środa, 6 lipca 2016

17.Rutyna



Ku ogromnej radości Theo, na jednym bzykanku się nie skończyło. Jasne, był trochę zaskoczony, że Damona tak nagle wzięło i się z nim przespał, a potem jeszcze pozwalał mu się do siebie przytulać po seksie – rzadko, ale jednak – i chciał tego seksu więcej. O wiele więcej. Bardziej dezorientujące było też to, że Damon nie gryzł go przed, w trakcie ani po. Zrobił to zaledwie kilka razy, potem wrócił do swojego stałego rozkładu jedzenia.
A jego zdezorientowana – i przerażona! -  mina, gdy zorientował się, że Theo – dla picu, oczywiście – ogolił sobie krocze, była bezcenna i warta uwiecznienia jej na zdjęciu dla potomnych. Theo tak strasznie się śmiał, że zeszło z niego całe podniecenie i omal nie spadł z łóżka. (Damon tylko patrzył na niego z lekko naburmuszoną miną i z każdą chwilą był coraz bardziej poirytowany. W końcu zatkał Theo usta pocałunkiem i przeszli do tej mniej zabawnej, aczkolwiek przyjemniejszej części spotkania.)

Seks był przedni. Gorący i zboczony, we wszystkich możliwych pozycjach  i miejscach w domu Damona – po treningu – i Theo, gdy nie było jego rodziców. Wampir odmawiał używania jakichkolwiek zabawek, patrząc na nie z niesmakiem . Theo dla zabawy przynosił do niego rożne rzeczy ciekawy, co najbardziej go zaszokuje. Jak na razie dildo w kształcie krzyża wygrywało sprawę.
Częstsze spotkania i spędzanie ze sobą czasu  nie znaczyło jednak, że Damon nagle stał się miłym, potulnym i niegroźnym wampirkiem. Spuszczenie pary z klejnotów ani trochę wariata nie uspokoiło, wręcz przeciwnie. Wydawał się mieć więcej energii, był jeszcze bardziej sarkastyczny… Generalnie jeszcze bardziej nie do zniesienia.
Ale spędzał więcej czasu z Theo i czasami nawet z nim rozmawiał. Bez sarkazmu.
Theo traktował to jako sukces.
Pewnego dnia Damon wyraźnie się nudził, bo urządził sobie polowanie na Theo na mieście. Oczywiście, nic mu o tym wcześniej nie powiedział. Theo przyznał mu się, że razem z Klarą i jej dziewczyną, Marią, oraz Liamem i Zaynem idą na kręgle, wiec gdy tylko Theo oddzielił się od grupy swoich przyjaciół, Damon go zaatakował. Theo omal nie dostał zawału ze strachu. Godziny ciężkiego treningu dały jednak rezultaty, bo udało mu się uciekać przez całe piętnaście minut, zanim Damon nie znudził się zabawą i nie wrzucił go do śmierdzącego kosza na śmieci, pełnego odpadów organicznych. To był pierwszy raz, kiedy Theo słyszał, jak Damon się szczerze śmieje. A śmiał się przez całą drogę do domu Theo, komentując kąśliwie ubrudzone śmieciami ciuchy Theo i smród, jaki te śmieci powodowały. Wszyscy przechodnie zaraz po zwęszeniu, że to od niego tak śmierdzi, krzywili się i odsuwali jak najdalej mogli. Przez całą drogę Theo rzucał Damonowi pełne wściekłości spojrzenia. Nie, żeby to coś dało. Damon śmiał się tylko jeszcze bardziej.
Atak się więcej nie powtórzył. Ten, kto próbował zabić wcześniej Damona, wyraźnie dał sobie spokój i wziął się za jego kuzynów. Damon  nie chciał za wiele powiedzieć, ale Theo wiedział od Dennisa, że kilkoro z dzieci Jacoba i dwóch synów Celeste podzieliło los swoich zamordowanych kuzynów. Jonas był niespokojny i, zdaniem Dennisa, często gdzieś znikał, ale Dennis nie był w stanie ustalić, gdzie jego stwórca się podziewał ani co robił, zupełnie jakby zapadał się pod ziemię.
Czas mijał. Z jednej strony działo się dużo – kolejne pierwsze wampiry ginęły i nikt nie wiedział, kto za tym stoi, Zayn i Liam doszli już do trzeciej bazy – z drugiej praktycznie nic. Nim Theo się zorientował, on  i Damon wpadli  w rutynę. Rano Theo wstawał i szedł do szkoły. Wracał na obiad, odrabiał szybko lekcje i jechał do mieszkania Damona, gdzie wampir szkolił go w walce i gdzie po ciężkim treningu i długim prysznicu, resztę sił przeznaczali na seks. Zostawał tam do późnego wieczora, a potem Damon odprowadzał go prawie pod dom i czasami jeszcze tak dla zasady wdrapywał się do niego do domu przez okno i pieprzył go na dobranoc. Chyba podobało mu się to, że gdzieś w domu są rodzice Theo i w każdej chwili mogliby odkryć, co robią. Theo, oczywiście, nie przyznał mu się, że za każdym razem zamyka pokój.
Nie trudno było też zauważyć, że od dłuższego czasu żadne z zabójstw w mieście nie zostało przypisane Damonowi. Policja wcześniej od razu wiedziała, że to jego sprawka, nawet jeśli nie wiedziała, kim był. Od ostatniego zabójstwa Damona minęło już sporo czasu. Ludzie ciągle ginęli, w tak dużym mieście było to zupełnie normalne nawet bez obecności wampirów. Była masa morderców, złodziei i bandytów. Mafia. To wszystko też zbierało swoje krwawe żniwo.
Theo nie bardzo wiedział, dlaczego Damon przestał zabijać, ale nie zamierzał narzekać. Nie poruszał z nim tego tematu, bo Damon był wredny i uparty i mógłby pójść kogoś zabić tylko po to, żeby zrobić mu na złość. Lepiej było siedzieć cicho i cieszyć się, że z jakiegoś powodu zabijanie Damona znudziło i zajął się czymś innym.
W szkole razem z Zaynem, Liamem i Dennisem próbowali wymyślić, kto mógł zabijać te wszystkie wampiry i w jakim celu, ale nic nie przychodziło im do głowy. Cóż, jedynym tropem był Jonas. Nawet Dennis przestał już bronić swojego stwórcę.
Jonas wpasowywał się w każdy jeden model, jaki udało im się stworzyć. Bazując na wiedzy Dennisa o wampirach udało im się ustalić, że musi to być ktoś z pierwszych z bardzo prostego powodu – tylko osoby, które urodziły się wampirami, były na tyle silne, żeby poradzić sobie z innym pierwszym. Mało tego, im dalej wampir był na drzewie genealogicznym, tym mniejszą miał moc, co oznaczało, że Jonas był silniejszy od Damona, a Damon byłby od swojego dziecka, gdyby takowe miał. To, że napastnik działał w pojedynkę było potwierdzone w chwili ataku na Damona. Ten, kto atakował, był wystarczająco silny, żeby sobie z nim poradzić. No i był to mężczyzna. Chcąc nie chcąc, wszystko wskazywało na Jonasa, tylko…
… kompletnie nie mogli znaleźć motywu. Po co zabijać swoich? I to jeszcze niektórych z innych miast? Ani trochę mu przecież nie zawadzali, był od nich silniejszy (udowodnił to, zabijając ich), więc po co zawracać sobie głowę? Co takiego mógł chcieć zyskać, że posunął się do czegoś takiego?
A może była to tylko nuda? Może miał dosyć gapienia się na miasto nocą, wtapiania się w tłum ludzi, ale nie uczestniczenia w ich życiu? Może brakowało mu jakoś wyzwania? Może był o coś zły i potrzebował się jakoś wyładować? Co takiego mogłoby skłonić wampira takiego jak Jonas do wymordowania masy swoich krewniaków? Nic, co przychodziło im do głowy, nie miało najmniejszego sensu. Wszystkie powody pasowały bardziej do Damona i to jego obwiniano o większość tych zabójstw, ale to z pewnością nie był on. Raz, jego też zaatakowano i dwa – wtedy, kiedy dochodziło do tych morderstw, Damon zazwyczaj spędzał czas z Theo.
Nic nie trzymało się kupy. Theo jednak czuł w kościach, że zagadka niedługo się rozwiąże i nie spodoba mu się to ani trochę.
Mniej więcej dwa dni po kolejnym zamordowaniu pierwszego wampira, Theo i Damon jak zwykle spędzali czas razem. Trening już dawno poszedł w zapomnienie, zamiast tego szarpali się na podłodze, szczypiąc boleśnie po tyłkach i udach i całując zapalczywie. Obaj byli tak napaleni, że nawet nie mieli czasu doczołgać się do łóżka.
- Su-sukinsyn! Aa! – wrzeszczał Theo, odpychając wampira, który bez najmniejszych problemów rozsunął mu nogi i ulokował się między nimi. – Nie! Nie chcę! – krzyczał Theo, walcząc z całych sił. Chciał i to bardzo, o matko, jak on chciał! Damon uwielbiał, jak się opierał, a Theo, cóż, lubił się opierać.
- Zechcesz, zobaczysz, że zechcesz! – rzucił Damon z krzywym uśmieszkiem, ocierając się twardym penisem o jego tyłek. Theo ścisnął pośladki, kręcąc się i pojękując.
- Powiedziałem, że nie. Proszę… Proszę, nie rób mi krzywdy.
- Spodoba ci się – mruknął wampir, ssąc jego szyję i całując ją wprawnie. Theo zadrżał. Damon złapał go za szczękę i pocałował w usta. Nastolatek pozwolił mu na to, powoli tracąc chęć do walki. – Będzie ci przyjemnie, zobaczysz…
Theo nie wiedział, dlaczego te głupoty ich kręcą, ale cóż… każdy ma jakieś swoje zboczenie, prawda?
- Nie chcę, żeby bolało – wyszeptał. Powinien dostać medal za grę aktorską.
- Rozsuń nogi to zrobię tak, żeby nie bolało.
Theo pokręcił głową, pociągając nosem.
- Rozsuń – polecił Damon ostrzej, patrząc na niego wygłodniałym wzrokiem.
Chłopak jeszcze chwilę leżał, drżąc, po czym wykonał polecenie, zaciskając mocno zęby.
- Dobry chłopiec – skomentował Damon, chwytając swojego penisa w rękę i ustawiając się odpowiednio. Theo był już mokry i rozluźniony po seksie, który uprawiali pod prysznicem, więc nie musiał się bać, że zaboli go mocno.
Damon wsunął się w niego ostrożnie, pojękując cicho z przyjemności.
- Widzisz? Nie boli ani trochę.
Theo skinął lekko głową i objął wampira za szyję. Damon poruszył się kilka razy ostrożnie, upewniając się, że wszystko jest w porządku, a potem narzucił swój ulubiony, szybki rytm, wbijając się w chłopaka szybko i mocno. Wiedział już dokładnie, pod jakim kątem musi w niego wejść, żeby uderzyć w prostatę, co tylko pomagało mu w znęcaniu się nad Theo. Czasami uderzał w nią raz za razem, pozwalając mu dojść po kilkunastu pchnięciach, czasami poruszał się w nim wieki i celowo omijał ten punkt, torturując go do granic możliwości. Theo był czasami poirytowany z tego powodu. Mania Damona, żeby wszystko kontrolować, czasami działała mu na nerwy, ale starał się go pod tym względem trochę przystopować i uświadomić mu, że nie zawsze będzie tak, jak on chce. Zazwyczaj nie działało, ale Theo był dobrej myśli za każdym jednym razem, kiedy udawało mu się postawić na swoim. A czasami się udawało. Rzadko, bo rzadko, ale jednak i to było dla niego ważne.
Zamknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył, przy drzwiach zobaczył zamaskowaną postać.
- Uważaj! – krzyknął, szturchając Damona. Wampir obejrzał się przez ramię zaskoczony, kiedy postać rzuciła się do ataku.
Theo jęknął, kiedy napastnik zaatakował, spychając z niego Damona i uderzając go mocno w twarz. W pierwszej chwili Theo mógł myśleć tylko o tym, że inne wampiry powinny przestać wreszcie atakować Damona w czasie seksu. Dopiero potem przyszedł strach i zastrzyk adrenaliny.
Nastolatek zerwał się na równe nogi i złapał za łuk, który leżał jakieś dwa metry od niego na stole wypchanym po brzegi bronią. Przymierzył i czekał na okazję do strzału. Nie chciał trafić Damona.
Okazja nadarzyła się całkiem szybko, kiedy napastnik zdołał odepchnąć od siebie Damona na podłogę. Theo strzelił, celując w bok napastnika.
Trafił. Zamaskowana postać obejrzała się. Theo wziął drugą strzałę i strzelił po raz kolejny, ale tym razem napastnik zdołał się uchylić przed strzałą i już miał wystartować w jego stronę, kiedy Damon złapał go za gardło i przydusił do ściany, po czym jednym ruchem zerwał z twarzy maskę.
- Baba? – zdumiał się Theo.
Kobieta spojrzała ze złością i nienawiścią na Damona i napluła mu w twarz.
- Morderca! – krzyknęła na niego.
Damon spojrzał na nią z rządzą mordu.
- Nikogo nie zabiłem, ty głupia pizdo! – warknął. – Wbij sobie to wreszcie do głowy.
Theo w międzyczasie ubrał bokserki, nie chcąc świecić gołym tyłkiem.
- Myślisz, że ci uwierzę?! Dobrze wiem, jaki masz stosunek do reszty rodziny! Niech Mario będzie przeklęty za to, że dopuścił, aby taka zaraza wyszła z jego lędźwi! Powinien był cię zabić, kiedy jeszcze byłeś mały i nie sprawiałeś problemów!
- Tak, tak, bla, bla, bla. – Damon wywrócił oczami. – Skończyłaś?
- Kto to jest? – spytał Theo.
Damon zacisnął mocniej palce na szyi kobiety, podduszając ją lekko.
- Pogadajmy może o tym, skąd masz taką piękną maskę i pelerynę. Ostatni raz widziałem to na ciele zamachowca, a jeszcze wcześniej w dniu, kiedy zmuszono mnie do zawiązania więzi z Theo. Chcesz o tym porozmawiać?
- Pierdol się! – warknęła, kręcąc się. Damon tylko mocniej zacisnął palce sprawiając, że zaczęła dyszeć, próbując złapać oddech.
- To właśnie robiliśmy, zanim nam przeszkodziłaś – rzucił Theo z dezaprobatą.
- To była wasza sprawka, prawda? – spytał Damon, patrząc na nią surowo. – Twoja, Glorii, Jacoba i Jonasa. Przypilnowaliście, żebym nie zabił Theo i żebym zawiązał z nim więź. Czemu?
Kobieta uśmiechnęła się szyderczo. Była piękna, ale te miny zupełnie wypaczały jej wygląd i przypominała bardziej szkaradę niż piękną kobietę.
- Nie zapominaj o swoim ukochanym ojcu – rzuciła. – Myślisz, że nie pomagał nam w pilnowaniu cię? Chętnie przytaknął na pomysł Jonasa, żeby cię związać z młodym.
- Dlaczego? – spytał Damon.
