Wielkim niedopowiedzeniem byłoby
uznanie, że rodzice Theo byli szczęśliwi, kiedy pojawił się na progu ich domu
pewnego ciepłego popołudnia, miejscami poobijany i z niepewnym uśmiechem na
twarzy.
Jego mama wyglądała, jakby nie
wiedziała, czy ma płakać ze szczęścia i zadusić go na śmierć swoim mocnym
uściskiem, czy może przełożyć go przez kolano i mocno przetrzepać mu skórę, jak
wtedy, gdy był dzieckiem i porządnie nabroił.
Jego ojciec sam nie wyglądał o
wiele lepiej, na granicy łez ze szczęścia, że jego jedyny syn wrócił
bezpiecznie do domu i są jedną z tych rodzin, dla których tego typu sprawa
skończyła się dobrze.
Sam Theo mógł tylko płakać,
przeklinając siebie w myślach, że naraził ich na taki stres ich ból. Wiedział
jednak, że lepiej było pozwolić im myśleć, że uciekł z domu niż przyznać się,
że był partnerem seryjnego mordercy i latał z nim po świecie w poszukiwaniu
czarownicy, która mogła mu zdradzić, jak zabić Theo i się z tej więzi uwolnić.
Myślenie, że była to ucieczka z domu, było zdecydowanie bezpieczniejsze.
- Gdzieś ty był? – pytała w kółko
jego matka, co chwilę go dotykając, jakby chciała się upewnić, że on naprawdę
tam jest, że sobie tego nie wymyśliła.
Theo westchnął.
- Przepraszam… Po prostu…
musiałem na chwilę się wyrwać i pomyśleć.
- Wyrwać i pomyśleć? – spytała
jego mama, wybuchając płaczem już chyba po raz trzeci. Zużyła już prawie całą
paczkę chusteczek, a nie wyglądała ani trochę, jakby jej ulżyło. – Masz
pojęcie, co my tutaj przezywaliśmy? Całe noce nie mogliśmy spać, martwiąc się o
ciebie! Przepadłeś jak kamień w wodę! Nikomu nic nie powiedziałeś, jak… - tu
rozpłakała się tak bardzo, że nie była w stanie dokończyć.
Theo zagryzł dolną wargę i
spuścił głowę, powtarzając sobie w myślach, że to i tak lepsze niż alternatywa.
Przyszło mu też do głowy, że będzie musiał jak najszybciej się od nich uwolnić.
Przyzwyczaić ich do tego, że go nie ma. Może wtedy jego śmierć zaboli ich
mniej, gdy Damon już z nim skończy. Skoro tak zareagowali na jego zniknięcie,
aż bał się pomyśleć, jak zareagują na jego śmierć.
- Czy coś zrobiliśmy nie tak? –
spytał jego ojciec. – Czy też może coś jest nie tak? Coś, o czym powinniśmy
wiedzieć? Theo, jeśli dzieje ci się krzywda, po prostu nam powiedz. Nie możesz
sobie tak po prostu znikać. Odchodziliśmy od zmysłów, nie mając pojęcia, co się
z tobą dzieje. Szukała cię policja i prywatny detektyw, ale jedyne ślady, jakie
mieliśmy, prowadziły do twojego imiennika, który leciał na Antarktydę. – Theo
zamarł. - Prócz tego kompletnie nic.
- Uh-huh… N-nie, nie stało się
nic… Ja po prostu… ostatnio nie szło mi za dobrze, miałem potwornego doła i po
prostu chciałem trochę odsapnąć. – Spojrzał na nich żałośnie. - Przepraszam, że
musieliście się o mnie martwić.
- Obiecujesz, że nigdy więcej
tego nie zrobisz? – spytała jego mama, patrząc na niego wyczekująco.
Szczerą odpowiedzią byłoby „nie”,
ale kiedy na nią spojrzał, na jej zapuchnięte i czerwone oczy, czerwony nos,
zapłakaną twarz, drżące usta… Nie potrafił tego zrobić.
- Obiecuję – skłamał. Nie mógł im
tego szczerze powiedzieć i dobrze o tym wiedział.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie policja – mruknął
jego ojciec, wychodząc z kuchni.
Theo odetchnął. Wiedział, że będą
go maglować. Miał tylko nadzieję, że nie powiążą go w żaden sposób z Damonem.
Kobieta w zaułku miała sporo czasu, żeby mu się przyjrzeć.
Do kuchni
weszło dwóch policjantów i jakiś mężczyzna w garniturze. Początkowo Theo
pomyślał, że to psycholog, mający sprawdzić, czy na pewno wszystko z nim w
porządku. Ponura mina tego mężczyzny i jego kamienny wyraz twarzy były jednak
zbyt nieprzyjemne, żeby wziąć go za osobę o takiej profesji.
Theo
przeczuwał kłopoty.
Dziwny
mężczyzna nie odezwał się ani słowem, kiedy policjanci zadawali mu rozmaite
pytania odnośnie jego „ucieczki”. Chcieli przede wszystkim ustalić, czy to
rzeczywiście była ucieczka, czy może ktoś zmusił go do opuszczenia domu wbrew
jego woli. Na większość pytań Theo odpowiedział zupełnie szczerze. To
zdecydowanie nie było porwanie, nawet jeśli Damon mu nim groził.
Po około
połowie godziny policja skończyła swoją pracę. Zalecili mu skontaktowanie się z
psychologiem, który pomoże mu rozwiązać jego problemy, wyrazili swoją radość,
że się odnalazł i po chwili już ich nie było.
Cała rodzina
Douglasów spojrzała na dziwnego mężczyznę, który przyszedł razem z policjantami.
- Jeszcze raz,
kim pan jest? – spytał ojciec Theo.
- Och, nie
przedstawiałem się. Jestem Nicolas Camel, z Agencji do spraw Monitorowania i
Zwalczania Niebezpiecznych Obiektów. Mamy podejrzenia, że obecny tutaj Theo
Douglas zna i ukrywa niebezpiecznego wampira, który zabił w naszym mieście już
kilkaset osób.
Matka Theo
spojrzała na mężczyzn z absolutnym niedowierzaniem.
- To jakiś
żart! – zawołała. Theo jedynie zagryzł dolną wargę, próbując się uspokoić. Był
pewnie jednym tropem z wielu, nie miał się czego obawiać, o ile mądrze to
rozegra.
- Obawiam się,
że nie. Skoro policja już zrobiła swoje, teraz moja kolej na zadanie kilku
pytań. – Mężczyzna usiadł przy kuchennym stole naprzeciwko Theo i spytał. –
Gdzie byłeś przez ostatnie tygodnie? I nie opowiadaj mi tych bzdur, co policji,
nie wierzę w ani jedno słowo.
- Cóż… To
pański problem.
- Moim
problemem jest to, że jakiś psychopata od miesięcy morduje bezkarnie setki
ludzi. Wycisnę z ciebie te informacje tak czy siak, więc lepiej mnie nie
denerwuj. Co robiłeś przez ostatnie tygodnie? Jeśli twoje małe wakacje były tak
niewinne jak sugerujesz, to możemy cię zbadać i sprawdzić, czy nie zostałeś w
ostatnim czasie ugryziony?
- Chwileczkę,
tak przecież… - zaczął ojciec Theo, ale mężczyzna tylko spojrzał na niego,
pokazując mu broń pod marynarką.
- Zostałem
ugryziony i to wielokrotnie – przyznał chłopak. – Miałem pecha i wpadłem na
grupę głodnych wampirów. Dałem się upolować. Pogryzły mnie całego i dość
konkretnie zmasakrowały. Jeden wbił mi nóż, o tutaj – Theo pokazał miejsce,
gdzie ciągle miał ranę. – żeby upuścić więcej krwi. Uratował mnie pewien
arystokrata.
- Arystokrata?
Theo udał, że
się waha.
- Jacob. Tak
się przedstawił. Okręg, w którym polowały te wampiry, należał do niego, więc je
załatwił i mnie uratował. Nie chciałem nic mówić, żeby nie martwić rodziców, w
końcu żyję i mam się dobrze. Tak w
ogóle, skąd niby miałbym cokolwiek wiedzieć o tym wampirze?
- Cóż,
pomyślmy… Pewna kobieta zeznała, że ją i jej dziecko zaatakował i torturował
młody złotowłosy wampir, który szantażował w ten sposób ciemnowłosego
nastolatka z kręconymi włosami. Mimo szoku była w stanie cię narysować.
Widzisz, pech chciał, że jest malarką i wzrokowcem. Przyjrzała się na tyle
dobrze, że była w stanie sporządzić nam twój portret. Mało tego, nagle znikasz
z miasta na prawie cztery tygodnie i hurra. Nasz morderca robi sobie wakacje od
zabijania.
- Czyli co?
Wróciłem i wrócił morderca?
- Och, na to
wygląda, skoro wczoraj zanotowano kolejne morderstwo.
To nieprawda,
cisnęło mu się na usta, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Niewinna osoba
nie miała prawa wiedzieć, czy morderca wrócił czy nie, zwłaszcza że nie mówiono
o tym w wiadomościach.
Dobry jest, pomyślał Theo. Musiał sobie
dobrze przemyśleć, co powiedzieć podczas tego przesłuchania. Po pierwsze, jeśli
Theo rzeczywiście byłby w zmowie z wampirem, to chciałby go odruchowo bronić i
mogłoby mu się wymsknąć coś, co nie powinno. To byłby pierwszy sygnał, że Theo
wie coś, czego nie powinien. Po drugie, agent skłamał na temat kolejnego
morderstwa, żeby sprawdzić, czy Theo posiada jakieś informacje, jakich zwykły
cywil nie powinien posiadać.
Oczywiście,
facet kłamał jak z nut. Kobieta nie byłaby w stanie go dokładnie narysować. Już
pomijając fakt, jak ciężkim przeżyciem musiało być dla niej spotkanie z Damonem
w zaułku, stworzenie porządnego portretu pamięciowego nie było prostą sprawą.
Musiałaby być jakimś geniuszem, żeby dobrze odtworzyć jego twarz na kartce.
Poza tym, niby dlaczego miała im rysować Theo? W pierwszej kolejności powinna
się skupić na Damonie i to jego rysy zapamiętać. To on był napastnikiem.
Zapamiętanie ich obu nie wchodziło w grę.
- To po prostu
zbieg okoliczności! – oburzył się Theo. – Nie możecie tak po prostu nachodzić
ludzi, bo…
- Nie wierzę w
zbiegi okoliczności – przerwał mu agent, patrząc na niego spod lekko zmrużonych
powiek.
- To wszystko
to za mało, żeby oskarżać naszego syna – powiedziała matka Theo.
- Ach, no
przecież! Zapomniałem o najważniejszym. Pomyślmy. Jednego dnia twoja koleżanka,
Klara Sommer, wpada pod samochód i cudem uchodzi z życiem. Jest to też dzień,
kiedy Liam Anderson i Zain Evans zostają zamknięci w hali gimnastycznej z
czterema krwiożerczymi dzieciakami.
Jedyny twój przyjaciel, który nic nie zgłosił, to Dennis McCarter, ale
to mnie w sumie zbytnio nie dziwi, skoro jest wampirem. Z pewnością umie o
siebie zadbać i nie zgłosiłby czegoś takiego.
- Theo, to
prawda? – spytała jego mama.
- Z tymi
wypadkami? – Nastolatek spojrzał na nią. – Tak, faktycznie przytrafiło im się
coś takiego. Nie oznacza to jednak, że mam z tym coś wspólnego!
Theo miał
nadzieję, że żaden z jego przyjaciół nie sypnął go przypadkiem. Bo jeśli tak,
to miał już pozamiatane.
- To teraz
przedstawię ci całą sytuację. Ktoś atakuje wszystkich twoich przyjaciół. Nie
wygląda mi to na próbę ich zabicia, raczej nastraszenia. Ciebie. Cokolwiek od
ciebie chce, nie wychodzi mu, więc posuwa się dalej. Torturuje na twoich oczach
kobietę i malutkie dziecko. Nie wytrzymujesz i się zgadzasz, żeby ich ocalić.
Wampir dostaje to, czego chce, koniec z dziwnymi wypadkami, których w żaden
sposób nie można do niczego podpiąć. Potem nagle opuszczasz miasto i nasz
morderca znika razem z tobą, a potem pojawia się magicznie tego samego dnia, co
ty.
Theo pokręcił
głową. Facet wiedział, jak zapędzić go w kozi róg, to było pewne. Przedstawił
to w taki sposób, że nawet niewinna osoba zaczęłaby się wahać.
- Ach, no i
zapomniałem o najlepszym! Wampir wołał do naszego szantażowanego chłopaka
„Theo”. Za dużo tutaj zbiegów okoliczności, co, THEO?
- To
nieprawda! – wytknął mu chłopak. - Zmyślił pan to wszystko, żeby zmusić mnie do
gadania, ale ja nic nie wiem o żadnym wampirze, który morduje ludzi! Jesteście
aż tak zdesperowani, żeby go złapać?! Cóż, ja wam nie pomogę, bo zwyczajnie nic
o nim nie wiem!
- Theo… - Wzrok
mężczyzny lekko złagodniał. – Nie mam pojęcia, czego wampir może chcieć od
zwykłego nastolatka, ale jeśli Damon cię szantażuje, to po prostu mi o tym
powiedz. Nasza agencja zapewni ochronę tobie i twoim przyjaciołom na czas,
kiedy będziemy rozprawiać się z tym wampirem, ale musisz nam pomóc. Bez ciebie
mamy związane ręce.
Jeszcze jakiś
czas temu powiedzenie policji o tym wszystkim było niezwykle kuszące, ale teraz
jakoś… nie mógł. Po pierwsze wiedział, że nie byliby w stanie obronić ich przed
Damonem, po drugie nie sądził, żeby dali mu radę. Damon był zbyt silny, zbyt
sprytny, żeby jedna organizacja dała radę zrobić z nim porządek. Ufanie takim
ludziom nie było wyjściem z sytuacji.
- Damon? –
spytał Theo. – To jego imię? Damon?
- Theo, twoi
koledzy zeznali, że szantażuje cię wampir o tym imieniu.
Nastolatek
uniósł brwi i odpowiedział spokojnie:
- To ciekawa,
zważywszy na to, że nie znam nikogo o takim imieniu.
Agent patrzył
na niego krótką chwilę, po czym pokręcił głową i wstał, mówiąc:
- Okej. Rozumiem.
Jakbyś zmienił zdanie – wyciągnął z kieszeni wizytówkę i podał mu ją – to daj
mi znać. Chętnie z tobą porozmawiam. Sam znajdę drogę do wyjścia. – Obrócił się
na pięcie i po chwili już go nie było.
Theo odetchnął
z ulgą. Udawanie idioty zawsze było najlepsze w takich sytuacjach. Wiedział, że
i tak mu nie odpuszczą i pewnie będą go śledzić, ale o to nie musiał się
martwić. Damon był zbyt sprytny, żeby dać się tak po prostu złapać.
- Theo… -
zaczął ostrożnie jego ojciec. – Czy mi się wydaje, czy jakiś czas temu
zaatakował cię jakiś wampir?
Chłopak
westchnął i podrapał się po głowie.
- Tak, ale to
był jednorazowy przypadek. Prócz tego ataku na Liama i Zaina nie zdarzyło się
nic dziwnego – wzruszył ramionami, desperacko próbując się powstrzymać przed
słowotokiem. Tylko winni się tłumaczą.
Mimo jego
usilnych starań jego rodzice nie wyglądali na przekonanych.
- Zostawmy to
teraz – jego mama pokręciła głową. – Zaraz będzie obiad. Odgrzeję nam to, co
było wczoraj. Z nerwów zrobiłam dwa razy więcej niż normalnie.
- Pójdę na
górę po swój telefon. Liam i reszta pewnie będą chcieli wiedzieć, że wróciłem-
zakomunikował Theo.
Nikt nie
wyraził słowa sprzeciwu, więc Theo poszedł do swojego pokoju. Włączył telefon,
który po krótkiej chwili zaczynał wibrować raz za razem. Przyszły mu na niego
dziesiątki wiadomości od jego przyjaciół jak i dalszych znajomych. Wszyscy
musieli być nieźle poruszeni jego zniknięciem. Najwięcej esemesów miał od
Liama, całkiem sporo od Klary, Zaina i Dennisa. Theo uśmiechnął się i pokręcił
głową. Liam był genialny. Wiedział, że Theo nie weźmie telefonu, ale codziennie
pisał u dzwonić do niego, żeby zachować pozory.
Wysłał
zbiorową wiadomość do Liama, Zaina, Dennisa i Klary:
„domek słodki domek J
kto wbija na popołudniową drzemkę?”
Przez chwilę
wahał się nad Klarą, bo jako jedyna nie wiedziała o tym wszystkim, co
rzeczywiście kryło się za jego zniknięciem. Nie bardzo też wiedział, czy
powinien pisać do Zaina, bo teoretycznie chłopak nie należał do ich paczki.
Wiedział jednak o całej sytuacji, więc miał prawo wiedzieć, co działo się przez
ostatnie tygodnie. Theo jakoś nie sądził, że jego przyjaciele mogą być w
niebezpieczeństwie. Damon czasami się wściekał i irytował, ale przez większość
czasu był zupełnie spokojny. Nie miał powodów, by krzywdzić jego przyjaciół.
Opowiedzenie im całej historii wydawało się całkiem bezpieczne.
Liam odpisał
mu po niecałych trzydziestu sekundach:
„będziemy za h”
Potem Dennis:
„jaaa”
I Klara:
„jasne, ośle <3”
Theo
uśmiechnął się tylko. Zdążył zjeść obiad i chwilę pogadać z rodzicami, kiedy
jego przyjaciele zaczęli szturmować jego dom. Pierwszy był Liam z Zainem, potem
przyszedł Dennis, a na końcu Klara. Wszyscy uściskali go mocno – nawet Zain – i
wyrazili radość z powodu jego powrotu. Theo widział, że cała trójka chłopaków
wręcz skręca się, żeby posłuchać co się u niego ostatnio działo, ale nikt nie
chciał puścić pary z ust przy Klarze.
Siedzieli i
gadali w jego pokoju przez ponad bite dwie godziny. W większości gadali oni, bo
Theo powiedział z przepraszającym uśmiechem, że nie chce o tym rozmawiać i nikt
nie próbował go ciągnąć za język. Gdy wreszcie Klara spojrzała na zegarek i
orzekła, że musi już iść, bo dostała szlaban od rodziców za uciekanie ze
szkoły, Dennis niemal wyrzucił ją za drzwi, żeby szybciej poszło.
- No, dobra,
gadaj, gadaj, gadaj! – wyszeptał podekscytowany Dennis.
- No nie wiem…
Był tutaj dzisiaj jakiś dziwny gościu. Może założył mi podsłuch w pokoju? –
Theo uniósł brwi.
Liam
uśmiechnął się szeroko.
- Zająłem się
tym, nie musisz się martwić.
- Zająłeś? –
zdziwił się Zain.
- No przecież
nie pozwolę im nas podsłuchiwać. Zamontowali pluskwy też u mnie, ale Internet
wie, jak sobie poradzić z takimi rzeczami. Myślę, że możemy spokojnie gadać.
Więc? Co się działo przez ten czas?
- Rany, aż nie
wiem od czego zacząć. Byliśmy w Nowym Jorku i Jacoba, wujka Damona, ale zbytnio
nie umiał nam pomóc. Ktoś nas w ogóle zaatakował jak byliśmy w bibliotece i
szukaliśmy informacji, ale nieważne. A, no i zaatakowała mnie grupa wampirów,
ale udało mi się zwiać. W każdym razie, Jacob dał nam namiar na czarownicę,
która mogła wiedzieć, jak przerwać więź, więc do niej polecieliśmy. – Theo
uśmiechnął się szeroko. – Na Antarktydę.
- Pierdolisz!
– Zain spojrzał na niego wielkimi oczami.
Dennis tylko
pokręcił głową z niedowierzaniem. Theo opowiedział im o wszystkim, co wydarzyło
się na Antarktydzie - Liam parsknął śmiechem, słysząc historię z niedźwiedziem
– i potem po powrocie do Nowego Jorku.
- Straciłem
sporo krwi, więc Damon wolał poczekać, aż stanę na nogi, zanim przylecieliśmy z
powrotem tutaj.
- Czy tylko ja
mam wrażenie, że to jakaś grubsza sprawa? – spytał Dennis. – Te wszystkie ataki
na pierwsze wampiry i w ogóle. To dziwne. Kto mógłby chcieć coś takiego zrobić?
- Wszyscy
pewnie i tak podejrzewają Damona, winny czy nie – powiedział Liam, po czym
zmarszczył brwi. – Co jeszcze wydarzyło się przez ostatnie tygodnie? Wcześniej
jakoś… cholernie się go bałeś, a teraz wydajesz się o wiele spokojniejszy.
- Damon był
jedną z niewielu osób, która nie chciała mnie zabić podczas tej wyprawy –
zażartował Theo. – A tak serio, to po prostu spędziłem z nim trochę czasu i
chyba się przyzwyczaiłem? Znaczy, tak mi się wydaje. Mówi otwarcie, jak bardzo
będzie zadowolony, kiedy już będzie mógł mnie zabić, ale na razie chyba nie
muszę się o to martwić. Znaczy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Aż nie mogę
w to wszystko uwierzyć! – jęknął Dennis, aż podskakując w miejscu. – Wierciłem
Jonasowi dziurę w brzuchu ilekroć nadarzyła się okazja, a nadarzała się co
jakieś pół godziny, i dopiero kilka dni temu przyznał, że więź rzeczywiście
istnieje i że o niej wiedział od początku, chujek jeden! A gdy go zapytałem, co
zrobił ze swoim partnerem, tylko pokręcił głową i olał mnie. Ja nie wiem, jaki
on ma problem, ale zaczyna mnie wkurzać. Nie znoszę tej jego tajemniczości.
- Wie może,
jak ją zerwać?
- Chyba nie?
Znaczy, taki mi powiedział, ale ostatnio bezczelnie mnie okłamał, więc nie mam
pojęcia.
Theo westchnął
i powiedział z przekąsem:
- Czarownica wyjaśniła
Damonowi, że trzeba zmajstrować dziecko z osobą, z którą jest się związanym,
żeby przerwać więź, to ją zapytał, czy ma coś dla mnie, żeby mógł mnie
zapłodnić. – Zain parsknął śmiechem. Liam spojrzał na niego rozmaślonymi
oczami. – On jest niemożliwy. Gdyby nie te jego cholerne polowania na mieście,
wszystkie te akcje byłoby o wiele zabawniejsze.
- Dla mnie
najważniejsze, że wróciłeś w jednym kawałku – powiedział Liam. – Miałem potworne
wyrzuty sumienia, że ukrywam prawdę przed policją.
- Policja nie
byłaby mi w stanie pomóc – zaprotestował Theo.
- Może, ale i
tak czułem się podle. Na szczęście wróciłeś.
- Dość tych
ckliwości, bo się porzygam. Chodźcie, idziemy na miasto się trochę wyluzować.
Może pograć w parku w nogę. Hmm? – zaproponował Dennis.
Theo wzruszył
ramionami. Granie w piłkę nie było złym pomysłem, dawno już tego nie robił.
Wampir miał racje, ruch na świeżym powietrzu dobrze im wszystkim zrobi.
Potrzebował też powrotu do normalności chociaż na krótką chwilę.
W drodze do
parku Theo obserwował przemawiających się Liama i Zaina. Liam próbował
uświadomić Zaina, że palenie jest złe i może prowadzić do raka płuc oraz
impotencji, a Zain nonszalancko wzruszał ramionami i powtarzał, że na coś
przecież trzeba umrzeć. Dennis tez ich obserwował i rzucał Theo porozumiewawcze
spojrzenia. Theo się tylko uśmiechał.
- Chodźmy
skrótem – zaproponował wampir, przechodząc przez dziurę w siatce i wchodząc w
boczną uliczkę. Była o wiele węższa niż ulica, którą szli wcześniej, pełno na
niej było śmietników i ogólnie nie robiła najlepszego wrażenia.
- O, nie, nie!
– zaprotestował Theo, kręcąc głową. – Zawsze, ale to zawsze, kiedy znajdę się w
tego typu uliczce, dzieje się coś złego. Damon chciał mnie w takiej zabić, to
samo z wampirami w Nowym Jorku, w podobnej Damon znęcał się nad tą kobietą i dzieckiem
i…
- Nie marudź.
To tylko przypadek – uciął Dennis. – Chodź, zobaczysz, że nic się nie stanie.
Liam tylko
wzruszył ramionami, przeszedł przez siatkę i poszedł za Damonem. Zain po chwili
już szedł obok nich. Theo zagryzł dolą wargę, wahając się, aż w końcu westchnął
i poszedł za przyjaciółmi. Dennis pewnie miał rację, to był zwykły przypadek…
Ledwo zdążył
to pomyśleć, a coś uderzyło Dennisa i popchnęło go mocno na ścianę. Pozostała
trójka zamarła.
Napastnik
stanął niedaleko Zaina i Liama, patrząc na Dennisa ze zmarszczonymi brwiami.
- Damon? –
zdumiał się Theo. – Co ty wyprawiasz?
Damon go
zignorował.
- Gdzie jest
Jonas? – spytał wampir, podnosząc nastolatka z ziemi. Dennis spojrzał na niego
ze zdumieniem.
- Pałuj się.
- Kolejny raz
nie powtórzę. Gdzie jest Jonas?
- W domu, a
gdzie ma być?! – Dennis spojrzał na niego z niezadowoleniem. – Puszczaj.
- Najpierw…
trochę się z tobą zabawię.
Damon złapał
Dennisa za kark jedną ręką, a drugą wymierzył mu silny cios w twarz. Głowa
Dennisa odskoczyła do tyłu, a z jego ust polała się krew.
- Damon,
przestań! – zawołał Theo. Zrobił ruch, jakby chciał do niego podejść, ale wzrok
Damona przyszpilił go do ziemi w miejscu, gdzie stał. – Dlaczego musicie
wplątywać nas we wszystkie wasze cholerne porachunki?!
- Nie mieszaj
się, to nie twoja sprawa – odparł tylko Damon, po raz kolejny uderzając
młodszego wampira.
- Za to moja
na pewno – odezwał się głos obok.
Zain
odskoczył, kiedy nagle dosłownie znikąd pojawiła się obok niego kolejna postać.
Był to mężczyzna o niemal białych, długich, luźno spływających mu po plecach
włosach. Miał szare oczy. Z jego twarzy nie dało się kompletnie nic wyczytać.
- Jonas –
skomentował Damon, puszczając Dennisa i skupiając swoją uwagę na swoim wuju.
Dennis upadł na ziemię, masując sobie szyję. – Zdaje się, że musimy pogadać.
***
Tym razem mała przerwa w akcji. Rozdział niesprawdzony.
Pozdrawiam!
To niesprawiedliwe przerwa w akcji czuję się jakbym oglądała Polsat,przerwa na reklamę i co mam sobie zrobić kawę, zapalić i co co tam jeszcze robi się w takich przerwach ech....
OdpowiedzUsuńZjeść popcorn. On zawsze schodzi w trakcie reklam. C:
UsuńAle yep, to nie fajne. XD wchodzę, jaram się bo nowy rozdział i tu... przeminęło z wiatrem. Dosłownie, nie mam pojęcia kiedy się skończyło, ale za szybko. I tak zwyczajnie było. Podobało mi się, ale za mało akcji jednak. C:
Weny, Obsesjo~
aaaaaaaaaaaaa! :)
OdpowiedzUsuńTo by było na tyle mojego logicznego komentarza :) pozdrawiam i życzę czasu oraz natchnienia :) i byś się w piekle smażyła za przerwanie w takim momencie
Jestes okrutna!!!! Rozdzial super. Czekam na nowy
OdpowiedzUsuńJprdl błagam cię nie kończ w takim momencie ;)
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje czy partnerem Jonasa jest Dennis?
UsuńMoże to o nich mówiła czarownica. Może Jonas dokończył więź z Dennisem 😀
UsuńTeż tak myślę :)
UsuńA na mój gust to Ojciec wszystkich wampirów dokończył więź z Czarownicą... bo mówiła, że jest matką...
UsuńHyhy
UsuńNo i teraz się będę zastanawiać przez tydzień co chce Damon od Jonasa. Ten Jonas to mi trochę śmierdzi, tzn podejrzany się wydaje ☺ Theo nie ma łatwo ostatnimi czasy, a teraz jeszcze pewnie ma ogon policyjny. Fajny rozdział, dziękuję bardzo ☺
OdpowiedzUsuńJejku, ja tak bardzo juz chce kolejny rozdział! Z reguły nie komentuje poszczególnych rozdziałów, ale nie mogę wytrzymać :( Skonczyłaś w takim momencie :( Byś się wstydziła :( Niedobra Obsesja, bardzo niedobra :(
OdpowiedzUsuńNo jak tak można?? No jak? Żeby przerwać w takim momencie, kiedy zaczynało robić się bardzo ciekawie...
OdpowiedzUsuńIntrygujący rozdział, zaciekawił mnie ten facet, który niby wszystko wie, a jednak nie wzbudził mojej sympatii, gdyż może zagrozić Damonowi. Z Theo to niezły kłamca ;)
W końcu poznamy tajemniczego Jonasa :) Co Damon chce od niego? Czy naprawdę myśli, że to Jonas chce go zabić?
Tyle pytań...
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Mam nadzieję, że się zlitujesz i wstawisz może trochę szybciej nowy rozdział :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jesteś złą istotą... Przerwać w takim momencie... Niedopuszczalne... a tak w ogóle rozdział cool :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ~
Zajebisty rozdzial, szkoda ze skończyłaś w takim momencie. Czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńNa moje oko rozdziały pojawiają się od 7 do 9 dni
Usuń:)
Ja tak z innej beczki nie do tego opowiadania. Kiedy będzie jakieś nowe opowiadanie bo coś wspominałaś o jakimś twinceście i tak czekam i sprawdzam co jakiś czas czy coś nowego się pojawiło ale nic nie ma. Mam nadzieję że nie zrezygnowałaś z tego pomysłu i napiszesz jakiś twc o naszych kochanych bliźniakach.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że mnie źle zrozumiałaś. Wspominałam, że jeśli wpadnie mi do głowy pomysł na nowy twincest, to zacznę go wcielać w życie, ale to dopiero wtedy, kiedy coś mi przyjdzie do głowy. (Na tym froncie obecnie posucha.) Opowiadania twc można się spodziewać najwcześniej w wakacje. Wcześniej z pewnością nic się nie pojawi.
UsuńPozdrawiam!
obsesja
Aaa...a to przepraszam. Myślałam że już masz pomysł i coś tam może piszesz. To w takim razie życzę Ci jak najwięcej pomysłów żeby jak najszybciej powstało jakieś opowiadanie. Całuję i pozdrawiam!
UsuńJa też myślę, że to Ojciec dokończył więź z Czarownicą. Dennis mmi jakoś do Jonasa z więzią nie pasuje.
OdpowiedzUsuńI jakoś mi się tak zdaje, że Dennis sprowadził Theo, Liama i Zaina do tej uliczki specjalnie, jakby wiedział, że Damon i Jonas tam będą. Coś jak... pułapka?
Ale to tylko moje odczucia.
To opowiadanie jest genialne, podobnie jak reszta. Czekam na cd z niecierpliwością ^^
CUDOWNY!!!! Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńJa za to mam dziwne wrażenie, że z tą dopełnioną więzią chodzi o Jonasa i Dennisa. No bo zobaczcie! Tyle się nim żywił, a potem dał mu swoją krew!
OdpowiedzUsuń~Strzyga
Witam,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział, powrócili, rodzice są tacy szczęśliwi z jego powrotu... a potem ten dziwny człowieczek, przyjaciele zawitali do niego, i tak Dennis podekscytowany tym co się działo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział, och w końcu powrócili, tak rodzice szczęśliwi z powrotu Theo... a ten dziwny człowieczek kim jest...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, rodzice są bardzo szczęśliwi z powrotu Theo... a ten dziwny człowieczek to kim jest?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza