Theo spojrzał na zamaskowaną
postać. Nie sądził, że wróci po tym jak udało im się ją pokonać w bibliotece,
ale najwyraźniej się mylił.
Przełknął ciężko ślinę,
spoglądając na zbitą szybę. Damon był silnym wampirem, ale nawet on mógł zginać
upadając z takiej wysokości. Czy też raczej… na pewno mógł zginąć. Napastnik
nie wyrzucił go dla zabawy, on chciał go w ten sposób zabić.
Mężczyzna uśmiechnął się
półgębkiem, patrząc na niego drapieżnie. Theo zerwał się ze swojego miejsca,
chcąc uciec, ale nie miał szans. Napastnik zatrzymał go bez większego problemu
i popchnął mocno na ścianę. Theo jęknął, uderzając plecami w drewnianą ramę
obrazu i upadając razem z nim na panele.
- Aua – jęknął, gramoląc się z
podłogi. Nie zdążył się podnieść, bo postać złapała go za rękę i rzuciła nim o
przeciwległą ścianę pokoju. Odbił się od niej jak piłka, rozbijając sobie głowę
i ręce, którymi dał radę zasłonić twarz. Czuł w ustach posmak krwi.
Nawet nie próbował się podnieść,
wszystkie jego mięśnie krzyczały z bólu i odmawiały mu posłuszeństwa.
- Czego ty chcesz? – wycharczał,
czując jak krew płynie mu po brodzie.
Napastnik nie odpowiedział.
Uśmiechnął się jedynie, podchodząc do niego powoli i kopnął go w brzuch. Nie
spieszył się, wyraźnie czuł, że ma czas.
Po kilku kolejnych ciosach złapał
go za kaptur i zaczął go wlec do wybitego okna. Theo opierał się ze wszystkich
sił, próbując się wyrwać. Nie trzeba było być geniuszem, żeby przejrzeć zamiary
napastnika. Nie chciał zginąć, upadając z takiej wysokości. Już wolał, żeby
wampir wyssał go do cna.
- Puszczaj! Puść mnie! –
charczał, próbując się wyrwać nieznajomemu.
Był już przy samym oknie. Pod
butami chrupały kawałki szkła, które posypały się na podłogę przy upadku
Damona.
- Sayonara – mruknął napastnik z
zadowoleniem.
Theo zamknął oczy, przygotowany
na swój koniec. Żaden człowiek nie był w stanie przeżyć upadku z takiej
wysokości.
Nagle coś uderzyło w nich z boku,
przewracając obu na podłogę.
- Sukinsyn!
Theo podniósł głowę i ze
zdumieniem zobaczył Damona. Wampir miał miejscami porwane ubranie i był
pokaleczony, ale zdecydowanie żywy. I konkretnie wpieniony.
Nastolatek odetchnął z ulgą,
dając sobie chwilę na odpoczynek. Odczołgał się od okna - groźba wypadnięcia
przez nie stale była całkiem realna - i z pomogą szafki nocnej udało mu się
wstać. Damon szarpał się z napastnikiem, wyżywając się na nim za wszystkie
niepowodzenia, jakie go do tej pory spotkały. Nie znaczyło to jednak, że
wygrywa. Ostatnim razem udało mu się wygrać walkę z pomocą Theo. Tym razem był
jej pozbawiony.
Przynajmniej chwilowo.
Nastolatek zagryzł zęby i wolnym
krokiem podszedł do aneksu kuchennego. Widział tam wcześniej sporo noży, więc
to je obrał sobie za cel. Było ich pięć,
w tym sporej wielkości tasak. Chwycił dwa w dłonie.
Damon i zamaskowany mężczyzna
tarzali się po podłodze, okładając pięściami. Theo wyczuł odpowiedni moment i
zamachnął się nożem na napastnika. Zdołał zranić go w ramię, ale ten nie bardzo
się tym przejął, odpychając go jak natrętną muchę.
Podniesienie się z podłogi po tym
ciosie było o wiele trudniejsze niż za pierwszym razem, ale jakoś mu się udało.
Nie zamierzał siedzieć i czekać, aż ten wariat wykończy Damona. Jeśli Damon
przegra, zginą obaj.