Kobieta wzruszyła ramionami. Theo zmarszczył brwi. Celeste. Tak musiała mieć na imię. To była ciotka Damona, siostra jego ojca i Jonasa. Miała najwięcej dzieci z pierwszych wampirów i znaczna ich liczba została zamordowana przez tajemniczego zamachowca. Celeste była przekonana, że tym zamachowcem jest Damon.
- Bo jesteś chorym sukinsynem? – Uniosła zadziornie brwi. – Powinniśmy cię od razu zabić, ale Jonas się wahał. Nie chciał zabić jedynego dziecka swojego brata, nie dając mu szansy poprawy. Wierzył, że dzieciak cię przystopuje i przestaniesz zabijać ludzi. Nie sądzę jednak, żeby przyszło mu do głowy, że zamiast zabijać ludzi, zaczniesz wyżynać NAS! – wrzasnęła.
- Nie zabiłem żadnego z tych twoich cholernych dzieci! – odszczeknął się Damon. - Ile razy mam ci jeszcze powtórzyć, żeby dotarło do twojego pustego łba? Ja też zostałem zaatakowany!
- Kłamstwo! Podłe kłamstwo!
- To prawda – wtrącił Theo.
Wampirzyca spojrzała na niego.
- Rozerwę cię na strzępy zaraz po tym, jak skończę z nim! – warknęła do niego z mocą. Theo aż się cofnął o krok. – Zab…
Damon zakrył jej usta drugą dłonią, uciszając ją.
- Ugh – skrzywił się. – Za dużo krzyczenia jak na mój gust.
- Dlaczego wszyscy myślą, że to ty? – spytał Theo. – Jesteś psycholem, ale bratobójstwo?
Wampir wzruszył ramionami.
- Nigdy nie dogadywałem się z rodzinką – odparł.
- Weź ją puść. Tylko straciliśmy przez nią czas.
Damon spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- Chcesz, żebym ją puścił? Zamierzałem ją zabić i uciszyć raz na dobre. Mam już dziwki powyżej uszu.
Theo podrapał się po karku.
- To chyba nie najlepszy pomysł? To znaczy… Już i tak wszyscy myślą, że to twoja sprawka. Jak ją zabijesz to tylko upewnisz ich w tym przekonaniu. Jesteś pewny, że chcesz, żeby reszta poszła w jej ślady i cię zaatakowała znienacka?
- Jak ją puszczę, ona zaatakuje mnie znienacka.
- Może.
Damon przeniósł wzrok z Theo na swoją ciotkę. Przyglądał się jej przez chwilę, próbując zdecydować, co z nią zrobić. W końcu powiedział:
- Zróbmy eksperyment. – Zaciągnął ją do przeszklonej części swojego mieszkania. – Żebyś potem nie mówiła, że nie jestem miłosierny. Wyrzucę cię przez okno. Przeżyjesz albo nie. Niech los zdecyduje.
Theo westchnął tylko cicho. Damon bez ceregieli wepchnął Celeste w szybę. Musiała być na niego naprawdę zła, skoro nawet nie pisnęła.
- Myślisz, że przeżyje? – spytał nastolatek.
Wampir tylko wzruszył ramionami.
- Zabiła cały nastrój – mruknął po chwili, rozglądając się za czymś do ubrania.
- Wiesz, zastanawia mnie inna rzecz… Nie uważasz, że jakoś łatwo ci z nią poszło?
Damon wyciągnął z szafy spodnie i ubrał je. Wyglądał w nich niezwykle gorąco.
- Skąd to przypuszczenie?
- No bo… to jest twoja ciotka. Wydawało mi się, że twój ojciec, ciotki i wujkowie są silniejsi od twojego pokolenia…
- Bo są.
- Więc… dlaczego tak łatwo udało ci się ją pokonać? Walka trwała dosłownie chwilę.
Damon wzruszył ramionami.
- Celeste nigdy nie była uzdolnioną wojowniczą.
- Naprawdę nie widzisz w tym nic dziwnego?
- Nie? W każdym pokoleniu zdarzają rodzą się silniejsze i słabsze wampiry. Jonas jest najsilniejszy ze swojego pokolenia, Celeste najsłabsza. Widocznie jest na tyle słaba, że nawet ja nie miałem z nią problemów.
- Walczyłeś z nią już kiedyś?
- Nie.
- Więc nie masz żadnego porównania.
- No nie.
- Dalej uważam, ze to dziwne.
Damon wzruszył ramionami.
- Może. Ubieraj się i zaprowadzę cię do domu, zanim twoim rodzice znowu zaczną wydzwaniać. Twój telefon jest irytujący.
Theo wywrócił oczami, ale posłusznie pozbierał swoje rzeczy i ubrał się. Damon zrobił to samo i po chwili jechali już do domu Theo. Na chodniku była spora plama krwi, ale po Celeste ani śladu, więc prawdopodobnie przeżyła upadek. Damon był wyraźnie pod wrażeniem.
- Pójdziemy górą? – spytał błagalnie Theo, robiąc oczy kota ze Shreka.
- Znowu? Serio? Naprawdę nie masz dość po ostatnim razie? – zdziwił się wyraźnie wampir.
Theo zrobił kwaśną minę na samą myśl o tym, co stało się ostatnim razem. Jednego razu zupełnie przypadkiem – Damon tak naprawdę chciał go nastraszyć, Theo dobrze o tym wiedział – Damon wziął go na barana i odprowadził go do domu, skacząc po dachach budynków. Był przekonany, że Theo będzie przerażony, ale on już dawno nie był czymś tak podjarany. Od tamtego czasu prawie za każdym razem prosił wampira, żeby szli górą. Damon czasami się zgadzał, czasami nie. Prośby Theo niemiłosiernie go irytowały, więc ostatnim razem Damon „przypadkiem” upuścił go. Theo był już przekonany, że nadszedł jego czas, gdy tak leciał jakieś czterdzieści metrów w dół. Oczywiście, Damon w końcu go złapał, ale co nastolatek najadł się strachu, to jego. Wampir był przekonany, że po tamtej przygodzie Theo sobie odpuścił, ale on nie miał takiego zamiaru.
- Na to wychodzi – odparł gładko Theo. Oczywiście, że miał dość, ale był gotowy przeżyć to jeszcze raz tylko po to, żeby wpienić Damona. Poza tym podejrzewał, że Damon nie będzie już więcej czegoś takiego próbował przekonany, że i tak na Theo to nie działa.
Wampir westchnął cicho i podszedł do Theo. Wbił mu znienacka kły w ramię, pijąc przez chwilę łapczywie jego krew, po czym zalizał ranę i stanął przed Theo, żeby ten mógł mu wskoczyć na plecy.
Theo potrzepał głową, bo trochę zakręciło mu się w głowie, ale przytrzymał się wampira i chętnie wskoczył mu na plecy. Damon szybko znalazł niski budynek, na który wskoczył bez większego problemu i po chwili już przeskakiwał z dachu na dach, kierując się w stronę domu nastolatka.
Czasami skakał sporo w dół, a czasami przeskakiwał odległość nawet kilkunastu metrów. W innych okolicznościach Theo narobiłby w majtki ze strachu, ale wiedział, że z Damonem nic mu nie grozi. Nie wiedział, czy wynika to z faktu, że od jego bezpieczeństwa zależało też życie Damona, czy może po prostu zaczął ufać temu psycholowi. Fakt pozostawał faktem.
Nawet w tak niebezpiecznej sytuacji czuł się z nim pewnie i bezpiecznie.
Byli mniej więcej w połowie drogi, kiedy Damon zatrzymał się gwałtownie. Żwirek pod jego stopami zachrupotał niemal ostrzegawczo. Theo uniósł wzrok i zobaczył, że na murku niedaleko nich zatrzymała się kolejna zamaskowana postać. Jej jasna peleryna umazana była krwią, co wyglądało dość przerażająco.
Theo znał tę maskę.

*** 
Hej :)
Żyję, jeśli ktoś się zastanawiał ;) Jestem już po egzaminach i obronie, więc na tym froncie walki już zakończyłam. Pozostało mi tylko cieszyć się wakacjami.
Rozdział może być trochę chaotyczny i najeżony błędami, przerwa była dość spora i muszę na nowo wdrożyć się we wszystko. Spieszyłam się też, żeby wstawić wam rozdział i jeszcze zdążyć zjeść na spokojnie kolację przed meczem. Ewentualne błędy poprawię innym razem.
Podczas pisania rozdziału dotarło też do mnie, że do końca opowiadania już całkiem blisko. Maksymalnie 10 rozdziałów, przynajmniej tak to wygląda na chwilę obecną. Jeśli coś się zmieni, dam Wam znać :)
Mam nadzieję, że mimo przerwy rozdział będzie znośny. Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam!
P.S.: Kibicujcie Walii! Kocham Portugalię, ale w tym wypadku jestem całym sercem za Walią. Byłoby miło, gdyby ktoś tak niepozorny jak oni zdobył złoto! 


11 komentarzy:

  1. Wielki dzięki za rewelacyjny rozdział :)
    Masz rację, nie ogarniam niektórych scen, szczególnie wtargnięcie ciotki i jej łatwe pokonanie przez Damona, coś tu się świeci i myślę, że Damon powinien pod tym względem zaufać Theo.
    Nasi bohaterowie tworzą niezwykłą parę, moim zdanie Theo ogromnie wpływa na Damona i on sam nawet nie do końca daje sobie z tego sprawę.
    Trochę brakuje pobocznych wątków, ale jak zwykle cudownie :)
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S Również oglądam mecz i kibicuję Wali, ale niestety już przegrywają, ale wierzę, że jeszcze jest nadzieja na wygraną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłam się już doczekać następnego rozdziału. Jest może troszkę chaotyczny ale za to pobudza apetyt na ciąg dalszy...... Poza tym, dlaczego zawsze przerywasz gdy akcja się rozkręca??? To okrutne :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, gratulacje za zdanie egzaminów i obrony. Czekałam cierpliwie aż to się skończy i będzie dalszy ciąg.
    Udanych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Damon sam nie wie jak zżył się i przywiązał do Theo. Pewnie się z lekka zirytuje jak zda sobie z tego sprawę :) Bardzo mi się podobało to udawanie podczas seksu i w ogóle to jak Theo podpuszcza swojego wampirka :) Ciekawe kto stoi za tymi wszystkimi morderstwami. Jonasa jakoś nie podejrzewam ale jak nie on to kto? No i po co ? Dzięki bardzo i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja chyba najbardziej podejrzewam Jacoba. Nie ufam miłym typom, sory XD
    Rozdział cudowny, wciągający, ale zostawiający niedosyt. Choć to może wywodzić się z końcówki, która pobudza ciekawość.
    Nie przedłużając, życzę duuuużo weny i pozdrawiam ciepło!
    `Anonimowa Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej wreszcie, świetne
    Dużo weny
    Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Obsesjo napiszesz twincest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę, ale najpierw musi mi przyjść do głowy jakiś pomysł. Na chwilę obecną mam w głowie kompletną pustkę, jeśli chodzi o twincest.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Witam,
    tak myśląc teraz, to wydaje mi się, że to ojciec zabuja, no tak wpadli w rutynę... kiedyś Deamon nie myślał o seksie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka,
    wspaniale, tak sobie myśląc to wydaje mi się, że ojciec Deamona zabija...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, jakoś tak myśląc, mam przeczucie, że to ojciec Deamona zabijał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)