czwartek, 14 lipca 2016

18.Winowajca


- Mamy kłopoty… Czy my mamy kłopoty? - spytał Theo, przełykając ciężko ślinę. Zsunął się z pleców Damona, który napiął wszystkie mięśnie, gotowy do walki.
To był ten sam mężczyzna, który już dwa razy próbował go zabić. Maskę miał wciąż lekko skruszoną przy ustach, dlatego bez trudu mogli zobaczyć, jak uśmiecha się do nich szeroko.
- Tym razem się nie wtrącaj – powiedział Damon poważnie do Theo. W takich okolicznościach i bez broni Theo nie był żadną pomocą. Wampir wolał, żeby trzymał się z boku.
Zamaskowany zrobił jeden krok w ich stronę, potem drugi i trzeci, każdy coraz szybciej. Damon zacisnął dłonie  w pięści i natarł na niego. Nie zamierzał czekać na atak.
Przeciwnik odsunął się, a potem wyprowadził własny cios. Damon bez większego trudu uchylił się i zadał swój, ale chybił. Walczyli przez chwilę, próbując znaleźć swoje słabe punkty. Uśmieszek na twarzy przeciwnika okropnie go irytował, ale nijak nie potrafił mu go zetrzeć z gęby. Zamaskowany był za dobry, żeby tak po prostu dać się trafić. Damon wiedział, że on i Theo mają przechlapane, jeśli szybko czegoś nie wymyśli.

Nieznajomy mężczyzna wyraźnie kontrolował walkę przez dłuższą chwilę. Damon jednak bronił się całkiem dobrze. Był słabszy od zamaskowanego, dobrze o tym wiedział. Jednak różnica w ich sile była na tyle mała, że odrobina sprytu spokojnie mogła mu zagwarantować wygranie tej walki.
Odsłonił bok, co przeciwnik od razu wykorzystał, kopiąc go z obrotu i posyłając na ziemię. Damon zaklął. Nieważne, ile czasu poświęcił na trening i doskonalenie swoich umiejętności w walce, zawsze znalazł się jakiś idiota, który był od niego lepszy. Nie był nawet w stanie wyrazić tego, jak bardzo go to irytowało.
Podniósł głowę, gotowy do sparowania kolejnego ciosu, ale zamaskowany wyprostował się i uśmiechnął jeszcze szerzej.
- Jesteś silniejszy. Tak jak myślałem – powiedział.
Damon zamarł. Znał ten głos. Znał go bardzo dobrze. To przecież był...
Zamaskowany zdjął maskę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Hel-loł – zawołał, salutując.
- Ty – powiedział płasko Damon. Nic z tego nie rozumiał.
- Och, przestań, nie możesz być aż taki zdziwiony. Chyba nie myślałeś poważnie o tym, że to pan idealny stoi za tymi wszystkimi atakami?
Damon pozbierał się z ziemi i otrzepał ubranie.
- Cóż, wybacz, że nie przyszło mi do głowy, że mój własny ojciec biega po mieście i wybija sukcesywnie naszą rodzinę! Wliczając w to mnie! – powiedział sucho.
Mario machnął lekceważąco ręką.
- Wcale nie chciałem cię zabić. Tylko sprawdzałem, czy moja teoria jest słuszna.
Damon zacisnął zęby. Nie mógł uwierzyć, że jakoś nigdy nie przyszło mu do głowy, że to jego ojciec może stać za tym wszystkim. Nie był też taki pewny, czy mówi prawdę z tym, że nie chciał go zabić. Okłamał go wcześniej, więc mógł kłamać równie dobrze i teraz. Damon nie zamierzał też zapomnieć o fakcie, że przez ten cały czas jego ojciec pozwolił wszystkim myśleć, że to Damon jest odpowiedzialny za te wszystkie zbrodnie. To cud, że tylko Celeste go skonfrontowała. Gdyby więcej członków rodziny chciało się zemścić, porządnie by go stłukli. Nigdy nie był zbyt lubiany.
- Jaka teoria? – spytał zamiast tego. Drgnął, kiedy poczuł jak ręce Theo wczepiają mu się w rękaw bluzy. Nawet nie usłyszał, kiedy nastolatek do niego podszedł.
Mario patrzył przez chwil na syna i wczepionego w jego bok nastolatka.
- Widzę, że dobrze się bawisz ze swoim małym protegowanym – rzucił.
- Taa… Dzięki pewnemu komuś, kto wymusił na mnie więź z nim. Pozwolisz, że nie pokażę palcem, kogo mam na myśli – odparł Damon sarkastycznie.
Mario wywrócił oczami.
- Matko, jaki wrażliwy. Zrobiłem ci przysługę.
- Też mi przysługa, związać mnie z jedzeniem.
Mario wyglądał na poirytowanego podejściem Damona.
- To był jedyny sposób, żeby utrzymać cię przy życiu. Przy takiej ilości martwych ludzi w twojej dzielnicy Jonas i reszta nie byli chętni czekać, aż się ogarniesz i przestaniesz zabijać. Ale nie po to tutaj przyszedłem. Te wszystkie zabójstwa? Nie myśl sobie, że mszczę się na rodzince za te wszystkie lata pogardy, jakich obaj musieliśmy doświadczyć z ich strony. – Mario zastanowił się chwilę. – Dobra, może trochę. Totalnie mam dość tego, że patrzą na mnie z góry. W każdym razie, znalazłem wreszcie sposób na pozamykanie im jadaczek. Raz na zawsze.
- Zabicie ich z pewnością skutecznie ich zamyka – burknął Damon.
- Nie bądź śmieszny, aż tak nisko nie mierzę. Mam ambicje, wiesz? Z tą całą szarańczą mogłem się rozprawić już wcześniej. Mierzę znacznie wyżej.
- To znaczy?
Mario westchnął, trochę niezadowolony, że musi wszystko tłumaczyć.
- Chcę zabić Ojca.
Damon parsknął. Poszczególne elementy układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce, ale dalej było jeszcze wiele niewiadomych. Wyglądało jednak na to, że jego ojciec zamierza wtajemniczyć go w swój plan.
- To nierealne.
- Och, to bardzo realne. Znalazłem sposób na to, aby dodawać siłę innych wampirów do swojej. Każdy jeden wampir, którego udało mi się pokonać, każda jedna umiejętność, jaką posiadał, należą teraz do mnie. Im więcej osób zabiłem, tym więcej zdobyłem mocy. Ty też.
- Co masz na myśli? – zdziwił się Damon.
- Widziałem twoją walkę z Celeste. Twój dzieciak nawet nie musiał ci pomagać. Zdołała ci zadać kilka ciosów tylko dlatego, że wzięła cię z zaskoczenia. I to w dość problematycznej sytuacji. – Theo jęknął cicho zawstydzony.  – Nie miałbyś z nią wcześniej szans, ale po tym, jak odebrałem moc innym, wzmocniłem naszą linię. Siebie i ciebie. Dałem ci moc, która pomoże ci wreszcie walczyć o swoje. Teraz pora się odwdzięczyć.
Damon uniósł brwi.
- Nie prosiłem o moc, ale dzięki. – Uśmiechnął się kpiąco. – W czym niby mam ci pomóc? Nie, żebym zamierzał, pytam tak z ciekawości.
- Moc, którą zaabsorbowałem jest ogromna, ale to wciąż za mało, żeby zdjąć Jonasa, a muszę to zrobić, jeśli chcę mieć szansę z Ojcem. Jak połączymy siły, Jonas nie będzie dla nas żadnym problemem.
Damon od lat marzył o tym, żeby zobaczyć, jak Jonas cierpi. Nie lubił go od dziecka i miał nadzieję, że kiedyś znajdzie się ktoś, kto porządnie mu dołoży albo nawet go zabije. Teoretycznie mógłby pójść na ten układ i pomóc swojemu ojcu, ale…
Ale.
Problem polegał na tym, że Mario, jego ojciec, był jedyną osobą w rodzinie, którą Damon szanował i której ufał. Teraz jednak nie był tego taki pewny. Przede wszystkim zastanawiał się nad tym, co się z nim stanie, gdy Mario zabije Jonasa i Ojca? Nikt nie chce zdobywać wielkiej mocy po to, żeby się nią podzielić. Damon szanował ojca, ale nigdy nie byli jakoś specjalnie blisko.
Mario z pewnością zabiłby go zaraz po tym, jak tylko udałoby mu się pokonać Ojca, a Damon nie był zainteresowany umieraniem.
A poza tym, zamierzał tak dla zasady powiedzieć „nie”. Ot po to, żeby go wkurzyć.
- Nie, dzięki – odparł prosto.
Mario zmarszczył brwi i spojrzał na niego z irytacją.
- Nie bądź głupi! To ogromna szansa, żeby wreszcie się zemścić za te wszystkie lata! Zawsze chciałeś być potężny!
- Wybiłeś już wszystkich, którzy byli na mojej czarnej liście. Reszta mnie nie obchodzi.
- A Jonas?
Damon wzruszył ramionami.
- Jonas sam z siebie nigdy by mnie nie zaatakował. Obaj dobrze o tym wiemy. Rób sobie z nim co chcesz. Ja spędzę czas, pieprząc swojego człowieka, skoro już byłeś tak łaskawy, żeby mnie z nim związać. – Nachylił się i sięgnął do tyłu, łapiąc Theo pod udami i podnosząc go. Chłopak objął go od tyłu za szyję. Był zaskakująco cichy. Kompletnie to do niego nie pasowało.
Damon minął swojego ojca bez chwili wahania.
- Mogę osłabić twoją więź z tym ścierwem! – rzucił Mario. – Znalazłem o wiele więcej niż sposób, jak przejąć moc innych.
Damon w pierwszej chwili zamarł. Zaraz jednak pokręcił głową i odparł:
- Jakoś ci nie wierzę.
- Damon… - powiedział cicho Theo, obejmując go mocniej za szyję. Wampir bez problemu mógł wyczuć jego zdenerwowanie i strach.
Chciał go uspokoić i dać mu do zrozumienia, że nie musi się bać, kiedy nagle Mario pchnął ich barkiem. Damon stracił równowagę na chwilę. Tyle wystarczyło, żeby Mario złapał Theo za bark i pociągnął w swoją stronę.
Chrupot. Wrzask. Głuchy odgłos ciała upadającego na ziemię.
A potem tylko uczucie agonii, w ułamku sekundy rozchodzące się po całym ciele.
Damon przez chwilę nie mógł złapać oddechu. Czuł, że robi mu się słabo. Odwrócił się powoli i spojrzał na swojego ojca i leżącego u jego stóp Theo.
- Właściwie to kłamałem – powiedział Mario. – Już osłabiłem twoją więź. Możesz teraz wykończyć dzieciaka i zastanowić się nad moją propozycją. Podziękujesz mi później.
Theo leżał nieruchomo, krztusząc się własną krwią. Jego ciało drżało, ale to tyle w kwestii poruszania się. Damon miał głupie wrażenie, że Theo po prostu nie może się ruszyć.
Nie wiedział, co jego ojciec dokładnie zrobił dzieciakowi, bo rana musiała być na plecach. Musiałby go odwrócić na brzuch, żeby sprawdzić, ale wyraźnie czuł, że jest to śmiertelna rana. Theo umierał, a Damon… czuł się tylko lekko osłabiony.
Ojciec uśmiechnął się do niego, widząc jego szok. Był wyraźnie z siebie zadowolony. Pewnie też przekonany, że Damon będzie wdzięczny za pomoc w osłabieniu więzi i z braku laku pomoże mu zabić Jonasa.
Damon mógł tylko patrzeć na krztuszącego się krwią Theo, zupełnie zszokowany. To wszystko stało się tak szybko. Chciał tego. Całe miesiące jego myśli zajmowało tylko to, jak szybciej załatwić dzieciaka i odzyskać wolność. Miał wręcz obsesję na punkcie zerwania więzi. Teraz, kiedy stało się to tak niespodziewanie, nie wiedział, co czuć. Emocje Theo mieszały się z jego własnymi. Czuł ból. Czuł… smutek? Strach. Uczucie było tak silne, tak gęste, że miał wrażenie, jakby się dusił.
Mario zmarszczył brwi, czekając na reakcję.
- No? – Ponaglił go. – Będziesz tak stał i się gapił? Dokończ to i chodźmy stąd wreszcie.
Damon tego chciał. Od samego początku chciał się pozbyć gówniarza. Chciał go zabić jeszcze zanim wiedział, jak wygląda. Przeznaczeniem dzieciaka było zginąć, żeby Damon mógł odzyskać wolność. Tylko jakoś… gdziekolwiek nie szukał pomocy w sprawie zerwania więzi, tam napotykał na przeszkody, których nijak nie dało się ominąć. Wszystkie znaki na niebie i ziemi jasno wskazywały, że minie dobrych kilka lat, zanim więź osłabnie i będzie mógł zabić Theo. Przez te prawie pół roku – czy naprawdę był związany Theo już całe pół roku? – gdzieś zdążył się przyzwyczaić do myśli, że musi poczekać. Ba! Gdzieś po drodze nawet przestało mu przeszkadzać, że jest z gówniarzem związany.
Fakt był taki, że… od lat tak dobrze się nie bawił. Jaaasne, zabijanie było fajne, ale po jakiejś setnej osobie, wijącej się i krzyczącej z bólu, cała zabawa powoli zaczynała się nudzić. Wrzaski zaczynały być irytujące, robiący w majtki ludzie obrzydliwi. Cały czas ten sam schemat. Żadnych wyzwań. Tylko przerażeni ludzie, którzy byli za głupi, żeby powalczyć o życie. Sparaliżowani strachem do tego stopnia, że nie potrafili się ruszyć. Wszyscy byli po prostu za głupi.
Odkąd Theo zrozumiał, że Damon nie może go zabić, nie od razu, był w jego towarzystwie zupełnie rozluźniony. Jako jedyny, nie licząc Mario.
Był jedyną osobą, która dobrowolnie spędzała z nim czas i zdawała się przy tym dobrze bawić.
Jedyną, która robiła sobie z niego jaja. (Nawet jakoś przebolał żarty odnośnie swojego prawdziwego imienia.)
Jedyną, która jakimś cudem uczyniła jego monotonne życie mniej… monotonnym.
Był przekonany, że ma czas. Dużo czasu, żeby dzieciakiem się pobawić, trochę go poszarpać, poobrażać, zerżnąć i… znudzić się. A gdy by się nim znudził, zabiłby go bez najmniejszych wyrzutów sumienia, rozpoczynając kolejny rozdział w swoim życiu. Tego chciał. Jeszcze trochę czasu, żeby się nim znudzić.
Jego ojciec wszystko zepsuł.
Damon uniósł wzrok, patrząc na niego ze złością i irytacją.
- Ktoś cię prosił, żebyś się wtrącał? – syknął.
Theo zamknął oczy. Po jego policzkach pociekły łzy.
Nagle z sąsiedniego dachu skoczyła kolejna postać i stanęła kilka metrów od Mario, potem jeszcze jedna  i jeszcze. Mario uśmiechnął się.
- Ktoś chyba przyszedł rozprawić się z tobą za zabicie Celeste – rzucił. Chciał dopiec synowi za jego zachowanie i fakt, że nie przystał od razu na jego plan. Jemu się przecież nie odmawia.
Damon zacisnął zęby, szybko kojarząc fakty. Ubranie jego ojca było brudne od krwi, a po Celeste ani śladu. Prawie na pewno Mario pomógł jej dokonać żywota i zamierzał zwalić winę na niego.
Zrobił to celowo, dotarło do niego. Związał go z Theo, żeby inni go nie zabili. W ten sposób zyskał na czasie i mógł powoli zabijać i rosnąć w siłę. Gdy zdobył tyle mocy, ile chciał, postanowił skonfrontować swojego syna i przedstawić mu swój plan. Przez cały ten czas pozwalał innym wierzyć, że to Damon stoi za tymi morderstwami, bo to dawało mu łatwy dostęp do innych. Nikt go nie podejrzewał o coś takiego. Co najwyżej winili go za to, że spłodził kogoś takiego jak Damon.
Nawet teraz, kiedy najwyraźniej zabił Celeste, wszyscy będą winić Damona. Mario od początku chciał, żeby jego rodzeństwo oskarżyło Damona o te zbrodnie. Zabijanie ludzi to jedno…. Ba, nawet mszczenie się na swoim wrednym kuzynostwie, ale zabicie Celeste… Tego już nikt by mu nie podarował. Jeśli chciał żyć, jedynym sposobem było dołączenie do ojca i pozbycie się zagrożenia.
W tamtej chwili Damon nienawidził swojego ojca tak jak jeszcze nikogo, a to wiele mówiło o sile tego uczucia, biorąc pod uwagę, jak bardzo Damon nienawidził wszystkiego i wszystkich.
I był totalnie w kropce. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Chciał się uwolnić od Theo. Cóż, teoretycznie.
- Koniec tej zabawy – powiedział Jacob ukryty pod jedną z masek.
Damon zacisnął zęby. Zabiją go, jeśli nie…
Kobieta w masce, która musiała być Glorią, bez ceregieli zaatakowała Mario, powalając go na ziemię.
- Co ty…? – spytał zaskoczony.
- Wiemy, że to ty. Dosyć tej farsy – powiedział Jonas spokojnie, zdejmując swoją maskę. Gloria i Jacob zrobili to samo.
- Zabiłeś Celeste, zapłacisz za to.
Mario uniósł brwi, podnosząc się.
- Celeste? Celeste poniosła konsekwencje swojej ignorancji. Była głupia i krótkowzroczna i to ją zgubiło.
Damon kucnął przy Theo czując, że jego oddech nastolatka jest urywany i próbuje zaczerpnąć powietrza, ale z każdą jedną sekundą przychodzi mu to coraz trudniej.
Jego ojciec prychnął, uśmiechnął się kpiąco i nim ktokolwiek zdążył zareagować, czmychnął z dachu. Gloria i Jacob bez chwili wahania rzucili się za nim w pościg, gotowi pomścić członków swoich rodziny. Jonas obejrzał się przez ramię, patrząc na niego przez chwilę, zanim zeskoczył z budynku za swoim rodzeństwem.
Z kącików ust nastolatka ciekła krew. Damon bez trudu wyczuwał jego ból i strach. Theo słyszał, co Mario powiedział o stanie ich więzi. Wiedział, że to jego koniec i bał się jak każdy inny człowiek bałby się na jego miejscu. Nikt nie chciał umierać, zwłaszcza że nikt nie wiedział, co czeka po drugiej stronie.
Damon zawahał się. Powinien go dobić?? To był logiczny wybór, ale… Jakaś część niego nie była zachwycona tą myślą.
Organizm Theo postanowił sam załatwić sprawę, bo chwilę później jego serce przestało bić. Wampir zmarszczył brwi, patrząc na Theo. Jego ciało przestało drżeć, oczy patrzyły pusto w przestrzeń… Po bólu i strachu nie było ani śladu.
Damon zacisnął zęby i zaklął.
- Żesz kurwa!
Rozerwał swój nadgarstek zębami i odchylił głowę Theo do tyłu, rozchylając jego wargi. Nie wierząc, że to robi, przyłożył nadgarstek do warg nastolatka i pilnując przy tym, żeby jak największa ilość krwi spłynęła do jego ust. Przez chwilę prawie się rozmyślił, gotowy oderwać dzieciakowi głowę tylko po to, by nie doszło do przemiany.
Potem spłynął na niego dziwny spokój, jego mięśnie się rozluźniły, zupełnie jakby ktoś mówił mu, że wszystko będzie dobrze.
Chwilę później serce Theo zaczęło bić.
Damon skrzywił się, kiedy usłyszał dźwięk przesuwających się kości. Mario jak nic uszkodził dzieciakowi kręgosłup.
Theo otworzył oczy i zerwał się do siadu, oddychając ciężko. Rozejrzał się panicznie na boki, drżąc lekko. Damon czuł jego emocje jeszcze silniej niż na początku, zaraz po tym, jak zostali ze sobą związani.
- Okej? – spytał Damon, patrząc na niego wyczekująco. Do tej pory z nikim nie podzielił się swoim darem, więc nie za bardzo wiedział, jak przebiega cały proces.
Theo spojrzał na niego czerwonymi, wygłodniałymi oczami. Ciągle był zdezorientowany i wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale rozproszył go widok pulsu na szyi Damona. Nie odrywał wzroku od punktu, w którym wyraźnie widać było pulsowanie krwi w żyle.
Damon uśmiechnął się lekko pod nosem. Złapał Theo za kark i przysunął go bliżej miejsca, które nastolatek sobie upatrzył.
- No, dalej. Pij – powiedział spokojnie. Theo zawahał się w pierwszej chwili, zapewnie nie rozumiejąc, dlaczego patrzy w to miejsce. Czemu jest spragniony i czemu czuje, że tylko krew może to pragnienie zaspokoić. Jego wampirze zmysły szybko jednak przejęły pałeczkę i odsunęły na bok wszystkie wątpliwości i pytania. Theo zacisnął dłonie na barkach Damona, wbijając ostre zęby w jego szyję i ssąc zawzięcie. Damon pogłaskał go lekko po plecach, czując spokój i komfort. Nie sądził, że dotyk partnera, z którym dopełniło się więź, jest taki… dobry. Właściwy. – Właśnie tak – zachęcił.
Minęła dłuższa chwila, zanim Theo wreszcie zaspokoił pragnienie i odsunął się od Damona, ocierając usta. Spojrzał na niego już swoimi zwyczajnymi, ciemnymi oczami.
- Co się stało? – spytał nastolatek. Spojrzał na szyję Damona. – Dlaczego ja…? – urwał, przerażony. – Smakowało mi… Czemu twoja krew mi smakowała? Przecież…
- Dałem ci trochę swojej krwi. Już nie jesteś człowiekiem, Theo. Teraz jesteś wampirem.
Theo spojrzał na niego szeroko rozwartymi oczami. Otworzył usta, ale prawie od razu z powrotem je zamknął, nie mogąc z siebie nic wydusić z szoku.
Damon uniósł brew, patrząc na niego.
- Jakieś pytania?
- Cała masa! – wybuchnął nastolatek. – Nie mogłeś powiedzieć tego jakoś delikatniej?! I czemu…? Czemu mnie przemieniłeś? Przecież…
- Bo powinienem wiedzieć lepiej, ale jestem idiotą i w chwili słabości dałem ci napić się swojej krwi! – warknął. – Mogłem ci oderwać głowę, kiedy jeszcze był na to czas. - Theo aż się cofnął do tyłu. – Nie musisz się bać, już po ptokach.
- Czy to znaczy, że dokończyłeś naszą więź? – spytał cicho Theo.
- Na to wychodzi – burknął Damon. – Zajebię swojego ojca za to, że mnie do tego zmusił.
Theo cięgle wydawał się zdezorientowany.
- Więc nie umrę?
- Umarłeś kilka minut temu. Już nie jesteś oficjalnie człowiekiem.
Nastolatek zagryzł dolną wargę, myśląc nad tym intensywnie. Zaraz jednak otworzył szeroko oczy i jęknął.
- Czy to znaczy, że już nie mogę jeść lodów? I frytek? I pizzy?!
Damon spojrzał na niego jak na wariata.
- Tylko tyle dotarło do ciebie z tego wszystkiego, co się dzisiaj stało?! – ryknął na niego. Popchnął go mocno i warknął, prostując się. Z całych sił chciał żałować tego, że coś go podkusiło do dokończenia więzi i uratowania tego irytującego nastolatka.
Z jakiegoś jednak powodu, nie czuł ani odrobiny żalu.

 ***
Hej :)
Przepraszam za ewentualne błędy, ale nie mam sił tego czytać po raz kolejny, więc zostawiam na razie jak jest. Niektórzy z Was mogą być zdania, że Damon za szybko zmiękł, ale mam nadzieję, że uda mi się to logicznie wyjaśnić później.
Co do ewentualnych innych publikacji... Na twincest nadal nie mam niestety pomysłu :( Muszę wejść na stronę z FF o nich i poszukać natchnienia. Co do bloga o 1D, mam jeden pomysł, ale obecnie pracuję nad jeszcze jednym opowiadaniem prócz "Więzi" i chcę wykorzystać to, że mam na nie sporo weny.
Czekam na Wasze opinie co do rozdziału.
Pozdrawiam!


14 komentarzy:

  1. Jego ojciec??? Serio??? Nie wpadłabym na to... Ale dokończona więź..... Już sobie wyobrażam tą rozmowę z rodzicami: Mamo bo ja chciałem wam coś powiedzieć, wiem że w ciąży, nie powinna się denerwować więc może lepiej usiąć.... Ja jestem wampirem i partnerem byłego psychopatycznego mordercy a mój teść, w wolnym czasie, zabija swoją rodzinę..... Chcecie ich może poznać??? Taaak.... Inni nastolatkowie mają problemy w szkole ale nie Theo musi być wyjątkowy....
    Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Ale fajnie xD
    Za szybko go przemienił? Serce Theo przestało bić, jaką inną okazję by miał? xD Z resztą nawet zgrabnie wytłumaczyłaś co się działo w jego głowie. Fakt, że mogłaś ten atak ojca przesunąć na później i jeszcze dopracować jak to Theo i Damon się do siebie zbliżają, ale przecież Damon to egoistyczny gość, seks mu podpasował, a gadulstwo Theo JAKOŚ znosi (a może nawet mu się podoba, ale nie chce tego przyznać xD Nikt przy nim przecież nie robi z siebie takiego kretyna, a ci co próbowali - umarli) ;d Ogólnie rzecz ujmując nie myśli racjonalnie xD
    Jest dobrze :) Czekam na więcej!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojaciękręcęjasnacholera
    TO BYŁO GENIALNE. JEJU, SERCE STANĘŁO MI RAZEM Z THEO.
    Nie pomyślałam, że to mógłby być Mario. Nawet na to nie wpadłam, wydawał mi się taką mało istotną postacią. Dobrze, że zamaskowani bohaterzy (czyt. Jonas i inni) znali prawdę i poleźli za tamtym gnojkiem, a Damon miał czas na odratowanie Theo. Teraz już nie ma bata, spędzą razem wieczność. <3

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!! :-)
    Także ten.. no.. zajebisty rozdział!
    W sumie to na to bym nie wpadła. Ciekawe jak zareagują przyjaciele młodego wapirka gdy się dowiedzą co się stało :-)
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
    Weeeeeny autorko! Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu wreszcie doczekałam się momentu gdy Theo zostaje wapirem. Co do winnego to jakoś podświadomie myślałam, że może być to ojciec bo wydawał się tak podejrzanie... miły?
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno nie pisałam,niewdzięcznica ze mnie,ale ostatnie rozdziały były świetne,zwłaszcza "Winowajca "powalił mnie na kolana.To zmusiło mnie ,aby chociaż powiedzieć - wielkie dzięki za możliwość czytania.Weny życzę.Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  8. Jonas mi nie pasował na tego złego ale ojca Damona także nie podejrzewałam, lubię takie zaskakujące rozwiązania :) No i Damon i jego uczucia, w końcu go coś ruszyło. Co prawda gdyby namyślał się trochę dłużej to Theo mógłby tego nie przeżyć ale najważniejsze że w końcu się zdecydował ☺ Najlepsze jednak było zakończenie - koniec z frytkami, pizza i lodami 😆 Super. Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, nie spodziewałam się czegoś takiego, jestem w delikatnym szoku. Theo jest wampirem, nie spodziewałam się w ogóle czegoś takiego, więc dzięki za Twój niesamowity talent do zaskakiwania czytelników. Reakcja Theo na to, że jest wampirem powaliła mnie- nie będę już mógł jeść lodów, frytek i pizzy- powalił mnie.
    Szczerze to nawet nie podejrzewałam ojca Damona, uznałam go za postać epizodyczną, a tu coś takiego, czego to ludzie dla władzy nie zrobią, ale tu byłam miło zaskoczona Damonem, wybrał Theo czyli więź go zmieniła.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii cudowne, świetne, boskie 😃

    OdpowiedzUsuń
  11. genialne, kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    więc to Mario zabija inne wampiry, zabił Theo choć Deamon nie był z tego zadowolony, i przemienił go, był tym bardzo usatysfakcjonowany...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka,
    fantastycznie, Mario stoi za zabijaniem innych wampirów jak się okazuje, zabił Theo choć Deamon nie taki zadowolony z tego jest, i przemienił go w wampira...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejeczka,
    fantastycznie, och to Mario stoi za zabijaniem innych wampirów... buu zabił Theo (no śmiertelnie ranił) choć Deamon nie jest zadowolony z tego, i przemienił go w wampira...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)