania zaczerpnął wody z glinianej beczki i podbiegł
do oczekującego gladiatora. Był to akurat Barca, ocierający z twarzy krew. Kriksosowi
znowu udało się pozbawić go włóczni i uderzyć go tarczą w twarz, z czego Bestia
Kartaginy nie była najwyraźniej zadowolona.
Ich wzrok spotkał się tylko na chwilę, ale
Pietrosa i tak przeszły ciarki. Barca na szczęście szybko stracił
zainteresowanie nim i skupił się na Kriksosie.
– Następnym razem będziesz mój – powiedział, pijąc
łapczywie. Gdy skończył, niemal rzucił naczyniem w Pietrosa, chwycił palcami
mocniej włócznię i natarł na swojego rywala. Chłopak odsunął się czym prędzej,
nie chcąc, żeby ktoś przez przypadek go trafił. Już niejeden mężczyzna stracił
tutaj życie przez nieuwagę i bynajmniej nie był to gladiator. Ginęli nowi,
rekruci, którzy jeszcze nie mieli znaku i niewolnicy tacy jak on. Wolał nie
zostać przypadkowo trafiony.
Pietros widział, że Titus wyraźnie unika
usługiwania Barce. Bał się go. Nie dziwił mu się, ale trochę go bolało, że
przyjaciel wystawia go na niebezpieczeństwo. W końcu mogli usługiwać temu
gladiatorowi na zmianę. W zamian Titus wolał robić dwa razy więcej, spełniając
zachcianki innych. Mimo wszystko Pietros nie był z tego zadowolony. On nie
zostawiłby przyjaciela w takiej sytuacji!
Jak bardzo się mylił, przekonał się już kilka dni
później, kiedy ukryty w ciasnej wnęce, słyszał krzyki Titusa. Jego przyjaciel
dostał pozwolenie skończenia wcześniej pracy i udania się na spoczynek. Albiniusz
musiał na niego już czekać.
Zapewne słyszeli to wszyscy. Na pewno kilku tych,
których cele znajdowały się w tym skrzydle. Żaden nie zainteresował się krzywdą
niewolnika. Nikogo to nie obchodziło, skoro nie był to nikt z braterstwa.
Pietros chciał jakoś pomóc Titusowi, ale nie był w stanie się ruszyć. Zresztą,
kogo miałby poprosić o pomoc? Nie było tu człowieka, który ulitowałby się nad
niewolnikiem. Sam był zbyt słaby, żeby bronić siebie czy Titusa. Opuszczenie
kryjówki mogło oznaczać złapanie przez innego gladiatora, a tym by Titusowi nie
pomógł. Jedyne co mógł zrobić, to zadbać o siebie. Pozostać w ukryciu i modlić
się, by nie spotkał go taki sam los.
Serce zabiło mu szybko, kiedy nagle usłyszał
kroki. Ostrożne i spokojne, zupełnie jakby ktoś wiedział, że on chowa się w
ciemnościach. Zupełnie jakby chciał go złapać.
Pietros wychylił się lekko i zajrzał na korytarz.
Było ciemno, ale udało mu się rozpoznać sylwetkę Periclesa.
– Chłopczyku… wiem, że gdzieś tu jesteś.
Niewolnik zaczął błagać w myślach wszystkich bogów
po kolei o ratunek, ale zdawało się, że ci są głusi na jego błagania. Im bliżej
był Pericles, tym jaśniejsze stawało się, że Pietros nie może zostać w swojej
kryjówce. Ale gdyby udało mu się powoli wycofać, mógłby skryć się u medyka. Tam
Pericles by go nie znalazł, a medyk nawet nie zauważyłby jego obecności.
Titus wciąż krzyczał i jęczał.
Pietros wycofał się ostrożnie, dopóki Pericles był
jeszcze za zakrętem i nie mógł go zobaczyć. Niewolnik obrócił się gwałtownie
gotowy do biegu i niemal od razu zderzył się z czymś twardym i ciepłym,
upadając na podłogę i zdzierając sobie skórę na dłoniach i łokciach. Kolejny
gladiator. Jakim cudem go nie usłyszał? Czyżby serce aż tak mocno waliło mu w
piersi ze strachu?
Kiedy obejrzał się przez ramię, zobaczył przed
sobą Barcę we własnej osobie. Mężczyzna patrzył na niego oceniająco i Pietros
już wiedział, że jego dni są policzone.
– Barca! Widzę, że znalazłeś to małe ścierwo
przede mną! – rzucił wyłaniający się z cienia Pericles, uśmiechając się
obleśnie. Pietros błyskawicznie się podniósł i cofnął, po raz kolejny wpadając
na Barcę. – Jak już z nim skończę, chętnie oddam go w twoje ręce. Ten mały z
pewnością da radę zadowolić nas obu.
Gdyby Pietros miał wybierać, który z nich ma go
zgwałcić, miałby ciężki orzech do zgryzienia. Bo nie chciał, żeby dotykał go
żaden z nich. Do tej pory myślał, że to Albiniusz
jest z nich najłagodniejszy, ale krzyki Titusa sugerowały coś całkiem innego.
Pericles wyciągnął po niego rękę, ale Barca
położył mu dłoń na torsie i nie pozwolił mu się zbliżyć.
– Mam już dosyć wrzasków tego ścierwa, którym bawi
się Albiniusz – rzucił Barca wyraźnie rozzłoszczony. – Nie potrzebuję, żeby
jeszcze ten do niego dołączył. W drodze powrotnej powiedz Albiniuszowi, żeby
uciszył tę małą kurwę albo osobiście złożę mu wizytę.
Jest zły, pomyślał Pietros z przerażeniem.
– Daj spokój. Jak mu zatkam usta kutasem, nie
będzie miał jak krzyczeć – zapewnił Pericles
– Zbyt małym, żeby faktycznie tak się stało. –
Barca splunął. – Wolę nie ryzykować. – Mężczyzna obrócił się i chwycił Pietrosa
za łokieć, ciągnąc go za sobą. – Nie zapomnij przekazać Albiniuszowi moich
słów.
Zanim skręcili w kolejny z korytarzy, Pietros widział
wściekłość na twarzy Periclesa i w głębi serca ucieszył się, że Barca nie
pozwolił temu mężczyźnie go zabrać.
Przełknął ciężko ślinę, kiedy został wciągnięty do
celi Barci. Było jasne, po co gladiator go tutaj przyciągnął. Może jeśli nie
będzie się opierał, mężczyzna potraktuje go w miarę łagodnie?
Niewolnik stał niepewnie, nie mając pojęcia, co ze
sobą zrobić. Nie miał odwagi spojrzeć na Barcę. Sapnął, kiedy coś szorstkiego
uderzyło go w twarz. Odruchowo złapał to i spojrzał, co to jest.
Koc.
Uniósł wzrok na gladiatora, który ułożył się na
łóżku.
– Tutaj nikt nie będzie cię szukał, a ja nie mam
siły ni chęci cię dzisiaj posiąść. Tej nocy możesz spać spokojnie.
Barca wyraźnie podkreślił „tej”, więc Pietros wiedział,
że został ocalony tylko tego dnia. Widocznie krzyki Titusa zakłóciły sen Barci
i go rozzłościły, więc wstał, żeby pójść do Albiniusza i kazać mu uciszyć
niewolnika. Po drodze natknął się na Pietrosa i Periclesa i zabrał do siebie
niewolnika, żeby nikt więcej już nie zakłócał mu spokoju.
To było okrutne, a jednak Pietros był mu wdzięczny
za pomoc. Cokolwiek kierowało gladiatorem, zapewnił mu bezpieczeństwo na tę
jedną noc.
Pietros nie wiedział, czemu właściwie ufa Barce,
że ten nie spróbuje niczego w nocy. Zwyczajnie mu uwierzył. Czuł, że nie ma
powodów do zmartwień.
– Dziękuję – powiedział wyraźnie, lekko tylko
drżącym głosem.
Gladiator tylko wywrócił oczami, po czym odwrócił
się do niego plecami i kompletnie go zignorował.
Pietros ułożył się na podłodze w kącie, owijając w
koc jak w kokon, robiąc z niego jednocześnie posłania i nakrycie. Tuż przy jego
głowie stały klatki, w których ptaki również w większości już spały. Przez
dłuższą chwilę słychać było jeszcze żałosny płacz Titusa, który umilkł zaledwie
kilka minut później. Pietros poczuł łzy pod powiekami. Jego czekało dokładnie
do samo. Barca na jeden dzień oddalił to, co nieuniknione. Prędzej czy później
zostanie złapany tak samo jak Titus, a wtedy już nie będzie dla niego ratunku.
Mimo wszystko spał spokojnie tej nocy. Obudził się
bardzo wcześnie, kiedy jeszcze całe ludus pogrążone było w ciszy. Pietros
zawsze tak wstawał, nawet jeśli nie musiał. Wiedział, że minie jeszcze około
godzina, zanim gladiatorzy zaczną wstawać i szykować się do porannego treningu.
Barca w nocy przekręcił się na drugi bok, leżąc
teraz przodem do niewolnika. Część jego włosów zwisała z łóżka. Pietros
wiedział, że nie powinien tego robić, ale nie mógł się powstrzymać. Nigdy
jeszcze nie widział takich włosów.
Podszedł po cichu do mężczyzny i złapał między
palce kilka warkoczy, dotykając ich delikatnie. Uśmiechnął się lekko. Były
dziwne w dotyku, ale całkiem przyjemne. No i pasowały do tego gladiatora.
Barca poruszył się, więc Pietros zabrał
pospiesznie rękę i cofnął się, omal nie wywracając przez klatki z ptakami.
Kilka z nich zahukało jakby z oburzeniem, że wyrywa je ze snu. Niewolnik
odetchnął i schylił się po koc. Złożył go ładnie w kostkę i położył obok łóżka,
po czym po cichu opuścił celę gladiatora, nieświadomy jego ciemnych oczu
obserwujących uważnie każdy jego ruch.
Pietros poszedł do celi, którą dzielił z Titusem.
Jego przyjaciel leżał skulony na łóżku. Spał, ale nie był to dobry sen. Titus
wiercił się i pojękiwał z bólu przez sen. Na jego udach Pietros dostrzegł ślady
krwi. Oko miał podbite, a ramiona i tors podrapane. Nie wyglądało to zbyt
dobrze.
– Titus! – Szturchnął go delikatnie w ramię.
Przyjaciel zerwał się, odsuwając od niego z przerażeniem. – Spokojnie, to ja,
Pietros. Wszyscy jeszcze śpią. Chodź, pomogę ci zmyć z siebie tę krew.
Titus skinął tylko głową, najwyraźniej nie chcąc
rozmawiać o tym, co go spotkało. Pietros zaprowadził go do łaźni, którą
strażnik na szczęście bez oporu mu otworzył. Pomógł Titusowi się rozebrać, a
potem zabrał się za obmywanie jego ud z krwi.
– Tobie nic nie zrobili? – spytał przyjaciel
cicho.
Pietros zagryzł dolną wargę.
– Byłem w celi Barci – odparł. – Pericles chciał
mnie zabrać, ale Barca mu nie pozwolił. Słyszał twoje krzyki… Zakłócały jego
sen. Zabrał mnie, żebym ja również nie zakłócał jego snu.
Titus zacisnął mocno zęby.
– Pierdoleni barbarzyńcy.
Pietros nie wiedział, co mógłby na to
odpowiedzieć, więc milczał, myjąc kolejne części ciała przyjaciela. Wspólnymi
siłami szybko się z tym uporali i po kilkunastu minutach mogli już wracać do
swojej celi.
– Zostań tutaj jeśli chcesz. Przyniosę ci jedzenie
i zajmę się z rana wszystkimi przygotowaniami.
– Nie trzeba, dam sobie radę – mruknął Titus.
Pietros nie oponował, nie mając pojęcia, jak
zachować się w takiej sytuacji. Razem poszli zjeść śniadanie przed gladiatorami
i przygotować wszystko, żeby tamci mogli od razu zacząć ćwiczyć. Wszystkie
tarcze, włócznie i skrzynie z mieczami trzeba było każdego dnia chować w
specjalnym magazynie i z rana je z powrotem wyciągać. Do glinianych beczek
musieli nalać świeżej wody, uszykować kubki i sprawiać wrażenie zajętych
najdłużej ja się da.
Nie minęło sporo czasu, kiedy to gladiatorzy
zaczęli się powoli wysypywać na zalany żarem piach. Każdy z nich dostał małą
porcję jedzenia i wody, a potem Doctore wydał polecenie, kto z kim ma walczyć i
ćwiczenia się rozpoczęły. Albiniusz uśmiechał się obleśnie za każdym razem,
kiedy napotkał wzrok Pietrosa. Na szczęście Kriksos, który z nim walczył,
szybko powalił go na piach, tak samo jak jego późniejsi przeciwnicy, więc
Albiniusz skupił się na ćwiczeniach, zamiast na
straszeniu niewolników.
Pietros zauważył, że Albiniusz stracił całkowicie
zainteresowanie Titusem, skupiając się dla odmiany na nim. Przez cały dzień
czuł na sobie jego spojrzenie, podczas gdy dla odmiany Barca zupełnie go
ignorował. Dzień był długi, a jednak wieczorem Pietros wciąż nie wiedział, co
zrobić. Oczywistym było, że Albiniusz tym razem zamierza zapolować na niego.
Gdy więc po kąpieli gladiatorzy zaczynali udawać się do swoich cel na
spoczynek, Pietros zagryzł wargę i zdecydował.
Nawet nie próbował iść w stronę celi swojej i
Titusa. Od razu skierował swe kroki do celi Barci. Cokolwiek ten gladiator mu
zrobi, z pewnością nie będzie to gorsze od tego, co zrobiłby z nim Albiniusz.
Pietros widział go przelotnie. Albiniusz też go zauważył. Na szczęście zanim
Albiniusz ruszył za nim, Pietros zdążył już bezpiecznie skryć się za zakrętem i
dotrzeć do celi Barci bez żadnych problemów.
Kartagińczyk był już w środku. Siedział na łóżku i
trzymał w ręce ptaka, gładząc jego lśniące pióra.
– Czego chcesz? – spytał bez ogródek, kiedy go
zauważył.
Pietros zagryzł dolną wargę.
– Albiniusz mnie szuka – powiedział cicho.
– I? – Barca uniósł brwi.
Niewolnik spojrzał mu hardo w oczy.
– Będę krzyczał dwa razy głośniej niż Titus jeśli
mi nie pomożesz i żaden z was nie zazna snu tej nocy.
Barca patrzył na niego dłuższą chwilę, po czym
wybuchnął śmiechem.
– To już jakiś początek – mruknął gladiator. Wstał
i schował ptaka z powrotem do klatki. – Na tym świecie nie ma nic za darmo,
niewolniku.
– Nie powiedziałem, że chcę tu zostać za darmo.
– A czym niby chcesz mi zapłacić za ochronę?
– To zależy od tego, czego pragniesz.
Barca podszedł do niego. Wyglądał groźnie jak
zwykle. Pietros nie był niski, wręcz przeciwnie, ale i tak musiał zadzierać
głowę do góry, żeby spojrzeć temu mężczyźnie w oczy.
– To chyba oczywiste. – Ręka Barci zacisnęła się
dość mocno na jego pośladku. – Ciekawi mnie tylko, co każe ci sądzić, że
potraktuję cię lepiej niż Albiniusz? Myślisz, że skoro pozwoliłem ci tu wczoraj
spać, to już zawsze jesteś tutaj bezpieczny?
– Wolę zaryzykować niż pozwolić się tknąć temu…
wieprzowi – powiedział Pietros cicho. Mężczyzna nachylił się, owiewając ciepłym
oddechem jego bark i szyję. Tę chwilę przerwał im Albiniusz.
– Nie mów, że znowu zagarniasz dla siebie to małe
cudeńko – rzucił gladiator niezadowolony.
– Jestem zajęty – odparł Barca.
Albiniusz westchnął.
– Podrzuć go jak skończysz.
Pietros zadrżał.
– Zrobię, co zechcesz, tylko nie oddawaj mnie
żadnemu z nich – poprosił.
Gladiator złapał go za rękę i pchnął go na łóżko,
po czym sam ułożył się obok. Jednym sprawnym ruchem zsunął Pietrosowi spodenki
i przyjrzał się uważnie obnażonemu ciału. Pogłaskał zewnętrzną stronę uda
niewolnika. Pietros zadrżał lekko, nie mając pojęcia, czego się spodziewać.
– Może jutro – mruknął, przesuwając dłoń wyżej,
poprzez brzuch i pierś. Jego dłonie były naprawdę wielkie, a jednak nie
wyglądało na to, żeby miały mu wyrządzić krzywdę.
Pietros zamrugał ze zdziwienia, kiedy dłoń
zniknęła, a po chwili Barca nakrył ich kocem.
– Nie chcesz mnie? – spytał cicho, nie rozumiejąc
zachowania Kartagińczyka.
– Nie gustuję w trzęsących się dzieciach.
– Nie trzęsę się.
Barca nic nie odpowiedział. Pietros też nic więcej
nie powiedział, bo zdał sobie sprawę, że on zwyczajnie się DOPRASZAŁ uwagi tego
gladiatora. Im bardziej Barca wydawał się obojętny, tym bardziej Pietros starał
się zwrócić na siebie jego uwagę.
Było dosyć ciasno, ale nie na tyle, żeby nie mogli
się razem wyspać. Pietros znowu obudził się pierwszy. Tym razem również nie
pogardził możliwością dotknięcia włosów Kartagińczyka.
– Podobają ci się? – spytał Barca.
Niewolnik drgnął, kiedy zdał sobie sprawę, że
gladiator nie śpi.
– Wystraszyłeś mnie! – rzucił, przykładając dłoń
do serca. Odetchnął, po czym powiedział. – Tak, podobają mi się. Nigdy jeszcze
takich nie widziałem.
Barca uśmiechnął się tylko lekko. Nachylił się i
pocałował chłopaka w usta. Gdy nie napotkał żadnego oporu, pogłębił pocałunek.
Pietros objął go za szyję i pozwolił mu ułożyć się
na sobie. Poczuł się jeszcze mniejszy niż był w rzeczywistości, mimo to oddawał
każdy pocałunek mężczyzny. W Barce było coś prymitywnego, coś pierwotnego, co
go mocno podniecało, kiedy już się przekonał, że ze strony tego mężczyzny nic
mu raczej nie grozi. Gdyby Barca chciał zrobić mu krzywdę, zrobiłby to już
dawno temu.
Chłopak czuł rosnące podniecenie gladiatora na
swoim udzie, kiedy poruszali się razem, ocierając o siebie. Dłoń powróciła na
jego brzuch i pierś, błądząc po tych obszarach i badając je bez ustanku.
Tym razem Barca zaskoczył go po raz kolejny.
Pietros był pewny, że gladiator posiądzie go, jednak on po chwili odsunął się i
zaczął przygotowywać o porannego treningu.
– Nie powinieneś być już na placu? – zapytał.
Pietros zamrugał.
– Ch–chyba tak…
Chciał coś jeszcze dodać, ale widząc, że Barca
znowu go ignoruje, po prostu wyszedł z celi i udał się na plac, przygotowując
broń.
Kolejne dwa dni było dokładnie tak samo. Barca
ignorował go od rana do wieczora, nie zwracając na niego uwagi nawet wtedy,
kiedy podawał mu wodę. Nie protestował jednak, kiedy Pietros przychodził do
niego w nocy. Prócz całowania i dotykania niewolnika, nie robił nic więcej.
Pietros był trochę zdezorientowany tym wszystkim. Tak właściwie to sam chciał,
żeby Barca wreszcie zrobił coś więcej. Jego dotyk nie był brutalny, dłonie
obejmowały go delikatnie i nie robiły mu żadnej krzywdy. Pietros zdał sobie
sprawę, ze pragnie tego gladiatora i chce mu oddać swe ciało chociażby po to,
żeby podziękować za ochronę. Zawsze przecież mógł być na miejscu Titusa.
Następnego dnia na arenę wyruszało pięciu
gladiatorów, którzy mieli zmierzyć się z wojownikami z domu Owidiusza. Byli to
Barca, Kriksos, Albiniusz, Gannikus i Castus. Pietros jeszcze nigdy nie pragnął
tak bardzo, żeby jakiś gladiator nie wrócił żywy z pola bitwy. Miał nadzieję,
że Albiniusz trafi na przeciwnika, którego nie będzie w stanie zwyciężyć. Miał
też nadzieję, że Barce nic się nie stanie.
Trening trwał tak jak zawsze, więc Pietros był
zajęty przez cały dzień. Pod wieczór wrócili zwycięzcy.
Pietrosowi zabiło mocniej serce, kiedy ich
wypatrywał. Odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył Barcę.
– Nie ma go… – mruknął cicho Titus, wyraźnie
usatysfakcjonowany. – Nie ma tego kutasa.
Pietros nie musiał pytać, o kogo chodzi. Albiniusz
nie przetrwał walki na arenie. Nie było go wśród gladiatorów, którzy wygrali
swoje walki. Poległ. Gdyby jeszcze tylko Periclesa spotkał ten los…
Gladiatorzy świętowali wieczorem zwycięstwo
swoich, więc Pietros wykorzystał to i zaszył się w celi Barci. Usłyszał ciche
kroki, a potem poczuł delikatny dotyk na swoim torsie. Gdy otworzył oczy,
zobaczył nad sobą Barcę. Lekko pijanego i najwyraźniej mocno podnieconego
Barce, który bez ceregieli opadł na niego i zaczął go mocno całować. Pietros
nie oponował, oddając namiętne pocałunki i pomagając gladiatorowi pozbyć się
ich odzienia. Już po chwili leżeli na łóżku zupełnie nadzy, ocierając się o
siebie ciepłymi i podnieconymi do granic możliwości ciałami.
Pietros był uległy pozwalając gladiatorowi na
wszystko. Objął większego od siebie mężczyznę nogami w pasie, żeby być bliżej
niego. Pocałunku Barcy bardzo mu się podobały. Niektóre były spokojne i czułe,
zupełnie do niego nie pasujące, inne – gwałtowne i niemal bolesne, ale
wszystkie podobały się Pietrosowi tak samo.
W celi było ciemno, ale nie na tyle, żeby nie mógł
zobaczyć twarzy mężczyzny. Pietros zdał sobie sprawę, że wzrok Barci
prześlizguje się po całym jego ciele z wyraźną przyjemnością. On się zwyczajnie
Barce podobał. Uśmiechnął się lekko, przesuwając dłonią po gładkiej piersi
gladiatora.
– Odwróć się na brzuch – powiedział Barca lekko
ochrypniętym głosem.
Pietros bez słowa wykonał jego polecenie. Zadrżał,
kiedy dłoń Barci przesunęła się po wewnętrznej stronie jego lewego uda i
wsunęła się między pośladki, gładząc opuszkami palców przestrzeń między nimi
oraz małą, lekko pomarszczoną dziurkę. Pietros jęknął cicho.
– Hmm…? Podoba ci się? – spytał Barca cicho,
całując jego kark.
– T–tak… – odparł Pietros.
– Zobaczymy, czy to ci się spodoba.
Gladiator rozchylił jego nogi jeszcze bardziej.
Pietros poczuł, jak coś śliskiego i gorącego dotyka jego dziurki, po czym
zaczyna się w niego powoli wsuwać.
Jęknął z bólu, łapiąc się brzegów łóżka. Barca na
szczęście nie pchał na siłę. Wycofał się i spróbował ponownie, a potem jeszcze
raz i jeszcze, aż w końcu ciało Pietrosa wpuściło go do środka. Pietros zacisnął żeby, czekając aż ból
zelżeje. Barca jęknął z przyjemności, najwyraźniej mu się podobało. Pietros
miał na to nadzieję, bo jeśli Barce się nie spodoba, jutro jego miejsce może
zająć ktoś inny. Albiniusza już nie było, ale Pericles wciąż stanowił realne
zagrożenie.
Gladiator poruszył się ostrożnie na próbę, mówiąc,
żeby się rozluźnił. Pietros starał się jak mógł, na szczęście czas, jaki dostał
od Barci, był wystarczający. Już po kilku pchnięciach Barca mógł wsuwać i
wysuwać się bez żadnego problemu, z czego chętnie skorzystał. Złapał Pietrosa
za biodra i uniósł go na łokcia i kolana, żeby móc mocniej się w niego wbijać.
Pietros pojękiwał cicho. Nie spodziewał się, że
będzie aż tak… dobrze. Ból zelżał i był odczuwalny, ale w ogóle nie
przeszkadzał w stosunku. Właściwie bardziej go nakręcał.
Gdy tylko Barca zobaczył, że Pietros jest
rozluźniony i nie odczuwa bólu podczas przyjmowania go w siebie, jego ruchy
stały się szybsze, mocniejsze, a uścisk na biodrach niemal brutalny.
Najwyraźniej gladiator dał mu trochę czasu na przyzwyczajenie się do intruza,
nie chcąc zrobić mu krzywdy.
Pietros czuł jak jedna ręka wędruje z jego biodra
na jego plecy i pieści jego wrażliwą skórę.
- Pieść się – mruknął Barca, wbijając się w niego
jeszcze mocniej.
Pietros jęknął ,bo to aż zabolało go gdzieś w
środku, ale posłusznie ujął swojego penisa w dłoń i zaczął się pieścić. Nie
minęło dużo czasu, kiedy Barca jęknął, dochodząc w nim. Pietros zamknął oczy i
kilka sekund później również osiągnął spełnienie.
Obaj opadli na łóżko, oddychając szybko, spoceni
i… zadowoleni.
Pietros zagryzł dolną wargę, patrząc niepewnie na
Barcę. Było mu wystarczająco dobrze, żeby nie oddać go Periclesowi? Miał
nadzieję, że tak. Nie chciał, żeby tamta… świnia położyła na nim swoje łapy.
Przysunął się ostrożnie od Barci i dotknął jego
policzka. Gladiator zmrużył oczy, patrząc na niego spokojnie. Niewolnik
nachylił się i pocałował go niepewnie. Barca w pierwszej chwili nie
odpowiedział na pocałunek, dopiero po chwili objął Pietrosa w pasie i wsunął mu
język między wargi.
Pietros odetchnął z ulgą. Najwyraźniej Barca wciąż
go chciał.
Tej nocy Barca spał, obejmując go zaborczo w
pasie. Podczas treningu następnego dnia ignorował go trochę mniej niż
zazwyczaj. Czasami Pietros czuł na sobie jego wzrok, ale nie czuł strachu. Już
nie.
Wieczorem po wspólnej kąpieli gladiatorzy udali
się na spoczynek, a on został zobligowany do posprzątania wszystkiego. Otarł
pot z czoła i zabrał się do pracy. Odstawił wszystko na miejsce, pozamykał
skrzynie, a brudny materiał odłożył w jedno miejsce. Na końcu zabrał się za
gaszenie świeć. Był już przy ostatnich dwóch, kiedy tuż za sobą usłyszał kroki.
Odwrócił się i z przerażeniem zobaczył, że stoi za nim Pericles, uśmiechając
się obleśnie.
– Co ja tu takiego znalazłem – powiedział,
przyglądając się Pietrosowi z pożądaniem w oczach.
Niewolnik cofnął się do tyłu, nie wiedząc, co
zrobić.
– No, co jest? Wczoraj z Barcą tak bardzo ci się
podobało – powiedział, podchodząc do niego. Najwyraźniej fakt, że Pietros nie
miał drogi ucieczki, bardzo go cieszył. Gladiatorzy lubili tego typu sytuację.
Lubili polować, a tym razem to Pietros był zwierzyną.
– Barca ci tego nie daruje – powiedział, nie
wiedząc, jak inaczej mógłby się bronić. Nie miał pojęcia, czy Barca
zareagowałby w jakikolwiek sposób, gdyby tutaj był. Może pozwoliłby Periclesowi
zrobić z nim co chce? Może kazałby go tylko zbytnio nie uszkodzić? To, że Barca
go tak jakby przygarnął, nic jeszcze nie oznaczało.
– Jesteś pewny? Bo ja nie sądzę, żeby mój brat
przełożył nade mnie jakieś ścierwo.
No, tak… znak. Pericles dzielił z Barcą znak domu
Batiatusa, a to oznaczało, że są braćmi. Pericles miał rację. Czym dla Barci
był jakiś niewolnik, kiedy po drugiej stronie barykady był jego brat?
– Nie byłbym tego taki pewny – powiedział Pietros
tak pewnie, jak tylko mógł. To była jego jedyna linia obrony.
Pericles zarechotał.
– No to się przekonamy – rzucił doskakując do
Pietrosa i popychając go mocno na ścianę.
Pietros jęknął z bólu, upadając na podłogę. Przed
oczami zobaczył ciemne plamy.
Pericles złapał go mocno za włosy i odchylił jego
głowę do tyłu. Pietros jęknął z bólu, próbując się wyrwać, ale był za słaby.
Gladiator zacisnął dłoń na jego szyi i przydusił
go do podłoża. Pietros zaczął się dusić. Podczas gdy on walczył desperacko o
choć odrobinę powietrza, Pericles zdarł z niego spodenki i zacisnął dłoń na jego
genitaliach, po czym przysunął sobie tą dłoń do ust i przeciągnął językiem od
nadgarstka aż po czubek środkowego palca.
– Dorodna z ciebie suczka.
Niewolnikowi udało się zaczerpnąć powietrza, ale
to pewnie tylko dlatego, że Pericles mimo wszystko nie zamierzał go udusić. Ból
krtani był silny, a kaszel sprawiał, że Pietros miał ochotę zawyć z bólu.
Gladiator odwrócił go na brzuch i jedną ręką
przycisnął go do podłoża. Drugą ręką pomógł sobie wsunąć się w Pietrosa.
A potem gwałtownie się wysunął. Pietros krzyknął z
bólu, zaraz jednak zdał sobie sprawę, że ktoś mu pomógł i zwlekł z niego obleśnego
gladiatora.
Trzymając się za wciąż bolącą szyję, Pietros dal
radę usiąść i zorientować w sytuacji. Nad miotającym się Periclesem stał Barca,
trzymając mu głowę pod wodą.
To działo się tak szybko. Pietros nie wiedział, co
Barca zamierza zrobić. Zabić Periclesa? Chyba raczej nie, prawda?
Zanim Pietros zdążył zdecydować, ciało gladiatora znieruchomiało.
Barca popchnął go tak, żeby cały wpadł do wody, a potem wyprostował się i
cofnął o krok, oglądając się przez ramię na Pietrosa.
Chłopak w pierwszej chwili zupełnie stężał, nie
mogąc wyczytać z miny Barci, co teraz zamierza zrobić. Ukarze go? Zabije?
Zabierze do siebie?
– Dasz radę sam wstać? – spytał Barca spokojnie.
– Tak – wychrypiał Pietros. Spróbował jakoś pozbyć
się guli w gardle, ale nic mu to nie dało, tylko jeszcze bardziej go bolało.
Zbierając wszystkie swoje siły podniósł się z
podłoża i stanął w miarę pewnie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo trzęsły mu się
nogi. Barca wskazał mu wzrokiem drzwi, więc Pietros posłusznie skierował tam
swoje kroki.
W ciszy weszli do celi Barci. Pietros zagryzł
dolną wargę, po czym niepewnie podszedł do łóżka i położył się na nim. Po chwili
Barca do niego dołączył, obejmując w pasie jak zawsze.
Cała adrenalina z przeżytej sytuacji zaczęła
schodzić z niewolnika. W oczach pojawiły się łzy, a dolna warga zaczęła drzeć.
Drgnął, kiedy poczuł dłoń Barci przesuwającą się pomiędzy jego pośladkami.
– Spokojnie – mruknął gladiator. Pietros nie był
pewny, o co chodzi, ale leżał spokojnie, kiedy palce mężczyzny muskały jego
odbyt, a opuszek jednego wsunął się lekko do środka. Pietros syknął. – Mocno
boli?
– Trochę –
wyszeptał niewolnik. Nie chciał żeby Barca usłyszał, jak łamie mu się głos.
Mężczyzna zabrał rękę i objął go mocniej w pasie.
Pietros pociągnął nosem.
– Już nie musisz się przejmować, sprawa
załatwiona. Śpij – burknął Barca.
– D–dziękuję.
Barca już nic nie odpowiedział, ale Pietros nawet
tego nie oczekiwał. Gdy już poczuł, że płacz przechodzi, przekręcił się na
drugi bok tak, żeby leżeć przodem do Barci i wtulił głowę w jego pierś. Gladiator
nie zaprotestował, więc Pietros uspokojony zamknął oczy i pozwolił sobie na
sen.
Następnego dnia wśród gladiatorów panowało
poruszenie. Batiatus nie był zachwycony stratą jednego z gladiatorów, ale nie
zamierzał szukać winnego. Ciało zostało zabrane i na tym zakończyła się cała
sprawa. Niektórzy próbowali podczas treningu mimowolnie uderzyć Barcę, zapewne niezadowoleni,
że przedłożył niewolnika nad kogoś z braterstwa, ale Barca był zbyt dobry, żeby
ktoś mógł dać mu wycisk. Było kilku takich, oczywiście, ale ci akurat mieli to
gdzieś i skupiali się na tym, żeby jak najlepiej podszkolić swoje umiejętności.
Titus też wyglądał na zadowolonego, bo to Pericles i Albiniusz od początku
ostrzyli sobie na nich zęby, a teraz już nie było żadnego z nich.
Z dnia na dzień Pietros i Barca zdawali się
spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Pietros był przy nim nawet podczas każdej
przerwy na posiłek, jak i towarzyszył mu przy kąpieli. Nie widzieli się tylko
wtedy, kiedy Barca wyruszał walczyć na arenę albo wypełniał jakieś zadanie poza
murami ludus, które zlecił mu ich pan.
Gdy któregoś wieczoru po seksie Pietros przytulił
się do niego mocno, Barca nie zaprotestował.
– Dlaczego mi wtedy pomogłeś? Na samym początku? –
spytał Pietros.
– Bo twój przyjaciel zakłócał mój sen – odparł
Barca, uparcie obstając przy swoim.
– A Pericles? Myślałem, że znak – Pietros spojrzał
na niego niepewnie – jest dla was świętością.
– Bo jest. Ostrzegałem Peiriclesa, żeby cię nie
ruszał, ale nie posłuchał. Dostał nauczkę za dotykanie tego, co nie należy do
niego. To, że jest moim bratem nie oznacza, że będę się z nim czymkolwiek
dzielił.
Pietros zmarszczył lekko brwi.
– Czy to oznacza, że… nie zamierzasz się mną z
nikim dzielić?
Barca uśmiechnął się lekko. Pietros lubił, kiedy
Barca się uśmiechał.
– Z nikim.
– Z żadnym z braci?
– Z żadnym. A teraz idź spać, zanim nabiorę ochoty
na kolejną rundę.
Pietros uśmiechnął się tylko, prowokacyjnie rozsuwając
nogi.
–Myślę, ze jestem w stanie to znieść.
Barca zaśmiał się, najwyraźniej z radością
korzystając z oferty. Uniósł się na łokciach, układając pomiędzy nogami
niewolnika i wszedł w niego jednym płynnym ruchem. Pietros wciąż był śliski i
rozciągnięty po poprzednim razie, więc obaj mogli cieszyć się zbliżeniem od
pierwszych chwil.
– Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz… Proszę.
Barca pocałował młodszego chłopaka za uchem,
delikatnie kołysząc biodrami. Pietros wstrzymał oddech. Przez chwilę pomyślał,
ze się wygłupił i nie powinien był tego mówić, ale potem usłyszał, jak Barca
mówi cicho.
– Obiecuję.
I już wiedział, że nie musi się więcej bać, bo
jest bezpieczny w ramionach gladiatora, który na samym początku przerażał go
bardziej niż cała reszta razem wzięta.
***
Taki tam one-shot, którego zaczęłam pisać jakiś czas temu, kiedy znowu załączyła mi się faza na "Spartacusa". Zamiast pisać ŚWC albo nowy twincest, coś mnie wzięło na dokończenie tego.
Wszyscy, którzy oglądali ten serial wiedzą, jak to się skończy, ale nikt nie wie, jak to się zaczęło, więc tutaj macie moją fantazję na ten temat.
Ktoś mi w komentarzu napisał, żebym spłodziła jakiegoś Stereka. Mam jeden pomysł xd Trochę zwariowany, ale jest, być może jakiś one-shot się pojawi jeśli tylko mi starczy weny na napisanie go.
Mam nadzieję, że ten przerywnik Wam się podobał. Wybaczcie błędy, ale już nie chce mi się tego sprawdzać i poprawiać.
Miłego dnia (czy też tego, co jeszcze z niego zostało).
Pozdrawiam!
*-* Cudo. Po raz pierwszy spotkałam się z czymś co ma nawiązanie do Spartacusa. Życzę weny
OdpowiedzUsuńZnam serial, ale nie obejrzałam z niego nawet minuty. Wiem jedynie, że chyba mój tata oglądał x3 Przeczytałam z czystej ciekawości, traktując to jak opowiadanie oryginalne i mi się bardzo spodobało. Chyba od czasu do czasu potrzebne mi są klimaty odmienne niż nasza codzienność.
OdpowiedzUsuńSuper, aż żal że to tylko one-shot, może jeszcze na coś podobnego nabierzesz ochoty:-)
OdpowiedzUsuńsweet, przeczytałam na jednym oddechu :)
OdpowiedzUsuńI Boże!! Ostatnio obejrzałam całego Spartcusa i wiem jak się to skończyło ;( Nawet chciałam ci coś niosąc na ask.fm o one-shocie o Nagronie ale to też jest świetne!! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało ☺ Nie oglądałam Spartakusa, ale z jakichś urywków znam klimat, więc doskonale potrafiłam to sobie wszystko wyobrazić. Świetne i nie chce wiedzieć jak to się skończyło bo podejrzewam że nie za dobrze. Niby krótkie opowiadanie a zdążyłam się wciągnąć 😄 Dziękuję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa prawdę świetne... tak się wczułam, że zleciało mi zbyt szybko... Nieeeee!!! :D Spartakusa kojarze ale nie oglądałam ale po tym co przeczytałam chyba się skusze xD czekam na kolejne rozdziały ŚWC i oczywiście jednopartówki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czy tylko ja bardziej myślałam o Scottcie i Stilesie...?
OdpowiedzUsuń