Zadanie drugiego ciosu nie było
proste, bo walka nabrała rumieńców. Damon miał siny policzek i rozwaloną wargę
oraz zakrwawiony obojczyk. Na szczęście Theo jakoś dał radę zbliżyć się na
wystarczającą odległość, żeby wbić napastnikowi nóż w pośladek. Mężczyzna
syknął rozsierdzony. Kopnął Damona w brzuch, przewracając go na podłogę i na
chwilę skupił całą swoją uwagę na Theo. Chwycił za jeden z noży, który leżał w pobliżu
i wbił go nastolatkowi pod obojczykiem, a potem przekręcił i wyszarpnął z rany.
Chłopak wrzasnął z bólu, upadając na podłogę.
Resztę widział jak przez mgłę.
Próbował ręką zatamować krwotok, ale ten był zbyt silny, by go w ten sposób powstrzymać.
Zresztą i tak nie miał na to zbytnio sił.
Tracił i odzyskiwał przytomność
wiele razy. Cale jego ciało było jednym wielkim bólem. Czuł, że ktoś zajmuje
się jego raną, jakiś starszy, przestraszony mężczyzna, ale nic więcej nie był w
stanie zrozumieć. Już dużo później, kiedy leżał na łóżku zbyt słaby, by chociaż
ruszyć palcem, usłyszał podniesiony głos Damona.
- … kto, ale możesz być pewny, że
się dowiem! – warknął wampir, chodząc nerwowo po pokoju.
Wzrok Theo mimowolnie za nim
podążył.
- Tylko nieliczni mieliby z tobą
szansę, Damon. To nie jest nikt przypadkowy.
- Myślisz, że to ktoś z naszych?
Jacob westchnął, przeczesując
ręką swoje jasne włosy.
- Nie sądzę. Jaki miałby w tym
cel? Zabijając przypadkowe wampiry nic nie zyskuje.
Damon parsknął.
- Podejrzewasz wilkołaki?
- Nie wiem, Damon. One faktycznie
mogłyby zabijać naszych bez żadnego konkretnego powodu, ale jakoś nie chce mi
się w to wierzyć.
- Wilkołaki istnieją? –
wykrztusił z siebie Theo. Jego głos był cichy niczym szept, ale wyostrzone
zmysły wampirów pozwoliły im dostrzec fakt, że się odezwał.
Oba wbiły w niego wzrok. Damon
zmarszczył brwi i podszedł do niego. Przyłożył mu dłoń do czoła.
- Pójdę już – rzucił Jacob i
chwilę później już go nie było.
- Jak się czujesz? – spytał
Damon.
Theo zamknął oczy i uśmiechnął
się leciutko. Nawet to wydawało się zbyt wielkim wysiłkiem dla jego ciała.
- Słabo. Co się stało?
- Nasz kochany nieznajomy dźgnął
cię i chwilę potem uciekł. Prawie się wykrwawiłeś.
- Ugh… To chyba niedobrze.
- No pewnie, że niedobrze!
Jeszcze chwila i skasowałbyś mnie ze sobą! – mruknął Damon z irytacją.
- No, tak… Wiesz… wiesz, kto to
był?
Damon westchnął, siadając obok
niego na łóżku.
- Mam swoje podejrzenia –
przyznał ponuro.
- Więc?
Przez chwilę wampir się nie
odzywał, patrząc przed siebie i marszcząc brwi. Po chwili rzucił w przestrzeń.
- Jonas.
Jonas? Ten sam, z którym mieszkał
Dennis? Theo jakoś ciężko było w to uwierzyć, mimo że nie spotkał go jeszcze
ani razu.
- Dlaczego on?
Damon tylko pokręcił głową. Nie
miał ochoty tłumaczyć Theo wszystkiego.
Chłopak westchnął cichutko,
zamykając oczy. Skoro Damon nie chciał gadać, to trudno. Wątpił, żeby
podejrzenia wampira były słuszne. Niby dlaczego Jonas miałby go atakować?
Jasne, Damon chciał mu zamordować protegowanego, ale to tyle. Theo wątpił, żeby
coś takiego wystarczyło, aby sprowokować tak starego wampira.
- Wilkołaki istnieją? – spytał
Theo, poruszając kolejną interesującą go kwestię.
Wampir pokręcił głową, patrząc na
niego z politowaniem.
- To naprawdę wszystko, co cię w
tej chwili obchodzi?
- No co? To ciekawe…
- Egh, dla ciebie pewnie tak.
- Więc? – dopytywał nastolatek.
Damon sarknął, ale odpowiedział:
- Tak, Theo, wilkołaki istnieją.
To cholerne zwierzęta. Uwielbiają swoją wilczą postać bardziej niż ludzką, wyją
jak pojebane przy pełni księżyca i generalnie masz ochotę je zajebać za każdym
razem, jak tylko pojawią się w zasięgu twojego wzroku.
- Tak samo jak pewnego wampira –
zażartował Theo.
Damon uśmiechnął się półgębkiem.
- Idź lepiej spać i daj mi
pomyśleć.
- Opowiedz mi coś więcej o
wilkołakach. Jesteście naturalnymi wrogami? Jak byś jednego ugryzł to by
zdechł? Śmierdzicie według nich?
- Och mój Boże, nigdy więcej nie
oglądaj „Zmierzchu”, okej? Ten film mnie obraża.
- Oj, weź, był całkiem niezły.
- Dla ciebie na pewno – skomentował
Damon niemal pogardliwie.
Theo tylko uśmiechnął się lekko.
Chwilę później odpłynął.
Przespał prawie całe dwa kolejne
dni. Stracił sporo krwi i był tym wszystkim mocno osłabiony. Damon pilnował,
żeby pił dużo wody i pomagał mu dojść do łazienki. Resztę czasu Theo spędzał w
łóżku, przeważnie śpiąc. Trzeciego dnia nastąpił przełom, bo był zupełnie
przytomny prawie całą godzinę, zanim znowu zapadł w sen. Jak się okazało, nie
tylko rana po nożu była sporym problemem. Napastnik zadał mu też kilka innych
dość paskudnych ran, których wyleczenie potrzebowało czasu.
Damon był bardzo niespokojny. Nie
trudno było zauważyć, że jego oczy znacznie poczerwieniały, co oznaczało głód.
Gdy jednak Theo go spytał, czy wampir chce trochę jego krwi, ten odmówił.
Stwierdził, że nie może, dopóki stan Theo się trochę nie unormuje i że
ugryzienie go w tym momencie byłoby szkodliwe dla jego zdrowia. Pewnie miał
rację.
Trzeciej nocy nastolatka zaczęły
nękać koszmary. Obudził się zdezorientowany i przerażony, czując oddech
napastnika na swoim karku i wszystkie włosy stanęły mu dęba. Mimo bólu zerwał
się do siadu, rozglądając na boki.
Damon spojrzał na niego ze
zdumieniem ze swojego miejsca w fotelu.
- Co jest? – spytał.
Theo rozejrzał się czujnie po
pokoju, szukając wroga, ale nikogo tam nie było. Odetchnął głęboko i spojrzał
na wampira.
- Wydawało mi się… Ugh, to chyba
był koszmar. Wydawało mi się, że ktoś tu jest i chce mnie zaatakować.
Damon pokręcił głową.
- Nikt tutaj nie wejdzie bez
mojego pozwolenia. Wiesz, że nie mogę cię zabić, nawet jeśli bardzo tego chcę.
Możesz spać spokojnie.
Theo pokręcił tylko głową i
odetchnął. Nie mógł uwierzyć, że coś takiego mogło go uspokoić, ale tak się
stało. Nie oznaczało to jednak, że nagle
położył się spać i nie śniły mu się żadne koszmary. Wręcz przeciwnie, było
coraz gorzej. Czwartej nocy obudził się tylko raz, ale piątej już trzy. Jego
strach zdawał się nasilać. Jakby tego było mało, Damon był coraz bardziej
niespokojny. Chodził nerwowo po pokoju całymi godzinami, wściekając się i
rzucając butami po pokoju. Theo się tym zbytnio nie przejmował, za bardzo
zajęty swoimi problemami, żeby jeszcze przejmować się wampirem. Podejrzewał, że
Damon reagował tak z głodu. Jego oczy były już prawie zupełnie czerwone, ale
ilekroć Theo proponował swój krew, wampir odrzucał jego propozycję.
Theo zastanawiał się, kto mógłby
chcieć zabić Damona i miałby na tyle sił, żeby faktycznie to zrobić. Wyglądało na
to, że Jacob też szedł tym tropem. Theo nie był pewny, które wampiry były
silniejsze, a które słabsze. Nie liczył w ogóle ludzi przemienionych w wampiry,
bo jak już wspominał Dennis, te były marną podróbką tych prawdziwych.
Arystokraci musieli być jakoś podzieleni, ich moc z pewnością nie była równa.
Sensowne wydawało się, że im bardziej rozrzedzało się wampirzą krew, tym
słabszy rodził się osobnik. Wtedy najsilniejsi byliby potomkowie pierwszego
wampira, a najsłabsi ci, którzy byli na samym dole drzewa genealogicznego.
Damon był wnukiem pierwszego. To
mogło oznaczać, że silniejszy od niego był pierwszy i jego dzieci oraz
prawdopodobnie niektórzy z jego kuzynów i kuzynek. Ich dzieci już pewnie nie.
To zawężałoby krąg poszukiwań. Należało też z niego wyrzucić wszystkie kobiety,
bo napastnik z pewnością był mężczyzną. Więcej Theo nie był w stanie wymyślić,
nie bez dodatkowych informacji, a i to, co już wymyślił, było oparte na
wątpliwych informacjach, więc pewnie tak naprawdę nie wiedział niczego.
Siódma noc była o wiele gorsza
niż wszystkie poprzednie. Theo kilka razy przebudził się z koszmaru. Za każdym
razem bał się zasnąć, ale gdy już wreszcie się uspokoił i próbował, po jakimś
czasie budził się z kolejnego koszmaru, jeszcze gorszego niż poprzedni.
Był zupełnie rozklejony, czego
Damon nie wytrzymał.
- Przestań się bać! Na litość
pańską, wiesz, jak strasznie strach śmierdzi? Nie mogę się skupić na niczym
innym!
- P-przeprasz-szam – wydukał
Theo, czując dławiącą gulę w gardle. Nic nie mógł poradzić, że ciągle śnią mu
się te okropne rzeczy.
- Nie przepraszaj tylko śpij!
Pilnuję cię, jesteś tu bezpieczny! Nie nadużywaj mojej cierpliwości!
Theo strasznie go w tamtej chwili
nienawidził.
Damon mógł sobie tylko pogadać,
bo Theo nie był w stanie kontrolować swoich snów. Starał się więc nie zasnąć,
żeby nie drażnić Damona, mimo że był wykończony. Wiercił się i kręcił na łóżku,
nie mogąc sobie znaleźć wygodnej pozycji, aż Damon nie wytrzymał.
Zerwał się ze swojego fotela tak
gwałtownie, że aż go przewrócił. Theo zamarł i wstrzymał oddech przerażony.
- Przestań. Się. Bać – wysyczał
Damon, podchodząc do łóżka i kładąc się na nim za Theo. Theo, który nie odważył
się choćby drgnąć, żeby go jeszcze bardziej nie zdenerwować. Damon nie mógł go
zabić, ale to nie oznaczało, że nie mógł mu zrobić krzywdy w ramach kary.
Chłopak był tak wykończony, że uwierzyłby w to, że Księżyc jest zrobiony z
sera, gdyby ktoś uargumentował to w miarę logicznie.
Ku jego zdumieniu, Damon objął go
od tyłu w pasie i przycisnął swoje ciało do nastolatka na całej długości.
- Teraz lepiej? Wierz mi, jeśli
ktoś tu wejdzie, najpierw zaatakuje mnie. Idź wreszcie spać i pozwól mi
rozkoszować się głodem w ciszy i spokoju – warknął wampir.
Theo obejrzał się lekko do tyłu,
ale nie był w stanie dostrzec nic z kamiennej maski, jaką była twarz Damona.
Podejrzewał jedynie, że głód naprawdę daje mu się we znaki, jeśli tak łatwo
mógł go wyprowadzić z równowagi. Odetchnął głęboko i zamknął oczy.
Nie miał pojęcia, na jakiej
zasadzie to działało, ale o dziwo przespał noc zupełnie spokojnie. Przebudził
się kilka razy w nocy, kiedy chciał zmienić pozycję i zabolała go rana, ale
poza tym spał spokojnie. Damon ciągle był przy nim. Też spał, obejmując go i
opierając czoło o jego ramię. Nie wiedzieć czemu, jego obecność była dla Theo
na tyle uspokajająca, że nie przyśnił mu się żaden koszmar.
Spokój Theo zdawał się też w
jakiś sposób wpłynąć na Damona, bo wyciszył się, przestał maszerować po pokoju
w tą i z powrotem i zajął się jakąś książką. Mało rozmawiali przez te wszystkie
dni. Theo obserwował, jak oczy wampira robią się coraz ciemniejsze, aż w końcu
czerwień przejęła każdy jeden skrawek jego tęczówek. Było to zdecydowanie
przerażające, choć na swój sposób też fascynujące.
- Dlaczego byłeś wcześniej taki
zdenerwowany? – spytał Theo z braku lepszych pomysłów. Snake na telefonie już
mu się znudził. Nie sądził, że Damon mu rzeczywiście się odezwie, z reguły
ignorował jego pytania, ale tym razem zaszczycił go odpowiedzią.
- Wampiry są bardziej wrażliwe na
bodźce niż ludzie. Dodaj do tego to, że jestem głodny i sparowany z tobą, a
dowiesz się, że twoje emocje doprowadzą mnie do białej gorączki. Mogę wyczuć
zapach twojego bólu i strachu. Bycie zamkniętym tu z tobą to najgorsze, co
mogło mi się przydarzyć.
- Możesz się pożywić jeśli chcesz.
Damon spojrzał na niego krzywo.
- Tylko tyle zrozumiałeś z tego,
co do ciebie powiedziałem? Ech, nie jesteś wart mojego czasu i uwagi.
- Dennis coś mi o tym wspominał.
Dlatego tak łatwo mnie wyczułeś, prawda? Wtedy z tą kobietą i dzieckiem. Od
razu wyczułeś moje emocje. Wiedziałeś, że się zgodzę, zanim jeszcze połapałem
się dobrze w sytuacji.
Damon tylko uśmiechnął się,
wyraźnie zadowolony z siebie.
- Nie mogłem sobie darować
odrobiny dramatyzmu – skomentował.
Theo wywrócił oczami.
- No, jasne, że nie. Powiesz mi w
końcu, jakim cudem przeżyłeś upadek z piętra… tego, na którym był nasz pokój?
Nawet ty powinieneś zginąć.
Damon wzruszył ramionami.
- Akurat myli okna.
- Więc to był zwykły fart?
- Mhm. Miałem szczęście.
Theo pokręcił głową.
- Nie wierzę, że tak mało
brakowało. Dlaczego chciał się też pozbyć mnie?
- Pewnie dla pewności. Gdybym
jakimś cudem przeżył, tak jak to się stało, wyrzucenie cię z okna załatwiłoby
sprawę.
- Uh-huh… nie czuję się zbyt
komfortowo z myślą, że mógłby mnie rzeczywiście wyrzucić z pokoju położonego na
takiej wysokości.
- Dobrze wiedzieć. Jak już
skończę cię torturować, gdy więź wystarczająco osłabnie, totalnie zrzucę cię z
dachu jakiegoś wieżowca.
Theo czuł, że przechodzą mu
ciarki po plecach. Wampir wyszczerzył się, bez problemu wyczuwając jego emocje.
Nastolatek tylko spojrzał na niego krzywo.
- Jesteś strasznym sadystą,
wiesz?
Damon wzruszył ramionami.
- Z tego słynę. Jeszcze się nie
zorientowałeś?
Theo nagle zamarł.
- Hej!
- Co?
- Pocałowałeś mnie! Totalnie mnie
pocałowałeś!
Wampir prychnął.
- Teraz to sobie przypomniałeś?
To było ponad tydzień temu.
- Pocałowałeś mnie. – Damon tylko
na niego patrzył. – Sam. Z własnej woli. Pocałowałeś mnie.
- I co w związku z tym? – spytał
mężczyzna znudzonym głosem.
- Pocałowałeś mnie – powtarzał
Theo jak zacięta płyta.
- Tak, już to słyszałem. Tak,
pocałowałem cię. Skończyłeś?
- Nie – odparł Theo
automatycznie. Na chwilę zapadła cisza, po czym dodał: - Pocałuj mnie jeszcze
raz.
Wampir parsknął.
- W twoich snach.
- Ej! Czemu nie? A w ogóle to…
czemu zrobiłeś to ostatnim razem?
Odpowiedziała mu cisza. Wpatrywał
się intensywnie w wampira, ale ten wyraźnie nie zamierzał mu odpowiedzieć. Theo
wiedział, że nic z niego nie wyciągnie, jeśli Damon sam nie zechce mu
powiedzieć, więc machnął na to ręką i już więcej nie pytał.
Nie mógł jednak darować sobie
pełnego zadowolenia uśmiechu, kiedy wieczorem Damon położył się obok niego na
łóżku tak jak dzień wcześniej.
- Przestań się szczerzyć, bo
inaczej sam zetrę ci ten uśmieszek z twarzy – powiedział wampir.
Theo uśmiechnął się jeszcze
szerzej w odpowiedzi.
Damon uszczypnął go w tyłek.
Theo sapnął z zaskoczenia i wbił
w niego zdumione spojrzenie.
Damon po prostu zamknął oczy i go
zignorował.
Tej nocy śnił mu się koszmar, ale
Damon obudził go niemal od razu, jak zaczął się wiercić, a kiedy ponownie
zasnął, spał już zupełnie spokojnie. Czuł się też o wiele lepiej niż tydzień
temu. Rana stale mu dokuczała, ale już nie tak, jak na początku. Damon
praktycznie nie spuszczał z niego wzroku, błądząc za nim głodnymi oczami.
- Jesteś pewien, że nie chcesz
teraz trochę? – spytał Theo. Sposób, w jaki Damon się na niego gapił, trochę go
przerażał. Teoretycznie wiedział, że Damon go nie zagryzie, bo zwyczajnie nie
może, ale mimowolnie bał się tego momentu, w którym wampir po prostu się do
niego dopadnie, bo już nie wytrzyma.
- Jeszcze za szybko.
- Przecież nie musisz pić dużo,
tylko trochę, żeby zaspokoić pierwszy głód. Chyba nie chcesz poczekać kilka dni
tylko po to, by potem znowu wpakować mnie na tydzień do łóżka, co? Wątpię, żeby
mój organizm zniósł dobrze kolejną sporą utratę krwi.
Damon pokręcił głową.
- Jeszcze nie dzisiaj.
- Miejmy nadzieję, że wiesz co
robisz – burknął Theo, ale nie zamierzał się z nim dłużej wykłócać.
Minęło dokładnie dwanaście dni,
zanim Damon wreszcie powiedział mu, że nadszedł czas. Theo bez słowa sprzeciwu
położył się na łóżku i obnażył szyję. Wampir z cichym westchnieniem ulgi
zatopił kły w jego szyi, ssąc zawzięcie.
Uczucie było uzależniające.
Rzadko kiedy miało się okazję czuć taką błogość jak w momencie, kiedy gryzł cię
wampir. Theo mimowolnie się podniecił i doszedł w swoje spodenki, ale był zbyt
nieprzytomny w trakcie całe akcji, żeby się tym przejąć. Gdy Damon skończył i
się odsunął, Theo nawet nie próbował wstać z łóżka. Skończyłoby się to tylko
zawrotami głowy, a tego nie chciał.
Wampir wcisnął mu w usta kostkę
czekolady. Minęło jakieś pięć minut, zanim Theo oprzytomniał wystarczająco.
Wtedy Damon powiedział.
- Jutro wracamy do LA.
- Do domu? – zdumiał się Theo.
- Tak. Nie mamy czego tutaj
szukać.
- Myślałem, że może będziesz
jeszcze chciał poszukać jakichś informacji w bibliotece?
Damon pokręcił głową.
- To nie ma najmniejszego sensu.
Czarownica nie miała powodów, żeby odmawiać mi pomocy. Tacy jak ona chętnie
wchodzą w układy z takimi jak ja. Skoro twierdziła, że pewnie nikt jeszcze nic
w tym temacie nie odkrył.
- Czyli mogę spać spokojnie przez
następnych kilka lat?
- Powiedzmy. Co jakiś czas,
oczywiście, będę próbował cię zabić, żeby sprawdzić, czy czasem już nie
nadszedł czas, ale można tak powiedzieć.
Theo wywrócił oczami, patrząc na
niego z politowaniem. Naprawdę, Damon mógłby się z tym trochę ogarnąć. Co mu
tak przeszkadzało, że przez jakiś czas będzie z nim związany? Przecież to nie
tak, że więź posadzi go na dupie na długo. Kilka lat to jak kilka dni w życiu
nieśmiertelnych wampirów.
- Myślisz, że ten, kto nas
zaatakował, będzie chciał się mnie pozbyć pod twoją nieuwagę? – spytał
nastolatek. Jeśli ktoś się uparł na zabicie Damona, to było to najsensowniejsze
rozwiązanie. Wystarczyło tylko poczekać, aż Theo będzie bezbronny i się go
pozbyć.
- Nie musisz się o to martwić.
- Więc nie?
- Nie musisz się o to martwić –
powtórzył wampir.
- Nie rozumiej jednej rzeczy…
Jeśli to ktoś z waszych… Co zyskuje na zabijaniu swoich? To w końcu nie
pierwszy raz, kiedy ginie jakiś wampir. Dennis mi mówił, że ostatnimi czasy
zabito sporo pierwszych wampirów. Nie mogę znaleźć motywu. Dlaczego jakiś
wampir miałby wyżynać swoich? To bez sensu.
Damon wzruszył ramionami. Też go
to zastanawiało. Większość wampirów nie była zbyt terytorialna. Ba, większość
wampirów miała swoich stałych żywicieli, ale nie była do nich zbytnio
przywiązana. Mało kto polował na mieście tak jak Damon. Przyszło mu do głowy,
że może tym właśnie musi się zająć. Zamiast latać po całym świecie i szukać
sposobu na zerwanie więzi, powinien dowiedzieć się, dlaczego ktoś czyha na jego
życie.
***
Hej:)
Przybywam z rozdziałem dzień wcześniej niż zwykle, ale myślę, że nikt nie będzie narzekał;) Kończenie ostatnim razem w środku akcji kompletnie nie było moim zamierzeniem, tak po prostu wyszło.
I co myślicie? Kto zabija te wszystkie wampiry i po co? Jestem ciekawa waszych przemyśleń.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i totalnie mam pomysł na drugą cześć tego opowiadania z innymi bohaterami :D Jakieś pomysły, co też wpadło mi do głowy?
Przypominam o ankiecie.
Pozdrawiam!
Kto zabija... Rząd? Opłacili jakiegoś pierwszego (kogoś, kto ma na pieńku z innymi, albo jakąś dziwną ideologię w głowie), żeby zmniejszyć popuację wampirów! Albo po prostu żeby wyeliminować najsilniejszych. Ci młodzi nie będą w razie czego robić problemów.
OdpowiedzUsuńTaka jest moja teoria xD
No... a co wymyśliłaś apropo części drugiej... Nie mam pojęcia xD Ale rzucę jakimś tematem, co mi tam. Otóż... Nie pamiętam imion, a jestem zbyt leniwa na sprawdzenie - opowiadanie będzie o koledze Theo i tym "jego" chłopaku. Ktoś jednego z nich zmieni w wampira i się okaże, że mogą stworzyć więź jak Damon i Theo :D Poniosło mnie... (a z tą więzią chyba niemożliwe...)
Skąd mamy wiedzieć! To frustrujące. Może być tyle pomysłów :D
Życzę weny <3 I czekam na next.
Żaden z bohaterów "Więzi" nie pojawi się w ewentualnej kontynuacji. Pisanie drugi raz o podobnym przypadku jak Theo i Damon wydaje mi się nudne, więc na tapetę zostaną wzięte inne istoty nadprzyrodzone;)
UsuńPozdrawiam!
Wymyślałam totalnie od czapy :D Ale dzięki temu podpowiedziałaś :3 Wilkołaki?
UsuńJa chcę więcej :)
OdpowiedzUsuńOczywiście nie narzekam na wcześniejsze opublikowanie rozdziału. ale kto zabija wampiry, wszystkie możliwości jeszcze otwarte, może najsilniejszy wampir, może wilkołaki a może ludzie a być może jeszcze jeden paranormalny byt:-)
OdpowiedzUsuńMoże Jonas?? Prawie nic o nim nie wiemy a często go wspominają.... Nwm to pierwsza osoba która wpadła mi do głowy ale napastnik mówił po japońsku....... A kontynuację oczywiście popieram ;)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny rozdział :)Uwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że nic nie stało się Theo, o Damona się tak nie martwiłam, twarda z niego sztuka xD
Theo to jest odważny, nie bał się zaatakować silniejszego, a wręcz czuł potrzebę by pomóc Damonowi.
Damon jednak w jakimś stopniu opiekuje się Theo, nie wypił od razu gdy poczuł głód jego krwi, a nawet przytulił go gdy miał koszmary, co było słodkie :)
Wielkie brawa dla Theo za jego refleks z pytaniem "Dlaczego mnie pocałowałeś?" To wygrało wszystko, ale na szczerość to mnie też zastanawia :)
Nie wiem, kto jest zabójcą wampirów, ale Johsa bym chyba odrzuciła, może to Dennis taki niby nie pozorny, no nie wiem, nie mogę się doczekać rozwiązania tej zagadki.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej kocham to opowiadanie. Jesteś wspaniała Obsesjo!
OdpowiedzUsuńP.S Czy oglądałaś może film Kill your darlings? Jeśli nie to serdecznie polecam. I czy kiedyś tam w przyszłości mogłabyś napisać jakiegoś one-shota z Lucien x Allen? Jestem bardzo ciekawa jakby to wyszło w Twoim wykonaniu, ale pewnie genialnie jak zwykle.
Pozdrawiam i miłej resztki weekendu życzę.
Ja też obstawiam Jonasa, twierdził że nic nie wie na temat więzi co jest w ogóle nie prawdopodobne, tylko ten japoński... No ale trochę lat już ma więc może się nauczył? Tylko mam problem z motywem, może po prostu odbiło mu ze starości i z nudów?
OdpowiedzUsuńDamon zrobił się bardziej opiekuńczy w stosunku do Theo - moja romantyczna dusza jest cała w skowronkach 😄
A co do drugiej części było by super gdyby to było o wilkołakach 😀
Dzięki za super rozdział i dużo weny życzę ☺
A ja tak kompletnie z innej beczki. Zastanawiam się czy może masz już napisane to opowiadanie całe? Jeśli tak to może rozważyłabyś wstawienie na beezar tak jak "Światło w ciemności"?
OdpowiedzUsuńWracając do opowiadania. Tak teraz przyszło mi do głowy, że to faktycznie może być Jonas. A na dodatek pojawienie się Dennisa w szkole jakoś podejrzanie zbiega się w czasie z zawiązaniem więzi Damona i Theo.
Cóż, zobaczymy jak to się potoczy :) Czekam na kolejny rozdział.
Weny! :D
Pozdrawiam
Nightmare
Piszę mniej więcej na bieżąco, więc beezar nie wchodzi w grę. Obecnie walczę z licencjatem, więc mój czas na pisanie opowiadań jest ograniczony.
UsuńPozdrawiam!
Borzee kocham to opowiadanie, nie mogę się do nieczego przyczepić! Genialne! Dalej czekam na ciąg dalszy igraszek w łóżeczku 😂😂 może tym razem Theo coś zacznie 😆
OdpowiedzUsuńA co do pytania to myślę, że pewnie to będzie taka super niespodziewana osoba(y) np. Rodzice Theo którzy mają podwójną osobowość i są łowcami wampirów czy innych dziwaków czają się na największego zabójce Mr. Damona.
To by tłumaczyło też dlaczego akurat przerwano im w tak pięknej scenie, który rodzic chciałby oglądać swoje dziecko w takiej sytuacji?!
Jestem dziwna 😂 ale zwale na późną godzinę 😂😂
Rozdział cudny 😀 dużo weny na kolejne 😉😉 i więcej seksu w rozdziałach kobietoo!!😂😂😈
Pozdrawiam (dalej czekajaca na kolejne pikantne sceny)
Humsuki 😊
Czytam i bardzo mi się to podoba :) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziś czy jutro?
OdpowiedzUsuńUhm.... Chciałam zapytać czy jest możliwość oznajmiania o kolejnych rozdziałach bo bardzo mi na tym zależy, opowiadanie wręcz wciągnęło mnie do siebie i zasnąć nie mogę.... Naprawdę, niesamowite
OdpowiedzUsuńNie powiadamiam o nowych rozdziałach, to zajmuje za dużo czasu, którego i tak nie mam. Musisz niestety zaglądać co jakiś czas i sprawdzać, czy jest coś nowego.
UsuńPozdrawiam!
Opowiadanie super. Lubię takie klimaty i od razu mnie wciągnęło :) Nie mogę się doczekać na na kolejna scene z Theo i Damon *.* Zycze weny i czekam na kolejne rozdzialy :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mnie też bardzo zastanawia kto zaatakował Deamona i jaki miał w tym cel... zemsta? Mmm Deamon spędził ten czas przy Theo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, kto zaatakował Deamona? i jakiw ogóle miał w tym cel? zemsta czy coś innego?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zastanawiam się kto zaatakował Deamona... i jaki w ogóle miał w tym cel? Co chce osiągnąć zemsta czy jeszcze coś innego?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza