Serce biło mu mocno w piersi ze
strachu i po minie Zaina widział, że też się boi. To nie były przelewki. Cztery
wampiry, które przed nimi stały być może i były dziećmi, ale to nie oznaczało,
że nie były groźne. Wręcz przeciwnie. Gdyby to był jeden wampir to nawet gdyby
ich pogryzł, szybko by się najadł i dał im spokój. Mieli jednak przed sobą aż
cztery, a to oznaczało, że jeśli ich dopadną to ich zwyczajnie zagryzą.
- Skąd wiesz, że są głodne? –
spytał cicho Zain. – Widzę, jak się gapią, ale…
- Mają czerwone oczy – odparł.
- I?
Te wampiry nie były tylko głodne,
one były przegłodzone. Ktoś zadał sobie trud, żeby je tutaj ściągnąć i zamknąć
razem z nimi. Liam nie miał wątpliwości, czyja to była sprawka, nie rozumiał
tylko, dlaczego Zain został w to wszystko wplątany.
- Biegnijmy do drzwi –
zaproponował Zain, widząc jak wampiry powoli się do nich zbliżają.
- Których? Te, którymi wszedłem,
są zatrzaśnięte.
- Możemy spróbować je otworzyć. –
Liam pokręcił głową. Nie sądził, żeby to był dobry pomysł. – Jak silne w ogóle
są wampiry?
To było dobre pytanie. Dennis
twierdził, że są tylko trochę silniejsze niż ludzie, co działało na ich korzyść.
Głód był jednocześnie wadą i zaletą, ponieważ utrudniał młodym wampirom
logiczne myślenie, ale też sprawiał, że były bardziej zdeterminowane. Liam nie
miał wątpliwości, że w pierwszej chwili zaatakują Zaina. Krew na jego twarzy z
pewnością była dla wampirów łatwo wyczuwalna.
Co robić? Co robić?! Nie mogą dać
się ugryźć. Theo sam mówił, że gdy tylko Damon wgryzał mu się w skórę, czuł
tylko przyjemność i nawet mu przez myśl nie przeszło, żeby się wyrwać.
Zagryzienie przez wampira nie było może złą śmiercią, ale Liam i tak nie
zamierzał tak po prostu umrzeć.
- Musimy biec! – Zain złapał go
za koszulkę, kiedy dzieci zachęcone ich spokojem podeszły już na bardzo bliską
odległość. – Teraz!
Liam wcale nie chciał biec, ale
szybki ruch Zaina sprawił, że pobiegł zaraz za nim. Dzieci jakby tylko na to
czekały i ruszyły w pogoń.
Uderzyli obaj mocno w drzwi,
chcąc je otworzyć, ale te ani drgnęły. Zanim zdążyli jakoś zareagować, Liam
poczuł, jak coś boleśnie wgryza się w jego przedramię. Krzyknął z bólu,
próbując wyrwać rękę, ale dziecko nie zamierzało puścić. Zain szarpał się na
wszystkie strony, powalony na podłogę przez pozostałą trójkę, kiedy nagle
przestał. Jęknął cicho i przymknął oczy, kompletnie przestając reagować.
Liam był zbyt spanikowany, żeby
ogarniająca go przyjemność przezwyciężyła chęć walki. Kompletnie nie
kontrolował swoich ruchów, działał instynktownie. Zebrał w sobie wszystkie
siły, złapał gryzącą go dziewczynkę za włosy i z całej siły uderzył jej głową w
kant ściany. Zaskomlała, ale nie puściła, ssąc łapczywie, więc zrobił to
jeszcze raz i jeszcze, aż rozłupał jej czaszkę do tego stopnia, że w końcu
padła.
Wiedział, że musi jakoś zabrać
dzieci od Zaina, zanim wypiją zbyt dużo. Oderwanie od niego całej trójki było
niemożliwe, więc popchnął mocno jedno, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
Chłopiec próbował znowu wgryźć się w bark Zaina, ale Liam kopnął go z całej
siły w twarz, więc chłopiec z furią rzucił się na niego. Mimo wypitej krwi jego
oczy stale były całe czerwone.
Nie zastanawiając się długo, Liam
pobiegł w kierunku schowka na sprzęt sportowy. Kiedyś przez Klarę musiał go za
karę posprzątać, więc znał położenie wszystkich rzeczy. Rzucił się na ścianę z
kijami baseballowymi i bez mrugnięcia okiem zamachnął się na małego wampira,
który pobiegł za nim, powalając go jednym uderzeniem. Zrobiło mu się niedobrze,
kiedy usłyszał chrupot kości dziecka, ale nie mógł sobie pozwolić na załamanie.
Kątem oka zobaczył, że okno jest otwarte i mogą nim wyjść. Chwycił mocniej kij
i pobiegł z powrotem do Zaina, z trudem odrywając od niego oboje dzieci.
Zain jęknął i przewrócił się na
brzuch, próbując wstać, ale słabo mu to szło.
- No, dalej, wy małe skurwysyny!
– krzyknął Liam, zaciskając mocno palce na kiju.
- Przeszkadzasz! – pisnęła
dziewczynka, rzucając się na niego. Chłopiec zrobił to zaraz za nią.
Liam zdołał uderzyć jedno i
drugie, ale uderzenia były za słabe, żeby faktycznie zrobić im jakąś krzywdę.
No i ciężko było atakować dwoje jednocześnie. Liam machał przed siebie kijem na
wszystkie strony, nie dając im do siebie podejść.
Zain zatoczył się, wyraźnie
zamroczony, ale jakimś cudem, potykając się o własne nogi, udało mu się złapać
chłopca od tyłu i powalić go na podłogę. Liam kątem oka widział, jak brunet
robi z nim dokładnie to samo, co Liam zrobił z pierwszą dziewczyną – uderzał
głową wampira o podłogę najmocniej jak potrafił, aż wreszcie rozwalił mu
czaszkę. Liam wykorzystując to, że miał przed sobą tylko jedną przeciwniczkę,
kopnął ją w brzuch i powalił na podłogę. Bił ją kijem po głowie z całej siły,
dopóki nie był pewny, że przestała się ruszać. Krew były rozpryskana po sporej
części parkietu, jego koszuli, kiju, Zainie i całej reszcie.
- Uciekajmy – wykrztusił blady Zain,
trzymając się za bok. Chłopiec, którego powalił na podłogę, leżał tam z
roztrzaskaną czaszką. – Może ich być więcej.
Liam skinął.
- Boże, zabiłem dziecko… - jęknął
Zain zszokowany.
Liam nawet nie chciał o tym
myśleć. On zabił troje. Złapał bruneta za rękaw kurki i potykając się o własne
nogi, pociągnął go w stronę magazynu na sprzęt. Zain oglądał się co chwilę,
żeby się upewnić, że na pewno są już bezpieczni. Było mu słabo, musiały wypić
wystarczająco krwi, żeby wywołać zawroty głowy. No i lekko utykał.
Wampir, który zaatakował Liama w
schowku, leżał nieruchomo na podłodze. Przeszli obok niego ostrożnie, w obawie,
że podniesie się i znowu ich zaatakuje.
- Ty pierwszy – powiedział Liam,
pomagając Zainowi wdrapać się na kozła i po nim na parapet. Krwawe ślady dłoni
na ścianie wyglądały przerażająco.
- Liam, za tobą! – krzyknął nagle
Zain.
Liam obrócił się w ostatniej
chwili, kiedy wampir był tuż-tuż. Udało mu się go odepchnąć i chwycić kij,
którym zamachnął się z całej siły.
Chłopiec padł, tym razem z
pewnością martwy.
- Jezu… - mruknął Zain.
Liam nic nie powiedział. Nie był
zaskoczony całą sytuacją. Damon się odgrażał i słowa dotrzymał. Liam mógł za
całą sytuację obwiniać tylko siebie. Sam podburzał Theo, żeby postawić się
Damonowi, to teraz miał tego efekty. Zresztą, wcale nie był taki przekonany, że
te dzieci miały go zabić, tylko raczej… nastraszyć. Następnym razem może na
nich czekać czterech szesnastolatków. Z nimi już by sobie nie poradzili.
Przecisnęli się przez okienko i
wyszli na zewnątrz. Dla pewności przymknęli je za sobą. Zain niemal od razu
zwymiotował, po czym usiadł na trawie i oparł się o murek, oddychając ciężko.
Cała jego szyja była we krwi.
- Matko, pokaż to – mruknął Liam,
klękając i odsuwając mu kołnierz koszulki. Skóra była naruszona i leciało sporo
krwi, ale nie wyglądało to specjalnie groźnie.
- Co teraz? – spytał Zain,
zamykając oczy. Oddychał ciężko.
- Dzwonimy na policję.
Przed przyjazdem funkcjonariuszy
znalazło ich kilka osób, które chciały zapalić przed zajęciami. Jedno z nich
zawołało nauczyciela. Gdy przyjechała policja, Zain i Liam byli już obaj
maglowani przez kadrę pedagogiczną.
Najpierw obaj zostali poddani
badaniom w karetce, która przyjechała na miejsce zdarzenia, a potem Liam wszedł
razem z policjantami na halę sportową, żeby złożyć szczegółowe zeznania. Zain
został w karetce z podłączoną kroplówką, za bardzo osłabiony, żeby utrzymać się
na nogach. Gdy tylko zeszła z niego adrenalina, ścięło go z nóg.
Liam nie czuł się o wiele lepiej,
ale skoro mógł to załatwić już teraz, wolał mieć to za sobą.
- Cała czwórka jest martwa –
stwierdziła policjantka, która sprawdziła stan wszystkich czterech wampirów.
Wszystkie ciała były zabezpieczane i robiono zdjęcia.
- Matko! – jęknął Liam, chowając
twarz w dłoniach. – To jeszcze dzieci…
- Żadne z nich nie widnieje w
rejestrze jako wampir. Z tego, co udało nam się ustalić, wczoraj wieczorem
zgłoszono zaginięcie dziewczynek. Sprawdzamy, czy to samo dotyczy chłopców –
powiedział kolejny z policjantów poważnie, chowając telefon do kieszeni.
Liam opowiedział ze szczegółami o
całym zajściu. O wiadomości od Zaina, znalezieniu go nieprzytomnego na hali,
pojawieniu się czterech głodnych wampirów i tym, jak się bronili. Po kilka razy
powtarzali te same pytania, co okropnie Liama irytowało, ale odpowiadał
cierpliwie jak zawsze. Gdy wreszcie dali mu spokój, poszedł do Zaina, który
czuł się już trochę lepiej. Jego rany zabandażowano i teraz to jego wzięto w
obroty.
- Wiesz, kto cię zaatakował? –
spytał policjant.
- Jakiś jasnowłosy facet. Byłem
za szkołą, kiedy zaszedł mnie od tyłu, a potem uderzył. Obudziłem się, kiedy
Liam zaczął mną potrząsać.
- Co robiłeś za szkołą?
Zain spojrzał na niego kwaśno.
- Przyszedłem się wysiusiać.
- Wysiusiać? – Gliniarz
uśmiechnął się półgębkiem, dokładnie wiedząc, że Zain tam poszedł, żeby
zapalić. – O-kej. Co było dalej?
- Niemal od razu zauważyłem te
wampiry. Wyszły z magazynu na sprzęt sportowy. Miały krew na twarzach i
ubraniach i czerwone oczy. Wyglądały na głodne.
Zain opowiedział dalszą część
historii, aż w końcu dano im spokój. Dostali numer telefonu, pod który mieli
dzwonić, jeśli przypomną sobie coś jeszcze. Gliniarz ostrzegał, że mogą zostać
poproszeni o stawienie się na komendę, bo okoliczności całego zajścia były
podejrzane i policja z pewnością będzie chciała rozwikłać tę zagadkę.
Obaj zostali zwolnieni z zajęć.
Kiedy policjant kazał im wsiąść do auta, żeby ich podrzucić do domówi, Zain
rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie mówiące „musimy pogadać”, po czym wsiadł
do samochodu.
Po drodze Liam napisał esemesa do
Theo, że jest cały i żeby przyszedł do niego po szkole, to mu wszystko opowie.
Cała szkoła już pewnie huczała od plotek o całym zajściu, co do tego Liam nie
miał najmniejszych wątpliwości.
Theo najchętniej po prostu
uciekłby z zajęć, ale nie chciał sobie jeszcze bardziej przeskrobać. Ostatnimi
czasy nie popisywał się na tych lekcjach i nauczyciele mieli go na celowniku. Skoro
Liam faktycznie był cały i zdrowy, nie było sensu się z nich zrywać, nawet
jeśli aż go skręcało, żeby to zrobić.
Gdy dowiedział się o całym
zajściu z plotek, serce omal nie wyskoczyło mu z piersi ze strachu. Liam
twierdził, że Damon nie odważy się nikogo skrzywdzić i Theo mimo wszystko miał
nadzieję, że tak faktycznie będzie. Kiedy się jednak okazało, że wcale nie,
miał ochotę się zwyczajnie rozpłakać. Jeśli Damon skrzywdzi kogoś mu bliskiego…
Jeśli ktoś przez niego zginie, nigdy sobie tego nie wybaczy.
Ręce mu drżały, kiedy czytał
wiadomość od Liama po raz tysięczny, chcąc się upewnić, że rzeczywiście
wszystko jest z nim w porządku. Z nim i Zainem, który znalazł się w tym bajzlu
zupełnie przypadkiem. Theo nawet nie chciał sobie wyobrażać, co mogłoby się
stać, gdyby Liam został zamknięty na tej hali sam.
Poszukał w kontaktach Klarę i
napisał do niej esemesa.
„znowu na wagarach? :D”
Po jakichś dziesięciu minutach
dostał odpowiedź.
„chciałabym jestem w szpitalu pozdro yolo -.-”
Po raz drugi tego dnia Theo
poczuł, że robi mu się słabo. Obejrzał się po klasie przymknął oczy, próbując
się uspokoić. Dennis nie przyszedł do szkoły.
„co się stało?!!!”
Tym razem Klara odpisała
szybciej.
„czekałam sb grzecznie na ziel światło gdy jakiś oszołom mnie popchnął.
Kier na szczście mógł dobre hamulce”
„miał. kurwa”
„jebana autokorekta”
Theo odetchnął. Chyba nic jej nie
było. Pisała w końcu, prawa? To znaczy, że była przytomna i nie miała
połamanych rąk. To był dobry znak. Prawda?
„więc wszytko ok.?”
„taa… dostałam L4 na 2 tyg xd”
Theo odgarnął swoje ciemne loki z
czoła, biorąc głęboki oddech. Żyła i chyba nic wielkiego jej nie było. Pozostał
jeszcze Dennis i jego rodzice. Jego rodzice prawdopodobnie byli w większym
niebezpieczeństwie niż Liam. Damon twierdził, że to od nich zacznie.
Drżącymi dłońmi napisał do mamy
esemesa, ale ta prawie od razu mu odpisała, że wszystko jest w porządku i nie
rozumie, skąd w ogóle takie pytanie. Wypadek Liama i Klary miały miejsce rano,
więc gdyby Damon miał zamiar zadziałać, to pewnie już by to zrobił. Co, jeśli
to było tylko ostrzeżenie? Co, jeśli Damon następnym razem wyskoczy z czymś
jeszcze gorszym i ktoś naprawdę zginie? Theo nie chciał być przyczyną czyjejś
śmierci, a już na pewno nie swoich bliskich.
Zadzwonił dzwonek, więc Theo
pospiesznie spakował swoje rzeczy i wyszedł na korytarz. Nauczyciel nawet nie
zadał zadania, nikt i tak go nie słuchał, wszyscy gadali tylko o tym, co stało
się rano na hali gimnastycznej. Wiele osób, które orientowało się, że Liam się
z nim trzymał, patrzyło na niego ciekawsko. Niektórzy podchodzili i pytali, ale
zbywał ich wszystkich. Nic nie wiedział tak czy siak, a nawet jeśliby wiedział
i tak by im nie powiedział.
Schował się w jakimś zakamarku w
szkole i zadzwonił do Dennisa.
- Hej, Theo, tak już wszystko wiem,
tak, ten pojeb chciał mnie zabić, ale Jonas mnie na szczęście upilnował i mam
się dobrze.
- O… och. Był tam osobiście?
- Nie, Jonas załatwił tego
drania, którego przysłał. To na pewno nie był on.
Theo odetchnął.
- Cieszę się, że nic ci nie jest.
- Spoczko. Słuchaj, nie rób teraz
nic głupiego. Gdyby chciał, załatwiłby nas wszystkich, to było tylko
ostrzeżenie. Jeśli się nie złamiesz, zostawi wszystkich w spokoju. Jonas też
jest tego pewny.
Theo podrapał się po karku. On
sam nie był tego taki pewny.
- Mhm, postaram się. Cieszę się,
że wszyscy są cali i zdrowi.
- Noo. Spójrz na to inaczej. –
Dennis zaśmiał się. – Może dzięki temu Liam i Zain wreszcie się zerżną i będzie
z nimi spokój.
Theo uśmiechnął się lekko, ale
był to smutny uśmiech. Pożegnał się z Dennisem i schował telefon do kieszeni.
Teraz wszyscy byli cali, ale co będzie następnym razem? Theo chciał mieć
pewność, którą mieli wszyscy dookoła.
Po lekcjach poszedł do Liama.
Jego mama ciągle jeszcze miała czerwone oczy od płaczu, kiedy wpuszczała go do
środka. Była w wyraźnym szoku, że cała ta sytuacja miała miejsce i że Liamowi
mogło się coś stać. Theo się jej nie dziwił, Liam był w końcu jedynakiem. Jego
rodzice latami starali się o dziecko, zanim wreszcie udało im się go zrobić.
- Nie odpuszczaj – powiedział
Liam od razu, gdy tylko zamknął za nimi drzwi od swojego pokoju.
- Li, mogłeś tam zginąć – jęknął
Theo żałośnie.
- Ale nie zginąłem. – Liam
wzruszył beztrosko ramionami. - Z tego co już się dowiedziałem wszyscy są cali
i zdrowi. On chce, żebyś pękł, dlatego to wszystko zrobił. Próbuje cię
nastraszyć, jesteś tylko dzieckiem, więc myśli, że mu się to uda. Im więcej
czasu mija, tym bardziej doskwiera mu głód. Prędzej czy później będzie musiał
odpuścić.
Łatwo mówić, pomyślał Theo
niezadowolony i przestraszony.
Liam opowiedział mu ze
szczegółami o wszystkim, co się stało na hali gimnastycznej. Gdyby nie obecność
Zaina, nie miałby sam szans. Na szczęście to, że wampiry zainteresowały się
głównie rannym Zainem, dało mu czas na zdobycie broni i załatwienie ich. O tym,
że będzie się mu to pewnie śniło po nocach, Liam już nie wspomniał.
Tak czy siak, Theo nie mógł
pozbyć się poczucia winy. Co by nie zrobił, cierpieli ludzie i nie podobało mu
się to ani trochę.
Tego dnia wieczorem był w domu
sam. Rodzice pojechali do dziadków, a Theo wymówił się bólem brzucha i ważnym
testem. Damon pojawił się późnym wieczorem, gdy chłopak siedział przed
komputerem i z nudów grał w gry internetowe.
Obrócił się na krześle słysząc,
że mężczyzna wchodzi do pokoju przez okno. Jego czerwone tęczówki od razu
rzuciły mu się w oczy. Nie trudno było zgadnąć, że Damon jest głodny.
Wampir uniósł jedną brew
zadziornie, wyraźnie czekając na decyzję Theo. Nastolatek zacisnął dłonie w
pięści. Najchętniej by się zgodził, ale… Liam i Dennis nie chcieli, żeby tak
zrobił. Chcieli, żeby jakoś powstrzymał Damona, skoro tylko on miał na to
realne szanse. Przetrzymanie tego teraz mogło uratować życie setkom ludzi.
Matko, jak bardzo by chciał, żeby
już było po wszystkim…
- Znasz moją odpowiedź – powiedział
cicho chłopak.
- Zabiję ich – odparł Damon,
patrząc na niego groźnie. – Naprawdę tego chcesz?
- Będę cię karmił tylko pod
warunkiem, że przestaniesz zabijać. To nie jest żadne wygórowane wymaganie.
- Dla mnie owszem.
- Trudno. Dostosuj się albo
spadaj.
Już po minie wampira zrozumiał,
że nie powinien był się tak do niego odnosić.
- Spadaj? – Damon zmrużył oczy,
zbliżając się do niego powoli. W jego głosie słychać było wyraźną złość.
Uśmiechnął się nieprzyjemnie i skłonił teatralnie. – Jak sobie życzysz – rzucił
z ironią. Theo czuł, że bije mu szybko serce, że powinien coś powiedzieć, żeby
jakoś to odkręcić, ale nim udało mu się zebrać w sobie i otworzyć usta, Damona
już nie było.
- Nie – jęknął cicho, uderzając
lekko głową w biurko. – Nie, nie, zdecydowanie nie…
Damon nigdy mu tego nie daruje.
Nigdy.
Liam zadzwonił dzwonkiem do
drzwi, przestępując niepewnie z nogi na nogę. Nie bardzo wiedział, co mu
odbiło, żeby tutaj przyjść, ale jakoś czuł, że powinien. Nie był pewny, ile
powinien mu powiedzieć, a ile zachować dla siebie, żeby nie wciągnąć go w to
jeszcze bardziej. Nie chciał narażać Zaina na niebezpieczeństwo, już i tak
wkurzało go, że został wciągnięty w to wszystko. Damon użył Zaina, żeby zwabić
go na hal gimnastyczną i nie był z tego zadowolony. Gdyby nie Zain, pewnie
byłoby po nim, ale i tak…
Drzwi otworzyła mu dziewczynka,
mająca na oko jakieś siedem, osiem lat. Miała długie, kruczoczarne włosy
zaplecione w warkocz i ciemną karnację ta jak Zain. Liam uśmiechnął się do niej
lekko.
- Hej, cześć – przywitał się. –
Jestem Liam. Czy jest może Zain?
Mała spojrzała na niego
podejrzliwie, ale chyba nie wydał jej się niebezpieczny, bo skinęła głową i
wpuściła go do środka. Liam wszedł, kierując w jej stronę kolejny uśmiech.
Dziewczynka zatrzasnęła drzwi.
- Chodź, zaprowadzę cię –
rzuciła, sepleniąc lekko, pewnie z powodu braku dwóch mlecznych zębów. – Zain
odpoczywa, jest zmęczony, bo prawie zjadły go małe wampiry. Słyszałam, jak mama
rozmawiała o tym z tatą – powiedziała konspiracyjnie, po czym pchnęła jedne
drzwi. – Zainie! Kolega do ciebie przyszedł! – obwieściła głośno.
Liam rozejrzał się dyskretnie po
małym pokoju, który zdawał się należeć do Zaina. Mieściły się z nim tylko
biurko, szafa i łóżko, ale Zain całkiem przyjemnie się w nim urządził. Leżał
zawinięty w kołdrę jak w kokon. Obrócił się w ich stronę lekko zaspany. Jego
włosy sterczały we wszystkie strony, tylko dodając mu uroku.
- Liam… - wychrypiał Zain, chyba
trochę zaskoczony jego pojawieniem się. Usiadł na łóżku i przejechał ręką przez
włosy. – Hej.
- Hej – odparł Liam, patrząc na
niego niepewnie.
Zapadła cisza. Zain przejechał
dłońmi po twarzy.
- Wanihja… Mogłabyś nam zrobić
coś do picia?
Dziewczynka zerknęła na Liama, po
czym skinęła głową i wyszła.
- To twoja siostra? – spytał
Liam. Sam nie wiedział po co, to w końcu było widać jak na dłoni.
- Taak, rodzice mi ją zostawili
do pilnowania, ale jak widzisz – Zain uśmiechnął się półgębkiem – ona pilnuje
mnie. Usiądź – Zain wskazał mu krzesło stojące przy biurku.
Liam usiadł przodem do oparcia i
podpadł się na nim.
- Czujesz się już lepiej? –
spytał.
Zain ziewnął i skinął głową.
- Tak, już mi się nie kręci w
głowie i nie chce mi się rzygać, więc uznaję to za postęp. – Liam zauważył, że
Zain podrapał się po boku szyi, odsłaniając przy tym miejsce, w które wgryzł
się wampir. Miał tam ślady kłów, a dookoła rozlał się duży, brzydki siniak.
- Nieźle cię pogryzły – mruknął.
- Mhm? – Zain potarł zasinione
miejsce. – No, trochę tak. Mam jeszcze ślad na ramieniu i udzie. Cholery jedne
wiedziały, gdzie gryźć. - Liam tylko skinął głową. Nie wiedział, co mógłby na
to odpowiedzieć. – Więc… - Zain przeciągnął lekko – wyjaśnisz mi, o co chodzi?
To totalnie nie był przypadek, że się tam znalazłeś. Ktokolwiek to był,
zależało mu na tobie, nie na mnie. Mam rację?
Liam westchnął i skinął głową.
- Tak.
- Powiesz mi, co przeskrobałeś,
że ktoś nasłał na ciebie te dzieciaki?
- Nic nie zrobiłem.
- Jasne. – Zain spojrzał na niego
z politowaniem. – Ktoś je nasłał na ciebie z dobroci serca. O! Albo stwierdził,
że z tymi swoimi udami idealnie nadajesz się na posiłek.
- Czy musisz mnie obrażać nawet w
takich okolicznościach? – burknął Liam niezadowolony. Zain znowu zaczynał. Czy
on kiedykolwiek zamierzał się od niego odczepić?
Brunet wzruszył ramionami.
- Jakoś muszę zareagować na to
wariactwo, nie? Nie wiem, komu podpadłeś…
- Mówię ci, że nikomu – przerwał
mu Liam.
- Więc czemu byłeś celem? Czy to
ma coś wspólnego z tym wampirem, który niedawno dołączył do waszej paczki? Czy
on ma coś z tym wspólnego?
- Nie? Dlaczego on miałby mieć z
tym coś wspólnego?
- Bo dopóki go nie było, nikomu
nie przydarzały się takie rzeczy. No, dobra, jest ten cały psychopata
zabijający ludzi, ale to akurat nie o to chodzi. Więc? Wyjaśnisz mi, co jest
grane? Mam się szykować na kolejną taką przygodę czy może jednak mogę spać w
nocy spokojnie?
Liam zdał sobie sprawę, że Zain
używał sarkazmu i mocnych słów wtedy, kiedy czuł się z jakiegoś powodu
zagrożony. Zain się bał tak samo jak i on, że sytuacja się powtórzy i następnym
razem nie uda mu się wyjść z tego żywym.
- Uhm, nie mogę ci wszystkiego
powiedzieć, żeby jeszcze bardziej cię w to nie mieszać, ale… - Liam zagryzł
dolną wargę. Otworzył usta, żeby coś dodać, kiedy drzwi się otworzyły i do
środka weszła siostra Zaina z dwoma parującymi kubkami. Dała im po jednym, nie
skomentowała podziękować i po chwili już jej nie było. – Masz rację, ktoś
wykorzystał ciebie, żeby dopaść mnie. A ja… ja zostałem wykorzystany, żeby
dopaść kogoś innego. Jedna osoba z mojego otoczenia przypadkowo znalazła się w
poważnych tarapatach. Jest – zawahał się – szantażowana. Powiedziałem tej
osobie, żeby się nie zgadzała, nie ważne czyją śmiercią będzie szantażowana.
To, co przydarzyło nam się w szkole, było ostrzeżeniem. Nie spodziewałem się,
że zostaniesz w to wciągnięty, za co cię przepraszam.
Zain uniósł brwi.
- Powiedziałeś komuś, że
nieważne, czy ten chory psychol będzie chciał cię zabić, to i tak ma się nie
zgadzać? Zupełnie ci odbiło?
Liam westchnął ciężko.
- To skomplikowane.
- Doprawy? – Zain uniósł jedną
brew. – Dla mnie wydaje się bajecznie proste. Nie boisz się? Zwłaszcza po
wczorajszym?
Liam wzruszył bezradnie
ramionami. Oczywiście, że się bał. Bał się jak każdy inny. Śmierć, jaką
najwyraźniej chciał zaserwować mu Damon, nie była taka najgorsza. Liam był
pewny, że Damon potrafił być o wiele bardziej kreatywny. Nie zamierzał jednak
się wycofywać teraz, kiedy dosłownie dni dzieliły Theo od osiągnięcia
zamierzonego celu. Damon robił się coraz bardziej głodny, prędzej czy później
będzie musiał się zgodzić, jeśli chciał przeżyć. Liam po prostu miał nadzieję,
że… że jeśli Damon rzeczywiście zdecyduje się kogoś zabić, to nie zacznie od
niego. Wiedział, że takie myślenie jest samolubne i złe, ale, cóż… Nic nie mógł
poradzić na to, że jak każdy inny miał swoją ciemną stronę. No i… jeśli jego
śmierć miałby ocalić życie dziesiątkom innych ludzi, to chyba… chyba tak
powinno być, prawda? Liam nie chciał być samolubny, starał się walczyć z
cechami, które postrzegał w sobie jako negatywne.
- Byłbym głupi, gdybym się nie
bał, ale – wzruszył ramionami – nad strachem trzeba umieć zapanować.
- Jesteś pojebany. – Zain
pokręcił głową, patrząc na niego z dziwnym wyrazem twarzy. – To prawda, co
mówią, że cicha woda brzegi rwie. Ale może zmieńmy już temat, co? Ostatnie, o
czym teraz chcę myśleć, to całe to zdarzenie. No więc… skoro już raczyłeś
przytargać tu swoje cztery litery – Zain spojrzał na niego z dezaprobatą – to
równie dobrze możemy zacząć projekt na literaturę, który mamy zrobić razem.
Zain najwyraźniej nie był zbyt
zadowolony, że Liam do niego przyszedł, ale chyba nie zamierzał tego jakoś
ostentacyjnie okazywać.
- Okej, w sumie czemu nie –
zgodził się, uśmiechając się niepewnie.
Zain spojrzał na niego krótko,
wziął do ręki zeszyt A4, długopis i spojrzał na Liama.
- Dobra. Ja to widzę tak…
Gdy rano Theo stał przed lustrem
i był przekonany, że już gorzej być chyba nie może, nie spodziewał się, że
kilka godzin później przejdzie przez coś takiego. Damon był psycholem, to nie
ulegało wątpliwości, ale nawet jeśli robił coś strasznego z dala od niego, nie
odczuwał tego aż tak bardzo. Takie słowa jak „brutalnie zamordowani” nie
wywoływały w jego głowie żadnych skojarzeń. Nie zastanawiał się nad tym, czy
ofiary były torturowane, rozrywane na strzępy, czy błagały o życie… Nie miał
pojęcia, ile to trwało, czy użyto przy tym jakichś narzędzi. Wiedział tylko, że
sprawca był okrutny dla swojej ofiary, ale to tyle.
Tym razem było inaczej.
W sobotę postanowił wyjść trochę
i odetchnąć świeżym powietrzem. Liam gdzieś mu przepadł, z Klarą i tak nie mógł
o tym wszystkim porozmawiać, a z Dennisem nie za bardzo chciał to obgadać, więc
doszedł do wniosku, że spacer dobrze mu zrobi.
Przechadzał się miastem, to tu,
to tam, szukając natchnienia i chcąc na chwilę zapomnieć o Damonie i wszystkim
tym, co było z nim związane.
Damon miał inne plany.
Nagle pojawił się przy nim,
przełożył go sobie przez ramię i wyskoczył w górę, wskakując na dach
pobliskiego sklepu. Theo wydzierał się, przerażony. Było mu niedobrze przy
każdym skoku, w dodatku cały czas widział, jak raz po raz otwiera się pod nimi
pusta przestrzeń. Na samą myśl, że mógłby tam spaść, coś przewracało mu się
w żołądku.
W pewnym momencie Damon go
odepchnął. Byli już jednak blisko ziemi, więc Theo tylko trochę potłukł się
podczas upadku.
Wstał niemal natychmiast,
oddychając szybko i rozglądając się. Chciał go zabić? Niee, nie mógł, był jego
żywicielem. Zabicie go oznaczało też śmierć dla niego, więc co…
Zamarł, kiedy zobaczył na ziemi
młodą kobietę w ciąży. Miała połamane nogi, tak samo jak kilkuletni chłopiec,
którego trzymała w ramionach.
- Zobacz, specjalnie dla ciebie
zamierzam urządzić małe show – powiedział Damon, uśmiechając się okrutnie. –
Baw się dobrze – dodał, idąc powoli w stronę matki z dzieckiem i strzelając
palcami dla większego efektu, jakby przygotowywał się do tego, co za chwilę
chce zrobić.
Serce Theo zabiło szybko
z przerażenia.
***
Hej:)
Wybaczcie opóźnienie, jakimś cudem wyszłam z domu w piątek i wróciłam dopiero teraz -.-' Rozdział jest za to całkiem długi;)
Dodałam na bloga coś, co ostatnimi czasy widuję coraz częściej. Jest to opcja przekazania darowizny
dla autora. Jeśli ktoś ma chęć (i oczywiście środki) żeby wspomóc mnie i
docenić moją pracę w taki sposób, to może skorzystać z tej opcji. Z
góry dziękuję wszystkim osobom, które to uczynią.
Życzę miłego wieczoru i czekam na Wasze opinie odnośnie rozdziału.
Pozdrawiam!
Jaram się tym opo strasznie xD. Kurde, nie mogę się doczekać dalszych części :). W końcu coś mniej cukierkowego i oczywistego. Wampiry są brutalne. Ciesze się że nie serwujesz nam 2 zmierzchu xDD
OdpowiedzUsuńCzemu w takim momencie :-( !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rozdział super tylko zakończenie.... Jak mogłaś to nam zrobić >.< . Kiedy nowy rodział?
OdpowiedzUsuńWierćcie mi dziurę w brzuchu, żebym nie zapomniała, to wstawię w przyszłą niedzielę :)Pozdrawiam!
UsuńSuper będę czekać.
UsuńCo do darowizny. To najchętniej kupiłabym twoje opowiadania na np. beezar.pl
Luana tak rob, część wydaje przed zakończeniem na blogu, część po zakończeniu a część tylko na beezar. Ja kupuje wszystkie:-)Jesli nie sa zakończone i tak jeszcze raz czytam na blogu bo lubię, twoje też lubię:-)
Zdaję sobie z tego sprawę. Zrobiłam tak ze ŚWC i z resztą opowiadań też zamierzam tak postąpić:) Wstawiłam to bardziej dla samego wstawienia niż liczenia na jakiś przychód. Możliwe, że za jakiś czas to zdejmę z bloga, ale na razie niech sobie będzie.
UsuńPozdrawiam!
Wow :)
OdpowiedzUsuńAle dlaczego znowu w takim dramatycznym momencie przerwałaś?
Mocny rozdział, wspaniale opisałaś scenę walki z wampirami w sali gimnastycznej, nie spodziewałam się po Liamie takiego ducha walki, ale jestem miło zaskoczona.
Wiem że się powtarzam, ale chciałabym coś więcej przeczytać o Dennisie i jego opiekunie, szczególnie teraz skoro uratował Dennisa.
Cieszę się, że Theo nie ugiął się, ale ta akcja Damona jest przerażająca, mam nadzieję, że nie zabije tej kobiet albo wiem Theo rzuci się na ratunek, a Damon go zrani, ale będzie się nim opiekować,bo nie może stracić żywiciela, chcę szczęśliwego zakończenia, proszę :)
Zastanawia mnie co się stało z Damonem, że jest tym kim jest, wątpię, że nagle stwierdził zabiję wszystkich, chciałabym poznać jego historię.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Kurde to wredne kończyć w takim momęcie i wstawić rozdział za tydzień.
OdpowiedzUsuńNo ciężko będzie czekać przez ten tydzień :) Taka akcja, lubię jak się tak dużo dzieje. Ciekawe czy Zain przekona się do Liama? Myślałam że po tej akcji na sali gimnastycznej będzie wdzięczny Liamowi za pomoc, ale z drugiej strony patrząc to częściowo przez niego w ogóle do tego doszło. Ten pomysł z publikowaniem opowiadań na Bazaar jest naprawdę dobry-też kupuję, nawet jak już coś czytałam ☺Dziękuję za rozdział i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak mogłaś, aż przeklnę, kurwa jak mogłaś skończyć w taki najciekawszym momencie, nie wytrzymam do następnego tygodnia 😊 świetne jak zawsze 😊
OdpowiedzUsuńJutro nowy rozdział, tak?
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie zupełnie jak każde twojego autorstwa ♥
OdpowiedzUsuńZawsze jak piszesz o Zainie to mam przed oczami Zayna Malika xd
~Strzyga
Witam,
OdpowiedzUsuńuff przeżyli to starcie... no i to Deamon za tym stał, dobrze, ze Theo się nie poddał, ale co teraz po tej końcówce?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, przeżyli to starcie... i tak jak myślalam to Deamon za tym stał, dobrze, że Theo się nie poddał... ale ta końcówka, co teraz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, uff, uff przeżyli to starcie... i nasz wampirek za tym stał, dobrze, że Theo się nie uległ... co teraz zwłaszcza po tj końcówce...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza