niedziela, 6 marca 2016

06.Między młotem a kowadłem



Serce biło mu mocno w piersi ze strachu i po minie Zaina widział, że też się boi. To nie były przelewki. Cztery wampiry, które przed nimi stały być może i były dziećmi, ale to nie oznaczało, że nie były groźne. Wręcz przeciwnie. Gdyby to był jeden wampir to nawet gdyby ich pogryzł, szybko by się najadł i dał im spokój. Mieli jednak przed sobą aż cztery, a to oznaczało, że jeśli ich dopadną to ich zwyczajnie zagryzą.
- Skąd wiesz, że są głodne? – spytał cicho Zain. – Widzę, jak się gapią, ale…
- Mają czerwone oczy – odparł.
- I?
Te wampiry nie były tylko głodne, one były przegłodzone. Ktoś zadał sobie trud, żeby je tutaj ściągnąć i zamknąć razem z nimi. Liam nie miał wątpliwości, czyja to była sprawka, nie rozumiał tylko, dlaczego Zain został w to wszystko wplątany.
- Biegnijmy do drzwi – zaproponował Zain, widząc jak wampiry powoli się do nich zbliżają.
- Których? Te, którymi wszedłem, są zatrzaśnięte.

- Możemy spróbować je otworzyć. – Liam pokręcił głową. Nie sądził, żeby to był dobry pomysł. – Jak silne w ogóle są wampiry?
To było dobre pytanie. Dennis twierdził, że są tylko trochę silniejsze niż ludzie, co działało na ich korzyść. Głód był jednocześnie wadą i zaletą, ponieważ utrudniał młodym wampirom logiczne myślenie, ale też sprawiał, że były bardziej zdeterminowane. Liam nie miał wątpliwości, że w pierwszej chwili zaatakują Zaina. Krew na jego twarzy z pewnością była dla wampirów łatwo wyczuwalna.
Co robić? Co robić?! Nie mogą dać się ugryźć. Theo sam mówił, że gdy tylko Damon wgryzał mu się w skórę, czuł tylko przyjemność i nawet mu przez myśl nie przeszło, żeby się wyrwać. Zagryzienie przez wampira nie było może złą śmiercią, ale Liam i tak nie zamierzał tak po prostu umrzeć.
- Musimy biec! – Zain złapał go za koszulkę, kiedy dzieci zachęcone ich spokojem podeszły już na bardzo bliską odległość. – Teraz!
Liam wcale nie chciał biec, ale szybki ruch Zaina sprawił, że pobiegł zaraz za nim. Dzieci jakby tylko na to czekały i ruszyły w pogoń.
Uderzyli obaj mocno w drzwi, chcąc je otworzyć, ale te ani drgnęły. Zanim zdążyli jakoś zareagować, Liam poczuł, jak coś boleśnie wgryza się w jego przedramię. Krzyknął z bólu, próbując wyrwać rękę, ale dziecko nie zamierzało puścić. Zain szarpał się na wszystkie strony, powalony na podłogę przez pozostałą trójkę, kiedy nagle przestał. Jęknął cicho i przymknął oczy, kompletnie przestając reagować.
Liam był zbyt spanikowany, żeby ogarniająca go przyjemność przezwyciężyła chęć walki. Kompletnie nie kontrolował swoich ruchów, działał instynktownie. Zebrał w sobie wszystkie siły, złapał gryzącą go dziewczynkę za włosy i z całej siły uderzył jej głową w kant ściany. Zaskomlała, ale nie puściła, ssąc łapczywie, więc zrobił to jeszcze raz i jeszcze, aż rozłupał jej czaszkę do tego stopnia, że w końcu padła.
Wiedział, że musi jakoś zabrać dzieci od Zaina, zanim wypiją zbyt dużo. Oderwanie od niego całej trójki było niemożliwe, więc popchnął mocno jedno, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Chłopiec próbował znowu wgryźć się w bark Zaina, ale Liam kopnął go z całej siły w twarz, więc chłopiec z furią rzucił się na niego. Mimo wypitej krwi jego oczy stale były całe czerwone.
Nie zastanawiając się długo, Liam pobiegł w kierunku schowka na sprzęt sportowy. Kiedyś przez Klarę musiał go za karę posprzątać, więc znał położenie wszystkich rzeczy. Rzucił się na ścianę z kijami baseballowymi i bez mrugnięcia okiem zamachnął się na małego wampira, który pobiegł za nim, powalając go jednym uderzeniem. Zrobiło mu się niedobrze, kiedy usłyszał chrupot kości dziecka, ale nie mógł sobie pozwolić na załamanie. Kątem oka zobaczył, że okno jest otwarte i mogą nim wyjść. Chwycił mocniej kij i pobiegł z powrotem do Zaina, z trudem odrywając od niego oboje dzieci.
Zain jęknął i przewrócił się na brzuch, próbując wstać, ale słabo mu to szło.
- No, dalej, wy małe skurwysyny! – krzyknął Liam, zaciskając mocno palce na kiju.
- Przeszkadzasz! – pisnęła dziewczynka, rzucając się na niego. Chłopiec zrobił to zaraz za nią.
Liam zdołał uderzyć jedno i drugie, ale uderzenia były za słabe, żeby faktycznie zrobić im jakąś krzywdę. No i ciężko było atakować dwoje jednocześnie. Liam machał przed siebie kijem na wszystkie strony, nie dając im do siebie podejść.
Zain zatoczył się, wyraźnie zamroczony, ale jakimś cudem, potykając się o własne nogi, udało mu się złapać chłopca od tyłu i powalić go na podłogę. Liam kątem oka widział, jak brunet robi z nim dokładnie to samo, co Liam zrobił z pierwszą dziewczyną – uderzał głową wampira o podłogę najmocniej jak potrafił, aż wreszcie rozwalił mu czaszkę. Liam wykorzystując to, że miał przed sobą tylko jedną przeciwniczkę, kopnął ją w brzuch i powalił na podłogę. Bił ją kijem po głowie z całej siły, dopóki nie był pewny, że przestała się ruszać. Krew były rozpryskana po sporej części parkietu, jego koszuli, kiju, Zainie i całej reszcie.
- Uciekajmy – wykrztusił blady Zain, trzymając się za bok. Chłopiec, którego powalił na podłogę, leżał tam z roztrzaskaną czaszką. – Może ich być więcej.
Liam skinął.
- Boże, zabiłem dziecko… - jęknął Zain zszokowany.
Liam nawet nie chciał o tym myśleć. On zabił troje. Złapał bruneta za rękaw kurki i potykając się o własne nogi, pociągnął go w stronę magazynu na sprzęt. Zain oglądał się co chwilę, żeby się upewnić, że na pewno są już bezpieczni. Było mu słabo, musiały wypić wystarczająco krwi, żeby wywołać zawroty głowy. No i lekko utykał.
Wampir, który zaatakował Liama w schowku, leżał nieruchomo na podłodze. Przeszli obok niego ostrożnie, w obawie, że podniesie się i znowu ich zaatakuje.
- Ty pierwszy – powiedział Liam, pomagając Zainowi wdrapać się na kozła i po nim na parapet. Krwawe ślady dłoni na ścianie wyglądały przerażająco.
- Liam, za tobą! – krzyknął nagle Zain.
Liam obrócił się w ostatniej chwili, kiedy wampir był tuż-tuż. Udało mu się go odepchnąć i chwycić kij, którym zamachnął się z całej siły.
Chłopiec padł, tym razem z pewnością martwy.
- Jezu… - mruknął Zain.
Liam nic nie powiedział. Nie był zaskoczony całą sytuacją. Damon się odgrażał i słowa dotrzymał. Liam mógł za całą sytuację obwiniać tylko siebie. Sam podburzał Theo, żeby postawić się Damonowi, to teraz miał tego efekty. Zresztą, wcale nie był taki przekonany, że te dzieci miały go zabić, tylko raczej… nastraszyć. Następnym razem może na nich czekać czterech szesnastolatków. Z nimi już by sobie nie poradzili.
Przecisnęli się przez okienko i wyszli na zewnątrz. Dla pewności przymknęli je za sobą. Zain niemal od razu zwymiotował, po czym usiadł na trawie i oparł się o murek, oddychając ciężko. Cała jego szyja była we krwi.
- Matko, pokaż to – mruknął Liam, klękając i odsuwając mu kołnierz koszulki. Skóra była naruszona i leciało sporo krwi, ale nie wyglądało to specjalnie groźnie.
- Co teraz? – spytał Zain, zamykając oczy. Oddychał ciężko.
- Dzwonimy na policję.
Przed przyjazdem funkcjonariuszy znalazło ich kilka osób, które chciały zapalić przed zajęciami. Jedno z nich zawołało nauczyciela. Gdy przyjechała policja, Zain i Liam byli już obaj maglowani przez kadrę pedagogiczną.
Najpierw obaj zostali poddani badaniom w karetce, która przyjechała na miejsce zdarzenia, a potem Liam wszedł razem z policjantami na halę sportową, żeby złożyć szczegółowe zeznania. Zain został w karetce z podłączoną kroplówką, za bardzo osłabiony, żeby utrzymać się na nogach. Gdy tylko zeszła z niego adrenalina, ścięło go z nóg.
Liam nie czuł się o wiele lepiej, ale skoro mógł to załatwić już teraz, wolał mieć to za sobą.
- Cała czwórka jest martwa – stwierdziła policjantka, która sprawdziła stan wszystkich czterech wampirów. Wszystkie ciała były zabezpieczane i robiono zdjęcia.
- Matko! – jęknął Liam, chowając twarz w dłoniach. – To jeszcze dzieci…
- Żadne z nich nie widnieje w rejestrze jako wampir. Z tego, co udało nam się ustalić, wczoraj wieczorem zgłoszono zaginięcie dziewczynek. Sprawdzamy, czy to samo dotyczy chłopców – powiedział kolejny z policjantów poważnie, chowając telefon do kieszeni.
Liam opowiedział ze szczegółami o całym zajściu. O wiadomości od Zaina, znalezieniu go nieprzytomnego na hali, pojawieniu się czterech głodnych wampirów i tym, jak się bronili. Po kilka razy powtarzali te same pytania, co okropnie Liama irytowało, ale odpowiadał cierpliwie jak zawsze. Gdy wreszcie dali mu spokój, poszedł do Zaina, który czuł się już trochę lepiej. Jego rany zabandażowano i teraz to jego wzięto w obroty.
- Wiesz, kto cię zaatakował? – spytał policjant.
- Jakiś jasnowłosy facet. Byłem za szkołą, kiedy zaszedł mnie od tyłu, a potem uderzył. Obudziłem się, kiedy Liam zaczął mną potrząsać.
- Co robiłeś za szkołą?
Zain spojrzał na niego kwaśno.
- Przyszedłem się wysiusiać.
- Wysiusiać? – Gliniarz uśmiechnął się półgębkiem, dokładnie wiedząc, że Zain tam poszedł, żeby zapalić. – O-kej. Co było dalej?
- Niemal od razu zauważyłem te wampiry. Wyszły z magazynu na sprzęt sportowy. Miały krew na twarzach i ubraniach i czerwone oczy. Wyglądały na głodne.
Zain opowiedział dalszą część historii, aż w końcu dano im spokój. Dostali numer telefonu, pod który mieli dzwonić, jeśli przypomną sobie coś jeszcze. Gliniarz ostrzegał, że mogą zostać poproszeni o stawienie się na komendę, bo okoliczności całego zajścia były podejrzane i policja z pewnością będzie chciała rozwikłać tę zagadkę.
Obaj zostali zwolnieni z zajęć. Kiedy policjant kazał im wsiąść do auta, żeby ich podrzucić do domówi, Zain rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie mówiące „musimy pogadać”, po czym wsiadł do samochodu.
Po drodze Liam napisał esemesa do Theo, że jest cały i żeby przyszedł do niego po szkole, to mu wszystko opowie. Cała szkoła już pewnie huczała od plotek o całym zajściu, co do tego Liam nie miał najmniejszych wątpliwości.

Theo najchętniej po prostu uciekłby z zajęć, ale nie chciał sobie jeszcze bardziej przeskrobać. Ostatnimi czasy nie popisywał się na tych lekcjach i nauczyciele mieli go na celowniku. Skoro Liam faktycznie był cały i zdrowy, nie było sensu się z nich zrywać, nawet jeśli aż go skręcało, żeby to zrobić.
Gdy dowiedział się o całym zajściu z plotek, serce omal nie wyskoczyło mu z piersi ze strachu. Liam twierdził, że Damon nie odważy się nikogo skrzywdzić i Theo mimo wszystko miał nadzieję, że tak faktycznie będzie. Kiedy się jednak okazało, że wcale nie, miał ochotę się zwyczajnie rozpłakać. Jeśli Damon skrzywdzi kogoś mu bliskiego… Jeśli ktoś przez niego zginie, nigdy sobie tego nie wybaczy.
Ręce mu drżały, kiedy czytał wiadomość od Liama po raz tysięczny, chcąc się upewnić, że rzeczywiście wszystko jest z nim w porządku. Z nim i Zainem, który znalazł się w tym bajzlu zupełnie przypadkiem. Theo nawet nie chciał sobie wyobrażać, co mogłoby się stać, gdyby Liam został zamknięty na tej hali sam.
Poszukał w kontaktach Klarę i napisał do niej esemesa.
„znowu na wagarach? :D”
Po jakichś dziesięciu minutach dostał odpowiedź.
„chciałabym jestem w szpitalu pozdro yolo -.-”
Po raz drugi tego dnia Theo poczuł, że robi mu się słabo. Obejrzał się po klasie przymknął oczy, próbując się uspokoić. Dennis nie przyszedł do szkoły.
„co się stało?!!!”
Tym razem Klara odpisała szybciej.
„czekałam sb grzecznie na ziel światło gdy jakiś oszołom mnie popchnął. Kier na szczście mógł dobre hamulce”
„miał. kurwa”
„jebana autokorekta”
Theo odetchnął. Chyba nic jej nie było. Pisała w końcu, prawa? To znaczy, że była przytomna i nie miała połamanych rąk. To był dobry znak. Prawda?
„więc wszytko ok.?”
„taa… dostałam L4 na 2 tyg xd”
Theo odgarnął swoje ciemne loki z czoła, biorąc głęboki oddech. Żyła i chyba nic wielkiego jej nie było. Pozostał jeszcze Dennis i jego rodzice. Jego rodzice prawdopodobnie byli w większym niebezpieczeństwie niż Liam. Damon twierdził, że to od nich zacznie.
Drżącymi dłońmi napisał do mamy esemesa, ale ta prawie od razu mu odpisała, że wszystko jest w porządku i nie rozumie, skąd w ogóle takie pytanie. Wypadek Liama i Klary miały miejsce rano, więc gdyby Damon miał zamiar zadziałać, to pewnie już by to zrobił. Co, jeśli to było tylko ostrzeżenie? Co, jeśli Damon następnym razem wyskoczy z czymś jeszcze gorszym i ktoś naprawdę zginie? Theo nie chciał być przyczyną czyjejś śmierci, a już na pewno nie swoich bliskich.
Zadzwonił dzwonek, więc Theo pospiesznie spakował swoje rzeczy i wyszedł na korytarz. Nauczyciel nawet nie zadał zadania, nikt i tak go nie słuchał, wszyscy gadali tylko o tym, co stało się rano na hali gimnastycznej. Wiele osób, które orientowało się, że Liam się z nim trzymał, patrzyło na niego ciekawsko. Niektórzy podchodzili i pytali, ale zbywał ich wszystkich. Nic nie wiedział tak czy siak, a nawet jeśliby wiedział i tak by im nie powiedział.
Schował się w jakimś zakamarku w szkole i zadzwonił do Dennisa.
- Hej, Theo, tak już wszystko wiem, tak, ten pojeb chciał mnie zabić, ale Jonas mnie na szczęście upilnował i mam się dobrze.
- O… och. Był tam osobiście?
- Nie, Jonas załatwił tego drania, którego przysłał. To na pewno nie był on.
Theo odetchnął.
- Cieszę się, że nic ci nie jest.
- Spoczko. Słuchaj, nie rób teraz nic głupiego. Gdyby chciał, załatwiłby nas wszystkich, to było tylko ostrzeżenie. Jeśli się nie złamiesz, zostawi wszystkich w spokoju. Jonas też jest tego pewny.
Theo podrapał się po karku. On sam nie był tego taki pewny.
- Mhm, postaram się. Cieszę się, że wszyscy są cali i zdrowi.
- Noo. Spójrz na to inaczej. – Dennis zaśmiał się. – Może dzięki temu Liam i Zain wreszcie się zerżną i będzie z nimi spokój.
Theo uśmiechnął się lekko, ale był to smutny uśmiech. Pożegnał się z Dennisem i schował telefon do kieszeni. Teraz wszyscy byli cali, ale co będzie następnym razem? Theo chciał mieć pewność, którą mieli wszyscy dookoła.
Po lekcjach poszedł do Liama. Jego mama ciągle jeszcze miała czerwone oczy od płaczu, kiedy wpuszczała go do środka. Była w wyraźnym szoku, że cała ta sytuacja miała miejsce i że Liamowi mogło się coś stać. Theo się jej nie dziwił, Liam był w końcu jedynakiem. Jego rodzice latami starali się o dziecko, zanim wreszcie udało im się go zrobić.
- Nie odpuszczaj – powiedział Liam od razu, gdy tylko zamknął za nimi drzwi od swojego pokoju.
- Li, mogłeś tam zginąć – jęknął Theo żałośnie.
- Ale nie zginąłem. – Liam wzruszył beztrosko ramionami. - Z tego co już się dowiedziałem wszyscy są cali i zdrowi. On chce, żebyś pękł, dlatego to wszystko zrobił. Próbuje cię nastraszyć, jesteś tylko dzieckiem, więc myśli, że mu się to uda. Im więcej czasu mija, tym bardziej doskwiera mu głód. Prędzej czy później będzie musiał odpuścić.
Łatwo mówić, pomyślał Theo niezadowolony i przestraszony.
Liam opowiedział mu ze szczegółami o wszystkim, co się stało na hali gimnastycznej. Gdyby nie obecność Zaina, nie miałby sam szans. Na szczęście to, że wampiry zainteresowały się głównie rannym Zainem, dało mu czas na zdobycie broni i załatwienie ich. O tym, że będzie się mu to pewnie śniło po nocach, Liam już nie wspomniał.
Tak czy siak, Theo nie mógł pozbyć się poczucia winy. Co by nie zrobił, cierpieli ludzie i nie podobało mu się to ani trochę.
Tego dnia wieczorem był w domu sam. Rodzice pojechali do dziadków, a Theo wymówił się bólem brzucha i ważnym testem. Damon pojawił się późnym wieczorem, gdy chłopak siedział przed komputerem i z nudów grał w gry internetowe.
Obrócił się na krześle słysząc, że mężczyzna wchodzi do pokoju przez okno. Jego czerwone tęczówki od razu rzuciły mu się w oczy. Nie trudno było zgadnąć, że Damon jest głodny.
Wampir uniósł jedną brew zadziornie, wyraźnie czekając na decyzję Theo. Nastolatek zacisnął dłonie w pięści. Najchętniej by się zgodził, ale… Liam i Dennis nie chcieli, żeby tak zrobił. Chcieli, żeby jakoś powstrzymał Damona, skoro tylko on miał na to realne szanse. Przetrzymanie tego teraz mogło uratować życie setkom ludzi.
Matko, jak bardzo by chciał, żeby już było po wszystkim…
- Znasz moją odpowiedź – powiedział cicho chłopak.
- Zabiję ich – odparł Damon, patrząc na niego groźnie. – Naprawdę tego chcesz?
- Będę cię karmił tylko pod warunkiem, że przestaniesz zabijać. To nie jest żadne wygórowane wymaganie.
- Dla mnie owszem.
- Trudno. Dostosuj się albo spadaj.
Już po minie wampira zrozumiał, że nie powinien był się tak do niego odnosić.
- Spadaj? – Damon zmrużył oczy, zbliżając się do niego powoli. W jego głosie słychać było wyraźną złość. Uśmiechnął się nieprzyjemnie i skłonił teatralnie. – Jak sobie życzysz – rzucił z ironią. Theo czuł, że bije mu szybko serce, że powinien coś powiedzieć, żeby jakoś to odkręcić, ale nim udało mu się zebrać w sobie i otworzyć usta, Damona już nie było.
- Nie – jęknął cicho, uderzając lekko głową w biurko. – Nie, nie, zdecydowanie nie…
Damon nigdy mu tego nie daruje.
Nigdy.

Liam zadzwonił dzwonkiem do drzwi, przestępując niepewnie z nogi na nogę. Nie bardzo wiedział, co mu odbiło, żeby tutaj przyjść, ale jakoś czuł, że powinien. Nie był pewny, ile powinien mu powiedzieć, a ile zachować dla siebie, żeby nie wciągnąć go w to jeszcze bardziej. Nie chciał narażać Zaina na niebezpieczeństwo, już i tak wkurzało go, że został wciągnięty w to wszystko. Damon użył Zaina, żeby zwabić go na hal gimnastyczną i nie był z tego zadowolony. Gdyby nie Zain, pewnie byłoby po nim, ale i tak…
Drzwi otworzyła mu dziewczynka, mająca na oko jakieś siedem, osiem lat. Miała długie, kruczoczarne włosy zaplecione w warkocz i ciemną karnację ta jak Zain. Liam uśmiechnął się do niej lekko.
- Hej, cześć – przywitał się. – Jestem Liam. Czy jest może Zain?
Mała spojrzała na niego podejrzliwie, ale chyba nie wydał jej się niebezpieczny, bo skinęła głową i wpuściła go do środka. Liam wszedł, kierując w jej stronę kolejny uśmiech. Dziewczynka zatrzasnęła drzwi.
- Chodź, zaprowadzę cię – rzuciła, sepleniąc lekko, pewnie z powodu braku dwóch mlecznych zębów. – Zain odpoczywa, jest zmęczony, bo prawie zjadły go małe wampiry. Słyszałam, jak mama rozmawiała o tym z tatą – powiedziała konspiracyjnie, po czym pchnęła jedne drzwi. – Zainie! Kolega do ciebie przyszedł! – obwieściła głośno.
Liam rozejrzał się dyskretnie po małym pokoju, który zdawał się należeć do Zaina. Mieściły się z nim tylko biurko, szafa i łóżko, ale Zain całkiem przyjemnie się w nim urządził. Leżał zawinięty w kołdrę jak w kokon. Obrócił się w ich stronę lekko zaspany. Jego włosy sterczały we wszystkie strony, tylko dodając mu uroku.
- Liam… - wychrypiał Zain, chyba trochę zaskoczony jego pojawieniem się. Usiadł na łóżku i przejechał ręką przez włosy. – Hej.
- Hej – odparł Liam, patrząc na niego niepewnie.
Zapadła cisza. Zain przejechał dłońmi po twarzy.
- Wanihja… Mogłabyś nam zrobić coś do picia?
Dziewczynka zerknęła na Liama, po czym skinęła głową i wyszła.
- To twoja siostra? – spytał Liam. Sam nie wiedział po co, to w końcu było widać jak na dłoni.
- Taak, rodzice mi ją zostawili do pilnowania, ale jak widzisz – Zain uśmiechnął się półgębkiem – ona pilnuje mnie. Usiądź – Zain wskazał mu krzesło stojące przy biurku.
Liam usiadł przodem do oparcia i podpadł się na nim.
- Czujesz się już lepiej? – spytał.
Zain ziewnął i skinął głową.
- Tak, już mi się nie kręci w głowie i nie chce mi się rzygać, więc uznaję to za postęp. – Liam zauważył, że Zain podrapał się po boku szyi, odsłaniając przy tym miejsce, w które wgryzł się wampir. Miał tam ślady kłów, a dookoła rozlał się duży, brzydki siniak.
- Nieźle cię pogryzły – mruknął.
- Mhm? – Zain potarł zasinione miejsce. – No, trochę tak. Mam jeszcze ślad na ramieniu i udzie. Cholery jedne wiedziały, gdzie gryźć. - Liam tylko skinął głową. Nie wiedział, co mógłby na to odpowiedzieć. – Więc… - Zain przeciągnął lekko – wyjaśnisz mi, o co chodzi? To totalnie nie był przypadek, że się tam znalazłeś. Ktokolwiek to był, zależało mu na tobie, nie na mnie. Mam rację?
Liam westchnął i skinął głową.
- Tak.
- Powiesz mi, co przeskrobałeś, że ktoś nasłał na ciebie te dzieciaki?
- Nic nie zrobiłem.
- Jasne. – Zain spojrzał na niego z politowaniem. – Ktoś je nasłał na ciebie z dobroci serca. O! Albo stwierdził, że z tymi swoimi udami idealnie nadajesz się na posiłek.
- Czy musisz mnie obrażać nawet w takich okolicznościach? – burknął Liam niezadowolony. Zain znowu zaczynał. Czy on kiedykolwiek zamierzał się od niego odczepić?
Brunet wzruszył ramionami.
- Jakoś muszę zareagować na to wariactwo, nie? Nie wiem, komu podpadłeś…
- Mówię ci, że nikomu – przerwał mu Liam.
- Więc czemu byłeś celem? Czy to ma coś wspólnego z tym wampirem, który niedawno dołączył do waszej paczki? Czy on ma coś z tym wspólnego?
- Nie? Dlaczego on miałby mieć z tym coś wspólnego?
- Bo dopóki go nie było, nikomu nie przydarzały się takie rzeczy. No, dobra, jest ten cały psychopata zabijający ludzi, ale to akurat nie o to chodzi. Więc? Wyjaśnisz mi, co jest grane? Mam się szykować na kolejną taką przygodę czy może jednak mogę spać w nocy spokojnie?
Liam zdał sobie sprawę, że Zain używał sarkazmu i mocnych słów wtedy, kiedy czuł się z jakiegoś powodu zagrożony. Zain się bał tak samo jak i on, że sytuacja się powtórzy i następnym razem nie uda mu się wyjść z tego żywym.
- Uhm, nie mogę ci wszystkiego powiedzieć, żeby jeszcze bardziej cię w to nie mieszać, ale… - Liam zagryzł dolną wargę. Otworzył usta, żeby coś dodać, kiedy drzwi się otworzyły i do środka weszła siostra Zaina z dwoma parującymi kubkami. Dała im po jednym, nie skomentowała podziękować i po chwili już jej nie było. – Masz rację, ktoś wykorzystał ciebie, żeby dopaść mnie. A ja… ja zostałem wykorzystany, żeby dopaść kogoś innego. Jedna osoba z mojego otoczenia przypadkowo znalazła się w poważnych tarapatach. Jest – zawahał się – szantażowana. Powiedziałem tej osobie, żeby się nie zgadzała, nie ważne czyją śmiercią będzie szantażowana. To, co przydarzyło nam się w szkole, było ostrzeżeniem. Nie spodziewałem się, że zostaniesz w to wciągnięty, za co cię przepraszam.
Zain uniósł brwi.
- Powiedziałeś komuś, że nieważne, czy ten chory psychol będzie chciał cię zabić, to i tak ma się nie zgadzać? Zupełnie ci odbiło?
Liam westchnął ciężko.
- To skomplikowane.
- Doprawy? – Zain uniósł jedną brew. – Dla mnie wydaje się bajecznie proste. Nie boisz się? Zwłaszcza po wczorajszym?
Liam wzruszył bezradnie ramionami. Oczywiście, że się bał. Bał się jak każdy inny. Śmierć, jaką najwyraźniej chciał zaserwować mu Damon, nie była taka najgorsza. Liam był pewny, że Damon potrafił być o wiele bardziej kreatywny. Nie zamierzał jednak się wycofywać teraz, kiedy dosłownie dni dzieliły Theo od osiągnięcia zamierzonego celu. Damon robił się coraz bardziej głodny, prędzej czy później będzie musiał się zgodzić, jeśli chciał przeżyć. Liam po prostu miał nadzieję, że… że jeśli Damon rzeczywiście zdecyduje się kogoś zabić, to nie zacznie od niego. Wiedział, że takie myślenie jest samolubne i złe, ale, cóż… Nic nie mógł poradzić na to, że jak każdy inny miał swoją ciemną stronę. No i… jeśli jego śmierć miałby ocalić życie dziesiątkom innych ludzi, to chyba… chyba tak powinno być, prawda? Liam nie chciał być samolubny, starał się walczyć z cechami, które postrzegał w sobie jako negatywne.
- Byłbym głupi, gdybym się nie bał, ale – wzruszył ramionami – nad strachem trzeba umieć zapanować.
- Jesteś pojebany. – Zain pokręcił głową, patrząc na niego z dziwnym wyrazem twarzy. – To prawda, co mówią, że cicha woda brzegi rwie. Ale może zmieńmy już temat, co? Ostatnie, o czym teraz chcę myśleć, to całe to zdarzenie. No więc… skoro już raczyłeś przytargać tu swoje cztery litery – Zain spojrzał na niego z dezaprobatą – to równie dobrze możemy zacząć projekt na literaturę, który mamy zrobić razem.
Zain najwyraźniej nie był zbyt zadowolony, że Liam do niego przyszedł, ale chyba nie zamierzał tego jakoś ostentacyjnie okazywać.
- Okej, w sumie czemu nie – zgodził się, uśmiechając się niepewnie.
Zain spojrzał na niego krótko, wziął do ręki zeszyt A4, długopis i spojrzał na Liama.
- Dobra. Ja to widzę tak…

Gdy rano Theo stał przed lustrem i był przekonany, że już gorzej być chyba nie może, nie spodziewał się, że kilka godzin później przejdzie przez coś takiego. Damon był psycholem, to nie ulegało wątpliwości, ale nawet jeśli robił coś strasznego z dala od niego, nie odczuwał tego aż tak bardzo. Takie słowa jak „brutalnie zamordowani” nie wywoływały w jego głowie żadnych skojarzeń. Nie zastanawiał się nad tym, czy ofiary były torturowane, rozrywane na strzępy, czy błagały o życie… Nie miał pojęcia, ile to trwało, czy użyto przy tym jakichś narzędzi. Wiedział tylko, że sprawca był okrutny dla swojej ofiary, ale to tyle.
Tym razem było inaczej.
W sobotę postanowił wyjść trochę i odetchnąć świeżym powietrzem. Liam gdzieś mu przepadł, z Klarą i tak nie mógł o tym wszystkim porozmawiać, a z Dennisem nie za bardzo chciał to obgadać, więc doszedł do wniosku, że spacer dobrze mu zrobi.
Przechadzał się miastem, to tu, to tam, szukając natchnienia i chcąc na chwilę zapomnieć o Damonie i wszystkim tym, co było z nim związane.
Damon miał inne plany.
Nagle pojawił się przy nim, przełożył go sobie przez ramię i wyskoczył w górę, wskakując na dach pobliskiego sklepu. Theo wydzierał się, przerażony. Było mu niedobrze przy każdym skoku, w dodatku cały czas widział, jak raz po raz otwiera się pod nimi pusta przestrzeń. Na samą myśl, że mógłby tam spaść, coś przewracało mu się w  żołądku.
W pewnym momencie Damon go odepchnął. Byli już jednak blisko ziemi, więc Theo tylko trochę potłukł się podczas upadku.
Wstał niemal natychmiast, oddychając szybko i rozglądając się. Chciał go zabić? Niee, nie mógł, był jego żywicielem. Zabicie go oznaczało też śmierć dla niego, więc co…
Zamarł, kiedy zobaczył na ziemi młodą kobietę w ciąży. Miała połamane nogi, tak samo jak kilkuletni chłopiec, którego trzymała w ramionach.
- Zobacz, specjalnie dla ciebie zamierzam urządzić małe show – powiedział Damon, uśmiechając się okrutnie. – Baw się dobrze – dodał, idąc powoli w stronę matki z dzieckiem i strzelając palcami dla większego efektu, jakby przygotowywał się do tego, co za chwilę chce zrobić.
Serce Theo zabiło szybko z przerażenia.

***
Hej:)
Wybaczcie opóźnienie, jakimś cudem wyszłam z domu w piątek i wróciłam dopiero teraz -.-' Rozdział jest za to całkiem długi;)
Dodałam na bloga coś, co ostatnimi czasy widuję coraz częściej. Jest to opcja przekazania darowizny dla autora. Jeśli ktoś ma chęć (i oczywiście środki) żeby wspomóc mnie i docenić moją pracę w taki sposób, to może skorzystać z tej opcji. Z góry dziękuję wszystkim osobom, które to uczynią.
Życzę miłego wieczoru i czekam na Wasze opinie odnośnie rozdziału.
Pozdrawiam!

14 komentarzy:

  1. Jaram się tym opo strasznie xD. Kurde, nie mogę się doczekać dalszych części :). W końcu coś mniej cukierkowego i oczywistego. Wampiry są brutalne. Ciesze się że nie serwujesz nam 2 zmierzchu xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu w takim momencie :-( !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rozdział super tylko zakończenie.... Jak mogłaś to nam zrobić >.< . Kiedy nowy rodział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierćcie mi dziurę w brzuchu, żebym nie zapomniała, to wstawię w przyszłą niedzielę :)Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Super będę czekać.
      Co do darowizny. To najchętniej kupiłabym twoje opowiadania na np. beezar.pl
      Luana tak rob, część wydaje przed zakończeniem na blogu, część po zakończeniu a część tylko na beezar. Ja kupuje wszystkie:-)Jesli nie sa zakończone i tak jeszcze raz czytam na blogu bo lubię, twoje też lubię:-)

      Usuń
    3. Zdaję sobie z tego sprawę. Zrobiłam tak ze ŚWC i z resztą opowiadań też zamierzam tak postąpić:) Wstawiłam to bardziej dla samego wstawienia niż liczenia na jakiś przychód. Możliwe, że za jakiś czas to zdejmę z bloga, ale na razie niech sobie będzie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Wow :)
    Ale dlaczego znowu w takim dramatycznym momencie przerwałaś?
    Mocny rozdział, wspaniale opisałaś scenę walki z wampirami w sali gimnastycznej, nie spodziewałam się po Liamie takiego ducha walki, ale jestem miło zaskoczona.
    Wiem że się powtarzam, ale chciałabym coś więcej przeczytać o Dennisie i jego opiekunie, szczególnie teraz skoro uratował Dennisa.
    Cieszę się, że Theo nie ugiął się, ale ta akcja Damona jest przerażająca, mam nadzieję, że nie zabije tej kobiet albo wiem Theo rzuci się na ratunek, a Damon go zrani, ale będzie się nim opiekować,bo nie może stracić żywiciela, chcę szczęśliwego zakończenia, proszę :)
    Zastanawia mnie co się stało z Damonem, że jest tym kim jest, wątpię, że nagle stwierdził zabiję wszystkich, chciałabym poznać jego historię.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde to wredne kończyć w takim momęcie i wstawić rozdział za tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  5. No ciężko będzie czekać przez ten tydzień :) Taka akcja, lubię jak się tak dużo dzieje. Ciekawe czy Zain przekona się do Liama? Myślałam że po tej akcji na sali gimnastycznej będzie wdzięczny Liamowi za pomoc, ale z drugiej strony patrząc to częściowo przez niego w ogóle do tego doszło. Ten pomysł z publikowaniem opowiadań na Bazaar jest naprawdę dobry-też kupuję, nawet jak już coś czytałam ☺Dziękuję za rozdział i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mogłaś, aż przeklnę, kurwa jak mogłaś skończyć w taki najciekawszym momencie, nie wytrzymam do następnego tygodnia 😊 świetne jak zawsze 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Jutro nowy rozdział, tak?

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to opowiadanie zupełnie jak każde twojego autorstwa ♥
    Zawsze jak piszesz o Zainie to mam przed oczami Zayna Malika xd
    ~Strzyga

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    uff przeżyli to starcie... no i to Deamon za tym stał, dobrze, ze Theo się nie poddał, ale co teraz po tej końcówce?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniały rozdział, przeżyli to starcie... i tak jak myślalam to Deamon za tym stał, dobrze, że Theo się nie poddał... ale ta końcówka, co teraz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniały rozdział, uff, uff przeżyli to starcie... i nasz wampirek za tym stał, dobrze, że Theo się nie uległ... co teraz zwłaszcza po tj końcówce...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)