sobota, 26 listopada 2016

05.Alarm

Erica zawarczała, uważnie śledząc ruchy Dereka. Isaac nie zamierzał się czaić, natarł na starszego chłopaka bez zastanowienia, wydając z siebie głośny ryk. Derek też ryknął na niego i powalił go na ziemię jednym szybkim uderzeniem w kark.
Cora wykorzystała chwilową nieuwagę brata i wskoczyła mu na plecy, łapiąc go mocno za szyję i dusząc. Erica ryknęła i przyłączyła się do walki, ostrymi pazurami rozrywając Derekowi skórę od prawego sutka aż po pępek. Derek ryknął i zrzucił z pleców Corę prosto na Ericę. Kiedy dziewczyny zbierały się z ziemi, brunet dopadł Isaaca, łapiąc go za gardło i ciskając nim w pobliskie drzewo.
Cora jako pierwsza wstała i znowu zaatakowała Dereka. Ten zrobił salto w tył, kopiąc ją przy tym w klatkę piersiową i twardo lądując na dwóch nogach. Uchylił się przed atakiem Erici i kopnął ją z półobrotu w twarz, znowu powalając ją na ziemię. Isaac zawarczał i spróbował jeszcze raz zaatakować. Udało mu się uderzyć Dereka w twarz jeden, drugi, trzeci raz, zanim ten złapał go za rękę i wykręcił mu ją na plecy, łamiąc bez najmniejszego wahania. Isaac zaskomlał, upadając na kolana.

- To takie zajebiste! – skomentował Stiles, obserwując walkę z bezpiecznej odległości i aż podskakując jak piłka w miejscu z ekscytacji. Peter siedział zaraz obok na drewnianym podwyższeniu i czytał książkę, czasami tylko spoglądając na walczących z politowaniem.
Erica i Cora znowu rzuciły się na Dereka, ale weszły sobie w drogę i zanim się do niego dostały, ten bez problemu chwycił je obie za gardło i podniósł. Trzymał je chwilę w górze, warcząc na nie ostrzegawczo. Erica poddała się jako pierwsza. Cora wiła się i próbowała kopać, ale Derek nawet nie drgnął. W końcu, gdy jego młodsza siostra przestała na niego warczeć, puścił obie na ziemię i odetchnął ciężko.
Isaac krzyknął z bólu, nastawiając sobie kość i patrząc na Dereka ze złością.
- Jeszcze raz! – warknął.
Derek otarł pot z czoła i wyprostował się. Rany, które zadała mu Erica, już prawie się zasklepiły. Z powodzeniem można by pomyśleć, że ktoś go pochlapał czerwoną farbą. Stiles nie mógł uwierzyć, że rany wilkołaków tak szybko się goiły.
Każde jedno z walczącej czwórki było niesprawiedliwie ładne, ale to Derek był w centrum uwagi Stilesa. On i Isaac nie mieli na sobie koszulek, tylko buty i spodnie, a dziewczyny spodenki i top. Widząc ich ostre pazury i to, jak się haratały bez chwili wahania, wcale się nie dziwił, że chcieli oszczędzić na t-shirtach.
Oczywiście, Derek Hale nie mógł być jednym z tych ludzi, którzy urodzili się z ładną – piękną, piękną, tak bardzo piękną – twarzą. Nie, on jeszcze musiał być cholernym wilkołakiem z nadnaturalnymi zdolnościami i mieć ciało jak młody Bóg. Stiles nie mógł oderwać wzroku od jego niesamowitych mięśni. Całej góry mięśni. Które były dosłownie wszędzie. Silne bicepsy i przedramiona oraz szerokie barki. Między łopatkami tatuaż z trzema dziwnymi spiralami, który tylko dodawał mu uroku. Brzuch z delikatnie zarysowanymi mięśniami i wąską ścieżką czarnych włosków prowadzących od pępka w dół i znikający w spodniach… Stiles dopiero po chwili zorientował się, że oblizał usta, śledząc wzrokiem każdy jego ruch jak pies, któremu macha się przed nosem kiełbasą. Dobrze, że się w porę opanował, bo dużo nie brakowało, żeby zaczął się ślinić.
Nie ważne, że obie Cora i Erica były niezwykle piękne i sto razy bardziej przystępne (no, może Erica, bo Cora patrzyła na niego zupełnie jak Derek), ale i tak z jakiegoś powodu ślinił się na widok Dereka. Nie wiedział dlaczego, nawet nie był gejem, ale patrząc na tego mężczyznę w czarnych, dość obcisłych spodniach z dziurami na kolanach i w znoszonych butach robiło mu się ciasno w majtkach. To totalnie nie było fair, że nawet w brudnych, miejscami podartych i zniszczonych ubraniach Derek Hale prezentował się jak ósmy cud świata. Stiles nie chciał myśleć o tym, jak ten mężczyzna może wyglądać po długim prysznicu, ogoleniu twarzy i porządnym ubraniu się.
Wilkołak poruszał rękami i głową, rozluźniając mięśnie i kiwając na Isaaca.
- Dawaj.
Spędzanie czasu w domu Hale’ów szybko stało się dla Stilesa rutyną. Po tym pierwszym razie pojawiał się na terytorium wilkołaków co dwa-trzy dni. Czasami nawet nie po to, żeby przynieść im jedzenie czy inne zapasy, tylko żeby spędzić z nimi czas. Peter powiedział mu, gdzie trzyma pieniądze (wyśmiał go samym wyrazem twarzy, kiedy Stiles przyznał, że zapomniał go o to dopytać za pierwszym razem), więc bez problemów mógł iść do sklepu i kupić im, co tylko chcieli. Przyniósł im też telefon, żeby mogli dać mu znać, gdyby coś się działo. Gdy bateria im się rozładowywała, wymieniał się z nimi swoim telefonem, ładował go i zamieniał z powrotem, kiedy ten drugi trzeba było naładować.
Najlepiej rozmawiało mu się z Ericą, Corą i Laurą. Dziewczyny chętnie się z nim drażniły, żartowały i trochę opowiadały o wilkołakach.
Laura była alfą, ale ani trochę nie radziła sobie z rolą przywódcy. Gdyby nie rady Petera, żadnego z tych wilkołaków już by nie było na tym świecie, a bestia strasząca Beacon Hills byłaby tylko wspomnieniem. Cora groziła mu pięścią za każdym razem, kiedy wygrał z nią słowną potyczkę, a Erica już dwa razy przywaliła mu w twarz i to tylko tak dla zasady.
Isaac był zamknięty w sobie i pierwszy do walki z innymi członkami watahy, odpowiadał monosylabami i czasami sprawiał wrażenie osoby, która kompletnie nie miała pojęcia o obowiązujących normach społecznych. Stiles odnosił wrażenie, że dziecko z autyzmem miałoby więcej wyczucia niż on. Isaac był okej, ale raczej na odległość. Derek mierzył Stilesa wzrokiem, ilekroć ten się pojawiał i sprawiał, że przechodziły mu ciarki po plecach. Oczywiście wtedy, kiedy w ogóle był w pobliżu. Derek często szedł pobiegać, kiedy Stiles do nich przychodził. Szatyn nie wiedział, czy jest z tego powodu zadowolony, czy jednak nie. (Zdecydowanie nie.)
Peter był aroganckim i irytującym dupkiem, który wszystko wiedział najlepiej i większość czasu spędzał naśmiewając się ze Stilesa i członków swojego stada. Lub czytając. Odzywał się raczej mało, ale jak już się odezwał, były to zazwyczaj docinki i to takie, że każdemu by poszło w pięty. Stiles odszczekiwał mu się za każdym jednym razem. Peter był inteligentny i oczytany, nie było co do tego żadnych wątpliwości, ale Stiles też nie był głupi i nie zamierzał dać się takiemu kutasowi jak Peter. Mężczyzna był najstarszy w stadzie. Gdyby nie to, z jaką troską i cierpliwością zajmował się swoimi dziećmi, Stiles uznałby go za totalnie pokręconego i nieczułego dupka. (W sumie to i tak uważał go za pokręconego i nieczułego dupka.)
Boyd trzymał się z Ericą i praktycznie w ogóle się nie odzywał – ona gadała za nich dwoje. Zachowywali się jak para, ale ciężko było stwierdzić na pewno, bo całe stado ciągle się dotykało i trzymało razem. Stiles nie za bardzo wiedział, co myśleć o Boydzie.
Kompletnym przeciwieństwem Boyda był Liam. Tak samo jak Isaac, Boyd i Erica był człowiekiem przemienionym w wilkołaka. Poprzedni alfa stada, Talia Hale, matka Dereka, Laury i Cory oraz siostra Petera, znalazła go śmiertelnie rannego na drodze podczas jednej z podróży służbowych. Samochód zmiażdżył mu nogi, a kawałek szyby przebił tętnicę. Talia go przemieniła, żeby uratować mu życie. Dopiero po kilku dniach okazało się, że Liam miał zaburzenie eksplozywne przerwane. Jeśli Stiles nie wiedziałby wcześniej, co to jest IED, to napady szału, w jakie wpadał Liam zupełnie bez powodu, szybko pomogłyby mu ułożyć definicję. To był jedyny członek stada, którego Stiles trochę się bał. Nie dlatego, że Liam był złym chłopakiem. Właściwie to gadało się z nim całkiem fajnie. Był trochę arogancki, ale odrobina samouwielbienia jeszcze nikogo nie zabiła. Problem polegał na tym, że Liam był kompletnie nieprzewidywalny. Raz przemienił się w wilka i rozwalił drzwi od domu i dwa krzesła tylko dlatego, że skończyły się cukierki.
Dzieci Petera były absolutnie… peterowate. Pięcioletnie bliźniaki odziedziczyły po nim niebieskie oczy i arogancję. Całe cholerne pokłady arogancji. Nie słuchały nikogo poza Peterem, wariowały na całego i często się biły. Ethan był bardziej opanowany, ale łatwo dawał się namawiać bratu dosłownie do wszystkiego. Aiden to skrzętnie wykorzystywał. Bliźniaki potrafiły zamienić się w jednego, całkiem sporego wilka, co było unikalną zdolnością nawet wśród wilkołaków. Córeczka Petera, Natalia, była słodka do bólu – kiedy coś chciała - i potrafiła wymusić od innych absolutnie wszystko, uśmiechając się lub robiąc smutną minkę. Derek kompletnie sobie z nią nie radził. Naciągała go jak chciała, patrząc na niego swoimi brązowymi, niewinnymi oczkami i mówiąc tym swoim głosikiem „wujku Delek, a mogę tego ciukielka?”
Odkąd Stiles zaczął przynosić im zapasy, wilkołaki więcej czasu spędzały w okolicach domu. Nie musiały biegać po lesie i polować na gryzonie lub większą zwierzynę.
- Nie myśleliście o tym, żeby zaatakować łowców? – spytał nastolatek, patrząc na Petera.
Mężczyzna przewrócił stronę.
- Z tą bandą dzieciaków? Chcesz, żebyśmy wszyscy zginęli? – odezwał się spokojnie.
- Przecież potrafią walczyć.
- Tak samo jak łowcy z tą różnicą, że łowcy atakują z daleka. Żadne z nich nie miałoby z nimi szans w bezpośrednim starciu.
- Musi być jakiś sposób – mruknął Stiles niezadowolony.
- To go znajdź – odparł spokojnie mężczyzna. Isaac ryknął, kiedy znowu wylądował na tyłku. Derek zamknął oczy i po chwili jego kły i pazury zniknęły, tak samo jak włosy na jego policzkach i zgrubienia w okolicach brwi i czoła. Tym razem nie obszedł się z pozostałą trójką tak łagodnie jak wcześniej. Każde z  nich miało sporo głębokich ran, z których lała się krew.
Brunet podszedł do barierki przy patio, na której zostawił swoją koszulkę, zarzucił ją sobie na ramię i poszedł do lasu. Cora i Erica kłóciły się, czyja to było wina, że znowu przegrali, mimo że mieli przewagę liczebną. Liam wybiegł z domu niemal wyważając drzwi – znowu – i zmieniając się w biegu w szarego wilka. Dopadł najbliższe drzewo, drapiąc je zawzięcie przednimi łapami i warcząc, jakby to był wróg. Sądząc po stanie drzew w okolicy, działo się to dość często. Stiles uniósł brwi. Nie śmiał tego skomentować. Nie był pewny, czy znalazłby się ktoś, kto powstrzymałby wilkołaka przed rozerwaniem mu gardła albo wyrwaniem nogi.
Lub dwóch.
- Już? Wyżyłeś się? – spytał Peter po chwili, gdy Liam już zmienił się z powrotem i stał nagi przed drzewem, dysząc ciężko i patrząc na swoje dzieło. Blondyn spojrzał na mężczyznę przez ramię, ciągle wściekły. Człowiek nie usłyszałby słów Petera z takiej odległości, ale wilkołaki słyszały o wiele, wiele lepiej niż ludzie. – Świetnie. Teraz zobacz, co zostało z twojej ostatniej pary butów. – Liam obejrzał się. W miejscu, w którym się zmienił, leżały strzępki ubrań i butów. Zawarczał. – Też tak myślę – dodał Peter, nie odrywając wzroku od książki.
- Nie ma jakieś sposobu, żeby to kontrolował? – spytał szatyn patrząc, jak Liam wraca do drapania drzewa, tym razem zmieniając się tylko częściowo, tak jak wcześniej Derek, Isaac, Cora i Erica.
Peter uśmiechnął się do siebie.
- Nie. Moja siostra ugryzła tykającą bombę. Byś widział jej minę jak Liam wpadł w szał po raz pierwszy.
- Domyślam się.
Liamowi w tym wszystkim wcale nie pomagał fakt, że bliźniaki specjalnie go prowokowały i robiły mu na złość. Już nie raz sprowokowały go na tyle, że przegonił je po lesie.
Telefon zawibrował Stilesowi w kieszeni. Po odblokowaniu ekranu okazało się, że to Danny wysłał mu wiadomość.
„mam nagrania. bede w Mc za 1h”
Stiles spojrzał na zegarek.
- Będę się zbierał – powiedział, wstając i otrzepując spodnie. – W razie czego jesteśmy w kontakcie.
Peter mu nie odpowiedział, ale Stiles wcale tego nie oczekiwał. Skinął Liamowi, który przypominał mu trochę rozjuszonego byka i ruszył w drogę powrotną. Coraz lepiej już ją znał i przejście jej zajmowało mu trochę więcej niż pół godziny. Wiedział, że nie musi się martwić, bo w razie czego jeden z wilkołaków kręcących się w okolicy mu pomoże.
Dziwiło go, jak łatwe było wejście i wyjście z lasu. Był ostrożny za każdym razem, ale w większości przypadków nawet nie musiał się przejmować, bo łowcy byli gdzieś het daleko.
Wsiadł do samochodu i pojechał do MacDonalda, nie mogąc się doczekać wyników pracy swojego kolegi ze szkoły. Danny znał się na komputerach i hakowaniu, co Stiles uważał za niezwykle przydatne, niestety nakłonienie go do pomocy było często niemożliwe. (Danny podkochiwał się w Scotcie, ale Stiles jeszcze nie znalazł sposobu na namówienie przyjaciela do pomocy na tym froncie.) Na szczęście Danny był pechowcem, któremu ostatnio policja skonfiskowała fałszywy dowód. Stiles zabrał go z komisariatu, gdy odwiedzał ojca i nikt nie patrzył. Dzięki temu mógł poprosić go o prześledzeniu obrazu z różnych kamer. Zobaczenie tego mogło rzucić nowe światło na sprawę, której kompletnie nie rozumiał.
Danny miał mu nagrać, co zarejestrowały kamery w pobliżu sklepu komputerowego z dnia, w którym Stiles został postrzelony oraz nagranie ze sklepu, kiedy pierwszy raz zobaczył Dereka. Dopiero jadąc uświadomił sobie, że dziewczyną, którą uznał za złodziejkę, była Cora. To wtedy łowcy ją ciężko ranili.
Mulat był ze swoimi znajomymi przy jednym ze stolików. Kiedy go zobaczył, przeprosił ich, wstał ze swojego miejsca i podszedł do Stilesa.
- Cześć – przywitał się, sięgając do kieszeni spodni.
- Hej. Masz wszystko? – spytał Stiles.
- Prawie – odparł Danny, podając mu pendrive. – Tak jak podejrzewałeś, nagrania ze sklepu komputerowego nie ma. Ktoś skasował też nagranie z marketu z tej godziny, o której mówiłeś, ale udało mi się złapać kilka interesujących rzeczy z pobliskiej stacji benzynowej. Mam też ujęcia wszystkich kamer z okolic sklepu komputerowego.
- Jesteś wielki – odparł Stiles z uśmiechem. Schował pendrive do kieszeni. – Policja powinna ci częściej zabierać dowód.
Danny spojrzał na niego z kwaśną miną.
- Nie jesteś zabawny.
- Jestem najzabawniejszą osobą na świecie. Dzięki za pomoc.
- Wzajemnie – odparł chłopak, odwracając się na pięcie i wracając do swoich znajomych. Stiles już wcześniej oddał mu jego dowód. Danny zawsze spłacał swoje długi, wszyscy to wiedzieli. Był to też jedyny popularny dzieciak z ich szkoły, który nie miał problemu z byciem miłym dla frajerów. Takich jak Stiles na przykład. Nic więc dziwnego, że wszyscy go znali i lubili.
Jadąc do domu kilka razy przekroczył dozwoloną prędkość, ale nie mógł się doczekać. Chciał zobaczyć, co Danny’emu udało się odkryć. Przez ostatnie dni próbował dostać się do akt swojego taty na komisariacie, ale było to praktycznie niemożliwe. Ilekroć Stiles wpadał do niego z obiadem, zawsze ktoś kręcił się w pobliżu i uniemożliwiał mu zajrzenie do dokumentów. Szatyn wiedział, że jego ojciec ma specjalną teczkę dla osób zaginionych po pierwszym lipca, kiedy to zaczęły się te wszystkie ataki i istnienie bestii zostało oficjalnie ogłoszone. Można to było sprawdzić poprzez gazety, ale istniało prawdopodobieństwo, że czyjeś zaginięcie nie zostało zgłoszone.
W pierwszej kolejności Stiles obejrzał nagranie ze stacji benzynowej. Przez chwilę nic się nie działo, podjechał jakiś czerwony samochód i zatankował. Kilka sekund po tym, jak odjechał, z mroku wyszedł mężczyzna, dosłownie wlekąc za sobą ledwo przytomną dziewczynę. To byli Derek i Cora. Brunet schował się za metalową konstrukcją podpierającą zadaszenie stacji i zarzucił sobie dziewczynę na plecy. Rozejrzał się uważnie i pędem ruszył przed siebie, znikając w mroku tak samo szybko jak się pojawił.
Peter miał rację co do łowców. W tamtym markecie Derek nawet nie próbował podjąć walki. Po prostu uciekł, a przecież bez problemu radził sobie z trzema atakującymi wilkołakami jednocześnie.
Kolejne nagrania dotyczyły napadu na sklep komputerowy. Na pięciu z nich nie było kompletnie nic, żadnych mężczyzn ani kobiety. Dopiero na ostatnim, szóstym filmiku, pojawił się znajomy samochód i słynne trio.
- Bingo! – zawołał ucieszony Stiles. Auto zatrzymało się przy pobliskim sklepie spożywczym. Wysiadł z niego jeden mężczyzna i wszedł do sklepu, wracając po chwili z paczką papierosów. Nagranie nie było najlepszej jakości, ale Stiles rozpoznał tego mężczyznę. Mówili na niego Matt. To on go postrzelił. Rejestracja samochodowa była idealnie widoczna, bo pod sklepem można było parkować tylko prostopadle do chodnika. Stiles wpisał ją w notatki w telefonie. Była to kolejna rzecz, którą musiał sprawdzić na komisariacie. Tylko jak?
Okazja nadarzyła się sama zupełnie przypadkiem już kilka dni później. Stiles był właśnie na zajęciach z ekonomii, kiedy nagle zawył alarm, zwiastujący nadejście bestii.
Rozejrzał się zaskoczony, nie mogąc w to uwierzyć. Nikt nie zwrócił na to uwagi, bo wszyscy się dziwili. „Bestia” do tej pory opuszczała las tylko wieczorem lub nocą. Wszyscy byli przerażeni faktem, że zmieniła swoje dotychczasowe zwyczaje.
Stiles był zmartwiony z innego powodu. Wilkołaki chwilowo nie miały powodu, żeby opuszczać las. To, co do tej pory im zaniósł, używali z głową. W chwili obecnej mogliby przeżyć dobry tydzień na zapasach, które zdążyli już zrobić z rzeczy przynoszonych przez nastolatka.
Coś musiało być nie tak.
- Spokojnie, nie wpadajcie w panikę. Proszę zostawić wszystkie swoje rzeczy i udać się do kotłowni. Tam was przeliczę. – Nauczycielka wstała, biorąc dziennik. Była wyraźnie poruszona.
Szuranie krzeseł zabrzmiało nie tylko w ich klasie, ale we wszystkich pobliskich również. Stiles wyciągnął z plecaka klucze i portfel i schował je do kieszeni, dołączając do reszty uczniów. Wszyscy szli do kotłowni, której część stanowiła schron. Wejścia strzegły spore metalowe drzwi, które nawet wilkołak miałby problem sforsować.
Scott obejmował Allison, która wyglądała na lekko przestraszoną. Kiedyś Stiles jej się wcale nie dziwił, w końcu jej rodzina polowała na potwory. Jej krewni mogli zginąć w każdej chwili. Teraz, znając prawdę, patrzył na to trochę inaczej.
Gdy przechodzili obok toalet, wślizgnął się niepostrzeżenie do jednej i zamknął w niej. Wyciągnął telefon z ręki i zadzwonił na telefon, który zostawił Laurze.
- Co się dzieje? – spytał od razu. – Czemu wyje alarm?
- To Aiden i Ethan – odpowiedziała Erica wyraźnie zdenerwowana. – Pokłócili się z Laurą i…
- Chcesz powiedzieć, że tak po prostu wyszli z lasu? – zdumiał się.
Erica warknęła zirytowana.
- Chcieli zrobić Laurze na złość. Wiedzą, że nikomu nie pozwala wychodzić z lasu. Peter, Derek, Laura i Cora już po nich idą.
- Jezu Chryste, myślisz, że łowcy mogą zaatakować Aidena i Ethana?
Erica zaśmiała się gorzko. Nic nie musiała mówić, to była wystarczająca odpowiedź.
- Informuj mnie na bieżąco – rzucił i rozłączył się. Alarm oznaczał, że łowcy i policja będą w pogotowiu. Ich uwaga skupi się przede wszystkim na szkole i szpitalu, gdzie byli bezbronni ludzie. Komisariat będzie praktycznie pusty.
Nie zastanawiając się, pobiegł na tyły szkoły i wyszedł przy hali gimnastycznej. Przemknął na parking, usiadł za kierownicą swojego samochodu i po chwili już jechał w kierunku komisariatu. Miał nadzieję, że nikt go nie zauważy. Nie miał pojęcia, jak się wytłumaczyć ze swojego głupiego zachowania.
Zaparkował kilkaset metrów od komisariatu i resztę drogi pokonał biegiem. Tak jak podejrzewał, na komisariacie były tylko dwie osoby. Wbiegł do środka zdyszany.
- Stiles! – Policjantka spojrzała na niego zszokowana. – Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być w szkole?
Nastolatek uśmiechnął się z zakłopotaniem. Musiał uśpić jej czujność.
- Wybrałem najgorszy moment w życiu na wagary – przyznał zawstydzony. - Tutaj miałem najbliżej. Mogę zostać?
- Oczywiście, wchodź. Wszystko w porządku? Widziałeś coś podejrzanego?
Pokręcił głową.
- Nie, na szczęście wszystko było w porządku. Kurczę, musisz przyznać, że mam wyczucie czasu. Matko, czemu akurat teraz? Jeszcze nigdy bestia nie opuszczała lasu za dnia.
Policjantka rozłożyła ręce.
- Mogę zaczekać tutaj na tatę? – spytał, wskazując biuro jego ojca.
- Jasne. Gdyby działo się coś podejrzanego, zamknij się od środka, dobrze? Nie chciałabym, żeby coś ci się stało.
- Jasne, dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
Rebeka, policjantka, z którą rozmawiał, bardzo go lubiła. Albo jego ojca, ciężko było powiedzieć. Nastolatek zbytnio nie wiedział, ale bawiło go, że wszystkie kobiety tak bardzo chciały usidlić jego ojca. Czasami żałował, że jego staruszek kompletnie tego nie widział, mając w głowie tylko swoją zmarłą żonę.
Wślizgnął się do gabinetu swojego ojca i przymknął drzwi. Żaluzje były zasunięte, więc Rebeka i Hans siedzący w innym gabinecie nie mogli go zauważyć.
Stiles usiadł przy biurku i ostrożnie odsunął jedną z szuflad, szukając interesujących go dokumentów. Alarm ciągle wył, co sprawiało, że się denerwował. Miał nadzieję, że dorośli zgarną bliźniaki i bezpiecznie wrócą do lasu.
Przeszukał trzy szuflady, zanim dotarł do interesujących go danych. Wyciągnął foldery i telefon i zaczął robić zdjęcia każdego po kolei. Nie miał czasu przejrzeć ich dokładnie, Rebeka mogła do niego zajrzeć w każdej chwili, ale rzuciło mu się w oczy, że Peter, Derek, Laura, właściwie chyba całe stado było wpisane na listę osób zaginionych. Zdumiało go to, ale nie miał czasu o tym myśleć. Robił zdjęcie za zdjęciem, powoli aczkolwiek sprawnie kopiując potrzebne dokumenty.
Usłyszał ciche kroki, więc położył pospiesznie foldery na kolanach, przysunął się z krzesłem bliżej masywnego biurka i udał, że bawi się telefonem. Rebeka zajrzała do środka i uśmiechnęła się.
- Hej, zrobiłam ci kawy – powiedziała, stawiając przed nim spory kubek. – Z mlekiem i cukrem, tak jak lubisz.
- Jesteś kochana, Rebeka – rzucił szczerze, uśmiechając się do niej szeroko. Musiała seeeerio lubić jego ojca, skoro tak się starała. – Tata nie będzie zachwycony, że nagradzasz uciekiniera kawą.
- Pff! – Machnęła ręką. – Ważne, że tutaj jesteś i nic ci się nie stało. Jak dobrze pójdzie to twój ojciec się nawet nie dowie.
- Jak mu nie powiesz, że uciekłem, będziesz moją ulubioną osobą w tym życiu.
- Akurat! – parsknęła rozbawiona. – Jakbyś kiedykolwiek był w stanie przehandlować Scotta. – Pokręciła głową. – Wracam do czekającego na mnie stosu papierów. Gdybyś czegoś potrzebował, daj mi znać.
- Jasne. Jeszcze raz dzięki.
Gdy tylko Rebeka wyszła, Stiles od razu spoważniał i wrócił do robienia zdjęć. Zajęło mu to prawie pięć minut, ale w końcu mu się udało.
Złamanie hasła do komputera ojca zajęło mu jakieś dwie minuty. Jego ojciec powinien wiedzieć, że ustawienie „St!les” to za mało, żeby powstrzymać wścibskiego syna od myszkowania. Nie po tym, jak bez problemu udało mu się złamać poprzednie hasło, brzmiące „Claud!a”. Wykrzyknik zamiast „i” w imieniu jego i jego matki? Prościzna.
Komputer na biurku jego ojca był idealnym przykładem modelu złomowego, włączającego się trzy miliony lat, ale w końcu udało mu się wpisać w odpowiednie miejsce zapisane w telefonie numery rejestracyjne.
Jak się okazało, samochód należał do niejakiego Daniela Columba, ale mężczyzna zgłosił kradzież ponad dwa miesiące wcześniej. Kradzież udowodniono Benowi Winstonowi, który już trafił za to za kratki w innym stanie.
To był ten sam mężczyzna, który napadł na sklep i pomógł Kitty i Mattowi porzucić go w lesie. Miał do odsiadki pięć lat. Jego szczęście, że nie dopisali mu do listy przestępstw usiłowania zabójstwa, bo nie wyszedłby przez najbliższe trzydzieści.
Stiles wyłączył komputer i odsunął się do tyłu na krześle, biorąc łyk kawy. Alarm ciągle wył, co nie wróżyło niczego dobrego.
Scott w międzyczasie wysłał mu kilka esemesów zaskoczony jego zniknięciem. Stiles odpisał, że jest na komisariacie i że zobaczą się później.
Jego telefon zawibrował, pokazując numer, który dał Hale’om.
- Halo?
- Derek nie wrócił – powiedziała cicho Erica.
Serce Stilesa na chwilę stanęło.
- Co? – wykrztusił.
- Derek jako pierwszy się zorientował, że bliźniacy zniknęli – przyznała. – Kazał Boydowi powiedzieć reszcie, a sam po nie pobiegł. Aiden powiedział nam, że łowcy ich ścigali, więc Derek odwrócił ich uwagę, żeby mogli wrócić bezpiecznie do lasu. Laura, Cora i Peter spotkali ich na granicy. Derek do tej pory nie wrócił.
- Myślisz, że go zabili? – spytał z wyraźnym napięciem w głosie.
- Nie. Nie, gdyby tak się stało, alarm już by przestał wyć, ale…
- Derek wróci! – krzyknęła Cora z daleka. – Nawet nie wasz się sugerować, że już po nim, ty suko!
- Wcale tak nie powiedziałam! – syknęła Erica wyraźnie zła. W oddali słychać było dziecięcy płacz.

Nie panikuj, pomyślał Stiles i wziął głęboki oddech. Derek żył. Musiał żyć. Wyjący alarm oznaczał, że wilkołak wciąż walczył, ale… na ile starczy mu sił?

***
Hej :)
Chciałam podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Cieszę się, że mimo przerwy ciągle tutaj jesteście ;) Mam nadzieję, że ten rozdział też się podobał.
Publikuję też to opowiadanie na ao3 pod tytułem "Więź", bo "Więź 2" rodziłaby pytania, gdzie pierwsza część, a ta nie ma nic wspólnego z fandomem TW, jeśli kogoś by to dziwiło.
Kolejny rozdział prawdopodobnie w przyszłą niedzielę.
Pozdrawiam! 


16 komentarzy:

  1. Tak,jesteśmy i czekamy z niecierpliwością na wszystkie Twoje wpisy. Życzę Ci wielu wspaniałych pomysłów i sił do pisania.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu!! Czekalam i sie doczekalam!!!:) ale sie za szybko skonczylo :p weny zycze i czekam na nastepny rozdzial!!!:3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ocho akcja się rozwija.... Rozdział świetny ale tradycyjnie za krótki —_—

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Po przeczytaniu opisu Derek'a sama się o mało nie pośliniłam ... Trochę na początku opowiadania przeszkadzało mi, że nie zmieniłaś imion bohaterów. Jakoś nie umiałam sobie wyobrazić Derek'a w parze z jakimkolwiek facetem. Za to Stiles jest po prostu słodki, jak wreeeeszcie przyjdzie co do czego Derek biedaka "zje" w dwóch kęsach:P Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam Karo

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne, dzięki za rozdział:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu kocham to opo ♡ sterek 4ever *w* pisz dalej :* nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow :3

    OdpowiedzUsuń
  7. O jezu. Mam nadzieję, że z Derekiem będzie wszystko ok. Coś czuję, że pewnie Stiles po niego pójdzie xD nie wiem jak doczekam następnego rozdziału 😂😂 wenyy

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście, że się podobał :)
    Stiles jest bardzo sprytną bestią :) Idealnie kombinuje, a przy okazji jest zawsze na bieżąco ;)
    fascynuje mnie to, dlaczego Derek nie gada ze Stilesem? Czy w tym opowiadaniu wilkołaki będą wykrywać swoich partnerów zapachem? (przeważnie tak jest w innych opowiadaniach, ale nie oglądałam serialu, więc może tam jest jakoś inaczej).
    Dobrze, że nikt nie zauważył śliniącego się Stilesa xD Dopiero było by u głupio xD
    Co się stało z Derekiem? Czy Stiles zdąży mu pomóc?
    Akcja nabiera obrotów :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Omo, jestem wielką fanką TW i od samego początku shippuje Stereka. Opowiadanie zapowiada się zajebiście i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Żeby tylko z Derekiem było wszystko w porządku ☺️

    OdpowiedzUsuń
  10. Z zapartym tchem czekam cały czas na rozdziały ;) Ja taka biedna i cichuta, zawsze z opóźnieniem pisze komentarze jak jestem na laptopie XD
    Weny życzę immmm Derek Stiles :P Aż się nie umiem doczekać ^^ ~`zboczeniec ze mnie xd
    weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak?! Jak możesz kończyć w takim momencie ?! Super piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem szczerze, ze "Więź 2" podoba mi się bardziej od "Więzi".
    Czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, bo za "Więzią" to ja sama nie przepadam ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Może źle to ujęłam. Właściwie to "Więzi" przekonały mnie do Twojego blogu i innych opowiadań. Lubie klimaty fantasy w opowiadaniach męsko - męskich, do normalnych nie jestem przekonana. Nie przeszkadzało mi to jednak pochłonąć w jeden dzień historii o nauczycielu chemii i jego uczniu - a romansideł typu nauczyciel - uczeń nie trawię (Twojej jednak było mega wciągające). Później było o modelu i fotografie - do którego też nie byłam przekonana na początku a przeczytałam go w dwa dni. Normalnie czary ٩(๑❛ᴗ❛๑)۶ Także mega weny życzę!

      Usuń
  13. Uuuu widze nowy wystrój bloga ♡ śliczny :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    mam nadzieję, że Derekowi nic się nie stanie, no i oby ojciec Stilsa się o tym nie dowiedział...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)